Słowo Boże na dziś – wtorek 7 lipca 2015 r. –

Myśl dnia

Małe czyny, które robisz, są lepsze niż wielkie, które planujesz.

George Marshall

Czasem, gdy wychodzę na spacer, przypinam do boku szpadę. Ale gdy napada na mnie bandyta, chowam broń i wyciągam laskę. Laska wzbudza litość.
Woody Allen
*******

WTOREK XIV TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I

PIERWSZE CZYTANIE (Rdz 32,23-33)

Walka Jakuba z Aniołem

Czytanie z Księgi Rodzaju.

Jakub wstał w nocy i zabrawszy obie swe żony, dwie ich niewolnice i jedenaścioro dzieci, przeprawił się przez bród potoku Jabbok. A gdy ich przeprawił przez ten potok, przeniósł również na drugi brzeg to, co posiadał.
Gdy zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. A wreszcie rzekł: „Puść mnie, bo już wschodzi zorza!” Jakub odpowiedział: „Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!” Wtedy tamten go zapytał: „Jakie masz imię?” On zaś rzekł: „Jakub”. Powiedział: „Odtąd nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi, i zwyciężyłeś”. Potem Jakub rzekł: „Powiedz mi, proszę, jakie jest twe imię?” Ale on odpowiedział: „Czemu pytasz mnie o imię?” I pobłogosławił go na owym miejscu.
Jakub dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: „Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie”. Słońce już wschodziło, gdy Jakub przechodził przez Penuel, utykając na nogę, został bowiem porażony w staw biodrowy, w to właśnie ścięgno.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 17,1.2-3.6-7. 8 i 15)

Refren: Gdy zmartwychwstanę, będę widział Boga.

Rozważ, Panie, moją słuszną sprawę, *
usłysz moje wołanie,
wysłuchaj modlitwy *
moich warg nieobłudnych.

Niech wyrok o mnie wyjdzie od Ciebie, *
Twoje oczy widzą to, co sprawiedliwe.
Choćbyś badał moje serce i przyszedł do mnie nocą, +
i doświadczał ogniem, *
nieprawości we mnie nie znajdziesz.

Wołam do Ciebie, bo Ty mnie, Boże, wysłuchasz; *
nakłoń ku mnie Twe ucho, usłysz moje słowo.
Okaż przedziwne miłosierdzie Twoje, +
Zbawco tych, co się chronią przed wrogiem *
pod Twoją prawicę.

Strzeż mnie jak źrenicy oka, *
ukryj mnie w cieniu Twych skrzydeł.
A ja w sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze, *
ze snu powstając nasycę się Twym widokiem.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 4,23)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jezus głosił Ewangelię o królestwie
i leczył wszelkie choroby wśród ludu.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mt 9,32-37)

Jezus lituje się nad ludźmi

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”.
Lecz faryzeusze mówili: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”.
Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza.
Wtedy rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

 

Demon podziału

Grzech ogranicza możliwość mówienia. Pozostajemy niemi. Nie potrafimy komunikować się poprawnie ani z Bogiem, ani z ludźmi. Odczuwamy bardzo często lęk albo ból i boimy wyciągnąć otwartą dłoń w stronę drugiego człowieka. Jezus jest tym, który może przywrócić nam zdrowie i oczyścić nas z grzechów. Demon będzie siał zawsze niezgodę i prowokował rozłam w relacji do Boga i w stosunkach międzyludzkich. Zapraszajmy Jezusa do dialogu, zwłaszcza tam, gdzie jest on trudny albo wydaje się wręcz niemożliwy. Zmartwychwstały, gdy przychodził do zalęknionych uczniów, pozdrawiał ich słowami „Pokój wam”. Powtarzajmy te słowa jak najczęściej.

Jezu, Twojemu miłosierdziu powierzam wszystkie osoby, które uwikłane są w grzechy i pozostają nieme. Rozwiąż ich języki, aby mogły Cię na nowo wychwalać.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
******

#Ewangelia: Najwspanialszy dar Jezusa

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha

niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: “Jeszcze się nigdy nic

podobnego nie pojawiło w Izraelu”.

 

Lecz faryzeusze mówili: “Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”.

 

Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych

synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie

słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak

owce nie mające pasterza.

 

Wtedy rzekł do swych uczniów: “Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników

mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Jezus czynił tak niesamowite rzeczy, że ludzie pełni podziwu mówili: “Jeszcze

się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”. Dziś też wielu tego głównie

oczekuje od Niego: spektakularnych czynów polegających na uzdrowieniach. Jezus

jednak przede wszystkim nauczał i głosił Ewangelię, stając się “pasterzem” dla ludzi.

 

My jednak niechętnie słuchamy Jezusa, zwłaszcza gdy On czegoś wymaga. Nie do

końca też akceptujemy Go jako pasterza, zwłaszcza wtedy, gdy mamy za Nim pójść,

posłusznie, jak owce. I może dlatego tak często czujemy się “znękani i porzuceni”.

 

Tymczasem tak nie musi być. To się zmieni, jeśli będziemy chętnie słuchać Jezusa i

naśladować Go.

 

Najwspanialszym darem Jezusa dla nas jest Jego nauczanie.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2484,ewangelia-najwspanialszy-dar-jezusa.html

*******

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 9, 32-37

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. BEYOURPET / Foter / CC BY-NC-ND)

On litował się nad nimi…

 

Uzdrowienie opętanego i chorych
Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu!

 

Lecz faryzeusze mówili: Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy . Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości.

 

A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.

 

Opowiadanie pt. “O królu i niewolnicy”
Wielki król pewnego małego, afrykańskiego państewka zakochał się w pięknej niewolnicy i postanowił pojąć ją za żonę. Kazał więc przeprowadzić ją z domu niewoli do swego pałacu. Ale od razu tego samego dnia, gdy dama przekroczyła progi domu królewskiego, nawiedziła ją jakaś tajemnicza choroba.

 

Dziewczyna marniała w oczach. Aczkolwiek król sprowadził najtęższych medyków i najdroższe lekarstwa, nic ani nikt nie mógł jej pomóc.

 

Wówczas zrozpaczony król ogłosił, że odda połowę swego królestwa temu, kto uzdrowi biedne dziewczę. Ale nikt nie chciał leczyć choroby, wobec której nawet najlepsi lekarze byli bezradni. W końcu zjawił się jakiś mędrzec, twierdząc, że jest w stanie dziewczynę uratować; musi jednak najpierw porozmawiać z nią w cztery oczy. Król zgodził się na to.

 

I po godzinnej rozmowie przed jego tron przyprowadzono mędrca, który oświadczył : – Wasza królewska mość, ja rzeczywiście znam niezawodne lekarstwo na tę chorobę. Jestem tak pewny jego działania, że w razie niepowodzenia, mogę zapłacić głową. Lekarstwo to jednak będzie bolesne zarówno dla dziewczyny, jak i dla króla. – Powiedz, co to za lekarstwo – zawołał monarcha – a sprowadzimy je, bez względu na cenę.

 

Wówczas mędrzec spojrzał z politowaniem na króla i powiedział :- Dziewczyna kocha jednego z królewskich sług. Pozwól jej, aby się pobrali, a będzie natychmiast zdrowa jak ryba.

 

Refleksja
Nasza postawa otwartego serca, gdzie nie litość, ale “ulitowanie się” mają “grać pierwsze skrzypce”, to podstawa naszego zachowania względem naszych bliźnich. Ulitować się, to pokazać drugiej osobie to, że traktujemy ją jako tą, która jest stworzona przez samego Boga. Ulitować się, to pokazać całe ludzkie serce, gdzie miłość i miłosierdzie są na pierwszym miejscu…

 

Jezus wskazuje nam, jak powinniśmy postępować względem naszych bliźnich. Leczył tych, którzy potrzebowali Jego pomocy. I jak wiemy leczył bez wyjątku, szczególnie tych, którzy uwierzyli w Jego naukę i moc jaką miał od Ojca. Nad każdym z nich, Jezus się “ulitował” i dał jednocześnie nadzieję w kroczeniu w trudach codziennego życia…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak wygląda postawa “otwartego serca”?
2. Jaka jest różnica między litością a ulitowaniem?
3. Jak pomagać tym, którzy potrzebują naszej pomocy?

 

I tak na koniec…
Czasem, gdy wychodzę na spacer, przypinam do boku szpadę. Ale gdy napada na mnie bandyta, chowam broń i wyciągam laskę. Laska wzbudza litość (Woody Allen)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,315,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-9-32-37.html

******

Dzień powszedni

Okres zwykły, Mt 9, 32- 37

Jezus uzdrawia, leczy choroby, słabości, wyrzuca złe duchy. Przynosi dobro, a faryzeusze widzą w tym zło. Są ludzie, którzy wszędzie widzą tylko negatywy, łatwiej im uwierzyć w złe intencje, niż w dobre. Są nawet skłonni oskarżyć Boga.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 9, 32- 37
Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: «Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu». Lecz faryzeusze mówili: «Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy». Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo».

Wielkim problemem współczesnego świata jest chaos, całkowite zagubienie w natłoku informacji i rozmaitych bodźców, często przy braku umiejętności selekcji tych doznań. Jest to źródłem smutków i zniewoleń. Rzeczywiście często jesteśmy jak owce bez pasterza, nie wiemy, dokąd iść, czego unikać.

Ludzie znękani tym chaosem szukają jednak sensu życia, szukają Boga. Czasem robią to prawie po omacku, bo nie spotkali przewodnika, który by im pomógł oświetlić ich decyzję. Prawda w Starym Testamencie ukazana jest jako światło, które prowadzi i rozjaśnia wybór. Jeśli jesteś teraz w trudnej życiowej sytuacji, proś właśnie o prawdę dla siebie.

Zawsze będzie towarzyszyć nam poczucie, że jest zbyt wiele do zrobienia, że wszystkiego się nie da, że jest nas za mało.  Pamiętaj jednak, że to nie jest tylko twoja troska, lecz dzieło Boże. Jezus zachęca: proście o posłanie robotników.

Jezus w pierwszym rzędzie głosił Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę, o tym kim jest Bóg, który kocha i troszczy się o człowieka. Potem leczył wszystkie choroby i słabości.

http://modlitwawdrodze.pl/modlitwa/?uid=3843
*******
Św. Wincenty a Paulo (1581-1660), kapłan, założyciel zgromadzeń zakonnych
Listy do Misjonarzy

“Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”

     Są ludzie, którzy chcą mieć zachowane pozory, a wnętrze wypełnione duchowymi uniesieniami i pozostają na tym…; zadowalają się słodkim spotkaniem z Bogiem w modlitwie… Nie trwajmy w błędzie: nasze zadanie polega na przejściu do czynów. To jest tak prawdziwe, że apostoł Jan nam oznajmia, że tylko nasze czyny nam towarzyszą w przyszłym życiu (Ap 14, 13). Pomyślmy nad tym; tym bardziej, że obecnie wielu wydają się być cnotliwymi i takimi są rzeczywiście, ale mają skłonność do postępowania drogą łagodną i bez wysiłku, a nie do pracowitej i solidnej pobożności.

Kościół jest porównany do żniw, które wymagają robotników, ale robotników pracujących. Nic bardziej zgodnego z Ewangelią – gromadzić z jednej strony światło i siły dla duszy na modlitwie, w lekturze i samotności, a następnie iść podzielić się tym pokarmem duchowym z innymi ludźmi. W ten sposób naśladujemy naszego Pana i jego apostołów. W ten sposób łączymy posługę Marty i Marii, naśladujemy gołębicę, która trawi połowę pokarmu, a drugą karmi dziobem swoje małe. Tak oto powinniśmy czynić, tak powinniśmy świadczyć Bogu naszą miłość – naszymi dziełami. Naszym zadaniem jest przejście do czynów.

******

******

*********************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

******

 

Błogosławiony Benedykt XI Błogosławiony Benedykt XI, papież
Święty Grzegorz Grassi Święci męczennicy Grzegorz Grassi, biskup, Herminia, dziewica, i Towarzysze
Błogosławiona Maria Romero Meneses Błogosławiona Maria Romero Meneses, zakonnica
Błogosławiony Piotr To Rot Błogosławiony Piotr To Rot, męczennik
Święty Firmin z Amiens Święty Firmin z Amiens, biskup i męczennik

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Faramoutiers-en-Brie, we Francji – św. Edelburgi. Była córką jednego z lokalnych władców angielskich. Przybywszy na kontynent, udała się pod kierownictwo św. Burgundofory. Została później jako ksieni jej następczynią. Zmarła w roku 695. Wspomnienie o niej zachował nam św. Beda.

W Eichstätt, w Niemczech – św. Wilibalda, biskupa. Brat świętych Wunibalda i Walburgi, urodził się w południowej Anglii i tam został mnichem. Potem przebywał w Rzymie i Konstantynopolu oraz zwiedzał miejsca biblijne. W roku 730 widzimy go na Monte Cassino. Z inicjatywy św. Bonifacego Grzegorz III wezwał go stamtąd do uczestnictwa w misji niemieckiej. Wkrótce potem wyświęcono go na kapłana, a w roku 741 otrzymał sakrę biskupią. Swą działalność rozwijał zwłaszcza z Eichstätt, ale obejmował nią liczne szczepy bawarskie, frankońskie i szwabskie. W roku 778 swej krewnej, mniszce Hugenburc, podyktował wspomnienia znane pod nazwą Hodoepiricon. Zmarł w roku 787.

oraz:

świętych męczenników chińskich: Cezydiusza Giacomantonio, Józefa Gambaro i Antonina Fantosati (+ 1900); św. Heddy, biskupa (+ 705); św. Illidiusza, biskupa (+ 384); św. Odona, biskupa (+ 1122); św. Pantena (+ II w.); świętych męczenników Peregryna, Lucjana, Pompejusza, Hezychiusza, Papiusa, Saturnina i Germana (+ II w.)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-07.php3

*********************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ I POSŁUCHAĆ

******

Nikt porządny nie wychodzi z lasu…

Boska.tv

Boska Telewizja / youtube.com / pk

Bardzo dobrze wyobrażamy sobie jak powinien wyglądać i zachowywać się porządny człowiek, prorok, apostoł. I dlatego czasem bardzo jesteśmy zdziwieni i zaskoczeni.

 

Dzisiejsze czytania ostrzegają nas przed zatrzymywaniem się na rzeczach zewnętrznych. One nas ostrzegają, żebyśmy nie wyobrażali sobie najpierw jak powinien wyglądać ten wysłannik Dobrej Nowiny, który przyjdzie przekazać mi przesłanie Boga, tylko żebyśmy słuchali. Słuchajmy tego, co do nas mówią, słuchajmy tego, co w naszym sercu rodzi się kiedy słyszymy ich słowa. Być może przez tego niedoskonałego, niepięknego, tego jąkającego się apostoła przemawia do nas Bóg. Bądźmy uważni.

**********

Pełny tekst “Laudato si'” na łamach byłej komunistycznej gazety

KAI/rj

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Dziennik “l’Unità”, przez wiele lat oficjalny organ Włoskiej Partii Komunistycznej, opublikował w tych dniach pełny tekst ekologicznej encykliki “Laudato si’” papieża Franciszka.

 

Pierwsza część encykliki ukazała się w pierwszym numerze gazety, która zaczęła się ponownie ukazywać po okresowym zawieszeniu w sierpniu 2014 r. Jednocześnie zamieszczono komentarz napisany specjalnie dla tej gazety przez kard. Petera Turksona, przewodniczącego Papieskiej Rady “Iustitia et Pax”.
Encyklika “Laudato si’” została ogłoszona 18 czerwca i spotkała się z wielkim zainteresowaniem na całym świecie. Jak podkreślił nowy redaktor naczelny “l’Unità”, “potrząsnęła sumieniami”.

 

Dziennik “l’Unità” założył w 1924 r. marksistowski polityk i filozof Antonio Gramsci. Do 1991 r. gazeta była oficjalnym organem Włoskiej Partii Komunistycznej. W późniejszym okresie niewiążąco politycznie pełniła rolę organu włoskiej lewicy. W latach 1972-1984 “l’Unità” była ważnym organem tzw. włoskich eurokomunistów, z ich charyzmatycznym sekretarzem generalnym Enrico Berlinguerem na czele, którzy starali się oderwać od kursu Związku Radzieckiego.

 

W tamtych latach gazeta (której główna siedziba znajduje się w Rzymie obok polskiego kościoła św. Stanisława), miała również swojego korespondenta przy Watykanie, który w sposób szczególny śledził działalność polskiego papieża Jana Pawła II. Korespondent komunistycznej gazety Alceste Santini utrzymywał dobre kontakty z przedstawicielami Watykanu i praktycznie funkcjonował jako “ambasador” komunistów w sferze kościelnej.

 

Po upadku Związku Radzieckiego, rozpadzie bloku wschodniego i w konsekwencji również rozpadu wśród włoskich komunistów, znaczenie gazety, a także jej nakład znacznie spadły. W kontekście publikacji papieskiej encykliki przez gazetę ciągle kojarzącą się z lewicą media zwracają uwagę, że “Laudato si” nabrała ważnego znaczenia politycznego również ze względu na międzynarodową konferencję klimatyczną, którą w dniach 2-3 lipca zorganizowała w Watykanie Papieska Rada “Iustitia et Pax” oraz światowa organizacja katolickich dzieł pomocy CIDSE (Coopération Internationale pour le Développement et la Solidarité).

 

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22689,pelny-tekst-laudato-si-na-lamach-bylej-komunistycznej-gazety.html

********

Kościoły stają przed nowym wspólnym wyzwaniem

Wacław Hryniewicz OMI

(fot. © Filip Ćwik / Napo Images for Newsweek Poland)

Trzeba naprawdę przekonująco odpowiedzieć, kim jest Bóg dla nas i dla naszego życia, a także kim my, ludzie, jesteśmy dla Boga i jaki jest nasz cel ostateczny – pisze Wacław Hryniewicz OMI.

Słowo “kryzys” stało się obecnie jednym ze znaków czasu w skali całego globu. Kryzys ten przejawia się w różnych dziedzinach życia, nie wyłączając sfery religijnej. Chrześcijaństwo nie stanowi w tym względzie wyjątku.
W języku greckim słowo krisis oznacza – w sensie pierwotnym – rozdzielenie, oddzielenie, odróżnienie, sąd, badanie, a w konsekwencji: wybór, spór, rozstrzygnięcie, ocenę. Chodzi więc w sumie o krytyczną sytuację, która wymaga decyzji i stanowi ważny punkt zwrotny w określonej sprawie. Kryzys jest częścią dziejów całej ludzkości i poszczególnych ludzi. Zagadnienie nauki i religii, wiary i rozumu staje się coraz bardziej aktualne.
Nowe wyzwanie przed Kościołami
Wielu ludzi przeżywa dzisiaj kryzys sensu życia, swoiste zaćmienie Boga, poczucie Jego nieobecności, czy wręcz nie-istnienia. Ateizm i agnostycyzm odzyskują znowu swoją atrakcyjność. Wielu pyta: Co moje życie może mieć wspólnego z Bogiem? Sam mogę sobie z nim poradzić. Jakże często odpowiedzi wierzących nie znajdują już zrozumienia, ani nawet zainteresowania!
W tej sytuacji Kościoły stają przed nowym wspólnym wyzwaniem. Z głębi swojej najlepszej tradycji myśli i duchowości muszą uczyć się przekazywać prawdy wiary nowym językiem, bardziej zrozumiałym dla pokoleń naszego czasu. Trzeba naprawdę przekonująco odpowiedzieć, kim jest Bóg dla nas i dla naszego życia, a także kim my, ludzie, jesteśmy dla Boga i jaki jest nasz cel ostateczny.
Dla chrześcijan jest to również pytanie o Chrystusa: Kim On jest dla mnie i mojego życia? To brak duchowej głębi nie pozwala nam dostrzec wszystkich tych, w których objawia się także obecność Chrystusa i działanie Ducha Świętego. Uduchowieni ludzie różnych wyznań i religii są sobie bliscy. Potrafią wznieść się ponad podziały konfesyjne i dostrzec to, co łączy najbardziej: wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga (1 Kor 3,22-23 BT).
Tajemnica Boga pozostaje niepojęta dla wszystkich. Zdani jesteśmy na pomoc innych, na dopełnienie i korektę. Otwarta tożsamość ucznia Chrystusa, pełna zrozumienia dla inności i różnorodności, najlepiej służy międzyludzkiej komunikacji. Najgłębsza komunikacja duchowa nie dokonuje się jedynie na płaszczyźnie słownej. Wykracza poza sferę słów i pojęć. Jest porozumiewaniem się na najgłębszej płaszczyźnie świadomości ludzkiej i religijnej. Wymaga duchowej dojrzałości.
Razem z innymi
Dotyczy to również dialogu z religiami niechrześcijańskimi, a więc kultywowania pozytywnych relacji z osobami i społecznościami wyznającymi inną religię. Celem dialogu jest poznanie drugiej strony, duchowe wzbogacenie i wzajemne zbliżenie umożliwiające harmonijne współistnienie oraz współdziałanie na płaszczyźnie humanitarnej i religijnej.
Pluralizm religii stał się wielkim wyzwaniem dla chrześcijaństwa. Żyjemy w czasach niezwykłych. Być może zbyt często mówimy jedynie o kryzysie chrześcijaństwa, a za mało myślimy o nowych szansach. Dialog wyznań i religii stwarza takie szanse. Przez dwa tysiąclecia tradycja zachodnia była uprzywilejowaną postacią chrześcijaństwa. Nie wyklucza to możliwości ukształtowania się w ciągu trzeciego milenium innych form chrześcijaństwa.
Można się spodziewać, że chrześcijaństwo przyszłości potrafi dokonać nowej syntezy wiary i ludzkiego doświadczenia, nauki i religii, godząc tożsamość chrześcijańską z uznaniem pozytywnej wartości innych wielkich religii i światopoglądów. Trzeba szukać sposobów uczynienia społeczności ludzkich miejscem bardziej przyjaznym i życzliwym dla wszystkich.
Zdajemy sobie coraz lepiej sprawę z uniwersalnego, a więc ogólnoludzkiego znaczenia Ewangelii Jezusa Chrystusa. Kryje się w niej wielka mądrość, nieprzemijające dobro i duchowe piękno dla wszystkich. Daje ona ożywiający impuls do kształtowania duchowości dialogu, szacunku i wzajemnego uznania.
Duchowość dialogu
Dialog może przekazać to, co najbardziej wartościowe w poszczególnych Kościołach lub religiach. Duchowość dialogu inaczej formuje wewnętrzny sposób ich istnienia. Inspiruje do pełniejszego widzenia rzeczywistości. Inaczej odnosimy się wówczas do Boga, ludzi i całego świata stworzonego. Inaczej patrzymy na wartości ludzkie i religijne, inaczej postępujemy i działamy.
Duchowość ekumeniczna to nie dodatek do chrześcijaństwa, lecz wewnętrzny kształt bycia chrześcijaninem w świecie naznaczonym pluralizmem wierzeń, wyznań i religii. Głęboka i autentyczna duchowość sprzyja dialogowi i czyni go owocnym. Ludzie wierzący mają wystarczającą motywację do dialogu w głównych prawdach swojej wiary.
Dialog uczy! Gdy spostrzegamy, kim jest inny człowiek i w jakiej znajduje się sytuacji, lepiej rozumiemy, że nasze doktryny i instytucje nie są celem samym w sobie, lecz istnieją dla ludzi i życia. Wciąż aktualne są słowa Jezusa: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (Mk 2,27). Jego Ewangelia stała się po zmartwychwstaniu wartością uniwersalną, skierowaną do wszystkich ludzi.
Duchowość dialogu ma za sobą ważkie racje, nie tylko te wynikające z wiary w jednego Boga, ale także racje antropologiczne i humanistyczne. Jednoczy nas wrażliwość na tajemnicę ludzkiego istnienia oraz dążenie do porozumienia i harmonijnego współżycia. Chodzi o harmonię nie tylko między ludźmi, ale także między człowiekiem a przyrodą. Kto zastanawia się nad duchowością dialogu i wzajemnego uznania, ten dostrzega znaczenie wartości otwartych i powszechnych, które sprzyjają kształtowaniu postaw wzajemnego szacunku, zrozumienia, życzliwości i współdziałania.
Dialog potrzebuje nadziei na zbliżenie, zrozumienie i pojednanie. Dialog żyje nadzieją w tej samej mierze, w jakiej nadzieja żyje dialogiem. Dlatego usiłuję zachować w sobie odwagę, by podtrzymywać nadzieję pomimo wszelkich przeciwności. Pamiętam o słowach mędrca: Przewlekłe czekanie jest raną dla duszy, ziszczone pragnienie jest drzewem życia (Prz 13,12). Nadzieja jest jednak – podobnie jak miłość – cierpliwa, pełna życzliwości, wszystko znosi i wszystko przetrzyma (zob. 1 Kor 13,4-7).
W internecie
Prowadzenie rzeczowych i pogłębionych debat w Internecie nie jest mocną stroną teologii, chyba nie tylko polskiej. Trzeba przezwyciężać obawy i niechęć do tego rodzaju wymiany myśli. Nie mamy pod tym względem wielu inspirujących doświadczeń i przykładów. Warto zmieniać tę sytuację. Żyjemy w wieku szybkich przemian i mamy do dyspozycji środki przekazu, o których nie śniło się naszym poprzednikom przez wiele wieków. Wprawdzie zapożyczone z innego kontekstu, przychodzą mi dlatego na myśl słowa Jezusa: Szczęśliwe oczy, ktore widzą, co wy widzicie (Q(Pa) 10,23; Łk 10,23; zob. Mt 13,16).
Udział w debatach internetowych wymaga, rzecz jasna, odwagi i skromności. Trzeba wystawić siebie i swoje poglądy także na ewentualną krytykę, zarzuty, a nawet oskarżenia. Kto wierzy w siłę prawdy, nie będzie się jednak obawiał spotkania z innymi twarzą w twarz, choćby nawet ukrytą za okularami przybranych imion lub pseudonimów.
To jest jedna z ważnych form komunikowania się teologa (rodzaju męskiego i żeńskiego!) z szerszym gronem ludzi szczerze pragnących pogłębienia swojej wiary.
Więcej czułości
Wnośmy w nasze dialogi więcej serdecznego ciepła, więcej czułości i wrażliwości, a mniej drażliwości i obraźliwości! Nie zdołamy się porozumieć, jeśli nie nauczymy się wczuwać w sytuację Innego. Nie bądźmy jedynie krytycznymi obserwatorami, zawsze przekonanymi o słuszności własnego stanowiska.
Tym, co otwiera przyszłość i przynosi trwałe owoce, jest głęboka przemiana serca i sposobu myślenia, a to okazuje się często zadaniem najtrudniejszym. Radość i nadzieja naprawdę są naszą siłą!
Życzę wszystkim pomyślności w refleksji nad wiarą oraz w życiu osobistym. Wiara pozwala nam doświadczyć w sposób niepowtarzalny, że dar istnienia jest darem niezwykłym. To ona rozświetla sens życia. To ona ukazuje wraz z nadzieją ostateczny cel naszego istnienia. Wiara rodzi się w dialogu, pogłębia się i przynosi owoce. Chroni przed niepłodnością, która, zdaniem papieża Franciszka, tak często zagraża także Kościołowi.

 

 

 

 

WIARA RODZI SIĘ W DIALOGU

KS. WACŁAW HRYNIEWICZ OMI

 

Jeden z najwybitniejszych polskich teologów zachęca do formułowania własnych wątpliwości w wierze i zadawania Bogu trudnych pytań. Sam Autor nie boi się ich wcale i z zaangażowaniem o nich dyskutuje.
Nowa książka ks. Wacława Hryniewicza wyrasta z wyjątkowego w polskiej teologii wydarzenia – debaty internetowej jednego najoryginalniejszych polskich myślicieli religijnych z internautami.
ks. Wacław Hryniewicz OMI zajmuje się głównie chrześcijańską teologią paschalną, teologią nadziei i uniwersalizmem zbawienia. Od wielu lat propaguje dialog ekumeniczny.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2046,koscioly-staja-przed-nowym-wspolnym-wyzwaniem.html

*******

ks. Feliks Folejewski SAC
Gdy szukasz Boga – popatrz…
Różaniec

„Dlatego powiadam wam:
Nie martwcie się o swoje życie,
o to, co macie jeść i pić,
ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy
więcej niż pokarm, a ciało więcej
niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom
podniebnym: nie sieją ani żną
i nie zbierają do spichlerzy,
a Ojciec wasz niebieski je żywi.
Czyż nie jesteście ważniejsi niż one?
Kto z was, martwiąc się,
może choćby jedną chwilę dołożyć
do wieku swego życia? A o odzienie czemu się martwicie?
Przypatrzcie się liliom polnym,
jak rosną: nie pracują ani przędą.
A powiadam wam: nawet Salomon
w całym swym przepychu nie był
tak ubrany jak jedna z nich” (Mt 6, 25-29).
Zanim powiemy, że te słowa Ewangelii są nieżyciowe, pomyślmy i zwróćmy uwagę na jedno słowo: „zbytnio”.  Pan Jezus nie za-chęca do bezczynności, lenistwa, czekania na gwiazdkę, która spadnie z nieba, On mówi: „Nie troszczcie się zbytnio”. Biblia w wielu miejscach wzywa do pracy, do twórczego przeżywania życia. Człowiek otrzymał dar rozumu i dar rąk. Jesteśmy współpracownikami Boga. Ale nie o tym dzisiaj chciałbym z Wami rozmawiać.
Zatrzymaj się na chwilę
Pragnę zatrzymać się przy słowach: „przypatrzcie się”; zobacz, zauważ, pomyśl, popatrz. Rozpoczęły się wakacje, czas urlopów, odpoczynku. Wydaje się, że zagubiliśmy zdolność patrzenia, widzenia „kogoś” i „czegoś”, rozpoznawania tego, co jest najważniejsze. Trzymam w ręku książkę św. Jana Pawła II Tryptyk rzymski i czytam:
„Co mi mówisz górski strumieniu?
W którym miejscu ze mną się spotykasz? (…)
(Pozwól mi się tutaj zatrzymać –
pozwól mi się zatrzymać na progu,
oto jedno z tych najprostszych zdumień)”.
Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, po co żyjesz. Wakacje, odpoczynek należą do naszego życia. Odpocząć, jak napisał Cyprian Norwid, znaczy „na nowo się począć”. Spojrzeć oryginalnie, ­czyli odkrywczo. Biblia jest również księgą opisów piękna przyrody, gór, lasów, jezior, ptaków i zwierząt. Przypominają się słowa psalmisty: „Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz (…)? Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich, złożyłeś wszystko pod jego stopy” (Ps 8, 4-5. 7).
Wszystkie dobre rzeczy, które daje świat, są dla człowieka; są dane po to, abyśmy z nich ­korzystali, pomnażali je i dzielili się nimi z bliźnimi.
Na pustyni liczy się Bóg
Dramatem współczesnego człowieka jest to, że nie widzi Boga, nie szuka Go: „Mają oczy, a nie ­widzą, mają uszy, a nie słyszą”. Papież Benedykt XVI powiedział: „Tak wiele osób żyje na pustyni. Pustynia posiada wiele form. Istnieje pustynia nędzy, pustynia głodu i pragnienia, pustynia porzucenia, samotności i zniszczonej miłości. Istnieje pustynia ciemności Boga, wypalenia duszy, gdzie znika świadomość godności i drogi człowieka. Ponieważ tak rozległe stały się pustynie wewnętrzne, na świecie mnożą się zewnętrzne pustynie”. Przysłowie arabskie powiada: „Na pustyni liczy się Bóg, w którego się wierzy”. Tym bardziej więc szukanie obecności Boga żywego winno być motywem i światłem naszego życia, również w czasie wakacji.
Przypominają mi się słowa piosenki, którą przed laty śpiewałem podczas wędrówek wakacyjnych z dziećmi i młodzieżą z Rodziny Rodzin:
„Gdy szukasz Boga, popatrz na kwiaty,
popatrz na góry i ciemny las,
z każdej wędrówki wrócisz bogaty –
i nową treścią wypełnisz swój czas”.
Wszystko ma swój czas
Słowa Ewangelii o kwiatach polnych, których piękno przewyższa cały przepych Salomona (przytoczone na początku naszego zamyślenia), są zachętą, abyśmy podziwiali piękno dzieła Bożego. Więcej jeszcze: Jezus zachęca nas, abyśmy ­zaufali Ojcu, który opiekuje się swoim stworzeniem. „Spójrzcie i popatrzcie: pola bieleją już pod żniwa” (J 4, 35) – mówił Jezus do swoich uczniów przy studni Jakubowej. Pierwsze podmuchy wczesnej wiosny galilejskiej towarzyszą wiośnie dusz przyniesionej przez Zbawiciela. Potem jest lato – czas zbierania owoców pracy rąk ludzkich i Bożego błogosławieństwa. To wszystko można przeżyć podczas wakacji. Jednak potrzebne jest pewne przygotowanie, aby jak najlepiej przeżyć czas urlopu. Co zabrać ze sobą w drogę? Na pewno podczas urlopu nie może zabraknąć modlitwy, uczestnictwa we Mszy świętej, czytania Ewangelii.
Pamiętam, jak Madzia Buczek, która rozmodliła polskie dzieci, tworząc Podwórkowe Koła Różańcowe Dzieci, powiedziała do pielgrzymów w bazylice w Niepokalanowie: „Tak często mówimy: ?«Nie mam czasu na modlitwę». Teraz zbliżają się wakacje, urlopy, a więc mamy więcej czasu wolnego. Czy będziemy się więcej modlić?”.
Ciągle nie mamy czasu. Nawet rozpoczynając wakacje, urlopy, na które tak długo czekaliśmy, martwimy się, że tyle mamy do zrobienia. Dlatego prośmy Ducha Świętego o dar pokoju serca, abyśmy każdy dzień, który jest darem Boga, przeżywali z miłością. Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, po co żyjesz. Gdy szukasz Boga – popatrz na kwiaty. Zobacz utrudzonych, chorych ludzi, spójrz w oczy dziecka, a powiedzą ci, że cały świat dany jest przez Boga. Cieszyć się pięknem przyrody ojczystej, nie zagłuszać ciszy krzykiem brudnych słów, nie niszczyć piękna lasów i polnych dróg stertą pozostawionych śmieci, puszek po piwie, nie zasłaniać piękna zachodu słońca ekranem telewizora. Wakacje mogą być czasem odnalezienia tego, co najważniejsze, mogą być wędrówką do wnętrza serca, miejsca tak ­ważnego, a często zasypanego zbytnimi troskami o sprawy naprawdę drugorzędne. Wszystko ma swój czas.
Zadania na wakacje:
Rozpocznij i zakończ każdy dzień słowem wdzięczności Bogu i ludziom: „dziękuję”.
Ucz się patrzenia z zachwytem na piękno, które spotykasz na drogach swojego życia.
Zauważ potrzeby innych ludzi, znajdź czas na rozmowę z najbliższymi.

ks. Feliks Folejewski SAC
Różaniec 7-8/ lipiec-sierpień 2015

fot. Wonderlane Road, clouds, grasslands, scrub brush – Golden ground, golden line
Flickr (cc)
http://www.katolik.pl/gdy-szukasz-boga—popatrz—,24916,416,cz.html
*******
ks. Marek Dziewiecki
Gniew oddala od miłości
Przewodnik Katolicki

Wyjaśnienie istoty szóstego grzechu głównego wymaga najpierw rozróżnienia dwóch odmiennych znaczeń, jakie posiada słowo gniew. Jako emocjonalne przeżycie nie jest on zaprzeczeniem miłości także dlatego, że w swej istocie miłość to nie uczucie, lecz postawa troski o dobro kochanej osoby.

Gniew wygrywa wtedy, kiedy przegrywa miłość.

Gniew: uczucie czy postawa?

Otóż w języku polskim słowo to odnosi się najpierw do przeżyć emocjonalnych, a te ze swej natury nie podlegają ocenie moralnej. „Uczucia same w sobie nie są dobre ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli” (KKK, 1767).

Gniew może zatem oznaczać spontaniczną, a przez to niezależną od świadomości i wolności, emocjonalną reakcję człowieka na błędne postępowanie innych ludzi albo na zło popełniane przez samego siebie. Słowo „gniew” może jednak oznaczać nie tylko spontanicznie pojawiający się stan emocjonalny, ale też świadomą postawę, czyli zależny od rozumu i woli sposób odnoszenia się człowieka do innych ludzi lub do samego siebie. Jedynie gniew rozumiany w tym drugim znaczeniu – a zatem jako świadoma i dobrowolna postawa – podlega negatywnej ocenie moralnej i jest zaliczany do grzechów głównych.

Emocjonalny ból a miłość

Gniewna reakcja emocjonalna człowieka w obliczu zła nie jest winą moralną. Przeciwnie, gniew w tym znaczeniu jest emocjonalną formą protestu wobec zła, połączoną ze smutkiem, bólem i rozczarowaniem. Jest zatem potwierdzeniem wrażliwości moralnej danej osoby oraz przejawem jej cierpienia w obliczu krzywdy i grzechu.

Gniew jako emocjonalne przeżycie nie jest zaprzeczeniem miłości także dlatego, że w swej istocie miłość to nie uczucie, lecz postawa troski o dobro kochanej osoby. Gdyby miłość była uczuciem, to byłaby podobnie zmienna i nieobliczalna jak uczucia i nie wolno byłoby jej ślubować. Nie możemy bowiem nikomu gwarantować tego, że będziemy w przyszłości przeżywać określone stany emocjonalne. Człowiek, który kocha, zawsze przeżywa silne uczucia, ale są to bardzo różne uczucia: od wielkiej radości do dramatycznego cierpienia, w zależności od tego, co się dzieje z osobami, które kocha. Właśnie dlatego Jezus przeżywał nie tylko radość i wzruszenie, ale także zagniewanie, smutek i lęk, mimo że był wolny od grzechu.

Wyrażanie emocjonalnego gniewu może być czasem wręcz potrzebne, zwłaszcza wobec tych, którzy poważnie krzywdzą innych ludzi czy samych siebie i którzy nie reagują na słuszne upomnienia ani na żadne rzeczowe argumenty. W odniesieniu do takich ludzi – na przykład dzieci czy osób zdemoralizowanych – gniewna reakcja emocjonalna bywa często jedyną formą motywowania ich do zmiany zachowania. Wiedzą o tym dobrze niektórzy rodzice czy nauczyciele.

Miłość i prawda czy tolerancja i akceptacja?

Przeżywanie gniewu jako emocjonalnego bólu w obliczu zła nie koliduje zatem z miłością. Przeciwnie, może być potwierdzeniem miłości. W tym właśnie znaczeniu Pismo Święte mówi o gniewie Boga (por. Wj 15, 7). Z gniewnym bólem reagował Jezus na przykład wtedy, gdy stanowczo upominał bankierów handlujących w świątyni i gdy wywracał im stoły (por. Mt 21, 12).

Zaprzeczeniem miłości nie jest emocjonalny ból, lecz emocjonalna obojętność. Sprzeczna z miłością jest także tolerancja rozumiana na zasadzie: „rób, co chcesz!”. Tego typu postawa oznacza w praktyce, że „tolerancyjny” człowiek jest pobłażliwy w obliczu zła, a w konsekwencji okazuje się obojętny na los człowieka, który błądzi. Tolerancja jako podstawa relacji międzyludzkich byłaby rozsądna jedynie wtedy, gdyby swoim zachowaniem człowiek nigdy nie krzywdził innych ludzi ani samego siebie. Tymczasem po grzechu pierworodnym każdy człowiek potrzebuje prawdy, która wyzwala go z iluzji, że każdy sposób postępowania jest równie dobry. Potrzebuje też miłości, która daje siłę, by się nawracać i żyć w świętości dzieci Bożych. Właśnie dlatego w Biblii nie znajdziemy ani razu słowa „tolerancja” czy „akceptacja”.

Gniew i słuszna kara

Postawy gniewu nie da się usprawiedliwić tym, że błądzący człowiek zasługuje na słuszną karę. Postawa gniewu nie jest też tym samym, co troska o korygowanie błędów drugiej osoby. Rodzic, nauczyciel czy sędzia nakładający na kogoś zasłużoną karę za wyrządzone zło powinien odnosić się z życzliwością i szacunkiem wobec karanej osoby. Błądzącego człowieka przemieniać może jedynie nasza miłość, a nie strach przed naszym gniewem.

Adam, który w swych błędnych wyobrażeniach sądził, że Bóg szuka go po to, by się na nim zemścić, ukrył się przed Stwórcą, zamiast uznać swój grzech i zmienić swoje postępowanie. Zupełnie inaczej zachował się syn marnotrawny z przypowieści Jezusa. On uwierzył w to, że ojciec, który wychodzi na drogę, nie szuka zemsty, lecz że współcierpi z błądzącym i że liczy na jego powrót. Właśnie dlatego syn marnotrawny miał odwagę nie tylko zastanowić się nad swoimi błędami, ale też powrócić do ojca.

Kto kocha, ten nie gniewa się na człowieka, który błądzi, lecz cierpi z powodu jego błędów oraz upomina go z miłością i pomaga mu uwolnić się od zła.

Zabójczy gniew

Czymś zupełnie innym niż bolesne odczucie zagniewania w obliczu dostrzeżonego zła jest świadoma i dobrowolna postawa gniewu wobec błądzącego człowieka. Taka postawa jest grzechem nawet wtedy, gdy ten drugi człowiek czyni coś bardzo złego. Pismo Święte nie zostawia nam w tym względzie żadnych wątpliwości. Jezus stanowczo wyjaśnia swoim uczniom, że każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi (Mt 5, 22).

Gniew jako sposób odnoszenia się do bliźniego nie jest wyrazem miłości, czyli troski o tę drugą osobę, lecz przeciwnie, jest przejawem agresywnego odrzucenia i wrogości wobec niej. Zwykle postawa gniewu wiąże się z pogardą, z zatwardziałością serca i zawiścią, a często też z szukaniem odwetu, z pragnieniem zemsty i życzeniem komuś zła. Gniew w tym znaczeniu w sposób drastyczny narusza piąte przykazanie i w żaden sposób nie da się pogodzić z przykazaniem miłości bliźniego.

„Jeśli gniew posuwa się do dobrowolnego pragnienia zabójstwa lub ciężkiego zranienia bliźniego, wtedy stanowi poważne wykroczenie przeciw miłości” (KKK 23,02). Postawa gniewu w skrajnej postaci oznacza zatem to, że pragniemy nieszczęścia i krzywdy drugiej osoby. Najbardziej przewrotną formą gniewu jest odnoszenie się z wrogością do kogoś, kto postępuje w sposób zdecydowanie bardziej szlachetny niż my. W takiej sytuacji gniew jest połączony z zazdrością i zawiścią. Jest wyrazem cynizmu i prowadzi do okrucieństwa. To właśnie taka postawa zawistnego gniewu doprowadziła do pierwszego morderstwa, jakie opisuje Biblia (por. Rdz 4, 2-8).

Przed gniewem chroni modlitwa i miłość

Nawet wobec grzesznika i nieprzyjaciela uczeń Chrystusa nie zajmuje postawy gniewu czy wrogości, lecz potrafi roztropnie kochać. Jezus wyjawia nam swoje pragnienie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mt 5, 44). Modlitwa za błądzącego człowieka to najpewniejsze potwierdzenie tego, że się o niego naprawdę troszczymy i że nie ulegamy postawie gniewu, która jest odwołaniem miłości, prowadzi do nienawiści, uniemożliwia proces przebaczenia i pojednania. Gdy zdajemy sobie sprawę z emocjonalnego gniewu, wtedy możemy nad nim zapanować i nie pozwolić, by chwilowe, spontaniczne przeżycie emocjonalne zamieniło się w trwałą, grzeszną postawę.

Najlepszym dla nas wzorem dojrzałej postawy wobec grzeszników jest Bóg wierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy (por. Wj 34, 6). Kto dojrzale kocha, ten nie skupia się na swoich przeżyciach i reakcjach emocjonalnych, lecz mobilizuje błądzących do zmiany postępowania. Gdy błądzący nie korzysta z jego interwencji, wtedy dojrzały człowiek nie popada w zagniewanie czy zniechęcenie, ale czyni to, co w danej sytuacji jest możliwe, a mianowicie chroni przed krzywdzicielem siebie i innych ludzi. Zasada ta odnosi się zwłaszcza do nauczycieli i innych wychowawców, którzy nie powinni ulegać ideologicznemu mitowi o wychowaniu bez stresów, które w praktyce oznacza, że nauczyciele nie upominają uczniów, którzy swoim niewłaściwym zachowaniem stresują innych uczniów.

Człowiek dojrzały potrafi ustrzec się postaw skrajnych wobec ludzi błądzących. Pierwsza skrajność to agresywny gniew, połączony z postawą nienawiści i z pragnieniem zemsty. Skrajność druga – bardzo obecnie promowana w laickich mediach, gdyż „poprawna” politycznie! – to dobrotliwa naiwność wobec ludzi błądzących, aż do akceptowania zła i grzechu. Ta druga skrajność to forma wyrafinowanego szantażu ze strony tych wszystkich, którzy mają jakieś poważne zło na sumieniu i którzy chcą zamknąć usta tym, którzy to zło dostrzegają i nazywają po imieniu.

Najlepszym lekarstwem na powyższe skrajności jest dojrzała miłość, jakiej uczy nas Chrystus. Jest to miłość mądra, czyli wyrażana w sposób dostosowany do zachowania drugiej osoby. Jezus wspierał ludzi szlachetnych, stanowczo upominał błądzących oraz odważnie demaskował cyników i krzywdzicieli. Naśladowanie Chrystusa w tym względzie to najlepszy sposób, by w kontakcie z błądzącymi ludźmi ustrzec się zarówno grzesznego gniewu, jak i niebezpiecznej naiwności.

ks. Marek Dziewiecki

http://www.katolik.pl/gniew-oddala-od-milosci,23339,416,cz.html?s=2
********

*********************************************************************

O autorze: Judyta