“Jeśli jakieś miejsce jest nam nieżyczliwe, po prostu opuśćmy je.” – Środa, 30 wrzesnia 2015 św. Hieronima, prezbitera i doktora Kościoła, wspomnienie

Myśl dnia

Jest to pewnikiem, że tylko miłość czyni człowieka potrzebnym na świecie.

Johann Wolfgang Goethe

 

Nie patrzmy  w przeszłość, bo potkniemy się o teraźniejszość i w ten sposób zniszczymy swoją przyszłość. Mariusz Han SJ

opuszczenie-domu
Jezu, Ty jesteś pokojem. Uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju, zwłaszcza w miejscach,
gdzie ludzie są ze sobą zwaśnieni i dominuje agresja.
ŚRODA XXVI TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK IIPIERWSZE CZYTANIE  (Ne 2,1-8)Artakserkses pozwala na odbudowę świątyni

Czytanie z Księgi Nehemiasza.

Ja, Nehemiasz, w miesiącu Nisan, dwudziestego roku panowania króla Artakserksesa, wykonywałem swój urząd, wziąłem wino i podałem królowi. Zwykle nie ujawniałem smutku przed nim.
Lecz król mi rzekł: „Czemu tak smutno wyglądasz? Przecież nie jesteś chory. Nie, pewnie masz jakieś wewnętrzne zmartwienie”.
Wtedy przeraziłem się niezmiernie i rzekłem królowi: „Niech król żyje na wieki. Jakże nie mam smutno wyglądać, skoro miasto, gdzie są groby moich przodków, jest spustoszone, a bramy jego są strawione ogniem”.
I rzekł mi król: „O co chciałbyś prosić?”
Wtedy pomodliłem się do Boga niebios i rzekłem królowi:
„Jeśli to odpowiada królowi i jeśli sługa twój ma względy u ciebie, to proszę, abyś mnie posłał do Judei, do grodu grobów moich przodków, abym go odbudował”.
I zapytał mnie król, podczas gdy królowa siedziała obok niego: „Jak długo potrwa twoja podróż? I kiedy po wrócisz?” I król pozwolił mi na nią, gdy podałem mu termin.
I rzekłem królowi: „Jeśli to odpowiada królowi, proszę o wystawienie dla mnie listów do namiestników Transeufratei, aby mnie przepuścili, bym dotarł do Judei, również pismo do Asafa, nadzorcy lasu królewskiego, aby mi dał drzewa do sporządzenia bram twierdzy przy świątyni, bram muru miejskiego i domu, do którego się wprowadzę”. I król mi zezwolił, gdyż łaskawa ręka Boga mojego czuwała nade mną.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 137,1-2.3.4-5.6)

Refren: Jerozolimo, nie zapomnę ciebie.

Nad rzekami Babilonu siedzieliśmy, płacząc *
na wspomnienie Syjonu.
Na topolach tamtej krainy *
zawiesiliśmy nasze harfy.

Bo ci, którzy nas uprowadzili, *
żądali od nas pieśni;
nasi gnębiciele żądali pieśni radosnej: *
„Zaśpiewajcie nam którąś z pieśni syjońskich” .

Jakże możemy śpiewać pieśń Pańską *
w obcej krainie?
Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, *
niech uschnie moja prawica.

Niech mi język przyschnie do gardła, *
jeśli o tobie nie będę pamiętał,
jeśli nie wyniosę Jeruzalem *
nad wszelką swą radość.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Flp 3,8-9)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Wyzułem się ze wszystkiego i uznałem to za śmieci,
bylebym pozyskał Chrystusa i w Nim się znalazł.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 9,57-62)

Naśladowanie Chrystusa wymaga wyrzeczenia

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”.
Jezus mu odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”.
Do innego rzekł: „Pójdź za Mną”. Ten zaś odpowiedział: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”.
Odparł mu: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”.
Jeszcze inny rzekł: „Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”.
Jezus mu odpowiedział: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Nie dla agresji

Uczniowie chcieli odpłacić złem za zło, jakiego doświadczyli w wiosce samarytańskiej. Jezus ich za to skarcił. Gdy ktoś nas krzywdzi, prawie naturalnym odruchem staje się próba odpłacenia mu tym samym. Ewangelia uczy jednak czegoś innego. Syn Boży zniósł prawo Starego Testamentu, wyrażające się w słowach: „Oko za oko, ząb za ząb” (Wj 21, 24). Jezus wraz z uczniami poszli do innej wioski. Jeśli jakieś miejsce jest nam nieżyczliwe, po prostu opuśćmy je. Jeśli jakaś osoba wyrządza nam zło i nie chce zmienić swojej postawy, omijajmy ją z daleka. Nie wchodźmy z nią w kontakt. Unikajmy jednak zemsty i odrzućmy agresję wobec niej.Jezu, Ty jesteś pokojem. Uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju, zwłaszcza w miejscach, gdzie ludzie są ze sobą zwaśnieni i dominuje agresja.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
**********

#Ewangelia: Kto się zatrzyma, ten się cofa

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: “Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. Jezus mu odpowiedział: “Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”.

 

Do innego rzekł: “Pójdź za Mną”. Ten zaś odpowiedział: “Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”. Odparł mu: “Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”.

 

Jeszcze inny rzekł: “Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”. Jezus mu odpowiedział: “Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Z tych rozmów Jezusa z trzema potencjalnymi uczniami wynika jedno: bardzo ważne jest by pójść, by nie stać w miejscu, bo nasze życie jest drogą. Jeśli będąc na drodze nie idziemy, wówczas marnujemy drogę. Droga jest po to, by nią iść.

 

Można zatrzymać się też w życiu. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy chcemy za wszelką cenę zachować to, co mamy. Albo gdy nie chcemy się rozwijać w naszym człowieczeństwie. Albo gdy najważniejszą rzeczą staje się wygodne i łatwe życie. Gdy się zatrzymamy, tracimy życie. Dlatego Jezus mówi do każdego z nas: “Pójdź za Mną”.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2588,ewangelia-kto-sie-zatrzyma-ten-sie-cofa.html

***********

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 9, 57-62

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. jpmatth / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!

 

Trzej naśladowcy Jezusa
Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz! Jezus mu odpowiedział: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. Do innego rzekł: Pójdź za Mną! Ten zaś odpowiedział: Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca! Odparł mu: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże! Jeszcze inny rzekł: Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu! Jezus mu odpowiedział: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego.

 

Opowiadanie pt. “O gęsiach”
Sóren Kierkegaard (1813-1855), duński filozof i teolog, napisał interesującą przypowieść o gęsiach. W wielkiej zagrodzie żyło sobie stado gęsi. Każdego pierwszego dnia tygodnia wszystkie gęsi schodziły się na zebranie. Stary gąsior wychodził wtedy na podest i wygłaszał płomienne i wzruszające kazanie na temat gęsiego żywota. Opowiadał o wspaniałej przeszłości, o czasach, w których przodkowie bez trudności odbijali się od ziemi i latali w powietrzu; z łatwością przemierzali wielkie połacie lądu i morza.

Mówca sławił przy tym niewypowiedzianą dobroć i mądrość Stwórcy, który gęsiemu rodowi dał skrzydła, moc i instynkt do fruwania. Gęsi słuchały tych wywodów z przejęciem. Ze wstydu pospuszczały dzioby, odruchowo przyciskając skrzydła do tułowia. Po kazaniu rozchodziły się do swoich miejsc. W drodze chwaliły szeptem talent i wymowę starego gąsiora. Ale do fruwania nikt nie miał ochoty. Ziarno było przecież w zasięgu szyi, znajome kąty stwarzały bezpieczeństwo.

 

Refleksja
Wygoda i poczucie bezpieczeństwa często nas rozleniwiają oraz dają poczucie ospałości. To one pozbawiają nas młodzieńczego polotu. Częste przemęczenie, przepracowanie, niewyspanie, czy znudzenie niszczy w nas siły witalne, w które wyposażył nas Bóg. Wtedy często zastanawiamy się nad naszym życiem. Szczególnie nad tym co było, ale także co jest i co będzie.

 

Każda decyzja, którą podejmujemy rozpoczyna nowy etap w naszym życiu. Nasze decyzje wpływają na to, co dzieje się tu i teraz oraz na to, co wydarzy się w przyszłości. Nasze decyzje to jednak również nasza przeszłość. Nie da się jej już zmienić. Stąd nie warto poświęcać jej zbyt wiele czasu. Co nie znaczy, że trzeba o niej zapomnieć. Również na własnych pomyłkach i błędach uczymy się, jak lepiej żyć. Nie patrzmy jednak w przeszłość, bo potkniemy się o teraźniejszość i w ten sposób zniszczymy swoją przyszłość.

 

Jezus mówi krótko o tym, co najważniejsze: “Pójdź za Mną”. Nie nie mówi zatem o przeszłości, ale raczej o tym co jest “tu i teraz”. Zostawmy więc to, co już za nami i chodźmy za Jezusem, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Co znaczą dla Ciebie słowa: “Pójdź za Mną?”
2. Czemu poświęcasz większość swojego życia: przeszłości, teraźniejszości, czy przyszłości?
3. Czy lubisz podejmować trudne wyzwania i decyzje?

I tak na koniec…
“Przyszłość jest ulepiona z tej samej gliny, co teraźniejszość” (Simone Weil)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,33,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-9-57-62.html

**********

Św. Hieronima

Łk 9, 57 – 62 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3
0,21 / 10,31
Spójrz na kroczącego Jezusa. Chcesz za nim iść, On ciebie zachęca, czeka cierpliwie, chce tobie pomóc.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 9, 57 – 62
Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć». Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca». Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże». Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego».Co przeszkadza w pójściu za Jezusem? Może fakt, że jest tobie za wygodnie. A pójście z Jezusem wiąże się z wyrzeczeniami. Święty Ignacy mówi, by korzystać ze wszystkiego w takiej mierze, w jakiej pomagają chwalić, czcić i służyć Bogu. Jeśli twoje pragnienia zmniejszają chwałę Bożą, to trzeba je zmniejszyć, a niektóre całkowicie usunąć.Co przeszkadza w pójściu za Jezusem? Bliscy? Jezus nie jest przeciwny pogrzebom, ale czasami ktoś może być uwiązany przez rodzinę czy znajomych. Nie chce ich zostawić. Jak już oni odejdą, to będzie łatwiej pójść za Jezusem. Czy ty potrafisz nie spoglądać na innych, gdy kroczysz za Jezusem?

Co przeszkadza w pójściu za Jezusem? Sprawy zostawione za sobą? Idę, ale to jeszcze muszę załatwić, a coś innego mi się przypomniało… Jak trudno spotkać się z Jezusem? Co nie pozwala oddać się Jezusowi? Co ci przeszkadza?

Proś o Ducha Świętego, który pomoże ci w zdobywaniu wolności, by móc kroczyć za Jezusem. Niech On będzie podporą w trudnych chwilach zniechęcenia.

Przyjdź Duchu Święty
Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź jako Mądrość do dzieci. Przyjdź jak ślepemu wzrok.
Przyjdź jako moc w mej słabości. Weź wszystko, co moje jest.
Przyjdź jako źródło pustyni mocą swą do naszych dusz.
O niech Twa moc uzdrowienia dotknie, uleczy mnie już.
Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Duchu Święty, Boże, przyjdź
Duchu Święty, Boże, przyjdź, przyjdź, Duchu Światło.
Duchu Ogniu przyjdź, przyjdź i rozpal nas.
Przyjdź, Duchu Ojca, bądź naszym światłem;
Niech promienieje Twej chwały blask. Duchu…
O świadku prawdziwy, umocnij nas;
Chcemy rozgłaszać: “Zmartwychwstał Pan!”
Przyjdź, Źródło Niebieskie, przyjdź, Zdroju Życia;
Bądź nam uzdrowieniem, moc sercom daj.

http://modlitwawdrodze.pl/home/

*********

Gęsta zasłona?

30 września 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

„Zawsze istnieją dwie drogi: jedna, która prowadzi w dół, do rozrywek egoistycznych i druga, która wznosi się ku Mnie, dla Mnie. I to wy wybieracie albo Mnie albo siebie”.

  • Poniższe słowa Jezusa z „ON i ja” podejmowałem na modlitwie parokrotnie. Z pożytkiem duchowym… Jak mam je polecić? Nie wiem. Na pewno są cenne. W punkcie wyjścia dla wypowiedzi Jezusa jest mocne i dojmujące doświadczenie Gabrieli: GĘSTA ZASŁONA oddzielająca ją od Jezusa! Ona – „mistyczna dusza” – skarży się na taką przeszkodę… To bardzo ciekawe i pouczające, co Jezus doradza jej i (z całą pewnością także) nam. Są to wskazania bardzo konkretne, wypowiedziane z wielką siłą perswazji. Jego przekonywanie dotyczy Jego rzeczywistej OBECNOŚCI w nas – we mnie, w każdej osobie! Mimo poczucia oddzielającej gęstej zasłony. A ON nie obiecuje nam – już teraz – w pełni uszczęśliwiającej wizji Jego Twarzy, ale z niezwykłą finezją „opowiada”, co możemy u-czynić, by w „gęstej zasłonie” pojawiły się  p r z e ś w i t y,  a wraz z nimi radość, „tyle szczęścia”… W każdym razie „chodzi o prawdę, którą trzeba przeżyć”; przynajmniej próbować, na różne – podpowiedziane – sposoby.

– Panie, między Tobą i mną istnieje zawsze ten rodzaj gęstej zasłony, która przeszkadza mi biec do Ciebie.

– „Powiedz sobie z mocą, że to nie żadna alegoria, ani fantazja, ani porównanie ta Moja Obecność w tobie. Nie jest to opowiadanie do słuchania, ani coś, co przydarzyło się jakiejś innej: chodzi o ciebie i o Mnie. Chodzi o prawdę, którą trzeba przeżyć. Przeżywaj ją więc z pewnością i radością: znajdziesz w niej tyle szczęścia!… I Mnie sprawisz tyle radości… Pozdrawiaj Mnie często w sobie, na swój sposób, na wszelkie sposoby. Będę cię kochał w każdym z tych sposobów, które są twoimi. Idź za Mną w sobie. Nie ustawaj. Szukaj mojej pozycji Ojca, Oblubieńca, Zbawcy. Patrz na Mnie patrzącego na ciebie. Wiedz, że jesteś oczekiwana. Nie odrzucaj tych chwil. Wznoś się w swej wolnej myśli, tak jak wzniosłabyś się, gdyby ci powiedziano: ‚Bramy Niebios są szeroko otwarte’. Niebo to Ja. A Ja jestem w tobie. Czy rozumiesz to dostatecznie? Święci nie żyją beze Mnie. Przyzwyczajajcie się żyć już tak, jak powinniście żyć później wśród błogosławionych. Uczyń wysiłek. Porzuć swoje zmysły. Dąż do zażyłości wewnątrz siebie. Podporządkuj temu wszelkie relacje ziemskie, bo jeszcze masz na to czas, ponieważ od ciebie zależy, czy tak uczynisz i ponieważ sprawi Mi to przyjemność.

Zawsze istnieją dwie drogi: jedna, która prowadzi w dół, do rozrywek egoistycznych i druga, która wznosi się ku Mnie, dla Mnie. I to wy wybieracie albo Mnie albo siebie. Proś świętych, by ci pomogli zbliżyć się jak najbardziej do Tego, Który tak cię kocha i uczynić w Nim swoje mieszkanie. Wiesz dobrze, że możesz tam wejść bez pukania. Czy nie jesteśmy tam u siebie?”  –  10 listopada 1949 . Godzina święta. (z ON i ja. Rozmowy…, t. 3 nr 268)

Będę szukał oblicza Twego, Panie. Nie zakrywaj przede mną Swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.

Ps 27 (26),7-9.13-14 /R: por. 8c/
za:http://www.manoppello.eu/index.php?go=start

http://osuch.sj.deon.pl/2015/09/30/gesta-zaslona/

**********

ZJEŚĆ i MIEĆ CIASTKO

by Grzegorz Kramer SJ

 

https://youtu.be/r0_vqnSeoyU

Rzecz jest tego typu, że to oni chcieli pójść za Jezusem, nie On ich powołał. Chłopaki mieli dobre pragnienie, chcieli swoje życie związać z Jezusem. I to „gdziekolwiek pójdzie”, a więc to pragnienie było naprawdę silne. A jednak problem zaczął się w momencie, w którym okazało się, że owszem chcą to zrobić, ale na swoich warunkach.

To bardzo podobna sytuacja do naszej. Przecież my jesteśmy ludźmi wielkich pragnień, my naprawdę chcemy robić wielkie rzeczy dla Boga, spalać się dla Niego, iść za Nim. Jednak Bóg prześwietlając nasze serce widzi, że my chcemy zjeść ciastko i mieć ciastko. Widzi w nas te pokłady lęku o siebie, swoją przyszłość, relacje, reputację, które doprowadzają nas do usprawiedliwiania się w momencie, kiedy chcemy się wycofać.

Cwani jesteśmy, bo usprawiedliwiamy się sprawami, które same w sobie są dobre. Pogrzeb ojca, relacje z bliskimi. W momencie, w którym trzeba zgodzić się na życie, w którym nie wiemy, co będzie dalej, wyciągamy takie logiczne i dobre argumenty, by nie pójść dalej.

Ktoś, kto tak myśli, decyduje i czyni, „nie nadaje się do Królestwa Bożego”. Nie dlatego, że zostanie ukarany, nie dlatego, że jest zły. Nie nadaje się, bo królestwo Boga jest miejscem dla gwałtowników, dla tych, którzy nie chcą żyć w ciepełku spraw tego świata. Owszem, mają być w małżeństwach, zakonach, w swojej misji, ale ciągle patrząc w przód, nie na to, że jest mi teraz dobrze. Gwałtownik to nie ten, kto niszczy dobro, ale ten, kto to dobro widzi w perspektywie Boga, nie swojego komfortu i poczucia bezpieczeństwa. Dlatego czasem robi rzeczy, które innych gorszą. A to nie pożegna się z bliskimi, a to nie pojawi sie na imprezie, na której wypada być (pogrzeb), po prostu widzi Cel, a środki dostosowuje. Nie na odwrót.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/09/30/zjesc-i-miec-ciastko/

***********

Św. Atanazy Wielki (295-373), biskup Aleksandrii i doktor Kościoła
Życie świętego Antoniego

Iść za Chrystusem prostą drogą
 

Pewnego dnia wszyscy mnisi przyszli do Antoniego i prosili go, by pouczył ich. Powiedział do nich:… Oto początek, weszliśmy na drogę cnoty. Teraz idźmy przed siebie, aby dotrzeć do celu (Flp 3,14). Niech nikt nie spogląda za siebie, jak żona Lota (Rdz 19,26), ponieważ Pan powiedział: “Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”. Spoglądanie wstecz nie jest niczym innym, jak zmianą stanowiska i kosztowaniem na nowo spraw tego świata Nie obawiajcie się, słysząc o cnocie i niech was nie dziwi to słowo. Ponieważ cnota nie jest daleko od nas; nie rodzi się poza nami, jest naszą sprawą i rzeczą najłatwiejszą, o ile tego pragniemy.

Poganie opuszczają swój kraj i przepływają morze, by studiować księgi. My nie musimy porzucać ojczyzny, by iść do królestwa Bożego, ani przemierzać morza, żeby nabyć cnotę. Ponieważ Pan powiedział: “Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,21). Cnota potrzebuje zatem naszej woli, skoro jest w nas i rodzi się z nas. Jeśli dusza zachowuje swoją rozumną część, zgodną z własną naturą, cnota może się narodzić. Dusza jest w swoim pierwotnym stanie, kiedy trwa tak, jak została stworzona: piękna i prawa. To dlatego Josue, syn Nouana, mówi do ludu, nawołując: “Usuńcie więc bogów obcych spośród was i zwróćcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraela” (Jos 24,23) A Jan Chrzciciel: “Dla Niego prostujcie ścieżki” (Mt 3,3). Być prawym, dla duszy, to zachowanie swego rozumu, jak wtedy, gdy została stworzona Przeciwnie, kiedy zbacza i porzuca swój stan pierwotny, wtedy można mówić o ułomności duszy. Rzecz nie jest zatem trudna… Jeśli mamy szukać cnoty na zewnątrz, to byłoby to naprawdę trudne, ale skoro jest w nas, strzeżmy się od nieczystych myśli i zachowujmy naszą duszę dla Pana, jakbyśmy ją otrzymali w depozycie, aby rozpoznał swoje dzieło, znajdując naszą duszą taką, jaką ją stworzył.

**************

Radykalizm pójścia za Jezusem (30 września 2015)

radykalizm-pojscia-za-jezusem-komentarz-liturgiczny

Trzy krótkie dialogi Pana Jezusa z kandydatami na uczniów wskazują na potrzebę zdecydowania. Jeżeli ktoś chce iść za Nim, musi pożegnać się z domem i wszystkim, co z domem się wiąże: bezpieczeństwem, bliskością, stabilizacją, posiadaniem czegokolwiek. Pójść za Chrystusem nie oznacza tylko towarzyszyć Mu w drodze przez jakiś czas, ale mieć udział w Jego życiu i Jego posłaniu głoszenia królestwa Bożego. Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć (Łk 9,58). Wymagania, jakie Pan Jezus stawia wobec swoich uczniów, są radykalne. Żaden rabi takich warunków nie stawiał. Nawet Eliasz, powołując Elizeusza, zgodził się, aby poszedł pożegnać się z rodzicami.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Ne 2, 1-8; Łk 9, 57-62

Aby pójść za Jezusem, trzeba zdecydowanie postawić na królestwo Boże i jego sprawiedliwość. To wyjście, nowy exodus, pożegnanie się z dotychczasowymi planami budowania swojego domu na ziemi. To pożegnanie ze wszystkim, co się tutaj, na ziemi, posiada, a nawet pożegnanie z własną tożsamością opartą na wyobrażeniu o sobie samym. To udział w nowej więzi rodzinnej tworzącej się wokół Jezusa przez zawierzenie Słowu Bożemu. Udział w budowie nowej Jerozolimy, zupełnie innej niż istniejąca dawniej. Pragnienie i zamiary Nehemiasza z dzisiejszego pierwszego czytania są jedynie symbolem i zapowiedzią prawdziwej odbudowy Jerozolimy. Pan Jezus zapowiedział w innym miejscu: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo (J 2,19). Pomiędzy Nim a innymi rabinami, a nawet między Nim a prorokami istnieje ta różnica, że oni wszyscy zapowiadali na różny sposób prawdziwą odnowę, a On sam stał się tą odnową i nowym stworzeniem. Stąd Jego wymagania są o wiele większe.

W praktyce nie muszą one oznaczać pójścia w nieznane, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, ale nieustanną świadomość przemijalności wszystkiego, co tutaj posiadamy i gotowość pozostawienia tego dla królestwa Bożego w każdej chwili. Brak tej gotowości oznacza ciągle stawianie tego, co doczesne, nad więź z Jezusem. Radykalizm pójścia za Jezusem z bardzo konkretnym pozostawieniem wszystkiego odnosi się do tych, którzy takie wezwanie usłyszeli i są w stanie na nie w tej formie odpowiedzieć. Takimi ludźmi byli mnisi, którym mała stabilizacja w życiu domowym nie wystarczała w drodze do królestwa Bożego.

Włodzimierz Zatorski OSB

http://ps-po.pl/2015/09/29/radykalizm-pojscia-za-jezusem-30-wrzesnia-2015/

***********

https://youtu.be/eX4x2JOXga8
***********

*********************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

30 WRZEŚNIA

***********

Święty Hieronim, prezbiter i doktor Kościoła
Święty Hieronim Hieronim urodził się ok. 345 r. w Strydonie (prawdopodobnie na terenie dzisiejszej Chorwacji). Był synem zamożnych ludzi pochodzenia rzymskiego, katolików. Studiował w Rzymie pod kierunkiem mistrzów łaciny i retoryki, m.in. Donata. Tam – w wieku młodzieńczym, zgodnie z ówczesnym zwyczajem – przyjął chrzest między 358 a 364 r. z rąk papieża św. Liberiusza. Wówczas postanowił porzucić światowe życie i zająć się zagadnieniami religijnymi. Udał się następnie do Trewiru, ówczesnej stolicy cesarstwa, gdzie na życzenie rodziców miał rozpocząć karierę urzędniczą; prawdopodobnie jednak podjął tam studia teologiczne. Z Galii powrócił do Włoch. W tym czasie jego siostra wstąpiła do klasztoru. Także i sam Hieronim został w Akwilei mnichem i ok. 373 r. wyjechał na Wschód, by w Jerozolimie pracować naukowo i poddać się rygorystycznemu życiu. Poprzez Azję Mniejszą wyruszył do Ziemi Świętej, ale wyczerpany trudami podróży zatrzymał się w Antiochii. Znalazł się o krok od śmierci. Po wyzdrowieniu zaczął intensywną naukę greki i języka hebrajskiego, poświęcił się studiowaniu Pisma świętego na Pustyni Chalcydyckiej.

Święty Hieronim W 377 r. w Antiochii Hieronim przyjął święcenia kapłańskie, zastrzegając jednak, że pragnie dalej wieść życie ascetyczne. Za cel swojego życia postawił pracę naukową. Na dłuższy czas (379-382) zatrzymał się w Konstantynopolu. Miasto urzekło go swoją historią, bogactwem zabytków, zasobnością w książki. Właśnie wtedy patriarchą Konstantynopola był św. Grzegorz z Nazjanzu. Hieronim słuchał pilnie jego kazań. W tym czasie przełożył na język łaciński niektóre homilie Orygenesa i Historię Euzebiusza z Cezarei Palestyńskiej.
W 382 r. uczestniczył w synodzie rzymskim, gdzie na polecenie papieża Damazego zaczął pracować nad poprawianiem dawnego przekładu Nowego Testamentu i psalmów. W latach 382-384 był sekretarzem i doradcą papieża Damazego. Mieszkał na Awentynie, gdzie skupił wokół siebie elitę intelektualną i religijną Rzymu. Wśród jego uczniów znalazła się także św. Marcella (+ 410). Właśnie w jej pałacu zamieszkał. Na spotkania duchowe przybywała do niego również inna można pani Rzymu, św. Paula (+ 404), i jej córka, św. Eustochia (+ ok. 419). Po śmierci papieża (+ 384) Hieronim udał się do Egiptu; zwiedził Ziemię Świętą, Egipt, klasztory w Nitrii. Słuchał wykładów znakomitego znawcy pism Orygenesa, Dydyma Ślepca. Udał się następnie do Palestyny i w 386 r. zamieszkał w Betlejem. Tam pozostał już do śmierci.
Organizował tam działalność charytatywną, prowadził wykłady, pod jego opieką powstały cztery klasztory. Odznaczał się encyklopedyczną wiedzą, umiłowaniem ascezy, pracowitością, gorącym przywiązaniem do Kościoła, czcią do Matki Bożej, a przede wszystkim umiłowaniem Pisma Świętego. Współcześni mu odnotowali jednak, że miał wybuchowy charakter.

Święty Hieronim Pozostawił po sobie niebywale ogromną spuściznę literacką. W latach 389-395 przełożył na łacinę wiele ksiąg Septuaginty (greckiego przekładu Biblii). Przez 24 lata (382-406) przetłumaczył na łacinę całe Pismo święte. Jego przekład, tzw. Wulgata (co oznacza “powszechnie przyjmowane”), został przyjęty przez Sobór Trydencki jako tekst urzędowy. Hieronim napisał także komentarze do wielu ksiąg Pisma oraz przełożył liczne teksty Ojców Kościoła. Zwalczał współczesne mu herezje. Ostatnie lata spędził w grocie sąsiadującej z Grotą Narodzenia Pana Jezusa. Zmarł osamotniony 30 września 419 lub 420 r. Jego relikwie sprowadzono z czasem do Rzymu. Obecnie znajdują się w głównym ołtarzu bazyliki S. Maria Maggiore. Jest jednym z czterech wielkich doktorów Kościoła Zachodniego, patronem eremitów, biblistów, egzegetów, księgarzy i studentów.

Ikonografia ukazuje najczęściej św. Hieronima jako wielkiego pokutnika w długiej szacie albo obnażonego starca, w przepasce na biodrach, wycieńczonego postami. Czasami przedstawiany jest w kapeluszu kardynalskim, co jest aluzją do jego funkcji sekretarza papieskiego, lub w postawie siedzącej przy pulpicie. Atrybutami Świętego są: czaszka, gołębica, kamienie, klepsydra, księga, lew u stóp, oswojone lwiątko, model kościoła, pióro pisarskie, rylec do pisania i tabliczka, trąba powietrzna przypominająca Sąd Ostateczny, wielbłąd.

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-30a.php3

**********

Święty Hieronim

dodane 2008-05-16 16:51

Katecheza Benedykta XVI z 7 listopada 2007

(…) Hieronim skomentował także wiele teksów biblijnych. Według niego komentarze powinny przynosić rozmaite opinie, “tak aby bystry czytelnik, po przeczytaniu różnych wyjaśnień i zapoznaniu się z różnorodnymi opiniami – które można przyjąć bądź odrzucić – ocenił, która jest najbardziej wiarygodna i niczym wprawny bankier, odrzucił fałszywy pieniądz” (Contra Rufinum 1,16).

Święty Hieronim   Domenico Ghirlandaio (PD) Święty Hieronim studiuje Pismo

Drodzy bracia i siostry!

Skupimy dziś naszą uwagę na świętym Hieronimie, Ojcu Kościoła, który w centrum swego życia umieścił Biblię: przetłumaczył ją, komentował w swych dziełach, przede wszystkim zaś podjął zadanie konkretnego życia nią w swym długim ziemskim istnieniu, mimo dobrze znanego trudnego i porywczego charakteru, jakim obdarzyła go natura.

Hieronim urodził się w Strydonie około roku 347 w rodzinie chrześcijańskiej, która zapewniła mu staranne wykształcenie, wysyłając go nawet do Rzymu, by udoskonalił swe studia. W młodości czuł pociąg do światowego życia (por. Epist. 22,7), górę jednak wzięło w nim pragnienie i zainteresowanie religią chrześcijańską. Po przyjęciu chrztu około roku 366 wybrał życie ascetyczne, a udawszy się do Akwilei, przyłączył się do grupy żarliwych chrześcijan, których sam określił jako “chór błogosławionych” (Chron. ad ann. 374), skupiony wokół biskupa Waleriana. Następnie wyruszył na wschód i jako pustelnik żył na Pustyni Chalcydyckiej na południe od Aleppo (por. Epist. 14,10), oddając się poważnym studiom. Udoskonaliwszy znajomość greki, zaczął uczyć się hebrajskiego (por. Epist. 125,12), przepisał kodeksy i dzieła patrystyczne (por. Epist. 5,2). Medytacja, samotność, kontakt ze Słowem Bożym przyczyniły się do dojrzewania jego chrześcijańskiej wrażliwości. Coraz dotkliwiej odczuwał ciężar młodzieńczej przeszłości (por. Epist. 22,7) i wyraźnie dostrzegał kontrast między pogańskim sposobem myślenia a życiem chrześcijańskim: kontrast ten stał się znany w wyniku dramatycznego i żywego “widzenia”, o którym zostawił nam świadectwo. Wydawało mu się w nim, że jest biczowany na oczach Boga, ponieważ był “cyceroński, a nie chrześcijański” (por. Epist. 22,30).

W roku 382 przeniósł się do Rzymu: tu papież Damazy, znając jego sławę ascety i jego kompetencje naukowe, przyjął go na swego sekretarza i doradcę; zachęcił go do nowego łacińskiego przekładu tekstów biblijnych dla celów duszpasterskich i kulturalnych. Niektóre osoby z rzymskiej arystokracji, zwłaszcza takie damy, jak Paula, Marcela, Asella, Lea i inne, pragnące osiągnąć chrześcijańską doskonałość i pogłębić znajomość Słowa Bożego, wybrały go na swego kierownika duchowego i nauczyciela w metodycznym podejściu do świętych tekstów. Damy te nauczyły się nawet greki i hebrajskiego.

Po śmierci papieża Damazego Hieronim opuścił Rzym w 385 roku i wyruszył w pielgrzymkę najpierw do Ziemi Świętej – milczącego świadka ziemskiego życia Jezusa, następnie do Egiptu, ziemi wybranej przez wielu mnichów (por. Contra Rufinum 3,22; Epist. 108,6-14). W roku 386 zatrzymał się w Betlejem, gdzie dzięki szczodrości damy Pauli wzniesione zostały klasztory męski i żeński oraz hospicjum dla pielgrzymów, którzy udawali się do Ziemi Świętej, “myśląc o tym, że Maryja i Józef nie mieli się gdzie zatrzymać” (Epist. 108, 14). W Betlejem pozostał do śmierci, prowadząc nadal intensywną działalność: komentował Słowo Boże, bronił wiary, opierając się energicznie rozmaitym herezjom, wzywał mnichów do doskonałości, uczył kultury klasycznej i chrześcijańskiej młodych uczniów, sercem pasterza podejmował pielgrzymów, odwiedzających Ziemię Świętą. Zgasł w swej celi, w pobliżu Groty Narodzenia, 30 września 419/420.

Przygotowanie literackie i rozległa erudycja pozwoliły Hieronimowi dokonać rewizji i przekładu licznych tekstów biblijnych: był to bezcenne dzieło dla Kościoła łacińskiego i kultury Zachodu. Na podstawie oryginałów greckich i hebrajskich oraz dzięki porównaniu z wcześniejszymi wersjami, dokonał on przeglądu czterech Ewangelii w języku łacińskim, następnie Psałterza i dużej części Starego Testamentu. Biorąc pod uwagę oryginały hebrajski i grecki, Septuagintę (Siedemdziesięciu), klasyczną grecką wersję Starego Testamentu, sięgającą czasów przedchrześcijańskich oraz wcześniejsze wersje łacińskie, Hieronim, przy pomocy innych współpracowników, mógł zaproponować lepszy przekład: stanowi on tak zwaną Wulgatę, “oficjalny” tekst Kościoła łacińskiego, uznany za takowy przez Sobór Trydencki, który po ostatniej rewizji pozostaje “oficjalnym” tekstem Kościoła języka łacińskiego.

Warto zwrócić uwagę na kryteria, jakimi ten wielki biblista kieruje się w swej pracy translatorskiej. On sam ujawnia je, gdy podkreśla, że przestrzega nawet kolejności słów Pisma Świętego, ponieważ w nich “nawet kolejność słów jest tajemnicą” (Epist. 57,5), czyli objawieniem. Podkreśla ponadto konieczność odwoływania się do tekstów oryginalnych: “Kiedy dochodzi do dyskusji między łacinnikami na temat Nowego Testamentu w związku z rozbieżną interpretacją rękopisów, odwołujemy się do oryginału, to jest do tekstu w języku greckim, w którym spisano Nowe Przymierze. Tak samo w przypadku Starego Testamentu, kiedy występują rozbieżności między tekstami greckimi i łacińskimi, odwołujemy się do tekstu oryginalnego, w języku hebrajskim; w ten sposób to wszystko, co wypływa ze źródła, znaleźć możemy w strumieniach” (Epist. 106,2).

Hieronim skomentował także wiele teksów biblijnych. Według niego komentarze powinny przynosić rozmaite opinie, “tak aby bystry czytelnik, po przeczytaniu różnych wyjaśnień i zapoznaniu się z różnorodnymi opiniami – które można przyjąć bądź odrzucić – ocenił, która jest najbardziej wiarygodna i niczym wprawny bankier, odrzucił fałszywy pieniądz” (Contra Rufinum 1,16).

Zdecydowanie i energicznie odpierał heretyków, którzy podważali tradycję i wiarę Kościoła. Ukazał także znaczenie i aktualność literatury chrześcijańskiej, która stała się już prawdziwą kulturą, godną, by zmierzyć się z literaturą klasyczną: uczynił to, pisząc “De viris illustribus” – dzieło, w którym Hieronim przedstawia żywoty ponad stu autorów chrześcijańskich. Napisał też biografie mnichów, ukazując – obok innych dróg duchowych – także ideał monastycyzmu; ponadto przełożył liczne dzieła autorów greckich. Wreszcie w znaczącym Epistolarium, arcydziele literatury łacińskiej, Hieronim wykazał swe przymioty człowieka uczonego, ascety i duszpasterza.

Czego możemy nauczyć się my od św. Hieronima? Wydaje mi się, że przede wszystkim tego, by kochać Słowo Boże w Piśmie Świętym. Powiada św. Hieronim: “Nieznajomość Pisma Świętego to nieznajomość Chrystusa”. Dlatego ważne jest, aby każdy chrześcijanin żył w styczności i osobistym dialogu ze Słowem Bożym, danym nam w Piśmie Świętym. Ten nasz dialog z nim musi mieć zawsze dwa wymiary: z jednej strony musi być dialogiem rzeczywiście osobistym, ponieważ Bóg przemawia do każdego z nas przez Pismo Święte i ma przesłanie do każdego. Musimy czytać Pismo Święte nie jako słowo przeszłości, ale jako Słowo Boże, które skierowane jest także do nas, i starać się zrozumieć, co Pan chce nam powiedzieć. Żeby jednak nie popaść w indywidualizm, musimy pamiętać, że Słowo Boże dane jest nam właśnie po to, by budować komunię, by jednoczyć nas w prawdzie w naszym marszu do Boga. A zatem, choć jest ono zawsze Słowem osobistym, jest też Słowem, które buduje wspólnotę, które buduje Kościół. Dlatego musimy czytać je we wspólnocie z żywym Kościołem. Najlepszym miejscem czytania i słuchania Słowa Bożego jest liturgia, w której, celebrując Słowo i uobecniając w Sakramencie Ciało Chrystusa, aktualizujemy Słowo w naszym życiu i sprawiamy, że jest obecne wśród nas. Nie powinniśmy nigdy zapominać, że Słowo Boże przekracza granice czasu. Ludzkie opinie przychodzą i odchodzą. To, co jest dzisiaj najnowocześniejsze, jutro będzie przebrzmiałe. Słowo Boże natomiast jest Słowem życia wiecznego, zawiera w sobie wieczność, to, co jest zawsze ważne. Niosąc w sobie Słowo Boże, niesiemy więc w sobie wieczność, życie wieczne.

I tak kończę słowami św. Hieronima do św. Paulina z Noli. Wielki egzegeta wyraża w nich właśnie tę rzeczywistość, to znaczy że w Słowie Bożym otrzymujemy wieczność, życie wieczne. Mówi św. Hieronim: “Starajmy się nauczyć na ziemi tych prawd, których wartość przetrwa także w niebie” (Epist. 53,10).

http://kosciol.wiara.pl/doc/489538.Swiety-Hieronim

**********

Święty Hieronim

dodane 2008-05-16 16:45

Katecheza Benedykta XVI z 14 listopada 2007

(…) Prawdziwie “rozmiłowany” w Słowie Bożym, pytał się: “Jak można żyć bez znajomości Pisma, przez które uczymy się poznawać samego Chrystusa, który jest życiem wiernych?” (Ep. 30,7).

Święty Hieronim   Domenico Ghirlandaio (PD) Święty Hieronim studiuje Pismo

Drodzy bracia i siostry!
Dziś nadal przedstawiamy postać św. Hieronima. Jak powiedzieliśmy w ubiegłą środę, poświęcił on swoje życie poznawaniu Biblii, tak iż jeden z moich poprzedników, papież Benedykt XV, nazwał go “wybitnym doktorem interpretacji Pisma Świętego”. Hieronim podkreślał radość i znaczenie zażyłości z tekstami biblijnymi: “Czyż nie wydaje ci się, że mieszkasz – już tu, na ziemi – w królestwie niebieskim, gdy żyje się wśród tych tekstów, gdy się je rozważa, gdy nie zna się i nie szuka niczego innego?” (Ep. 53,10). W rzeczywistości dialog z Bogiem, z Jego Słowem, jest w jakimś sensie obecnością Nieba, to znaczy obecnością Boga. Podejście do tekstów biblijnych, przede wszystkim do Nowego Testamentu, jest dla wierzącego zasadnicze, albowiem “nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. To on wypowiedział to słynne zdanie, cytowane nawet przez Sobór Watykański II w konstytucji “Dei Verbum” (n. 25).

Prawdziwie “rozmiłowany” w Słowie Bożym, pytał się: “Jak można żyć bez znajomości Pisma, przez które uczymy się poznawać samego Chrystusa, który jest życiem wiernych?” (Ep. 30,7). Biblia, narzędzie, “za którego pośrednictwem Bóg każdego dnia przemawia do wiernych” (Ep. 133,13), staje się tym samym bodźcem i źródłem życia chrześcijańskiego we wszystkich sytuacjach i dla wszystkich osób. Czytanie Pisma to rozmowa z Bogiem: “Kiedy modlisz się – pisze on do młodej arystokratki rzymskiej – rozmawiasz z Oblubieńcem; kiedy czytasz, to On przemawia do ciebie” (Ep. 22,25). Poznawanie i rozważanie Biblii czynią człowieka mądrym i pełnym pokoju (por. In Eph., Wstęp). Oczywiście, aby coraz bardziej zgłębiać Słowo Boże, trzeba się stale i coraz bardziej przykładać. Tak oto Hieronim zalecał kapłanowi Nepocjanowi: “Czytaj bardzo często Pisma Boże; co więcej, nigdy nie wypuszczaj Księgi Świętej z rąk. Naucz się tu tego, czego masz nauczać” (Ep. 52,7). Rzymskiej matronie Lecie udzielał następujących rad, dotyczących chrześcijańskiego wychowania córki: “Upewnij się, czy studiuje ona codzienne fragment Pisma… Po modlitwie niechaj czyta, a po lekturze niech się modli… Niech zamiast klejnotów i jedwabnych szat rozmiłuje się ona w Księgach Bożych” (Ep. 107,9.12). Dzięki medytacji i znajomości Pisma Świętego utrzymuje się “równowagę ducha” (Ad Eph., Wstęp). Tylko głęboki duch modlitwy i pomoc ze strony Ducha Świętego mogą przywieść nas do zrozumienia Biblii: “W interpretacji Pisma Świętego ustawicznie potrzebujemy wsparcia ze strony Ducha Świętego” (In Mich 1,1,10,15).

Namiętna miłość do Pisma przeniknęła więc całe życie Hieronima, miłość, którą chciał on zawsze budzić także u wiernych. Swojej duchowej córce zalecał: “Miłuj Pismo Święte, a miłować cię będzie mądrość; miłuj je z czułością, a ono cię ochroni; czcij je, a otrzymasz jej pieszczoty. Nich będzie ono dla ciebie, jak twoje naszyjniki i kolczyki” (Ep. 130,20). I dalej: “Miłuj wiedzę Pisma, a nie będziesz miłować przywar ciała” (Ep. 125,11).

Dla Hieronima podstawowym kryterium metody interpretacyjnej Pisma Świętego była zgodność z urzędem nauczycielskim Kościoła. Nie możemy nigdy samemu czytać Pisma Świętego. Natrafiamy na zbyt wiele zamkniętych drzwi i łatwo popadamy w błąd. Biblia napisana została przez Lud Boży i dla Ludu Bożego pod natchnieniem Ducha Świętego. Tylko w tej jedności z Ludem Bożym możemy rzeczywiście niejako wejść ze swoim “my” w jądro prawdy, którą sam Bóg pragnie nam powiedzieć. Dla niego autentyczna interpretacja Biblii musiała zawsze być zgodna z wiarą Kościoła katolickiego. Nie chodzi tu o wymaganie narzucone tej Księdze z zewnątrz; to właśnie Księga jest głosem pielgrzymującego Ludu Bożego i tylko w wierze tego Ludu jesteśmy, by tak rzec, we właściwej tonacji, aby zrozumieć Pismo Święte. Dlatego Hieronim napominał: “Pozostań trwale przywiązany do tradycyjnej nauki, jaka została ci wpojona, abyś mógł wzywać zgodnie ze zdrową nauką i odpierać tych, co jej zaprzeczają” (Ep. 52,7). W szczególności, ponieważ Jezus Chrystus założył swój Kościół na Piotrze, każdy chrześcijanin – konkludował – musi pozostawać w jedności “z katedrą św. Piotra. Wiem, że na tej skale zbudowany jest Kościół” (Ep. 15,2). W rezultacie, bez ogródek stwierdzał: “Jestem z każdym, kto jest w jedności z Katedrą św. Piotra” (Ep. 16).

Hieronim nie zaniedbywał oczywiście aspektu etycznego. Co więcej, często przypominał o obowiązku dostosowania życia do Słowa Bożego, bo tylko żyjąc nim, znajdziemy także zdolność do jego zrozumienia. Tego rodzaju spójność jest niezbędna każdemu chrześcijaninowi, a w szczególności kaznodziei, aby jego uczynki, gdyby nie były zgodne z mową, nie wprowadzały go w zakłopotanie. Tak oto zachęca kapłana Nepocjana: “Niech czyny twe nie zaprzeczają twoim słowom, aby nie zdarzyło się, że gdy nauczasz w Kościele, ktoś w duszy skomentuje: «Dlaczego więc ty sam tak nie postępujesz?». Prawdziwie czarujący jest ten nauczyciel, co z pełnym brzuchem rozwodzi się na temat postu; złodziej także może pomstować na chciwość; ale u kapłana Chrystusa umysł i słowo muszą być w zgodzie” (Ep. 52,7). W innym liście Hieronim stwierdza: “Nawet jeśli posiada wspaniałą naukę, bezwstydny będzie ten, kto czuje się potępiony przez własne sumienie” (Ep. 127,4).

Mówiąc o spójności zauważa on jeszcze: Ewangelia musi przekładać się na postawę prawdziwej miłości, ponieważ w każdej istocie ludzkiej obecna jest Osoba samego Chrystusa. Zwracając się na przykład do kapłana Paulina (który zostanie później biskupem Noli i świętym), Hieronim radzi mu: “Prawdziwą świątynią Chrystusa jest dusza wiernego: ozdabiaj ją, to sanktuarium, upiększaj je, złóż w nim swoje ofiary i przyjmij Chrystusa. Po cóż wykładać ściany drogimi kamieniami, jeśli Chrystus umiera z głodu w osobie ubogiego?” (Ep. 58,7). Hieronim podaje konkrety: należy “przyodziać Chrystusa w ubogich, nawiedzać Go w cierpiących, karmić Go w wygłodniałych, ugościć Go w pozbawionych dachu nad głową” (Ep. 130,14). Miłość do Chrystusa, podsycana przez studium i medytację, pozwala nam pokonać każdą trudność: “My także miłujemy Jezusa Chrystusa, szukamy stale jedności z Nim: wówczas łatwe wyda się nam to, co jest trudne” (Ep. 22,40).

Hieronim, nazwany przez Prospera z Akwitanii “wzorem postępowania i nauczycielem rodzaju ludzkiego” (Carmen de ingratis, 57), pozostawił nam także cenną i bogatą naukę na temat ascetyzmu chrześcijańskiego. Przypomina on, że odważne zaangażowanie na rzecz doskonałości, wymaga stałej czujności, częstych umartwień, choć z umiarem i roztropnością, stałej pracy umysłowej lub fizycznej, by uniknąć lenistwa (por. Epp. 125,11 i 130,15), przede wszystkim zaś posłuszeństwa wobec Boga: “Nic… tak nie podoba się Bogu jak posłuszeństwo…, które jest najwyższą i jedyną cnotą” (Hom. de oboedientia: CCL 78, 552). Do drogi ascetycznej należeć może też praktyka pielgrzymowania. W szczególności Hieronim nadał impuls pielgrzymkom do Ziemi Świętej, gdzie pielgrzymów podejmowano i goszczono w budynkach wzniesionych obok klasztoru w Betlejem, dzięki wielkoduszności damy Pauli, duchowej córki Hieronima (por. Ep. 108,14).

I wreszcie nie można przemilczeć wkładu Hieronima w dziedzinę pedagogiki chrześcijańskiej (por. Epp. 107 i 128). Stawiał on sobie za cel wykształcenie “duszy, która winna się stać świątynią Pańską” (Ep. 107,4), “bezcennym klejnotem” w oczach Boga (Ep. 107,13). Z wielkim wyczuciem radzi zachować ją od złego i od grzesznych okazji, wykluczyć dwuznaczne bądź rozpustne przyjaźnie (por. Ep. 107,4 i 8-9; por. także Ep. 128,3-4). Przede wszystkim nawołuje rodziców, aby tworzyli swym dzieciom środowisko pełne pogody i radości, by zachęcali je do nauki i pracy, także pochwałami i przykładem (por. Epp. 107,4 i 128,1), by dodawali im otuchy do przezwyciężania trudności, sprzyjali ich dobrym nawykom i uchronili przez przyjęciem złych, albowiem – i tu cytuje zasłyszane w szkole słowa Publiliusza Syrusa – “na próżno próbować będziesz wyplenić u siebie to, do czego w spokoju się przyzwyczajasz” (Ep. 107, 8). Rodzice są głównymi i najważniejszymi wychowawcami dzieci, pierwszymi nauczycielami życia. Bardzo jasno, zwracając się do matki pewnej dziewczyny i wspominając następnie o ojcu, napomina, niejako wyrażając podstawową potrzebę każdej ludzkiej istoty wchodzącej w życie: “Niech ma ona w tobie nauczycielkę i spogląda na ciebie z podziwem swego niedoświadczonego dzieciństwa. Ani w tobie, ani w swym ojcu niech nie zobaczy nigdy zachowania, które prowadzi do grzechu, jeśliby miała je naśladować. Pamiętajcie, że… możecie wychować ją bardziej przykładem niż słowem” (Ep. 107,9).

Wśród najważniejszych intuicji Hieronima jako pedagoga należy podkreślić wagę, jaką przywiązywał do zdrowego i całościowego wychowania od wczesnego dzieciństwa, szczególną odpowiedzialność spoczywającą na rodzicach, pilną potrzebę poważnej formacji moralnej i religijnej, potrzebę nauki dla pełniejszej formacji ludzkiej. Oprócz tego aspektem dość lekceważonym w czasach starożytnych, ale uważanym za żywotny przez naszego autora, jest promocja kobiety, której przyznaje on prawo do pełnej formacji: ludzkiej, szkolnej, religijnej, zawodowej. A właśnie dzisiaj widzimy, jak wychowanie osobowości w całej jej integralności , wychowanie do odpowiedzialności przed Bogiem i człowiekiem stanowi prawdziwy warunek wszelkiego postępu, wszelkiego pokoju, wszelkiego pojednania i wykluczenia przemocy. Wychowanie przed Bogiem i przed człowiekiem: to właśnie Pismo Święte jest dla nas przewodnikiem w wychowaniu, a tym samym w autentycznym humanizmie.

Nie możemy zakończyć tych krótkich uwag na temat wielkiego Ojca Kościoła, nie wspominając o skutecznym wkładzie, jaki wniósł on w obronę pozytywnych i cennych elementów starożytnej kultury hebrajskiej, greckiej i rzymskiej w rodzącej się cywilizacji chrześcijańskiej. Hieronim docenił i przyswoił występujące u klasyków wartości artystyczne, bogactwo uczuć i harmonię obrazów, które kształtują serce i wyobraźnię ku szlachetnym uczuciom. Przede wszystkim umieścił on w centrum swego życia i swej działalności Słowo Boże, które wskazuje człowiekowi ścieżki życia i ukazuje mu tajemnice świętości. Za to wszystko musimy mu być głęboko wdzięczni, właśnie w naszych czasach.

http://kosciol.wiara.pl/doc/489536.Swiety-Hieronim/2

*********

Święty HIERONIM (347-420)

CZYLI OGIEŃ DUCHOWEGO OLBRZYMA


    DZIECKO ZE STRYDONU

    Urodził się w małym miasteczku dalmackim – Strydonie, na obszarze obecnej Chorwacji. Rodzina jest głęboko chrześcijańska. Troje dzieci obierze drogę życia zakonnego. Będą musieli uciekać ze Strydonu, plądrowanego przez Gotów, w 376 roku. Jeszcze zanim Hieronim osiągnął wiek dorosły jego ojciec Euzebiusz wysyła swego syna – wyraźnie uzdolnionego i także bardzo pobożnego – do słynnej szkoły gramatyki i retoryki do Rzymu.

    Nauczycielem jest w niej Aeliusz Donatus – mistrz, o którym Hieronim zachowa wdzięczne wspomnienie. Donat wprowadza ucznia w poznanie wielkich łacińskich klasyków, szczególnie Cycerona i Wergiliusza. Nabywa tu stylu harmonijnego i mistrzowskiego, uczy się też sztuki polemiki. Pod jego piórem dysputa rozwinie się często w polemikę nie zawsze przychylną i miłą. Na drodze życiowej Hieronima Donat jest narzędziem, jakie go nieświadomie przygotowuje do przyszłego wielkiego dzieła: całkowitego oddania się służbie Słowa Bożego. Chrzest najczęściej odkłada się w tej epoce na czas dojrzałości do dokonywania osobistych wyborów. To zatem w Rzymie Hieronim przyjmuje chrzest. Będzie z tego dumny. W niedzielę odwiedza katakumby. Pociąga go mroczna i niezwykle mistyczna atmosfera tych podziemi – schronienia męczenników.

    Rozpocząwszy karierę urzędniczą, w której czeka go błyskotliwy okres, został wysyłany do Trewiru na dwór cesarza Walentyniana I. To w Trewirze Hieronim i jego przyjaciel Bonos słyszą wezwanie do poświęcenia się ideałowi życia zakonnego. Kończą karierę urzędniczą na dworze cesarskim i przenoszą się do Akwilei, nad brzegami Adriatyku, gdzie biskup Walerian gromadzi wokół siebie błyskotliwą grupę kapłanów i uczonych chrześcijańskich. Ewagriusz, potomek wielkiej rzymskiej rodziny, który właśnie przetłumaczył “Życie św. Antoniego” Atanazego, jest tu również. Hieronim nie pozostaje jednak długo w Akwilei. Czuje wzrastający pociąg ku Ziemi Świętej. Towarzysząc Ewagriuszowi udaje się do Antiochii. Wchód to dla niego raj monastyczny. Samotność pociąga go w sposób nie do odparcia. Dla utrzymania koniecznych kontaktów ze światem oddalenie zmusza go do prowadzenia korespondencji ze swymi dalekimi przyjaciółmi. Na szczęście jego listy zachowają się. Jeszcze często cytuje w nich Wergiliusza…

    Spragniony wiedzy Hieronim uczy się greki, co pozwoli mu przetłumaczyć Nowy Testament. Więzi zaś, jakie nawiązał z nawróconym żydem, doprowadzą go do nauczenia się hebrajskiego. Późniejszy przekład Starego Testamentu stanie się wyśmienitym i długotrwałym owocem tego spotkania. Coraz silniejsze wezwanie do życia w samotności prowadzi go do oddalenia się na pustynię, na południe od Aleppo. Spędza tu swój pustelniczy “nowicjat” pogłębiając znajomość hebrajskiego. To duch systematyczny, zorganizowany. Pod koniec 2 lat samotności, podczas których jego listy z pustyni rozsławiły go na Zachodzie, Hieronim powraca do Antiochii. Jest wyświęcany na kapłana, pod warunkiem, że nie otrzyma zadań duszpasterskich. Jego powołaniem są bowiem nauki biblijne, a później – troska duchowa o zakonników i zakonnice. Na pustyni miał dziwny sen, z którego zwierza się Eustochii. To córka Pauli, rzymskiej uczennicy, która podąży za św. Hieronimem aż do Ziemi Świętej. Założy tam żeńskim klasztor, nad którym święty będzie sprawował duchową opiekę. W tym śnie został pozwany przed trybunał Chrystusa. Oskarżano go o to, iż jest bardziej cycerończykiem niż chrześcijaninem. Sen ten ujawnia z pewnością dylematy wywołane rozdarciem między jego wybitną wiedzą klasyczną, a wgłębianiem się w Biblię. Pomimo tego snu nadal będzie cytował ulubionych autorów klasycznych.

    ŻYCIE NIEPEWNE

    Mroczny spór egzegetyczny pomiędzy dwoma szkołami antiocheńskimi, jak i rywalizacja pomiędzy dwoma biskupami, skierują kroki Hieronima do Konstantynopola. Udaje się tam w towarzystwie biskupa Paulina na Sobór (381). Poznaje Grzegorza z Nazjanzu, biskupa Konstantynopola, późniejszego świętego i Ojca Kościoła greckiego. Sobór wymaga od Grzegorza złożenia funkcji, gdyż nie popiera się jego wysiłków zaprowadzenia pokoju pomiędzy dwoma biskupami – egzegetami. Kłótnie doprowadziły ich do nieprzyjaźni. Kontakt z Grzegorzem budzi u Hieronima gorący zapał do Orygenesa (185-252), kontrowersyjnego Ojca Kościoła greckiego i przywódcy filaru znanej szkoły teologicznej z Aleksandrii. Orygenes staje się jego mistrzem egzegezy. Zaczyna go tłumaczyć. Z Konstantynopola Hieronim udaje się do Rzymu, żeby bronić Grzegorza z Nazjanzu. Znany już ze swych listów, staje się powiernikiem, a później sekretarzem papieża św. Damazego, blisko osiemdziesięcioletniego. Rzecz ciekawa, dawny pustelnik staje się duchowym kierownikiem znaczących Rzymianek z arystokracji. Prowadzi grupy biblijne. Skłania go to do powrotu do studiów nad hebrajskim. Prowadzi też wyśmienitą korespondencję, ma upodobanie do błyskotliwych polemik, skłania się ku satyrze, biorąc między innymi za cel duchowieństwo. Przez krótki czas myśli nawet o sukcesji po… papieżu Damazym! Papież umarł w grudniu 384 r. po 22 latach pontyfikatu. Jego następcą na 15 lat zostaje Syrycjusz, święty. Będzie on autorem najstarszego dekretu papieskiego spełniającego rolę prawodawczą.

    Nie mając kontaktu z nowym papieżem, Hieronim opuszcza Rzym, w którym plotkuje się już o jego częstych spotkaniach z damami z arystokracji. Po licznych przygodach dociera do Betlejem. Paula, jedna z rzymskich dam, dołącza do niego, żeby założyć w Ziemi Świętej wspólnotę ascetyczną.

    HIERONIM W BETLEJEM

    Szczęściem Hieronima jest tu możliwość dysponowania wyjątkowymi bogactwami słynnej biblioteki w Cezarei, ufundowanej przez Orygenesa i wzbogaconej przez Euzebiusza, biskupa Cezarei. Choć Hieronim jest oddalony od niej o sto kilometrów, to jednak udaje się tam od czasu do czasu. W Betlejem oddaje się niezwykłej aktywności literackiej i egzegetycznej zarazem: zaczyna przekład Starego Testamentu. Mając charakter uparty i szorstki wchodzi w nową polemikę. Na krótko jest ekskomunikowany i grozi mu wydalenie. Zabójstwo prefekta Konstantynopola Rufina sprawia, że oddala się ta straszliwa groźba. Hieronim oddaje się wynagradzającej pokucie, gdyż nie brak mu wielkiej pokory. W tej sytuacji biskup Jan Jerozolimski oddala ekskomunikę na Wielkanoc roku 397. Wymienia z nim znak pokoju: z obecnym przeciwnikiem, a dawnym – przyjacielem.

    W tym samym roku Hieronim wymienia listy z młodym biskupem afrykańskim, którym jest nie kto inny jak św. Augustyn z Hippony. Augustyn oddaje hołd znamienitemu tłumaczowi, lecz wyraża też kilka zastrzeżeń. Urażony Hieronim odbierze to bardzo źle: odpowie Augustynowi dopiero po 5 latach. Ich kontakty będą następnie bardzo przyjacielskie. W r. 405 Hieronim kończy dzieło ogromne: przekład hebrajskiej Biblii. Śmierć przeoryszy Pauli, 27 stycznia 404 roku, głęboko go zasmuciła. Można by porównać ich przyjaźń do więzi, jaka łączyła św. Franciszka Salezego i Joannę de Chantal. Są to tajemne powiązania pomiędzy dwojgiem istot, ponad naturą cielesną. To odejście prowadzi go do oddania się jeszcze bardziej przekładom, co na trwałe naznaczy jego życie i rozsławi jego imię.

    Poza Biblią tłumaczy pisma monastyczne, zwłaszcza “Regułę cenobityczną” Pachomiusza (287-347), który wraz ze św. Antonim jest twórcą idei ewangelicznego życia zakonnego. Założył też pierwszy klasztor ery chrześcijańskiej. Ta łacińska wersja “Reguły” Pachomiusza przetłumaczona przez Hieronima wywrze głęboki wpływ na zakonne życie na Zachodzie. Po ukończeniu przekładu hebrajskiej Biblii Hieronim oddaje się przekładom komentarzy proroków.

    DZIEŃ JUŻ SIĘ NACHYLIŁ…

    Nadchodzi czas nowych barbarzyńskich najazdów, najbardziej niebezpiecznych od początku wieku dla imperium rzymskiego. 31 grudnia 406 r. Wandalowie, Alanowie i Szwedzi rzucili się poprzez wyłom otwarty w linii obronnej legionów rzymskich. Fala ich najazdu dochodzi do Galii. Już rok wcześniej banda Gotów zalała północną Italię, rabując, paląc, gwałcąc. Ich przywódca Radagez został ujęty i stracony, lecz było to ostrzeżenie dla Rzymu. W Galii i w Hiszpanii zalew Wandalów powiększa się. A w 430 r. św. Augustyn umrze podczas trwającego oblężenia Hippony…

    Niepokojące odgłosy tych ważnych wydarzeń docierają też do Ziemi Świętej. W Betlejem Hieronim jest tym głęboko wstrząśnięty. Upadek Rzymu – 24 sierpnia 410 r. – wstrząsa nim tak głęboko, że mając już nadwyrężone zdrowie, dotknięty tym ciosem, teraz gwałtownie traci siły. «Mój głos gaśnie. Szloch odbiera mi słowa – pisze Hieronim w swej samotni. – Upadło Miasto, które podbiło świat. Ginie zarówno z głodu jak i od miecza… Chciałem dziś studiować Ezechiela, lecz w chwili, gdy zacząłem dyktować, pomyślałem o katastrofie Zachodu i musiałem zamilknąć, odczuwając, że nadszedł czas płaczu…»

    Ostatnie lata jego życia znaczą doświadczenia śmierci biskupa Jana Jerozolimskiego, a w dodatku Eustochii, córki Pauli. Hieronim kochał ją jak własne dziecko. Inne doświadczenie: bandy pelagianistów palą klasztor, jaki założył wraz z Paulą. W ten sposób mniszki płacą straszliwą cenę za walkę Hieronima z herezją pelagiańską. 30 września 419 roku nieposkromiony mnich gaśnie. Rodzi się do wieczności w małym miasteczku, w którym Jezus rozpoczął ziemskie życie. Umarł przy pracy. Właśnie rozpoczął ostatni komentarz do Proroków – to znaczy do Jeremiasza. Widzimy go jako osobę pełną kontrastów, lawirującą pomiędzy podwodnymi skałami ludzkiej natury z jej obciążeniami a wodami łaski, raz wzburzonymi, raz – spokojnymi. Łaska życia i łaska zaproszenia do świętości poprzez wezwania stałe i uporczywe.     Hieronim odczuwał aż do końca w swej duszy i na swej drodze poruszenie wielkiego wahadła, które porusza całym życiem człowieka – z wyjątkiem Matki Boga – pokusy szatana i zachęty Boga. Jednak z całą mocą odczuwał pociąg ku szczytom i szedł ku nim bez przerwy drogami wąskimi i stromymi: “Nie chcieć być doskonałym – napisał – to popełniać grzech”. A jednak jego natura porywcza i gwałtowna popychała go często ku ironii i drwinie, a nawet ku sarkazmowi i agresywności. Kilka razy wpadł w nieżyczliwość zaprawioną goryczą. Co o tym myśleć? Po prostu to, że Bóg czułości i miłosierdzia urabia świętych z każdego materiału. I że Kościół zanosi te rzeźby Boże i ludzkie zarazem na Swoje ołtarze, o ile tylko przez swe główne aspekty czyjeś życie odbijało jedyną świętość Boga. Święty Hieronim zaś był potężnym zwierciadłem Bożej miłości dzięki swemu gorącemu umiłowaniu Słowa Bożego.

    DZIEŁO ŚWIĘTEGO HIERONIMA

    W okresie młodości – znakomicie wykształcony i uformowany w szkole Donata – zgromadził małą osobistą biblioteczkę. Sam przepisywał porywające go dzieła. Potem pomagała mu grupka kopistów dzięki hojności rzymskich dam, z którymi się spotykał, na czele z Paulą. Jego dzieło biblijne – tłumaczenie z oryginałów i korekty – szybko rozpowszechniły się w Kościele. Od samego początku jego przekłady zostały przyjęte przez papieża Damazego i Kościół Rzymu. Stąd zaś rozszerzyły się powoli na cały Kościół, stając się “textus wulgatus” czyli tekstami pospolitymi (powszechnymi). Wulgata wyparła wszelkie inne łacińskie wersje Biblii na Zachodzie. Hieronim stał się wielkim doktorem Pisma Świętego. To zresztą sam papież Damazy nakłonił go do przedsięwzięcia tego wielkiego dzieła. Papież bowiem pragnął przekładu, będącego punktem odniesienia.

    W istocie panował wielki zamęt w licznych przekładach, rozbieżnych w wielu fragmentach. Pieczęć autentyczności uzyskała Wulgata w końcu na Soborze Trydenckim (1545-1563). Hieronim jest prawdziwym uczonym. Zgromadził wszystkie dostępne tłumaczenia, porównał teksty, zasięgał rady specjalistów, nawet rabinów. Oddał się tej pracy niewdzięcznej, a koniecznej, na piętnaście lat. Został przesycony Pismem Świętym. Potem zaś, kiedy wybiła chwila dojrzewania owoców, przekład popłynął jak ze źródła. Przetłumaczył na łacinę Księgę Tobiasza w ciągu jednego dnia. W ciągu jednej nocy – Księgę Estery. Księgi Salomona zajęły mu trzy dni. Jego tłumaczenia są zróżnicowane co do jakości, jednakże wszystkie noszą znamię jego oryginalnego i wyrazistego stylu. Usiane są mocnymi określeniami, charakterystycznymi dla Hieronima. “Książę tłumaczy” posiadał geniusz językowy. Święty tekst wychodzący spod jego ręki jest pociągająco piękny, pozbawiony dopisków i błędów. Pokolenia mozolnych rzemieślników naszpikowały nimi i obciążyły Biblię, lekceważąc sztukę oddania duszy oryginału przez dosłowne tłumaczenie każdego słowa tekstu źródłowego: hebrajskiego tekstu świętego i ujęcie go w języku współczesnym, posiadającym własny geniusz.

    Dla wniknięcia w Słowo Boże i uwiecznienia Go wkład Hieronima na ziemskiej drodze Kościoła jest znaczący, nawet rozstrzygający. On sam określił swą sztukę przekładu wytworną grą słów: “Magis sensum et sensu quam ex verbo verbum transferem”: raczej przełożyć sens na sens niż słowo na słowo. Czyli przekład powinien oddać pełny sens oryginalnego tekstu niż same słowa. Hieronim jest jednym z największych mistrzów w tej dziedzinie. Musi w niej królować najwyższa bystrość ducha, osiągalna jedynie przez umysły najdoskonalsze, przewidujące i przenikliwe. Od czasu św. Hieronima egzegeza dokonała gigantycznego postępu zwłaszcza dzięki archeologii, lingwistyce i poznaniu historii. Jednak w obliczu protestanckiego liberalnego zboczenia z kursu w wieku XIX i racjonalizmu, jak i modernizmu, pojawiających się bezustannie, to właśnie Hieronim pozostaje pewnym punktem orientacyjnym.

    Słowem Wulgata stawia czoło upływowi czasu, co jest powszechnie przyjętym znamieniem geniuszu. Oprócz przekładu Starego i Nowego Testamentu Hieronim kontynuuje “Kronikę Euzebiusza”, uczonego biskupa Cezarei w okresie wielkiego prześladowania. Kontynuuje tak historię Kościoła – pierwszą tego typu – jaką stanowi “Kronika”. Hieronim redaguje 135 notek “de viris illustribus” (o ludziach sławnych). Kościół żyje w niej rytmem wybitnych osobowości, które rozsławiają go przez święte życie lub ubogacają przez dzieła. Mistrz krytyki literackiej i tekstowej Hieronim wprowadza swych duchowych synów w pojmowanie Biblii. Pozostawia wielką liczbę komentarzy do pism św. Pawła, Psalmów, Księgi Rodzaju, Proroków, jak i do Ewangelii według św. Mateusza. Zachowały się jego liczne homilie, trzy biografie oraz wydarzenia nieco powieściowe z życia świętych pustelników. Stale szukał stopniowego wznoszenia się ku świętym tajemnicom.

    Rozmiłowany w polemice, będącej rodzajem duchowego pojedynku, a nie kwasem rzucanym w twarz przeciwnikowi lub stawiającemu przeszkody, Hieronim w swych pismach zręcznie się nią posługuje. Tak to używa kąśliwej ironii wobec biskupa Jana Jerozolimskiego i Orygenesa, podobnie jak wobec Helwidiusza, rzymskiego obywatela, który zaprzecza stałemu dziewictwu Maryi. Do Rufina, jednego ze starych przyjaciół, który powrócił do Rzymu, kieruje 3 surowe pisma o charakterze raczej osobistym niż dogmatycznym. Jest wreszcie obfita korespondencja Hieronima literacko bardzo staranna. Odkryć w niej można ślady myśli o dziewictwie, wdowieństwie, wychowaniu dziewcząt, o życiu klasztornym i stanie kapłańskim. Jego listy napisane są z polotem mistrza pióra i myśli. Hieronim miał zwyczaj dyktować pisma kopistom, którzy wypełniali swe zadania od świtu do nocy, czasem przez całe noce, kiedy natchnienie zalewało jego umysł jak potok.

    POETYCKI POMNIK

    Święty Hieronim był często tematem dla klasycznych artystów. Tu i tam towarzyszy mu lew, symbol jego życia na pustyni. Albo przedstawia się go jako pogrążonego w lekturze Pisma Świętego. Caravaggio na przejmującym płótnie z 1604 roku ukazuje go jako starego mnicha odzianego w purpurę z czaszką na otwartej Biblii. A Carapaccio (1507) namalował śmierć świętego, leżącego na ziemi, w bieli, otoczonego mnichami ze świecami w dłoniach. Hieronim należy do swego czasu, do drugiego pokolenia, wolnego od prześladowań za wiarę. Mężczyźni i kobiety nie muszą się już ukrywać, lecz w sposób otwarty wyrażają miłość do Chrystusa.

    Wymagający pisarz miał wielki krąg czytelników w okresie upadku Imperium rzymskiego, kiedy rozprzęgały się obyczaje, a barbarzyńcy zagrażali nie tylko postępowi Imperium, lecz samemu jego sercu. Coraz więcej dusz odczuwało najwyższą niestałość materii i zwracało się do wiary chrześcijańskiej, która jaśniała przed nimi jako jedyne poważne schronienie wobec upadku w piekło Rzymu i jego władzy. Jakże radykalna i nieoczekiwana nastąpiła przemiana pysznego Rzymu. Wiek wcześniej opierał się on na swych niezwyciężonych legionach. Obecnie zaś nadzieją wielkiej części elit było zwrócenie się ku Królestwu, które nie jest z tego świata, ku Człowiekowi – Bogu ukrzyżowanemu w Palestynie przez żołnierzy Rzymu!

    W wykształconym środowisku zwracano się więc ku pismom o wielkich walorach literackich, które rozsiewały na wsze strony Słowo Boże, ujawniając je dotąd ludowi pozornie nieznaczącemu. Fakt, że pergaminy tego dalmackiego mnicha przybywały ze stron, w których urodził się Chrystus sprawiał, że tym mocniej przyciągały. Claudel znawca tej dziedziny, zauważa w swym dziele “Kocham Biblię”: “Mamy szczęście posiadania w Wulgacie przekładu ksiąg świętych, stanowiącego pomnik poezji, który bliski jestem nazwać osobiście arcydziełem języka łacińskiego. Jeśli nie jest natchniony w sensie teologicznym, to z pewnością jest natchniony literacko.” (str. 55)

    Kiedy tylko zamilkł wielki głos Hieronima, Kościół pamiętał już jedynie o trwałym pomniku Słowa Bożego, jaki wzniósł Hieronim dla przyszłych pokoleń. Nie trzeba było długo czekać na oddanie czci Hieronimowi – księciu Pisma Świętego, jako jednemu z ulubionych świętych Kościoła. Jeśli za życia popełniał on wykroczenia przeciw świętemu Prawu Miłości, w istocie nigdy nie czynił tego bez przyczyny. Skłaniało go do tego umiłowanie prawdy, pasja dla prawowierności i dokładności tekstów i myśli, zgodnie z radą apostoła: “Wszystko badajcie, zachowujcie to, co dobre” (1 Tes 5,21). I jeszcze raz pomyślmy, jakże pocieszające jest wiedzieć, że osiągnął świętość człowiek ulepiony z niedoskonałości i braków! Miłosierdzie Boga jest otchłanią, która pochłania wszelkie odpadki grzesznej natury, o ile serce płonie w nas, jak u uczniów z Emaus. Czyż gorliwość Hieronima nie pochodziła w istocie z tego spalającego go wewnętrznie płomienia?

    René Lejeune

    Stella Maris, wrzesień 1998, nr 340, str. 20-22. Przekład za zgodą Edition du Parvis, 1648 Hauteville, Szwajcaria

http://www.voxdomini.com.pl/sw/sw30.html

************

Gest przestrogi

dodane 2008-09-29 16:07

Leszek Śliwa

Marinus van Reymerswaele „Święty Hieronim”, olej na desce, 1541, Muzeum Prado, Madryt

Gest przestrogi   Marinus van Reymerswaele Święty Hieronim

Święty Hieronim, żyjący w latach 347–420, teolog, Ojciec Kościoła, przetłumaczył Pismo Święte na język łaciński (prze-kład ten nazwano później Wulgatą). Dlatego zwykle przedstawiany jest w swej pracowni, z piórem i kałamarzem. Atrybuty te van Reymerswaele umieścił na pierwszym planie, na pulpicie. Cały obraz wypełniają zapisane przez Hieronima stosy kartek.

Leżąca obok czaszka, podobnie jak ustawiony z lewej strony krucyfiks, mają natomiast przypominać o pobycie Świętego w pustelni na pustyni Chalkis w Syrii, gdzie żył w latach 375–378.

Św. Hieronim został przedstawiony w purpurowym stroju kardynała, choć kardynałem nigdy nie był. Pełnił jednak funkcję sekretarza papieża Damazego, dlatego kapelusz lub strój kardynalski są jego tradycyjnymi atrybutami.

Hieronim wskazującym palcem lewej ręki pokazuje czaszkę. Obok, na ilustracji otwartej księgi, znajduje się obraz Rogera van der Weydena „Sąd Ostateczny”. W zestawieniu z tą ilustracją gest Świętego pełni funkcję przestrogi. Wskazując na czaszkę, Hieronim wydaje się podkreślać rolę ascezy.
Święty Hieronim był ulubionym tematem Marinusa van Reymerswaele. Namalował on co najmniej kilka portretów tego Ojca Kościoła.

Datę powstania obrazu znamy, bo artysta umieścił ją w swym dziele. Na stojaku pod otwartą księgą, z prawej strony, z bliska można przeczytać słabo widoczny napis: „me fecit A° 1541” (wykonał mnie w roku 1541).

http://kosciol.wiara.pl/doc/489277.Gest-przestrogi

*************

Święty Grzegorz Oświeciciel, biskup
Święty Grzegorz Oświeciciel Grzegorz Oświeciciel był synem księcia Armenii, Anaga, którego zamordowano wraz z całą rodziną. Ocalał tylko dwuletni Grzegorz – dzięki przytomności swojej mamki, która zdążyła z nim w porę uciec do Cezarei Kapadockiej. Pobożna niewiasta postarała się, by dziecko otrzymało chrzest i zostało wychowane w wierze chrześcijańskiej. Dla zachowania rodu zmuszono Grzegorza, by się ożenił. Święty ojciec miał także dwóch świętych synów: św. Aristagesa i św. Wertanesa. Małżonka niebawem wraz z młodszym synem poświęciła się na służbę Bogu. Grzegorz zaś powrócił do Armenii.
Rozpoczęło się tam jednak wielkie prześladowanie chrześcijan. Ofiarą jego padł także Grzegorz. Został wrzucony do lochu, gdzie miał przebywać 13 lat. W więzieniu dał się poznać jako mąż Boży. Dlatego kiedy władca Armenii zachorował na tajemniczą chorobę, wezwano Grzegorza. Ten uleczył króla, który z wdzięczności nie tylko wypuścił go na wolność, ale sam przyjął chrzest i zaprowadził chrześcijaństwo na nowo. Grzegorz czynnie w tym dopomagał, gdyż Armenia była jeszcze wówczas w większości pogańska. Dla skuteczniejszej akcji przyjął święcenia kapłańskie. Dzięki poparciu króla został również wyświęcony na biskupa. Zorganizował hierarchię kościelną, ustanowił biskupstwa. Pod koniec życia miał odwiedzić Konstantynopol i Rzym i postarać się o przywileje dla Kościoła w Armenii. Słusznie więc kraj ten czci Grzegorza jako Oświeciciela i swojego ojca.
Kult św. Grzegorza Oświeciciela w Armenii jest bardzo żywy. Liturgia ormiańska obchodzi jego wspomnienie trzy razy w roku. W każdej Mszy świętej wspomina jego imię. W posiadaniu patriarchy ormiańskiego jest pilnie strzeżona relikwia ramienia Świętego. Na Zachodzie Święty ten jest nieznany. Tylko we włoskim Nardò i w Neapolu jego doroczna pamiątka jest połączona z ludowymi festiwalami.
http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-30b.php3
************

Św. Grzegorz Oświeciciel – apostoł Armenii

10 XI 2000 – Homilia Katolikosa Najwyższego Patriarchy wszystkich Ormian Karekina II

Błogosławiony Bóg, który tak pokierował naszymi krokami, byśmy wyszli na spotkanie naszych siostrzanych Kościołów w tym właśnie roku, w którym obchodzimy 2000-le-cie narodzin Jezusa Chrystusa i który jest zarazem pierwszym rokiem naszego panowania na stolicy Katolikosa wszystkich Ormian. Wymieniając uścisk z naszymi duchowymi braćmi, odnawiamy i umacniamy odwieczne więzi i współprace miedzy nami. Z sercem pełnym wdzięczności zanosimy dziękczynne modły do Wszechmocnego, przekazując głowie Kościoła rzymskokatolickiego znak miłości i czci, jakimi wzajemnie darzymy się w Chrystusie.

Wasza Świątobliwość, nasze serce jest dziś pełne radości. Przybywając do Rzymu zostaliśmy powitani z niezrównaną serdecznością i braterską miłością. Z rąk Waszej Świątobliwości, godnego i mądrego następcy świętego apostoła Piotra, my — następca świętego apostoła Tadeusza oraz podobnego apostołom

św. Grzegorza Oświeciciela — z wdzięcznością przyjmujemy w darze relikwię tego ostatniego, uważanego za Drugiego Oświeciciela narodu ormiańskiego oraz wielkiego świętego Kościoła powszechnego. To wydarzenie jest wielce radosnym przełomem w życiu Ormian mieszkających w Armenii i w całej diasporze. Dzisiaj Kościół rzymskokatolicki ofiarował Ormianom bezcenny skarb, aby uczcić 1700. rocznicę uznania chrześcijaństwa za narodową religię Armenii.

W tej świętej katedrze towarzyszą nam dzisiaj liczni nasi synowie i córki, którzy przybyli do Rzymu z dwunastu krajów na pięciu kontynentach; ich obecność jest świadectwem radości i wesela całego naszego narodu. Ich modlitwy łączą się pod tym dostojnym sklepieniem z modlitwami naszych duchownych oraz naszych rzymskokatolickich braci i sióstr, aby błagać o wstawiennictwo Świętego Oświeciciela i ojca naszej wiary — wielkiego świętego, którego wy nazywacie Grzegorzem Ormianinem. Te modlitwy l wznoszą duchową budowlę, która «rośnie na świętą w Panu świątynię” (Ef 2, 21) przez naszą miłość i wiarę w Chrystusa. Jest to katedra światła, nie zbudowana rękoma śmiertelnymi, a wśród jej budowniczych jest św. Grzegorz Oświeciciel, wielki wyznawca Chrystusa, wybitny prawodawca narodu ormiańskiego i [ nasz pierwszy katolikos.

Siedemnaście stuleci temu św. Grzegorz został uwolniony z więzienia, do którego niesłusznie go wtrącono. Wcześniej przecierpiał nieopisane tortury i przez trzynaście lat był zamknięty w Khor Virab — w lochu skazańców. Ale wola Boża wyprowadziła go na wolność. Mimo doznanych udręk nie uległ zgorz-| knieniu, ale wszedł na drogę czystości i na powrót zaczął głosić życio-l dajne słowo Boże. Światłość Ewan-l gelii zajaśniała jeszcze mocniej-l szym blaskiem w kraju Ormian [ sprawiła cud nawrócenia naszego| narodu. Później nasz naród ujrzał w wizji św. Grzegorza — zmar-l twychwstałego Chrystusa, odzianegol w światło, zstępującego z niedosież-l nych wyżyn nieba, aby wstrząsnąć! ziemią naszej ojczyzny. Moc wiary! św. Grzegorza przemieniła charak-f ter naszego życia narodowego j nadała mu nowy sens. Od tamtegol czasu — i po wieki wieków — ta wiara nosi pieczęć Chrystusa i jest zakorzeniona w Świętym Eczmiadzy-nie, który wyrósł z ziemi, gdy zstąpił na nią Jednorodzony. Jak ujął to trafnie historyk Arakel Davrijetsi, «cały naród ormiański przywiązany jest do ręki św. Grzegorza [to znaczy do jego relikwii] oraz do Świętego Eczmiadzynu» (r. XVII).

Św. Grzegorz — pasterz, który bez reszty poświecił swe życie narodowi ormiańskiemu, nie porzucił nigdy swej owczarni. Gdy dopadały nas wilki, gdy byliśmy rozproszeni po świecie lub zniewoleni przez bezbożnych uzurpatorów, gdy stajemy na skrzyżowaniach dziejów albo gdy odpoczywamy snem wiecznym — on zawsze jest z nami i dzieli nasze utrapienia.

W imieniu naszego narodu wyrażamy wdzięczność i uznanie Jego Eminencji kard. Michele Giordano, arcybiskupowi Neapolu, oraz pobożnym siostrom z klasztoru św. Grzegorza, które ze czcią przechowywały relikwie wielkiego wyznawcy Chrystusa oraz narzędzia jego męczarni. Przez pięć stuleci te relikwie przyciągały tysiące pielgrzymów do klasztoru św. Grzegorza, kontynuując niejako natchnioną i tajemniczą misję świętego, który oddał życie Bogu.

Dzisiaj nasz Święty Oświeciciel powraca do swego narodu, aby wraz z nim radować się wolnością i niepodległością oraz by poprzez oddziaływanie swoich czcigodnych relikwii obdarzać błogosławieństwem ziemię u stóp Araratu.

Tak jak inni chrześcijanie, nasz naród ma za sobą długą historię gorliwego kultu relikwii świętych — co zawsze zdumiewało jego nieprzyjaciół i powstrzymywało ich zapędy, gdy chcieli nas zmusić do wyparcia się prawdy chrześcijaństwa. Choć inni próbowali obedrzeć nas z wiary, chrześcijaństwo nie jest odzieniem, które można nosić albo zrzucić, ale jest samym kolorem i tkanką naszej skóry. Próby ich odmiany nie mogą się powieść, a Ormianie zawsze byli gotowi to udowodnić, nawet za cenę męczeństwa. Mając po naszej stronie Chrystusa, czerpiąc moc z sakramentów Kościoła i z relikwii świętych, nie daliśmy się zepchnąć ze zbawczej drogi Krzyża i broniliśmy oblężonej twierdzy chrześcijaństwa na Wschodzie.

Mimo to nasi rodacy są dziś pozbawieni wielu relikwii i świętych sanktuariów, znajdujących się na dawnych terytoriach historycznej Armenii, które nadal świadczą o obecności chrześcijan na tych ziemiach i które zostały uświęcone potem i krwią ormiańskiego ludu. Obecni tu Ormianie to w większości potomkowie tej części naszego narodu, która przeżyła Ludobójstwo Ormian w 1915 r. Wypędzeni ze swej historycznej ojczyzny błąkali się z miejsca na miejsce, aż wreszcie osiedlili się w wielu różnych krajach świata, dając początek obecnej diasporze ormiańskiej. Towarzyszące nam osoby to potomkowie tych, którzy poszukiwali schronienia przed Ludobójstwem. Są to dzisiaj dumni i lojalni obywatele swoich krajów, cieszący się szacunkiem i zaufaniem w swoich przybranych ojczyznach, które szczerze kochają. Fakt, że Turcja otomańska dokonała Ludobójstwa Ormian, jest dobrze znany duchowieństwu zachodnich Kościołów, które naśladując Chrystusowy przykład miłosierdzia wyciągnęło pomocną dłoń, aby wesprzeć nasz udręczony naród.

Żywimy zatem głęboką wdzięczność wobec tych wszystkich, którzy pospieszyli nam z pomocą w tamtych straszliwych dniach. To uczucie nigdy nie wygaśnie w naszych sercach, podobnie jak nasza wdzięczność wobec wszystkich innych, którzy wsparli nas w czasie Ludobójstwa, po trzęsieniu ziemi w Spitaku, w trudnym okresie odzyskiwania niepodległości oraz w czasie wydarzeń w Karabachu. Także Kościół rzymskokatolicki nie pozostał obojętny na nasze nieszczęścia w ostatnich czasach. Przeciwnie — słowa pokrzepienia i otuchy, wypowiadane przez Waszą Świątobliwość przy wielu okazjach, wciąż dźwięczą w naszych uszach.

Wasza Świątobliwość! Budując wzajemne relacje między naszymi dwoma Kościołami, dostrzegamy ducha braterskiej miłości, jaką darzysz ormiański Kościół i naród. Dokonując kilkanaście lat temu podobnego jak dziś gestu miłości, przekazałeś Apostolskiemu Kościołowi Ormiańskiemu relikwie świętego apostoła Bartłomieja, który współdziałał ze św. Tadeuszem w ewangelizacji narodu ormiańskiego. Wizyty twoje i twego poprzednika papieża Pawła VI w krajach Bliskiego Wschodu i w kilkunastu ormiańskich kościołach były wielkim pokrzepieniem dla naszego ludu. Byliśmy ci szczególnie wdzięczni, kiedy podczas wizyty w Ziemi Świętej wiosną ubiegłego roku udałeś się do ormiańskiej katedry św. Jakuba, aby w tym uświęconym miejscu zanosić modlitwy do naszego Zbawiciela.

W ubiegłym roku nasz naród przygotowywał się z wielkim entuzjazmem i życzliwością na przyjęcie Waszej Świątobliwości w naszej ojczyźnie, w Armenii, gdzie budujemy dziś wolność w cieniu Araratu. Niestety, stan zdrowia błogosławionego Katolikosa Karekina l pogorszył się gwałtownie i twoja wizyta nie mogła się wówczas odbyć. Zachowujemy jednak nadzieję, że będzie nam dane gościć Waszą Świątobliwość, a nasz naród oczekuje, że zechcesz uradować go swoją obecnością podczas obchodów jubileuszu 1700-lecia Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego.

Z wdzięcznością ponawiamy zaproszenie przy tej doniosłej okazji, jaką jest nasze spotkanie, podczas którego przekazujesz Kościołowi ormiańskiemu relikwie św. Grzegorza Oświeciciela. Błagamy Boga, aby Wasza Świątobliwość oraz wszyscy duchowi zwierzchnicy chrześcijańskich Kościołów modlili się o wstawiennictwo Świętego Oświeciciela, ażeby nasza święta wiara odnowiła się w dzisiejszej Armenii podobnie jak 1700 lat temu.

Modlimy się, aby święci wstawiali się przed obliczem naszego niebieskiego Ojca, ażeby błogosławił naszemu spotkaniu i prowadził nas w spełnianiu naszych zadań — dla swojej chwały i dla dobra naszych wiernych Kościołów. Amen. D

opr. mg/mg<

Copyright © by L’Osservatore Romano (3/2001) and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/inni/karekin_homilia_101112000.html

************

Agnieszka Dzieduszycka-Manikowska

Dramat Kościoła na Kaukazie

Dramat Kościoła na Kaukazie

fot. Serouj Ourishian / commons.wikimedia.org, licencja cc

Ogromnie się ucieszyłam na wiadomość, że pojadę na Kaukaz – do Gruzji i Armenii – aby tam zrealizować serię filmów dokumentalnych. Wydawało mi się, że odwiedzę miejsca wyjątkowe, kolebkę chrześcijaństwa, gdzie niemal „dotknę” źródeł mojej wiary. Niestety, dotknęłam zupełnie czegoś innego.

 

Według najdawniejszych podań, Ormianie wywodzą się od wnuka Noego – Hajka. Ogólnochrześcijańska tradycja mówi wszak, że Arka Noego osiadła na zboczu góry Ararat, a w najważniejszej świątyni Armenii w Eczmiadzynie do dziś przechowuje się relikwiarz z kawałkami skamieniałego drzewa uznawanego za jej szczątki.

*****************
Ponadto dziś także w Martyrologium:
bł. Felicji Medy z Mediolanu, ksieni (+ 1444); św. Honoriusza z Canterbury, biskupa (+ 653); św. Leoparda, męczennika (+ IV w.); świętych męczenników Wiktora i Ursusa (+ III w.); św. Zofii, wdowy (+ II w.?)
*****************

*********************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

************

Beatyfikacja Jana Pawła I za dwa-trzy lata?

KAI / psd

(fot. Bravoluciani (Own work) [CC BY-SA 3.0], via Wikimedia Commons)

Najdalej za dwa, trzy lata będziemy mogli się modlić do papieża Jana Pawła I jako błogosławionego – powiedział w 37. rocznicę śmierci Papieża Uśmiechu prał. Giacomo Mazzorana, członek diecezjalnego trybunału beatyfikacyjnego w Belluno.

 

Z okazji rocznicy zostały odprawione Msze św. w rodzinnej miejscowości papieża – Canale d’Agordo, w jego rodzinnej diecezji Belluno, a także w Rzymie, którego był biskupem przez 33 dni w 1978 r.

W Canale d’Agordo wicepostulator procesu, prał. Giorgio Lise wskazał na “ujmujący język” papieża Lucianiego, który potrafił zainteresować zwłaszcza dzieci, a który był “zapowiedzią języka papieża Franciszka”.

Z kolei przy grobie Jana Pawła I w podziemiach bazyliki św. Piotra w Watykanie modlili się uczestnicy pielgrzymki diecezjalnej z Belluno, którzy przyjechali tam z z biskupem ordynariuszem Giuseppe Andrichem. Przewodniczył on następnie Mszy św. w bazylice.

– Mój wujek, na ile go znałam, za pewnością nie dążył o bycia wyniesionym do chwały ołtarzy. Wyobrażam sobie, że z nieba uśmiecha się widząc jak zabiegamy o jego beatyfikację – powiedziała jego bratanica Pia Luciani. Dodał, że zgodziłby się na to, by go czczono na ołtarzach tylko dlatego, by zadowolić wiernych, ale najchętniej “stanąłby w jakimś kącie”.

“Positio” – dokument podsumowujący proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym i wykazujący heroiczność jego cnót – liczące pięć tomów, została już złożona w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Studiowane są już także przypadku niezbędnych do beatyfikacji cudownych uzdrowień, przypisywanych jego wstawiennictwu.

– Uważam, że za dwa, trzy lata, a być może nawet mniej, będziemy mogli modlić się do Lucianiego jako błogosławionego – twierdzi prał. Mazzorana Wskazuje ona na trwającą już kilka dziesięcioleci “wielką pobożność ludową” wobec osoby Jana Pawła I.

Albino Luciani urodził się 17 października 1912 r. w Forno di Canale (dawna nazwa Canale d’Agordo). Od 1958 r. był biskupem Vittorio Veneto, od 1969 r. patriarchą Wenecji, a od 1973 r. kardynałem. 26 sierpnia 1978 r. został wybrany papieżem i przyjął imię Jana Pawła I. Zwano go Papieżem Uśmiechu. Zmarł nagle 28 września 1978 r.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23631,beatyfikacja-jana-pawla-i-za-dwa-trzy-lata.html

*********

Modlitwa dziecka pod sercem matki

o. Kasper Mariusz Kaproń OFM

(fot. shutterstock.com)

“Dobro jest zawsze bardziej pierwotne i silniejsze niż zło; słowo, którym Bóg potwierdza nasze życie, jest głębsze niż wszelkie nasze formy negacji… jedność przewyższa konflikt”. – słowa papieża Franciszka z encykliki Światło wiary wyznaczają niejako metodologię jego pasterskiej posługi.

 

Papież naucza i często odnosi się do kwestii trudnych do przyjęcia dla współczesnego świata, czyni to jednak zawsze używając języka pozytywnego, głęboko przeświadczony, że należy ukazywać przede wszystkim Dobro, które ma moc zapalić serca, aby pójść za nim. To przeświadczenie stanowi zresztą linię przewodnią adhortacji na temat głoszenia Ewangelii we współczesnym świecie Evangelii Gaudium. Pisze w niej o licznych rzeszach ogarniętych tęsknotą i pragnących poznać Boga, szukających Go w skrytości, również w krajach o starej tradycji chrześcijańskiej. “Chrześcijanie mają obowiązek głoszenia Ewangelii, nie wykluczając nikogo, nie jak ktoś, kto narzuca nowy obowiązek, ale jak ktoś, kto dzieli się radością, ukazuje piękną perspektywę, wydaje upragnioną ucztę. Kościół bowiem rośnie nie przez prozelityzm, lecz «przez przyciąganie»”. Czy do prawdy Ewangelii – pytał papież Franciszek w czasie jednej ze swoich homilii wygłoszonych w Domu św. Marty – mogą przekonać chrześcijanie z wiecznie strapioną i zgorzkniałą miną.
Niestety – chyba powinniśmy się do tego przyznać – nasz język (także ten kościelny) został zdominowany przez styl bardzo mocno emocjonalny. W prowadzonych rozmowach używamy dużej ilości przymiotników o typowo pejoratywnej konotacji, często uciekamy się do stosowania groźby, straszenia. Retorycznym jest pytanie czy taki język jest w stanie kogokolwiek przekonać do naszych racji?
Niewielka książeczka pt. “Modlitwa dziecka pod sercem matki”, która ukazała się staraniem wydawnictwa WAM, zachwyca swym pozytywnym językiem. Autorem tego dość specyficznego modlitewnika – nowenny jest jeden z najbliższych współpracowników Papieża Franciszka, jeszcze z czasów, gdy ten był arcybiskupem Buenos Aires, Víctor Manuel Fernández. Jako rektor Papieskiego Uniwersytetu Katolickiego Argentyny brał udział w charakterze eksperta w V Konferencji Generalnej Episkopatu Latynoamerykańskiego i Karaibów w Aparecida (2007) i miał ogromny wpływ na ostateczną redakcję dokumentu końcowego Konferencji. Efektem współpracy kard. Jorge Mario Bergoglio, przewodniczącego komisji odpowiedzialnej za przygotowanie dokumentu oraz profesora Fernándeza, potrafiącego świetnie łączyć wiedzę naukową ze zmysłem praktycznym jest tekst, który potrafi zauroczyć swoim prostym i sugestywnym językiem i mocnym przekazem nadziei.
W Dokumencie z Aparecidy, podobnie jak i w późniejszych tekstach już papieskiego nauczania (Evangelii Gaudium, Laudato si’) bardzo ważne miejsce zajmuje kwestia ochrony życia już od samego momentu poczęcia. Papież Franciszek – wcześniej jeszcze jako kard. Bergoglio – zdecydowanie podkreślał, że kwestia ochrony życia poczętego nie podlaga dyskusji, nie może być przedmiotem jakiś reform lub «modernizacji» i Kościół nie zmieni swojego stanowisko w tej sprawie. Papież wskazuje jednak, że “uczyniliśmy niewiele, aby odpowiednio pomagać i towarzyszyć kobietom znajdującym się w bardzo ciężkiej sytuacji, w której aborcja jawi się jako szybkie rozwiązanie ich poważnych problemów, szczególnie gdy rozwijające się w nich życie zaistniało w wyniku gwałtu lub w kontekście krańcowego ubóstwa. Któż może nie zrozumieć tak bolesnych sytuacji?” (EG 214 por. DA 467-468g; LS 117-121).
Aborcja jest konsekwencją – wskazuje papież – globalizacji obojetności: nieumiejetności otwarcie się na “ty”, zdolnego do poznania i miłowania. Jest konsekwencją braku wrażliwości na cierpienia innych, tych najsłabszych i bezbronnych. Aby temu przeciwdziałać należy promować inną globalizację, tę którą charakteryzuje solidarność, sprawiedliwość i która prowadzi do kontemplowania twarzy tych, którzy cierpią. Wśród nich są kobiety, które jakże często są wykluczane i wykorzystywane, są chłopcy i dziewczęsta zmuszane do dziecięcej prostytucji, są również dzieci – ofiary aborcji (por. DA 64-65).
“Modlitwa dziecka pod sercem matki” wspaniale ukazuje papieski sposób przekazu Ewangelii i przeciwstawienia się kulturze śmierci i odrzucenia. Skromna w formie, lecz przebogata w treści książeczka pobudza do kontemplowania piękna twarzy osób najsłabszych i najbardziej bezbronnych – dzieci nienarodzonych, ale również piękna twarzy ich matek. Pozycja bez wątpienia pro-live, a jednocześnie jakże odległa od form działania wielu organizacji antyaborcyjnych. Papież wskazuje, że należy przede wszyskim ukazywać piekno i wartość życia, my niestety często walcząc o dobro preferujemy ukazywać zło.
Cieszę się, że pozycja ta ukazała się w Polsce w przeddzień rozpoczynającego się w październiku Synodu ds. Rodziny. Pozwala bowiem zrozumieć lepiej papieską myśl na temat rodziny i wartości życia poczętego z dala od wszelkich medialnych prób starających się przedstawić Franciszka jako liberała dążącego do wprowadzenia rewolucyjnych zmian w nauczaniu Kościoła. Papież – co nieustannie podkreśla – przekazuje tylko to, czego naucza Kościół. Zwraca jednak uwagę, że język przepowiadania musi ulec zmianie. Do pojścia za Prawdą nikogo już dzisiaj nie przekona język gróźb i straszenia. Człowiek może natomiast skierować swe kroki ku Bogu, gdy zostanie ukazane mu Piękno jakie jest w Bogu.

 

 

Redakcja DEON.pl poleca

 

MODLITWA DZIECKA POD SERCEM MATKI

 

Víctor Manuel Fernández
Użycz głosu dziecku, które rośnie pod Twoim sercem!
Wkrótce zostaniesz mamą. Choć dziecko, które rośnie pod Twoim sercem, nie potrafi jeszcze mówić, to już odczuwa, uczy się, chce kochać i poznawać otaczający je świat.
Dzięki tej wyjątkowej książeczce, zawierającej Słowo Boże, rozważania i modlitwy, już teraz możesz sprawić, że Twoje maleństwo będzie modlić się do Boga. Jak to zrobić? Wystarczy, że użyczysz mu swojego głosu!
Pomódl się do Boga w jego imieniu, pozwól, by usłyszał jego wołanie. W ten sposób pogłębisz duchową więź ze swoim dzieckiem, sprawisz, że poczuje ono Twoją bliskość, czułość, troskliwość i opiekę. Jeśli chcesz, możesz zaangażować we wspólną modlitwę także pozostałych członków swojej rodziny.Modlitwa dziecka pod sercem matki powstała z inspiracji rewolucją czułości Papieża Franciszka.

http://www.deon.pl/pro-life/inspiracje/art,25,modlitwa-dziecka-pod-sercem-matki.html
***********

Kobieta i mężczyzna. Dwa odrębne światy?

TakRodzinie

ks. Marek Dziewiecki / slo

(fot. Ryan Polei / flickr.com)

Dla mężczyzny “wolny związek” oznacza prawo do opuszczenia “partnerki” w każdej chwili. Tymczasem dla kobiety “wolny związek” oznacza, że mężczyzna nigdy jej nie opuści, gdyż tak bardzo ją kocha, że nie musi jej tego ślubować na piśmie i przy świadkach.

 

Nie tylko ciało, lecz także psychika ma płeć. Kobieta i mężczyzna to dwa różne sposoby przeżywania i wyrażania człowieczeństwa.

 

Różnice cielesne między płciami są oczywiste i łatwo zauważalne. Równie istotne są jednak różnice psychiczne. Wynikają z faktu, że mężczyźni są bardziej predysponowani do funkcjonowania w świecie przedmiotów, a kobiety okazują się bardziej wrażliwe na budowanie więzi międzyludzkich. Różnice psychiczne mają podłoże hormonalne. Organizm kobiety wydziela znacznie większą ilość serotoniny i oksytocyny. Hormony te skłaniają do postaw prospołecznych i opiekuńczości. Z kolei organizm mężczyzny wydziela znacznie więcej testosteronu, który prowokuje do agresji i rywalizacji.
Również mózg człowieka ma płeć. W przypadku kobiet półkule mózgowe są lepiej zintegrowane dzięki bogato rozwiniętemu systemowi połączeń neurologicznych (ciało modzelowate). W konsekwencji mózg kobiety ułatwia przyswajanie złożonych informacji, typowych dla świata osób. Panie potrafią jednocześnie rozumieć człowieka i wczuwać się w jego przeżycia. Lepsza niż u mężczyzn integracja półkul mózgowych u kobiet ma także problematyczne aspekty. Gdy kobieta przeżywa bolesne stany emocjonalne, to zadręcza się i snuje czarne scenariusze typu: “nikt mnie nie kocha, nikomu nie jestem potrzebna, życie nie ma sensu”.

 

Gdy poprawia się nastrój kobiety, wtedy także jej sposób myślenia staje się pozytywny. Mężczyznom łatwiej zachować stabilność w systemie myśli i przekonań. Problem pojawia się wtedy, gdy mężczyzna przeżywa intensywne, bolesne stany emocjonalne, gdyż wtedy może “wyłączyć” logiczne myślenie. To właśnie dlatego więcej mężczyzn niż kobiet popada w alkoholizm, narkomanię i inne uzależnienia. Mężczyźni “zapominają” o tym, że sięganie po substancje, które na krótko poprawiają nastrój, pogarsza sytuację, w której się znajdują.
Również próby samobójcze mają odmienne znaczenie dla osób płci przeciwnej. Kobiety cztery razy częściej niż mężczyźni targają się na własne życie, jednak trzy razy więcej mężczyzn umiera śmiercią samobójczą. Różnica ta wynika z faktu, że kobiety wołają wtedy o pomoc, a mężczyźni o śmierć. Kobiety podejmują próby samobójcze wcześniej, gdy ich sytuacja nie jest jeszcze rozpaczliwa. Mężczyźni targają się na swoje życie wtedy, gdy nie widzą już innego rozwiązania. Kobiety spontanicznie interesują się trudnościami innych osób i są skłonne do udzielania pomocy z własnej inicjatywy. Gdy same znajdą się w trudnej sytuacji, wtedy łatwiej niż mężczyźni szukają wsparcia u innych. Jeśli go nie otrzymują, wtedy wołają o pomoc za pomocą prób samobójczych.
Ze względu na różnice w myśleniu, przeżywaniu i budowaniu relacji ocena zdrowia psychicznego powinna uwzględniać odrębne kryteria w przypadku kobiet i mężczyzn. Jednym z takich kryteriów jest obraz samego siebie. Dla mężczyzny obraz samego siebie jest dosłownie obrazem samego siebie. Tymczasem dla kobiety obraz siebie zależy nie tylko od jej cech, lecz także od jej więzi z innymi ludźmi.

 

Nawet bardzo dojrzała kobieta nie ceni siebie i nie czuje się spełniona, jeśli ktoś z jej bliskich popada w kryzys lub cierpi. Ponadto osoby płci przeciwnej różnią się rozumieniem poszczególnych słów. Dla przykładu: dla mężczyzny “wolny związek” oznacza prawo do opuszczenia “partnerki” w każdej chwili. Tymczasem dla kobiety “wolny związek” oznacza, że mężczyzna nigdy jej nie opuści, gdyż tak bardzo ją kocha, że nie musi jej tego ślubować na piśmie i przy świadkach.
Jedynie dojrzała miłość sprawia, że kobiety i mężczyźni mogą siebie rozumieć i wspierać, pomimo tego że różni ich tak wiele.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,535,kobieta-i-mezczyzna-dwa-odrebne-swiaty.html

**********

Matka Teresa… 15 lat czekał na tę rozmowę

Poznaj historię dziennikarza, który miał wielkie marzenie związane z Matką Teresą. Czekał cierpliwie i w końcu się spełniło. Sprawdź o co chodziło i co z tego wynikło.

https://youtu.be/lWnlOeIuu6Q
http://www.deon.pl/czytelnia/ksiazki/art,840,matka-teresa-15-lat-czekal-na-te-rozmowe.html
**********

W Senacie USA sprawa zniesienia wiz dla Polaków

Inga Czerny / PAP / slo

(fot. shutterstock.com)

Trzech senatorów zgłosiło we wtorek w Senacie USA projekt ponadpartyjnej ustawy w sprawie włączenia Polski do programu o ruchu bezwizowym. Podobny projekt przed wakacjami zgłoszono już w Izbie Reprezentantów, ale wciąż nie został poddany pod głosowanie.

 

Chodzi o tzw. ustawę JOLT (Jobs Originated through Launching Travel – w swobodnym tłumaczeniu: wspieranie zatrudnienia poprzez rozwój turystyki), która przewiduje zmianę kryteriów programu ruchu bezwizowego tak, aby objął on Polskę.

 

Ustawa ta była już zgłaszana w poprzednich latach, ale nigdy nie została poddana pod głosowanie obu izb Kongresu. W USA wybory do parlamentu odbywają się co dwa lata i za każdym razem każdą nieukończoną procedurę legislacyjną trzeba rozpoczynać od nowa i to w obu izbach. W Izbie Reprezentantów ustawę JOLT zgłoszono tuż przed wakacjami, w Senacie nastąpiło to we wtorek.

 

Współwnioskodawcami ustawy jest trzech senatorów z obu partii- Republikańskiej i Demokratycznej, w tym bardzo wpływowy senator Demokratów Charles Schumer z Nowego Jorku. Jego poparcie dla polskiej sprawy jest tym ważniejsze, bowiem Schumer ma szanse objąć w 2016 roku kluczowe stanowisko przywódcy Demokratów w Senacie po senatorze Harrym Reidzie, który zapowiedział odejście na emeryturę.

 

W komunikacie prasowym, wydanym z okazji zgłoszenia projektu JOLT, Schumer przekonywał, że na zniesieniu wiz dla turystów z Polski skorzystałaby amerykańska gospodarka. “Ta ponadpartyjna, rozsądna ustawa stanowiłoby bodziec dla rozwoju gospodarki i turystyki w Stanach Zjednoczonych. (…) Mam nadzieję, że Republikanie i Demokraci porozumieją się, by razem zreformować nasz niesprawny system wizowy” – powiedział Schumer.

 

Zgłoszenie projektu JOLT zbiega się z intensyfikacją starań amerykańskiej Polonii o włączenie Polski do programu o ruchu bezwizowym Visa Waiver Programm (VWP). W niedzielę nową inicjatywę ogłosił w tej sprawie Amerykańsko-Polski Komitet Doradczy (APAC). Ale także inne polonijne organizacje i instytucje, m.in. Instytut Piast, czy “Dziennik Związkowy”, od dłuższego czasu prowadzą akcje lobbingu, w tym np. wysyłania listów do kongresmenów z apelem o zniesienia wiz dla Polaków.

 

Sprawa zniesienia wiz dla Polaków ma już spore poparcie zarówno wśród Demokratów jak i Republikanów. Starania o zniesienie wiz dla Polaków obiecywał m.in. republikański senator John McCain, przewodniczący komisji ds. sił zbrojnych. Pod projektem JOLT w Izbie Reprezentantów podpisy złożyło prawie 100 kongresmenów.

 

Prezydent Barack Obama obiecywał, że podpisze odpowiednią ustawę, jeśli tylko trafi do niego na biurko. Ale największym problemem jest to, że projekt JOLT w ogóle nie został poddany pod głosowanie we właściwej dla niego komisji ds. sprawiedliwości Izby Reprezentantów. Niechętny ustawie jest bowiem sam przewodniczący komisji, kongresmen Bob Goodlatte, republikanin z Wirginii.

 

Z programu VWP korzysta obecnie 38 państw, w tym większość krajów Unii Europejskiej. Polska nie jest nim objęta bowiem nie spełnia określonego w amerykańskim prawie kryterium. Stanowi ono, że tylko kraje, w których odsetek odmów wiz nie przekracza 3 proc. mogą być objęci programem VWP.

 

Projekt ustawy JOLT zakłada zwiększenie tego odsetka z 3 do 10 proc., jeżeli obywatele danego kraju nie zagrażają bezpieczeństwu USA.

 

Jednak w Kongresie nie ma obecnie dobrego klimatu do dyskusji o łagodzeniu kryteriów programu VWP. Wręcz przeciwnie wielu Republikanów chciałoby te kryteria zaostrzać, a niektórzy proponują nawet, by program zawiesić w przypadku niektórych państw.

 

Nie ma to żadnego związku z Polską, ale z rosnącymi obawami o pochodzących z Europy dżihadystów z Państwa Islamskiego. W Waszyngtonie narastają obawy, że posiadając europejskie paszporty, mogą oni nie tylko bez trudu wrócić do swych krajów, ale także przylecieć do USA. Większość państw UE, skąd do Syrii i Iraku wyjechało wielu bojowników IS, jest bowiem w grupie państw objętych programem VWP.

http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,25529,w-senacie-usa-sprawa-zniesienia-wiz-dla-polakow.html

**********

ONZ narzędziem w rękach Boga?

Rafał Bulowski SJ

Rafał Bulowski SJ

(fot. G. Gałązka / galazka.deon.pl)

Czy ONZ może być narzędziem w rękach Boga? Dlaczego nie! Jako instytucja świecka ONZ nie podziela kościelnej wizji świata i człowieka we wszystkich punktach. Jednak wśród nich odnaleźć można wiele elementów wspólnych.

 

Wiara w dobroć i Bożą obecność w każdym człowieku nieustannie zachęca Franciszka do dialogu ze światem. Tak było i tym razem. Jakie znaczenie ma to dla nas?
Kilka dni temu Franciszek jako piąty w historii papież wystąpił przed Zgromadzeniem Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych. Spotkał się z liderami największej światowej organizacji, działającej na rzecz rozwoju sprawiedliwości oraz pokoju. Dodać należy, że choć w wielu punktach współczesny system wartości ONZ spotyka się z wartościami chrześcijańskimi, to w wielu też reprezentuje odmienną optykę.

 

Spotkanie to miało zatem wartość samą w sobie. Papież dotknął bowiem tych elementów, które są wspólne zarówno dla ONZ, jak i dla Kościoła. Przedstawił zarys pozytywnego programu, w którego centrum stoi człowiek.
Do czego jednak słowa Franciszka, które padły w Nowym Jorku, mogą inspirować nas, mieszkańców Polski? Wydaje się, że w pierwszej kolejności do posiadania marzeń oraz wiary w sens zabiegania o dobro i sprawiedliwość w otaczającej nas rzeczywistości.

 

Przywołując dokumenty założycielskie ONZ, papież wskazał, że “sprawiedliwość jest niezbędnym wymogiem osiągnięcia ideału powszechnego braterstwa”. Raczej nie należy tutaj zarzucać Franciszkowi naiwnej wiary w pełną realizację ideałów życia społecznego. Mimo wszystko przywołał on ideał powszechnego braterstwa i zachęcił do kreatywnego zaangażowania na jego rzecz. Co mamy z tym zrobić?
W skali mikro – dotyczącej życia Polek oraz Polaków, dbających o dobro i bezpieczeństwo swoich rodzin, realizację marzeń, rozwój zawodowy, zatroskanych o edukację dzieci, etc. wydarzyć się może najwięcej. Wszelka sprawiedliwość oraz dobro odbywają się bowiem przede wszystkim na poziomie podstawowych relacji międzyludzkich.

 

Sprawiedliwość “powinna być budowana i realizowana przez każdego, przez każdą rodzinę, w jedności z innymi ludźmi oraz we właściwej relacji ze wszystkimi środowiskami, w których rozwija się ludzkie społeczeństwo – przyjaciół, wspólnot, wsi i gmin, szkół, przedsiębiorstw i związków zawodowych, prowincji”. Do tej litanii śmiało dodać można: partie polityczne, NGOsy, środowiska twórcze i biznesowe. Ktoś zapyta: czy to nie przesada?
Królestwo Boże nie jest jedynie grą słów albo metaforą. Bóg w jedynie sobie znany sposób dokonuje swojego dzieła tu i teraz. I chce byśmy z Nim współpracowali. Oczekuje od nas przede wszystkim czynów, a nie deklaracji. Czy powszechnym braterstwem nie będzie troska o relacje z rodzicami lub dziećmi, pomoc w zakupach schorowanemu sąsiadowi czy uprzejmość w autobusie? Warto także zadać sobie pytanie: jak ten ideał realizuje moja parafia czy wspólnota?
Skala makro dotyczy życia publicznego: na poziomie lokalnym (gmina, miasto) i krajowym. W znacznej mierze kwestia ta dotyczy pewnych rozwiązań strukturalnych (lub ich braku). I tutaj wystarczy odwołać się do wyzwania, jakie stawia nam czas obecny, a którym są uchodźcy oraz imigranci.

 

W Nowym Jorku z ust papieża padły takie słowa: “W wojnach i konfliktach płaczą, cierpią i umierają ludzie, nasi bracia i siostry, kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy, chłopcy i dziewczęta. Istoty ludzkie, które stają się materiałem odrzuconym, podczas gdy mnoży się jedynie problemy, strategie i dyskusje”.

 

Nadchodzi zima. Cierpienia tych ludzi będą nieubłaganie się wzmagać. Oby społeczni liderzy potrafili wznieść się ponad bieżącą politykę (kampania wyborcza) i – pozbywszy się lęków – zdecydowanie stanąć w obronie uchodźców i migrantów poprzez uruchomienie konkretnych mechanizmów solidarności.
Jednym z ważnych czynników w kreowaniu życia publicznego w Polsce jest także Kościół. Apel Franciszka – bezpośrednio inspirowany Ewangelią – o konkretne wyrazy solidarności z uchodźcami ciągle pozostaje w Polsce bez większego echa. Warto też zadać sobie pytanie: “A co zrobiła moja parafia, by pomóc jakiejś rodzinie prześladowanych chrześcijan z Bliskiego Wschodu?”
Reagowanie na czyjąś nędzę i biedę poprzez odgradzanie się murami jest nieludzkie. Jeżeli człowiek chce zostać uczciwy wobec siebie samego, to żadna retoryka nie zmieni oceny. W tym względzie mamy do czynienia z twardymi faktami.

 

Zadziwiające, że w świecie niesamowitych technologii i narzędzi, które co rusz zmieniają sposób życia i codziennego funkcjonowania współczesnego człowieka, nie ma woli, aby się nimi posłużyć w realizacji pokoju i sprawiedliwości. Dlaczego w jednej z najbogatszej części świata – jaką jest Europa – tych narzędzi nie wykorzystuje się np. w bezpiecznym i mądrym przyjęciu 200 tys. uchodźców?

 

Franciszek przytoczył słowa Pawła VI: “Prawdziwe niebezpieczeństwo to człowiek dysponujący coraz bardziej zaawansowanymi narzędziami, zdolnymi zarówno do zniszczenia, jak i do najwznioślejszych osiągnięć!”. Myśl ta pozostaje bardzo aktualna.
Papież odwoławszy się do wspólnej każdemu człowiekowi idei powszechnego braterstwa, ostatecznie skierował uwagę słuchaczy na istotę ludzkiego życia oraz zaangażowania w świecie. Wskazał, iż “pełny sens życia indywidualnego i zbiorowego znajduje się w bezinteresownej służbie dla innych oraz roztropnym i naznaczonym szacunkiem wykorzystaniu stworzenia dla dobra wspólnego.”

 

Niech ta prawda nie pozwala nam zadowalać się powierzchownością; niech inspiruje wszystkich ludzi dobrej woli do troski o człowieczeństwo. Ta troska czyni nas braćmi i siostrami niezależnie od wyznawanej konfesji czy światopoglądu.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2146,onz-narzedziem-w-rekach-boga.html

***********

Zostawić wszystko i iść za Jezusem – Sobota po Popielcu (8 marca 2014)

follow-me_wide_t_nv

On zostawił wszystko, wstał i poszedł za Nim (Łk 5,28 z 5,27–32).

 

Rozważamy zdanie z tekstu o powołaniu celnika Mateusza – Lewiego. Zwracamy uwagę na jego zapał, gotowość, by porzucić wszystko i rozpocząć nowy etap życia.

Wcześniej był celnikiem. Izraelici w czasach Chrystusa lekceważyli celników, jako współpracowników rzymskiego okupanta, którzy często wykonywali swoje obowiązki nieuczciwie – zawyżali wymagane opłaty. Jezus nikogo nie lekceważy, rozumie potrzebę różnych zajęć niezbędnych do funkcjonowania świeckiej władzy, utrzymującej porządek w społeczeństwie. Podobnie św. Jan Chrzciciel, gdy przychodzili do niego celnicy, nie wymagał od nich porzucenia zajęcia, lecz uczciwego wypełniania obowiązków (Łk 3,13).

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Iz 58, 9b-14; Łk 5, 27-32

Pan Jezus kieruje osobiste wezwanie do Lewiego, a ten zostawia wszystko i idzie za Nim. Czyni to z radością, czego wymownym dowodem jest uczta, wielkie przyjęcie przygotowane dla Jezusa, w którym biorą także udział liczni celnicy oraz inni ludzie budzący zapewne uzasadnione podejrzenia faryzeuszy i uczonych w Piśmie.

Jezus chce każdego uzdrowić, daje mu szansę poznania swej nauki i dokonania właściwego wyboru. Takiego wyboru dokonał Lewi, a przyjęcie, jakie urządził, stwarza okazję do tego, by Jezusa poznali też ludzie, którzy sami pewnie by za Nim nie poszli, nie zwróciliby uwagi na Jego naukę stawiającą wysokie wymagania, tak różne od ich sposobu życia i przyjętego systemu wartości. Już urządzenie przez Lewiego przyjęcia i zaproszenie na niego ludzi, z którymi dotychczas się kontaktował, jest działaniem apostolskim. Zwykle wielkie wrażenie robi świadectwo osób nawróconych, znanych z życia społecznego, politycznego, kulturalnego, o których na co dzień piszą gazety, podając fakty z ich życia nieraz daleko odbiegające od wymagań wynikających z Bożych przykazań.

Przykład kogoś, kto nagle porzucił dotychczasowy sposób życia, podjął drogę naśladowania Chrystusa, pociąga albo przynajmniej skłania do myślenia ludzi przyzwyczajonych do bogactwa, luksusu osiąganego często kosztem sumienia, uczciwości i sprawiedliwego traktowania bliźnich.

Warto się zastanowić, czy jesteśmy otwarci na Boże słowo, czy jesteśmy gotowi odczytać głos Chrystusa i w razie potrzeby zmienić dotychczasowy sposób życia, przyzwyczajenia, które nie pozwalają nam Go prawdziwie naśladować.

 

Duchu Święty, pomóż nam usłyszeć i podjąć głos Chrystusa także wtedy, gdy wzywa nas do porzucenia tego, co nam drogie, do czego się przyzwyczailiśmy, a co przeszkadza nam prawdziwie Go naśladować.

Tomasz M. Dąbek OSB

http://ps-po.pl/2014/03/08/zostawic-wszystko-i-isc-za-jezusem-sobota-po-popielcu-8-marca-2014/

**********

 

 

 

 

O autorze: Słowo Boże na dziś