Ile sił wkładam, by zorganizować sobie życie, które nigdy się nie kończy? – Piątek, 06 listopada 2015 r.

1piątek

Myśl dnia

Kiedy przemawia złoto, elokwencja jest bezsilna.

Erazm z Rotterdamu

Największe zło to tolerować krzywdę.
Platon
Jest rzeczą jasną, że liczne formy niesprawiedliwości stwarzają liczne formy sprawiedliwości.
Arystoteles

Cytata dnia

Mnogość praw dostarcza często usprawiedliwienia występkom: państwo o wiele lepiej urządzone jest wówczas,

gdy ma ich niewiele, ale w zamian bardzo ściśle przestrzeganych.

Kartezjusz

_______________________________________________________________________________________________________

photo_firma

Modlę się, Panie, o rozsądek dla siebie w sprawach tego świata. Żyję na ziemi i jestem uwikłany w sprawy materialne. Proszę Cię o zdrowy rozsądek i umiar w korzystaniu z tego, co ludzkie i przyziemne.

_______________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

_______________________________________________________________________________________________________

PIĄTEK XXXI TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Rz 15,14-21)

Zasady apostolatu Pawła

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian.

Bracia, jestem co do was przekonany, że pełni jesteście szlachetnych uczuć, ubogaceni wszelką wiedzą, zdolni do udzielania sobie wzajemnie upomnień. A może niekiedy w liście tym zbyt śmiało się wyraziłem jako ten, który stara się przypomnieć wam pewne sprawy na mocy danej mi przez Boga łaski. Dzięki niej jestem z urzędu sługą Chrystusa Jezusa wobec pogan, sprawującym świętą czynność głoszenia Ewangelii Bożej, by poganie stali się ofiarą Bogu przyjemną, uświęconą Duchem Świętym.
Jeśli więc mogę się chlubić, to tylko w Chrystusie Jezusie z powodu spraw odnoszących się do Boga. Nie odważę się jednak wspominać niczego poza tym, czego dokonał przeze mnie Chrystus w doprowadzeniu pogan do posłuszeństwa wierze słowem, czynem, mocą znaków i cudów, mocą Ducha Świętego. Oto od Jerozolimy i na całym obszarze aż po Ilirię dopełniłem obwieszczenia Ewangelii Chrystusa.
A poczytywałem sobie za punkt honoru głosić Ewangelię jedynie tam, gdzie imię Chrystusa było jeszcze nie znane, by nie budować na fundamencie położonym przez kogo innego, lecz zgodnie z tym, co napisane: „Ci, którym o Nim nie mówiono, zobaczą Go, i ci, którzy o Nim nie słyszeli, poznają Go”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 98,1.2-3ab.3cd-4)

Refren: Pan Bóg okazał ludom swe zbawienie.

Śpiewajcie Panu pieśń nową, *
albowiem uczynił cuda.
Zwycięstwo Mu zgotowała Jego prawica *
i święte ramię Jego.

Pan okazał swoje zbawienie, *
na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość.
Wspomniał na dobroć i na wierność swoją *
dla domu Izraela.

Ujrzały wszystkie krańce ziemi *
zbawienie Boga naszego.
Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, *
cieszcie się, weselcie i grajcie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (1 J 2,5)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Kto zachowuje naukę Chrystusa,
w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 16,1-8)

Przypowieść o nieuczciwym rządcy

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek.
Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą».
Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu».
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł: «Sto korców pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt».
Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

 

430186_532852103432725_1580616076_n

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nowy horyzont

Miał rację Jezus, mówiąc, że synowie tego świata w sprawach światowych są bardziej rozsądni niż synowie światłości. Rozsądek oparty na zasadach ekonomii i marketingu nie zawsze idzie w parze z tym, co jest dobre w wymiarze duchowym. Ani śmierć Jezusa, ani też postawy, jakich nauczał, jak na przykład zaparcie się siebie, dźwiganie krzyża czy dobrowolne ubóstwo, nie są z perspektywy tego świata opłacalne i godne kontynuacji. Logika Ewangelii jest jednak inna. Jezus zachęca nas do spojrzenia w górę, powyżej linii ziemskiego horyzontu. Na mocy chrztu jesteśmy przywróceni niebu. Ale możemy to zaprzepaścić, jeśli życie poświęcimy jedynie sprawom przyziemnym.

Modlę się, Panie, o rozsądek dla siebie w sprawach tego świata. Żyję na ziemi i jestem uwikłany w sprawy materialne. Proszę Cię o zdrowy rozsądek i umiar w korzystaniu z tego, co ludzkie i przyziemne.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*************

Dzień powszedni

0,14 / 11,22
Czy Bóg może pochwalić nieuczciwość? Niesprawiedliwość? Defraudowanie pieniądza? Może…, o ile wypływa to z miłosierdzia. Dzisiejsza Ewangelia jest pełna paradoksów. Istnieje wiele jej interpretacji. Bogatym człowiekiem jest Bóg, rządca człowiekiem pobłogosławionym przed Boga darami. Trwonienie majątku, to trwonienie łaski, nadużywanie zaufania i dokonywanie niesprawiedliwości – nieraz w imię Boże.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 16, 1-8
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą”. Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu”. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła».Nieuczciwy rządca ma dwa wyjścia: albo zgromadzić na boku tyle ile jeszcze się da, albo zdobyć się na miłosierdzie. Wybiera drugą możliwość. Nikczemnik zrozumiał swój błąd i próbuje naprawić wyrządzoną szkodę, ze strachu przed wiecznym potępieniem.Rządca w czasach Jezusa nie otrzymywał regularnego wynagrodzenia. Jego zapłatą była część ściąganego długu. W tym więc „geście miłosierdzia” nie oszukiwał on swojego Pana, ale odejmował celowo swoją część. Trudna sytuacja, doświadczenie własnej niedoli uwrażliwia rządcę na potrzeby innych.Tytuł przypowieści sugeruje jednoznacznie negatywne, nieuczciwe zachowanie rządcy. Ale czy każdy człowiek, w swoim grzesznym postępowaniu, nie jest nieuczciwy? Czy nie okłamuje „swojego Pana”, próbuje się w życiu ustawić, najczęściej kosztem innych? Co by z nami było, gdyby oto nieoczekiwanie wezwano nas do zdania sprawy z naszego życia? Czy mielibyśmy jeszcze czas i dość samozaparcia do zmiany swojego postępowania?
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą”. Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu”. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła»
W chrześcijaństwie chodzi o zmianę perspektywy z myślenia o tym, co tu i teraz na to, co będzie w przyszłości. Proś Pana, abyś zawsze pamiętał o tym, do czego zostałeś powołany, o zbawieniu.
Ojcze nasz, 
któryś jest w niebie:
święć się imię Twoje,
przyjdź Królestwo Twoje, 
bądź wola Twoja jako w niebie, 
tak i na ziemi. 
Chleba naszego powszedniego 
daj nam dzisiaj. 
I odpuść nam nasze winy, 
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. 
I nie wódź nas na pokuszenie, 
ale nas zbaw ode złego.

Amen.
http://modlitwawdrodze.pl/home/
*********

#Ewangelia: Czy istnieje dobra nieuczciwość?

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. Tax Credits / flickr.com / CC BY)

Jezus powiedział do swoich uczniów: “Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą».

 

Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mnie zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu».

 

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł: «Sto korców pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt».

 

Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła”.

 

Przeczytaj komentarz:

 

Na tym świecie jesteśmy tylko zarządcami – wszystko, co posiadamy jest nam dane w zarząd na pewien czas (w najlepszym przypadku do śmierci). Czy w takim razie nie warto o nic się starać, niczego nie zdobywać? Absolutnie nie! Sprawując zarząd nad wieloma rzeczami mamy nauczyć się Miłości.

 

O nią warto się starać i to ona stanowi nasze jedyne i prawdziwe bogactwo, które możemy zabrać z tego świata. O tym mówi ta dzisiejsza ewangeliczna pochwała nieuczciwości. Dawanie komuś czegoś za nic jest nieuczciwe. Uczciwość to “fifty – fifty”. A Miłość to nie jest “fifty – fifty”. Nawet nie przypomina tak pojętej uczciwości.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2634,ewangelia-czy-istnieje-dobra-nieuczciwosc.html
************

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 16, 1-8

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. epSos.de / Foter.com / CC BY)

Zarządzać trzeba chcieć i potrafić…

 

Obrotny rządca
Jezus powiedział do swoich uczniów: Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą.

 

Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu.

 

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt. Następnie pytał drugiego: A ty ile jesteś winien? Ten odrzekł: Sto korcy pszenicy. Mówi mu: Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt.

 

Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości.

 

Opowiadanie pt. “O tańcu kuglarza”
Stara francuska legenda opowiada o pewnym kuglarzu, który zmęczony życiem cyrkowym, postanowił wstąpić do klasztoru. Trudno mu było jednak przyzwyczaić się do stylu klasztornego, niewiele rozumiał z medytacji i śpiewów, obca mu była powaga i asceza mnichów. Czuł się więc nieswojo, habit ciążył mu jak ołów.

 

W tej swojej rozterce pewnego dnia zamiast iść na wspólne modły, uciekł do bocznej kaplicy i tam pozwiedzał sobie: jeżeli już nie umiem się modlić, to chciałbym przynajmniej robić to, co potrafię. I zaczął tańczyć ciałem i duszą przed Panem, wywijał koziołki fikołki, robił salta i najśmielsze figury. Tańczył tak długo, aż opadł z sił.

 

Wtedy dopiero zauważył, że wszystkie jego popisy obserwował opat, który potem wezwał go do siebie i wyznał pełen skruchy: Twoim tańcem wielbiłeś Boga całym sobą. Niech nam Pan przebaczy wszystkie tandetne słowa, które wychodzą z naszych ust, ale nie dotykają serca…

 

Refleksja
Uczciwość to coś, co się ma, nad czym trzeba pracować, ale też i pielęgnować. Trzeba czasami się wiele napracować, aby ją zdobyć. Raz osiągnięta daje wiele radości i wolności. Stracona, potrafi zaprowadzić na manowce życia. Trzeba wiele pracy z naszej strony, aby naszą uczciwością “zarażać” innych, aby postępowali podobnie. Dzisiejszy świat nie zwykł przebaczać jednej “wywrotki życiowej”, za to usprawiedliwia często notoryczne zło, które jest udziałem wielu ludzi…

 

Jezus uczy nas, że bez względu w jakiej sytuacji życiowej się znaleźliśmy, musimy zawsze dążyć do tego, aby potem nie wstydzić się za nasze postępowanie. Jeśli nawet zdarzy nam się błąd, to ważne jest, aby go nie tylko naprawić, ale przede wszystkim wyciągnąć z tego naukę dla siebie, ale także tych, którzy są w około nas. Uczciwość w rządzeniu i zarządzaniu innymi wtedy zawsze wyjdzie na dobre nie tylko nam, ale także naszym współpracownikom…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego warto być uczciwym?
2. Dlaczego uczciwość daje nam radość i wolność?
3. Jak i dlaczego uczyć się na własnych błędach?

 

I tak na koniec…
Takie oto jest pierwsze przykazanie miłości: prosić tylko o to, co uczciwe i czynić tylko to, co uczciwe (Cyceron)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,439,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-16-1-8.html

************

Jaka wolność? Prowokująca roztropność synów tego świata

Chciałoby się po wysłuchaniu Jezusowej przypowieści szczerze zapytać: czy ona nas poucza i buduje, czy raczej bulwersuje, a nawet …gorszy? Oczywiście, słowa Jezusa są zawsze prawe, dlatego z góry należy założyć, że w zachowaniu nieuczciwego rządcy Jezus wskazuje nam coś „budującego”…

Niemniej ani nie pierwszy, ani nie jedyny raz Jezus prowokuje do myślenia i „łopatologicznie” pokazuje, że także dla chrześcijan ważna jest konsekwentna roztropność, dzięki której można tym mocniej ufać, że zostaniemy przyjęci „do wiecznych przybytków”, „gdy wszystko się skończy” (Łk 16, 9).

Jezus powiedział do swoich uczniów: Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą. Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu.
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt. Następnie pytał drugiego: A ty ile jesteś winien? Ten odrzekł: Sto korcy pszenicy. Mówi mu: Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt.
Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił.
Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości (Łk 16,1-8. 9).

Oszust dany za przykład?

Nieuczciwy zarządca dóbr bogatego pana „wpadł” za sprawą donosu. Nie był dość ostrożny w kryciu swoich machlojek. Jednak po wpadce potrafił roztropnie zaradzić grożącej mu biedzie. – Czy to jednak ma być dla nas „dobrym przykładem”? Samo to na pewno nie. To jasne, że Jezus nie wdaje się w przypowieści w wyczerpującą i pełną ocenę sytuacji rządcy-oszusta. Nie ocenia jego postępowania w aspekcie moralnym. Bierze pod uwagę tylko jeden aspekt, to mianowicie, że potrafił on umiejętnie i roztropnie zadbać o swój byt materialny.

  • Jezus chwali jego roztropność w postępowaniu z ludźmi jemu podobnymi, a jednocześnie dystansuje się wobec jego „światowej logiki” (nie do przyjęcia dla Jezusa i dla jego uczniów).
  • Jezus wyraża przyganę wobec „synów światłości” i jednocześnie swój dystans wobec światowej nieuczciwości w tym zdaniu:

„Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości”.

– Skoro tak, to czego właściwie Jezus nas uczy.

Nieuchronna odpowiedzialność

 Jezus przypomina (choć tym razem tylko pośrednio), że nasze życie jest (by tak rzec) pełne odpowiedzialności. I że jakiś głębszy sens ma to, iż co rusz trzeba przed kimś zdawać sprawę z tego, co i jak uczyniliśmy! Ma jakieś „drugie dno” to, że na różne sposoby, w różnych relacjach i zależnościach jesteśmy rozliczani z tego, co nam dano i zadano. Np. dzieci odpowiadają przed rodzicami i wychowawcami, zaś rodzice i nauczyciele odpowiadają przed dziećmi… Wszyscy mamy przełożonych, szefów, dyrektorów. Ci ostatni też nie są zostawieni sobie samym, lecz zdają sprawę i odpowiadają przed kimś wyżej postawionym…

  • Tym „drugim dnem” różnych przejawów odpowiadania przed kimś i odpowiedzialności jest zapewne to, że w końcu wszyscy (i to na równi) staniemy przed Bogiem, który dał nam ogrom dobra, ale wyznaczył też różne zadania.
  • Wszyscy zostaniemy przywołani i usłyszymy jak ten rządca z przypowieści: „Zdaj sprawę z twego zarządu!”

 W całym nauczaniu Jezus nalega, żebyśmy zechcieli poważnie i konkretnie myśleć o konieczności zdania sprawy przed Bogiem z daru człowieczeństwa. Z tym darem nie można robić czegokolwiek! Wielki dar życia i człowieczeństwa winniśmy podjąć z wielką uczciwością. Miarą uczciwości winien być przede wszystkim Dekalog – „otwarty” (niczym kluczem) i oświetlony wielkim Przykazaniem, które każe ponad wszystko i z całego serca miłować Boga, a bliźniego (co najmniej) jak siebie samego.

  • Tak, rządca z przypowieści, trwoniący majątek pana, na pewno nie jest wzorem uczciwości.
  • Jest jednak wzorem roztropności – co prawda światowej, ale jednak jest to roztropność.
  • Nieuczciwy zarządca umiał do końca wykorzystać możliwości, którymi dysponował.

Palił mu się grunt pod nogami, ale i wtedy trzeźwo widział, że przez pewien czas ma jeszcze pole manewru. Korzystał z tego śmiało i konsekwentnie zabezpieczał swoją przyszłość:

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt.

– Podobnie postąpił z innymi dłużnikami!

 Jezus zachęca, by dobrze przyjrzeć się bohaterowi przypowieści i nauczyć się od niego roztropności. Był on (swoiście) roztropny, gdy robił przekręty. Był też roztropny „po wpadce”. Trzeźwo zanalizował swoją trudną sytuację. Nie stracił głowy, nie popadł w panikę; uważnym spojrzeniem ogarnął swoją trudną sytuację. Przejrzał dłużne zapisy, a następnie precyzyjnie rozumując, wyciągnął „stosowne” wnioski i przeszedł do działania! – Działał tak roztropnie (przemyślnie i skutecznie), że zasłużył sobie na pochwałę swego pana: Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił.

DOBRO-wolność, czyli wolność optymalna

 Zanim dokładniej powiemy, co jeszcze Jezus daje nam w rządcy jako wzór do naśladowania, wpierw (żeby było jasne) powiedzmy, że Jezus na pewno nie każe nam naśladować systemu i hierarchii wartości, właściwych rządcy-oszustowi. Przykładem do naśladowania jest jedynie jego przytomne i błyskawiczne rozeznanie się w swej nowej (trudnej) sytuacji, wyciągnięcie wniosków i konsekwentne działanie!

  • Dla nas taką trudną sytuacją byłoby najpierw bezmyślne trwonienie wielkich darów Bożych, a następnie pojawiające się na horyzoncie wezwanie do stanięcia oko w oko z Dawcą tych darów.
  • Wszyscy na pewno staniemy przed Panem w chwili śmierci i – jako ludzka rodzina – na końcu dziejów.
  • W nauczaniu Jezusa bardzo mocno i wiele razy wybrzmiewa wezwanie, by poważnie liczyć się z Jego powtórnym Przyjściem. Ono uszczęśliwiająco dopełni wielkie dzieło Zbawienia, ale będzie też momentem zdania sprawy „z zarządu” otrzymanymi dobrami.

 – Jednym z najcenniejszych darów otrzymanych od Boga, z którego trzeba będzie się rozliczyć, jest wolność. Ów integralny „element” bycia osobą, a więc bycia kimś podobnym do samego Boga.

  • Gdy staniemy przed Bogiem, On zapyta nas przede wszystkim o to, jak używaliśmy daru wolności!
  • Zapyta nas Bóg o to, czy podejmowane przez nas decyzje i dokonywane wybory (fundamentalne i inne) były naprawdę DOBRO-wolne, czy też raczej SAMO-wolne, dowolne, arbitralne, czyli bez liczenia się z rozumnym Ładem, ustanowionym przez Stwórcę.

Trzeba, żeby uczniowie Jezusa dopuszczali do siebie przynaglenie Mistrza, by konkretnie odpowiadać na pytanie, co należy uczynić dzisiaj – dla szczęśliwego jutra? Jezus nalega, byśmy już dzisiaj starannie analizowali swoją człowieczą sytuację (czyż nie trudną i dramatyczną pod wieloma względami?). I byśmy uruchamiali procesy poważnego rozeznawania, decydowaniadziałania!

Dar Ewangelii, dar Rekolekcji Ignacjańskich

Rozeznaniu i dobrym, czyli dobro-wolnym wyborom, znakomicie służą Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli. Temu służy zarówno każdy element ich metody, jak też (jeszcze bardziej) wszystkie rozważane treści: biblijne Słowo Boże, a zwłaszcza sama Osoba Jezusa Chrystusa, Jego czyny i słowa. Niemal na każdej stronie Ewangelii, a zwłaszcza w Kazaniu na Górze, Jezus przedkłada nam to, co winniśmy czynić – już dzisiaj, jutro, codziennie, i bezzwłocznie!

  • Kazanie na Górze (tzn. kilka rozdziałów np. w Ewangelii wg św. Mateusza, r. 5-7) – to zawsze dobra lektura, w której jasno widać, co winienem czynić!
  • I co sprawia, że moja wolność nie błądzi, nie jest samo-wolna, dowolna, chaotyczna, destrukcyjna, lecz dobro-wolna (otwarta na dobro), „prawdo-wolna”, a dzięki temu twórcza, budująca, czyniąca pokój i sprawiedliwość.

 Jezus niejednokrotnie zwracał uwagę na jakość naszych odniesień do bliźnich, zwłaszcza ubogich, najmniejszych. Uczył, jak właściwie patrzeć na stworzenia i dobrze z nich korzystać, mając na oku główny Cel życia. Jednak najważniejsze Jezusowe pouczenia wzywają nas do zastanawiania się nad jakością naszego zaangażowania w Boga.

  • Najcenniejszym darem w naszych spotkaniach z Jezusem jest to, że On pomaga nam widzieć nasze życie z najważniejszej perspektywy, a stanowi ją to, że zaproszeni jesteśmy do Nieba, że powołani jesteśmy do miłosnej i wiecznej komunii z Trójcą Boskich Osób!

Eucharystia – ogień Miłości

Każda Eucharystia zawiera w sobie „Wszystko” i owo Wszystko nam przedkłada, zaofiarowuje.

Soczewka kumuluje promienie Słońca i „sprawia”, że potrafią one nie tylko mocno ogrzać, ale i zapalić, wzniecić ogień. Wierzymy, że Eucharystia też jest taką duchową soczewką, która kieruje ku nam promienie Słońca Boskiej Miłości. Jezus nie taił, że Jego wielkim pragnieniem jest wzniecenie ognia Miłości w naszym ludzkim świecie.

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12, 49).

Świat tymczasem zdaje się bardzo bać tego Ognia. Świat jest intensywnie i programowo „chłodzony”. Można by się obawiać, że grozi nam epoka zlodowacenia ludzkich serc. Ale to Bóg jest Panem historii. Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Różni przeciwnicy Boga, także wszyscy szerzący per fas et nefas radykalny laicyzm w życiu społecznym, niech zechcą usłyszeć (a nie pysznić się przed Obliczem Boga):

„Ci będą walczyć z Barankiem, a Baranek ich zwycięży, bo Panem jest panów i Królem królów – a także ci, co z Nim są: powołani, wybrani i wierni” (Ap 17, 14).

  • My też – wierząc w Jezusa i mając takie „gwarancje” 9choćby tę powyższą), bądźmy roztropni. Ewangelicznie roztropni.
  • Lista cnót chrześcijańskich jest dość długa… Ważne, żeby wszystkie nasze sprawności duchowe (cnoty, łącznie z … miłością) były naznaczone roztropnością, odwagą i dzielnością.
  • Częstochowa, 6 listopada 2009 – 6 list 2014 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ

http://osuch.sj.deon.pl/2015/11/06/k-osuch-sj-jaka-wolnosc-prowokujaca-roztropnosc-synow-tego-swiata/

**********

MYŚL TAK JAK JA

by Grzegorz Kramer SJ

 

https://youtu.be/i_Pft_CL1-s

Każdy z nas jest w zależności od Boga i każdy z nas ma swoje „poletko” do zarządzania. I każdego z nas można oskarżyć o roztrwanianie majątku, to nasza grzeszność. Bóg wie, że skutkiem w konfrontacji naszej grzeszności z Jego świętością musi być (nasza) śmierć.

Jak zrozumieć pochwałę nieuczciwości zarządcy? Uczciwość wymagałaby, jak wspomniałem, śmierci grzesznika. Darowanie grzesznikowi win jest nieuczciwością wobec sprawiedliwości.

A co robi ów zarządca? Jest skandalicznie miłosierny. Rozdaje dobro wbrew sprawiedliwości i logice dobra. Patrząc z pozycji „sprawiedliwych”, Bóg zachowuje się nieuczciwie. Skreślając dług grzesznikom, okrada „sprawiedliwych”. To, na co inni ciężko pracowali (oni sami uważali, że taka jest konieczność), Bóg grzesznikom daje za darmo.

Wszystko zmienia się w momencie uznania w sobie grzesznika, wtedy Miłosierdzie okazuje się najlepszym rozwiązaniem. Dlatego Pan pochwalił owego nieuczciwego zarządcę, by dać go jako przykład dla mnie i ciebie, byśmy podobnie postępowali wobec tych, których nazywamy grzesznikami.

Miłosierdzie jest darmowe. Usprawiedliwienie jest darmowe. Potrzeba jednak roztropności w jego przyjmowaniu, polegającej na współpracy z nim. Nie jest to jednak warunek Miłosierdzia, ale sens jego przyjmowania. Ta przypowieść jest tylko obrazem czegoś nieopisywalnego, inspiracją do czynienia i korzystania z Miłosierdzia.

Ostatnie zdanie podkreśla roztropność w działaniu. Przypomina się tutaj opowieść o pannach mądrych i głupich, czy niedawno czytana o budowaniu wieży. Chodzi o przewidywanie skutków. Jest tu pewne niebezpieczeństwo, że cel zacznie usprawiedliwiać środki. To jest granica, której przekroczyć nie można, ale przed tą granicą jest całe mnóstwo możliwości do tego, by być twórczym w zdobywaniu celu. Dzięki mądrości rozumiemy, że wolność to nie jest swawola, że ona musi być ukierunkowana na czynienie dobra, by była wolnością.

Powiem za Pawłem: myślcie tak, jak ja. Bądź miłosierny! Każdy, kto nie chce być miłosierny wobec innych i dla innych, jest wrogiem krzyża Chrystusowego.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/11/06/mysl-tak-jak-ja/

****************

Św. Bazyli Wielki (ok. 330-379), mnich i biskup Cezarei w Kapadocji, doktor Kościoła
Homilia 6 o bogactwie; PG 31, 261nn

Okazać się zręcznym
 

Szanuj, człowieku, Tego, który cię napełnił swoimi darami. Zastanów się nad sobą. Przypomnij sobie, kim jesteś, jakimi sprawami się zajmujesz, kto ci je powierzył, z jakiego powodu zostałeś wyniesiony ponad innych. Ty jesteś sługą dobrego Boga, masz się opiekować twoimi współsługami. Niech ci się nie zdaje, że te wszystkie dobra są przeznaczone dla twojego brzucha. Zarządzaj dobrami, które masz w ręku, jakby należały do bliźniego. Przez jakiś czas sprawią ci przyjemność, a następnie rozmyją się i znikną. Ale będziesz musiał zdać szczegółowo sprawę z ich zarządu…

„Co ja pocznę?” Odpowiedź była prosta: „Nakarmię głodnych, otworzę moje spichlerze i zaproszę ubogich… Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którym brakuje chleba. Niech każdy weźmie wystarczającą część z darów, które otrzymałem od Boga. Przyjdźcie z nich czerpać jak z publicznej fontanny”.

***********

Czy prawdziwie starasz się o życie wieczne? (6 listopada 2015)

  • przez PSPO
  • 5 listopada 2015

zycie-wieczne-komentarz-liturgiczny

 

Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił (Łk 16,8).

 

To jedna z „trudniejszych” przypowieści. Jak mógł Pan Jezus pochwalić nieuczciwość?! Starano się tłumaczyć na różny sposób ową nieuczciwość, np. że tak naprawdę to nie była nieuczciwość, ale jedynie pozbawianie się własnego dochodu… Nie da się rządcy jednak tak obronić. Sam Pan Jezus nazywa go nieuczciwym i nie ma co go wybielać. Problem polega na tym, że niewłaściwie podchodzimy do samej przypowieści. Odczytujemy Ewangelię jako orędzie moralne. Natomiast zasadniczo Ewangelia jest „dobrą nowiną” o życiu, a nie o porządnym postępowaniu. I ta przypowieść mówi o konieczności zdecydowanego wyboru życia w jego ostatecznym wymiarze, czyli życia wiecznego, a nie koncentruje się na wskazaniu zasad właściwego postępowania w relacjach z ludźmi.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Rz 15, 14-21; Łk 16, 1-8

Aby tę przypowieść dobrze zrozumieć, należałoby postawić pytanie: Czy prawdziwie starasz się przede wszystkim o życie wieczne? Prawdopodobnie każdy z wierzących odpowiedziałby, że oczywiście tak. W odpowiedzi na to trzeba przeczytać tę przypowieść, w której nieuczciwy rządca robi wszystko, aby sobie zapewnić przyszłość. Oczywiście kombinuje nieuczciwie, tak jak to bywa w świecie ludzi podobnych do niego. Ale to, co jest najważniejsze, to jego intensywność myślenia o przyszłości, o tym, co zrobić, aby uratować siebie w przyszłości. Natomiast tej intensywności brak w życiu ludzi pobożnych. Raczej dominuje myślenie zachowawcze i asekuracyjne. Nie tyle myślimy twórczo o tym, co winniśmy zrobić, ile raczej o tym, co robić lub nie, aby nie zrobić czegoś złego, a nawet czegoś, co za złe będzie poczytane. Często nawet jest to myślenie minimalistyczne: jakoś to będzie. Bóg jest miłosierny, to nas do siebie przygarnie. To jednak znaczy, że niepoważnie Go traktujemy. Nie ma w nas Bożej bojaźni, która zmusza do intensywnego myślenia, skoncentrowanego na życiu w królestwie Bożym. Pamiętamy, że Pan Jezus wyraźnie nam to wskazał:

 

Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6,33).

 

Święty Paweł, który w dzisiejszym fragmencie Listu do Rzymian daje świadectwo o swoim zaangażowaniu, jest przykładem człowieka całkowicie zatroskanego o królestwo Boże zarówno we własnym życiu wewnętrznym, jak i w swojej działalności duszpasterskiej.

http://ps-po.pl/2015/11/05/czy-prawdziwie-starasz-sie-o-zycie-wieczne-6-listopada-2015/

***********

 

https://youtu.be/-m7k4QuUTNw

_______________________________________________________________________________________________________

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

6 LISTOPADA

**********

6 listopada

 

Błogosławiona Józefa Naval Girbes Błogosławiona Józefa Naval Girbes, dziewica
Wszyscy Święci Święty Kalinik, męczennik
Błogosławiona Krystyna Błogosławiona Krystyna
Błogosławiony Alfons Navarrete Błogosławieni męczennicy japońscy Alfons Navarrete, prezbiter, i Towarzysze
Święty Leonard z Limoges Święty Leonard z Limoges, pustelnik

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Rennes, we Francji – św. Melaniusza, biskupa. W posiadłości rodzinnej wybudował oratorium, przy którym mieszkał także wówczas, gdy wyniesiono go na stolicę biskupią. Zmarł około roku 540. U jego grobu ufundowano później opactwo, które nazwano jego imieniem.oraz:św. Feliksa, męczennika (+ III/IV w.); św. Feliksa, mnicha (+ VI w.); świętych biskupów i męczenników Hieronima Hermosilla i Walentego Berrio-Ochoa (+ 1861); św. Leonarda z Limoges, eremity (+ pocz. XI w.); bł. Nuna, zakonnika (+ 1431); św. Winoka, opata (+ ok. 715)
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-06.php3
*************

Szczepan Praśkiewicz OCD – Mało znani święci Karmelu z okresu pontyfikatu Jana Pawła II – 4. BŁ. JÓZEFA NAVAL GIRBÉS

http://karmel.elk.pl/index.php/czytelnia/3-czytelnia/55-malo-znani-swieci-karmelu.html?start=4

4. BŁ. JÓZEFA NAVAL GIRBÉS

Najstarsza córka małżonków Franciszka Naval i Józefy Marii Girbés, żyjących w wiosce Algemesi, odległej 30 km od Walencji w Hiszpanii, urodziła się 11 grudnia 1820 r. i w tym samym dniu została ochrzczona w kościele parafialnym św. Jakuba, otrzymując imię Marii Józefy [13]. W 1829 r. przyjęła ona pierwszą Komunię św. Przez pewien czas pobierała naukę w szkole zorganizowanej w wiosce dla biednych dzieci pod patronatem Kapituły Katedralnej z Walencji, w której nauczyła się czytać i pisać, a przede wszystkim wprowadzono ją w sztukę haftu.

W trzynastym roku życia straciła matkę, którą wyrwała z tego świata nieuleczalna w owych czasach choroba gruźlicy. Na nią zatem spadł obowiązek wspomagania babci, do której przeprowadził się z pięciorgiem swoich dzieci owdowiały ojciec, w wychowywaniu młodszego rodzeństwa.

Wraz z rozwojem fizycznym wzrastała jej pobożność wszczepiona pierworodnej córce przez nieżyjącą już matkę. Korzystając z duchowego kierownictwa miejscowego proboszcza, ks. Kaspra Silwestre, jako osiemnastoletnia dziewczyna, Józefa złożyła 4 grudnia 1838 r. prywatny ślub czystości. Żywiąc szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Szkaplerznej i do Świętych Karmelu, wstąpiła wkrótce do Świeckiego (wówczas zwanego trzecim) Zakonu Karmelitów Bosych, i zaczęła gromadzić w domu grupę dziewcząt, aby uczyć je krawiectwa i haftu, prowadząc z nimi równocześnie rozmowy na tematy religijne i dotyczące życia duchowego.

Gdy 27 lipca 1847 r. zmarła jej babcia, Józefa została jedyną gospodynią domu, który przekształcił się w pewien rodzaj ośrodka duchowego. Nazywana przez dziewczęta „cocią Józią” (la tía Pepa), była odwiedzana przez coraz to liczniejsze grupy dziewcząt. Wraz z nauką haftowania wsłuchiwały się one w pobożne lektury, często zaczerpnięte z dzieł św. Teresy od Jezusa lub św. Jana od Krzyża. Józefa komentowała odczytane teksty i wprowadzała swe uczennice w tajniki życia duchowego, które sama prowadziła, oddając się modlitewnej kontemplacji i rozmyślaniu, i karmiąc się doktryną świętych Mistyków Karmelu. Znała na pamięć wiele poezji św. Jana od Krzyża, często je recytowała i komentowała. Bardzo lubiła słuchać lektury „Twierdzy wewnętrznej” św. Teresy od Jezusa.

Prosta i nie kształcona kobieta, słynna nie tylko w Algemesi, potrafiła udzielać roztropnych i mądrych rad ojcom i matkom rodzin, oraz innym osobom, często nawiedzającym jej pracownię hafciarską. Znajdywała też czas na wspomaganie swojego proboszcza w katechizowaniu dzieci i młodzieży, oraz środki materialne na jałmużnę dla potrzebujących.

Niektórym dziewczętom, bardziej otwartym na działanie łaski i pragnącym z nią współpracować, wskazywała metodę głębszej modlitwy i otwarcia się na uświęcające działanie Ducha Świętego. Wiele z nich skierowała do klasztorów klauzurowych, zwłaszcza karmelitańskich. Pozostałe przygotowała do dobrego życia rodzinnego, wskazując ‑ przede wszystkim własnym przykładem ‑ potrzebę modlitwy i praktyki sakramentalnej w codziennym życiu, zarówno w pracy, jak i w wychowaniu dzieci, jak też we wszelkiego rodzaju działalności i relacjach międzyludzkich. Niektórym młodzieńcom wskazała też drogę kapłaństwa.

Gdy w 1885 r. wybuchała w Walencji zaraza cholery, z narażeniem własnego życia śpieszyła z duchową pomocą dla wszystkich, ukierunkowując ich przede wszystkim na spotkanie z Bogiem i starając się nieść im ulgę w cierpieniu i osamotnieniu.

Nie będąc nigdy zbyt mocnego zdrowia, podupadła znacznie zimą 1891 r. Pojawiły się bowiem pewne poważne problemy z sercem i z układem krążenia. Przyjąwszy ostatnie sakramenty, Józefa Naval Girbés, otoczona swoimi uczennicami, zmarła w swoim domu w Algemesi 24 lutego 1893 r. Pochowano ją w habicie i w białym zakonnym płaszczu karmelitańskim. Pogrzeb Józefy przekształcił się w wielką manifestację religijną mieszkańców Algemesi, a jej grób był ciągle nawiedzany przez ludzi różnych stanów.

W latach trzydziestych naszego stulecia, mimo trudnej i nader wrogiej Kościołowi sytuacji politycznej w Hiszpanii, biorąc pod uwagę sławę świętości Józefy, przesłuchano tam kanonicznie 15 świadków jej życia, których zeznania odegrały doniosłą rolę we właściwym procesie beatyfikacyjnym, rozpoczętym w Walencji w 1950 r. Proces ten uwieńczyło najpierw uznanie heroiczności cnót sługi Bożej, które nastąpiło w obecności Jana Pawła II 3 stycznia 1987 r. W roku następnym, dnia 1 września, Ojciec Święty ogłosił Jozefę Naval Girbés błogosławioną.

Doczesne szczątki bł. Józefy Naval Girbés odbierają dziś cześć w specjalnej urnie złożonej w kościele parafialnym św. Jakuba w Algemesi, w którym narodziła się ona przez chrzest do życia wiecznego i który był ustawicznym punktem odniesienia w jej drodze do nieba. Liturgiczne wspomnienie błogosławionej dziewicy obchodzi się w Hiszpanii i w Karmelu Terezjańskim w dniu 6 listopada, a kolekta mszalna ku jej czci kieruje myśli modlących się do Boga, „który zaszczepił w świecie odnawiający zaczyn Ewangelii, aby udzielił swym wiernym, którzy z Jego woli poświęcili się sprawom świeckim, by w chrześcijańskim duchu, za wstawiennictwem i przykładem błogosławionej Józefy, ofiarnie i nieustannie współpracowali w dziele budowania Jego królestwa”.

A oto słowa wyjęte z papieskiej homilii beatyfikacyjnej: „Kościół wznosi radosny śpiew chwały i dziękuje Bogu za beatyfikację Józefy Naval Girbés, osoby świeckiej, dziewicy, która poświęciła życie apostołowaniu w swej rodzinnej wiosce Algemesi, w archidiecezji Walencja w Hiszpanii. Kobieta czysta i otwarta na tchnienie Ducha Świętego, osiągnęła w swym życiu szczyty chrześcijańskiej doskonałości i oddania się posłudze bliźnich w tej trudnej epoce, jaką był wiek XIX, w którym wypadło jej żyć i wypełniać intensywną działalność apostolską. Miała lat 18, gdy za zgodą kierownika duchowego złożyła ślub czystości. Trzydzieści, kiedy założyła u siebie w domu pracownię hafciarską, gdzie wiele dziewcząt otrzymało formację duchową i ludzką. Ten apostolat znajdował przedłużenie w tym, co nazywano „rozmowami w ogrodzie”, a co polegało na tym, że lepiej przygotowane uczennice otrzymywały głębszą i pełniejszą formację duchową. Świadoma tego, co później wyraził Sobór Watykański II w stwierdzeniu, że „powołanie chrześcijańskie jest z natury swej również powołaniem do apostolstwa” ( Apostolicam actuositatem, 2), Józefa stała się wszystkim dla wszystkich, jak św. Paweł Apostoł, ażeby zbawić wszystkich (por. 1 Kor 9,22). I to właśnie określiło na zawsze charakter pełnionej przez nią posługi miłosierdzia. Troskliwie czuwała przy umierających, pomagając im odejść w łasce Bożej. Troska, jaką otaczała osoby chore na cholerę w roku 1885, jest jednym z najbardziej wymownych przejawów miłości owej błogosławionej duszy. Szczególną cechą charakterystyczną Józefy był jej status osoby świeckiej. Ta, której wychowanki wypełniały klasztory klauzurowe, pozostała w stanie bezżennym w świecie, i żyjąc według rad ewangelicznych, była przykładem chrześcijańskich cnót dla wszystkich synów Kościoła, którzy „wcieleni przez Chrzest w Chrystusa, sprawują właściwe całemu ludowi chrześcijańskiemu posłannictwo w Kościele i w świecie” ( Lumen Gentium, 31)” [14].

_______________________________________________________________________________________________________

TO WARTO PRZECZYTAĆ

*************

W poniedziałek spotkanie Franciszka i prezydenta Dudy

KAI / ml

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl / youtube.com)

W poniedziałek, 9 listopada, o godz. 10.00 odbędzie się audiencja prezydenta RP Andrzeja Dudy z małżonką u papieża Franciszka. Kancelaria Prezydenta RP opublikowała właśnie oficjalny program wizyty Głowy Państwa w Watykanie.

 

Andrzej Duda uda się do Włoch już w niedzielne popołudnie, 8 listopada, by o godz. 17.30 uczestniczyć we Mszy św. w Bazylice św. Piotra przy grobie św. Jana Pawła II.

Następnego dnia o godz. 10.00 odbędzie się audiencja prezydenta RP u papieża Franciszka. Godzinę później Andrzej Duda spotka się z kard. Pietro Parolinem, sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej.

Na godz. 13.00 zaplanowano udział Prezydenta RP w ceremonii wręczenia odznaczeń Polakom w Watykanie. Uroczystość odbędzie się w Ambasadzie RP przy Stolicy Apostolskiej. Tu planowane jest wystąpienie prezydenta.

Andrzej Duda złoży też – o godz. 16.45 – wieniec pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego, który znajduje się przy Viale Maresciallo Piłsudski. Kwadrans później zaplanowanie spotkanie w Ambasadzie RP przy Republice Włoskiej, gdzie prezydent wręczy odznaczenia Polakom zamieszkałym we Włoszech. Przy tej okazji Andrzej Duda wygłosi przemówienie.

Powrót delegacji do Polski zaplanowano na poniedziałek, 9 listopada, w godzinach wieczornych.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,24018,w-poniedzialek-spotkanie-franciszka-i-prezydenta-dudy.html

************

Trzecia wojna światowa u bram

Zygmunt Kwiatkowski SJ

Zygmunt Kwiatkowski SJ / DEON.pl

(fot. FreedomHouse / Foter.com / CC BY)

Płomień trzeciej wojny światowej pali się wprawdzie na Bliskim Wschodzie, ale może on ogarnąć inne rejony Ziemi. Może dotrzeć również do nas. A może już tutaj dotarł, tylko my nie chcemy tego dostrzec?

 

Papież Franciszek we wrześniu 2014 roku odprawił Mszę świętą na cmentarzu na północy Włoch, gdzie pochowano 100 tysięcy żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej. Ojciec Święty powiedział wówczas, że obecnie toczą się krwawe konflikty na świecie, które określił trzecią wojną światową “w kawałkach”.

 

Tę samą myśl wyraził podczas wizyty pasterskiej w czerwcu 2015 roku w Sarajewie, a także we wrześniu tego roku na Kubie. Mam wrażenie, że zostało to potraktowane jako efektowna figura retoryczna, która ma oczywiście znaczenie, ale nie trzeba jej rozumieć dosłownie.

 

Zresztą do szokujących określeń w naszych czasach jesteśmy przyzwyczajeni, a ponieważ nie widzieliśmy żadnych niepokojących zjawisk w naszym “bezpośrednim” świecie, poza tymi, które nas nękają na co dzień, to nie zwróciliśmy na to szczególnej uwagi.

 

Była wprawdzie sprawa uchodźców. Miała ona swoje apogeum przed kilkoma tygodniami. Potem przyszły wybory, na których skoncentrowała się uwaga. Ucichła wtedy trochę medialna wrzawa na temat uchodźców.

 

Z całą pewnością jednak jeszcze powróci. Cisza nie jest znakiem oddalenia się burzy, ale raczej zmęczenia naszych “uszu”. Trzecia wojna światowa bowiem trwa nadal, a jej znakiem rozpoznawczym jest między innymi fala uchodźców, która nieustannie przewala się przez europejskie drogi, kierując się z jej krańca południowego ku północy.

 

Z pewnością powrócą, z jeszcze większą siłą, dramatyczne pytania, na które nie znaleziono odpowiedzi: o europejską solidarność, o europejską tożsamość i o chrześcijańską miłość.

 

Powrócą one wraz z praktycznymi projektami przyjęcia uchodźców, ustalania kontyngentów ilościowych dla każdego kraju – członka Unii Europejskiej. Wiąże się z tym również powrót protestów, presji, nacisków, gróźb i fali propagandy z jednej i drugiej strony.

 

Tymczasem dla wiarygodności wszelkich rozwiązań tego problemu konieczne jest najpierw jego zrozumienie. Do tego nieodzowne staje się ustalenie istotnych faktów, które są jego przyczyną i z których się wywodzi.

 

Chodzi bowiem o to, aby ustrzec się powierzchowności i zabezpieczyć w ten sposób przed manipulacją polityczną, dla której powierzchowność i niewiedza stanowią uprzywilejowaną pożywkę.

 

Pierwsze zagadnienie dotyczy tego, dlaczego teraz i tak nagle pojawił się dramatyczny problem uciekinierów na europejskich szlakach? Przecież wojna na Bliskim Wschodzie trwa już kilkanaście lat, jeśli uznamy za jej początek inwazję na Irak.

 

Cztery lata minęły natomiast od “wiosny arabskiej” i początku wojny w Syrii. Dlaczego dopiero teraz Turcja otworzyła zapory, które wcześniej skutecznie powstrzymywały kandydatów do ucieczki w kierunku wysp greckich?

 

Zdaje się, że ona sama odpowiedziała już na to pytanie, precyzując dość wyraźnie, o co jej chodzi: to znaczy, ile powinno kosztować to Europę; oraz że w północnej Syrii, nieopodal tureckiej granicy, tam, gdzie są kurdyjskie tereny, należy stworzyć strefę poddaną jej ekskluzywnej kontroli.

 

Drugie pytanie dotyczy samej wojny, szczególnie że agencje prasowe donoszą, że ONZ domaga się respektowania praw na arenie polityki światowej i odstąpienia od stosowania politycznej “wolnej amerykanki” przez hegemonów regionalnych i światowych.

 

Zajmując się problemem uchodźców w sposób odpowiedzialny, trzeba się zatem zapytać o samą wojnę. Kto ją spowodował, kto ją aktualnie prowadzi, dlaczego i jak to się ma do prawa międzynarodowego?

 

W samym tylko Iraku zginęło ponad milion ludzi. Miliony ludzi zostało wypędzonych z ich własnych domów. Zrujnowane są całe kraje, wielkie populacje ludzi żyją w stałym życiowym zagrożeniu, szerzy się bandytyzm w najgorszym wydaniu, rosną i pogłębiają się obszary nędzy, szerzą się choroby, a poczucie krzywdy i rak nienawiści coraz bardziej trawią tamtejsze społeczeństwa.

 

Nic dziwnego, że ofiary tej wojny prą teraz do Europy, która ich nie chce, a jednocześnie serdecznie ich wita, a czasem nawet zaprasza.

 

Pomagać im? Oczywiście tak, ale odpowiedzialnie. Trzeba skupiać się nie tylko na kwestiach proceduralnych, ale także zbadać kwestię fundamentalną: dlaczego napięcia społeczne przybrały na Bliskim Wschodzie kształt wojny, kto tę wojnę obecnie wspiera i w oparciu o jakie zasady prawne?

 

Nie wchodzi tu w grę abstrakcyjna ciekawość, ale chęć jak najlepszego zrozumienia tego, co się stało i co się aktualnie dzieje, aby umieć właściwie reagować. Chodzi o mądry osąd tej rzeczywistości, a nie o zemstę, gdyż ta nie cofnie już nieszczęść ludzkich, a tylko może je pomnożyć.

 

Chodzi też o przestrogę, ale jeszcze bardziej o zabezpieczenie. Chodzi o to, aby zatrzymać tę wojnę, która się aktualnie dzieje i ustrzec się przed podobną tragedią w przyszłości.

 

Tony Blair, były premier Wielkiej Brytanii, który był głównym sprzymierzeńcem prezydenta Busha, lidera koalicji wojskowej przeciwko wojskom Saddama Husajna w Iraku, niedawno przyznał publicznie, że błędem było rozpoczęcie inwazji na ten kraj.

 

Wypowiedział również słowo “przepraszam”. Może jednak za tym powinno pójść coś więcej w kwestii pomocy uchodźcom wojny, za którą to on jest odpowiedzialny, aniżeli tylko słowo “przepraszam”?

 

Bogate państwa Zatoki Perskiej, które czynnie zaangażowane są w wojenne zmagania i to od samego początku – czy nie powinny przyjąć u siebie uciekinierów, którzy aby się tam dostać, nie muszą przecież narażać się na niebezpieczeństwo przeprawy morskiej? Do tego łączy je wspólnota języka, kultury, tradycji i religii. Czy przynajmniej nie powinny one partycypować w kosztach związanych z przyjmowaniem uciekinierów przez Europę?

 

Sądzę, że wielkim złem byłoby lekceważenie tych pytań i koncentrowanie się tylko na tak zwanej dobroczynności, bo prawdziwa dobroczynność, jak każda działalność ludzka, powinna być mądra i odpowiedzialna, a nie tylko profesjonalna.

 

Nie powinna, nawet w sposób niezamierzony, pełnić funkcji osłony dla tych, którzy popełnili wielkie błędy polityczne, by nie nazwać tego bardziej dosadnie. Bo chodzi przecież o wielką katastrofę humanitarną, o prawdziwą, niszczycielską, okrutną wojnę, która pochłonęła wiele ofiar i nadal generuje nieopisane cierpienia niewinnych ludzi.

 

Sprawa jest tym bardziej ważna, że bynajmniej nie dotyczy tylko Bliskiego Wschodu. Płomień trzeciej wojny światowej pali się wprawdzie właśnie tam, ale może on ogarnąć inne rejony Ziemi. Może dotrzeć również do nas. A może już tutaj dotarł, tylko my nie chcemy tego dostrzec?

 

Znakiem tego jest przecież przeciągający się konflikt zbrojny na Ukrainie i właśnie to, o czym teraz mówimy: nieprzerwana karawana uciekinierów przeciągająca przez całą Europę, od jej południowego krańca, aż do najdalszej północy.

 

Czy te znaki nie powinny nas poruszać? Domagać się przede wszystkim ich zrozumienia, aby odpowiedź na nie była słuszna i skuteczna? Czy nie zawodzi nas, jak dotąd, europejski geniusz poszukiwania prawdy i mądrości? A może trzeba nam tego geniusza szukać?
Zygmunt Kwiatkowski SJ – jezuita, misjonarz, spędził 30 lat w Egipcie, Libanie i Syrii.

http://www.deon.pl/wiadomosci/komentarze-opinie/art,850,trzecia-wojna-swiatowa-u-bram.html

*************

Pamiętaj o tej scenie przy każdej spowiedzi [WIDEO]

Catholic Gentleman

pk

Zobacz niezwykłą scenę z filmu “Misja”, która doskonale ukazuje czym jest pokuta, przebaczenie i pojednanie.

 

Spowiedź to ważny sakrament. Nie tylko odradza naszą więź z Jezusem, ale sprawia, że na nowo odnajdujemy sens życia i siły do nowych wyzwań. Często jednak to dopiero pokuta, przebaczenie i pojednanie – o których tak łatwo zapominamy – przynoszą prawdziwą radość i wolność. Świetnym tego przykładem jest niezwykła scena z filmu “Misja”.
Rodrigo Mendoza jest byłym handlarzem niewolników, który spędził rok polując na indian Guarani i sprzedając ich w niewolę. Po zabójstwie brata najemnik trafia do więzienia, gdzie jest odwiedzany przez jezuitę, ojca Gabriela. Kapłan, po wysłuchaniu spowiedzi Mendozy, wzywa go do pokuty za grzechy. Były handlarz niewolników przyjmuje propozycję Gabriela i towarzyszy jezuickim misjonarzom podczas niebezpiecznej wędrówki przez dżunglę, ciągnąc za sobą zbroję i broń, których używał w swoim poprzednim życiu.
W drodze do misji, podróżnicy napotykają grupę indian Guarani. Chociaż jezuici nie mają wątpliwości jak zakończy się to spotkanie, sytuacja staje się bardzo napięta. Wszystko wskazuje na to, że Guarani zemszczą się na mężczyźnie, który wziął do niewoli tak wielu ich przyjaciół i krewnych. Tymczasem…
Zobacz niezwykłą scenę pokuty, przebaczenia i pojednania. Pamiętaj o niej przy każdej spowiedzi.

 

https://youtu.be/xoJKszzC7L0
http://www.deon.pl/po-godzinach/ludzie-i-inspiracje/art,283,pamietaj-o-tej-scenie-przy-kazdej-spowiedzi-wideo.html
************

Męskie grzechy główne

Michał Borkowski

Michał Borkowski

05.11.2014 13:14
(fot. agence tophos/ flickr.com)

Grzeszących mężczyzn spotykamy na ulicach, w mediach, a bardzo często po prostu w lustrze. Katalog tych męskich grzechów jest bardzo szeroki, ale ja chciałbym się zastanowić nad jakąś nicią przewodnią czy mechanizmem tego naszego męskiego grzeszenia czyli innymi słowy męskiej głupoty.

Na początku pytanie kim jest mężczyzna? Myślę, że jeśli uda się uchwycić wyjątkowość i unikalność tego stworzenia, będzie łatwiej odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule. Jeśli mamy mówić o tym jak się sprzeniewierzamy naszej męskiej naturze, to warto, żeby sobie najpierw te naturę określić i sprecyzować. Zresztą każdego z Was zachęcam, żeby zastanowić się na własny użytek- jaka według Ciebie jest definicja mężczyzny. Uważam, że brakuje nam takiej osobistej refleksji, na której moglibyśmy budować system naszych przekonań, potem konsekwentnie według niego żyć, a w razie potrzeby bronić go przed atakami. Warto postawić sobie pytanie: po co mnie, po co światu potrzebni są mężczyźni? Co takiego unikalnego ja wnoszę jako mężczyzna czy co mężczyzna wnosi do mojego życia?
Moje poszukiwania osobiste i zawodowe doprowadziły mnie do definicji męskości zawierającej się w akronimie “od-do”- “o” jak odwaga, “d” jak decyzja, “d” jak działanie i “o” jak odpowiedzialność. Mężczyzna odważnie stawia pytania, przez które kwestionuje status quo, zdanie narzucane przez rodziców, kulturę, kościół, państwo, żonę, a nawet samego siebie i przez to dochodzi do jako takiego obiektywizmu. Następnie podejmuje śmiałą decyzję wynikającą z wypracowanego przez samego siebie obiektywizmu. Dalej działa konsekwentnie realizując podjętą decyzję i wreszcie ponosi pełną odpowiedzialność za swoje działania. Wszystkie te elementy są oczywiście obecne w życiu kobiet, ale dla mężczyzn są charakterystyczne, są elementem definiującym męską tożsamość, a kiedy ich zaczyna brakować to kończy się męskość.
Od powyższej definicji już niedaleko do tego, co uważam za główny mechanizm męskiego grzechu. Panie i Panowie przedstawiam postawę, którą myślę, że dobrze znacie z doświadczenie czyli męskie JAKOŚ-TO-BĘDZIE. To jest moim zdaniem największy wróg męskości w obecnych czasach. Postawa ta zagraża mężczyznom o wiele bardziej niż wojujące feministki, genderowcy, podwyższenie wieku emerytalnego, rak prostaty i wszystko inne razem wzięte.
Jakoś-to-będzie jest jak wirus, który zakaża kolejne sfery naszego męskiego życia i świata. Zaczyna się powoli, w małej skali, a potem okazuje się, że wszystko jest chore. Poniżej kilka przykładów jak ta postawa może przejawiać się w życiu.
Jakoś-to-będzie w sferze duchowej
Zacznijmy głęboko, a więc od sfery duchowej. Jest to chyba sfera najbardziej zainfekowana tym męskim wirusem, na skalę tak ogromną, że można nawet mówić o epidemii. Zostawiasz ten temat kobietom. Zostawiasz to babciom w beretach. Nie stać Cię nawet na ten jeden wysiłek podjęcia decyzji- czy jesteś wierzący czy jesteś niewierzący. Osobiście mam równie wiele szacunku zarówno dla jednych jak i drugich. Nie znajduję natomiast w sobie szacunku dla ludzi, którzy są bezmyślnie uczuleni na wszystko, co dotyczy Boga czy choćby nawet religii. Jeśli ktoś jest alergikiem, to niech się leczy. Natomiast jeśli ktoś podjął świadomą decyzję, że jest niewierzący i konsekwentnie ją realizuje to sam się w to nie bawi, ale jednocześnie potrafi szanować tych, dla których jest to ważne.
Jakoś-to-będzie w sferze psychicznej
Powszechnie wiadomo, że wyrażanie emocji nie jest naszą silną stroną- i pewnie dobrze, chociaż można by temu tematowi poświęcić osobne rozważania. Jednak jeśli całkowicie zaniedbujesz swoje życie psychiczne, jeśli ignorujesz kolejne sygnały, które alarmują, że coś się dzieje, coś jest nie tak- znowu pozwalasz sobie na nie- działanie. Przemęczenie, stany depresyjne- to wszystko są rzeczy, za które trzeba się brać od razu. Są jak świecąca się na czerwono kontrolka oleju w samochodzie, ale ty radośnie jedziesz dalej mając nadzieję, że jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w sferze fizycznej
Być może wiesz bardzo dużo o większości sportowych dyscyplin. Doskonale wiesz jakie błędy popełnili polscy skoczkowie, ze nie stanęli na podium podczas igrzysk i znasz sposób na uzdrowienie polskiej piłki nożnej. Ale jednocześnie dostajesz zadyszki po tym, jak zasznurujesz buty, ponieważ absolutnie nie szanujesz swojego ciała i zdrowia. Jedyne sporty, które uprawiasz to “hantle na mokro” i wyczynowy “kciuking na pilocie od TV”. Tymczasem lata lecą, metabolizm się obniża, kilogramów i cholesterolu przybywa i prognozowany wiek życia się obniża, ale jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w relacjach i w rodzinie
Widzisz, że sytuacja wymaga Twojego zaangażowania, ale odpuszczasz. Postanawiasz przeczekać. Żona zaczyna alarmować, pyta “co się dzieje?”, ale Ty nie masz czasu ani chęci na to, żeby odpowiedzieć na to pytanie- nawet samemu sobie. W życiu dzieci jesteś obecny do momentu, kiedy wszystko idzie jak po maśle, a Ty możesz to kwitować dumnym “moja krew”. Jak już tylko coś przestaje trybić i sytuacja się komplikuje- odpuszczasz. Zamiast powtarzać “moja krew”, mówisz raczej do żony “zrób coś z tym Twoim dzieckiem”. Wylogowujesz się i masz nadzieję, że jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w tym kraju
Może i masz swój pogląd na wszystko, wiesz, co władze robią źle. Pewnie nawet w ostatnim tygodniu rozmawiałeś o tym z kolegami przy jakiejś okazji, ale na tym się kończy Twoje zaangażowanie. Możesz pobić pianę, ponarzekać, że dzieje się źle, ale żeby już na przykład zainteresować się budżetem partycypacyjnym w Twoim mieście- nie, co to, to nie. To dla nawiedzonych jest. Poszedłbyś na wybory, może nawet Ty mógłbyś kandydować do samorządu, ale po co- przecież jakoś-to-będzie.
Przykłady działania wirusa jakoś to będzie można by mnożyć. Pewnie wiele do dodania miałyby tutaj nasze kobiety. Być może punkt widzenia, który przedstawiłem definiując mężczyznę można określić jako stereotypowy, ale czy to źle? Do czego powołani są mężczyźni, po co są Bogu na tym świecie potrzebni- bo chyba są, skoro ich stworzył? Dotychczasowy porządek świata jest w ostatnich czasach z wielu stron atakowany, ale chyba największym zagrożeniem jest piąta kolumna, która nosimy, pielęgnujemy i rozwijamy sami w sobie pozwalając sobie na jakoś-to-będzie.

 

 

Michał Borkowski – psycholog, trener szkoleń, mówca motywacyjny. Prowadzi stronę bycojcem.pl poświęconą świadomemu rodzicielstwu.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,417,meskie-grzechy-glowne.html

************

Moja męska wrażliwość

Rafał Gelzok

(fot. shutterstock.com)

Myślę, że jestem twardym facetem – mam swoje zdanie, które potrafię obronić, rzadko dopadają mnie stany dołującego smutku i także rzadko długo trwają. Dla Boga staję się wojownikiem. Nie ma innej porady na to, jak stać się twardym facetem, poza powiedzeniem Jemu “tak, wybieram Cię”.

 

Mówi się, że facet powinien być jak skała. Na skale w końcu został wybudowany Kościół. I myślę, że Ci, którzy tak mówią, mają rację. Jednak nie warto zapominać, że po skałach pada deszcz. A jedna kropla może wydrążyć dziurę, przy której skała pęka. To trzeba sobie uświadomić. Kto z nas nie ma blizn? To… ludzkie.
Moja męska wrażliwość objawia się w tym, że jestem silny dla tych, którzy potrzebują pomocy. Dostrzegam to, właśnie dzięki wrażliwości. Nie jest mi obojętny los głodnego na ulicy, choć on sam takie życie sobie wybrał. Raz pamiętam, jak w Katowicach poszedłem niecały kilometr do sklepu, bo nie było nigdzie bliżej, by kupić bezdomnemu mężczyźnie jedzenie. Zrobiłem to, ale w miejscu gdzie się spotkaliśmy, już go nie było. Odszukałem go specjalnie kilkaset metrów dalej, choć byłem wtedy z koleżanką, której mógłbym poświęcić czas. Może to mały i nic nieznaczący gest, ale wrażliwość rodzi zdolność małych wyborów, które tworzą wielkie decyzje. Nie wiem, czy dzięki tej sytuacji on nie uwierzył w ludzi lub Boga i nie znalazł sobie miejsca, w którym dobrze żyje. Jestem jednak przekonany o tym, że gdybym miał to zrobić jeszcze raz, to postąpiłbym tak samo. Czasem trzeba gonić za ludźmi, którzy proszą o pomoc. Uwrażliwić się na ich lęk, słabość, bo moc się w niej doskonali.
Moja męska wrażliwość to nie tylko bycie bohaterem. Też jestem słaby w oczach ludzi. Po mojej mamie odziedziczyłem zdolność do łatwego wzruszania się, czasem w nietypowych chwilach, które mają dla mnie znaczenie emocjonalne. Zdarza mi się płakać na filmie, przy książce, przy piosence, ale także w chwilach kryzysowych, kiedy już mówię, że nie daję rady, kiedy jedyne co chce się krzyczeć, to “Boże, ratuj”. Wyobraźcie sobie, że jechałem raz w pociągu, gdzie było pełno ludzi, a ja siedziałem i łzy powoli mi płynęły po twarzy podczas czytania książki. Czytałem o rozpaczy mężczyzny, której sam też czasem doświadczam. Identyfikowałem się i przeżywałem to z nim. Taki jestem, taka jest ta cecha, której poświęcam dzisiaj tekst i czas.
Moja męska wrażliwość to otwarcie się na innych. Ludzie, kiedy widzą, że jestem podobny do nich, mają do mnie zaufanie. Często zdarza mi się, że rozmawiam z kimś nieznajomym, a już po chwili ta osoba zaczyna mi mówić o faktach, których przeciętna osoba by się nie dowiedziała, bo to zbyt osobiste. Otwarcie się na to, co boli, to też jest wrażliwość. I tym razem nie chodzi o dostrzeganie problemów życiowych, ale duchowych. Traktuję wrażliwość jako dar, bo dzięki temu widzę więcej. Wiąże się to też z tym, że więcej od siebie muszę wymagać, ale to już życie. Każdy z nas ma coś do zrobienia na tym świecie.
Moja męska wrażliwość niewątpliwie łączy się z emocjami, bo przeżywam różne sytuacje głębiej. Tam, gdzie inni widzą “tylko” tragedię drugich, ja znajduję drugiego człowieka.
Mamy tendencję do skupiania się na tym, co nieistotne. Sytuacja w życiu może się zmienić, to oczywiste. Jednak człowiek pozostaje tą samą osobą -tą, która będzie musiała iść dalej z tym swoim bagażem. I w takim człowieku widzę jego historię. Nie można uchronić człowieka od blizn, ale pokazać mu, że to jego siła, a nie słabość.
Tak samo myślę o swojej wrażliwości. To nie jest słabość. To siła, którą dał mi Bóg, abym mógł jeszcze mocniej rozumieć innych, by wczuć się w ich sytuację, by być z nimi…
Kiedy tak siedzę i chcę wszystkim rzucić, bo przeżywam coś, czego nie rozumiem, kiedy płaczę, kiedy wzruszam się, kiedy dostrzegam drugiego, to wtedy myślę sobie: Boże, dziękuję, że mnie takim stworzyłeś. Biada mi, gdybym myślał inaczej, bo nawet bym tego nie zauważył. Parafrazując świętego Pawła: Gdybym posiadł wszystkie rozumy świata, a wrażliwości bym nie miał, byłbym jak prototyp najnowszego telewizora, który jednak nigdy nie zostanie wprowadzony do użytku. Bo może ma i wszystkie funkcje, ale nie jest dla ludzi.
Na koniec zostawiłem moją męską wrażliwość wobec Boga. “Najlepsze zostawia się na koniec” – chciałoby się rzec. I tak jest w stu procentach. Wrażliwość na najmniejszego z nich, jest otwarciem się na Niego. Łatwo jest wołać: Boże, dziękuję Ci za piękne życie i ten film, na którym się wzruszyłem, ale trudniej już jest powiedzieć temu bezdomnemu: pójdę, bo choć jestem z koleżanką, to i tak moje pragnienie czynienia dobra jest większe. Wrażliwość uzdalnia mnie do czynienia dobra.
Moja męska wrażliwość na Eucharystii daje mi wiarę, że to Ty tam jesteś, że dostrzegam Ciebie, a nie tylko opłatek. Moment, w którym Twoje ciało jest wywyższone, ale jednocześnie wydane za grzechy świata, jest dla mnie mocnym przeżyciem. Czuję Twój ból, ale i Twoją radość. Z tego rodzi się pokój serca. Zdarza mi się wzruszyć na Ewangelii, kazaniu, a tak naprawdę to chyba w każdym momencie mszy, tylko oczywiście nie jest tak zawsze. Często jestem “tym silnym”, który musi dbać o tych mniejszych, bo jeśli ja w nich widzę Ciebie, to i oni muszą dostrzegać Ciebie we mnie…
Wrażliwość to dawanie Boga drugiemu człowiekowi sercem. Mógłbym napisać jeszcze wiele, ale to Was bardziej nie uwrażliwi. Ja Was zachęcam do tej wrażliwości, której każdy z nas może doświadczyć w Jezusie Chrystusie. Zapamiętajcie sobie jedno: wrażliwość jest męska. Nawet Jezus płakał nad śmiercią Łazarza przy innych. Przestaniecie być wrażliwi właśnie wtedy, kiedy uznacie, że ona jest niemęska. A dopóki pochodzi od Boga, to nie macie się o co martwić, bo ileż razy bardziej otwiera się na nas On, kiedy my otwieramy się na drugiego człowieka? Sami zobaczcie.

 

Tekst pochodzi z bloga Rafała Gelzoka: rafael.blog.deon.pl

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1069,moja-meska-wrazliwosc.html

***********

O CZUJNOŚCI I MODLITWIE [CZ.3]

przez admin w dziale Filokalia

Drugi sposób polega na tym, by serce zachować zawsze w głębokim milczeniu oraz, by osiągnąć wyciszenie, dające wolność od wszelkiej myśli. I na tym, aby się modlić.

Dalszy sposób polega na pokornym, nieustannym błaganiu o pomoc naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Kolejnym sposobem jest posiadanie w duszy nieprzerwanej pamięci o śmierci.

Wszystkie te działania, najdroższy, uniemożliwiają – niby strażnicy przy bramie – dostęp złych myśli. Natomiast to, że patrzenie w niebo i pogarda spraw ziemskich jest sposobem skutecznym na równi z innymi – wyłożę, jeżeli Bóg da, dokładniej w innym miejscu.

Gdy na jakiś czas usuniemy przyczyny namiętności, oddajmy się rozważaniu duchowemu: jeżeli jednak nie będziemy w nim trwać i uważać je za właściwe nasze zajęcie, to ponownie zwrócimy się ku namiętnościom ciała. Nie osiągniemy wówczas niczego innego, jak tylko stan całkowitego zaciemnienia umysłu i nawrót ku temu, co ziemskie i materialne.

Ten, kto prowadzi wewnętrzną walkę, w każdym czasie winien posiadać następujące cztery rzeczy: pokorę, najwyższą uwagę, odpieranie pokus i modlitwę.

Pokorę – ponieważ musi toczyć walkę przeciw wyniosłym demonom; przez pokorę serce otrzymuje pomoc Chrystusa, Bóg bowiem nienawidzi pysznych (Rz 3,24). Uwagę – aby zachować serce zawsze wolne od wszelkiej myśli, nawet gdyby wydawała się ona dobra. Odpieranie pokus – aby dokładnie rozpoznając przychodzące zło, natychmiast ostro mu się przeciwstawić. Jest napisane: I odpowiem tym, którzy złośliwie drwią ze mnie: Czyż Bogu nie będzie poddana dusza moja? (Ps 62,2). Modlitwę zaś – by, po sprzeciwieniu się pokusom, natychmiast wołać do Chrystusa w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8,26). Wtedy ten, który walczy, ujrzy, jak – przez chwalebne Imię Jezus – wróg zostaje rozbity lub wypędzony, niby pył na wietrze albo dym, który ulatnia się i znika wraz ze swymi złudnymi obrazami.

Ten, kto nie dochodzi do modlitwy wolnej od myśli, nie ma oręża do walki. Mówię o modlitwie, która działa nieustannie w niedostępnych głębiach duszy, aby przez wzywanie Chrystusa chłostać i spalić nieprzyjaciela, skrycie walczącego.

Musisz mieć przenikliwy i uważny wzrok umysłu, aby rozpoznawać tych, którzy przychodzą, rozpoznawszy zaś, natychmiast zmiażdżyć głowę węża przez przeciwstawianie się złu. Jednocześnie wzywaj w błaganiach Chrystusa, a doświadczysz niewidzialnej pomocy Bożej. Wówczas wyraźnie ujrzysz prawość swego serca.

Gdy ktoś, znajdując się wśród wielu osób, trzyma w ręku lustro i patrzy w nie, to widzi w nim nie tylko swoją własną twarz, ale także inne, odbijające się w tym samym lustrze. Podobnie, jeśli ktoś bacznie spogląda w swoje serce, dostrzega w nim stan swojego wnętrza, jak również czarne twarze niewidzialnych etiopczyków.

Umysł jednak o własnych siłach nie może zwyciężyć wyobrażeń pochodzących od demonów. Niech się na to nawet nie waży! Ponieważ są oni podstępni, udają, że zostali zwyciężeni, w rzeczywistości zaś spowodują upadek przez próżność. Gdy jednak będziesz wzywał Jezusa Chrystusa, nie przetrwają nawet chwili, aby się ostać i oszukiwać cię.

Jeśli decydujesz się walczyć, niech przykładem i regułą w zachowaniu ciszy serca będzie zawsze małe zwierzątko, pająk. Jeżeli nie postępujesz jak on, nie osiągnąłeś w swym umyśle należytego stanu wyciszenia. Pająk bowiem chwyta i zabija muszki. Ty zaś, jeżeli jesteś w stanie wyciszenia i, jak on, trudzisz się w swej duszy, nigdy nie możesz ustać w uśmiercaniu dzieci Babilonu. Za to uśmiercanie Duch Świę­ty nazywa cię błogosławionym przez usta Dawida.


św. Hezychiusz z Synaju – fragment z książki „Filokalia. Teksty o modlitwie serca”

http://filokalia.pl/o-czujnosci-i-modlitwie-cz-3/
***************

Abp Hoser: rząd nadgorliwy ws. in vitro

KAI / ml

(fot. youtube.com)

To jakiś dziwny odruch nadgorliwości odchodzącej ekipy rządzącej – tak decyzję o przedłużeniu programu finansowania zapłodnienia in vitro z budżetu państwa skomentował abp Henryk Hoser.

 

– Wiadomo, że jest to ustawa kontrowersyjna, dlatego powinno się wstrzymać wszelkie działania w tym zakresie do rozpatrzenia sytuacji w nowym kontekście politycznym – powiedział KAI biskup warszawsko-praski.

 

Wyraził pogląd, że zapłodnienie in vitro stwarza więcej problemów niż ich rozwiązuje oraz że powinno się brać pod uwagę nie tylko medyczny aspekt tej procedury.

 

– Chodzi o rzeczywistość niezwykle skomplikowaną, o daleko idących konsekwencjach biologicznych, społecznych, kulturowych, psychologicznych – wskazał przewodniczący Zespołu Episkopatu ds. Bioetycznych.

 

Ocenił, że problemu nie można rozpatrywać bez wzięcia pod uwagę wszystkich innych konsekwencji – przewidywalnych i nieprzewidywalnych.

– Jest to jakiś dziwny odruch nadgorliwości, ponieważ wiadomo, że następuje zmiana obozu rządzącego i że ustawa ta była i będzie kontrowersyjna, w związku z tym takie długofalowe działanie jest bezpodstawne – skomentował decyzję ministra zdrowia arcybiskup.

 

Jego zdaniem powinno się wstrzymać wszelkie działania w tym zakresie do rozpatrzenia sytuacji w nowym kontekście politycznym.

Biskup warszawsko-praski powtórzył, że w opinii Kościoła procedura in vitro jest zła pod każdym względem i nie powinna być stosowana.

 

– Jak wiadomo nie leczy ona niepłodności, a co więcej, będąc swego rodzaju prokreacyjnym bypassem powoduje, że nie poświęca się ani dostatecznych środków, ani uwagi na przyczynowo-skutkowe leczenie niepłodności – powiedział rozmówca agencji.

 

Dodał, że niepłodność często jest spowodowana chorobami wpływającymi w ogóle na stan zdrowia pacjentów – czy to mężczyzn, czy kobiet.

Arcybiskup wyraził uznanie dla “mądrości tych województw, które finansują naprotechnologię, która jest klasyczną medycyną leczenia przyczyn niepłodności, nie uciekając się do zapłodnienia pozaustrojowego”.

Przypomnijmy, że minister zdrowia prof. Marian Zembala przedłużył program finansowania zapłodnienia pozaustrojowego in vitro z budżetu państwa na kolejne trzy lata.

 

Na jego realizację od 1 lipca 2016 r. do 31 grudnia 2019 r. przeznaczono ok. 304 mln zł. Na funkcjonowanie ośrodków adopcyjnych we wszystkich województwach zaplanowano natomiast w przyszłym roku 26 mln 86 tys. zł.

Finansowanie zabiegów in vitro ze środków publicznych rozpoczęło się 1 lipca 2013 r. i miało potrwać trzy lata. Program “leczenia niepłodności” miał objąć około 15 tys. par., a każda z nich może skorzystać z dofinansowania trzech cykli leczniczych.

 

Według stanu na 3 listopada w ciągu dwóch lat działaniem programu objęto 17023 pary, urodziło się 3644 dzieci. Funkcjonowanie programu pochłonęło 150 mln zł.

Tłumacząc przedłużenie działania programu finansowania in vitro, prof. M. Zembala stwierdził, że kierował się “odpowiedzialnością wobec potrzebujących”.

 

– Proszę pamiętać, że w naszym społeczeństwie jest spora grupa rodziców pragnących mieć dziecko, u których naturalne metody okazują się nieskuteczne. Kontynuacja tej metody pozaustrojowego zapłodnienia daje tę możliwość, zwłaszcza, że we wszystkich krajach UE tego typu działania są prowadzone i kontynuowane, także w krajach bardzo katolickich – powiedział minister zdrowia.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,24021,abp-hoser-rzad-nadgorliwy-ws-in-vitro.html

***********

TWOJE SZCZĘŚCIE JEST W TOBIE

okladka

autor
John Powell SJ
tłumacz
Agnieszka Fulińska

Ile razy w swoim życiu zastanawiałeś się, gdzie jest Twoje szczęście? Gdzie zwykle go szukasz? W akceptacji ze strony ukochanej osoby? W tym, jak wyglądasz? W nowym samochodzie albo remoncie domu? Jeśli naprawdę chcesz odnaleźć szczęście, zwróć się do osoby, która jako jedyna może Ci je dać: porozmawiaj z samym sobą.

 

Właśnie takie wyzwanie rzuca nam John Powell, jednocześnie oferując skuteczną, potwierdzoną doświadczeniem metodę zmierzenia się z nim. Dziesięć zadań, dziesięć ćwiczeń ducha i ciała, dziesięć nowych błogosławieństw. Oto klucz do spełnienia.

Twoje szczęście jest w Tobie.

John Powell SJ (1925-2009) – jezuita, wykładowca na Uniwersytecie Loyola w Chicago. Autor bestsellerów, m.in. Dlaczego boję się kochać?, Jak kochać i być kochanym, Miłość bez warunków.

Przedmowa do wydania polskiego …..   5

GŁÓWNE ZAŁOŻENIE

Szczęście jest stanem naturalnym …..   7

ZADANIE PIERWSZE

Zaakceptować siebie …..  19

ZADANIE DRUGIE

Musimy brać pełną odpowiedzialność za swoje życie …..  41

ZADANIE TRZECIE

Musimy starać się zaspokajać nasze potrzeby

odpoczynku, gimnastyki i pokarmu …..  59

ZADANIE CZWARTE

Musimy uczynić nasze życie aktem miłości …..  79

ZADANIE PIĄTE

Musimy przekraczać nasze „strefy bezpieczeństwa” ….. 109

ZADANIE SZÓSTE

Musimy nauczyć się być „poszukiwaczami dobra” ….. 123

ZADANIE SIÓDME

Musimy dążyć do rozwoju, a nie do doskonałości …..  135

ZADANIE ÓSME

Musimy opanować sztukę porozumiewania się …..  149

ZADANIE DZIEWIĄTE

Musimy nauczyć się radości z dobrych chwil

w życiu …..  165

ZADANIE DZIESIĄTE

Musimy uczynić modlitwę częścią

naszej codzienności …..  179

http://e.wydawnictwowam.pl/tyt,74084,Twoje-szczescie-jest-w-tobie-wydanie-4.htm?utm_source=deon&utm_medium=baner&utm_campaign=twoje%20szczescie

***********

O autorze: Słowo Boże na dziś