Sławomir Skiba: Powróćmy do ducha krucjat!

Krzyżowiec

Ze smutkiem, współczuciem i poczuciem bezsilności patrzymy na męczeństwo tysięcy naszych niewinnych braci w Chrystusie na całym świecie. Bestialstwo demonicznego Państwa Islamskiego przekroczyło wszelkie znane dotychczas z historii formy okrucieństwa. My zaś obserwujemy to stojąc z boku, zaczadzeni retoryką dialogu i pokoju nade wszystko. Czy tak ma wyglądać nasza chrześcijańska postawa?

Nie ma dnia, w którym nie docierałyby do nas informacje o straszliwych prześladowaniach, jakie w wielu miejscach na świecie spadają na naszych braci w Chrystusie. Słyszymy o wzbierającej fali represji i zbrodni dokonywanych na nich. Przytłaczają nas obrazy cierpienia i bólu, jaki dotyka tak wielu naszych braci i sióstr. Nieraz zapewne ten widok ścisnął nam gardło, serce ogarnęło głębokie współczucie, a łzy same napłynęły do oczu. Ale cóż więcej?

Oczywiście, trwa modlitwa Kościoła (a w nim i nasza) za tych, którzy dają świadectwo wierności świętej wierze katolickiej. Prosiliśmy i prosimy Boga o łaski potrzebne dla nich, o pomoc i obronę przed atakami, o światło wiary i odwagę na czas męczeństwa.

Ale to właściwie wszystko, co dajemy od siebie. My, chrześcijanie żyjący w złudnie spokojnym świecie, z daleka spoglądający na rosnące zło, karmieni pacyfistyczną herezją (i w ten sposób przygotowywani na… własną rzeź!), jakże możemy być tak spokojni w obliczu tylu współczesnych form bezczelnego zła – zorganizowanego i zdeterminowanego zniszczyć Kościół i zgładzić nas?

Nikt przy zdrowych zmysłach – a cóż dopiero wierny odwiecznemu i nieomylnemu nauczaniu Kościoła katolik – nie może stać spokojnie. Larum grają, a my – zamiast przyoblec nie tylko zbroje wiary, ale i pasy z bronią, i wzywać do czynnej, dobrze zorganizowanej walki w obronie prześladowanych braci i świętych praw Kościoła – zdobywamy się łaskawie na litościwą łzę?

A gdzie chwalebne tradycje krucjat, gdzie wezwania świętych Doktorów Kościoła i papieży do czynnej walki? Gdzie wreszcie roztropność i mądre przygotowanie pomocy – całych transportów z bronią dla walczących chrześcijan? Gdzie zbieranie funduszy na chrześcijańską milicję? Gdzie szkolenia dla chrześcijańskich ochotników i oddziałów ruszających do rozprawy z synami ciemności? Gdzie płomienne mowy katolickich kapelanów nawołujących do walki za Chrystusa? Zamiast tego słyszymy z ust najwyższych nawet dostojników kościelnych jedynie słowa ubolewania i apele o pokój, które na wrogach Kościoła nie robią żadnego wrażenia.

Zanim ktoś powie – wbrew odwiecznemu nauczaniu Kościoła – że walka z bronią to rzecz niechrześcijańska, niech wspomni wpierw na zastępy świętych rycerzy-mnichów, świętych królów, Doktorów Kościoła i świętych papieży stojących na czele chrześcijańskich wojsk; niech wspomni na świętych wojowników czasów rekonkwisty i krucjat, Lepanto i Wiednia, Wandei i Cristiady, na żołnierzy z Bitwy Warszawskiej i Westerplatte, bezimiennych partyzantów i ich kapelanów z antykomunistycznego ruchu oporu, którzy walczyli i ginęli w obronie cywilizacji chrześcijańskiej. Gdzie się podział duch, który ich przenikał?

Sławomir Skiba, Polonia Christiana, Nr 48, Styczeń – Luty 2016, s. 2

________________________________________________________________________________________________

Poszerzając kontekst historyczny:

Nie tylko nie mamy powodu, by wstydzić się wypraw krzyżowych, jak chce współczesna ideologia poprawności politycznej, ale wręcz powinniśmy być z nich dumni. Tym bardziej, że nie mamy za co przepraszać. Istotnie, u początków krucjat leży agresja. Tyle, że nie chrześcijan.

Od początku swojej historii islam rozszerzał się poprzez zbrojną agresję – przede wszystkim wymierzoną w chrześcijańskie Cesarstwo Bizantyjskie. Rozpoczęła się ona już w latach 30. VII wieku i w ciągu następnych paru dziesięcioleci doprowadziła do islamskiej okupacji nie peryferii chrześcijaństwa, ale jego najważniejszych centrów duchowych i intelektualnych: Ziemi Świętej, Syrii, Egiptu, Afryki Północnej i Hiszpanii. Jerozolima, Antiochia, Aleksandria, Hippona, Sewilla – miasta zapisane w historii chrześcijaństwa (wschodniego i zachodniego) jako miejsca związane przede wszystkim z życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa, ale również z licznymi Ojcami i Doktorami Kościoła, na skutek militarnej przewagi wojsk muzułmańskich dostały się pod rządy islamu.

Powstrzymać napór islamu

Od chwili podboju przez muzułmanów katolickiego królestwa Wizygotów w Hiszpanii (711 rok) katolicka Christianitas miała dwa wysunięte bastiony obrony przed agresją islamu. Na Zachodzie – królestwo Franków, które wypełniło swoją misję dzięki zwycięstwu Karola Młota pod Poitiers w 734 roku. Na Wschodzie katolicki Konstantynopol (przypomnijmy, że tzw. schizma wschodnia stała się faktem dopiero w 1054 roku), który za potężnymi murami Teodozjusza w VIII i IX wieku przetrwał dwa wielkie oblężenia Arabów.

To było jednak tylko chwilowe powstrzymanie zbrojnego naporu islamu. Na Zachodzie, po zaniku potęgi cesarstwa Karolingów w I połowie IX wieku, muzułmanie wznowili swoją agresję. Systematycznie napadali wybrzeża Prowansji i Langwedocji (południowa Francja), skierowali się również na Italię. W 846 roku wojska muzułmańskie, które już od dawna nękały południowe wybrzeża Italii, napadły na Rzym. Gdy zabrakło wsparcia ze strony potężnej niegdyś monarchii Franków, papież Sergiusz II nie był w stanie przygotować miasta do obrony. Muzułmańskie oddziały splądrowały bazylikę św. Pawła za Murami oraz najważniejszy kościół chrześcijaństwa – bazylikę św. Piotra. Konfesja Księcia Apostołów została zbezczeszczona, a przechowywane w bazylice relikwie sprofanowane. Na wieść o nadciągającej odsieczy cesarza Lotara I muzułmanie wycofali się z Wiecznego Miasta.

Samotna walka Bizancjum

Przetrwanie Konstantynopola nie zatrzymało na trwałe agresywnych działań islamu również wobec wschodnich chrześcijan. Wraz z pojawieniem się w XI wieku na terenie Azji Mniejszej (od ponad tysiąca lat zamieszkanej przez chrześcijańskich Ormian) Turków seldżuckich, rozpoczął się kolejny rozdział w walce Wschodniego Cesarstwa o przetrwanie. W 1071 roku po klęsce chrześcijan w bitwie z Turkami pod Manzikertem sytuacja Bizancjum stała się dramatyczna.

Pomocy szukano na Zachodzie, zwłaszcza u Biskupa Rzymu. Kościół zachodni przeżywał wówczas okres dynamicznej wewnętrznej odnowy, zapoczątkowany na początku X wieku pracą i modlitwą benedyktyńskiej kongregacji z Cluny oraz energiczną walką kolejnych papieży – począwszy od pontyfikatu bł. Leona IX (1046-1054) z rozprężeniem moralności (np. symonia) wśród duchowieństwa oraz z uzurpacjami władzy świeckiej (tzw. spór o inwestyturę). Skutecznym lekarstwem stało się rygorystyczne wprowadzenie instytucji celibatu i zamknięcie dróg do ingerencji władzy świeckiej w nominacje biskupie (krokiem milowym było postanowienie Mikołaja II z 1059 roku, że Biskupa Rzymu ma wybierać na konklawe kolegium kardynalskie).

Wyraz ekumenicznej jedności

Odnawiający się Kościół zachodni z życzliwością odniósł się do próśb wschodnich chrześcijan o zorganizowanie pomocy w obliczu muzułmańskiej agresji (mimo że od 1054 roku Kościół wschodni był w schizmie z Rzymem), tym bardziej, że dochodziły wieści o represjach, które spadały na chrześcijańskich pielgrzymów udających się do Ziemi Świętej, co w obliczu wzmagającego się islamskiego fanatyzmu rodziło obawy o zachowanie miejsc świętych, na czele z bazyliką Grobu i Zmartwychwstania w Jerozolimie. Papież św. Grzegorz VII nawiązał nawet ożywioną korespondencję z bizantyjskim cesarzem Michałem VII, któremu obiecał zorganizowanie wyprawy zachodniego rycerstwa na Wschód, w obronie chrześcijan. Eskalacja konfliktu z cesarzem Henrykiem IV o inwestyturę przeszkodziła wykonaniu tego zamysłu świętego papieża. Zrealizował go jeden z jego następców, bł. Urban II, który w 1095 roku na synodzie w Clermont wezwał zachodnie rycerstwo, by „wzięło krzyż”. Krzyż wiary, miłości i braterstwa.

Bo przede wszystkim te wartości legły u podstaw idei oraz ruchu krucjatowego, „zbrojnych pielgrzymek” do Ziemi Świętej. Miłość do miejsc uświęconych fizyczną obecnością Chrystusa nie narodziłaby się bez wiary w Niego, wiary w to, że na miejscu, gdzie stoi bazylika Grobu, stało się coś naprawdę nadzwyczajnego. Czyż właśnie tego motywu nie potrafią zrozumieć wszyscy dawni i obecni krytycy krucjat? Aby pojąć czyjąś tak wielką wiarę, trzeba najpierw pozbyć się własnego powątpiewania. Istotnie bowiem, krzyżowcy nie wierzyli w żadnego „Jezusa historycznego”, ale w tego, o którym mówi Credo. Ich motywem była również solidarność wobec zagrożonych braci na ­Wschodzie. Chęć pomocy Bizancjum i odrodzony ruch pielgrzymkowy do Ziemi Świętej kierowały I wyprawę krzyżową (1096) najpierw do Azji Mniejszej, gdzie krzyżowcy po zdobyciu Nicei odnieśli zwycięstwo pod Doryleum.

Powstanie Outremer

Morderczy marsz przez anatolijską pustynię zakończył się przybyciem pod mury Antiochii. Po zdobyciu przez krzyżowców siedziby starożytnego patriarchatu, krucjata rozbiła pod jego murami kolejną armię muzułmańską. Droga do Jerozolimy stanęła otworem.

W 1099 roku krzyżowcy stanęli pod murami Świętego Miasta. Pierwszy na mury wdarł się książę Dolnej Lotaryngii, Godfryd z Bouillon. Po zdobyciu Jerozolimy przybrał on tytuł „Obrońcy Grobu Świętego” (Advocatus Sancti Sepulchri), bo – jak sam mówił – w mieście, w którym Pan nosił koronę z cierni, chrześcijanin nie może nosić korony ze złota. Tej pokory zabrakło jego następcom (pierwszym został jego brat, Baldwin z Boulogne), którzy utworzyli Królestwo Jerozolimskie, tzw. Outremer.

Sukces I wyprawy krzyżowej oraz ustabilizowanie się królestwa krzyżowców w Ziemi Świętej, pozwolił przede wszystkim oddalić bezpośrednie zagrożenie od samego Bizancjum. Bizantyjczycy odzyskali część obszarów zajętych przez Turków w Azji Mniejszej. Cel, który legł u podstaw idei krucjatowej, został w ten sposób zrealizowany.

Walka trwa nadal

Dzieje Outremer to pasmo kolejnych starć ze światem islamu, który nie pogodził się z utratą świętej dla niego Jerozolimy (wg Koranu tam właśnie Mahomet wraz ze swoim koniem miał dostąpić wniebowstąpienia). Od 1099 roku to Królestwo Jerozolimskie było wysuniętą flanką chrześcijaństwa w obronie przed dżihadem (bo – jak widzieliśmy – to nie krucjaty przecież sprowokowały antychrześcijańską agresję islamu, która trwała od VII wieku). Zdobycie przez muzułmanów w 1144 roku hrabstwa Edessy oznaczało, że skuteczność oporu Outremer zaczyna słabnąć. W tej sytuacji narodziła się idea zwołania II krucjaty. Podobnie jak w przypadku pierwszej celem było niesienie pomocy zagrożonym chrześcijanom na Wschodzie i obrona miejsc świętych.

Wielkim propagatorem II wyprawy krzyżowej był święty Doktor Kościoła – Bernard z Clairvaux. Doktor Miodousty na polecenie papieża bł. Eugeniusza III przemierzał zachodnią Christianitas (przede wszystkim Francję i Nadrenię) wzywając do „wzięcia Krzyża”. Owoce swojej pracy w ten sposób opisywał w liście do papieża: Wasza Świątobliwość dał mi rozkaz, a ja posłuchałem… Otworzyłem usta, mówiłem i liczba krzyżowców prawie natychmiast urosła w nieskończoność. Miasta i wsie zostały wyludnione. Z trudnością tylko można spotkać jednego mężczyznę na siedem niewiast – można powiedzieć, że widzi się „wdowy”, których mężowie żyją jeszcze.

Druga krucjata, której najważniejszymi uczestnikami byli cesarz rzymski i król niemiecki Konrad III oraz król Francji Ludwik VII, nie wypełniła swojego zadania. Edessa pozostała w ręku muzułmanów, nie udało się również zdobyć Damaszku obleganego przez krzyżowców. Najdosadniej fakt porażki II krucjaty skomentował św. Bernard: Biada królom naszym. Niczego dobrego nie dokonali w Ziemi Świętej. Mocni są do złego, dobrego czynić nie potrafią.

Jerozolima utracona

W 1187 roku pod Hittin armia Saladyna zadała klęskę wojskom Królestwa Jerozolimskiego. Krótko po tej klęsce w ręce muzułmanów wpadła Jerozolima. Chrześcijanie utrzymali jedynie skrawek terytorium nad Morzem Śródziemnym. Po raz kolejny wyruszyła krucjata – trzecia już (1190-1192) – by ratować zagrożonych chrześcijan. Chociaż wzięli w niej udział najpotężniejsi monarchowie Zachodu (król Anglii – Ryszard Lwie Serce, król Francji – Filip August i cesarz rzymski, król niemiecki – Fryderyk I Barbarossa), efektem realnym było jedynie zdobycie ważnego portu w Akce w 1191 roku. Sukces ten był dziełem krzyżowców angielskich i francuskich. Armia niemieckich krzyżowców, zdążających do Ziemi Świętej przez Azję Mniejszą rozproszyła się po utonięciu Fryderyka I w rzece Salef (1190).

Po zdobyciu Akki jedyną armią krzyżowców w Ziemi Świętej pozostały oddziały angielskie dowodzone przez Ryszarda Lwie Serce. Jego kampania przeciw Saladynowi udowodniła, że angielski monarcha nie bez przyczyny nosił swój przydomek. Mit niezwyciężoności Saladyna prysnął, ale zbyt szczupłym siłom dowodzonym przez króla Ryszarda nie udało się odzyskać Jerozolimy. Prawdziwą klęską i tragedią ruchu krucjatowego okazała się IV wyprawa krzyżowa (1204 rok), podczas której krzyżowcy zamiast udać się do Ziemi Świętej, dali namówić się Wenecjanom (walczącym z Bizancjum o wpływy handlowe w basenie Morza Śródziemnego) i przystąpili do oblężenia Konstantynopola. Miasto zostało zdobyte i splądrowane przez krzyżowców. Dopuszczono się przy tym bezczeszczenia wielu świątyń chrześcijańskich. Gdy wieść o tym haniebnym wydarzeniu ­dotarła do Rzymu, papież Innocenty III potępił ten postępek i obłożył klątwą wszystkich wiarołomnych krzyżowców. Jak wiemy, podobną ocenę tego wydarzenia zaprezentował Jan Paweł II podczas swojej apostolskiej pielgrzymki do Grecji w 2000 roku.

Krucjata – wojna sprawiedliwa

Ostateczny upadek Outremer w 1291 roku nie oznaczał zaniku pamięci o idei krucjatowej, tym bardziej, że od początku XIV wieku rozpoczęła się kolejna faza islamskiej agresji w postaci ekspansji Turków osmańskich na Bałkany i powolne okrążanie Konstantynopola. Nasz Jan Długosz porównał zdobycie Nowego Rzymu w 1453 roku przez Turków do wyłupienia jednego z dwóch oczu chrześcijaństwa. Jedyny w polskich dziejach król poległy na polu bitwy to Władysław III, który zginął w starciu z Turkami pod Warną. Dalekosiężnym celem wyprawy króla Polski i Węgier było przecież niesienie pomocy Konstantynopolowi. W ten sposób polski władca kontynuował dzieło rozpoczęte niegdyś przez bł. Urbana II.

Nie było również wątpliwości co do tego, że krucjaty są wojnami sprawiedliwymi. Stanisław ze Skalbmierza, twórca (wraz z Pawłem Włodkowicem) tzw. polskiej szkoły prawa narodów, w swoim słynnym kazaniu De bellis iustis mówił, że nic nie przeszkadza, że papież nadaje odpusty tym, którzy wyprawiają się przeciw Saracenom dla odzyskania Ziemi Świętej. Ona bowiem jest uświęcona narodzeniem, mieszkaniem i śmiercią Jezusa Chrystusa, a ponieważ w niej jest czczony nie Chrystus, ale zdradliwy Mahomet, godzi się, aby toczono walkę w celu jej odzyskania, gdyż jest otaczana czcią przez chrześcijan.

 

Jeśli nie wytoczymy wojny, będziemy pohańbieni.

Najdłużej idei krucjatowej pozostali wierni ci, którzy byli u jej narodzin – Biskupi Rzymu. Jednym z nich był Pius II (1458-1464) – Eneasz Sylwiusz Piccolomini. Spośród wszystkich celów, jakie nosił w sercu, żaden nie był mu tak drogi, jak ten, by porwać chrześcijan przeciwko Turkom i wypowiedzieć im wojnę – tak pisał o sobie w jednym z tekstów. Już jako następca św. Piotra witał w 1462 roku przywiezioną do Rzymu relikwię głowy św. Andrzeja (dostarczył ją jeden z potomków dynastii Paleologów, władający na Peloponezie), co odnowiło jego zapał krucjatowy.

Do kardynałów zgromadzonych na konsystorzu Pius II mówił we wrześniu 1463 roku: Powinniśmy naśladować naszego Pana i Władcę, Jezusa Chrystusa, błogosławionego Pasterza, który nie wahał się oddać życia za swoje owieczki… My także powinniśmy złożyć nasze życie w ofierze za naszą owczarnię… pomóc chrześcijańskiej wierze, by nie była zdeptana stopą Turków…. Wierzymy, że nasza wiara będzie stracona, jeśli nie uzbroimy się i nie ruszymy przeciwko wrogowi. Powinniśmy być pośród Turków, tak jak dziś widzimy pogardzaną rasę żydowską pośród chrześcijan. Jeśli nie wytoczymy wojny, będziemy pohańbieni.

Pius II zmarł 15 sierpnia 1464 roku w Ankonie, głównym porcie Państwa Kościelnego, skąd wraz z flotą wenecką miał udać się na Wschód. Umierał sam, bez tak bardzo oczekiwanych przez niego tłumów krzyżowców, którzy mieli naśladować przykład papieża i podjąć krzyż. Jednak przez następne sto lat dzieje idei krucjatowej były związane właśnie z flotą.

Mało kto dzisiaj wie, dlaczego flota pewnego Genueńczyka wyprawiającego się w 1492 roku w drogę morską do Indii, a która zakończyła się odkryciem przez niego Nowego Świata, miała na żaglach tradycyjny znak krzyżowców – czerwony krzyż. Krzysztof Kolumb miał nadzieję, że dzięki złotu znalezionemu w Indiach uda się wreszcie zorganizować wyprawę krzyżową, która wyzwoli Ziemię Świętą.

Pragnienie Piusa II wykorzystania floty dla krucjatowego celu, jakim była obrona chrześcijaństwa, zrealizował w 1571 roku św. Pius V. Zorganizowana przez niego krucjata­, do której faktycznie przystąpiły tylko Hiszpania i Wenecja, podjęła walkę przeciw Turkom zagrażającym wybrzeżom południowej Italii. Groziła powtórka scenariusza wydarzeń z 846 roku. Zapobiegło temu wielkie zwycięstwo połączonych flot hiszpańskiej i weneckiej (dowodzonych przez Don Juana d’Austria) pod Lepanto.

Wspaniała karta naszych dziejów

Krucjaty, podobnie jak wszystkie dzieła ludzkie, nosiły piętno grzechów tych, którzy w nich uczestniczyli. Jak widzieliśmy, również krzyżowcy poddawani byli pokusie – i nieraz jej ulegali – łatwych zysków oraz rezygnacji ze szczytnego powołania. Jednak wyprawy krzyżowe były również dziełem ludzi świętych. Dość wspomnieć postać papieża bł. Urbana II, który ogłosił I krucjatę, osobę św. Bernarda z Clairvaux (Doktor Kościoła) – propagatora II krucjaty i gorącego zwolennika idei powołania do życia zakonów rycerskich; króla Francji św. Ludwika IX – głównego organizatora i uczestnika dwóch wypraw krzyżowych (VI i VII). Czy mamy teraz wstydzić się za tych świętych i błogosławionych, którzy byli tak mocno zaangażowani w szerzenie idei krucjatowej?

Trzeba zaznaczyć jeszcze jeden aspekt ruchu krucjatowego: aspekt integracyjny. Trudno bowiem znaleźć w historii fenomen trwający tak długo (dwa stulecia), który łączyłby w sobie mieszkańców całej łacińskiej Europy – od Hiszpanii po Polskę, od Szkocji po Węgry. „Wzięcie krzyża” była lingua franca ówczesnej Europy. Znak skrzyżowanych przez szkockich rycerzy palców nie musiał być tłumaczony w portach południowej Francji. Ten komunikat doskonale rozumiano. W krucjatach brały udział nie tylko różne nacje, ale również przedstawiciele wszystkich warstw społecznych – od chłopów, po królów i cesarzy.

Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że bardzo często ludzie ci tracili na krucjatach dorobek całego swojego życia. Wbrew oklepanym już opiniom, że głównym motywem wyruszenia na krucjatę była chęć szybkiego wzbogacenia się, trudno odkryć, jakie korzyści przyniosły wyprawy krzyżowe Godfrydowi z Bouillon (jeden z wodzów I krucjaty), który nawet nie chciał przyjąć tytułu króla Jerozolimy, zadowalając się tytułem Obrońcy Grobu Świętego. Na czym skorzystał król Anglii Ryszard Lwie Serce, który podczas powrotu z III krucjaty został uwięziony, lub cesarz Fryderyk I Barbarossa, który zginął podczas marszu do Ziemi Świętej? Albo co materialnie zyskał król Ludwik IX, który podczas VI krucjaty musiał zapłacić olbrzymią sumę, by się wykupić z muzułmańskiej niewoli, a zmarł podczas trwania VII krucjaty?

 

Udział Polaków w krucjatach

Udział naszych rodaków w zbrojnych pielgrzymkach do Ziemi Świętej nie był imponujący. Podczas synodu w Clermont i I krucjaty stosunkowo młode państwo Piastów borykało się z poważnymi problemami wewnętrznymi, a chociaż od reakcji pogańskiej minęło już kilkadziesiąt lat – chrystianizacja kraju wcale nie była jeszcze zakończona. Nie oznacza to jednak, że hasła krucjatowe nie docierały na ziemie polskie albo że nasze rycerstwo było na nie obojętne. Wielu – z książętami na czele – uznawało po prostu, że w kraju otoczonym z kilku stron przez pogan, lepiej można realizować ideę krucjaty wyprawiając się na Wieletów, Obodrzyców, Pomorzan czy wreszcie Prusów lub Jaćwingów, niż udając się do Palestyny.

Nic nie wiadomo więc o uczestnictwie Polaków w I krucjacie, jednak byli oni już z pewnością obecni pośród pielgrzymów z Czech udających się do Ziemi Świętej w początkach XII wieku. Źródła dotyczące II krucjaty przynoszą informację o nieznanym z imienia królu Lechitów prowadzącym liczne wojsko, biorącym w niej udział, w której to postaci historycy dopatrują się książąt Henryka Sandomierskiego lub Władysława Wygnańca. Ten pierwszy, nawet jeśli nie uczestniczył w samej II krucjacie, to już na pewno odbył zbrojną pielgrzymkę do Ziemi Świętej w latach 1153-54, podczas której prawdopodobnie wspólnie z joannitami i templariuszami zdobywał u boku Baldwina III twierdzę Askalon. Wiemy też o wyprawie przedsięwziętej w 1162 r. przez małopolskiego możnowładcę Jaksę z Miechowa, której owocem była miechowska fundacja klasztoru kanoników Stróżów Grobu Świętego (zwanych bożogrobcami).

Choć po upadku Jerozolimy polskie rycerstwo zamiast tłumnie wziąć udział w III krucjacie, wyprawiało się z Kazimierzem Sprawiedliwym na Jaćwingów, to znajdowali się nadal pojedynczy pielgrzymi do Ziemi Świętej, jak wymieniony w dokumencie z 1189 r. Wielisław, noszący zaszczytny przydomek „Jerozolimski”. Kilku książąt polskich zgłosiło natomiast akces do V krucjaty w 1215 r., choć wkrótce w wyniku sytuacji politycznej, podjęli starania o zwolnienie ze ślubów. Zachowały się zapiski mówiące, że jakiś polski książę ze swoim oddziałem przebywał w Ziemi Świętej wraz z wojskiem króla Węgier Andrzeja II w 1217 r. Z powodu szczupłości źródeł badacze nie są zgodni, z którym z Piastów należałoby identyfikować wspomnianego księcia – największą liczbę zwolenników ma teza, że mógł nim być Kazimierz Opolski.

W XIII wieku rycerstwo polskie licznie brało udział w kolejnych wyprawach organizowanych przeciw pogańskim sąsiadom, było też zmuszone bronić swojej ziemi w obliczu najazdu mongolskiego.

Autor: Grzegorz Kucharczyk – historyk myśli politycznej XIX i XX w. oraz historii Niemiec, docent Instytutu Historii PAN, pracownik poznańskiej Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa. Współautor serii podręczników historii dla gimnazjalistów pt. Przez tysiąclecia i wieki. Autor wielu artykułów i książek, m.in. Czerwone karty Kościoła, Ostatni cesarz, Pierwszy holocaust XX wieku, Kielnią i cyrklem. Laicyzacja Francji w latach 1870-1914, Mała historia wielkiej Polski. / Polonia Christiana/

___________________________________________________________________________________________________________

_____________________________

ZWYCIĘSKIE KRUCJATY RÓŻAŃCOWE

W październiku, miesiącu Różańca Świętego, warto przypomnieć wydarzenia historyczne, których uczestnicy – szczęśliwe ich zakończenie – przypisywali mocy modlitwy różańcowej. Najznamienitszym wydarzeniem, które ocaliło Europę przed islamizacją, była bitwa pod Lepanto.

W VII wieku muzułmanie zdobyli Jerozolimę. W następnym, opanowali Afrykę Północną i zajęli Hiszpanię. Na początku XIV stulecia turecki sułtan wezwał do „świętej wojny” (dżihadu) przeciw chrześcijanom. Wkrótce Turcy odnoszą wielkie zwycięstwo w bitwie pod Warną (1444). Kilka lat później (1454) chrześcijanie tracą Konstantynopol. W II połowie XVI wieku Turcy zdobyli Cypr i Kretę.

W 1571 roku armada turecka wpłynęła na podbój Europy. Sułtan Selim II zapowiedział wprowadzenie we wszystkich państwach islamu i przyjęcie tytułu – władcy Europy. Na szczycie Bazyliki św. Piotra w Rzymie zawisnąć miał zwycięski zielony sztandar z półksiężycem. W tych dramatycznych chwilach papież Pius V, wielki orędownik Różańca, dzięki ogromnemu wysiłkowi i zdolnościom dyplomatycznym doprowadził do utworzenia Świętej Ligi – sojuszu floty okrętów hiszpańskich, weneckich, papieskich, wspieranych przez flotyllę z Parmy, Genui i Sabaudi. Papież wezwał cały chrześcijański świat do modlitwy różańcowej w intencji zwycięstwa nad islamem. Do modlitwy przyłączyli się również wierni z Polski. W dniach poprzedzających bitwę oraz podczas jej trwania ulicami Wiecznego Miasta szły procesje organizowane przez Piusa V a we wszystkich kościołach, klasztorach a także na okrętach trwały modlitwy w intencji zwycięstwa.

7 października 1571 roku u wybrzeży greckich, w pobliżu Lepanto, doszło do wielkiej bitwy. Na galerze flagowej Juana de Austria, syna cesarza Karola V, 24-letniego dowódcy wojsk chrześcijańskich, zwanej „Real di Spagna”, powiewała wielka, błękitna chorągiew z Jezusem Ukrzyżowanym – dar od papieża Piusa V. Flagowa galera dowódcy wojsk islamskich „Sułtan”, płynęła pod banderą z umieszczonymi na niej wersetami z Koranu. Wieczorem, 7 października, papież Pius V doznał łaski ujrzenia wizji zwycięstwa.

Bitwa trwała wiele godzin. O zwycięstwie wojsk Świętej Ligi przesądził nieoczekiwany sztorm, który rozproszył tureckie szyki i uniemożliwił im manewry taktyczne. Pod Lepanto zginęło 30 tysięcy mahometan, trzy i pół tysiąca wzięto do niewoli, zatopiono 150 tureckich okrętów, zdobyto setki dział i okrętów. Uwolniono 15 tysięcy chrześcijańskich jeńców. W bitwie poległo ponad 7 i pół tysiąca chrześcijan. Po bitwie Don Juan de Austria i inni dowódcy udali się do różnych sanktuariów maryjnych aby dziękować za zwycięstwo. W depeszy do senatu Wenecji pisali: „Non virtus, non arma, non duce, set Maria Rosari Victorem non fecie” (nie potęga, nie broń, nie dowódcy, lecz Maryja Różańcowa dała nam zwycięstwo).

Battle of Antioch

Polskie rycerstwo w XVII wieku przypisywało modlitwom różańcowym i wstawiennictwu  Matki Bożej, pomyślne zakończenie bitwy z Turkami pod Chocimiem w 1621 roku. W beznadziejnej, wydawałoby się sytuacji, kiedy oczekiwano ponownego natarcia tureckiego, w Krakowie miejscowy biskup zarządził procesję różańcowa. Wzięli w niej udział wszyscy mieszkańcy tego miasta.  W krakowskich kościołach rozbrzmiewały dzwony. Kilka dni później, niespodziewanie,  podpisano korzystne dla  Polski traktaty pokojowe.

Także Jan III Sobieski zwycięstwo nad Turkami pod Wiedniem w 1683 roku przypisywał Opatrzności pisząc: „Veni, vidi, Deus vicit” (Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył). Przed bitwą cesarz Leopold I publicznie codziennie odmawiał różaniec. Piętnastodniową nowennę różańcową prowadzili w Rzymie karmelici z kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej. Przed wyruszeniem na wyprawę Jan III Sobieski udał się do sanktuarium Matki Bożej w Częstochowie aby prosić o Jej opiekę. Zawsze miał przy sobie różaniec. Rankiem, w dniu bitwy król Polski służył jako ministrant do Mszy świętej.

Inne „wydarzenie różańcowe” miało miejsce w Azji. W marcu 1646 roku holenderska flota protestancka pojawiła się u wybrzeży Filipin. Hiszpanie i Filipińczycy dysponowali zaledwie dwoma statkami handlowymi. Wówczas jeden z ojców dominikanów wezwał do modlitwy różańcowej. Żołnierze złożyli śluby, że w razie przetrwania odbędą boso pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w klasztorze dominikańskim w Manili. Pięć kolejnych holenderskich ataków (od marca do października) zakończyło się ich całkowitą klęską. Filipiny pozostały katolickie. Z tego kraju nadal wyruszali misjonarze by ewangelizować inne kraje Azji. Papież Pius XII nazwał Filipiny „Królestwem Różańca Świętego”.

Na początku XVIII  wieku wojska tureckie zagroziły Republice Weneckiej. 5 sierpnia 1716 roku w Paterwarden miała miejsce decydująca bitwa. Naprzeciw 200-tysięcznej armii tureckiej stanęła  64-tysięczna armia księcia Eugeniusza Sabaudzkiego. W czasie bitwy w wielu miejscach Bractwa Różańcowe organizowały liczne procesje błagalne. Armia turecka zaczęła doznawać samych klęsk i wkrótce  Bałkany zostały uwolnione od muzułmanów. W uznaniu szczególnej wdzięczności za  zwycięstwo papież Innocenty XII ustanowił święto Różańca Świętego, które miało być obchodzone w całym świecie chrześcijańskim.

„Cud nad Wisłą” w 1920 roku poprzedziła Krucjata Modlitewna. 30 tysięcy ludzi na Placu Zamkowym w Warszawie modliło się na różańcu w intencji ocalenia Ojczyzny przed bolszewicką nawałą. Francuski generał Weygand napisał, że nigdy nie widział ludzi tak modlących się jak w Warszawie. Episkopat Polski, zgromadzony na Jasnej Górze, ofiarował cały kraj Maryi Królowej.

Po II wojnie światowej Austria została podzielona, podobnie jak Niemcy na 4 części. Jedną z nich, ze stolicą – Wiedniem zajmowała Armia Czerwona. Sowieci nie zamierzali rezygnować z planów  podporządkowania sobie tego obszaru. Austrii groził podział na wolną Austrię zachodnią i komunistyczną Austrię wschodnią.

Z inspiracji franciszkanina, ojca Piotra Pawlicka, powstała Pokutna Krucjata Różańcowa , która miała na celu spełnienie próśb orędzia  z Fatimy. Zorganizowane zostały publiczne modlitwy, procesje w miastach (brali w nich udział wybitni politycy austriaccy) i wioskach. Wierni zobowiązali się do odmawiania różańca w swoich domach w intencji wyzwolenia kraju. O. Pawlicek nieustannie przez radio wzywał Austriaków do włączenia się do Krucjaty.

Jeszcze w grudniu 1945 roku sowiecki minister spraw zagranicznych Mołotow kategorycznie stwierdził, że nie ma możliwości zawarcia jakiejkolwiek umowy  z Austrią w sprawie wycofania  wojsk sowieckich. Możliwości negocjacyjne praktycznie się wyczerpały. Jednak w ramach Krucjaty modliło się już 10 procent Austriaków.

13 maja 1955 roku kanclerz Austrii Julius Raab udał się do Moskwy. W dzienniku zanotował: ”Dziś dzień Fatimy. Rosjanie jeszcze bardziej zatwardziali. Modlę się do Matki Bożej aby pomogła narodowi austriackiemu”.

Ostatecznie jednak 15 sierpnia 1955 roku Sowieci zdecydowali się na podpisanie traktatu.  Z Austrii wycofały się wszystkie wojska okupacyjne, w tym Armia Czerwona.  W Wiedniu zorganizowano wielkie uroczystości religijno-patriotyczne, podczas których na znak dziękczynienia w kościołach przez trzy doby w dzień i  noc biły dzwony.  12 września prowadząc osobiście  modlitwę, kanclerz Raab powiedział: „Jesteśmy wolni!, Dziękujemy Ci za to, Maryjo!”

W połowie lat 60. XX wieku nie powiodły się plany prezydenta Brazylii wprowadzenia komunizmu.  W reakcji na rozwój działań komunistycznych  powstały liczne bractwa maryjne. W całym kraju zorganizowane zostały tzw. „marsze różańcowe”, np. 600-tysięczny marsz z modlitwą różańcową i pieśniami religijnymi w Sao Paulo.  Ostatecznie w wyniku zaistniałej sytuacji, prezydent  i komuniści opuścili Brazylię.

W latach 80. ubiegłego stulecia na Filipinach, na apel kardynała J.Sina, prymasa kraju, 2 miliony ludzi z różańcami w rękach wyległo na ulice by zaprotestować przeciwko restrykcyjnej polityce prezydenta F. Marcosa. Po czterech dniach publicznych modłów, wydał on rozkaz rozpędzenia tłumów przy pomocy czołgów. Jednak gdy 2 miliony ludzi uklękło twarzą w kierunku nadjeżdżających wozów bojowych, podniosło w górę różańce i zaczęło się głośno modlić, wielu żołnierzy przyłączyło się do demonstrantów. Kolejne próby rozpędzenia demonstrantów gazem (wiatr nagle się odwrócił rażąc napastników) i przy pomocy moździerzy (wszystkie naboje okazały się niewypałami) w zadziwiający sposób  nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Rządy Marcosa upadły.

Prymas Węgier, kardynał Józef Mindszenty, w latach 50. więzień komunistyczny, uwolniony w czasie antysowieckiego powstania w Budapeszcie w 1956 roku pisał, że Węgry zostaną uratowane przez różaniec, jeśli jedna dziesiąta narodu- 2 mln osób będzie modliło się na różańcu. W 2006 roku prymas Węgier przypominał słowa kardynała Mindszentego, wzywając do narodowej modlitwy różańcowej. Po czterech latach do Krucjaty Różańcowej w intencji Ojczyzny przystąpiło 2 miliony Węgrów. Wkrótce socjaliści (postkomuniści) przegrali wybory parlamentarne.

Przed śmiercią Kardynał August Hlond (1881-1948), prymas Polski wypowiedział następujące słowa: „Zwycięstwo jeśli przyjdzie – będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny (…) Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą, wielką miłością bliźniego i różańcem. Trzeba ufać i modlić się. Jedyna broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo- jest różaniec”.

 

dr Krzysztof Kawęcki

historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej

________________________________

 

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne