“Bliski jest dzień Pana w Dolinie Wyroku” – Sobota, 10 października 2015 r.

Myśl dnia

Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny.

Ignacy Krasicki

Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielkim szczęściem
jest możliwość słuchania słowa Bożego, a jeszcze większym zachowywanie go.
Mieczysław Łusiak SJ
Nikomu nie uda się zobaczyć swoich błędów, jeśli będzie żył w swoim egoistycznym świecie,
który wypełnia jego pustkę egzystencjalną…
Mariusz Han SJ
(…) nieważna jest siła dźwięku. Chodzi o wyczulenie na określone głosy i przyzwyczajenie do pewnych tonów.Niedowiarstwo bierze się z porównania własnych oczekiwań z obserwowaną rzeczywistością.W życiu duchowym największym wrogiem jest nasza wyobraźnia

Włodzimierz Zatorski OSB

blog_nt_4876565_7519586_tr_cst7ib73buw11
Jezu, powierzam Ci wszystkie wspólnoty, które przeżywają swoje kryzysy. Ochroń ich członków przed zniechęceniem i dodaj siły, aby nie zniechęcali się w odkrywaniu Ciebie i w byciu razem.
SOBOTA XXVII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE  (Jl 4, 12-21)
Sąd ostateczny
Czytanie z Księgi proroka Joela.

To mówi Pan:
«Niech się ockną i przybędą te narody na Dolinę Joszafat, bo tam zasiądę i będę sądził narody okoliczne. Zapuśćcie sierp, bo dojrzało żniwo; pójdźcie i zstąpcie, bo pełna jest tłocznia, przelewają się kadzie, bo złość ich jest wielka.
Tłumy i tłumy w Dolinie Wyroku znajdować się będą, bo bliski jest dzień Pana w Dolinie Wyroku. Słońce i księżyc się zaćmią, a gwiazdy światłość swą utracą. A Pan zagrzmi z Syjonu i z Jeruzalem głos swój tak podniesie, że niebiosa i ziemia zadrżą. Ale Pan jest ucieczką swego ludu i mocą synów Izraela. I poznacie, że Ja jestem Pan, Bóg wasz, co mieszkam na Syjonie, górze mojej świętej; a tak Jeruzalem będzie święte i przez nie już obcy nie będą przechodzić.
I stanie się owego dnia, że góry moszczem ociekać będą, a pagórki mlekiem opływać i wszystkie strumienie judzkie napełnią się wodą, a z domu Pana wypłynie źródło, które nawodni strumień Szittim. Egipt będzie wydany na spustoszenie, a Edom zamieni się w straszną pustynię z powodu nieprawości uczynionych synom judzkim, gdyż krew niewinną przelewali w ich ziemi. Lecz ziemia Judy na wieki będzie zamieszkana, a Jeruzalem z pokolenia w pokolenie. Pomszczę ich krew, nie pozostawię bez kary; a Pan zamieszka na Syjonie».

Oto słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY

 

 

(Ps 97 (96), 1-2. 5-6. 11-12) 

 

Refren: Niech sprawiedliwi weselą się w Panu.

Pan króluje, wesel się, ziemio, *
radujcie się, liczne wyspy!
Obłok i ciemność wokół Niego, *
prawo i sprawiedliwość podstawą Jego tronu.

Góry jak wosk topnieją przed obliczem Pana, *
przed obliczem władcy całej ziemi.
Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa, *
a wszystkie ludy widzą Jego chwałę.

Światło wschodzi dla sprawiedliwego *
i radość dla ludzi prawego serca.
Radujcie się w Panu sprawiedliwi *
i sławcie Jego święte imię.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 11, 28) 

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego
i zachowują je wiernie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

 

EWANGELIA  (Łk 11, 27-28)
 
Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś».
Lecz On rzekł: «Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je».

Oto słowo Pańskie.

 

 

KOMENTARZ

 

 
Znak wspólnoty

Kobieta z tłumu wykrzykuje słowa pochwały na cześć Jezusa. W odpowiedzi Syn Boży próbuje naprostować jej sposób myślenia, kładąc akcent na wspólnotę, która zawiązuje się wokół tych, którzy słuchają i zachowują słowo Boże. Przedłużeniem żywej obecności Chrystusa w świecie są ci, którzy gromadzą się w Jego imię, czyli wspólnota Kościoła. Można czasem usłyszeć opinie, jakoby prywatna relacja z Bogiem wystarczyła człowiekowi i nie ma potrzeby szukać pośrednictwa Kościoła. Taki sposób myślenia jest błędny. Jezus od samego początku dążył do zawiązania wokół siebie wspólnoty. To tej wspólnocie powierzył sprawowanie sakramentów i misję przekazywania dalej Dobrej Nowiny. Trwanie we wspólnocie, nawet jeśli czasem pojawiają się w niej trudności, jest najpewniejszą drogą do Chrystusa.

 

Jezu, powierzam Ci wszystkie wspólnoty, które przeżywają swoje kryzysy. Ochroń ich członków przed zniechęceniem i dodaj siły, aby nie zniechęcali się w odkrywaniu Ciebie i w byciu razem.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
************

#Ewangelia: Równi Matce Bożej

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: “Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”.

 

Lecz On rzekł: “Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Faktycznie, Maryja miała wielkie szczęście, że została Matką Boga. Nie ma wśród ludzi osób o większej godności niż Ona. Żadna znana w świecie godność nie dorówna godności Matki Boga. A jednak Jezus zrównuje z Nią tych, którzy “słuchają słowa Bożego i zachowują je”. Nie zdajemy sobie bowiem sprawy z tego, jak wielkim szczęściem jest możliwość słuchania słowa Bożego, a jeszcze większym zachowywanie go. To prowadzi do upodobnienia się do Jezusa, a to z kolei do wielkiego wewnętrznego pokoju i harmonii ze sobą, światem i Bogiem, dzięki odkryciu i urzeczywistnieniu naszej godności dziecka Bożego.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2598,ewangelia-rowni-matce-bozej.html

***********

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 11, 27-28

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Elvire.R. / Foter / CC BY)

Słuchać słowa Bożego…

 

Prawdziwie błogosławieni
Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś.

 

Lecz On rzekł: Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.

 

Opowiadanie pt. “O świerszczu w Nowym Jorku”
Na bardzo ruchliwym deptaku w amerykańskiej metropolii spaceruje czerwonoskóry Indianin z białym przyjacielem. W pewnym momencie ten pierwszy przystaje i mówi: – Cicho, słyszę tu gdzieś ćwierkanie świerszcza. – Jak możesz w takim zgiełku usłyszeć cykanie świerszcza? – zdziwił się nowojorczyk.

 

Indianin idąc za “słuchem” znalazł rzeczywiście w szparze muru muzykującego owada. Biały mieszczanin nie miał słów uznania, a Indianin tłumaczy, że nieważna tutaj siła dźwięku, że chodzi o wyczulenie na określone głosy i przyzwyczajenie do pewnych tonów.

 

I na dowód swej teorii upuścił na chodnik monetę: Od razu obróciło się pięciu przechodniów. – Widzisz – powiedział do przyjaciela – dźwięk tej małej monety nie był z pewnością głośniejszy niż ćwierkanie świerszcza, ale ci ludzie zwyczajni są słuchać dźwięku monet, a nie muzyki przyrody.

 

Refleksja
Tylko ludzie, którzy żyją w harmonii z Bogiem są ludźmi, którzy wprowadzają pokój na ziemi. Dlatego tak ważne jest spotkanie z Bogiem, który “konfrontuje” nas z obecnie przeżywanym życiem. Bez takiej “konfrontacji” bowiem nie jest możliwe zobaczenie siebie z pewnego dystansu. Nikomu nie uda się zobaczyć swoich błędów, jeśli będzie żył w swoim egoistycznym świecie, który wypełnia jego pustkę egzystencjalną…

 

Jezus uczy nas, że nasza siła ducha jest pochodną słuchania Ojca. Zachowywanie Jego przykazań i praktykowanie ich codziennym życiem, ubogaca nie tylko nas, ale wielu ludzi wśród nas. Nie ma innej drogi ku wolności jak ta, gdy ktoś żyje w harmonii z tym, co słyszy od Boga. Jezus zachęca, abyśmy wciąż żyli w wolności, która prowadzi do radości życia ukierunkowanego na niebo. Nasze życie ziemskie ma zawsze prowadzić do życia niebiańskiego…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak wprowadzać pokój na ziemi?
2. Jak zwracać innym ludziom uwagę?
3. Jak żyć w harmonii z sobą?

 

I tak na koniec…
Ucha nadstawiam, słucham jak gra. Muzyka we mnie – w muzyce ja (Anna Maria Jopek)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,412,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-11-27-28.html

*********

Bł. Marii Angeli Truszkowskiej

0,19 / 10,14
Teraz masz czas, by wsłuchać się w słowa Jezusa. Pozwól, by w tym momencie nic cię nie rozpraszało i nie odciągało od tego, co On chce ci powiedzieć. Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 11, 27-28
Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś». Lecz On rzekł: «Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je».Maryja – błogosławiona matka Boga – Jezusa Chrystusa. Dzisiaj w Ewangelii jest przedstawiona bardzo dyskretnie i skromnie. Być może Jezus mówił właśnie o Niej do tłumów, mówiąc o jej macierzyństwie i wychowaniu. A ty za co szczególnie cenisz Maryję? Kim ona jest w twoim życiu?Dzisiaj w Ewangelii słyszymy, że każdy może stać się jak Maryja. Pierwszy z warunków błogosławieństwa to słuchanie słowa Bożego. Maryja całym swoim życiem była nakierowana na Boga. Od dzieciństwa uczyła się przyjmować słowa Boga, aby gdy nadszedł czas przyjąć to Słowo, które w Niej stało się ciałem. Jezus zaprasza także ciebie, by słowa, które kieruje do twojego serca, nie ulatywały, nie były przygłuszone, ale by one stawały się rzeczywistością. By słowo Boga przemieniło twoje życie, tak jak przemieniło życie Maryi.Maryja zachowywała słowa Boga będąc posłuszną i wcielając w życie wszystko, co zostało jej objawione. Na tym polega twoje błogosławieństwo, jeśli będziesz słuchać Boga, a te słowa będą cię przemieniać poprzez to, że będziesz je wypełniać każdego dnia, w najdrobniejszej rzeczy.Proś Jezusa, poprzez Maryję, by  pozwolił ci zawsze pokornie przyjmować wolę Ojca. By w twoim życiu Jego słowa przynosiły plon obfity.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
*********

TECZKA

by Grzegorz Kramer SJ

https://youtu.be/OJiHO4KGsqc

Niczego twórczego nie ma w moim życiu, jeśli nie wypływa to ze słuchania Słowa. Dla mnie nie jest to już tylko religijną koniecznością. Gdy nie ma we mnie Jezusa, gdy nie ma świadomości Jego Obecności – umieram. Moje życie staje się jałowe, przechodzi w tryb „przetrwanie”. Nawrócenie jest uświadomieniem sobie, że ja rozpaczliwie potrzebuję Jezusa, Jego Słowa do życia, jak mój organizm tlenu. To nie jest przenośnia, to jest rzeczywistość; każda minuta, chwila bez Niego, jest obumieraniem.

Jaki jest tego cel? Jeden i prosty. Pragnienie życia takiego, jakie On prowadził. Życia niesamowitego, takiego, które by mnie cieszyło, nie przez ilość nowych „zabawek” czy bodźców zewnętrznych, ale przez świadomość tego, że należę do Niego, że jestem Jego częścią. Czasem sobie myślę, że śmierć – w moim wypadku – będzie momentem, w którym Jego Słowo wybrzmi we mnie najmocniej. I wcale nie na zasadzie mojej gotowości, ale umrę dlatego, że ilość i intensywność Jego Słowa we mnie będzie już tak mocna, że moje ciało tego nie wytrzyma.

Nie chcę, by moje chrześcijaństwo polegało na ‘staraniu się’. Pragnę i próbuję tak żyć, by moje chrześcijaństwo było zachłannym czerpaniem ze Słowa. To, co mówi Paweł: „teraz już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus”. To nic, że „nadal prowadzę życie w ciele, ale jest to życie wiary”. Że to naiwne i takie nierealne? Nie obchodzi mnie ta opinia. Ja wiem, że to działa, nie tylko dlatego, że On obiecał, ale dlatego, że WIEM i DOŚWIADCZYŁEM, że bez Niego naprawdę jestem nikim.

Przypomniałem sobie zdjęcie Franciszka z aktówką sprzed dwóch lat. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, to tradycyjne odniesienie do innych: „Boże, jak fajnie by było, by nasi biskupi, przełożeni i politycy tacy byli”. A Bóg mi powiedział: „ale Ja nie to chciałem ci pokazać”. Zrozumiałem, że tu nie chodzi o ‘wzorzec postępowania’. Tu idzie o radość tego Papieża, która wypływa właśnie z tego, że słucha Słowa Chrystusa. Nie chodzi o to w moim życiu, by przynosić owoce, aby innych nawracać, dawać im „piękny wzór chrześcijańskiego życia” (aj, ta kościelna nowomowa), ale by tak Nim żyć, by być pełnym obrazu Ojca. A to tak niesamowicie pociąga.

Teczka jest tylko obrazem tego, co może być w człowieku słuchającym Jezusa. W tamtym dniu miliony ludzi niosło swoje teczki, a tylko ta jedna zrobiła furorę. Kiedy jesteś człowiekiem prowadzącym życie człowieka wiary, słuchającym Jego Słowa, wtedy nawet twoja teczka zachwyci innych. Wszystko może ich zachwycić, bo to będzie znak Jego obecności.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/10/10/teczka/

**********

Sekret szczęścia – słuchać słowa Bożego

9 października 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

Dzisiejsza perykopa jest jedną z najkrótszych. Jest w niej jednak niezwykła kondensacja treści dla nas ważnej. W paru zdaniach zostaje ujawnione, skąd bierze się błogosławieństwo i szczęście Matki Jezusa.

Te dobra nie są zarezerwowane tylko dla Niej. Przeciwnie, i Ona i Jej Syn gorąco pragną, by czucie się błogosławionym – szczęśliwym stało się dobrem powszechnym. Wystarczy spełnić jeden istotny warunek: słuchać słowa Bożego i zachowywać je.

Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Lecz On rzekł: Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11,27-28).

Matka Jezusa – cała błogosławiona, szczęśliwa

Okiem wyobraźni zobaczmy tłumy, które otaczały Jezusa i słuchały Go. Zapewne najczęściej dochodziły do Jezusa głośne wołania o pomoc, o uzdrowienie. Tym razem było inaczej. Nagle dało się słyszeć głośne wołanie nieznanej z imienia kobiety, która wykrzyczała swój zachwyt nad szczęściem Matki Jezusa: jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Kobieta mówiła o Matce Jezusa, ale przyczyną jej zachwytu i okrzyku było poznanie Jezusa. Wielkość i wspaniałość Syna kazała pomyśleć jej o Jego Matce. Może sama była matką. Miała swoje radości, dźwigała swoje ciężary. Ale oto widzimy, że „wyrywa się” z siebie, wykracza poza krąg swoich codziennych spraw i wchodzi w świat Jezusa. Kontempluje Jezusa i Jego Matkę… Owoc jej kontemplacji jest znakomity dzięki naturalnej wrażliwości i natchnieniu Ducha Świętego. Jezus potwierdził prawdę jej słów: On rzekł: Owszem. To tak jakby powiedział: «Masz rację niewiasto, Moja Matka jest błogosławiona. Jest szczęśliwa. Cała jest błogosławiona – szczęśliwa. Wiem to lepiej i pewniej niż ty, że błogosławione jest łono, które Mnie nosiło, i piersi, które ssałem».

Jezus mógłby dopowiedzieć, że to Elżbieta jako pierwsza nazwała Jego Matkę błogosławioną, szczęśliwą. Jej jako pierwszej było dane przenikać sekret szczęścia Maryi i też wielkim głosem wołać: Błogosławionaś ty między niewiastami, i błogosławiony owoc żywota twego! (Łk 1, 42). Św. Elżbieta, pod natchnieniem Ducha Świętego, odsłoniła coś jeszcze, gdy wskazała wiarę Maryi jako warunek Jej szczęścia: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana (Łk 1, 45).

  • Matka Jezusa jest w dziejach zbawienia osobą niezwykle ważną. Jej Osoba i misja przez Nią pełniona – to dobra dane wszystkim pokoleniom, pielgrzymującym przez Ziemię do Domu Ojca. Ona dana jest nam w wielorakim sensie. Między innymi w tym: gdy na Nią patrzymy, poznajemy, na czym polega (zda się prosty) sekret szczęścia. Od Niej uczymy się, jak stawać człowiekiem szczęśliwym.

Ona i my – błogosławieni, szczęśliwi

W dzisiejszej perykopie widać, jak Jezus pragnie, byśmy my wszyscy stali się tak szczęśliwi jak Jego Matka. Zaraz po przyznaniu racji kobiecie wołającej z tłumu – mówi coś, co dla nas jest niezwykle ważne: Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.

  • Jezus poucza nas, że i dla Jego Matki, i dla każdego człowieka jest jedna – wspólna droga do bycia błogosławionym i szczęśliwym: należy słuchać Słowa Bożego, należy przyjąć je całym sercem, czyli także wydać owoc w postaci dobrych czynów.

Maryja jako szczęśliwa Matka Zbawiciela jest dla nas wspaniałym wzorem owocnego słuchania słów Boga. Ona uważnie słuchała i rozważała słowa Boga i przyjmowała je całą sobą. To dlatego cała Jej Osoba doznała uszczęśliwiającej przemiany. Dzięki słuchaniu Boga i uwierzeniu Mu – została wyrwana z nędzy i uniżenia, by sięgnąć szczytów wielkości. Gwiazdy, księżyc i słońce stały się Jej ozdobą. Św. Jan ujrzał Ją jako Niewiastę obleczoną w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna (Ap 12, 1). Stała się Kimś nowym i wielkim, choć zewnętrzne warunki życia pozostawały wciąż takie same, niezmienione. Bóg mógł otoczyć Ją Chwałą, ponieważ wpierw zgodziła się być Niewiastą brzemienną Słowem Przedwiecznym, które stało się Ciałem. Zgodziła się przyjąć w siebie „ciężar” – wielki ciężar, związany z Osobą i Misją Jezusa-Mesjasza. Wcielone Słowo Boże związało Ją na całe ziemskie życie i na wieczność. Ono stało się dla Niej „ciężarem” słodkim, błogosławionym i uszczęśliwiającym.

  • Tak już jest, że gdy i my na poważnie przyjmujemy słowa Boga do nas skierowane, to doświadczmy konkretnej duchowej brzemienności. Gdy odważamy się poważnie wejść w proces integralnego słuchania słów Boga, to stajemy się „ciężarni”, „brzemienni”. A to wiąże się z całożyciowym wysiłkiem i trudem. Jednak Jezus wciąż pomaga swoim uczniom i sprawia, że przyjęte brzemię staje się słodkie, a dźwigany ciężar staje się lekki (por. Mt 11, 30).
  • I co najważniejsze: dzięki przyjęciu Bożego zwiastowania nasza zwyczajna historia życia staje się wzniosłą Historią Zbawienia, naszego zbawienia.

…Czas rekolekcji różnie można określać. W świetle dzisiejszej perykopy można powiedzieć, że jest to czas zgłębiania sekretu szczęścia, o które tak trudno na Ziemi. W sobotni dzień Maryjny prośmy, by nasza Niebieska Matka wyjednała nam u Swego Syna obfite łaski, dzięki którym staniemy się dobrymi – błogosławionymi – szczęśliwymi słuchaczami Słowa Bożego.

Absolutna niezbędność Słowa Bożego

Jeśli powyższe rozważanie nie dość mobilizuje nas do troski o jakość słuchania słowa Bożego, to zechciejmy przeczytać jeszcze i rozważyć te celne i przenikliwe myśli Madeleine Delbrêl:

„Słuchanie Chrystusa Pana naprawdę i na dobre jest dla nas kwestią życia i śmierci.

Ale największym dla nas niebezpieczeństwem jest nie tyle niesłuchanie Chrystusa, ile słuchanie go po amatorsku.

Amatorstwo w stosunku do Słowa Bożego jest dlatego naszym największym niebezpieczeństwem, że zachowując z Nim pewien kontakt, mamy „czyste sumienie”.

W życiu, które powinno wciąż rodzić się i odradzać z tego Słowa, znajdować w Nim stałość i siłę, otrzymywać od Niego codziennie nie tylko przykłady, ale aktualny plan drogi, przypowieść o siewcy powinna być ustawicznym ostrzeżeniem.

Być amatorem w stosunku do Słowa Bożego to najpierw brać je i porzucać, zostawiać je poza naszym umysłem, „na drodze”, dostatecznie daleko, aby zaledwie dojrzane światło nie wpłynęło na nasze życie, postawy, czyny. Pluszczemy się chwilkę w Ewangelii, a potem pozwalamy jej żywej wodzie wyparować lub osuszamy ją ręcznikiem.

Być „amatorem” w stosunku do Słowa Boga to także coś z Niego wziąć i coś zostawić, poniechać.

Nie należy mylić wewnętrznego natchnienia, upodobania, które daje Duch Święty, gdy „tropimy” myśli, uczucia, wolę Chrystusa – z pewnymi „ciągotami”, jakie budzi w nas intelektualne badanie studiowanych tekstów, ani z chęcią usprawiedliwienia – przy pomocy przypadkowo wyłowionych ustępów – jakiejś doraźnej tendencji, albo jeszcze ze zwykłym lenistwem: czyta się to, co jest pod ręką, przed oczami, „na chybcika” i zamyka się Biblię czy Ewangelię z poczuciem spełnionego obowiązku.

Być amatorem to także wierzyć „przez pewien czas”. Rzucamy się na jakiś przykład, jakieś wezwanie Chrystusa, a potem pozwalamy sobie zapomnieć, jak gdyby to, czego wymaga się od nas zawsze, było tylko jednorazowym zaproszeniem.

„Amatorstwo” to wreszcie i może przede wszystkim uprawianie w stosunku do Słowa Bożego „konwersacji” o Nim, nawet z Nim, a nie dokonywanie „konwersji”, nawrócenia, dla którego zostało powiedziane wszystko, co mówi Chrystus Pan” 1.

****

1 Madeleine Delbrêl, za: ks. Jerzy Grześkowiak, Do końca ich umiłował, Katowice 1987, s. 68 n.

http://osuch.sj.deon.pl/2015/10/09/k-osuch-sj-sekret-szczescia-sluchac-slowa-bozego-lk-1127-28/

**********

RÓŻA DUCHOWNA

Zdrowaś Maryjo,
łaski pełna, Pan z Tobą,
błogosławiona Tyś między niewiastami
i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus.
Święta Maryjo, Matko Boża,
módl się za nami grzesznymi
teraz i w godzinę śmierci naszej.

mb_czortkowska

Róża wśród kwiatów jest uważana za najbardziej szlachetna. Niczym król cieszy się swoim majestatem i podziwiana jest przez innych. Jest symbolem miłości i jednocześnie głębokiego szacunku.

Miriam, umiłowana przez Boga, mała kropelka jest dla nas ludzi wierzącym wzorem życia i kimś w kogo stale się wpatrujemy, a patrzenie to cieszy oko i umacnia wiarę. Jej piękno, które otrzymała od dobrego Boga nadaje piękna wszędzie tam gdzie Ona jest. Jej piękno ubogaca i uwzniośla każdą sytuację do której jest zaproszona.

Wpatrzeni są w Nią święci, bo zawsze dla nich jest źródłem cnót i drogowskazem do Boga. Ona sprawia, że każdy chce być tak piękny. Ona przypomina swoim pięknem o pięknie samego Boga. Swoim pięknem Miriam pociąga wszystkich do Tego, który jest samym Pięknem i Stwórcą piękna.

Piękna całym sobą zaprasza nas do umiłowania piękna. Ona wyciąga nas z każdego życiowego kiczu i płycizny duchowej. Ta, która zrealizowała najpiękniej jak tylko można sobie to wyobrazić całe swoje życie zaprasza nas do tego samego i przypomina, że każdy z nas jest piękny. Jesteś piękny, jesteś piękna, bo jesteś dziełem Boga – Jego arcydziełem, którego nie idzie żadną miarą podrobić. Jesteś piękny, bo jesteś Jego obiciem. Bóg jest piękny w Tobie.

Miriam, różo, najpiękniejszy kwiecie, najcudowniejszy darze Boga naucz mnie widzieć w sobie to, co Ty zobaczyłaś i daj mi odwagę się tym dzielić. Módl się za nami grzesznymi. Amen.

Zapraszam was do modlitwy. Dziś rozważamy wspólnie tajemnicę drogi krzyżowej.

http://marekcssr.blog.deon.pl/2015/10/09/roza-duchowna/

**********

Św. Beda Czcigodny (ok. 673-735), mnich, doktor Kościoła
Komentarz do Ewangelii św. Łukasza; księga IV, 49

„Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”
 

„Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”. Wielka jest pobożność i wielka jest wiara, które wyrażają się w tym słowie kobiety z Ewangelii. Podczas gdy uczeni w Piśmie i faryzeusze wystawiają Jezusa na próbę i bluźnią, ta kobieta uznaje Jego wcielenie wobec wszystkich z taką szczerością, wyznaje je z taką pewnością, że udaremnia oszczerstwa współczesnych i fałszywą wiarę przyszłych heretyków. Obrażając uczynki Ducha Świętego, współcześni Jezusowi zaprzeczali, że był prawdziwie Synem Bożym, współistotnym Ojcu. Następnie ludzie także zaprzeczali, że Maryja zawsze dziewica, za przyczyną Ducha Świętego, dała naturę cielesną Synowi Bożemu, który urodził się w prawdziwym ciele ludzkim. Zaprzeczali, że jest prawdziwie Synem człowieczy, o takiej samej naturze, co Jego matka. Ale apostoł Paweł zaprzecza tej opinii, kiedy mówi o Jezusie, że jest „zrodzony z niewiasty, zrodzony pod Prawem” (Ga 4,4). Ponieważ poczęty w łonie Dziewicy, zapożycza swoje ciało nie z pustki ani znikąd indziej, ale z ciała swej matki. W przeciwnym razie nie byłoby słusznym nazywanie go prawdziwie Synem człowieczym…

Błogosławiona bowiem matka, która, według słów poety, “zrodziła Króla, który panuje nad niebem i ziemią przez wszystkie wieki. Posiada ona radości macierzyństwa i chwałę dziewictwa. Przed nią nie widziano podobnej kobiety i nie zobaczy się takiej po niej” (Caelius Sedulius). A jednak Pan dorzuca: „Błogosławieni raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”. Pan potwierdza świadectwo tej kobiety we wspaniały sposób. Nie tylko ogłasza błogosławioną tą, której zostało dane cielesne zrodzenie Słowa Bożego, ale i błogosławionymi także tych, którzy poczną duchowo to same Słowo przez słuchanie wiary, zradzanie Go i karmienie w swoim sercu lub w sercu innych, zachowując je żywe przez czynienie dobra.

************

************

Prawdziwe błogosławieństwo polega na zakorzenieniu w Bogu (10 października 2015)

  • przez PSPO
  • 9 października 2015

prawdziwe-blogoslawienstwo-komentarz-liturgiczny

Krótka scena z Ewangelii ukazuje różnicę pomiędzy myśleniem naszym a Jezusa. Kobieta, pewnie zachwycona Jego nauką, zawołała: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś (Łk 11,27). Patrzyła na siebie i ze swojej perspektywy widziała realizację tego, o czym pewnie, podobnie jak inne kobiety, marzyła: być matką mesjasza! Oznaczało to radość zrealizowanego macierzyństwa w najwyższym wymiarze. Z tym zrealizowanym macierzyństwem wiąże się także uznanie u ludzi, szacunek, znaczenie. Zobaczmy jednak, że wcale tego nie widać w odniesieniu do Matki Bożej. W Nowym Testamencie nie widać żadnego szczególnego uznania dla Tej, która było matką Jezusa. W czasie publicznej działalności Jezusa ewangeliści zauważyli ją jedynie dwukrotnie i to bez szczególnego uznania Jej znaczenia. Raz w Kanie, gdzie Syn spełnił, mimo zdystansowania się do Matki, Jej prośbę. Ona sama jednak po wyrażeniu prośby zniknęła. Drugi raz pod krzyżem. Dzisiaj krótkiemu dialogowi pod krzyżem nadajemy ogromne znaczenie, ale dla bezpośrednich uczestników tej sceny jej pełny sens był jeszcze nieznany. Okazuje się zatem, że nie na uznaniu w życiu doczesnym polegało dane Jej błogosławieństwo albo jeżeli było to błogosławieństwo, to było ono bardzo trudne.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Jl 4, 12-21; Łk 11, 27-28

Pan Jezus nie zaprzecza temu błogosławieństwu, ale zwraca uwagę na inny wymiar szczęścia, na inny sposób wartościowania tego, co dobre:

 

Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11,28).

 

Prawdziwe błogosławieństwo polega na zakorzenieniu w Bogu. Wobec niego żadne szczęście w życiu doczesnym nie jest prawdziwym szczęściem. W odniesieniu do Maryi to się spełniło. Po wiekach Kościół odkrył Jej prawdziwą wielkość, którą najlepiej wyraża Jej własne określenie: Służebnica Pańska. W ten sposób także wskazała Ona i naszą drogę, która doskonale zgadza się z dzisiejszym błogosławieństwem Pana Jezusa. Pełnię błogosławieństwa osiągniemy w chwili ponownego przyjścia Pana na sąd, który zapowiada dzisiejsze pierwsze czytanie z proroka Joela. Dopiero w tej perspektywie można zobaczyć, co jest błogosławieństwem, a co nim nie jest. Chrześcijanin jest człowiekiem, który patrzy na wszystko z perspektywy ostatecznego spotkania z Panem. W takiej perspektywie trzeba odczytywać całe przesłanie Ewangelii, osiem błogosławieństw, a także treść Modlitwy Pańskiej.

Włodzimierz Zatorski OSB

http://ps-po.pl/2015/10/09/prawdziwe-blogoslawienstwo-polega-na-zakorzenieniu-w-bogu-10-pazdziernika-2015/

 

 

*********************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

10 PAŹDZIERNIKA

***********

 

Święty Dionizy Święci męczennicy Dionizy, biskup, i Towarzysze
Święty Jan Leonardi Święty Jan Leonardi, prezbiter
Błogosławiona Maria Angela Truszkowska Błogosławiona Maria Angela Truszkowska, dziewica
Święty Dionizy Święci męczennicy Daniel i Towarzysze
Święty Jan z Bridlington Święty Jan z Bridlington, prezbiter
Święty Tomasz z Villanova Święty Tomasz z Villanova, biskup
Święty Paulin z Yorku Święty Paulin z Yorku, biskup

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Kolonii, w Niemczech – św. Gereona i Towarzyszy, męczenników. Mieli zginąć na polach, które nazwano później Sankt-Mechtern – Ad sanctos martyres. Ich wczesny kult potwierdził m.in. św. Grzegorz z Tours. Mówił on o kościele wzniesionym ku ich czci. Podobną czcią otoczono Kasjana i Florencjusza w Bonn oraz Wiktora w Xanten. W średniowieczu kult męczenników rozszerzył się daleko poza miejsca uświęcone ich krwią. Świadczył o tym m.in. wczesny kościół pod ich wezwaniem w Krakowie.Na Krecie – św. Pinytora, biskupa Knossos. Żył w czasach panowania cesarzy Marka Aureliusza i Kommoda. Świadectwa wystawili mu historycy: Euzebiusz z Cezarei i św. Hieronim. Do martyrologiów zachodnich wprowadzili go Adon i Usuardus.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-10.php3

**********************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

**********

Fascynuje i przeraża. Zazdrość

Zbliżenia

Jakub Kołodziej / slo

(fot. shutterstockr.com)

Zazdrość jest jednocześnie fascynująca i przerażająca. Motywuje do twórczych działań, wzmacnia więzi międzyludzkie, ale gdy wymknie się spod kontroli, niszczy ludzi i związki, doprowadza do zbrodni.

Zazdrość jest nieodzowną towarzyszką naszego życia. Bywamy zazdrośni o partnerów, o to, że komuś lepiej się żyje niż nam, że ma więcej pieniędzy, więcej wie, ma lepszą pozycję społeczną czy zawodową.
Na ogół jednak zazdrość uważamy za przejaw słabości, wstydzimy się jej; nie chcemy się do niej przyznać w obawie, że odsłonimy się, przyznamy do jakiegoś braku. Najczęściej ukrywamy zazdrość pod maską podziwu dla czyichś dokonań albo buntu wobec niesprawiedliwości losu, a czasami mylimy ją z ambicją.
Zazdrość to w zasadzie zespół uczuć, które mogą się bardzo dynamicznie zmieniać i występować naprzemiennie. Lęk przechodzi w złość, złość w agresję, agresją w poczucie winy, poczucie winy w autoagresję, autoagresja w krzywdę, krzywda w nienawiść, nienawiść w tęsknotę.
Zazdrość ma różne oblicza. Jest taka, która może być inspiracją do przekraczania siebie – np. chcemy być tacy, jak inni. Wtedy nie ma w niej zawiści, tylko podziw. Może oznaczać, że nam na czymś lub na kimś zależy; np. po uczuciu zazdrości możemy poznać, że jesteśmy zakochani. Zazdrość może także być adekwatną i normalną reakcją na sytuację, np. gdy moja dziewczyna flirtuje z innym, czuję się zazdrosny, nie chcę, żeby tak było. Brak zazdrości w związku świadczy o braku zaangażowania – dlatego jej ukrywanie może być dla partnera dotkliwą karą. Zazdrość może być pożyteczna, inspiruje, daje sygnał partnerowi, że nam zależy.
Ale bywa też, że zazdrość czyni nas nieszczęśliwymi, odbiera radość życia. Uczucie zazdrości bardzo wtedy boli, potrafi trawić od wewnątrz, doprowadzać do rozpaczy i zachowań, których możemy żałować przez resztę swojego życia. Zdarza się także, że wymyka się ona spod kontroli, jest jak ogień siejący spustoszenie, po którym pozostają zgliszcza; niszczy ludzi, związki, upokarza, czyni nieszczęśliwym, doprowadza do samobójstwa albo zabójstwa. O tym, jak silne emocje może wywoływać, świadczy wiele wyników badań naukowych z zakresu psychologii i kryminologii. Np. wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańskich psychologów ewolucyjnych Martina Daly’ego i Dalgo Wilsona wskazują, że uczucie to jest odpowiedzialne za większość zabójstw kobiet, żon i kochanek, i stanowi główny motyw morderstw popełnianych przez mężczyzn.
Zazdrość patologiczna
Najbardziej skrajną formą zazdrości jest zazdrość urojona, w psychopatologii nazywana zespołem Otella. Najczęściej występuje u alkoholików. Przejawia się podejrzewaniem partnera o notoryczne zdrady, nieustannym sprawdzaniem i kontrolowaniem jego działań. Psychiatrzy taką zazdrość zaliczają do obsesyjnych nerwic, z których – według nich – 30% jest nieuleczalnych. Zazdrość, kiedy staje się obsesją, doprowadza do negacji wszystkiego. Obsesyjni zazdrośnicy męczą swoich partnerów ciągłymi pytaniami, nie wierzą w nic, co od nich słyszą; śledzą ich, zwracają uwagę na nic nie znaczące fakty, pamiętają je, nawet po upływie długiego czasu, i wiążą ze sobą w pozornie logiczne całości, poszukują nieistniejących kochanków.

 

Każde działanie partnerów coś – według nich – w sobie kryje. Potrafią wszystko interpretować jako zdradę, np. podejście do okna, spojrzenie lub jego brak uważają za znak dla kochanka, a każde działanie podejmowane przez partnerów interpretują jako próby oszukania lub zmylenia. Życie z osobą trawioną przez obsesyjną zazdrość jest koszmarem.
Do poradni często zgłaszają się ofiary zazdrości. Pamiętam kobietę, którą latami mąż zadręczał, zamykał w domu, bił. Przyszła do poradni przerażona, że on odkryje jej wyjście z domu.
Taka zazdrość nie leczy się dobrze. Często jest to długotrwałe i trudne ze względu na brak motywacji i ponieważ problem w przekonaniu osoby zazdrosnej jest na zewnątrz. Zazdrośnik nie ma poczucia, że jest chory, że wszystkie jego podejrzenia są wytworem chorej wyobraźni. Kiedy osoba chora nie jest w stanie przez dłuższy czas złapać do tego dystansu konieczna jest farmakoterapia. Leczenie takiej pary jest też trudne, gdyż często terapeuta staje się urojonym kochankiem i jest wciągany w urojony świat pacjenta.
Patologiczną zazdrość od zazdrości “normalnej” można rozróżnić po jakości i ilości objawów. Jeżeli jest w niej dużo urojonych faktów, np. kobieta nie wychodzi z domu, a jest podejrzewana o dawanie w jakiś magiczny sposób sygnałów kochankowi; jeżeli dochodzi do przemocy fizycznej, trwa to miesiącami, jeżeli osoba zazdrosna jest uzależniona od alkoholu albo wyraźnie go nadużywa, brak jest momentów dystansu, spokoju i dobrej relacji, można mówić o patologicznej zazdrości i konieczna jest wizyta u lekarza psychiatry i psychoterapeuty. Częściej z takiej pomocy korzystają ofiary zazdrości i ważne, żeby to robiły.
Jak sobie radzić?
Jeśli chodzi o pracę nad zazdrością “normalną”, warto przyjrzeć się, czy towarzyszy jej jakaś prawidłowość. Może jest tak, że pojawia się ona zawsze w tych samych sytuacjach albo dotyczy tych samych kwestii, np. kiedy widzimy atrakcyjną seksualnie osobę tej samej płci, albo że ktoś ma udany związek, dużo pieniędzy, albo kochającego partnera/partnerkę.
Kiedy już zlokalizujemy obszary zazdrości, ważne jest postawienie sobie pytania, czy ma ona realne podstawy. Mogą nam w tym pomóc inni. Kiedy często z różnych stron słyszymy, że coś wymyślamy, że nic się nie dzieje, może warto się nad tym zastanowić. Może w rzeczywistości nie chodzi o tę konkretną sytuację czy osobę.
Po tym, o co jesteśmy zazdrośni, możemy rozpoznać własne słabe punkty. Jeżeli zazdrość dotyczy np. współmałżonka, być może nie czujemy się atrakcyjni seksualnie, coś jest nie tak z poczuciem kobiecości lub męskości. Jeżeli jej przedmiotem stają się rzeczy materialne albo osiągnięcia innych, być może tkwi w nas przekonanie, że będziemy wartościowi tylko wtedy, kiedy będziemy bogaci albo odniesiemy sukces. Czasami już taka refleksja uwalnia od przeżywania zazdrości, zmniejsza poczucie zagrożenia i daje dystans.
Można też zadać sobie pytanie, skąd w nas jest ten czuły punkt, kiedy to się zaczęło, od jak dawna trwa. Być może odkryjemy w swoim życiu konkretne sytuacje z przeszłości, odrzucenie, zdrada, poniżanie. Zazdrość bywa objawem wcześniejszych doświadczeń straty, powrót do źródeł daje możliwość oderwania się od spowodowanego tą stratą poczucia krzywdy.
Bardzo ważnym momentem w pracy nad zazdrością jest przyznanie się do niej i odsłonięcie swoich wcześniejszych niezagojonych ran.
Najbardziej zazdrosne stają się osoby, które mają niskie poczucie wartości, nadmiernie angażują się w związki, są skoncentrowane na sobie i na własnych uczuciach, nie mają zainteresowań i czasu na przyjemności, mają tendencję do podpinania się pod czyjeś życie. Chora zazdrość jest więc ściśle związana z brakiem poczucia własnej wartości i tożsamości. Ci natomiast, którzy wierzą w siebie i czują się pewni, nie dadzą się jej zwieść.
Konsekwencją zazdrości jest krzywdzenie innych. Pamiętam kilka osób, które – gdy to sobie uświadomiły – dokonały wielu pozytywnych zmian w swoim życiu. Np. 31-letnia kobieta, żyjąca 5 lat w związku małżeńskim, od początku swojego małżeństwa była ciągle zazdrosna o swojego męża. Każde wspólne wyjście do ludzi kończyło się awanturą. Jak spojrzał, to źle; jak nie spojrzał, to coś ukrywa. Sama przyznała, że mąż nigdy nie dał jej podstaw, żeby mogła przypuszczać, że ją zdradza.

 

Kiedy trafili na terapię, ich gehenna osiągnęła apogeum. Oboje byli wykończeni tą sytuacją. On bał się cokolwiek robić, a ona bała się siebie, że znowu się wkręci. W trakcie któregoś ze spotkań zapytałem go, jak się czuje w takich sytuacjach. Zazwyczaj reagował agresją, ale w tamtym momencie się rozpłakał. Stwierdził, że nie czuje się kochany, że czuje się nieważny, niezauważany, lekceważony, traktowany jak samiec, że często przychodziło mu do głowy, że może rzeczywiście jest takim niewyżytym samcem. Był to moment zwrotny w terapii. Kobieta po raz pierwszy zobaczyła jego, a nie siebie. Zobaczyła, że jej mąż cierpi. Wcześniej koncentrowała się tylko na sobie i swoich lękach.
Bardzo ważne przy wychodzeniu z zazdrości jest zrozumienie, że w związku musi być przestrzeń na zaufanie. Kontrolowanie wszystkiego i wszystkich do końca jest w gruncie rzeczy niszczeniem związku, a nie wyrazem troski o niego.

 

***
*Artykuł ukazał się w Zbliżeniach (www.pismozblizenia.pl)  nr 5 pt. “Kryzys”.

 

Zbliżenia to psychologiczne czasopismo dla małżeństw uwzględniające wartości chrześcijańskie.
Dr Jakub Kołodziej – psycholog, psychoterapeuta. Pracuje w Ośrodku Terapeutyczno-Szkoleniowym OTS w Lublinie (www.ots.lublin.pl). Wspólnie z żoną są redaktorami czasopisma “Zbliżenia”, prowadzą wykłady, warsztaty i rekolekcje dla małżeństw. Są twórcami Małżeńskiej Gry.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,675,fascynuje-i-przeraza-zazdrosc.html

**********

Trzy pułapki wynikające z kompleksów

2ryby

dr Maria Popkiewicz-Ciesielska / slo

Kompleksy nie są tylko twoim problem, ale też całego twojego otoczenia. Oto trzy pułapki wynikające z zakompleksienia.

 

Z ustawiania się w pozycji ofiary losu wyciągnie nas dr Maria Popkiewicz-Ciesielska.

 

 

Playlista: http://www.youtube.com/watch?v=IhHepP…

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,380,trzy-pulapki-wynikajace-z-kompleksow.html

***********

Papież: są sposoby, by odpędzić złego ducha

KAI / kw

(fot. G. Gałązka / galazka.deon.pl)

Franciszek podczas dzisiejszego kazania skupił się na zagrożeniach, które czekają nas gdy “uspokoimy sumienie”. Mówił też o metodach “złego ducha, który prosi, by go wpuścić” i o tym, jak temu zapobiec.

Do bacznego czuwania nad swoimi sumieniami zachęcił dziś papież Franciszek podczas porannej Eucharystii sprawowanej w kaplicy Domu Świętej Marty. Przestrzegł zarazem przed złym interpretowaniem ludzi czyniących dobro, oczernianiem z zazdrości, zastawianiem sideł, aby spowodować czyjś upadek. Zaznaczył, że intrygi tego typu pochodzą od diabła.

 

Nawiązując do dzisiejszej Ewangelii (Łk 11,15-26), ukazującej Jezusa, który wyrzucał złego ducha, Franciszek zauważył, że wśród świadków tej sceny byli nie tylko ludzie podziwiający władzę Pana Jezusa, ale także tacy, którzy Go oskarżali, usiłujący interpretować Jego słowa i czyny przeciwko Niemu. Jedni z powodu nienawiści, inni z powodu surowości doktrynalnej, jeszcze inni, gdyż obawiali się, że przyjdą Rzymianie i dokonają rzezi.

 

“Z wielu powodów usiłowali osłabić autorytet Jezusa wśród ludu. Posługiwali się także oszczerstwami, jak w tym przypadku. «Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy», jest opętany, posługuje się magią, jest czarodziejem. Nieustannie wystawiali Go na próbę, zastawiali pułapki, aby zobaczyć, czy w nie wpadnie” – zauważył Papież.

 

Ojciec Święty zachęcił do rozeznawania i czujności, umiejętności rozeznawania sytuacji, tego co pochodzi od Boga od tego, co pochodzi od złego, który stale stara się oszukać, sprawić abyśmy obrali błędną drogę. “Chrześcijanin nie może być spokojny, że wszystko układa się dobrze, musi rozeznawać sprawy i dokładnie przyglądać się skąd pochodzą, jakie jest ich źródło” – stwierdził Franciszek.

 

Następnie zauważył, że diabeł usypia sumienie, gdyż na drodze wiary zawsze pojawiają się pokusy, a zły duch niestrudzenie działa. Jeśli został wypędzony, to cierpliwie czeka, by powrócić, a jeśli pozwolimy mu wejść, to podpadamy w gorszą sytuację.

 

Początkowo bowiem wiedzieliśmy, że dręczy nas diabeł, ale później diabeł jest ukryty, przychodzi ze swoimi dobrze wychowanymi przyjaciółmi, o dobrych manierach, puka do drzwi, prosi, by go wpuścić, wchodzi i mieszka w tym domu. Dzieli jego życie powszednie i krok po kroku daje wskazówki. Zachowując dobre maniery diabeł przekonuje, by godzić się na relatywizm, uspokajając sumienia – mówił Papież.

 

“Uspokajanie sumienia, znieczulanie sumienia. To wielkie zło. Gdy złemu duchowi udaje się uśpić sumienie, możemy mówić o jego prawdziwym zwycięstwie, staje się panem sumienia: «To ma miejsce wszędzie! Tak, ale wszyscy mamy problemy, wszyscy jesteśmy grzesznikami…». W tym «wszyscy» mieści się «nikt». «Wszyscy, ale nie ja». W ten sposób żyjemy ową światowością, która jest córką złego ducha” – stwierdził Franciszek.

 

W tej sytuacji Ojciec Święty wezwał do czujności i rozeznawania. “Czujność. Kościół zachęca nas zawsze do dokonywania rachunku sumienia: Co się dziś stało w moim sercu, dlaczego? Czy przyszedł dziś do mnie ów dobrze wychowany diabeł z przyjaciółmi? Rozeznanie. Skąd biorą się komentarze, słowa, nauczanie, kto to mówi? Rozeznanie i czuwanie, aby nie wpuścić tego, który zwodzi, uwodzi, fascynuje. Prośmy Pana o tę łaskę, łaskę rozeznania i łaskę czujności” – zakończył swoją homilię Papież.

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3516,papiez-sa-sposoby-by-odpedzic-zlego-ducha.html

**********

O co chodzi w reformie procesu małżeńskiego?

L'Osservatore Romano

ks. Pio Vito Pinto

(fot. hydropeek / flickr.com)

Reforma procesu małżeńskiego zapoczątkowana przez papieża Franciszka wzbudza duże emocje. O jej szczegółach mówi dziekan Roty Rzymskiej, ks. Pio Vito Pinto.

 

Odnowa procesu małżeńskiego na mocy dwóch motu proprio z 8 września br., związek z dwoma synodami poświęconymi małżeństwu i rodzinie, usprawnienie i uproszczenie, co do których wyrażali życzenie biskupi z całego świata, centralna rola biskupa sędziego, nowa ocena uprawnień metropolity to tematy, co do których wypowiadał się dziekan Roty Rzymskiej Pio Vito Pinto – miesiąc po promulgowaniu dwóch dokumentów, które wejdą w życie 8 grudnia – w wywiadzie dla “L’Osservatore Romano”. A chodzi o reformę głęboką, która już w pierwszych dniach prac synodalnych została przyjęta przychylnie – zaznacza prałat – jako jasna ustawa, wydana, aby odpowiedzieć na niecierpiące zwłoki potrzeby wiernych, a po której Papież spodziewa się, że przyniesie nadzieję, nie lęki.

Czy można ustalić relację między dwoma dokumentami papieskimi a Synodem?

Obydwa motu proprio są owocem drogi synodalnej i autentycznym wyrazem kolegialności biskupiej. Jak wiadomo, przed dwoma zgromadzeniami synodalnymi została przeprowadzona w istocie rozległa konsultacja.

 

Dokumenty są więc wynikiem obszernego doświadczenia kolegialnego, które wyraziło się w kwestionariuszach wysłanych do wszystkich Konferencji Episkopatów. A z nich okazało się, że istnieje bardzo szeroka zbieżność opinii co do potrzeby usprawnienia i uproszczenia procesów małżeńskich, na co wskazuje n. 115 Instrumentum laboris i co powiedzieli kardynałowie Baldisseri i Erdő w swoich relacjach na rozpoczęcie Synodu.

Usprawnienie i uproszczenie procesów – co to oznacza konkretnie?

Podobnie jak to rozporządził już Pius X na początku XX w., zamiarem Papieża było przywrócenie w pełni wykonywania władzy sądowniczej biskupowi diecezjalnemu i metropolicie, to znaczy arcybiskupowi stojącemu na czele prowincji kościelnej. W ten sposób Papież Franciszek chce większego zbliżenia struktur Kościoła do wiernych.

Jakie są główne punkty tych nowych praw?

Reforma Papieża Franciszka powierza każdemu biskupowi diecezjalnemu dwa typy procesu: proces krótki i proces zwyczajny. W pierwszym przypadku osądza osobiście biskup, jeżeli istnieje całkowita oczywistość dowodów na nieważność; w tym wypadku po krótkim dochodzeniu nabiera moralnej pewności i podpisuje wyrok. Jednakże to nie biskup prowadzi dochodzenie, ale jego współpracownicy: wikariusz sądowy albo inny sędzia śledczy. Jeżeli natomiast nie ma bezpośredniej oczywistości dowodów, przypadek zostaje odesłany do procesu zwyczajnego.

 

W tym celu każdy biskup winien ustanowić trybunał diecezjalny do rozpatrywania spraw o nieważność małżeństwa – kolegialny, jednak w przypadku, gdyby nie było to możliwe, także z jedynym sędzią. Konkretnie, każdy wniosek o orzeczenie nieważności winien być skierowany do diecezjalnego wikariusza sądowego, który decyduje, w którym z dwóch rodzajów procesów ma być rozpatrywany przypadek.

 

Proces krótki przewiduje ewentualną obecność stron, w odróżnieniu od procesu zwyczajnego, i winien zakończyć się w okresie wahającym się od dwóch tygodni do miesiąca. Te aspekty świadczą o wielkiej nowości tego typu postępowania, nie przypadkiem powierzonego przez Następcę Piotra biskupowi osobiście, aby ten nie dopuścił się nadużyć ze szkodą dla prawdy węzła małżeńskiego; w istocie dopuszczając się nadużycia, biskup zdradzałby nie Papieża, ale samego Chrystusa. A w przypadku obydwu procesów darmowość, o którą mocno apelują obydwa motu proprio, ukaże z całą oczywistością ich pastoralnego ducha, ukierunkowanego jedynie na dobro wiernych. A ci natychmiast pojmują ducha ubóstwa, jakim ma się inspirować Kościół.

Czy prawa działają wstecz?

Jak wiadomo, nowy porządek prawny wejdzie w życie 8 grudnia br. i nie będzie miał skutków działających wstecz. Jednakże w przypadku procesu będącego w toku, w którym wyrok orzekający nieważność zostanie wydany i podany do wiadomości po 8 grudnia, zostaną zastosowane skutki reformy i orzeczenie stwierdzające będzie definitywne.

Co stanie się z trybunałami regionalnymi?

Ta ustawa reformuje i na nowo reguluje w pełni, ex integro, proces małżeński, dając biskupowi prawo ustanowienia swojego trybunału diecezjalnego. Przestaje istnieć zatem prawo, które przewiduje trybunały regionalne, istniejące zresztą tylko w niektórych krajach. W ramach poszczególnych prowincji kościelnych biskupi będą mieli natomiast władzę ustanowienia, jeżeli uznają to za przydatne, trybunału międzydiecezjalnego z apelacją do trybunału metropolity, z zachowaniem możliwości tworzenia, w myśl prawa, trybunałów międzydiecezjalnych więcej niż jednej prowincji.

Jak wyrazić znaczenie tej centralnej roli biskupa sędziego?

Odpowiem, posługując się przykładem. W niektórych szczególnych okolicznościach biskup, jako pasterz i sędzia swojej owczarni, mógłby osobiście powierzyć orzeczenie o nieważności zainteresowanym stronom. Byłby to znak ewangelicznej bliskości względem wiernych, którzy w wielu wypadkach są zranieni przez lata cierpień. Kościół bowiem jest tajemnicą, a biskup jest tym, który towarzyszy, niemal prowadzi za rękę wiernych: w tym sensie jest mistagogiem, jak byli nimi Bazyli i Jan Chryzostom na Wschodzie, Ambroży i Augustyn na Zachodzie.
http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1084,o-co-chodzi-w-reformie-procesu-malzenskiego.html

**********

5 minut, które uratują Polskę!!!

by antyk2013

5 minut ktoe uratuje Polske

http://gloria.tv/media/wij5VcQUXcC

 

*************

Film na weekend: “Chce się żyć”

Mat. prasowe / youtube.com / pk

Cierpiący na porażenie mózgowe Mateusz podejmuje trudną walkę o godność i prawo do normalnego życia.

 

 

Scenariusz i reżyseria: Maciej Pieprzyca
Gatunek: Dramat
Produkcja: Polska
Premiera: 11 października 2013 r.

Obsada: Dawid Ogrodnik, Dorota Kolak, Arkadiusz Jakubik

 

Kiedy Mateusz przyszedł na świat, lekarze wydali na niego wyrok, uznając go za “roślinę”. Jednak rodzice chłopca nigdy nie pogodzili się z diagnozą, wierząc, że mimo problemów z komunikacją, ich syn jest w pełni sprawny intelektualnie. Mateusz dorasta otoczony troską i miłością, zyskując wiernego przyjaciela – mieszkającą w sąsiedztwie Ankę. Los jednak sprawia, że musi rozłączyć się z rodziną. Chłopiec trafia do specjalistycznego ośrodka, gdzie z dala od bliskich podejmuje trudną walkę o godność i prawo do normalnego życia. Jego sytuacja zmieni się, kiedy do placówki trafi młoda wolontariuszka, a on sam przyciągnie uwagę lekarki, która pracuje nad eksperymentalnymi metodami leczenia. (Na podstawie opisu dystrybutora)
“Chce się żyć” to niezwykła, oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść, która wzrusza i daje do myślenia. Opisuje życie skazanego na porażkę człowieka, który nie zgadza się z wyrokiem, jaki wydał na niego świat.
Ten film to hołd złożony osobom niepełnosprawnym, walczącym każdego dnia o normalność, często odrzuconym przez swoje rodziny i społeczeństwo. Na pewno warto go obejrzeć.

 

(fot. Materiały prasowe / youtube.com)

 

(fot. Materiały prasowe / youtube.com)

 

(fot. Materiały prasowe / youtube.com)

 

(fot. Materiały prasowe / youtube.com)

 

(fot. Materiały prasowe / youtube.com)

 

(fot. Materiały prasowe / youtube.com

http://www.deon.pl/po-godzinach/rozrywka–relaks/film/art,1201,film-na-weekend-chce-sie-zyc.html

 

Chce się żyć 2013 – cały film

 

 

 

I DRUGA STRONA MEDALU Z KOMENTARZY NA YOUTUBE:

,,”Chce się żyć” film Macieja Pieprzycy – stał się jednym z największych światowych sukcesów polskiego kina, otrzymał wiele nagród, cieszy się ogromną popularnością…” Lecz po skończonym seansie… budując się na tym, że jednak nam nie jest najgorzej. Są tacy, którzy cierpią bardziej niż my… zapominamy… A prawdziwy bohater tej historii Przemek Chrzanowski żyje w biedzie i samotności… Wykorzystany przez producentów, wykorzystany przez nas widzów i zapomniany. Jak możemy zachwycać się historią sprzedana nam przez producentów, a jednocześnie odrzucać realnego człowieka, który po sukcesie filmu nadal nie może liczyć na naszą pomoc? Tak wygląda nasze człowieczeństwo? :-(
Całkiem fajna ta polska “lewa stopa” zirytował mnie jednak ten antyklerykalny akcent, tak się składa, że wiem jak wygląda praca z niepełnosprawnymi i wiem, że osoby duchowne pełniące różnorakie funkcje w takich ośrodkach niejednokrotnie przewyższają personel świecki zarówno charyzmą jak i profesjonalizmem.

 

 

O autorze: Słowo Boże na dziś