Słowo Boże na dziś – 8 lipca 2015 r. – środa – św. Jana z Dukli, prezbitera, wspomnienie

Myśl dnia

Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie Jan Twardowski

*******

ŚRODA XIV TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE (Rdz 41,55-57;42, 5-7.14-15a.17-24a)

Bracia Józefa przybywają do Egiptu

Czytanie z Księgi Rodzaju.

Kiedy w Egipcie głód zaczął dawać się we znaki, ludność domagała się chleba od faraona. Wtedy faraon mówił do wszystkich Egipcjan: «Udajcie się do Józefa i co on wam powie, czyńcie ». Gdy był głód na całej ziemi, Józef otwierał wszystkie spichrze, w których było zboże, i sprzedawał zboże Egipcjanom, w miarę jak w Egipcie głód stawał się coraz większy.
Ze wszystkich krajów ludzie przybywali do Egiptu, by kupować zboże od Józefa, gdyż głód po całej ziemi się wzmagał.
Kiedy synowie Izraela przybyli wraz z innymi, którzy tam również się udawali, aby kupić zboża, bo głód był w Kanaanie, Józef sprawował władzę w kraju i on to sprzedawał zboże wszystkim mieszkańcom tego kraju.
Bracia Józefa, przybywszy do niego, oddali mu pokłon twarzą do ziemi. Gdy Józef ujrzał swoich braci, poznał ich; udał jednak, że jest im obcy, i przemówił do nich surowo tymi słowami: „Skąd przyszliście?” Odpowiedzieli: „Z Kanaanu, aby kupić żywności”. Józef rzekł do nich: „Jesteście szpiegami. Co do tego zostaniecie wybadani”. I oddał ich pod straż na trzy dni.
A trzeciego dnia Józef rzekł do nich: „Uczyńcie, co mówię, a zostaniecie przy życiu, bo ja czczę Boga. Skoro jesteście uczciwi, niechaj jeden wasz brat pozostanie w więzieniu, w którym was osadzono, wy zaś idźcie, zawieźcie zboże dla wyżywienia waszych rodzin. Potem przyprowadzicie do mnie najmłodszego brata waszego, aby się okazało, czy powiedzieliście prawdę; bo inaczej czeka was śmierć”.
I tak uczynili. Mówili między sobą: „Ach, zawiniliśmy przeciwko bratu naszemu, patrząc na jego strapienie, kiedy nas błagał o litość, a nie wysłuchaliśmy go. Dlatego przyszło na nas to nieszczęście”. Ruben zaś tak im wtedy powiedział: „Czyż wam tego nie mówiłem: «Nie dopuszczajcie się wykroczenia względem tego chłopca», ale nie usłuchaliście mnie? Toteż teraz żąda się odpowiedzialności za jego krew”.
Nie wiedzieli zaś, że Józef to rozumie, bo rozmawiał z nimi przez tłumacza. Odszedłszy więc od nich, rozpłakał się. Potem wrócił i rozmawiał z nimi.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 33,2-3.10-11.18-19)

Refren: Okaż swą łaskę ufającym Tobie.

Sławcie Pana na cytrze, *
grajcie Mu na harfie o dziesięciu strunach.
Śpiewajcie Mu pieśń nową, *
pełnym głosem śpiewajcie Mu wdzięcznie.

Pan udaremnia zamiary narodów, *
wniwecz obraca zamysły ludów.
Zamiary Pana trwają na wieki, *
zamysły Jego serca przez pokolenia.

Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, *
na tych, którzy czekają na Jego łaskę,
aby ocalił ich życie od śmierci *
i żywił ich w czasie głodu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mk 1,15)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Bliskie jest królestwo Boże.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 10,1-7)

Rozesłanie Apostołów

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.
A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.
Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania : „Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie»”.

Oto słowo Pańskie.

 

 **********************************************************************

 

KOMENTARZ

Posłani, by głosić

Jezus posyła swoich uczniów, aby szli i głosili Ewangelię. Zadanie to rozciąga się na wszystkich wierzących. Każdy czyni to według powołania i daru, jaki otrzymał od Pana. Kapłani wezwani są do przepowiadania słowa Bożego i do sprawowania sakramentów. Małżonkowie realizują to zadanie, szanując się wzajemnie i otaczając miłością. Rodzice wychowują po chrześcijańsku dzieci. Apostołowie zostają skierowani do zagubionych owiec. Wyraża to troskę Jezusa o człowieka, który uwikłany jest w grzechy i słabości. Miłosierdzie Boże jest darem dla nas, a my winniśmy być znakiem miłosierdzia dla naszych bliźnich. Panie, Ty który posłałeś uczniów, aby szli i głosili Ewangelię każdemu człowiekowi, a zwłaszcza temu, który jest uwikłany w swoich grzechach, modlę się za każdego, kto jeszcze nie uwierzył w Twoje miłosierdzie.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*******

#Ewangelia: Mamy władzę od Jezusa

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Mt 10, 1-7

 

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

 

A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.

 

Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: “Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie»”.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Powołując dwunastu apostołów Jezus podzielił się swoją władzą z ludźmi. Każdemu z nas Jezus chce dać chociaż trochę swojej władzy. Tak! Władzy! Tu nie chodzi tylko o jakieś zwykłe dary, o jakieś umiejętności, czy coś podobnego. On daje nam swoją władzę! Wprawdzie nie całą, ale jednak… Jest to przejaw wielkiego zaufania do nas. Judasz to zaufanie zniweczył. Jest ono bowiem wielkim “kredytem”, który daje nam Jezus. Możemy go wykorzystać, pomnażając jego wartość, a możemy też zmarnotrawić. Wybór należy do nas.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania
/art,2485,ewangelia-mamy-wladze-od-jezusa.html
*******

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 10, 1-7

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. spDuchamp / Foter / CC BY)

Nie idźcie do pogan…

 

Wybór dwunastu / Mowa misyjna
Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.

 

Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie.

 

Opowiadanie pt. “Radość spotkania”
Jeden z tubylców, do którego nie mogła dotrzeć nauka głoszona przez misjonarzy udał się do przełożonego misji z prośbą: – Chciałbym usłyszeć o waszej religii. Nie słyszałem nigdy żadnych słów, ale spostrzegłem kiedyś radość w waszym domu oraz w domu moich przyjaciół, którzy przyjęli waszą wiarę. Jeśli znacie coś takiego, co czyni ludzi tak radosnymi istotami, dajcie to i mnie.

 

Refleksja
Pójście do każdego, kto potrzebuje naszego wsparcie, to wielkie wyzwanie. Nie dlatego, że jest to czasochłonne (choć też i to), ale dlatego, że każdy ma inne oczekiwania, nawet jeśli są one wyrażone w podobny, a nawet w taki sam sposób ustami. Dla jednego bowiem jedno słowo może mieć wiele innych znaczeń. Dlatego potrzeba zrozumienia i dostosowania się do naszego rozmówcy…

 

Jezus posyła nas do każdego. Ale ma też świadomość, że są i tacy, którzy będą go ignorować tu i w przyszłości. Jezus nie zraża się takimi, tylko nakazuje modlić się za nich. Modlitwa bowiem i czas przemieniają nawet najbardziej skamieniałe serca. Dlatego warto podjąć długi trud współpracy, bo tylko wtedy możliwa jest przemiana naszych i innych ludzkich serc…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy da się pomóc wszystkim?
2. Jak dziś pomagać drugiemu człowiekowi?
3. Czy modlitwa pomaga Ci w codziennym życiu?

 

I tak na koniec…
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie (Jan Twardowski)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,316,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-10-1-7.html

******

Św. Jana z Dukli

Święty Jan z Dukli

Okres zwykły, Mt 10, 1-7

Przypomnij sobie jakieś swoje spotkanie ze znajomymi. Zobacz, z kim byłeś, jakie emocje wam towarzyszyły, co robiliście.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 10, 1-7
Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził. Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: „Bliskie już jest królestwo niebieskie”».

Wokół Jezusa gromadzili się ludzie, którzy słuchali Jego nauczania, widzieli Jego cuda. Niektórych jednak Jezus sam wybrał i zaprosił, by zostawili swoje życie, które dotychczas prowadzili, i poszli za Nim. Chrystus wiedział, kogo powołuje: znał imiona tych ludzi, nie byli oni dla Niego przypadkowymi osobami, potrzebnymi tylko po to, żeby zgadzały się statystyki czy liczba uczniów wyglądała ładnie. Każdy z nich był dla Niego ważny.

Jednak Jezus nie wybrał swoich uczniów ze względu na jakieś ich osobiste zasługi czy zdolności. Posługując się kryterium użyteczności swoich pomocników, pewnie mógłby wybrać ludzi lepiej wykształconych, pobożniejszych, z większymi uzdolnieniami. Tak musiałby zrobić, gdyby nie był Bogiem, gdyby Jego uczniowie mogli liczyć tylko na siebie. Chrystus wybrał tych, którzy nie potrafili zbyt wiele, aby dać im swoją władzę: to dzięki Jego Boskiej mocy Jego uczniowie mogą wyrzucać złe duchy, leczyć choroby i pomagać tym, którzy cierpią jakiekolwiek słabości.

Udzielając uczniom swojej władzy i posyłając ich do wykonania konkretnego zadania, Jezus nie zostawia ich samych. Co prawda nie idzie z nimi, daje im jednak konkretne wskazówki, co mają robić, a czego unikać. Chodzi Mu o to, by Jego uczniowie nie realizowali swoich zadań, ale pełnili misję, którą On im powierza.

Kończąc tę modlitwę, porozmawiaj z Jezusem o zadaniach, które masz do wykonania, o tym, jak je realizujesz.

http://modlitwawdrodze.pl/modlitwa/?uid=3844
******
Św. Justyn (ok. 100-160), filozof, męczennik
Pierwsza Apologia, 39-42
„Idźcie i głoście: ‘Bliskie już jest królestwo niebieskie’”

Kiedy Duch proroczy zwiastuje przyszłość, oto jak przemawia: „Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pańskie – z Jeruzalem. On będzie rozjemcą pomiędzy ludami i wyda wyroki dla licznych narodów. Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny” (Iz 2,3-4).

Te słowa spełniły się w sposób przekonywujący. Dwunastu mężczyzn wyszło z Jerozolimy, by przemierzać świat. Byli oni prości, nie potrafili mówić. Ale dzięki mocy Bożej ogłosili wszystkim ludziom, że zostali posłani przez Chrystusa, by wszystkim oznajmić słowo Boże. I my, którzy niegdyś potrafiliśmy się tylko wzajemnie zabijać, nie tylko nie zwalczamy już naszych wrogów, ale, by nie kłamać i oszukiwać naszych sędziów, wyznajemy Chrystusa z radością i umrzemy jako męczennicy…

Posłuchajcie, co zostało powiedziane o tych, którzy będą głosić Jego przyjście. To Dawid – król i prorok – przemawia, natchniony proroczym Duchem: „Dzień dniowi głosi opowieść, a noc nocy przekazuje wiadomość. Nie jest to słowo, nie są to mowy, których by dźwięku nie usłyszano; ich głos się rozchodzi na całą ziemię i aż po krańce świata ich mowy” (Ps 19,2)… W innym proroctwie Duch proroczy ogłasza przez tego samego Dawida: „Śpiewajcie Panu, wszystkie krainy… z dnia na dzień głoście Jego zbawienie… Niech się radują narody, bo Pan przychodzi sądzić ziemię z wysokości drzewa” (Ps 96 LXX)…

Dawid wypowiedział to proroctwo tysiąc pięćset lat, zanim Chrystus stał się człowiekiem i został ukrzyżowany. Bowiem nikt przed Nim ani po Nim nie został ukrzyżowany dla zbawienia świata. Wręcz przeciwnie, w naszej epoce Jezus Chrystus został ukrzyżowany, umarł i zmartwychwstał, wstąpił do nieba, gdzie króluje i ta dobra nowina, głoszona na całym świecie przez apostołów, jest radością tych, którzy oczekują obiecanej nieśmiertelności.

*********************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
8 LIPCA
******
Święty Jan z Dukli, prezbiter
Wspomnienie św. Jana z Dukli zostało przeniesione na dzień 8 lipca po jego kanonizacji – wcześniej obchodzono je 3 października.

Święty Jan z Dukli Jan urodził się w Dukli około roku 1414. O jego rodzicach wiemy tylko tyle, że byli mieszczanami. Nie możemy także nic konkretnego powiedzieć o młodości Jana. Zapewne uczęszczał do miejscowej szkoły, potem udał się do Krakowa. Legenda głosi, że tam studiował, jednak brak źródeł historycznych, które potwierdzałyby ten fakt.
Według miejscowej tradycji Jan miał już od młodości prowadzić życie pustelnicze w pobliskich lasach u stóp góry zwanej Cergową. Do dziś w odległości kilku kilometrów od Dukli znajduje się pustelnia i kościółek drewniany, wystawiony pod wezwaniem św. Jana z Dukli na miejscu, gdzie miał on samotnie prowadzić bogobojne życie.
Nie znamy przyczyn, dla których Jan opuścił pustelnię i wstąpił do franciszkanów konwentualnych, zapewne w pobliskim Krośnie, w latach 1434-1440, kiedy miał już 25-30 lat. Po nowicjacie i złożeniu profesji zakonnej odbył studia kanoniczne i został wyświęcony na kapłana. Musiały to być studia solidne, skoro Jan został od razu powołany na urząd kaznodziei. Urząd ten bowiem powierzano w klasztorach franciszkańskich kapłanom wyjątkowo uzdolnionym i wewnętrznie uformowanym. Tego wymagał w regule św. Franciszek, założyciel zakonu.
Jan przez szereg lat piastował także obowiązki gwardiana, czyli przełożonego klasztoru: w Krośnie i we Lwowie. Wreszcie powierzono mu urząd kustosza kustodii, czyli całego okręgu lwowskiego. Po złożeniu tego urzędu ponownie zlecono mu urząd kaznodziei we Lwowie.
W latach 1453-1454, na zaproszenie króla Kazimierza Jagiellończyka i biskupa krakowskiego, kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, przebywał w Polsce św. Jan Kapistran, reformator franciszkańskiego życia zakonnego. Założył klasztory obserwantów, czyli franciszkanów reguły obostrzonej, w Krakowie (1453) i w Warszawie (1454). W roku 1461 obserwanci założyli również konwent we Lwowie. Od krakowskiego klasztoru pw. św. Bernardyna zaczęto powszechnie nazywać polskich obserwantów bernardynami.
Jan z Dukli obserwował życie bernardynów i umacniał się ich gorliwością. Postanowił do nich wstąpić. Do roku 1517 franciszkanie konwentualni i obserwanci mieli wspólnego przełożonego generalnego. Jednak przejście z jednego zakonu do drugiego poczytywano zawsze za rodzaj dezercji. Istniały ponadto przepisy w zakonie obserwantów, utrudniające przyjęcie zakonników konwentualnych w obawie o zaniżenie karności i ducha zakonnego. Ojciec Jan musiał więc być dobrze znany, skoro przyjęto go bez wahania. Nadarzyła się zresztą ku temu okazja. Z Czech przybył prowincjał franciszkanów konwentualnych, któremu podlegał Jan. Poprosił prowincjała, by zezwolił mu wstąpić do obserwantów. Według relacji miejscowej tradycji prowincjał, sądząc, że Jan chce odwiedzić kogoś w konwencie obserwantów, chętnie się zgodził. Kiedy zaś spostrzegł swoją pomyłkę, nie mógł już zmusić o. Jana do powrotu. Było to prawdopodobnie w roku 1463.
Chociaż o. Jan był wtedy już starszy (miał około 60 lat), przeżył u obserwantów jeszcze 21 lat. Krótki czas przebywał w Poznaniu, by następnie powrócić do ukochanego Lwowa i tam spędzić resztę życia. Tu powierzono mu funkcję kaznodziei i spowiednika. Pod koniec życia miał utracić wzrok. Jako dorobek wielu lat pracy kaznodziejskiej zostawił zbiór kazań, które jednak zaginęły. Rozmiłowany w modlitwie, poświęcał na nią długie godziny. Dla dokładnego zapoznania się z konstytucjami nowego zakonu wczytywał się w nie pilnie, a gdy utracił wzrok, prosił, by odczytywał mu je kleryk, bo chciał się ich wyuczyć na pamięć. Do ślepoty dołączyła się ponadto choroba bezwładu nóg.
Jan oddał Bogu ducha w konwencie lwowskim 29 września 1484 roku. Pochowano go w kościele klasztornym, w chórze zakonnym, za wielkim ołtarzem. Przekonanie o świętości kapłana było tak powszechne, że zaraz po jego śmierci wierni zaczęli gromadzić się w pobliżu jego grobu i modlić się do niego o łaski. W roku 1487 obserwanci wystarali się u papieża, Innocentego VIII, o zezwolenie na “podniesienie ciała”, co równało się pozwoleniu na oddawanie mu czci publicznej. Zezwolenie przywiózł ze sobą z Rzymu komisarz generała zakonu, o. Ludwik de la Torre, ale sam akt przeniesienia odbył się dopiero w roku 1521. Nowy grób umieszczono nad posadzką w prezbiterium po prawej stronie. W roku 1608 z racji budowy nowego kościoła wystawiono marmurowy sarkofag, przeniesiony w roku 1740 za wielki ołtarz.
Do roku 1946 trumienka z relikwiami Jana z Dukli znajdowała się we Lwowie, do roku 1974 znajdowała się w kościele bernardynów w Rzeszowie, obecnie zaś jest w Dukli.
Liczne łaski, otrzymywane za pośrednictwem sługi Bożego, ściągały do jego grobu nie tylko katolików, ale także prawosławnych i Ormian. Mnożyły się także wota dziękczynne. Kiedy w roku 1648 Lwów został ocalony w czasie oblężenia przez Bohdana Chmielnickiego, przypisywano to wstawiennictwu Jana z Dukli, gdyż gorąco modlono się do niego. Proces kanoniczny rozpoczął się w roku 1615. Prośbę o beatyfikację przesłał do Rzymu król Zygmunt III Waza i biskupi polscy, jak też wielu senatorów. Proces, wiele razy przerywany, został wreszcie ukończony szczęśliwie w roku 1731. Na podstawie nieprzerwanego kultu, jakim sługa Boży się cieszył, papież Klemens XII w roku 1733 ogłosił ojca Jana błogosławionym, wyznaczając na dzień jego święta 19 lipca. Termin ten, kilka razy przenoszony, reforma kalendarza liturgicznego w Polsce w roku 1974 ustaliła na 3 października. Po kanonizacji jednak przesunięto go na dzień 8 lipca.
W roku 1739 na prośbę króla Augusta III Sasa, biskupów i kapituł katedralnych oraz magistratu lwowskiego papież Klemens XII ogłosił bł. Jana z Dukli patronem Korony oraz Litwy. Papież Benedykt XIV nadał odpust zupełny na doroczną uroczystość bł. Jana dla kościołów obserwantów w Polsce (1742). Już w roku 1754 król August III Sas wniósł prośbę do Rzymu o kanonizację bł. Jana z Dukli. Prośbę ponowił król Stanisław August Poniatowski w roku 1764, uczynił to również sejm polski. Niewola jednak przerwała zabiegi. Dopiero w roku 1957 Episkopat Polski wystąpił do Stolicy Świętej z ponowną prośbą. Kanonizacji dokonał w Krośnie papież św. Jan Paweł II podczas swojej wizyty w dniu 10 czerwca 1997 r.

W ikonografii przedstawiany jest w habicie zakonnika, czasami jako niewidomy. Jego atrybutem są promienie światła.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-08a.php3
Jan Paweł II
Wstępujcie w ślady waszego rodaka
Słowo podczas nawiedzenia grobu bł. Jana z Dukli
Dukla, 9 czerwca 1997 r.
Jan Paweł II
Nie dopuśćcie, aby wam odebrano
chrześcijańską godność
Homilia podczas kanonizacji, Krosno, 10 czerwca 1997 r.
Jan Paweł II
Śpiewaliśmy razem “Te Deum laudamus”
Audiencja generalna po podróży do Polski, 18 czerwca 1997 r.
kard. Marian Jaworski
List na 10-lecie kanonizacji św. Jana z Dukli
abp Edward Nowak
Św. Jan z Dukli
Bernardyni
Biografia i dzieje kultu świętego Jana
ks. Stanisław Hołodok
Święty Jan z Dukli
franciszkanie.pl
Św. Jan z Dukli
o. Krystian Olszewski OFM
O kulcie św. Jana z Dukli i nie tylko
J. Drajewicz
Kult św. Jana z Dukli
Anna Wenc
Św. Jan z Dukli – patron ziemi lwowskiej i przemyskiej
Marek Wójtowicz SJ, Błażej Guz SJ
Nie posiadał nic prócz Boga
Adam Kowalik
Święty cudotwórca z Dukli
Polonia Christiana
Św. Jan z Dukli
ks. Władysław Hozakowski
Błogosławiony Jan z Dukli
Parafia w Rudzie Śląskiej
Żywot bł. Jana z Dukli, bernardyna
x. Piotr Pękalski
Żywot błogosławionego Jana z Dukli
Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im. św. Jana z Dukli
Święty Jan z Dukli
Klasztor oo. Bernardynów w Żurawiczkach
Św. Jan z Dukli
Parafia w Komborni
Św. Jan z Dukli w Komborni
Karolina Jadczyk
Pokorny i cierpliwy zakonnik
Parafia św. Jana z Dukli w Przemyślu
Opowieści i legendy o naszym Patronie
o. Wiesław Murawiec OFM
Święty Jan z Dukli
o. Krystian Z. Olszewski OFM
Ku czci św. Jana z Dukli
Spotkania na Wschodzie
Święty Jan z Dukli
Agnieszka Jarocka
Święty Jan z Dukli. Nawracał za życia i po śmierci
wiara.pl
Relikwie św. Jana z Dukli w katedrze lwowskiej
Konstanty Czawaga
Wprowadzenie relikwii św. Jana z Dukli
do katedry we Lwowie
o. dr Aleksander Sitnik OFM
Sanktuarium św. Jana z Dukli
Sanktuarium Matki Bożej Królowej Nieba i Ziemi w Jaśliskach
Pustelnia św. Jana z Dukli na wzgórzu Piotruś
Marta Grzywacz
Pustelnia św. Jana z Dukli
Wolna Grupa Miłośników Gór Monterek 58
Pustelnia św. Jana z Dukli
youtube.com
Pustelnia Jana z Dukli (format video)
Podkarpacka Historia
Podkarpackie szlaki Jana Pawła II
Urszula Własiuk
“Wiele tym górom zawdzięczam…”
Papieskim szlakiem w Beskid Niski
Mariusz Trojnar
Modlitwa Jana Pawła II w Dukli
Litania do Św. Jana z Dukli
********
********
Ponadto dziś także w Martyrologium:
św. Prokopa, męczennika (+ 303)
******
*********************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ, OBEJRZEĆ, POSŁUCHAĆ….
******

W Syrii zaginął o. Dhiya Azi, franciszkanin

wydrukuj

KAI / pk 07.07.2015 14:51

(fot. shutterstock.com)

W syryjskiej prowincji Idlib na południowy zachód od Aleppo został prawdopodobnie porwany franciszkański zakonnik. Kustodia Franciszkanów w Ziemi Świętej poinformowała 6 lipca, że dwa dni wcześniej o. Dhiya Aziz, proboszcz w Jacoubieh, został zatrzymany przez bojowników nieznanego zbrojnego ugrupowania i zabrany na przesłuchanie do miejscowego emira. Od tego czasu brak jakiegokolwiek kontaktu z 41-letnim zakonnikiem.

Bojownicy są prawdopodobnie członkami powiązanego z Al-Kaidą ugrupowania partyzanckiego Jabhat al-Nusra. Nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa zakonnik. Kustodia zapewnia, że zostaną podjęte wszelkie kroki zmierzające do ustalenia miejsca jego pobytu i jego uwolnienia.

 

Urodzony w Mosulu o. Aziz pracował w Egipcie i Jordanii. Dobrowolnie zgłosił się do pracy duszpasterskiej początkowo w Lattakieh, a następnie został przeniesiony do Jacoubieh. Odkąd region dostał się pod kontrolę ugrupowania Jabhat al-Nusra, uchodzi za szczególnie niebezpieczny.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22700,w-syrii-zaginal-o-dhiya-azi-franciszkanin.html

********

Wielki odpust u Matki Bożej Tuchowskiej

br. Tomasz Bil CSsR, br. Arkadiusz Buszka CSsR

(fot. Tomasz Bil)

Kolejny dzień świętowania w sanktuarium Matki Bożej Tuchowskiej nawiązuje w swym temacie do “radości Ewangelii”, o której pisał Ojciec Święty Franciszek w swojej adhortacji apostolskiej.

 

Autentyczne życie chrześcijańskie, życie zakorzenione w Bogu, jest źródłem prawdziwego szczęścia człowieka, którym trzeba się dzielić z innymi. To ważne przesłanie dnia dzisiejszego dobitnie ukazuje Maryja, która usłyszawszy Dobrą Nowinę przy anielskim zwiastowaniu, natychmiast poszła dzielić się swoją radością z krewnymi. Obraz Maryi podążającej do rodziców Jana Chrzciciela z pewnością towarzyszył licznym pieszym pielgrzymkom, które w tym dniu zdążały do Tuchowa z różnych zakątków diecezji tarnowskiej. Do sanktuarium przybyło również wiele grup autokarowych.
Po pierwszej Mszy Świętej o godz. 6.00 pielgrzymi odśpiewali Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny. O godz. 8.40 modlitwy o powołania poprowadziły siostry sługi Jezusa z pobliskiego Burzyna.

Pierwszym kaznodzieją tego dnia odpustu był o. Kazimierz Głaz CSsR, który stwierdził, że w naszym życiu potrzebujemy takiej mocy, która przywróci radość naszym sercom. Pielgrzymujemy do sanktuariów właśnie po to, aby Bóg odnowił nasze serca. Kaznodzieja nawiązał też do obchodzonego przez redemptorystów Roku Jubileuszowego ikony Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którą papież Pius IX nakazał redemptorystom uczynić znaną na całym świecie. To właśnie na modlitwie przed tą ikoną wielu ludzi doznało szczególnych darów, prawdziwych cudów, prowadzących do przemiany ich życia.

 

O. Głaz zachęcił, by w przypadającą dziś pierwszą sobotę miesiąca apelować do matczynego serca Maryi, aby w nas stał się cud Kany Galilejskiej, cud przemiany. Wszystko po to, abyśmy nauczyli się życia przykazaniem miłości. W końcowej części homilii kaznodzieja przypomniał, że Bóg w swoim miłosierdziu zesłał nam kogoś bliskiego, znajomego, kogo pragnie nasze człowieczeństwo, nasze serce. Zesłał nam Jezusa Chrystusa. Ten sam Jezus czeka na nas przy ołtarzu, przy kratkach konfesjonału i w całym codziennym życiu człowieka. To właśnie On uzdrawia nasze serca, abyśmy mogli doświadczyć radości życia Ewangelią.

Celebransem i kaznodzieją podczas Eucharystii o godz. 9.00 był ks. Jacek Kosteczka SCJ, dyrektor domu rekolekcyjnego księży sercanów w Koszycach Małych. W homilii przywołał słowa maryjnego hymnu “Magnificat” jako przykładu modlitwy uwielbienia, która wypływa z radowania się wielkimi dziełami Bożymi. To uwielbienie Boga i wdzięczność za Jego dary jest możliwa nawet w trudnych sytuacjach życiowych. Ks. Kosteczka wspomniał w kazaniu o sparaliżowanej kobiecie, którą odwiedzał jako kleryk ze swoim starszym współbratem. Choć przed pierwszym spotkaniem spodziewał się, że będzie to osoba złamana życiem, utrudzona stanem swojego zdrowia, ze zdumieniem odkrył, że kobieta, którą przyszło mu odwiedzać, jest niezwykle radosna i pełna życia. Potrafiła ona bowiem w swoim cierpieniu dostrzegać drobne, dające radość rzeczy.

 

Kapłan zachęcił zgromadzonych na placu sanktuaryjnym wiernych do prowadzenia rachunku sumienia polegającego najpierw na tym, by przypomnieć sobie, co dobrego wydarzyło się w ich życiu. Zły będzie chciał nam podpowiedzieć: jesteś beznadziejny, do niczego się nie nadajesz, a znowu zgrzeszyłeś (…) Dlatego Ignacy Loyola zachęca: dziękuj! Choć z pokorą trzeba uznać swoją własną słabość, chrześcijanin powinien dostrzegać to, co jest dobre w jego życiu. W codziennej rozmowie człowieka z Bogiem postawa uwielbienia i dziękczynienia wobec Stwórcy powinna być zawsze obecna obok próśb i przebłagania.

Suma odpustowa o godz. 11.00 była głównym punktem pielgrzymki kolejarzy do tronu Pani Tuchowskiej. Mszy Świętej przewodniczył i kazanie wygłosił ich diecezjalny duszpasterz o. Stanisław Jopek, jezuita. W kazaniu nawiązał do czytanej dziś w Tuchowie Ewangelii, w której Jezus zachęca, abyśmy trwali w Jego miłości. Mamy całe życie, aby uczyć się tej miłości – mówił. Dodał po chwili, że słowo “miłość” brzmi dziś jak slogan, czemu mocno sprzyja kultura współczesna. Miłość, jaką proponuje dziś świat, ma być miłością bez Boga. Aby nie ulegać takiej wizji miłości, trzeba słuchać słowa Bożego.

 

Kaznodzieja mówił o tym m.in. w kontekście obrony tradycyjnej wizji rodziny. Przestrzegał przed wolnością bez odpowiedzialności i relatywizacją zła. Jezuita przywołał też apel Jana Pawła II o ludzi sumienia z pamiętnej Mszy Świętej w Skoczowie w maju 1995 roku. Być człowiekiem sumienia to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający – mówił wtedy papież z Polski. Kazanie ks. Jopka było apelem o poszanowanie wartości chrześcijańskich w przestrzeni społecznej i politycznej, a także sprzeciwem wobec dyskryminacji chrześcijan na różnych płaszczyznach życia.

W procesji z darami pielgrzymi, jako swój wyraz wdzięczności za opiekę Maryi, przynieśli m.in. chleb, winogrona oraz szaty liturgiczne.

O godz. 13.00 Mszę Świętą na placu sanktuaryjnym mieli pielgrzymi z franciszkańskiej parafii w Zakliczynie.

Ważnym punktem każdego Wielkiego Odpustu Tuchowskiego jest pielgrzymka i błogosławieństwo małych dzieci. Tym razem miała ona miejsce czwartego dnia odpustu o godzinie 15.00. Eucharystii na placu sanktuaryjnym przewodniczył o. Janusz Sok, przełożony Prowincji Warszawskiej Redemptorystów oraz przewodniczący Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich. W homilii, wzbogaconej różnymi rekwizytami, wyjaśniał dzieciom, co można zrobić, by na świecie, do którego z winy człowieka wkradł się grzech, było trochę więcej dobra. Wystarczy mocne postanowienie bycia w codziennym życiu dobrym jak Matka Boża. Z kolei do rodziców dzieci mówił o tym, że Bóg obdarzając małżeństwa dziećmi, wyraża swoje zaufanie względem matek i ojców.

Podczas wieczornej Eucharystii swoją pielgrzymkę do Matki Bożej Tuchowskiej przeżywali leśnicy, myśliwi i pracownicy parków krajobrazowych. Celebransem i kaznodzieją był ks. Stanisław Łukasik z Harklowej, kapelan leśników i myśliwych okręgu krakowskiego. Swoje kazanie rozpoczął od przytoczenia wiersza Władysława Bełzy zatytułowanego “Modlitwa do Najświętszej Maryi Panny”. Następnie mówił o znaczącej roli Maryi w nawróceniu człowieka. Ważne jest zasłuchanie się w słowo Boże na wzór Maryi. Kto nie zna Pisma Świętego, nie zna Chrystusa – mówił kaznodzieja odwołując się do słów św. Hieronima. Nawrócenie może jednak budzić obawy w człowieku, gdyż wiąże się nieodwołalnie z porzuceniem dotychczasowego stylu życia. Po to jednak tu przychodzimy, by zawierzyć Matce Bożej swój los. Niech ona wiedzie nas do prawdy – dodał ks. Łukasik.

Modlitwa różańcowa na dróżkach sanktuaryjnych zwieńczyła czwarty dzień Wielkiego Odpustu Tuchowskiego.

W niedzielę do Tuchowa przybędą z pielgrzymką przedstawiciele samorządu terytorialnego o godzinie 9.00, a później ludzie pracy, pracujący za granicą oraz bezrobotni o godzinie 11.00. Tej Eucharystii będzie przewodniczył ks. bp Wiesław Lechowicz, biskup pomocniczy diecezji tarnowskiej. Natomiast po południu do Tuchowa przyjadą motocykliści i kierowcy o godzinie 15.00 oraz przyjaciele i dobroczyńcy misji zagranicznych o godzinie 18.30. Dzień zakończy program słowno-muzyczny przygotowany przez postulantów i nowicjuszy ze Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela. Ważną informacją organizacyjną na ten dzień odpustu jest zmiana godziny pierwszej niedzielnej Mszy Świętej na 5.30. Kolejnemu dniu świętowania w sanktuarium maryjnym w Tuchowie będzie towarzyszyło hasło: Nawracajmy się do ewangelii pracy.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22671,wielki-odpust-u-matki-bozej-tuchowskiej.html

********

 

Wielki Odpust Tuchowski – dzień siódmy

wydrukuj

br. Tomasz Bil CSsR br. Arkadiusz Buszka CSsR

(fot. br. Tomasz Bil CSsR)

Siódmy dzień odpustu przeżywany był pod hasłem: Nawracajmy się do życia w rodzinie. Do tronu Matki Bożej Tuchowskiej pielgrzymowali tego dnia m.in. rolnicy i pszczelarze, dzieci z Podwórkowych Kółek Różańcowych oraz Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, członkowie Domowego Kościoła, poradnictwo rodzinne i małżeństwa przeżywające jubileusze.

Mszy Świętej o godzinie 7.00 przewodniczył o. Ryszard Bożek CSsR. Na początku kazania powiedział, że warto jest być kapłanem i spędzać godziny w konfesjonale, słuchając spowiedzi i budować się miłością pielgrzymów do Matki Bożej. Odnosząc się do hasła dnia, podkreślił, że bardzo ważna jest wierność, zarówno w małżeństwie, jak i w kapłaństwie. Statystyki są przerażające, bo mówią, że mnóstwo małżeństw rozsypuje się w pierwszym roku po ślubie – dodał kaznodzieja. Istotnym warunkiem dochowania wierności jest dialog w rodzinie. Trzeba nauczyć się rozmawiać ze sobą – mówił o. Bożek. Inną sztuką, której należy się nauczyć, by być szczęśliwym w małżeństwie, jest przebaczenie. Nie da się – zdaniem kaznodziei – iść razem przez życie bez przebaczenia. Jest to trudna sztuka, dlatego trzeba się modlić, czasem bardzo długo – dodał redemptorysta. Bardzo ważna jest także wzajemna troska o siebie. Szczególnie istotne jest dbanie o dzieci, które bardzo często są dzisiaj pozostawione same sobie. Apelował także do ojców, by nie wstydzili się okazywać swoim dzieciom ojcowskiej miłości. Na zakończenie kazania podkreślił, że równie ważna jest troska o starszych: Kto szanuje ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził – mówił kaznodzieja, cytując Mądrość Syracha.
Do tematu dnia odniósł się także o. Ireneusz Byczkiewicz CSsR, proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krakowie, główny celebrans i kaznodzieja Mszy Świętej o godzinie 9.00. Mówił, że choć dzisiaj rodzinę przedstawia się w sposób “sielankowy”, to jednak kiedy spoglądamy na karty Ewangelii i wyłaniający się z nich obraz Świętej Rodziny, to widzimy rodzinę, w której świętego spokoju nie było od samego początku. Oni mieli pokój w sercach, miłość do siebie i totalne zaufanie, ale ich życie rodzinne nie płynęło beztrosko. To była normalna rodzina, taka, która przeżywała to samo, co my – mówił kaznodzieja. Z każdego ewangelicznego opisu zmagań Świętej Rodziny wyłania się obraz rodziny, która chce ocalić Jezusa. I to jest znak dla nas – kontynuował o. Byczkiewicz – ocalić Jezusa w naszych rodzinach. Nie można poszukiwać w życiu jedynie świętego spokoju. Rodzina jest po to, żeby przejść przez poligon, którym jest świat – mówił kaznodzieja do wiernych. W rodzinie człowiek uczy się miłości, czasami przez bardzo trudne doświadczenia. Dobrze jest dostać na początku obuchem w głowę – kierował kapłan swoje słowa szczególnie do młodych małżonków. Nie czekajcie na idealne małżeństwo (…), ale czekajcie na przyzwoite małżeństwo – mówił, zachęcając małżonków do twardego stąpania po ziemi. Jeśli będziesz szukał małżeństwa bez Boga, kapłaństwa bez Boga (…), to Boga nigdy nie znajdziesz – zakończył kaznodzieja.
Najważniejszym zadaniem człowieka – według Biblii – jest odnalezienie Boga, który nie zawsze daje się łatwo znaleźć. Ten temat rozwijał w swoim kazaniu o. Dominik Chucher, opat cystersów w Szczyrzycu, który przewodniczył sumie odpustowej o godzinie 11.00. Podczas tej Eucharystii swoją pielgrzymkę do Matki Bożej Tuchowskiej przeżywali rolnicy i pszczelarze. W codziennej krzątaninie zagubiliśmy gdzieś Jezusa, który jest jedynym właściwym spoiwem każdego małżeństwa czy rodziny – mówił do zgromadzonych na dziedzińcu sanktuaryjnym wiernych. Konieczne jest więc nawrócenie, będące w istocie zobowiązaniem na całe życie, co jest wezwaniem dla każdego bez wyjątku. Chrystus pragnie – rozwijał myśl kaznodzieja – byśmy zmienili hierarchię naszych wartości, byśmy uznali wyższość prawa Bożego nad naszymi ludzkimi sądami. Wiara domaga się, byśmy potrafili przyjąć to, czego czasem nie rozumiemy, zgadzając się, że Bóg chce dobra każdego człowieka, choć przejawy Jego miłości są czasem trudne do zrozumienia. Jednak, jak mówił ojciec opat, wszystko można pokonać, kiedy rodzinę łączy miłość, a prawdziwa miłość nigdy nie zatrzyma się w drodze. Miłość jest jedynym darem, który pomnaża się przez dzielenie. Potrzebne dla każdej rodziny łaski można wyprosić poprzez wspólną rodzinną modlitwę, która jest bliską, pełną szczerości i serdeczności rozmową z Bogiem.
Msza Święta o godz. 15.00, którą poprzedziło wspólne śpiewanie najmłodszych pielgrzymów z tuchowskim zespołem “Pokolenia”, a także koronka do Miłosierdzia Bożego, zgromadziła osoby zaangażowane w Podwórkowe Kółka Różańcowe Dzieci. Głównym celebransem i kaznodzieją był o. Maciej Ziębiec CSsR z Torunia. W liturgii uczestniczyła m.in. Magdalena Buczek, założycielka Podwórkowych Kółek Różańcowych Dzieci. Dialogowana homilia rozpoczęła się oczywiście od pytania o. Ziębca skierowanego do najmłodszych: O czym była dzisiejsza Ewangelia? Było to Słowo o Jezusie, który zgubił się rodzicom w czasie święta. Tak jak Maryja i Józef, Jezusa możemy znaleźć właśnie w świątyni. O. Ziębiec i jego młodsi współbracia, klerycy i postulanci, odegrali też krótką scenkę, w której celebrans poszukiwał ludzi skłonnych do pomocy bliźniemu i do słuchania Słowa Bożego. Scenka pokazała, że wielu ludzi nie chce słuchać Boga, a woli raczej przyziemne rozrywki. Oprócz tego kaznodzieja mówił: czasem przychodzimy do Kościoła jakby Boga w nim nie było. Ilustracją naszego zachowania w świątyni były w kazaniu osoby z zasłoniętymi oczami i z zatkanymi uszami. Redemptorysta na zakończenie rozważania poprowadził krótką modlitwę dzieci i ich rodziców, aby w rodzinach panowała miłość i zgoda. Pod koniec Mszy Świętej głos zabrała również Magdalena Buczek, która zachęciła do tego, by w wakacje nie zaniedbywać modlitwy, zwłaszcza różańcowej. Spotkanie Podwórkowych Kółek Różańcowych Dzieci transmitowało Radio Maryja. Zwieńczeniem tej części dnia odpustowego było błogosławieństwo najmłodszych Najświętszym Sakramentem.
Po południu, jak zawsze w czasie odpustu, odbyła się modlitwa różańcowa na dróżkach o godzinie 16.30, a później droga krzyżowa na dziedzińcu sanktuaryjnym o 17.15. O godzinie 18.00 odbyło się nabożeństwo do św. Gerarda, który w Tuchowie odbiera szczególną cześć, również ze względu na obecność jego relikwii w jednym z bocznych ołtarzy kościoła.
Ostatnia Msza Święta w tym dniu była sprawowana przy udziale przedstawicieli Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, Domowego Kościoła, osób zaangażowanych w poradnictwo rodzinne, a także małżeństw przeżywających jubileusze. Eucharystii przewodniczył dyrektor Duszpasterstwa Rodzin Diecezji Tarnowskiej ks. Jan Banach. W kazaniu stwierdził, że bardzo często w życie rodzin wkrada się zło, dlatego musimy wchodzić na drogę nawrócenia, zwłaszcza przez sakrament pojednania. Kapłan zastanawiał się też, jak rozumieć hasło dzisiejszego dnia odpustu, wzywające do nawrócenia do życia w rodzinie. Nawrócenie to powrót do pierwotnej gorliwości, miłości, powrót do źródeł, także w życiu małżeńskim. Jako jedną z głównych przyczyn problemów małżeńskich ks. Banach podał właśnie zapomnienie o początkach relacji, zaniedbywanie drugiej osoby, o którą – według wielu małżonków – po ślubie nie trzeba się już starać. Małżeństwo to jednak nowa przygoda, nowy rozdział życia (…), to czas o wiele bardziej wymagający zaangażowania i pasji niż narzeczeństwo. Miłość trzeba pielęgnować przez cały czas trwania związku, a nie tylko do ślubu, nawet jeśli często wspólne życie nie jest łatwe. Dobrą wskazówką na bycie razem są słowa św. Pawła z Listu do Kolosan: Żyjcie ze sobą w zgodzie i przebaczajcie sobie wzajemnie, gdy macie coś przeciw drugiemu. Jak Pan wam przebaczył, również wy tak czyńcie. A wszystko to z miłością, która jest więzią doskonałości. Kaznodzieja przypomniał też małżonkom, że poprzez sakrament przez z nich zawarty mają Boże wsparcie: Nie jesteście sami, jest z wami Bóg! Małżeństwo, które z Bogiem przeżywa swoje wspólne życie, w wymiarze rodzicielstwa będzie wsparciem dla swego potomstwa, zarówno na początku, jak i w dalszych etapach życia dzieci. W czasie Mszy Świętej mężowie i żony odnowili swoje przyrzeczenia małżeńskie i otrzymali specjalne błogosławieństwo na dalszą drogę życia.
Wieczór w tuchowskim sanktuarium upłynął pod znakiem koncertu zespołu “Confessio”, po którym odbyło się trwające do godz. 24.00 czuwanie z modlitwą o uzdrowienie, poprowadzone przez o. Pawła Drobota CSsR.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22705,wielki-odpust-tuchowski-dzien-siodmy.html

******

Marek Kamiński: opuściłem strefę rozumu

Dariusz Kobucki / Studio Inigo / DEON.pl

(fot. Dariusz Kobucki / Studio Inigo)

To szaleństwo! 4 tys. kilometrów. Pieszo. Przez Europę. Z Królewca do Santiago de Compostela. Po co ktoś miałby ruszać w taką drogę? Nawet jeśli tym kimś jest Marek Kamiński…

To trzeci biegun Marka Kamińskiego. Dwa poprzednie zdobył w 1995 roku: w marcu biegun północny (wraz z Wojciechem Moskalem), a w grudniu, na trzy dni przed końcem roku, dotarł samotnie na biegun południowy. Wracał tam kilkakrotnie, ale chyba najważniejszy powrót nastąpił po 9 latach, gdy towarzyszył mu młodziutki Janek Mela – najmłodszy zdobywca biegunów i jednocześnie pierwsza niepełnosprawna osoba, która dokonała takiego wyczynu.
Gdy poznaliśmy założenia projektu 3. Biegun, wiedzieliśmy, że trzeba za Markiem ruszyć w drogę: zobaczyć go w działaniu i zapytać o sens tej wędrówki. Chcieliśmy złapać go jeszcze w Polsce, po przejściu ponad 700 kilometrów, ale dla niego było to za wcześnie. Obawiał się, że nie będzie miał zbyt wiele do powiedzenia. Dla niego był to zaledwie początek drogi, obfitujący dodatkowo w rozliczne spotkania z ludźmi w Elblągu, Gdańsku, Lęborku, Darłowie, Koszalinie, Trzebiatowie, Kamieniu Pomorskim, Szczecinie… Udało się nam go złapać tuż za Lipskiem, w Weißenfels. Wcześniej jednak nawigacja kilkakrotnie wyprowadziła nas w pole (dosłownie), bo z powodu utrudnionej komunikacji próbowaliśmy zlokalizować Marka na podstawie wskazań jego nadajnika GPS.
Spędziliśmy razem wieczór w drodze do Naumburga. My w samochodzie wyładowanym sprzętem i Marek idący z plecakiem. Mieliśmy problem, by za nim nadążyć. To przez nas tego dnia wędrówka Marka znacznie się wydłużyła. Rozdzieliśmy się tuż po zachodzie słońca, gdy nie byliśmy już w stanie nagrywać. Pojechaliśmy do Naumburga, by zlokalizować nocleg, który zorganizował Marek. On sam dotarł na miejsce po dwóch godzinach.
Rozmowę nagraliśmy następnego dnia. Był słoneczny, choć wietrzny dzień. Piękny początek kwietnia. Usiedliśmy w ogrodzie tuż obok monumentalnej późnoromańskiej Katedry Świętych Apostołów Piotra i Pawła, która dała o sobie znać w szczególnym momencie rozmowy.
Ten Trzeci Biegun dojrzewał w Marku kilkanaście lat. Gdy zapytaliśmy go o przyczynę tej wędrówki, odpowiedział, że mógłby podać różne powody: idzie po to, by zbierać pieniądze na działalność Fundacji Marka Kamińskiego (każdy może “kupić” kroki Marka Kamińskiego na stronie 3biegun.kaminski.pl), by oglądnąć zmieniającą się Europę, by spotkanych ludzi pytać o fundamentalne pojęcia takie jak: prawda, dobro, szczerość, uczciwość, duchowość, miłość, szacunek czy uważność, ale tak naprawdę idzie, bo wierzy, że ta droga ma sens i jest czymś najlepszym, co może zrobić w tym momencie swojego życia.
Wielka determinacja i zaskakująca pokora. Wydawać by się mogło, że to nie może iść w parze. Marek Kamiński nie tylko zdobywa bieguny, ale i łamie stereotypy. Przekonajcie się zresztą sami.

Marek Kamiński dotrze do Santiago de Compostela w najbliższy poniedziałek (13 lipca). Tego samego dnia na DEON.pl ukaże się wywiad z podróżnikiem, w którym Kamiński na gorąco opowie nam o swoich przeżyciach, wrażeniach i przemyśleniach po dotarciu do celu swojej kilkumiesięcznej wędrówki przez całą Europę. 

 

 


MODLITWY PIELGRZYMA
Pomocne w drodze nie tylko do Santiago de Compostela

 

CAMINO ZNACZY DROGA. ŻYCIE RÓWNIEŻ JEST DROGĄ
Każdy pielgrzym udający się do Santiago de Compostela musi przejść camino. Ale camino przechodzi również każdy z nas. Przecież życie jest drogą, a my pokonujemy ją nieustannie.

 

Książka, którą trzymasz w ręce ma pomóc w kolejnych krokach na drodze, w kolejnych etapach wędrówki. Jest pomyślana jako przewodnik mający towarzyszyć w wewnętrznej pielgrzymce do Santiago de Compostela lub do innych miejsc. Składa się z 28 rozdziałów, rozpoczynających się modlitwą i krótkim fragmentem Pisma Świętego .

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1906,marek-kaminski-opuscilem-strefe-rozumu.html

*******

“Rodzina jest wielkim bogactwem społecznym”

KAI / es

(fot. PAP/EPA/LEONARDO MUNOZ)

– Rodzina jest wielkim bogactwem społecznym, którego inne instytucje nie mogą zastąpić – podkreślił Franciszek podczas Mszy św. w parku Samanas w Guayaquil. W tym największym mieście i głównym porcie handlowym Ekwadoru papież wskazał na konieczność wspomagania rodziny oraz na prawdziwe “zadłużenie społeczne” wobec instytucji rodziny, która wnosi tak wiele do wspólnego dobra wszystkich.

Nawiązując do odczytanej Ewangelii o weselu w Kanie Galilejskiej papież zwrócił uwagę, że powtarza się ono “w każdym pokoleniu, każdej rodzinie, w każdym i każdej z nas pragnących sprawić, aby nasze serca mogły się opierać na miłości trwałej, płodnej i radosnej”.

Usłyszany przed chwilą fragment Ewangelii jest pierwszym wymownym znakiem, opisanym w Ewangelii św. Jana. Troska Maryi, która zamieniła się w prośbę skierowaną do Jezusa: “Nie mają już wina” i odniesienie do “godziny” zostaną później zrozumiane w relacjach o Męce Pańskiej.

tEKST HOMILII

 

Dobrze, że tak się dzieje, bo pozwala to nam zobaczyć pragnienie Jezusa, by nauczać, towarzyszyć, leczyć i radować, zaczynając od tej skargi Jego Matki: “Nie mają już wina”.

 

Wesele w Kanie powtarza się w każdym pokoleniu, każdej rodzinie, w każdym i każdej z nas pragnących sprawić, aby nasze serca mogły się opierać na miłości trwałej, płodnej i radosnej. Dajmy miejsce Maryi; “Matce”, jak mówi ewangelista. Przejdźmy wraz z Nią drogę Kany.

 

Maryja jest czujna na tym rozpoczętym już weselu, jest zatroskana o potrzeby nowożeńców. Nie pogrąża się w zadumie, nie zamyka się w swoim świecie, jej miłość sprawia, że jest Ona “dla innych”. I dlatego zdaje sobie sprawę z braku wina. Wino jest znakiem radości, miłości, obfitości. Jakże wielu z naszych nastolatków i ludzi młodych dostrzega, że w ich domach już od dawna go nie ma. Jakże wiele kobiet samotnych i zasmuconych zadaje sobie pytanie, czy miłość odeszła, wyparowała z ich życia. Jakże wiele osób starszych czuje się wykluczonych ze świętowania swoich rodzin, zostało postawionych w kącie i nie może napić się codziennej miłości. Brak wina może być również skutkiem braku pracy, choroby, trudnych sytuacji, jakich doświadczają nasze rodziny. Maryja nie jest matką “roszczeniową”, nie jest teściową, która czuwa, żeby nacieszyć się naszym brakiem doświadczenia, błędami lub nieuwagą. Maryja jest Matką: jest blisko, czujna i troskliwa.

 

Ale Maryja z ufnością idzie do Jezusa, Maryja prosi. Nie idzie do gospodarza wesela: bezpośrednio przedstawia trudności małżonków swojemu Synowi. Otrzymana odpowiedź wydaje się zniechęcająca: “Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (J 2,4). Tymczasem jednak złożyła ten problem w rękach Boga. Jej troska o potrzeby innych przyspieszyła “godzinę” Jezusa. Maryja jest częścią tej godziny, od żłóbka po krzyż. Ona, która “potrafi przemienić stajnię dla zwierząt w dom Jezusa, ze skromnymi pieluszkami i z olbrzymią czułością” (EG 286) i także nas przyjęła jako dzieci, gdy miecz przeniknął Jej serce, uczy nas składania naszych rodzin w rękach Boga; uczy modlitwy, rozpalając nadzieję, która nam wskazuje, że nasze troski są również troskami Boga.

 

Nieustanna modlitwa wyrywa nas ze sfery naszych obaw, sprawia, że przezwyciężamy to, co nas boli, pobudza nas czy wręcz każe zwrócić się ku naszym bliźnim, wczuć się w ich położenie, “wejść w ich buty”. Rodzina jest szkołą, w której modlitwa przypomina nam również, że mamy bliźniego, w najbliższym otoczeniu, którego widzimy: żyjącego pod jednym dachem, dzielącego życie i będącego w potrzebie.

 

I w końcu Maryja działa. Słowa: “Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5) skierowane do sług, są także zachętą dla nas, abyśmy oddali się do dyspozycji Jezusowi, który przyszedł nie po to, aby mu służono, lecz aby służyć. Służba stanowi kryterium prawdziwej miłości. A uczymy się jej szczególnie w rodzinie, w której stajemy się sługami ze względu na wzajemną miłość. W rodzinie nikt nie jest odrzucany; w niej “uczymy się prosić o pozwolenie, nie popadając w serwilizm, mówić «dziękuję», dając wyraz szczeremu docenieniu tego, co otrzymujemy, opanowania agresji lub chciwości i proszenia o przebaczenie, gdy wyrządzimy jakieś zło. Te małe gesty szczerej uprzejmości pomagają budować kulturę życia dzielonego z innymi i szacunku dla tego, co nas otacza” (LS 213). Rodzina jest najbliższym szpitalem, pierwszą szkołą dla dzieci, niezbędną grupą odniesienia dla ludzi młodych, najlepszym schronieniem dla osób starszych. Rodzina jest wielkim “bogactwem społecznym”, którego inne instytucje nie mogą zastąpić. Musi być wspomagana i stymulowana, aby nigdy nie utracić właściwego znaczenia usług, jakie społeczeństwo świadczy swoim obywatelom. Nie są one bowiem jakąś formą jałmużny, ale prawdziwym “zadłużeniem społecznym” wobec instytucji rodziny, która wnosi tak wiele do wspólnego dobra wszystkich.

 

Rodzina tworzy także mały Kościół, “Kościół domowy”, który wraz z życiem przekazuje czułość i miłosierdzie Boga.

 

W rodzinie wiara miesza się z mlekiem matki: doświadczając miłości rodzicielskiej odczuwamy, jak bliska jest miłość Boga.

 

To w rodzinie dzieją się cuda z tym, co posiadamy, z tym, czym jesteśmy, z tym, co mamy pod ręką… Nieraz nie jest idealna, nie jest tym, o czym marzymy, ani tym, czym “powinna być”. Nowe wino wesela w Kanie Galilejskiej rodzi się w stągwiach służących do oczyszczenia, czyli miejscach, w których wszyscy porzucali swój grzech… “Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20). W rodzinie każdego z nas oraz we wspólnej rodzinie, jaką wszyscy tworzymy niczego się nie odrzuca, nic nie jest bezużyteczne. Tuż przed rozpoczęciem Roku Jubileuszowego Miłosierdzia, Kościół odbędzie Zwyczajny Synod Biskupów poświęcony rodzinie, aby dojrzało prawdziwe duchowe rozeznanie oraz aby znaleźć konkretne rozwiązania wielu trudnych i ważnych wyzwań, z jakimi rodzina musi się dzisiaj zmierzyć. Zachęcam was do wzmożenia modlitwy w tej intencji, aby nawet to, co uważamy za nieczyste, co nas gorszy lub przeraża Bóg – sprawiając, by nadeszła Jego “godzina” – zechciał przekształcić w cud.

 

Wszystko zaczęło się, od tego, że “nie mieli wina” i wszystkiego tego można było dokonać, ponieważ Niewiasta – Dziewica – będąc czujną, potrafiła złożyć w rękach Boga swoje troski oraz działała mądrze i odważnie. Ale niemniej ważny jest rezultat końcowy: skosztowali najlepszego z win. I to jest dobra wiadomość: zostanie podane najlepsze, nadchodzi to, co najpiękniejsze, najgłębsze i najwspanialsze dla rodziny. Nadchodzi czas, w którym zakosztujemy codziennej miłości, w którym nasze dzieci odkryją na nowo wspólną nam przestrzeń, a dorośli będą mieć udział w codziennych radościach. Najlepsze wino nadchodzi dla każdej osoby, która podejmuje ryzyko miłości. Nadchodzi ono, mimo iż wszystkie dane i statystyki mówią inaczej; najlepsze wino przyjdzie do tych, którzy dziś widzą, że wszystko się wali. Szepcąc te słowa, trzeba w nie uwierzyć: najlepsze wino dopiero nadejdzie – i powtarzać je zrozpaczonym i niekochanym. Bóg zawsze zbliża się do peryferii tych, którym zabrakło wina, którzy muszą tylko pić strapienia; Jezus ma słabość do marnowania najlepszego wina z tymi, którzy z tego czy innego powodu czują, iż rozbiły się im wszystkie stągwie.

 

Tak jak zachęca nas Maryja, czyńmy “wszystko, cokolwiek nam powie” i bądźmy wdzięczni, że w tym naszym czasie i naszej godzinie nowe wino, to najlepsze, pozwala nam odzyskać radość bycia rodziną.

 

 

Rozważając “drogę Kany” w życiu Matki Bożej Franciszek zaznaczył, że jest “jest Ona czujna” i “dla innych” i dlatego zdaje sobie sprawę z braku wina. Przypomniał, że “wino jest znakiem radości, miłości, obfitości” i zwrócił uwagę, że w wielu przypadkach brak tych cech można zauważyć u nastolatków i ludzi młodych, samotnych i zasmuconych kobiet, osób starszych. – Brak wina może być również skutkiem braku pracy, choroby, trudnych sytuacji, jakich doświadczają nasze rodziny – powiedział papież. Dodał, że “Maryja nie jest matką «roszczeniową», nie jest teściową, która czuwa, żeby nacieszyć się naszym brakiem doświadczenia, błędami lub nieuwagą. Maryja jest Matką: jest blisko, czujna i troskliwa”.

 

Papież wskazał na wagę nieustannej modlitwy, która “wyrywa nas ze sfery naszych obaw, sprawia, że przezwyciężamy to, co nas boli, pobudza nas czy wręcz każe zwrócić się ku naszym bliźnim, wczuć się w ich położenie, «wejść w ich buty»”. – Rodzina jest szkołą, w której modlitwa przypomina nam również, że mamy bliźniego, w najbliższym otoczeniu, którego widzimy: żyjącego pod jednym dachem, dzielącego życie i będącego w potrzebie – powiedział Ojciec Święty.

 

Franciszek podkreślił potrzebę “służby”, która stanowi kryterium prawdziwej miłości i której uczymy się szczególnie w rodzinie. – W rodzinie nikt nie jest odrzucany; w niej uczymy się prosić o pozwolenie, nie popadając w serwilizm, mówić “dziękuję”, dając wyraz szczeremu docenieniu tego, co otrzymujemy, opanowania agresji lub chciwości i proszenia o przebaczenie, gdy wyrządzimy jakieś zło – powiedział Franciszek. Nazwał rodzinę “najbliższym szpitalem, pierwszą szkołą dla dzieci, niezbędną grupą odniesienia dla ludzi młodych, najlepszym schronieniem dla osób starszych”.

 

– Rodzina jest wielkim “bogactwem społecznym”, którego inne instytucje nie mogą zastąpić. Musi być wspomagana i stymulowana, aby nigdy nie utracić właściwego znaczenia usług, jakie społeczeństwo świadczy swoim obywatelom. Nie są one bowiem jakąś formą jałmużny, ale prawdziwym “zadłużeniem społecznym” wobec instytucji rodziny, która wnosi tak wiele do wspólnego dobra wszystkich – mówił papież. Zwrócił uwagę, że rodzina tworzy także mały Kościół, “Kościół domowy”, który wraz z życiem przekazuje czułość i miłosierdzie Boga.

 

Franciszek nawiązał do Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego rodzinie, który odbędzie się w październiku br. w Rzymie i podkreślił, że jego celem jest prawdziwe duchowe rozeznanie i znalezienie konkretnych rozwiązań wielu trudnych i ważnych wyzwań, z jakimi rodzina musi się dzisiaj zmierzyć. Ojciec Święty zachęcił do modlitwy w intencji tego wydarzenia.

 

Rozważając dalej cud przemienienia wody w wino Franciszek przypomniał, że goście weselni skosztowali najlepszego z win. Wyraził nadzieję, że “nadchodzi czas, w którym zakosztujemy codziennej miłości, w którym nasze dzieci odkryją na nowo wspólną nam przestrzeń, a dorośli będą mieć udział w codziennych radościach”.

 

– Najlepsze wino nadchodzi dla każdej osoby, która podejmuje ryzyko miłości. Nadchodzi ono, mimo iż wszystkie dane i statystyki mówią inaczej; najlepsze wino przyjdzie do tych, którzy dziś widzą, że wszystko się wali. Szepcąc te słowa, trzeba w nie uwierzyć: najlepsze wino dopiero nadejdzie – i powtarzać je zrozpaczonym i niekochanym – wezwał papież.

 

Podkreślił, że Bóg zawsze zbliża się do “tych, którym zabrakło wina, którzy muszą tylko pić strapienia; Jezus ma słabość do marnowania najlepszego wina z tymi, którzy z tego czy innego powodu czują, iż rozbiły się im wszystkie stągwie”.

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3220,rodzina-jest-wielkim-bogactwem-spolecznym.html

 

*******

 

 

 

 

 

 

*********************************************************************

O autorze: Judyta