Pewne dramatyczne sytuacje mają związek z tym, co po nich nastąpi – Poniedziałek, 11 stycznia 2016r.

Myśl dnia

Każdy z nas mówi czasami głupstwa. Nieznośne są tylko głupstwa wygłaszane uroczyście.

Michel de Montaigne

25089
Panie, od pierwszych dni tego roku pragnę iść wiernie za Tobą,
widząc w Tobie wypełnienie nadziei i moich pragnień.
Niech one zawsze będą zgodne z Twoją wolą i służą dobru wszystkich ludzi.
__________________________________________________________________________________

Słowo Boże

__________________________________________________________________________________

Dzień powszedni

0,13 / 11,14

Jezus głosi, że królestwo Boże jest blisko. Wcielenie Jezusa, Jego bycie z nami, powoduje, że Bóg nie jest już daleki – jak w Starym Testamencie. To królestwo w jakiś sposób już jest pośród nas, nie jest rzeczywistością odległą.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Marka
Mk 1, 14-20

Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię». Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Idąc dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.Jezus przychodzi, żeby spotkać cię w codziennym życiu, w twojej pracy, i tam powołuje, zaprasza do bycia z Nim, do budowania królestwa. To zaproszenie bazuje zawsze na tym, kim jesteś. Powołując Piotra i Andrzeja – rybaków –  Jezus mówi: “Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”.

Zaproszenie Jezusa wpisuje się w najgłębsze pragnienia serca. Dlatego realizuje się w różny sposób u różnych ludzi. Choć opiera się  na tym, kim jesteś, to jednak zawsze jesteś wezwany do wyjścia poza, do przekroczenia siebie i wejścia w pewne doświadczenie transcendentne.

Żeby pójść za Jezusem, odpowiedzieć na Jego wezwanie, trzeba zostawić to wszystko, co stanowiło o tym, kim jestem, dawało zabezpieczenie. Nie zawsze trzeba to faktycznie opuścić – dom, pracę i całkowicie zmienić sposób życia. Zawsze jednak trzeba się od tego uwolnić. Gdy zaprasza Jezus – nic nie może cię zatrzymać.

Od śmierci i Zmartwychwstania Jezusa żyjemy w czasach ostatecznych. Królestwo Boże już przenika się z naszym światem. Możesz pomóc we wznoszeniu królestwa Bożego albo zostać tym, kto rozprasza.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
__________________________________________________

 

PONIEDZIAŁEK I TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE (1 Sm 1,1-8)

Niedola niepłodnej Anny

Początek Pierwszej Księgi Samuela.

Był pewien człowiek w Ramataim, Sufita z górskiej okolicy Efraima, imieniem Elkana, syn Jerochama, syna Elihu, syna Tochu, syna Sufa Efratyty. Miał on dwie żony: jednej było na imię Anna, a drugiej Peninna. Peninna miała dzieci, natomiast Anna była bezdzietna.
Corocznie człowiek ten udawał się z miasta swego, aby oddać pokłon i złożyć ofiarę Panu Zastępów w Szilo. Byli tam dwaj synowie Helego: Chofni i Pinchas, kapłani Pana.
Pewnego dnia Elkana składał ofiarę. Dał wtedy żonie swej Peninnie, wszystkim jej synom i córkom po części ze składanej ofiary. Również Annie dał część, lecz podwójną, gdyż Annę bardzo miłował, mimo że Pan zamknął jej łono. Jej rywalka zasmucała ją bardzo w tym celu, aby się trapiła, że Pan zamknął jej łono.
I tak działo się przez wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana, dokuczała jej w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła. I rzekł do niej jej mąż, Elkana: „Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się smuci twoje serce? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?”

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 116B,12-13.14 i 17.18-19)

Refren: Złożę Ci, Boże ofiarę pochwalną.

Czym się Panu odpłacę *
za wszystko, co mi wyświadczył?
Podniosę kielich zbawienia *
i wezwę imienia Pana.

Wypełnię me śluby dla Pana *
przed całym Jego ludem.
Tobie złożę ofiarę pochwalną *
i wezwę imienia Pana.

Wypełnię me śluby dla Pana *
przed całym Jego ludem.
W dziedzińcach Pańskiego domu, *
pośrodku ciebie, Jeruzalem.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mk 1,15)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Bliskie jest królestwo Boże.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mk 1,14-20)

Jezus wzywa ludzi do nawrócenia i powołuje pierwszych Apostołów

Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Przechodząc brzegiem Jeziora Galilejskiego ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
Idąc nieco dalej ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ
Czas wypełnienia obietnic

Jedynie za Bogiem można pójść natychmiast, bez pytań i powątpiewań oraz bez przegranej. Piotr i Andrzej oraz Jakub i Jan zrozumieli to podczas pierwszego spotkania z Jezusem. Na Jego wezwanie natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Od samego początku Jezus jest ukazany jako Mesjasz i Bóg. On ogłasza nadejście Królestwa Bożego, wzywa do nawrócenia, wiary w Ewangelię i powołuje uczniów. Ich gotowość zostawienia wszystkich i wszystkiego, co było sensem i treścią codziennego życia, jednoznacznie wskazuje, że w Jezusie ci prości ludzie ujrzeli blask Bożej chwały. Skoro czas już się wypełnił, to należy pójść za słowem Boga. Staje się widoczne, że po czasach obietnic i oczekiwań nadchodzi czas ich wypełnienia.

Panie, od pierwszych dni tego roku pragnę iść wiernie za Tobą, widząc w Tobie wypełnienie nadziei i moich pragnień. Niech one zawsze będą zgodne z Twoją wolą i służą dobru wszystkich ludzi.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”

  1. Mariusz Szmajdziński
    Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

___________________________________

Poniedziałek 1 tygodnia w ciągu roku

Komentarz do I czytania (1 Sm 1, 1-8)

Nie jest powiedziane, że wszystko w naszym życiu musi układać się idealnie. Nawet jeśli chodzimy do kościoła i wypełniamy przykazania. Żyjemy w świecie, który jest niedoskonały i naznaczony konsekwencjami grzechu pierworodnego. Sztuką jest, aby na utrapienia, które nas spotykają, spojrzeć z innej perspektywy. Anna – bohaterka dzisiejszego fragmentu z Pierwszej Księgi Samuela, przytłoczona zostaje brakiem perspektywy posiadania potomstwa. Jej fizyczna ułomność pozbawia ją radości życia. A przecież wciąż ma kochającego męża, któremu zależy na niej, bez względu na to, czy jest w stanie zrodzić potomstwo, czy też nie. Może warto pomyśleć, czy aby w naszym życiu nie ma czegoś, co tak nas zdołowało, że nie potrafimy zauważyć dobra, które w nas jest i którym możemy się dzielić z innymi.

Komentarz do Ewangelii (Mk 1, 14-20)

Spróbujmy wyobrazić sobie scenę z dzisiejszej Ewangelii, przenosząc ją w naszą rzeczywistość. Poranne wstawianie, śniadanie, wyjazd do pracy, odprowadzenie dzieci do przedszkola, wieczorny powrót zatłoczonym tramwajem lub stanie w korkach. Wówczas pojawia się przed nami Jezus, mówiąc: „pójdź za mną”. Jeśli stajemy przed wyborem naszej drogi życiowej, może warto wziąć te słowa na serio i pójść za Nim, aby „łowić ludzi” dla Ewangelii. Jeśli mamy już męża/żonę oraz dzieci, to może warto przemyśleć swoją relację z nimi. Bo pójście za Jezusem oznacza nową jakość życia. Wówczas ani poranne śniadanie, ani zatłoczony tramwaj nie są dla nas traumą, ale realizacją naszego życiowego powołania, które pozwala nam poczuć się spełnionymi i szczęśliwymi.

Pomyśl:

  • Co czuję, gdy wypełniam codzienne obowiązki? Czy są one dla mnie realizacją mojego chrześcijańskiego powołania, czy balastem?
  • Jak przeżywam trudności życiowe? Czy staram się nie poddawać i szukać jakiegoś pozytywnego aspektu?
  • U kogo staram się szukać porady w sytuacjach trudnych i niezrozumiałych?

http://www.odslowadozycia.pl/pl/n/489

_________________________________

Sobór Watykański II
Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym « Gaudium et spes », § 41, 45 (za: http://www.nonpossumus.pl/encykliki/sobor_II/gaudium_et_spes/)

“Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże”
 

Człowiek dzisiejszy znajduje się na drodze rozwijania swojej osobowości w pełniejszej mierze i odkrywania, a także coraz większego utwierdzania przysługujących mu praw. Ponieważ zaś ukazywanie Bożej tajemnicy, jaką jest cel ostateczny człowieka, powierzone jest Kościołowi, przeto Kościół otwiera człowiekowi oczy na sens własnej jego egzystencji, czyli na najgłębszą prawdę o człowieku.

Kościół naprawdę wie, że sam Bóg, któremu służy, odpowiada najgłębszym pragnieniom serca ludzkiego, którego pokarmy ziemskie nigdy w pełni nie nasycą. Wie poza tym, że człowiek, nieustannie pobudzany przez Ducha Bożego, nigdy nie będzie zupełnie obojętny na problemy religijne, co znajduje potwierdzenie w doświadczeniu, nie tylko ubiegłych wieków, ale także i naszych czasów.

Człowiek bowiem zawsze będzie pragnął wiedzieć, choćby nawet niejasno, jaki jest sens jego życia, działalności i śmierci. Problemy te przywodzi mu na myśl już sama obecność Kościoła. Na te pytania najpełniejszą odpowiedź daje sam Bóg, który stworzył człowieka na swój obraz oraz wykupił z grzechu; dokonuje tego przez objawienie w Synu swoim, który stał się człowiekiem. Ktokolwiek idzie za Chrystusem, Człowiekiem doskonałym, sam też pełniej staje się człowiekiem…

Słowo Boże bowiem, przez które wszystko się stało, samo stało się ciałem po to, aby Człowiek doskonały zbawił wszystkich i wszystko w sobie złączył. Pan jest celem ludzkich dziejów, punktem, do którego zwracają się pragnienia historii oraz cywilizacji, ośrodkiem rodzaju ludzkiego, weselem wszystkich serc i pełnią ich pożądań.

________________________________

Budowanie relacji (11 stycznia 2016)

budowanie-relacji-komentarz-liturgiczny

Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię».

Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.

Idąc dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim. (Z rozdz. 1 Ewangelii wg św. Marka)

 

Liturgia słowa proponuje nam dzisiaj rozważenie dwóch spotkań, dwóch różnych typów relacji.

Na początku Anna i jej mąż, Elkana. Anna nie ma dzieci, co w społeczności Narodu Wybranego jest odczytywane jako znak braku Bożego błogosławieństwa. Nic zatem dziwnego, że kobieta przezywa swoją sytuację bardzo boleśnie. Jej mąż próbuje ją pocieszyć, ale powiedzmy sobie szczerze – czyni to dość niezdarnie: „Czy ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?” Spodziewalibyśmy się czegoś więcej od człowieka, który kocha, niż ciasne skupienie na samym sobie. Elkana objawia tutaj swoją bezradność a jego „pociecha” jest chyba jeszcze głębszą raną zadaną Annie. Nie tego ona oczekuje – chce dziecka, znaku Bożego błogosławieństwa. Pomyślmy, co możemy powiedzieć ludziom, którzy czują się odrzuceni przez Boga? Czy nasze pocieszenie może wyjść poza banał, albo, co gorsza, pokazanie na samego siebie? Są chyba takie smutki, których Lekarzem może być tylko sam Bóg, a my nic nie jesteśmy w stanie uczynić.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: 1 Sm 1, 1-8; Mk 1, 14-20

Z kolei Jezus pokazuje nam, jak dobrze zna człowieka. Wystarczyło jedno spojrzenie na Szymona i Andrzeja, aby odkryć w nich głębię serca, ich wielkie pragnienia służenia Bogu i jednym zdaniem, wezwaniem, otworzyć przed tymi ludźmi nowe drzwi. Ci prości rybacy natychmiast rozumieją, że Ten, który ich woła, nie jest zwyczajnym przechodniem, ale chce dać im coś więcej, że rozumie ich serca nawet jeśli oni sami jeszcze ich nie znają. Wyruszają zatem za Nieznajomym i ta decyzja odmieni ich życie.

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą

http://ps-po.pl/2016/01/10/budowanie-relacji-11-stycznia-2016/

______________________________________

_________________________________________

Czas ucieka coraz prędzej
Czas dogania nas / Czasu dajcie więcej
Czasie daj nam szans / Chcemy wreszcie stanąć
Z tobą twarzą w twarz / I zobaczyć w tobie Boga

Zespół AKURAT

 

Godzina świni, godzina koguta… Rok małpy, rok szczura… Bywają katolicy, którzy lepiej znają kalendarz chiński, niż kalendarz liturgiczny. I tacy katolicy, których kalendarz liturgiczny interesuje tyle samo, co kalendarz chiński. Przeciętnie zdrowy na duszy i ciele katolik wypadałoby, żeby jednak znał kalendarz liturgiczny. Dlaczego?

Podpowiedź jest w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. Czas się wypełnił. Oznacza to, że czas ma pewną wartość. Oceniamy wartość czasu przez pryzmat osiągnięć, samopoczucia, zarobionych pieniędzy. Mówimy, że to był dobry czas, albo że był stracony. Natomiast z punktu widzenia wiary, czas ma wartość zbawczą. Biblia zaczyna się i kończy stwierdzeniami, które mają charakter czasowy: Na początku.. (Rdz 1,1) oraz przyjdę niebawem (Ap 22,20). I co z tego, zapytacie. Otóż to, że Bóg nie jest pojmowany abstrakcyjnie. Bóg miesza się, tzn. ingeruje w nasz czas i tak sprawy Boskie łączą się ze sprawami ludzkimi. Sprawy świata stają się historią zbawienia.

Grecy byli przekonani, że czas to takie wieczne kręcenie się w kółko. Bywają niestety i dziś tacy chrześcijanie, którym bliżej jest to starożytnych i wcale greka nie udają. Przejawia się to ziewaniem podczas Mszy, bo znowu ten sam fragment Ewangelii, co przed rokiem, znowu Wielki Post i w ogóle wszystko już było. Inne spojrzenie, postmodernistyczne, skłania się w stronę chaosu. Czas to gigantyczne nagromadzenie przypadkowych zdarzeń. Nie ma związku, nie ma logiki, jest za to coraz większa rozpacz.

A dla nas? Dla nas historia jest pełnią dzięki Chrystusowi, bo faktycznie czas należy właśnie do Niego i czas ma taką wartość, jaką nadaje mu Jezus. Ponieważ w Nim poruszamy się, żyjemy, jesteśmy (Dz 17,28) i On jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20), dlatego nie ma chwil bez wartości, bez sensu. Tylko wiara pozwala w ten sposób potraktować czas. Każda chwila, dosłownie każda, ma wartość, ponieważ jest włączona w historię zbawienia. Jest związana z Bogiem.

Rozpoczynam liturgiczny okres zwykły. Codzienne sprawy, problemy. Przed nami bezdzietna kobieta, Anna. Cierpi, ponieważ jest bezpłodna. W tej sytuacji życie wydaje się pozbawione sensu. Słowa pocieszenia, które kieruje Elkana, jej mąż, nie potrafią wydobyć Anny ze studni smutku. Anna jeszcze nie wie, że pewne dramatyczne sytuacje mają związek z tym, co po nich nastąpi.

Jan Chrzciciel zostaje uwięziony. Czy jego misja miała zatem sens? I co powiedzieć o czasie spędzanym w więzieniu? Czy ma jakąś wartość?

Galilea. Zwyczajne życie rybaków. Codzienne, powtarzane do znudzenia czynności… I zaczyna się. Właśnie teraz. Bez wielkiego halo. Nie w wichrze, nie w trzęsieniu ziemi i nie w ogniu. W trudnej codzienności. A jak u Ciebie?

  1. Andrzej Wierzba MS (Dębowiec)

http://centrum.saletyni.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=18&data=2016-01-11&f3a523ed18031b5bebb8e7aeec306b05=b93966184a8f011f3219ff44a6d7b19f

__________________________________________________________________________________

Świętych Obcowanie

__________________________________________________________________________________

11 stycznia

 

Wszyscy Święci Święta Honorata, dziewica
Święty Teodozy Święty Teodozy, opat

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Orvieto, w Umbrii – św. Tomasza z Cori, gorliwego mistrza franciszkańskich nowicjuszy. Wychował on wielu misjonarzy, wysyłanych potem do Chin i Indii. Zmarł w roku 1729. Pius VI zaliczył go w roku 1786 w poczet błogosławionych.

oraz:

św. Anastazego, mnicha (+ ok. 570); św. Hygina, papieża i męczennika (+ 140); św. Melchiadesa (Milicjadesa), papieża i męczennika (+ 314); św. Palemona, opata (+ ok. 330); św. Salwiusza, biskupa i męczennika (+ ok. 625)

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-11.php3

__________________________________________________________________________________

Aneta Pisarczyk

Szklanka do połowy pełna

wstań

 

Nieraz mówi się o nas Polakach, że narzekanie mamy we krwi. I rzeczywiście coś w tym jest. Bardzo często siedzi ono w nas samych. Wiele codziennych rozmów zaczyna się bądź jeszcze częściej kończy narzekaniem. Są osoby, dla których stało się ono swoistym stylem życia. Nie jest to bynajmniej dobre dla naszej kondycji psychicznej. I co istotne, nie ma też nic wspólnego z chrześcijańską ufnością i zawierzeniem. Narzekanie jest na wskroś niechrześcijańskie.
Dlaczego narzekamy?
Narzekanie nie mobilizuje nas do działania. Przynosi jedynie chwilową ulgę. Często usypia naszą aktywność. Poświęcając danej sprawie uwagę, czujemy, że już się nią zajęliśmy. W rzeczywistości jednak samo mówienie o niej nic nie zmienia, a jedynie zwalnia nas z mylnie pojmowanej odpowiedzialności. Nierzadko nie jest tak ważne to, na co się narzeka, jak sam fakt narzekania. Wszędzie dostrzegamy braki, błędy lub złe intencje. Często w parze z narzekaniem idzie plotkowanie, obmawianie i ocenianie decyzji innych osób, ich stylu życia, ubierania się. Taka mieszanka działa jak najlepsza tabliczka czekolady, poprawiając chwilowo nastrój oraz obniżając napięcie. Jednak tak jak czekolada dostarcza naszemu organizmowi niezdrowego cukru, tak narzekanie i plotkowanie zanieczyszcza nasze serca, pozbawiając je radości życia i wyrozumiałego spojrzenia na innych.
Narzekanie może być symptomem braku otwartości na drugą osobę. Niewątpliwie jest bezpiecznym obszarem do rozmowy, zazwyczaj nie narzekamy przecież na siebie, lecz na wszystko lub wszystkich wokół nas. Czy jednak nie staje się ono często tematem zastępczym? Czy nie chowamy się za narzekaniem ze swoimi problemami i przeżyciami? By się o tym przekonać, pozwólmy sobie na mały eksperyment. Wyznaczmy jeden dzień w tygodniu, podczas którego nie będziemy narzekać. Bądźmy w tym konsekwentni i obserwujmy siebie: O czym rozmawiamy ze swoimi bliskimi i znajomymi, kiedy nie narzekamy?

Narzekanie obniża motywację
Czasami narzekamy na niewłaściwą postawę lub zachowanie bliskiej osoby. Opowiadamy innym o związanych z tym żalach, wytykamy błędy i formułujemy jedynie słuszne drogi rozwiązania problemów. W rozmowie z bliską osobą używamy słów „zawsze” i „nigdy” oraz przyklejamy etykiety „jesteś leniem, nieudacznikiem”, „jesteś zepsuty, zakłamany” itd. Często robimy to w dobrej wierze, ponieważ mocno pragniemy opamiętania drugiej strony i jej zmiany. Efekt jest jednak przeciwny: nieświadomie pogłębiamy trudności, które przeżywa dana osoba. Narzekanie na kogoś, notoryczne wytykanie mu błędów, stawianie się w pozycji tego, kto wie lepiej, sprawia, że nastrój bliskiej osoby obniża się, a wraz z nim spada wiara we własne możliwości, poczucie skuteczności, a zatem i motywacja do podejmowania wysiłku. Nierzadko pojawia się złość, żal i niechęć do nas. Niektóre osoby mogą prezentować wtedy postawę „na złość mamie odmrożę sobie uszy” i w odwecie za usłyszane pretensje jeszcze bardziej wzmacniać niechciane zachowania.
To, co pomaga, to życzliwa obecność, docenianie wysiłków drugiej osoby, zwracanie uwagi na jej umiejętności, dobre cechy, zachęcanie i nade wszystko przyjmowanie jej taką, jaka jest. Warto także zacząć od samych siebie, zmieniając to, co w nas wymaga zmiany, a przez to pokazując drugiej osobie, w jaki sposób podejmować pracę nad sobą i pięknie przeżywać codzienność.
Zastąp narzekanie działaniem
Zawsze, kiedy zauważymy, że w nasze serce wkrada się za dużo narzekania, warto zastanowić się, jaki jest tego powód. Gdy dostrzegamy pierwsze oznaki przeziębienia, zaczynamy obserwować nasz organizm, szukając przyczyny naszej słabszej odporności i źródła zachorowania. Podobnie jak katar czy kaszel może być początkiem choroby, tak narzekanie czy wspomniane już wcześniej plotkowanie mogą być zwiastunem tego, że naszej psychice i duszy coś zaczyna dolegać. I tak jak nie przyzwyczajamy się do przedłużającego się kaszlu lub próbujemy zwalczyć długo utrzymującą się gorączkę, tak samo poważnie musimy podejść do zwiastunów choroby duszy. Warto więc zadać sobie pytania: Skąd w moim życiu tyle narzekania? Czy brakuje mi czegoś ważnego? Jaką korzyść odnoszę z tego, że narzekam? Gdy trudno nam samemu odpowiedzieć na powyższe pytania, nie bójmy się wspomnieć o nich podczas spowiedzi, skorzystać z pomocy doradcy rodzinnego w parafialnej poradni, spotkać się z psychologiem lub inną osobą, która pomogłaby nam zyskać większą samoświadomość w tym obszarze.
Zamiast narzekać – działaj i zmieniaj! Kiedy doskwiera ci brak otwartości w twojej rodzinie, podejmij jako pierwszy ryzyko otwarcia się i na najbliższym rodzinnym spotkaniu powiedz coś z głębi samego siebie. Kiedy boli cię styl życia twojego wnuczka, to oprócz szczerej rozmowy z nim zacznij intensywniej się za niego modlić. A kiedy narzekanie staje się sposobem na zabicie wolnego czasu, zorganizuj dobry czas dla samego siebie. Zastanów się, jaka aktywność sprawiłaby ci teraz najwięcej radości. Może czymś dobrym okazałoby się zaangażowanie w wybrane spotkania organizowane w twojej parafii, bibliotece czy domu kultury? Pomysłów na zmianę tego, co rodzi twoje niezadowolenie, jest znacznie więcej, a najlepsze z nich masz ty sam. Ważne, żeby wcielać je w życie. Szklanka jest bowiem nie tyle do połowy pusta, co w połowie pełna.

Aneta Pisarczyk
Wstań 2/2014
fot. Fly up Mike, Glass
Pixabay (cc)

http://www.katolik.pl/szklanka-do-polowy-pelna,25328,416,cz.html

___________________________________________

Małgorzata Nowak

Miłość do siebie a miłość do drugiego człowieka

Zeszyty Karmelitańskie

 

 

Sposób na kształtowanie poczucia własnej wartości

Ludzie kochający siebie to ci bohaterowie, którzy bez zastanowienia pomagają ludziom w sytuacjach kryzysowych, nie zważając na własne zagrożenie. Nie używają patetycznych słów, nie stają w reflektorach, ale w codziennym życiu, często jakby przy okazji, okazują empatię innym, często nieznanym im osobom.

Najlepszą metodą na kształtowanie poczucia własnej wartości u dziecka, a tym samym kształtowanie u niego tendencji do postrzegania innych z sympatią, jest otoczenia go miłością i zauważanie jego sukcesów oraz silnych stron.

Jak kochać siebie i innych?
Czy można kochać siebie, nie będąc przy tym egoistą? Czy w ogóle możliwa jest taka miłość do siebie, która jednocześnie nie będzie wiązać się z nadmierną koncentracją na sobie samym? Czy można kochać siebie i równocześnie kochać innych?

Ludzie nie lubią osób nadmiernie skupionych na sobie, ale często zazdroszczą im wysokiej samooceny. Określają ich jako samolubów niedbających o innych. Jednakże miłość do siebie nie jest równoznaczna z egoizmem. Egoistą bywa najczęściej człowiek, który ma – wbrew mniemaniu otoczenia – niską samoocenę. Jest on podwójnie nieszczęśliwy: tak naprawdę nie kocha siebie i nie jest kochany przez innych. Bywają też ludzie, którzy – w wyniku liberalnego wychowania – mają wysokie poczucie własnej wartości i są skoncentrowani tylko na sobie, natomiast innych traktują na ogół przedmiotowo.

Dobra miłość do siebie

Dobrą miłością do siebie nazywamy postawę człowieka, który jest asertywny również wobec własnej osoby – zna siebie samego, ma świadomość swoich ograniczeń, jak i swojego potencjału, a także realistycznie rozpoznaje własne wady i zalety. Akceptuje siebie takiego, jakim jest. Ma głębokie poczucie własnej godności i szacunku do siebie samego. To pozwala mu bez przeszkód pracować nad sobą, rozwijać uzdolnienia, poszerzać możliwości, jak i zwalczać złe nawyki. Jest to najkorzystniejsze nastawienie służące samorozwojowi. Dzięki niemu całą energię kieruje się na pozytywne zmiany. Człowiek akceptujący siebie wiedząc, na przykład, że ma trudności z efektywną pracą, gdyż odkłada wykonanie ważnych zadań na ostatnią chwilę, będzie próbował wdrożyć do życia realistyczny, adekwatny do swoich możliwości plan zmiany tej sytuacji. Nie zakłada, że od jutra będzie się trzymał harmonogramu zajęć, ale będzie się starał dochodzić etapami do takiego stanu, który pozwoli mu wydajniej pracować. Dzięki takiemu podejściu będzie go cieszyła najmniejsza poprawa w tym zakresie i motywowała do dalszych działań.

Samoocena niska lub wysoka

Człowiek z adekwatną samooceną nie będzie sobie stawiał nierealistycznych zadań do wykonania. Dzięki temu ma większe szanse na dokonanie pozytywnych zmian w swoim zachowaniu. Zna swoją wartość i nie ma potrzeby udowadniać innym, że jest dobry. Nie ma też potrzeby ciągłego porównywania się z innymi. Nie jest skupiony na sobie, wobec tego w większym zakresie zwraca uwagę na otoczenie, poznaje innych ludzi, udziela im pomocy. Akceptując siebie, łatwiej mu akceptować drugiego człowieka mimo jego wad.
Natomiast człowiek z niską samooceną bardziej koncentruje się na sobie samym. Sytuacją wysoce niekomfortową jest dla niego świadomość swoich ograniczeń i wad. Towarzyszy temu poczucie winy lub krzywdy. Jest niezadowolony ze swojego zachowania, ale jeszcze bardziej z siebie jako człowieka. Wątpi w siebie i w swoją wartość. W związku z tym całą energię kieruje nie na poprawę zachowania, ale na poprawę swojego wizerunku. Będzie szukał dla siebie usprawiedliwień, często nieprawdziwych, a nawet posunie się do kłamstw i wykrętów. Bedzie obciążał winą innych i może posłużyć się agresją, by ich oczernić.
Osoby z niską samooceną poświęcają także dużo energii krytykując i oskarżając siebie, zamiast wydatkować ją, na przykład, na pracę nad sobą czy poprawę relacji z innymi. Widząc u siebie same wady, także u innych dostrzegają tylko ich niedociągnięcia. A nawet, aby poczuć, że nie są najgorsi, często będą deprecjonować zalety innych. Ujmując komuś dobrych cech, sztucznie podwyższają poczucie własnej wartości. Dużo czasu poświęcają na porównywanie się z innymi zamiast dostrzegać swoje życiowe osiągnięcia i własne zalety.

Na ogół nie lubimy ludzi, którzy ustawicznie chwalą się swoimi talentami i osiągnięciami, nie dopuszczają do siebie krytyki, a nawet bardzo agresywnie na nią reagują. Przypisujemy im egoistyczny stosunek do innych. Często mylnie uważamy, że mają wysoką samoocenę.  W większości przypadków są to osoby, które w ten sposób próbują poprawić swój wizerunek, sami mając o sobie jak najgorsze zdanie. Takie zachowanie jest ich sposobem na utrzymanie pozycji w otoczeniu.

Budowanie poczucia własnej wartości

Poczucie własnej wartości człowiek buduje już we wczesnym dzieciństwie na podstawie informacji, jakie dostaje na swój temat od otoczenia oraz na doświadczaniu realnych sukcesów w różnych sferach życia. Jakość nawiązywanych relacji interpersonalnych wpływa na sposób, w jaki człowiek ocenia samego siebie.
Maleńki człowiek, tuż po urodzeniu, jest skoncentrowany tylko na sobie. Jednak noworodek, aby przeżyć, potrzebuje matki. Ona dostarcza mu poczucia bezpieczeństwa, zaspokaja biologiczne potrzeby i stwarza warunki do optymalnego rozwoju. Początkowo odbiera ją jako przedłużenie siebie i „kocha” ją tak jak siebie. Później, kiedy zauważa jej odrębność, zaczyna instynktownie wiązać ją ze sobą poprzez uczucie miłości. To taka „pierwotna” emocja. Ta zależność jest pierwszym doświadczaniem przywiązania, które zaczyna czuć do drugiej osoby. W trakcie następnych lat, pod wpływem wychowania, uczucie to nabiera pełnego wymiaru. Jest też ono wzorem do kształtowania relacji uczuciowych z innym ludźmi.
Dziecko, doświadczając dobrej miłości rodzicielskiej, buduje pozytywną samoocenę. Staje się ona podwaliną do doświadczania miłości do siebie samego. Dzięki niej młody człowiek lepiej się rozwija, odważniej podejmuje wyzwania oraz łatwiej nawiązuje kontakty z innymi. Czuje się kochany przez najbliższych, bo stawiają mu wymagania na miarę jego możliwości, nagradzają jego postępy, wspierają go przy niepowodzeniach, rozsądnie wyznaczają mu granice w wychowaniu i dają mu szansę na korygowanie błędów. Ważne są dla niego otrzymywane od najbliższych informacje: w czym jest dobry oraz jakie ma uzdolnienia. Rodzice mówią mu o jego sukcesach i sygnalizują, że są dumni widząc jego postępy w rozwoju. Uczą go w ten sposób, jak ma siebie postrzegać.

Ludzie z poczuciem mniejszej wartości nie lubią siebie, mają do siebie ciągle pretensje, krytykują wiele swoich zachowań. Jako małe dzieci najczęściej otrzymywali Zwrotne informacje o tym, że są niegrzeczni oraz że czegoś nie potrafią zrobić. Deprecjonowano ich sukcesy i wskazywano tych, którzy zrobili coś lepiej od nich. Mówiono im też wprost, że nie będą kochani, jeśli dalej będą źli, rozbrykani i nieodpowiedzialni. Czuli się wtedy odrzuceni i nierozumiani – szczególnie, kiedy wymagania dorosłych przekraczały ich rozwojowe możliwości. Wtedy próbowali na różne sposoby ściągnąć na siebie zainteresowanie opiekunów. Jeżeli nie zauważano ich pozytywnych zachowań i nie wzmacniano pochwałami, to zwracali na siebie uwagę wybrykami. To prowadziło do dalszej utraty aprobaty i miłości dorosłych, przez co spotykali się z krytyką i odrzuceniem. Skutkiem tego, ich poczucie własnej wartości zostaje obniżone. I tak kręci się jak w błędnym kole…

Porównywanie sie z innymi

Częstym błędem wychowawców jest pokazywanie dziecku, w czym jest lepsze a w czym gorsze od innych. Czasem to mobilizuje je do działania, ale równocześnie kształci w nim potrzebę ciągłego, niekonstruktywnego porównywania się z innymi, bez brania pod uwagę indywidualnych cech. Wtedy dziecko zaczyna innych traktować jak zwierciadło, w którym ustawicznie sprawdza swoje walory. Nie lubi tych, na których tle wypada blado, a także nie szanuje tych, którzy są gorsi od niego. Nie lubi siebie, ale też nie lubi innych. Najlepszą metodą na kształtowanie poczucia własnej wartości u dziecka, a tym samym kształtowanie u niego tendencji do postrzegania innych z sympatią, jest otoczenia go miłością i zauważanie jego sukcesów oraz silnych stron.

Człowiek, który kocha siebie, potrafi pochylić się nad innymi. Dzięki samoakceptacji nie musi nikomu udowadniać, jaki jest, a także nie odbiera innych osób jako swoich rywali. Interesują go ludzie, z którymi może wymienić poglądy i od których może się nauczyć czegoś nowego. Jest otwarty na nowe doświadczenia w relacjach z innymi. Krytyczne uwagi na swój temat przyjmuje jako jedną z wielu opinii, a ostateczne decyzje co do własnej osoby pozostawia w swoich rękach, gdyż sam wie najlepiej, co jest dla niego dobre. Bywa, że sam prosi o ocenę swoich dokonań, kiedy chce poprawić swoje działania. Nie boi się kontaktów z ludźmi, potrafi obdarzać ich zaufaniem oraz szczodrze dzieli się z nimi swoimi zasobami zarówno materialnymi, jak i duchowymi. Chętnie im pomaga rzeczowo, wspiera duchowo, szuka i wskazuje rozwiązania różnych problemów. Tę pomoc oferuje w delikatny, często niezauważalny sposób, z poszanowaniem ich godności. Nie robi tego dla poklasku. Potrafi reagować na krzywdę innych.

Bohaterowie codzienności

Ludzie kochający siebie to ci bohaterowie, którzy bez zastanowienia pomagają ludziom w sytuacjach kryzysowych, nie zważając na własne zagrożenie. Nie używają patetycznych słów, nie stają w reflektorach, ale w codziennym życiu, często jakby przy okazji, okazują empatię innym, często nieznanym im osobom.
Wśród nich są małżonkowie, którzy w codziennym życiu, mimo wielu niedogodności, okazują współmałżonkom szacunek i akceptują ich takimi, jakimi są. Szukają rozwiązań konfliktów, nie rezygnując ze swoich potrzeb, ale mając też na uwadze potrzeby drugiej strony. Starają się zrozumieć motywy postępowania współmałżonków, mimo że czasem ich zachowania są bardzo uciążliwe i znacznie różnią się od tych, jakich się od nich oczekuje. To także rodzice, którzy wychowując dzieci, akceptują ich odmienność i potrzeby rozwojowe, stawiają im adekwatne do wieku wymagania i nagradzają za osiągnięcia. Rodzice kochający siebie nie będą wymagać od dzieci zrealizowania celów życiowych, których im nie udało się osiągnąć. Dają dziecku prawo do autonomii i pozwalają budować życie według własnego pomysłu.
Dyrektorzy, kierownicy zakładów pracy, którzy mają poczucie własnej wartości, nie będą budowali swojej kariery kosztem pracowników. Wręcz odwrotnie, starają się stworzyć takie warunki pracy, aby podwładni mogli się rozwijać zawodowo, awansować i czuć się potrzebnymi.

Dbałość o wychowanie do dojrzałości
Motywacja wolontariuszy pracujących w instytucjach charytatywnych bywa różna. Czasem udzielają się, żeby poprawić swój wizerunek i samopoczucie. Ale tylko ci, którzy lubią siebie, będą pracowali z pełnym oddaniem i z troską o innych. Również nauczyciele z dobrą samooceną otoczą swoich wychowanków miłością i zrozumieniem dla ich potrzeb i ograniczeń. Dostosują wymagania, zauważą i nagrodzą najmniejsze postępy w nauce czy poprawę w zachowaniu. Także spowiednicy w konfesjonałach okazują miłość do ludzi przez akceptację penitenta jako człowieka błądzącego i pomagają mu zmierzyć się z jego niedoskonałościami. Tak okazane zrozumienie będzie dla grzesznika punktem wyjścia do dokonania zmian na lepsze. Ten, który czuje się kochany, nie musi udowadniać sobie i światu, że jest wart miłości, ale może skupić się na własnym rozwoju.
Więcej dobrego robią dla innych te osoby, które akceptują siebie, znają swoją wartość i mają zrozumienie dla swoich niedoskonałości. Łatwiej im wtedy akceptować innych oraz okazywać im miłość pomimo ich wad. Dlatego dbajmy o to, aby wychowywać dzieci tak, aby miały dobrą samoocenę i kochały siebie.

Małgorzata Nowak

http://www.katolik.pl/milosc-do-siebie-a-milosc-do-drugiego-czlowieka,24093,416,cz.html?s=2
__________________________________

 

O autorze: Słowo Boże na dziś