Pan mówi w ciszy serca, a Jego znaki są takie zwyczajne i niepozorne. – Sobota, 12 grudnia 2015r. Najświętszej Maryi Panny z Guadalupe

Myśl dnia

Jedna radość rozprasza sto trosk.

przysłowie chińskie

 Często jeden łyk wina pozwala rozpoznać jego smak. Podobnie jedno słowo
człowieka wyciszonego (hezychasty) objawia całe jego wewnętrzne działanie
i stan ducha tym, którzy umieją rozpoznawać.
św. Jan Klimak

Cytat dnia

Prezes Trybunału Konstytucyjnego włączył się w grę polityczną

opowiadając się po jednej ze stron.

Bartosz Kownacki

 

__________________________________________________________________________________

Słowo Boże

__________________________________________________________________________________

d986579538Panie, proszę Cię o odwagę i siłę w sytuacjach trudnych i wymagających wysiłku.

Chcę pozostać Ci wierny i podejmować z odwagą krzyż, jaki mi dajesz.

 

SOBOTA II TYGODNIA ADWENTU

1212-guadalupe_2

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Matka Boża z Guadalupe – Opiekunka mających się narodzić

 

PIERWSZE CZYTANIE  (Syr 48,1-4.9-11)

Eliasz przyjdzie powtórnie

Czytanie z Księgi Syracydesa.

Powstał Eliasz, prorok jak ogień,
a słowo jego płonęło jak pochodnia.
On głód na nich sprowadził,
a swoją gorliwością zmniejszył ich liczbę.
Słowem Pańskim zamknął niebo,
z niego również trzy razy sprowadził ogień.
Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu, przez swoje cuda
i któż się może pochwalić, że tobie jest równy?
Ty, który zostałeś wzięty w skłębionym płomieniu,
na wozie o koniach ognistych.
O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne,
by uśmierzyć gniew przed pomstą,
by zwrócić serce ojca do syna,
i pokolenia Jakuba odnowić.
Szczęśliwi, którzy cię widzieli,
i ci, którzy w miłości posnęli,
albowiem i my na pewno żyć będziemy.

Oto słowo Boże.


PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 80,2aci3b,15-16,18-19)

Refren: Odnów nas, Boże, i daj nam zbawienie.

Usłysz, Pasterzu Izraela, *
Ty, który zasiadasz nad cherubinami.
Zbudź swą potęgę *
i przyjdź nam z pomocą.

Powróć, Boże Zastępów, *
wejrzyj z nieba, spójrz i nawiedź tę winorośl.
I chroń to, co zasadziła Twoja prawica, *
latorośl, którą umocniłeś dla siebie.

Wyciągnij rękę nad mężem Twojej prawicy, *
nad synem człowieczym, *
którego umocniłeś w swej służbie.
Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie, *
daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 3,4.6)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego;
wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.


EWANGELIA  (Mt 17,10-13)

Eliasz już przyszedł, a nie poznali go

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:
„Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ


Życiowa odwaga

Bóg posłał swojego Syna, aby poprzez śmierć i zmartwychwstanie odkupił ludzkość. Zanim to się jednak stało, posyłał „mężów Bożych”, którzy przygotowali przyjście Zbawiciela. Jan Chrzciciel oraz prorocy Starego Testamentu doświadczyli nadzwyczajnego działania Boga. Musieli oni także przejść przez drogę cierpienia i być poddani rożnego rodzaju próbom. Nie oczekujmy od Boga, że wierność wobec Niego zapewni nam spokojne życie. Jeśli prorocy przechodzili przez próby, to one nas też nie ominą. Ale Bóg da nam w zamian wewnętrzną siłę do stawiania im czoła. Wiara sprawi, że z odwagą przejdziemy przez życie i będziemy mieli udział w życiu wiecznym.

Panie, proszę Cię o odwagę i siłę w sytuacjach trudnych i wymagających wysiłku. Chcę pozostać Ci wierny i podejmować z odwagą krzyż, jaki mi dajesz.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

**************

NMP z Guadalupe

0,13 / 9,42

W czasie adwentowego wędrowania, jak i w czasie wędrówki życia, musisz zachować czujność, aby nie przegapić znaków, które daje ci dobry Bóg. Wypatruj uważnie, nasłuchuj. Pan mówi w ciszy serca, a Jego znaki są takie zwyczajne i niepozorne.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
(Mt 17, 10-13)

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.Jak łatwo przeoczyć Boże znaki, jak łatwo przejść obok nich i nie zwrócić uwagi. O tym mówi fragment usłyszanej Ewangelii. Naród Wybrany nie dostrzegł czasu swego nawiedzenia. Zignorował znaki dane przez Boga, nie wsłuchał się w głos proroków zapowiadających Mesjasza.  Adwentowa postawa człowieka wierzącego musi być inna. Można ją określić jednym słowem – czuwanie.

Wymaga ono czujności, żeby nie przegapić znaków zapowiadających przyjście Pana. Aby nie zlekceważyć tych, których Bóg stawia na drodze naszego życia, jako swoich świadków.

Bóg nieustannie posyła do ciebie swoich przewodników. Zastanów się, co zrobiłeś z przesłaniem tak wielu autentycznych świadków Boga, których spotkałeś w swoim życiu? Ile dociera do ciebie z ich nauczania i przykładu życia? Przyszedł czas, żeby się obudzić i naprawić wszystko.

Podziękuj dziś Bogu za wszystko, co ci daje. Podziękuj za wszelkie wskazówki, których jest pełno w twoim życiu. Za ludzi, którzy swoim życiem i słowem świadczą o Jego dobroci. Proś o światło dla twoich oczu, abyś widział znaki Boga na drogach twojego życia, żebyś dostrzegał to, co niepozorne i błahe, abyś patrzył dalej i widział więcej.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
******************

OGIEŃ z NIEBA – tak dobroczynny!

12 grudnia 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

… Możemy być spokojni. Bóg Stwórca bardzo obficie wyposażył naszą Ziemię w ogień, który na przewidziane przez Boga ludzkie dzieje dostarczy dość dobroczynnego ciepła i światła. (I nie warto zastanawiać się, jawnie czy skrycie, w jaki to sposób, uzurpując sobie atrybuty Boskie, ograniczać ilość ludzi na Ziemi). Dawca i „miłośnik życia” (por. Mdr 11, 26) wie z całą pewnością, że w lodowatej temperaturze nic nie może żyć i rozwijać się. Natomiast w świetle i cieple wszystko żyje, rozwija się i rozkwita, dojrzewa i owocuje.

I wie też najlepiej, że to Jego Boska Miłość jest niewyczerpalnym rezerwuarem życiodajnej energii, ognia. Nie musimy Go kontrolować, sprawdzać, czy wszystko dobrze i na (wystarczająco) długo przewidział, zabezpieczył.

 

Powstał Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia. On głód na nich sprowadził, a swoją gorliwością zmniejszył ich liczbę. Słowem Pańskim zamknął niebo, z niego również trzy razy sprowadził ogień. Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu, przez swoje cuda i któż się może pochwalić, że tobie jest równy? Ty, który zostałeś wzięty w skłębionym płomieniu, na wozie, o koniach ognistych. O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne, by uśmierzyć gniew przed pomstą, by zwrócić serce ojca do syna, i pokolenia Jakuba odnowić. Szczęśliwi, którzy cię widzieli, i ci, którzy w miłości posnęli, albowiem i my na pewno żyć będziemy (Syr 48,1-4.9-11).

Eliasz – prorok jak ogień

Powstał Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia. Już w tym jednym zdaniu, wprost lub pośrednio, mowa jest aż trzy razy o ogniu. A w całym czytaniu można się doliczyć ośmiu wzmianek o ogniu. To wszystko z powodu wyjątkowego proroka – Eliasza. Od razu dodajmy, tego proroka, który pod imieniem: Jan Chrzciciel poprzedzi przyjście Jezusa Chrystusa, który sam o sobie powie: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął (Łk 12, 49). Ogień – to intrygująca rzeczywistość. W Piśmie Świętym to słowo ogień (w różnych przypadkach) występuje ok. 535 razy. Może warto zatrzymać się przy ogniu i nieco mu się przyjrzeć; zarówno jego znaczeniu dosłownemu (fizycznemu), jak i duchowemu.

Ogień to żywioł, który potrafi spalić domy, lasy, pola uprawne i wszystko, co stanie na jego drodze. Ogień – źle użyty czy niekontrolowany – może pochłaniać i niszczyć. Tę jednak „funkcję” ognia w tej chwili raczej pomijamy.

Z ogniem kojarzą się nam rzeczy zdecydowanie dobre, dobroczynne. Ogień jest konieczny do życia. Dosłownie na równi z powietrzem, którym oddychamy, i z wodą, która oczyszcza, gasi pragnienie i w całej przyrodzie podtrzymuje procesy życiowe.

Potężny ogień, aczkolwiek odpowiednio „dawkowany”, jest nam tak bardzo potrzebny, iż Stwórca dał go nam w ogromnej „ilości” w Słońcu! Również węgiel wydobywany z głębi ziemi cenimy jako źródło ognia. (I myślę sobie – nie wiem, czy naiwnie, że na CO2 sam Stwórca „wymyślił” swój sposób, nie czekając na pomysły Europejczyków). Podobnie wielkie zasoby „ognia” mamy „schowane” pod ziemią, jak w spiżarni, pod postacią gazu. Elektryczność to także w pewnym sensie ogień. Można zaryzykować i takie stwierdzenie, że w każdym atomie potężna dłoń Stwórcy „uwięziła” i „ujarzmiła” jakby ogień.

  • A więc możemy być spokojni. Bóg Stwórca bardzo obficie wyposażył naszą Ziemię w ogień, który na przewidziane przez Boga ludzkie dzieje dostarczy dość dobroczynnego ciepła i światła. (I nie warto zastanawiać się, jawnie czy skrycie, w jaki to sposób, uzurpując sobie atrybuty Boskie, ograniczać ilość ludzi na Ziemi). Dawca i „miłośnik życia” (por. Mdr 11, 26) wie z całą pewnością, że w lodowatej temperaturze nic nie może żyć i rozwijać się. Natomiast w świetle i cieple wszystko żyje, rozwija się i rozkwita, dojrzewa i owocuje. I wie też najlepiej, że to Jego Boska Miłość jest niewyczerpalnym rezerwuarem życiodajnej energii, ognia. Nie musimy Go kontrolować, sprawdzać, czy wszystko dobrze i na (wystarczająco) długo przewidział, zabezpieczył.

Gdy dzisiaj wsłuchujemy się w wiadomości napływające ze świata, przynajmniej w świecie zachodnim, to można odnieść wrażenie, że mamy właściwie tylko dwa największe problemy: zagrożenie niedoborem „ognia” – w sensie energii dającej ciepło, światło i moc napędzającą różne maszyny i urządzenia. Drugi wciąż nagłaśniany problem, to pieniądze, których jest za mało (czy może za dużo – tak, że największych nielicznych właścicieli przyprawia to o zawrót głowy i lęki, gdyby mieli coś stracić). Doprawdy, dziwne problemy!

  • Nie jestem znawcą ani od energii, ani od pieniędzy, ale jestem pewny, że rzeczywisty problem leży całkiem gdzie indziej. Gdzie?
  • – Najkrócej mówiąc, że nie mamy czy raczej nie chcemy słuchać takich proroków jak Eliasz. O nim powiedziano: prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia.

„Ognisty prorok” walczył o Boga dla człowieka

Ten „ognisty prorok” czynił różne niezwykłe rzeczy. Głód sprowadził na oddający się grzechom lud. Zmniejszył ich liczbę. Słowem Pańskim zamknął niebo, tak że deszcz nie padał. „Na życie Boga Izraela, Pana, któremu służę! Nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem” (1Krl 17, 1). Miał też Eliasz odwagę, by upominać króla Achaba. Z całą mocą bronił wiary w Jedynego Boga, natomiast ganił pogański kult Baala, krzewiony przez królową Izebel. Za swoją nieugiętą wiarę naraził się na złość, nienawiść i zarzuty. „Gdy Achab zobaczył Eliasza, powiedział mu: To ty jesteś ten dręczyciel Izraela!” (1 Krl 18, 17). Eliasz odpowiedział mu: „Nie ja dręczę Izraela, ale właśnie ty i ród twego ojca waszym porzucaniem przykazań Pańskich, a ponadto ty poszedłeś za Baalami” (1 Krl 18, 18).

Na prośbę Eliasza „spadł ogień od Pana <z nieba> i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu”. A lud choć bywał chwiejny i grzeszny, to jednak umiał czytać i przyjmować znaki od Boga. „Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!” (1 Krl 18, 38-39).

„Ognisty” charakter proroka Eliasza i jego misji przejawiał się jeszcze na inne sposoby; aż po odejście do nieba „w skłębionym płomieniu, na wozie, o koniach ognistych”.

  • Chciałoby się powiedzieć, że my dzisiaj, choć sztucznie i nachalnie wpędzani bywamy w lęki, że zabraknie nam „ognia” dającego ciepło i światło oraz napęd, to jednak mamy go wciąż pod dostatkiem. I bądźmy spokojni. Starczy go do końca świata.
  • – A mówiąc sarkastycznie, jeśli taka będzie wola ludzi, owładniętych demoniczną autodestrukcją, to starczy tego „ognia” także na to, żeby zafundować rodzajowi ludzkiemu koniec świata i życia na Ziemi!
  • Może też Bóg „dojść do wniosku”, że jako nazbyt psuci i zepsuci przez panoszące się zło, „zasłużymy” na „ogień z nieba”.

Ogień Jezusowej Miłości

W sobotniej perykopie czytamy:

„Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu” (Mt 17,10-13).

Trochę na wzór uczniów moglibyśmy i my zadawać takie pytania:

  • Panie Jezu, czy naszym czasom potrzebni są (jeszcze) prorocy podobni do Eliasza, którzy „naprawią wszystko”?
  • A może oni pośród nas byli i wciąż są, przemawiają, lecz my (nasze pokolenie, klasa polityczna, uzurpatorzy władzy nad światem) nie chcemy ich poznać i postępujemy z nimi tak, jak chcemy?! Są to retoryczne pytania!
  • Bóg posyła proroków. Posyła samą Matkę Jezusa i Matkę Kościoła!
  • – Sami sobie odpowiedzmy, jakie Orędzia Matki Bożej znamy, jak bardzo bierzemy je sobie do serca, i czy poddajemy się wezwaniom do nawrócenia, modlitwy i pokuty!

W ewangelii powiedziano: „Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu”.

  • A co my zechcemy zrozumieć? Czy rozumiemy, że jeśli tylko tego szczerze pragniemy (chcemy), to z pewną łatwością natrafiamy na proroków jak ogień? Jeśli zechcemy.
  • Ale jeśli nie zechcemy, to wychłodzeni, w stanach depresji, rozczarowań i lęków, w rozgoryczeniu i beznadziei – tkwimy w zaułkach, w cieśninach…
  • Może błąkamy się po forach, na których robi się duszno, niedobrze i źle.
  • A przecież już Hiobowi Bóg tak pięknie perswadował: „Przed tobą jest DAL, nie cieśnina!” (Hi 36, 16).

My naprawdę możemy dziś otwierać szeroko oczy, uszy i serca już nie tylko na proroków, na Eliaszów, na Janów Chrzcicieli, na Maryję – wielką Prorokinię naszych czasów, lecz na samego Jezusa Chrystusa! To On jest naszą Nieskończoną Boską Dalą. On jest Boskim Ogniem, z którego bierze początek wszystko, co jest. Żar Miłości w Jego Sercu nie wypali się nigdy i nie wyczerpie.

  • „Obiektywnie” patrząc, ognia – energii, światła, ciepła, miłości – jest pod dostatkiem. Aż nadto. Bóg jest tego gwarantem zarówno w sensie materialnym, jak też duchowym.
  • W obu znaczeniach problemem jest nasza aktywność: umiejętne podłączenie się i czerpanie…

Co do życia z niewyczerpalnego źródła Ognia Miłości Bożej, to wiele pomocy znaleźć można w tekstach mistycznych aktorki francuskiej, Gabrieli Bossis, ON i ja (http://www.objawienia.pl/gabriela/gabriela-spis.html). Choćby taką praktyczną radę:

„Nie pozostawaj długo bez poszukiwania Mnie w pobożnej książce lub wewnątrz siebie. Trzeba dmuchać na ogień, trzeba go podsycać, trzeba go odnawiać często, bo inaczej spostrzegasz, że gaśnie. Tak samo jest z waszą pełną miłości pamięcią o Wielkim Przyjacielu. Nie opuszczajcie Go. Podtrzymujcie starannie codzienny płomień. Dni będą przechodziły i, w sposób naturalny i bez wysiłku, doprowadzę was do ostatecznego rozpłomienienia.

Czy widziałaś apoteozy? Dlaczego twój koniec życia nie miałby być taki? Odżywiaj naszą miłość”.

Częstochowa, 9 grudnia 2011
AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ

http://osuch.sj.deon.pl/2015/12/12/k-osuch-sj-ogien-z-nieba-tak-dobroczynny-syr-481-4-9-11-sbii-adw/

*****************

ELIASZ

Człowiek oczekujący na przyjście Pana musi liczyć się z konsekwencjami.

Eliasz jest prorokiem Boga. Nie czarodziejem czy cudotwórcą, nie posiada nadzwyczajnych mocy, ale jest człowiekiem, który całe swoje jestestwo, łącznie z kryzysem, oparł na Bogu. Prorok to wojownik, który walczy o Boga w życiu swoim i swojego narodu.

Ewangelia pokazuje, że los człowieka, który chce iść drogą Eliasza, to los człowieka niepoznanego, czyli odrzuconego, w konsekwencji samotnego. To taki rodzaj samotności i niezrozumienia, który trzeba przyjąć, bo jest dobry. Dlaczego? Nie wiem.

Każdy, kto próbuje żyć na serio Bogiem, dochodzi do takiego momentu, w którym wydaje się, że nikt, nawet najbardziej kochana osoba, przyjaciel, nie jest w stanie go zrozumieć. Dochodzi do takiego momentu, gdzie zostanie przy Bogu jest związane z cierpieniem, ale i odejście od Niego, od drogi, byłoby cierpieniem nie mniejszym.

I jeszcze jedna sprawa. Eliasz jest zachowany, by „zwrócić serce ojca do syna”. Zwracam uwagę starszym czytelnikom na kolejność. Nie dzieci ku ojcom, ale na odwrót. Mamy w sobie – my starsi – taki schemacik, że to młodzi mają słuchać, bo przecież my jesteśmy doświadczeni. Warto zobaczyć, że człowiek idący za Panem, jak Eliasz, widzi także możliwość, w drugą stronę, że i on może się uczyć życia od młodszych.

Można to rozumieć szerzej, nie tylko w kwestiach wieku, ale i wiedzy, doświadczenia czy znajomości duchowości. Zwróćmy na to uwagę, by nie popaść w taką swoistą gnuśność, że zawsze wiesz lepiej. Nie wiesz! Czasem mam wrażenie, słuchając skarg starszych, że przemawia za nimi nie tyle troska, co frustracja, że wiele spraw w życiu nie poszło tak, jak chcieli. W związku z tym stawiają nierealne wymagania młodszym.

Jeśli tak nie zaczniemy żyć, to grozi nam to, o czym mówi Jezus – możemy nie rozpoznać Proroka. „Eliasz już przyszedł, a nie poznali go”. Proroka, który przychodzi w drugim człowieku, ani proroka, który jest we mnie, często nie rozpoznajemy. Jeśli zdecydujesz się zobaczyć w sobie i w drugim Proroka, a więc człowieka, który przychodzi z Dobrym Słowem (dobrym nie znaczy zawsze przyjemnym), możesz stać się szczęśliwym.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/12/12/eliasz/

***************

Św. Ireneusz z Lyonu (ok. 130 – ok. 208), biskup, teolog, męczennik
Przeciw herezjom, III, 10-11

„Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł”
 

Co do Jana Chrzciciela to czytamy u Łukasza: „Będzie bowiem wielki w oczach Pana… Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich. On sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza…, by przygotować Panu lud doskonały” (Łk 1,15nn). Dla kogo zatem przygotował lud i przed kim Pan był wielki? Bez wątpienia przed Tym, który powiedział, że Jan miał w sobie coś „więcej niż proroka” i że „między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11,9.11). Ponieważ Jan przygotowywał lud, zwiastując z góry swoim towarzyszom niewoli nadejście Pana, wzywając ich do nawrócenia, aby, kiedy Pan nadejdzie, byli w stanie przyjąć Jego przebaczenie i powrócili do Tego, od którego się oddalili przez grzechy i występki. To dlatego, przyprowadzając ich do Pana, Jan przygotowywał Panu lud dobrze usposobiony, w duchu i mocy Eliasza.

Jan Ewangelista nam mówi: „Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości” (1,6-8). Ten prekursor, Jan Chrzciciel, który dawał świadectwo światłości, został posłany bez wątpienia przez Boga, który… obiecał przez proroków posłać zwiastuna przed obliczem swego Syna, aby przygotować Mu drogę (Ml 3,1; Mk 1,2), to znaczy, dać świadectwo Światłości w duchu i mocy Eliasza… Właśnie dlatego, że Jan jest świadkiem, Pan mówi, że jest kimś więcej, niż prorokiem. Wszyscy inni prorocy zwiastowali nadejście światła Ojca i pragnęli okazać się godnymi ujrzenia Tego, którego głosili. Jan prorokował jak oni, ale widział Go, pokazał na Niego i przekonał wielu, żeby uwierzyli w Niego, tak że zajmował zarazem miejsce proroka i apostoła. Oto dlaczego Chrystus powiedział o nim że był „więcej niż prorokiem”.

********************

Eliasz, którego nie poznali (12 grudnia 2015)

eliasz-ktoreg-nie-poznali-komentarz-liturgiczny

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:

«Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu. (Z rozdz. 17 Ewangelii wg św. Mateusza)

 

W sposób tajemniczy Bóg rozdaje dary swoim wiernym. Możemy czasami pomyśleć, że czyni to w jakiś nie do końca przemyślany sposób. Dlaczego jedni błyszczą wiedzą i świętością, a inni są jak gdyby pozbawieni nawet odczucia braku tak niezwykłych darów? Możemy dodać do tego pytania kwestię dotyczącą samego Jana Chrzciciela: Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii, że istotnie Eliasz miał przyjść przed objawieniem Mesjasza, że miał naprawić, że już nawet przyszedł, ale nie został rozpoznany. Po co zatem przyszedł, skoro nikt tego nie zauważył? Nawet Apostołowie, którzy przecież znali Jana, musieli otrzymać wyraźną wskazówkę Jezusa, aby zdać sobie sprawę, z kim mieli okazję się spotkać (lub nawet czyimi być uczniami – jak Jan Apostoł). Z jednej zatem strony wzniosła teologia – jak w pierwszym czytaniu z Mądrości Syracha – z drugiej powszedniość dnia codziennego…

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Syr 48, 1-4. 9-11; Mt 17, 10-13

Jan Chrzciciel pokazuje nam bardzo ważną prawdę, że miarą skuteczności nie jest sukces. Jan sukcesu nie odniósł. Nie odniósł go także sam Jezus. Nie odnieśli go męczennicy. Ale w każdym ze wspomnianych przypadków zadanie zostało wykonane, czy też, żeby użyć potocznego stwierdzenia, powołanie zostało wypełnione. Popatrzmy na Jana i jego zadanie. Miał zapowiedzieć przyjście Mesjasza. I o tym w zasadzie są wszystkie jego nauki. Uczniem Jana Chrzciciela był między innymi Jan Apostoł. To od niego Umiłowany uczeń Pana odebrał podstawową formację. Czy bez tej pierwszej szkoły autor czwartej Ewangelii byłby tym samym Janem? Należy w to wątpić. Praca Jana Chrzciciela przypominała sianie ziarna. Na wzrost plonów trzeba było czekać. Ale to dzięki jego wierności i głoszeniu słowa, udało się przygotować część apostolskiego grona. A Apostołowie podjęli dzieło Jezusa i Kościół rozprzestrzenił się na całą ziemię.

Żyjemy wobec największych świętości, ale nie dostrzegamy tego. Nie chodzi tutaj tylko o Boga i Jego sakramenty, ale także o innych ludzi i nasze relacje z nimi, z Bogiem. Historia Jana Chrzciciela i Heroda jest dla nas ostrzeżeniem, że możemy przegapić to, co ważne w życiu, gdyż nie będziemy mieli odwagi i potrzeby pytać i poddawać w wątpliwość naszych utartych poglądów.

W jakimś sensie Jan jest zaprzeczeniem takiego letargu. On bez przerwy pytał, zastanawiał się, szukał. Nawet wtedy, gdy już wskazał Mesjasza, nawet z więzienia, dopytywał ciągle o Jezusa. Ten twórczy niepokój  zaprowadził go bardzo daleko – mało kto tak dobrze poznał Zbawiciela. Syrach pisze o słowo Eliasza płonęło jak pochodnia. Ostatecznie to tylko w naszym życiu się rozwija, co otaczamy troską. Może warto zapłonąć żarem Jana, aby móc lepiej wejrzeć w tajemnice Boże.

Szymon Hiżycki OSB | Modlitwa Jezusowa

http://ps-po.pl/2015/12/11/eliasz-ktorego-nie-poznali-12-grudnia-2015/

************

#Ewangelia: Czyste serce otwiera oczy

(fot. J_Bergez via Foter.com / CC BY-NC)

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: “Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: “Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

 

Komentarz do Ewangelii

Uczeni w Piśmie, zamiast zastanawiać się, czy Eliasz już przyszedł czy nie, powinni zająć się swoim sercem i swoim życiem duchowym. Gdyby byli wewnętrznie przemienieni – dobrzy i otwarci na drugiego człowieka – wówczas na pewno rozpoznaliby Eliasza w chwili jego przyjścia. Rozpoznaliby też Chrystusa.
My też często “mędrkujemy” zamiast zająć się własną wewnętrzną przemianą. Czyste serce otwiera oczy – uzdalnia do widzenia tego, co jest niewidoczne dla oczu i trudne do pojęcia dla rozumu.
 http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2682,ewangelia-czyste-serce-otwiera-oczy.html
****************
„Miłosierdzie: to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję bycia kochanym na zawsze, pomimo ograniczeń naszego grzechu.”

papież Franciszek

Bóg i nasze wyobrażenia

W połowie Adwentu możemy zadać sobie pytanie: jak wygląda moje oczekiwanie? Czy jestem zadowolony z mojej modlitwy, moich czynów, myśli, czy postanowień? Dzisiejsza Ewangelia przedstawia pytanie uczniów, które odsłania doświadczenie ludzi oczekujących na Mesjasza. Mieli w sobie tak  mocne wyobrażenie kim On będzie, w jaki sposób przyjdzie, że większość nie zauważyła ani Jego, ani Eliasza, który zapowiadał Jego nadejście. To tak mocno w nich siedziało, że patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali, a nie słyszeli.

To grozi nam wszystkim, kolejny Adwent, kolejne Boże Narodzenie, kolejne spowiedzi, przygotowania, sprzątanie … więc Bóg przychodzi nam na pomoc. Nie musi wszystko iść po mojej myśli, tak jak zaplanowałem to wcześniej. Nawet jeśli Adwent był wręcz doskonale zaplanowany. Dobrze jeśli niektóre rzeczy się udają, ale potrzeba ciągłej otwartości i zobaczenia, że Bóg  jest większy niż nasze wyobrażenia, przychodzi również w tych sytuacjach, kiedy po ludzku jest nam ciężko, a nawet wręcz nie jesteśmy wstanie przyjąć, że Bóg może być tak blisko człowieka.

Prawie 500 lat temu w Gaudalupe Matka Boża objawiła się Indianinowi św. Juanowi Diego.  Świętemu wypełniającemu zadanie od Maryi nie uwierzył jednak biskup Meksyku. Cierpienie, pytania, smutek, wszystko po trochę wpisało się w dialog św. Juana z Maryją, co spowodowało otrzymaniem niezwykłego obrazu namalowanego nie ludzką ręką. Maryja powiedziała do świętego m.in. „Chcę mieć świątynię w miejscu, w którym okażę współczucie twemu ludowi i wszystkim ludziom, którzy szczerze proszą mnie o pomoc w swojej pracy i w swoich smutkach. Tutaj zobaczę ich łzy. Ale uspokoję ich i pocieszę.” Maryja wie, że wiele razy doświadczamy smutku, niepewności, wręcz niezgody na to co dzieje się w naszym życiu. A jednak zapewnia, że zobaczy łzy tych, którzy szczerze prosić będą. Nie mówi, że spełni wszystkie prośby, ale że uspokoi i pocieszy, bo wiele naszych zmagań i trudności życiowych pozwala nam zobaczyć w innym świetle zarówno siebie jak i Boga. I może właśnie dzięki takim po ludzku trudnym wydarzeniom, pośród pytań i wątpliwości, wsparci wstawiennictwem Maryi, dobrze wykorzystamy czas czuwania i nie przegapimy nadchodzącego Mesjasza i Jego miłosierdzia.

ks. Paweł Raczyński MS

---
Księża Misjonarze Saletyni 
Centrum Pojednania “La Salette” 
38-220 Dębowiec 55 
tel.: +48 13 441 31 90 | +48 797 907 287 
www.centrum.saletyni.pl | centrum@saletyni.pl 

__________________________________________________________________________________

Świętych obcowanie

__________________________________________________________________________________

12 grudnia

 

Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe

Jak głosi przekaz, 12 grudnia 1531 roku Matka Boża ukazała się Indianinowi, św. Juanowi Diego. Mówiła w jego ojczystym języku nahuatl. Ubrana była we wspaniały strój: w różową tunikę i błękitny płaszcz, opasana czarną wstęgą, co dla Azteków oznaczało, że była brzemienna. Zwróciła się ona do Juana Diego: “Drogi synku, kocham cię. Jestem Maryja, zawsze Dziewica, Matka Prawdziwego Boga, który daje i zachowuje życie. On jest Stwórcą wszechrzeczy, jest wszechobecny. Jest Panem nieba i ziemi. Chcę mieć świątynię w miejscu, w którym okażę współczucie twemu ludowi i wszystkim ludziom, którzy szczerze proszą mnie o pomoc w swojej pracy i w swoich smutkach. Tutaj zobaczę ich łzy. Ale uspokoję ich i pocieszę. Idź teraz i powiedz biskupowi o wszystkim, co tu widziałeś i słyszałeś”.
Początkowo biskup Meksyku Juan de Zumárraga nie dał wiary Indianinowi. Ten poprosił więc Maryję o jakiś znak, którym mógłby przekonać biskupa. W czasie kolejnego spotkania Maryja kazała Indianinowi wejść na szczyt wzgórza. Chociaż w Meksyku w grudniu kwiaty nie kwitną, rosły tam przepiękne róże. Madonna poleciła Juanowi nazbierać całe ich naręcze i schować je do tilmy (był to rodzaj indiańskiego płaszcza, opuszczony z przodu jak peleryna, a z tyłu podwiązany na kształt worka). Juan szybko spełnił to polecenie, a Maryja sama starannie poukładała zebrane kwiaty. Juan natychmiast udał się do biskupa i w jego obecności rozwiązał rogi swojego płaszcza. Na podłogę wysypały się kastylijskie róże, a biskup i wszyscy obecni uklękli w zachwycie. Na rozwiniętym płaszczu zobaczyli przepiękny wizerunek Maryi z zamyśloną twarzą o ciemnej karnacji, ubraną w czerwoną szatę, spiętą pod szyją małą spinką w kształcie krzyża. Jej głowę przykrywał błękitny płaszcz ze złotą lamówką i gwiazdami, spod którego widać było starannie zaczesane włosy z przedziałkiem pośrodku. Maryja miała złożone ręce, a pod stopami półksiężyc oraz głowę serafina. Za Jej postacią widoczna była owalna tarcza promieni.
Właśnie ów płaszcz Juana Diego, wiszący do dziś w sanktuarium wybudowanym w miejscu objawień, jest słynnym wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupe. Na obrazie nie ma znanych barwników ani śladów pędzla. Na materiale nie znać upływu czasu, kolory nie wypłowiały, nie ma na nim śladów po przypadkowym oblaniu żrącym kwasem. Oczy Matki Bożej posiadają nadzwyczajną głębię. W źrenicy Madonny dostrzeżono niezwykle precyzyjny obraz dwunastu postaci.
Płaszcz z wizerunkiem Maryi w dniu 24 grudnia 1531 r. w uroczystej procesji biskup przeniósł ze swojej rezydencji do kaplicy wybudowanej w pobliżu wzgórza Tepeyac, spełniając tym samym życzenie Maryi. Obecnie jest to największe sanktuarium maryjne świata, gdzie przybywa co roku około 12 milionów pielgrzymów.

Największym cudem Maryi była pokojowa chrystianizacja meksykańskich Indian. Czas Jej objawień był bardzo trudnym okresem ewangelizacji tych terenów. Do czasu inwazji konkwistadorów Aztekowie oddawali cześć Słońcu i różnym bóstwom, pośród nich Quetzalcoatlowi w postaci pierzastego węża. Wierzyli, że trzeba ich karmić krwią i sercami ludzkich ofiar. Według relacji Maryja miała poprosić Juana Diego w jego ojczystym języku nahuatl, aby nazwać Jej wizerunek “święta Maryja z Guadalupe”. Przypuszcza się, że “Guadalupe” jest przekręconym przez Hiszpanów słowem “Coatlallope”, które w náhuatl znaczy “Ta, która depcze głowę węża”.
Gdy rozeszła się wieść o objawieniach, o niezwykłym obrazie i o tym, że Matka Boża zdeptała głowę węża, Indianie zrozumieli, że pokonała Ona straszliwego boga Quetzalcoatla. Pokorna młoda Niewiasta przynosi w swoim łonie Boga, który stał się człowiekiem, Zbawicielem całego świata. Pod wpływem objawień oraz wymowy obrazu Aztekowie masowo zaczęli przyjmować chrześcijaństwo. W ciągu zaledwie sześciu lat po objawieniach aż osiem milionów Indian przyjęło chrzest. Dało to początek ewangelizacji całej Ameryki Łacińskiej.
3 maja 1953 roku kardynał Miranda y Gomez, ówczesny prymas Meksyku, na prośbę polskiego Episkopatu oddał Polskę w opiekę Matki Bożej z Guadalupe. Do dziś kopia obrazu z meksykańskiego sanktuarium znalazła się w ponad stu kościołach w Polsce. Polacy czczą Madonnę z Guadalupe jako Patronkę życia poczętego, ponieważ przedstawiona jest na obrazie w stanie błogosławionym.
Opracowano na podstawie materiałów “Godziny Różańcowej” z 16.12.2001
Święty Finian Święty Finian, opat
Błogosławiony Hartmann Błogosławiony Hartmann, biskup

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Egipcie – świętych męczennic Dionizji, Ammonarii i Merkurii. Ich okrutne męki i śmierć w czasie prześladowania Decjusza opisał Dionizy Aleksandryjski, a jego list zachował się w Historii kościelnej Euzebiusza z Cezarei.

oraz:

bł. Bartola (+ 1300); świętych męczenników Epimacha i Aleksandra (+ 250); bł. Konrada z Offidy, zakonnika (+ 1306); świętych męczenników Maksencjusza, Konstancjusza i Justyna (+ III/IV w.); św. Synezjusza, męczennika (+ 275)

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/12-12.php3

 

__________________________________________________________________________________

SPOWIEDŹ NIE MUSI BARDZO BOLEĆ
f_72396O. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap

Spowiedź jest “najtrudniejszym” sakramentem. Wymaga odsłonięcia się przed innym człowiekiem, dotknięcia tego, co intymne i wstydliwe.
Wielu wiernych odczuwa niechęć, stres, skrępowanie lub nawet lęk przed spowiedzią, powody tego mogą być różne. Niektórym spowiedź kojarzy się z procesem sądowym, a spowiednik ze wścibskim prokuratorem. Inni nie widzą jej sensu, skoro wciąż powracają do tych samych grzechów. Są też tacy, którzy zrazili się, bo w konfesjonale spotkali księdza, który ich nie zrozumiał albo obraził.

Odpowiadając na pytania dotyczące tych i wielu innych problemów ceniony spowiednik o. Piotr Jordan Śliwiński, współtwórca pierwszej na świecie Szkoły dla spowiedników, pokazuje przyczyny tych trudności oraz drogę do ich pokonania.
Tym, dla których spowiedź jest przykrym obowiązkiem “do odklepania”, książka ta pomoże odkryć w sakramencie pojednania to, co jest w nim najważniejsze – spotkanie z kochającym Bogiem.

********************

Jak często chodzić do spowiedzi?

7 grzechów głównych spowiedzi to nasza propozycja dla wszystkich, którzy mają problem z tym sakramentem. Już niedługo na DEON.pl opublikujemy cykl wideo z udziałem ojca Piotra Jordana Śliwińskiego OFMCap, w którym kapucyn odpowie na najbardziej nurtujące pytania dotycząe sakramentu pojednania.

Po co robić rachunek sumienia? Dlaczego ta nazwa jest bardzo niefortunna? Jak go robić? I przede wszystkim – czego nie robić w jego trakcie, żeby się jeszcze bardziej nie pogubić? – na pyatnia odpowiada Piotr Jordan Śliwiński OFMCap.

Jakich księży w konfesjonale unikać? Co robić, kiedy czujemy się zranieni przez spowiednika? Jakimi kryteriami kierować się, żeby znaleźć “za kratkami” sensownego człowieka? – na pytania odpowiada Piotr Jordan Śliwiński OFMCap.

 

Poznaj naszego eksperta:

http://www.deon.pl/religia/rekolekcje-adwentowe/adwent-2015/grzechy-glowne-spowiedzi/art,5,jak-czesto-chodzic-do-spowiedzi.html

*********************

 

O pokorze powierzenia się

1 Nie przykładaj zbyt wielkiej wagi do tego, kto jest z tobą, a kto przeciw tobie, ale tak postępuj, o to się kłopocz, aby Bóg był z tobą we wszystkich twoich sprawach. (…) Jeśli umiesz cierpieć w milczeniu, wkrótce zobaczysz, że Pan przyjdzie ci z pomocą. (…) Aby wytrwać w większej pokorze, dobrze jest czasem, by inni znali nasze ułomności i raz po raz nas upominali.

2. Kiedy człowiek, znając swoje wady, staje się bardziej pokorny, działa też na innych uspokajająco i łatwiej mu łagodzić spory. Bóg osłania pokornego i obdarza wolnością, miłuje pokornego i pociesza, pochyla się nad pokornym, zsyła pokornemu swoją łaskę, a potem przemienia jego poniżenie w chwałę. (…) Pokorny nie traci spokoju, gdy dotknie go zniewaga, bo ma oparcie w Bogu, a nie w świecie.

Tomasz a Kempis

****************

 

 

 

 

 

 

O autorze: Słowo Boże na dziś