Indywidualne spotkanie z Jezusem jest początkiem nawrócenia – Czwartek, 21 stycznia 2016r. – Dzień Babci

Myśl dnia

Gdy wnukowie przychodzą, reumatyzm odchodzi.

Ewa Glińska

____________

Tak Bogu ufaj, jakby całe powodzenie spraw zależało tylko od Boga,

a nie od ciebie; tak jednak dokładaj wszelkich starań,

jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła.

św. Ignacy Loyola

 

w_drodze_8

Jezu, wierzę, że jesteś Synem Bożym, który ma moc nad każdą ludzką słabością.

Idę za Tobą, bo wiem, że w Tobie jest pełne uzdrowienie z chorób,

zwłaszcza tych, które rodzi mój grzech.

__________________________________________________________________________________

Słowo Boże

__________________________________________________________________________________

WSPOMNIENIE ŚW. AGNIESZKI, DZIEWICY I MĘCZENNICY

agnes

 

CZWARTEK II TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE (1 Sm 18,6-9;19,1-7)

Saul zazdrości Dawidowi uznania

Czytanie z Pierwszej Księgi Samuela.

Gdy Dawid wracał po zabiciu Filistyna Goliata, kobiety ze wszystkich miast wyszły ze śpiewem i tańcami naprzeciw króla Saula, przy wtórze bębnów, okrzyków i cymbałów. I śpiewały kobiety wśród grania i tańców: „Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy”. A Saul bardzo się rozgniewał, bo nie podobały mu się te słowa. Mówił: „Dawidowi przyznały dziesiątki tysięcy, a mnie tylko tysiące. Brak mu tylko królowania”. I od tego dnia patrzył Saul na Dawida zazdrosnym okiem.
Saul namawiał syna swego Jonatana i wszystkie sługi swoje, by zabili Dawida. Jonatan jednak bardzo upodobał sobie Dawida, uprzedził go więc o tym, mówiąc: „Ojciec mój, Saul, pragnie cię zabić. Od rana miej się na baczności; udaj się do jakiejś kryjówki i pozostań w ukryciu. Tymczasem ja pójdę, by stanąć przy mym ojcu na polu, gdzie ty się będziesz znajdował. Ja sam porozmawiam o tobie z ojcem. Zobaczę, co będzie, i o tym cię zawiadomię”.
Jonatan mówił życzliwie o Dawidzie ze swym ojcem Saulem. Powiedział mu: „Niech nie zgrzeszy król przeciw swojemu słudze Dawidowi. Nie zawinił on przeciw tobie, a czyny jego są dla ciebie bardzo pożyteczne. On przecież swoje życie narażał, on zabił Filistyna, dzięki niemu Pan dał całemu Izraelowi wielkie zwycięstwo. Patrzyłeś na to i cieszyłeś się. Dlaczego więc masz zamiar zgrzeszyć przeciw niewinnej krwi, bez przyczyny zabijając Dawida?” Posłuchał Saul Jonatana i złożył przysięgę: „Na życie Pana, nie będzie zabity!”
Zawołał Jonatan Dawida i powtórzył mu całą rozmowę. Potem zaprowadził Dawida do Saula i Dawid został u niego jak poprzednio.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 56,2-3.9-10.12-13)

Refren: Bogu zaufam, nie będę się lękał.

Zmiłuj się nade mną, Boże, bo prześladuje mnie człowiek, *
uciska mnie w nieustannej walce.
Wrogowie moi wciąż mnie prześladują, *
liczni są ci, którzy ze mną walczą.

Ty zapisałeś moje życie tułacze +
i przechowałeś łzy moje w swej sakwie, *
czyż nie są spisane w Twej księdze?
Odstąpią moi wrogowie w dniu, gdy Cię wezwę. *
Po tym poznam, że Bóg jest ze mną.

W Bogu pokładam nadzieję, nie będę się lękał, *
cóż może uczynić mi człowiek?
Wiążą mnie, Boże, śluby, które Ci złożyłem, *
Tobie oddam ofiary pochwalne.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 4,23)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jezus głosił Ewangelię o królestwie
i leczył wszelkie choroby wśród ludu.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mk 3,7-12)

Podziw tłumów dla Jezusa

Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli.
Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste na Jego widok padały przed Nim i wołały: „Ty jesteś Syn Boży”. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Rozpoznać Syna Bożego

Jezus przechodzi z miejsca na miejsce, bo jak sam wcześniej powiedział: abym i tam nauczał, po to bowiem wyszedłem (Mk 1, 38). Idą za Nim tłumy, gdyż słyszeli o tym, co czynił. Jedni szli kierowani tylko ciekawością lub żądzą sensacji. Inni, aby znaleźć uzdrowienie ze swojej słabości fizycznej i duchowej niemocy. W tym miejscu Marek odnotowuje również reakcję duchów nieczystych. Zgodne wyznają one, że Jezus jest Synem Bożym. To wyznanie w konfrontacji z wypowiedziami faryzeuszy i uczonych w Piśmie jest niesamowite. Demony łatwiej rozpoznają Jezusa niż ci sprawiedliwi czytający i studiujący dzień w dzień proroctwa o Mesjaszu. To bardzo smutne, jak wielka może być ślepota, zamykająca człowieka na Boga.

Jezu, wierzę, że jesteś Synem Bożym, który ma moc nad każdą ludzką słabością. Idę za Tobą, bo wiem, że w Tobie jest pełne uzdrowienie z chorób, zwłaszcza tych, które rodzi mój grzech.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”

  1. Mariusz Szmajdziński
    Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

____________________

Św. Agnieszka

0,28 / 9,25

Jezus oddala się z uczniami, ale za chwilę tłumy znów tłoczą się przy Nim. Poproś Ducha Świętego, aby na czas modlitwy pomógł ci oddalić się od twoich tłumów i rozpraszających myśli.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Marka
Mk 3, 7-12
Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn Boży». Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.

Rozgłos Proroka, który leczy ze wszystkich chorób, przyciąga do Jezusa tłumy. Także i dzisiaj na rekolekcje prowadzone przez charyzmatycznych kapłanów przyjeżdżają tysiące osób z całego kraju.

Czy jest w tym coś złego, że przychodzimy na spotkanie z Jezusem, który uzdrawia i czyni inne znaki? Oczywiście, że nie. Jezus ma moc i uzdrawia z chorób ciała i duszy, bo „Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim”.

W „Dziejach duszy” św. Teresa od Dzieciątka Jezus wspomina pewien sen. Śniło jej się, że w trakcie spaceru po ogrodzie zobaczyła dwa złe duchy. Na widok Tereski przeraziły się bardzo i rzuciły do ucieczki. Ten sen wzbudził w niej przekonanie, że dusza w stanie łaski nie powinna obawiać się złego ducha, bo czysta dusza pokonuje zło. Słuchając kolejny raz tekstu Ewangelii, nie zrażając się „tłumem”, poproś Jezusa, aby leczył wszystkie twoje choroby.

Błogosław duszo moja Pana i wszystko co we mnie, Jego Najświętsze imię! On odpuszcza wszystkie twoje grzechy i leczy wszystkie twoje choroby!

http://modlitwawdrodze.pl/home/
________________________

CZWARTEK, 21 STYCZNIA 2016

wspomnienie
ŚW. AGNIESZKI
dziewicy i męczennicy

Komentarz do I czytania (1 Sm 18, 6-9; 19, 1-7)

Zazdrość potrafi zniszczyć wiele dobrych dzieł. Wcina się klinem w ludzkie relacje. Gdy człowiek nie spostrzeże się na czas, że jest w jej sidłach, i w odpowiednim momencie nie zareaguje, może wyrządzić wiele zła. I tak gdyby zazdrosny Saul nie został powstrzymany przez Jonatana, doszłoby do tragedii. Nie możemy bezkrytycznie ulegać uczuciom, jakie w nas się rodzą, bo mogą one nas zaprowadzić na manowce. Dobrze jest słuchać opinii innych ludzi. Mieć zaufanych przyjaciół, doradców i kierowników duchowych. Ich rady mogą pomóc nam spojrzeć na naszą rzeczywistość z innej perspektywy i pozwolą nam uniknąć wielu błędów.

Komentarz do Ewangelii (Mk 3, 7-12)

Takie sceny jak ta opisana w dzisiejszej Ewangelii mają miejsce zawsze, ilekroć pojawia się człowiek, który oferuje coś nieprzeciętnego. Może to być wybitny kaznodzieja, skuteczny uzdrowiciel albo popularna gwiazda show biznesu. Ludzie tłoczą się do niego z nadzieją, że spotkanie to przemieni ich życie. Zawsze trzeba sobie jednak postawić pytanie, kim jest tak naprawdę ta osoba i jakie mogą być „owoce” spotkania z nią. Po świecie kręcą się różni „prorocy”. Warto pamiętać o podstawowej zasadzie, że ten, kto działa w imię Jezusa, nigdy nie będzie przyćmiewał Boga swoją osobą, a prawdziwe uzdrowienie może dokonać się tylko mocą Najwyższego.

Pomyśl:

Co czynię, aby nie dać się zdominować negatywnym uczuciom?
W jaki sposób zwykle reaguję na krytykę mojej osoby?
Jaki jest mój stosunek do osób, które mnie zachwycają i imponują mi?

Czy nie wynoszę ich zbyt szybko na piedestał i nie czynię ich „bogami”?

http://www.odslowadozycia.pl/pl/n/499

_________________________

Św. Ireneusz z Lyonu (ok. 130 – ok. 208), biskup, teolog, męczennik
Ukazanie przepowiadania apostolskiego, 92-95

“Szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach”
 

U proroka Izajasza, samo Słowo, Słowo Boże, powiedziało, że objawi się między nami – Syn Boży stał się naprawdę synem ludzkim – i pozwoli się nam znaleść, którzyśmy wcześniej nie znali: „Przystępny byłem dla tych, co o Mnie nie dbali, tym, którzy Mnie nie szukali, dałem się znaleźć. Mówiłem: “Oto jestem, jestem!” do narodu, który nie wzywał mego imienia”(Iz 65,1)… To także sens tego, co powiedział Jan Chrzciciel: „z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi” (Mt 3,9). Bo jak tyko nasze serca zostały oderwane przez wiarę od czci kamieni to ujrzały Boga i stały się synami Abrahama, który został usprawiedliwiony przez wiarę…

Słowo Boże wcieliło się i rozbiło swój namiot między nami, jak mówi Jego uczeń, św. Jan (J 1,14). Dzięki Niemu, przez nowe powołanie, zmieniły się serca pogan. Kościół przynosi odtąd dużo owoców w tych, którzy są zbawieni; i to już nie orędownik jak Mojżesz, ani posłaniec jak Eliasz, ale sam Pan nas zbawia, dając Kościołowi więcej dzieci niż synagodze starszych, jak przepowiedział Izajasz: „Śpiewaj z radości, niepłodna, któraś nie rodziła,(Iz 54,1; Ga 4,27)… Bóg znajduje swe szczęście w dawaniu dziedzictwa nierozumnym narodom, tym, którzy nie należeli do miasta Bożego i nie wiedzieli, kim jest Bóg. Teraz zatem, kiedy dzięki temu wezwaniu życie zostało nam dane i w nas Bóg doprowadził do pełni wiarę Abrahama, nie powinniśmy patrzeć wstecz – to znaczy do pierwszego prawa, bo otrzymaliśmy Nauczyciela Prawa, Syna Bożego i przez wiarę w Niego uczymy się kochać Boga z całego serca, a bliźniego jak siebie samych.

________________________

Bezsens zazdrości (21 stycznia 2016)

21 stycznia
Święta Agnieszka, dziewica i męczennica

 

Święta Agnieszka

Agnieszka była w starożytności jedną z najbardziej popularnych świętych. Piszą o niej św. Ambroży, św. Hieronim, papież św. Damazy, papież św. Grzegorz I Wielki i wielu innych. Jako 12-letnia dziewczynka, pochodząca ze starego rodu, miała ponieść męczeńską śmierć na stadionie Domicjana około 305 roku. Na miejscu “świadectwa krwi” dzisiaj jest Piazza Navona – jedno z najpiękniejszych i najbardziej uczęszczanych miejsc Rzymu. Tuż obok, nad grobem męczennicy, wzniesiono bazylikę pod jej wezwaniem, w której 21 stycznia – zgodnie ze starym zwyczajem – poświęca się dwa białe baranki.
Według przekazów o rękę Agnieszki, która złożyć miała wcześniej ślub czystości, rywalizowało wielu zalotników, a wśród nich pewien młody rzymski szlachcic oczarowany jej urodą. Ona jednak odrzuciła wszystkich, mówiąc, że wybrała Małżonka, którego nie potrafią zobaczyć oczy śmiertelnika. Zalotnicy, chcąc złamać jej upór, oskarżyli ją, że jest chrześcijanką. Doprowadzona przed sędziego nie uległa ani łagodnym namowom, ani groźbom. Rozniecono ogień, przyniesiono narzędzia tortur, ale ona przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem.
Wobec tego odesłano ją do domu publicznego, ale jej postać budziła taki szacunek, że żaden z grzesznych młodzieńców odwiedzających to miejsce nie śmiał się zbliżyć do niej. Jeden, odważniejszy niż inni, został nagle porażony ślepotą i upadł w konwulsjach. Młoda Agnieszka wyszła z domu rozpusty niepokalana i nadal była czystą małżonką Chrystusa.
Zalotnicy znów zaczęli podburzać sędziego. Bohaterska dziewica została wtedy rzucona w ogień, ale kiedy wyszła z niego nietknięta, skazano ją na ścięcie. “Udała się na miejsce kaźni – mówi św. Ambroży – szczęśliwsza niż inne, które szły na swój ślub”. Wśród powszechnego płaczu ścięto jej głowę. Poszła na spotkanie Nieśmiertelnego małżonka, którego ukochała bardziej niż życie.Święta Agnieszka Agnieszka jest patronką dzieci, panien i ogrodników. Według legendy św. Agnieszka, całkowicie obnażona na stadionie, została rzucona na pastwę spojrzeń tłumu. Za sprawą cudu okryła się płaszczem włosów. Imię Agnieszki jest wymieniane w I Modlitwie Eucharystycznej – Kanonie rzymskim. Artyści przedstawiają Agnieszkę z barankiem, gdyż łacińskie imię Agnes wywodzi się zapewne od łacińskiego wyrazu agnus – baranek. Dlatego powstał zwyczaj, że w dzień św. Agnieszki poświęca się baranki hodowane przez trapistów w rzymskim opactwie Tre Fontane (znajdującym się w miejscu ścięcia św. Pawła), a następnie przekazuje się je siostrom benedyktynkom z klasztoru przy kościele św. Cecylii na Zatybrzu. Z ich wełny zakonnice wyrabiają paliusze, które papież nakłada co roku 29 czerwca (w uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła) świeżo mianowanym metropolitom Kościoła katolickiego.W ikonografii św. Agnieszkę przedstawia się z barankiem mającym nimb lub z dwiema koronami – dziewictwa i męczeństwa. Nieraz obok płonie stos, na którym ją prawdopodobnie spalono. Jej atrybutami są ponadto: gałązka palmowa, kość słoniowa, lampka oliwna, lilia, miecz, zwój. W sztuce wschodniej św. Agnieszka przedstawiana jest w szatach żółtych (a nie czerwonych, jak męczennicy) i z krzyżem męczeńskim w ręce.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-21.php3

BAZYLIKA01

Bazylika św. Agnieszki w Rzymie

BAZYLIKA02

Wnętrze Bazyliki św. Agnieszki w Rzymie

Święta z barankiem

Leszek Śliwa

GN 03/2013 |

Jesteśmy świadkami dramatycznej chwili. Oprawca mieczem przecina gardło świętej Agnieszki.


Juan Vicente Masip
„Męczeństwo św. Agnieszki”
olej na desce, 1540–1545, Muzeum Prado, Madryt

Widoczna z prawej strony zrozpaczona rodzina męczennicy jest powstrzymywana przez żołnierzy. A z lewej strony rozkazy wydaje Semproniusz, cesarski namiestnik. Z nieba przylatują na chmurze anioły, które mają już dla Agnieszki przygotowaną koronę i palmę męczeństwa.

Agnieszka była jedną z męczennic zamordowanych w Rzymie w czasach cesarza Dioklecjana, na początku IV wieku. Jej rodzice potajemnie wyznawali chrześcijaństwo i wychowali ją zgodnie z zasadami tej wiary. Odrzuciła propozycję małżeństwa, złożoną jej przez syna namiestnika, mówiąc, że jest już poślubiona Chrystusowi. Semproniusz z zemsty kazał ją spalić na stosie, płomienie jednak jej się nie imały (zwęglone resztki stosu widzimy na pierwszym planie). Wówczas okrutny Semproniusz kazał zabić świętą mieczem.

Agnieszka ubrana jest w białą szatę symbolizującą czystość i niewinność. W chwili śmierci obejmuje małego baranka, który jest jej nieodłącznym atrybutem. Baranek oznacza, że Agnieszkę zamęczono z powodu miłości do Chrystusa, Baranka Bożego. Drugą przyczyną skojarzenia baranka z Agnieszką było… imię świętej.

Łacińskie imię Agnes (Agnieszka) pochodziło z greckiego słowa hagné (czysta, dziewicza). W starożytnym Rzymie kojarzyło się jednak z agnus – łacińskim słowem oznaczającym baranka. Tak więc baranek – symbol Chrystusa – stał się jednocześnie atrybutem św. Agnieszki. I to nie tylko w sztuce.

Skojarzenie było tak mocne, że gdy w Polsce średniowiecznej popularne stało się imię Agnieszka, przekształcane często w Jagnieszka, Jagienka czy Jagna, powstało również słowo „jagnię”, oznaczające młodą owieczkę.

http://gosc.pl/doc/1425265.Swieta-z-barankiem

_______________

Św. Agnieszka i… baranki (21 stycznia)

dodane 21.01.2006 07:54

Leszek Śliwa

Co roku w dniu świętej Agnieszki w Rzymie odbywa się niezwykła uroczystość. Papież błogosławi dwa baranki, z których wełny zakonnice wyrabiają potem paliusze – białe koliste wstęgi z sześcioma krzyżami haftowanymi czarnym jedwabiem, noszone na ornacie. Otrzymują je od papieża wszyscy nowo mianowani metropolici.

Obrzęd błogosławienia baranków ma wielowiekową tradycję. Kim była zatem święta Agnieszka, że jej dzień wybrano przed stuleciami na tę uroczystość?

Hagné sanctissima

Była jedną z wielu męczennic, zamordowanych w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Żyła w Rzymie, prawdopodobnie na przełomie III i IV wieku, w czasach cesarza Dioklecjana, choć niektóre przekazy podają, że 50 lat wcześniej. Według tradycji, zginęła w wieku lat 12 lub 13, broniąc dziewictwa, które ślubowała Jezusowi Chrystusowi. Miało się to stać w 304 lub 305 roku.

Niewiele więcej wiemy o jej życiu. Legendarne przekazy mówią, że była piękną córką bogatego Rzymianina. Odrzuciła propozycję małżeństwa, złożoną przez syna prefekta miasta, Semproniusza, mówiąc, że jest już poślubiona Chrystusowi. Semproniusz z zemsty kazał ją spalić na stosie. Ponieważ płomienie się jej nie imały, ścięto ją mieczem.

Inna legenda mówi, że Agnieszka miała być poświęcona pogańskim bogom. Odprowadzono ją do świątyni Minerwy w Rzymie, gdzie miała być pozbawiona dziewictwa. Odmówiła, twierdząc, że swoje dziewictwo poświęciła Jezusowi.

Pochowano ją w rzymskich katakumbach przy Via Nomentana. Już w IV wieku wystawiono tam kościół Santa Agnese fuori le Mura (św. Agnieszki za Murami). Potem w miejscu śmierci Świętej powstał jeszcze jeden kościół pod jej wezwaniem: Santa Agnese in Agone na Piazza Navona.
Kult św. Agnieszki był bardzo popularny już w IV wieku. Świadczy o tym, oprócz wspomnianych świątyń, również odkryta przez archeologów w katakumbach płyta z wizerunkiem Świętej i podpisem: „Hagné sanctissima” (Najświętsza Agnieszka). Pisali o Agnieszce m.in. św. Ambroży, św. Hieronim i papież św. Grzegorz I Wielki.

Agnes i agnus, Jagna i jagnię

Na obrazach malowano ją przeważnie z barankiem. Jedną z przyczyn było to, że zamęczono ją z powodu miłości do Chrystusa, a w sztuce starochrześcijańskiej bardzo często przedstawiano Zbawiciela jako baranka. Drugą przyczyną było… imię świętej. Łacińskie imię Agnes (Agnieszka) pochodziło z greckiego słowa hagné (czysta, dziewicza). W starożytnym Rzymie kojarzyło się jednak z agnus – łacińskim słowem oznaczającym baranka. Tak więc baranek – symbol Chrystusa – stał się jednocześnie atrybutem św. Agnieszki. I to nie tylko w sztuce. Skojarzenie było tak mocne, że gdy w Polsce średniowiecznej popularne stało się imię Agnieszka, przekształcane często w Jagnieszka, Jagienka czy Jagna, powstało również słowo „jagnię”, oznaczające młodą owieczkę.

http://liturgia.wiara.pl/doc/419384.Sw-Agnieszka-i-baranki-21-stycznia
____________________

Św. Agnieszka i… baranki (21 stycznia)

dodane 21.01.2006 07:54

Leszek Śliwa

Co roku w dniu świętej Agnieszki w Rzymie odbywa się niezwykła uroczystość. Papież błogosławi dwa baranki, z których wełny zakonnice wyrabiają potem paliusze – białe koliste wstęgi z sześcioma krzyżami haftowanymi czarnym jedwabiem, noszone na ornacie. Otrzymują je od papieża wszyscy nowo mianowani metropolici.

Znaczenie paliusza

Co roku 21 stycznia, w dzień św. Agnieszki, do Watykanu przywozi się dwa młode baranki. Jeden z nich przyozdobiony jest czerwonymi kwiatami, co symbolizuje męczeństwo św. Agnieszki, a drugi białymi, co oznacza jej niewinność. Papież błogosławi baranki w Auli Klementyńskiej. W ceremonii uczestniczą (obok kilku dostojników watykańskich i dwóch kanoników z Kapituły św. Jana na Lateranie) także dwaj ojcowie trapiści z rzymskiego opactwa Tre Fontane. Trapiści bowiem przechowują i przygotowują baranki na tę uroczystość. Potem z wełny tych baranków benedyktynki z rzymskiego klasztoru Santa Cecilia in Trastevere tkają paliusze.

Paliusz to strój liturgiczny, noszony co najmniej od V wieku przez papieży, a później również przez innych wysokich dostojników kościelnych. W roku 1978 Paweł VI w dokumencie Inter Eximina Episcopalis określił, że mogą go nosić, prócz papieża, wyłącznie arcybiskupi metropolici oraz patriarcha łaciński Jerozolimy.

Każdy nowy metropolita otrzymuje paliusz od Ojca Świętego. W roku 1984 Jan Paweł II ustalił, że uroczystość ta odbywa się 29 czerwca, w dniu świętych Apostołów Piotra i Pawła.
Gotowe paliusze, na dzień przed wręczeniem metropolitom, składa się w srebrnej pozłacanej urnie w Konfesji na grobie św. Piotra w watykańskiej Bazylice. Stają się wówczas, w szerokim znaczeniu, relikwiami.

Obrzęd włożenia paliuszy ma ważną symbolikę. Podkreśla łączność metropolitów z Następcą św. Piotra, a w konsekwencji ze św. Piotrem, a także odpowiedzialność, która na nich spoczywa jako na pasterzach. To symboliczne znaczenie paliusza sprawiało, że do obrzędu błogosławienia baranków zawsze przywiązywano dużą wagę. Choć przebieg uroczystości zmieniał się w ciągu stuleci, podobnie jak obecnie wyglądał już w XV wieku. Papież błogosławił dawniej baranki z okna swych apartamentów lub też, jak Innocenty XIII w 1724 r., jechał na uroczystość do kościoła św. Agnieszki za Murami.
Nie wiadomo natomiast dokładnie, od kiedy benedyktynki tkają paliusze. Prawdopodobnie robią to już od XVI wieku. Na ścianie absydy należącego do nich kościoła św. Cecylii znajduje się jednak malowidło z IX wieku przedstawiające papieża w paliuszu…

http://liturgia.wiara.pl/doc/419384.Sw-Agnieszka-i-baranki-21-stycznia/2
______________

Święta i jagnię

DOMENICO ZAMPIERI, ZWANY DOMENICHINO

“Święta Agnieszka”, olej na płótnie, ok. 1620
Królewska Kolekcja, Windsor

Powiększenie Ten portret świętej Agnieszki jest jednocześnie symbolicznym przedstawieniem okoliczności jej śmierci.

Agnieszka żyła w Rzymie, prawdopodobnie na przełomie III i IV wieku. Była męczennicą. Według tradycji, zginęła w wieku 12 lub 13 lat, broniąc dziewictwa, które ślubowała Chrystusowi. O jej świętości mówi aureola wokół głowy, pobożnie złożone ręce i skierowany ku niebu wzrok. Znakiem zachowanego dziewictwa jest złota korona, wysadzana drogimi kamieniami, którą świętej nakłada na głowę anioł. O męczeńskiej śmierci przypomina natomiast palma, jaką ten sam anioł trzyma w drugiej ręce.

Ważne znaczenie mają też płaskorzeźby na stojącym z lewej strony wielkim wazonie. Pokazują sceny składania ofiary pogańskim bogom. Legenda mówi, że Agnieszkę również chciano poświęcić pogańskim bogom. Odprowadzono ją do świątyni Minerwy w Rzymie, gdzie miała być pozbawiona dziewictwa. Odmówiła, wybierając śmierć.

Najważniejszym atrybutem św. Agnieszki jest baranek. Widzimy go na dole, z lewej strony, w objęciach aniołka. Baranek oznacza, że Agnieszkę zamęczono z powodu miłości do Chrystusa, a w sztuce starochrześcijańskiej bardzo często przedstawiano Zbawiciela jako baranka. Drugą przyczyną wyboru tego atrybutu było… imię świętej. Łacińskie imię Agnes (Agnieszka) pochodziło z greckiego słowa hagne (czysta, dziewicza). W starożytnym Rzymie kojarzyło się jednak z agnus – łacińskim słowem oznaczającym baranka. Tak więc baranek – symbol Chrystusa – stał się jednocześnie atrybutem św. Agnieszki, I to nie tylko w sztuce. Skojarzenie było tak mocne, że gdy w Polsce średniowiecznej popularne stało się imię Agnieszka, przekształcane często w Jagnieszka, Jagienka czy Jagna, powstało również słowo “jagnię”, oznaczające młodą owieczkę.

LESZEK ŚLIWA

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 3 – 20 stycznia 2008r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2008/03.htm

________________

Źródło żywej wody

JAN VAN EYCK

“Adoracja Baranka”, olej na desce, 1425-1429,
Gandawa, katedra św. Bawona

Powiększenie Woda dająca życie wieczne tryska z fontanny wprost na widza. Wydaje się, że wystarczy podejść bliżej do obrazu, by zostać oblanym. Nad źródłem żywej wody, na ołtarzu ze skrzyni – Arki Przymierza, stoi adorowany przez aniołów Baranek – Chrystus.

Jan van Eyck namalował scenę z Apokalipsy św. Jana. “(…) A oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. (…) I głosem donośnym tak wołają: }}Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka{{. (…) Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu.” (Ap 7,9-17).

Baranka artysta umieścił w centrum kompozycji. Krew lejąca się z Jego boku do kielicha przypomina o ofierze Chrystusa, podobnie jak krzyż stojący obok. Aniołowie otaczający Baranka składają ręce do modlitwy, potrząsają kadzidłem lub trzymają narzędzia Męki Pańskiej.

Z czterech stron przybywają ludzie adorujący Baranka. W lewym dolnym rogu postaci ze Starego Testamentu, przede wszystkim prorocy i patriarchowie. Wśród nich artysta umieścił pogańskiego poetę, Wergiliusza, bardzo szanowanego w średniowieczu. To człowiek w białej szacie, z wieńcem laurowym na skroniach.

W prawym dolnym rogu widzimy osoby znane z Nowego Testamentu i żyjące później. Na czele apostołowie. Jest ich czternastu – artysta dołączył Pawła, Macieja i Barnabę, a wykluczył Judasza. Za nimi w czerwonych szatach męczennicy.

U góry z prawej strony święte dziewice i męczennice (można rozpoznać Barbarę, Urszulę,Agnieszkę i Dorotę), z lewej wyznawcy.

W tle budynki odległego miasta, przywodzące na myśl Nowe Jeruzalem. Całą scenę oświetla Duch Święty, pod postacią otoczonego promieniami gołębia, unoszący się nad Barankiem.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 22 – 3 czerwca 2007r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2007/22.htm

_______________________

Świat świętych

Albrecht Dürer

Wszyscy święci, olej na desce, 1511r.
Kunsthistorisches Museum, Wiedeń

Powiększenie Mieszczanin z Norymbergi, Matthaus Landauer zamówił u Albrechta Dürera obraz do kaplicy Wszystkich Świętych w Szpitalu Dwunastu Braci. Powstało malowidło przedstawiające około setki postaci. Mimo to nie mamy wrażenia chaosu. Wszystko dzięki kunsztownej kompozycji dzieła.

Artysta namalował świętych adorujących Trójcę Przenajświętszą. Na lewo od Chrystusa klęczy Maryja, na prawo – św. Jan Chrzciciel, a za plecami Matki Bożej stoi św. Jan Ewangelista. Te tradycyjnie przedstawiane w scenach Ukrzyżowania osoby znajdują się na czele świętych oddających cześć Trójcy.

Za Janem Chrzcicielem Dürer namalował osoby ze Starego Testamentu. Łatwo rozpoznać króla Dawida z harfą i Mojżesza z tablicami przykazań. Natomiast obok Maryi klęczą męczennice, trzymające w rękach palmy męczeństwa. Pierwsza z prawej św. Agnieszka z barankiem, obok św. Dorota z koszem. Po lewej stronie Matki Bożej rozpoznajemy św. Katarzynę Aleksandryjską z kołem i mieczem.

Poniżej widzimy grupę ludzi dążących do świętości. Reprezentują oni wszystkie stany: duchowieństwo, szlachtę, mieszczaństwo i chłopstwo. Artysta sportretował kilka osób. Na pierwszym planie znajdują się papież Juliusz II (w tiarze na głowie) i cesarz Maksymilian I (w koronie). Z lewej strony artysta umieścił fundatora dzieła. Matthaus Landauer to starzec w czarnym płaszczu z długimi siwymi włosami i siwą brodą. Po prawej stronie wyróżnia się jego zięć Wilhelm Haller, rycerz w złocistej zbroi.

Na samym dole widzimy krajobraz jeziora Garda we Włoszech i samotną sylwetkę człowieka. To sam Albrecht Durer, podtrzymujący tablicę informującą nas, kto i kiedy namalował tę piękną wizję. ALBERTVS DVRER NORICVS FACIEBAT ANNO A VIRGINIS PARTV[M] 1511 (Albrecht Durer malował w Norymberdze w roku 1511 od porodu Dziewicy).

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 43 – 28 październik 2007r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2007/43.htm

__________________

Modlitwa za wstawiennictwem św. Agnieszki

Wszechmogący, wieczny Boże, Ty wybierasz to, co słabe w oczach świata, aby zawstydzić to, co mocne, spraw abyśmy naśladowali stałość w wierze św. Agnieszki, męczennicy, której narodziny dla nieba obchodzimy. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i Króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.

http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/swieci/agnieszka/

____________________

LITANIA DO ŚW. AGNIESZKI

Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco Jedyny Boże – zmiłuj się nad nami.
– Święta Agnieszko,    módl się za nami;
– Pełna godności dziewico,
– Ukochana wybranko Chrystusa,
– Miłująca Pana ponad wszystko,
– Poślubiona Chrystusowi, któremu służą Aniołowie,
– Wznosząca swe ręce do nieba,
– Oddająca Bogu swe czyste, dziecięce serce,
– Z Bogiem na modlitwie zjednoczona,
– Piękna i nienaruszona przed Najwyższym,
– Zakochana w Panu ukrzyżowanym,
– Pragnąca najpiękniejszej Perły,
– Własną krwią uświęcona,
– Nieustraszona przed męką i śmiercią,
– Umacniana przez Ducha Świętego w ciężkich doświadczeniach,
– Składająca krwawe świadectwo swej miłości do Chrystusa,
– Cierpliwie znosząca złość oprawców,
– Składająca hołd Barankowi, który kieruje ziemią i gwiazdami,
– Okrutnie umęczona na rozkaz prefekta,
– Biegnąca w stronę niezachodzącego Słońca,
– Narodzona dla nieba,
– Ciesząca się w niebie spełnieniem swoich tęsknot i pragnień,
– Radująca się szczęściem bez końca,
– Chwało bohaterów chrześcijańskich,
– Ozdobo Kościoła świętego,
– Wzorze chrześcijańskich dziewcząt,
– Patronko dzieci,
– Patronko wspólnot chrześcijańskich,
– Potężna orędowniczko u Boga,
– Jaśniejąca pięknem nieprzemijającym,

K: Módl się za nami święta Agnieszko.
W: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.


___________________
Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Tarragonie, w Hiszpanii – męczenników Fruktuoza, biskupa, oraz Auguriusza i Eulogiusza, diakonów. Zostali oni spaleni na stosie. Przed śmiercią biskup oświadczył: “Wypada obecnie myśleć o Kościele, który krzewi się na Wschodzie i Zachodzie”.

W Pawii, we Włoszech – św. Epifaniusza, mężnego biskupa tego miasta, obrońcy ludu przed prześladowaniami i zakusami ówczesnych władców Odoakra i Teodoryka. Epifaniusz zmarł w roku 496. Jego życie opisał jego następca na stolicy biskupiej, Ennodiusz.

oraz:

bł. Jana Chrzciciela Turpin du Cormier (+ 1794); bł. Józefa Nascimbeni, prezbitera (+ 1922); św. Meinrada, prezbitera (+ 862); św. Patroklusa, męczennika (+ II w.); św. Publiusza, biskupa Aten (+ ok. 1000)

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-21.php3
___________________

 

__________________________________________________________________________________

Tajemnica pierwszego obrazu Jezusa Miłosiernego [WIDEO]

Ten obraz zna praktycznie każdy. Ale mało kto słyszał o jego pierwowzorze. Zobacz zwiastun filmu, który opowiada o pierwszym obrazie Jezusa Miłosiernego, namalowanym według projektu św. siostry Faustyny Kowalskiej.

Ekipa filmowców z Europy i USA wyrusza w trasę, aby zebrać jak najwięcej informacji na temat pierwszego obrazu “Jezu, ufam Tobie”. Nie spodziewają się jednak, że ich ekspedycja zamieni się w niezwykłą przygodę, która będzie czymś znacznie więcej, niż próbą poznania dzieła sztuki.

Film jest dostępny z polskimi napisami.

http://www.deon.pl/po-godzinach/rozrywka–relaks/film/art,1226,tajemnica-pierwszego-obrazu-jezusa-milosiernego-wideo.html

_____________________

Strony, na których za darmo (i legalnie) obejrzysz film

Kadr z filmu “Do widzenia, do jutra” (fot. YouTube)

Czy oglądanie filmów przez Internet za darmo jest legalne? Często nawet strony, na których do obejrzenia filmu konieczne jest wniesienie drobnej opłaty, opierają się na niedoskonałości prawa, a w istocie na oszustwie. Są jednak miejsca, gdzie film obejrzysz zupełnie legalnie i jednocześnie zupełnie za darmo!

 

Wybraliśmy trzy najciekawsze miejsca w Internecie, gdzie zupełnie za darmo i zarazem zupełnie legalnie obejrzysz dobry film.

 

1. Kanał studia filmowego “KADR”

 

Szczególnie polecamy kanała YouTube należący do studia filmowego “KADR”. Dlaczego? Znajdziesz tam najwybitniejsze dzieła polskiej kinematografii. Większość z nich została poddana cyfrowej obróbce, dzięki czemu na nowo możemy odkryć piękno kadrów, doskonałą grę aktorską, a także w końcu w pełni usłyszeć niezapomniane dialogi. Na kanale znajdziecie takie arcydzieła jak “Eroica”, “Matka Joanna od Aniołów” czy zaliczany do grona najlepszych filmów w historii światowej kinematografii “Rękopis znaleziony w Saragossie”. Miejsce to polecać można również zagranicznym znajomym – wszystkie filmy mają angielskie napisy do wyboru.

 

2. Kanał “SALA KINOWA”

 

Na kanale odnaleźć można ponad 170 filmów z kilkunastu krajów świata, m.in. USA, Czech, Niemiec, Hiszpanii, Polski… Wiele z nich to filmy znane i lubiane, jest jednak także sporo do odkrycia – często pojawiają się propozycje kina niszowego i niezależnego. Co tydzień nowe premiery, a wszystko zupełnie za darmo i zupełnie legalnie. Obsługująca stronę firma korzysta z systemu Content ID, który zapewnia pełną ochronę praw autorskich i umożliwia całościowe zarządzanie treściami na YouTube.

 

3. Iplex

 

Do wyboru mamy tutaj zarówno katalog kilkudziesięciu filmów darmowych (strona zarabia z wyświetlania reklam), jak i opcji wykupienia dostępu do katalogu nowości filmowych (opłata miesięczna). Wadą strony jest wymóg instalacji specjalnej wtyczki. Nie jest to skomplikowane, jednak ogranicza dostępność z urządzeń mobilnych. Z zalet warto zaś wymienić, że osoby posiadające telewizory z technologią SMART TV mogą wyświetlać filmy z Iplex wprost na swoim telewizorze.

http://www.deon.pl/po-godzinach/rozrywka–relaks/media-i-internet/art,378,strony-na-ktorych-za-darmo-i-legalnie-obejrzysz-film.html

_______________________

Babcie nie są aniołami

Ludzie mogą robić różne rzeczy. Babcie nie. Ludzie mogą też robić brzydkie rzeczy. Babcie nie mogą.

Wnuk ma wszystko pięknie poukładane i nie przychodzi mu do głowy, że taki obraz świata mógłby się zmienić.
Nasza sąsiadka Agnieszka jest bardzo “ostrą” kobietą. Właściwie nie jest to nawet sąsiadka, bywa tu sporadycznie.
Teściowa…
Od czasu do czasu przyjeżdża do młodych i “uszczęśliwia” ich swoją obecnością, chociaż obawiam się, że na określenie tego, co u nich wyrabia, jeden, w dodatku zwyczajny cudzysłów, jakiego użyłam, by nie wystarczył.
Kiedyś wnuk usłyszał, jak ta kobieta wrzeszczy na swego zięcia w ogrodzie: – Życzę wam okropnej śmierci, tobie i twojej matce…
Był to taki ryk, jakby do sąsiadów przyjechał w odwiedziny… wulkan.
Nawet gdybym nie chciała słuchać, to i tak bym musiała.
Nie sposób nie usłyszeć wulkanu, który wybucha. Nawet gdyby się człowiek pozamykał, i do tego jeszcze uszczelnił okna…
Niektórych teściowych nie da się nie usłyszeć, tak jak nie można nie usłyszeć wybuchającego wulkanu. Wyjrzałam przez okno, zanim je zamknęłam. Nie muszę być przy wszystkim.
Wnuk natomiast wybiegł do ogrodu, więc ja… wybiegłam za nim, ale sporo i tak już zdążył usłyszeć. Prowadziłam go do domu, żeby mu oszczędzić “poznawania”.
Na takie kobiety, które wrzeszczą jak Agnieszka, ma, miejmy nadzieję, jeszcze dość czasu… a może nigdy się z nimi nie spotka. Oby…
– Babciu – szeptał po chwili przerażony, gdy trzasnęły drzwi od domu, a sąsiadka biegła na stukających obcasach.
Milczałam.
– Babciu, to jest baaaaardzo wstrętna pani. Milczałam.
– Babciu, ona mówiła: (……………….).
Nie chcę powtarzać wszystkiego, co ta pani, w dodatku była nauczycielka, wywrzaskiwała, zanim wyszła, i co wnuk powiedział, zanim udało mi się powstrzymać jego szpiegowski meldunek.
Nie, nie mogłam mu powiedzieć, że to jest baaaaardzo dobra pani.
Czy by mi uwierzył? Roześmiałby się.
Niektórzy ludzie potrafią sobie tak zepsuć opinię, jak nie potrafiłby tego nawet ich największy wróg. Co mu powiedzieć?
Jak wyjaśnić, co ta “wstrętna pani”, która znów wystartowała swoim samochodem, żeby móc dręczyć młodych małżonków i ich dzieci, jak wyjaśnić, co ta wstrętna pani robi i dlaczego to robi… Jak wyjaśnić i nie osądzać, a przy tym nie mówić o jej poczynaniach tak, żeby wyjść na głupca, że kogoś się obmawia…
– BABCIU, TA PANI NIE JEST BABCIĄ, PRAWDA?
Milczałam.
Co na to odpowiedzieć. Ludzie mogą robić różne rzeczy. Babcie nie.
Ludzie mogą robić także wstrętne rzeczy. Babcie nie mogą.
Wnuk jeszcze nie spotkał w swoim życiu “baaaaardzo wstrętnej babci”, dopiero tę Agnieszkę.
Są babcie, które niejako starają się zepsuć opinię pozostałym babciom.
Jakoś…
Wstydziłam się za tę babcię.
Jak dodać wnukowi nadziei, że to naprawdę jest tylko wyjątek i że babcie są poza tym piękne, a nie wstrętne, dobre, a nie złe, łagodne, a nie wrzeszczące w furii?
– Idę do kolegów – powiedział wnuk.

Kolegami nazywa ogólnie również dzieci mieszkające w domu, z którego wybiegła ta wrzeszcząca pani. Zastanawiałam się, czy nie powinnam go zatrzymać. Mają tam chyba kłopoty.
A dzieciom pewnie nie będzie przyjemnie, że ktoś słyszał ich tak brzydko mówiącą babcię.
– Muszę ich odbabciować – powiedział wnuk – żeby nie były smutne…
– Odbabciować?
– Odbabciować.
Pozwoliłam mu więc, żeby założył buty i ruszył na swoje odbabciowywanie.
Jak bardzo niektóre babcie są nieprzewidujące…
Aureola, jaką niektóre dzieci, często mylnie, przyznają swoim babciom, nie powinna gasnąć, jest to światło, które nie tylko rozświetla dzieciństwo, świeci także aż do późnej dorosłości i potrafi wydobyć z mroku mądre i cudowne wartości, które z nagiej ludzkiej egzystencji czynią rzeczywiste, prawdziwe życie…
Babcie powinny być światłem, które świeci na drodze.
Ale co zrobić z takimi paniami jak Agnieszka? Co z takimi, które bryzgają błotem na jasny “obraz babć”?
Wnuk założył eleganckie buciki, umie je sobie szybko zasznurować, a ile czasu kiedyś na to trawiliśmy… Zatrzymał się w drzwiach i patrzył na mnie.
– Babcie są jak aniołowie… a to… – wnuk zamyślił się.
Czekałam w napięciu, co powie, i byłam wdzięczna, że powie to za mnie.
– To nie jest babcia – myślał głośno wnuk, jakby mówił do swojego Anioła Stróża, który postępowaniem tej “wstrętnej pani” też być może zdumiewa się ze smutkiem.
Dzieci mówią czasem tak, jakby nie mówiły do ludzi, ale jakby rozmawiały ze swoim Aniołem Stróżem.
– To nie jest babcia – powiedział wnuk – to jest teściowa.
Zamyślił się. I powtórzył to. Świszcząco…
– To jest teśśśśściowa.
A wypowiedział to tak, jakby był już od stu lat żonaty i miał taką teściową, jak ta pani Aga.
Energicznie pokiwał główką na potwierdzenie swoich słów.
A potem z godnością ruszył w nowych bucikach, poszedł pocieszyć swoich pewnie zapłakanych kolegów.
A ja zdałam sobie sprawę, że ta pani skalała jasny obraz tych wszystkich wspaniałych teściowych, które poznałam.
Także mojej wspaniałej teściowej.
I postanowiłam, że będę się starała “nie odbaciowywać” obrazu świata, jaki wnuk sobie stworzył.
Będę babcią. Nie “teściową”.
My, babcie, nie jesteśmy aniołami…
Babcie nie są aniołami, tylko starają się wykonywać ich pracę.
To znaczy: te prawdziwe babcie.
Są babciami: dźwigają to wspaniałe słowo z dumą i uroczyście…
I nie przestają mu oddawać czci.
Jak smutnie wyglądałby świat, gdyby nie rozświetlały go babcie…
Moje babcie świecą mi przez całe życie, choć ich doczesna wędrówka tak dawno się skończyła.
Ludzie odchodzą… nie gasną…
Człowiek musi odejść.
Nie musi zgasnąć.
I można być babcią, a nie tym wstrętnym stworem, którego wnuk określił słowem “teściowa”.
Być może na tym polega tajemnica owych kobiet, które potrafią swoim bliskim upiększyć życie.
– Babciu, ty zawsze będziesz babcią, prawda? – zawołał wnuk w drzwiach.
Uśmiechnęłam się do niego.
I zastanawiałam się, co mam mu upiec jutro na niedzielny deser, żeby osłodzić mu trochę niemiłe wrażenie, jakie pozostawiła po sobie pewna pani.
I zaproszę…
Zaproszę też jego kolegów.

Żeby zobaczyli… szyld z napisem babcia całkiem czysty. Czysty… I słodki.
Babcie nie są aniołami, tylko starają się wykonywać ich pracę…

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,710,babcie-nie-sa-aniolami.html

____________________

Avila – kolebka narodzin

Źródło

Kastylijska twierdza
Avila to miasto o wyjątkowej urodzie. Jest stolicą prowincji Avila w środkowej Hiszpanii, w regionie Kastylia – León. Region ten za panowania Królów Katolickich naznacza początek historii nowożytnej monarchii hiszpańskiej. W nim przyszła na świat i większą część życia spędziła jedna z najważniejszych postaci Kościoła. Rodzinne miasto św. Teresy stanowiło niemal mistyczną twierdzę, z licznymi klasztorami, świątyniami, dobrze ufortyfikowanymi pałacami. Teresa stała się jego chlubą i ozdobą, niemal tak słynną jak zachowany do dziś średniowieczny układ miasta, ze wspaniałymi murami obronnymi.
Twierdza z okresu rekonkwisty
W wiekach średnich ważny kastylijski gród został opasany długimi na 2,7 km murami, 12-metrowej wysokości. Ich grubość sięga 3 m, a ozdobą, dziś pozbawioną funkcji obronnej, pozostają wpisane w ciąg murów monumentalne wieże. Jest ich 88, włączając w ich ciąg 9 bram, wiodących do miasta. Przed jedną z nich ustawiono pomnik słynnej rodaczki. Miejskie obwarowania, najeżone zębatymi blankami w liczbie ponad dwóch tysięcy, pozostają najbardziej charakterystyczną i reprezentatywną budowlą Avili. Przyciągają rzesze pielgrzymów i turystów, nie mniejsze niż sama „La Santa”. Dziś na miejscu rodzinnego domu Teresy znajduje się klasztor oo. Karmelitów Bosych i muzeum Świętej. Aby lepiej poznać Teresę i zrozumieć jej doktrynalne przesłanie, warto przypomnieć atmosferę burzliwych czasów, które ją ukształtowały, w jakich przyszło jej żyć i działać.
Uwarunkowania społeczne, religijne, kulturowe
W najbliższych okolicach Avili przyszła na świat królowa Izabela I Katolicka, pozostawiając po sobie wzniosły wzór życia. Teresa była jeszcze małą dziewczynką, gdy w kastylijskim Valladolid (stanie się centrum hiszpańskiego renesansu), przyszedł na świat Filip II. Rządził do roku 1598 i był królem, którego Teresa nie tylko dobrze znała, ale i niejednokrotnie szukała u niego poparcia dla swego reformatorskiego dzieła. Echa wystąpienia Marcina Lutra (od 1529) i czasy reformacji musiały wzmóc czujność wiernych. Wymagały obrony Kościoła przed rozbiciem. W obliczu realnego zagrożenia, wojen religijnych, inkwizycja starała się przeciwdziałać nowym doktrynom – niekiedy nawet zbyt rygorystycznie (np. na pisma św. Teresy zawsze patrzyła z podejrzliwością). Pomimo strachu przed jej interwencją, reformatorka Karmelu z wielką wnikliwością dążyła do rozpoznania znaków czasu, do obrony Kościoła i z nie mniejszą energią włączyła się w misję ratowania dusz chrześcijańskich. Za powodzenie Bożych działań gotowa byłaby – jak pisała – „tysiąc razy życie oddać”. W czasie ważnym dla rozwoju jej reformatorskiego dzieła został zwołany Sobór Trydencki  (1545–63). Jego uchwały stanowiły podstawę dla narodzin kontrreformacji. W duchu wskazań soborowych, Filip II, reformując życie Kościoła, rozpoczął w Hiszpanii realizację bardziej radykalnej reformy życia religijnego.
Świat jest w ogniu
Te słowa napisała św. Teresa w I rozdziale „Drogi doskonałości”. Miała na myśli pożar, który od środka niszczył Kościół ogarnięty wpływami reformacji, złudnymi ideami innych prądów epoki. Wielki astronom Mikołaj Kopernik zaprezentował rewolucyjną, heliocentryczną teorię budowy wszechświata, pozostającą w opozycji do geocentryzmu, według którego Ziemia była w centrum Układu Słonecznego. Intuicyjnie, pod natchnieniem Ducha Świętego, Teresa potrafiła dowieść, że świat „oddany pod Boże spojrzenie”, pozostaje w Jego ręku. Pisząc swoją „Twierdzę wewnętrzną” pragnęła Bogu oddać należne Mu miejsce w centrum wszechświata. Jako kobieta, która w realiach epoki niewiele miała do powiedzenia, dokonała wielkiego przewrotu, niemal na miarę kopernikowskiego. Umysłem otwartym i wiernym Bogu, postawą bezwzględnej wierności względem Kościoła mogła – podkreślił to Nuncjusz Apostolski w Polsce ks. abp Celestino Migliore w homilii wygłoszonej na zamknięcie Roku Terezjańskiego w Poznaniu – nie przez formułę „myślę, więc jestem”, ale słowami „wierzę, więc On jest”, oddać Bogu należną cześć i chwałę. Teresa pozwoliła zdobyć się Bogu. Z urodzenia Hiszpanka, z powołania – karmelitańska mniszka, zapisała się w pamięci współczesnych, jak i potomnych, jako mistrzyni życia duchowego: przebywała w niebie swej duszy, ale także twardo stąpała po ziemi. Jej najgłębsze nawrócenie, uobecnione wręcz niezwykłą eksplozją dzieł apostolskich, których owoce kosztujemy do dnia dzisiejszego, poprzedzone zostało czasem wielkiego zmagania, rozbicia i udręki wewnętrznej. Umierając, wypowiedziała słowa stanowiące rodzaj jej życiowego Credo: „Na końcu, Panie, jestem córką Kościoła”. Papież Grzegorz XIII dwa lata przed śmiercią Reformatorki Karmelu wydał breve, oddzielające Karmelitów Bosych (zakon zreformowany przez św. Teresę) od Trzewiczkowych. Jej śmierć znacząco zbiegła się ze szczególnym wydarzeniem. Nastąpiła w przededniu tzw. gregoriańskiej reformy kalendarza, dokonanej przez tego samego Grzegorza XIII. Aby skorygować opóźnienie względem roku zwrotnikowego, ominięto w niej dziesięć dni: 5 października stał się 15. dniem tego miesiąca, czyli dniem następnym po śmierci Teresy w nocy. W jednym z traktatów określiła ona świętość jako drogę „w orbicie samego Boga, niczym gwiazdy na niebie”.
Źródło

Numer 52 / 2015

 

fot. PedroNieves Convent
Pixabay (cc)
http://www.katolik.pl/avila—kolebka-narodzin,25347,416,cz.html
__________________
Krzysztof Wons SDS

Miłość Słowa i złość grzechu

Zeszyty Formacji Duchowej

Doświadczenie przebaczenia Bożego należy do tych tematów, które nas pociągają i fascynują. Chętnie nad nim medytujemy. Może dlatego, że istnieje jakieś fundamentalne pragnienie tego doświadczenia w każdym z nas. Wydaje się, że w świecie, w którym się poruszamy (w rodzinie, w środowisku szkoły, pracy, we wspólnotach zakonnych, kościelnych) istnieje coraz większy „głód” doświadczania ludzkiego przebaczenia i miłosierdzia. Pragnienie przebaczenia i miłosierdzia jest integralną częścią naszej natury zranionej przez grzech.
Inaczej ma się rzecz z zagadnieniem grzechu. Unikamy go. Co więcej, żyjemy w świecie, który za irracjonalne uważa zastanawianie się nad grzechem i jego złością. Jak napisał Pius XII, grzechem tego świata jest utrata poczucia grzechu. Zagadnienie grzechu staje się zagadnieniem tabu albo tematem trywializowanym, tematem tanich reklam. Cóż dopiero mówić o świadomym pochylaniu się nad doświadczeniem grzechu, jego złością i szpetnością.
Dwa doświadczenia
Tymczasem nie jest możliwe otwarcie się na doświadczenie przebaczenia i miłosierdzia bez uprzedniego otwarcia się na prawdę o grzechu i o jego złości. I odwrotnie. Nie doświadczymy do głębi prawdy o naszym grzechu bez doświadczenia Bożego miłosierdzia i przebaczenia. Co więcej, nie jesteśmy w stanie popatrzeć na siebie – ludzi grzesznych – z miłością i przebaczyć sobie bez doświadczenia na sobie spojrzenia Boga pełnego miłosierdzia i przebaczenia.
Moc Słowa
Nie można o ludzkich siłach dojść do prawdy o grzechu. Nie można o ludzkich siłach doświadczyć wewnętrznie istoty i całego dramatu grzechu. Nie da się wreszcie o własnych siłach powiedzieć „nie” grzechowi. Zagadnienie grzechu, przebaczenia i miłosierdzia nie dotyczy jedynie człowieka, nas samych. Ono w swej istocie dotyczy naszej relacji z Bogiem. Jest zagadnieniem nadprzyrodzonym. Jest sprawą naszą, ale także sprawą Bożą.
Dlatego też jeśli chcemy wejść na drogę doświadczenia grzechu, przebaczenia i miłosierdzia nie możemy tego uczynić bez łaski Boga – bez Jego słowa. Odtąd pójdziemy tą drogą z lampą słowa Bożego w ręku, aby oświetlało mroki, w których ukrywa się nasz grzech i aby – dla kontrastu – demaskowało naszą grzeszność, przy której uparcie trwamy. Możemy to uczynić tylko w świetle Słowa Bożego. W naszym doświadczeniu ma ono potrójną moc. Jest to moc, która sprawia, że jesteśmy w stanie wejść w doświadczenie grzechu i przebaczenia całym sobą: umysłem, sercem i wolą. Słowo chroni nas przed fragmentarycznością i przed błądzeniem w odkrywaniu prawdy o grzechu. Błądzenie i patrzenie na prawdę o grzechu jest związane tylko fragmentarycznie z grzesznością naszej natury. Nie jesteśmy w stanie zobaczyć grzechu w całej jego rozciągłości, ponieważ zło jest częścią nas samych. Jest jakąś drzazgą wbitą w nasz umysł, serce i wolę. Dlatego grzech nasz przesłania nasz umysł, sprawia, że serce staje się twarde, oraz osłabia naszą wolę i chęć odkrywania prawdy o grzechu.
Chciejmy więc krótko rozważyć moc i wartość Słowa Bożego, które będzie nas prowadziło. Jest to Słowo, które ma moc otworzyć nasz umysł, poruszyć serce i uporządkować naszą wolę
Słowo, które oczyszcza umysł
Słowo przyjęte i przemodlone oczyszcza nasz umysł. Czyni nas zdolnymi do poznania siebie tak jak poznaje nas Bóg. Idąc za myślą Ewagriusza z Pontu powiemy, że umysł nasz to „Boże podobieństwo”. Ujawnia nasze osobowe odniesienie do Stwórcy, do Boga Miłosierdzia. Poznawanie dotyczy więc ostatecznie naszej intymnej relacji z Bogiem, dotyczy także naszego grzechu, który niszczy tę relację. Dzięki Słowu poznajemy siebie i nasz grzech; potrafimy go uznać, dotrzeć do jego korzeni, doświadczyć jego złości i szpetoty. Potrafimy się nim przerazić i zobaczyć jak szpeci nasze „podobieństwo do Boga”. To wszystko dzięki spotkaniu z żywmy Słowem, przed którym wszystko jest odkryte i nie ma żadnych tajemnic. Zobaczmy jak Słowo Boże prowadzi nas do poznania naszego grzechu, jego korzeni i złości.

Słowo, które pozwala nam poznać nasz grzech
Nie jest możliwe poznanie własnego grzechu bez światła Słowa Bożego. Tylko Bóg nas zna do końca. Zna każdy nasz grzech. Psalmista modli się ze szczerością: „Kto jednak widzi swoje błędy? Oczyść mnie z błędów przede mną ukrytych” (Ps 19,13). Są grzechy, które świadomie lub podświadomie ukrywamy, ponieważ nasza grzeszność budzi w nas opór w patrzeniu na siebie w prawdzie. Z wielu powodów nie widzimy lub nie chcemy zobaczyć w sobie pełnej prawdy o naszym grzechu. Nasze spojrzenie na siebie jest zafałszowane na skutek naszej grzeszności. Tak więc nasze oczy są „zamglone grzechem” i dlatego nie jesteśmy w stanie o własnych siłach popatrzeć w prawdzie na swoją grzeszność. Tylko Bóg, który jest czystą Prawdą, widzi nas takimi jakimi jesteśmy naprawdę. Widzi także nasz grzech. Tylko z Nim możemy zobaczyć nasz grzech, sięgając aż do jego korzeni.
Bóg skierował do nas swoje Słowo także po to, aby ukazać nam nasz grzech. Słowo Boże jest jak światło, które potrafi rozświetlić najciemniejsze zakamarki serca. Nieraz są to zakamarki, które chętnie ukrywamy, nie chcemy, aby zostały ujawnione. Potrafi zagnieździć się w nas nieprawość, która zamyka nasze oczy na prawdę. Jest to sytuacja, którą bardzo dosadnie i krótko przedstawia psalmista: „Nieprawość mówi do bezbożnika w głębi jego serca (…) Bo jego własne oczy mu schlebiają, by znaleźć swą winę i ją znienawidzić” (Ps 36, 2-3). Psalmista mówi po prostu, że człowiek nie jest zdolny zobaczyć w sobie grzechu i wydobyć go na światło, ponieważ grzech żyje w nim – nie tylko przebywa, ale żyje, przemawia do człowieka.
Podobnie jest z innym człowiekiem. On też nie jest w stanie pomóc nam zobaczyć nasz grzech do końca, ponieważ jego wzrok jest podobnie jak nasz „zamglony” grzechem i w nim też przemawia grzech. Może nam pomóc tak jak my – jedynie częściowo.
Słowo, które pozwala nam poznać korzenie grzechu
Słowo Boże zdolne jest nie tylko pokazać nam nasz grzech – nawet ten ukryty przed naszą świadomością. Pomaga nam także odkryć korzenie grzechu, a nawet historię jego pojawiania się w pokusie do grzechu. Potrafi także przestrzegać nas przed grzechem i pokazywać korzenie i źródła grzechu. Umysł ludzki nie jest sam ze siebie do tego zdolny. Jesteśmy zdolni do zewnętrznej obserwacji naszych czynów i postaw. Bywa i tak, że w naszych spowiedziach bardziej zwracamy uwagę na fakty grzeszne niż na ich źródła i korzenie. To sprawia, że umacnia się w nas korzeń grzechu. Z niego rodzą się nie tylko kolejne grzechy, ale także grzeszne przyzwyczajenia, złe nawyki, wady, i wtedy trudno już się z nich uwolnić, trudno nawet rozpoznać ich korzenie pod nagromadzonym osadem zła. Słowo Boże natomiast posiada głęboką zdolność przenikania naszych stanów ducha. Przed oczami Boga wszystko jest odkryte i odsłonięte. Jego słowo jest żywe i skuteczne, „przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” ka gnieździ się grzech: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp , wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota (Mk 7, 21-23)”. Jezus bardzo często pokazuje na źródła grzechu i na jego korzenie. Nierzadko wtedy słuchacze są zdziwieni bystrością Jego umysłu i mocą z jaką przemawia.

Słowo, które pozwala nam doświadczyć złości grzechu
Jeśli z powodu grzechu, który w nas mieszka, nie jesteśmy w stanie o własnych siłach zobaczyć naszego grzechu i jego źródła, to tym bardziej niemożliwym jest dla nas zrozumieć, czym jest grzech w swej istocie. Również żaden inny człowiek, nawet najbardziej wykształcony filozof czy teolog, nie jest w stanie ukazać nam do końca złości i istoty grzechu. To, co mówimy o grzechu naszym ludzkim językiem, jest tylko słabą formą wyrazu, która nie odsłoni nam i nie pomoże zrozumieć szpetności i dramatu grzechu. Jeśli w jakimś stopniu jesteśmy zdolni odczuć (i też nie do końca!), czym jest grzech przeciwko sobie, przeciwko drugiemu człowiekowi, to nigdy nie pojmiemy naszym umysłem i sercem, czym jest grzech przeciwko Bogu.
Jezus mówi, że tylko Duch Święty jest w stanie przekonać świat o grzechu (por. J 16,8). Tutaj możemy zobaczyć, jak wielkim darem może być dla nas przyjmowane z wiarą Słowo Boże. Czytanie Słowa Bożego z wiarą jest napełnianiem się natchnieniem Ducha Prawdy i Świętości. Szkoła Orygenesa wręcz stwierdza, że Pismo Święte zawiera Ducha Świętego. Duch tchnie z Pisma. Jest w nim rzeczywiście obecny. Medytowanie Słowa z wiarą jest przyjmowaniem tchnienia Ducha Świętego, który jest Świętym świętych, który sam jeden może nam objawić szkaradę grzechu. Tylko On, który zna samą istotę grzechu, może mówić w nas przeciw grzechowi! To On mówi w Psalmie: „Zadrżyjcie i nie grzeszcie” (Ps 4,5). To właśnie dlatego, że nie znamy powagi grzechu nie opieramy się grzechowi wystarczająco: „Nie opieraliście się jeszcze aż do przelewu krwi, walcząc przeciwko grzechowi (Hbr 12,4). Tak więc Słowo Boże jest jedynym źródłem prawdy o istocie i złości grzechu i tylko Ten, który jest natchnieniem tego słowa, może nam dać łaskę poznania szpetoty grzechu. Pozwala nam również zrozumeć, że żadna inna księga napisana przez człowieka, żadne ludzkie słowo nie może być porównywane z Księgą Słowa Bożego. Każde dobre światło, każda mądrość zawarta w ludzkim słowie jest ostatecznie jedynie cieniem tego światła, tej mądrości i mocy, jaką kryje w sobie Słowo Boga.
Słowo, które do głębi porusza serce
Tylko Słowo może pomóc człowiekowi zobaczyć grzech w jego sercu i tylko ono może poruszyć człowieka do głębi, do tego stopnia, że budzi się w nim ból, żal, wstyd i wstręt do grzechu Przypomnijmy sobie zdarzenie z życia Dawida i dzieje jego grzechu (2 Sm 11-12). Jak bardzo był zamknięty na prawdę o grzechu cudzołóstwa i zbrodni. Jak mocno wypychał go ze swojej świadomości, chociaż wielu z jego dworzan widziało z pewnością jego grzeszne życie i mówił o tym. Dopiero gdy Bóg poruszył jego serce przez proroka Natana, wzrusza się głęboko, doświadcza łaski żalu. Można zamknąć serce przed najbardziej nawet czułym słowem Boga, jak Judasz, gdy usłyszał w noc zdrady pytanie Jezusa, którym chciał poruszyć jego serce: „Przyjacielu, po coś tu przyszedł?” Można jednak otworzyć się na to Słowo i jak Piotr gorzko zapłakać. Jedno jest pewne: Przed Słowem nie ma ucieczki. Ono porusza serce do głębi. Albo upadniemy przed nim jak Dawid i powiemy: „Zgrzeszyłem” (2 Sm 12, 13), albo nasze serce utwierdzi się w zatwardziałości. Nasze słuchanie Słowa Bożego albo nawraca, albo zatwardza serce! (R. Cantalamessa).
Tylko Słowo Boże może tak skutecznie poruszyć człowieka, że jego serce otwiera się na miłość przebaczającą. Częsty kontakt ze Słowem Bożym przemienia serce, czyni je coraz bardziej wrażliwym na miłość Boga. Jest to Słowo, które ma moc poruszania, niepokojenia, ożywiania. Jest to Słowo Boga, który nas kocha i nie pozwala na to, aby serce stało się grobem. Przekonany o tym Psalmista modli się: „Bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu” (Ps 16, 10).
Słowo, które nawraca wolę
Słowo ma wpływ na nasz umysł, serce, ale także na naszą wolę – bez naruszania jej wolności. Przyjmując z wiarą Słowo (np. przez czytanie i medytację) jesteśmy oddani w moc Słowa, które daje życie. Jest to przecież to samo Słowo, które nas stworzyło i nieustannie stwarza – wraca nam Boże życie. Duch Święty, który tchnie w nas poprzez Słowo, nie tylko oświeca nasz umysł i porusza serce, abyśmy mogli zobaczyć prawdę o naszym grzechu. On także ma moc uwolnienia nas od grzechu, od chaosu, który sprawia w nas grzech. Ma moc stworzenia w nas nowego porządku. Jest to przecież ten sam Duch, który unosił się nad pierwotnym chaosem i bezładem świata i który nadał mu pełną harmonię i piękno. Tylko On sprawia przez słowo, że świat istnieje nadal i nie wraca do swego pierwotnego chaosu. Ilekroć więc czytamy i medytujemy z wiarą Jego Słowo, ono nas porusza, ale także „nawraca” z nieładu życia do ładu. Ma moc oczyszczania i porządkowania naszej wolności.
Henri de Lubac SJ w swojej książce: „Słowo Boga w historii człowieka”, daje głęboki komentarz do tej podwójnej mocy słowa. Mówi, że „serce” słyszącego Słowo pod działaniem Ducha jest najpierw poruszane, a następnie „nawrócone”. Te dwa słowa: „serce” (kardia) i „nawrócenie” (metanoia) mają w Biblii głęboki sens. Słowo porusza serce – to znaczy porusza to, co jest w nas siedliskiem myśli, mądrości miłości, porusza najgłębszą treść naszej osoby, najintymniejszą jej cząstkę, samą podstawę naszej tożsamości. Dzięki temu, bez naruszania naszej wolności, potrafi wywołać w nas nawrócenie – to znaczy radykalną zmianę, wstrząs, potrafi przemienić radykalnie nasze myśli i zachowania. Potrafi zrodzić w nas wiarę i uczynić z nas nowego człowieka. Jeśli zaś potrafimy trwać w tym Słowie, jeśli pozostanie w naszym sercu, będzie podtrzymywało naszą wolę w postawie nieustannego nawrócenia – to znaczy odwrócenia się od grzechu. Jak wyznaje Psalmista: „W sercu swoim zachowuję Twe słowa, aby nie zgrzeszyć przeciw Tobie” (Ps 119, 11).

Trzy uwagi dotyczące rozważania o grzechu
Ilekroć wchodzimy w rozważanie nad doświadczeniem grzechu w świetle Słowa Bożego, konieczne jest przypomnienie trzech chrześcijańskich przesłanek dotyczących prawdy o grzechu. Są to przesłanki, które daje nam Słowo Boże. Powinniśmy o nich pamiętać w czasie naszych rozważań. Pomogą nam podejść w sposób właściwy do rozważań nad doświadczeniem grzechu i przebaczenia.

Grzech nie stanowi centrum chrześcijańskiego przesłania
Nie jest głównym tematem przesłania Ewangelii. Sercem Ewangelii, a więc sercem Dobrej Nowiny, którą głosi Jezus Chrystus, jest Bóg Ojciec, który tak umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, aby go zbawił (por. J, 3,20). Podobnie jak w przypowieści o synu marnotrawnym, który ciężko grzeszy opuszczając Ojca – nie grzech dziecka jest głównym tematem opowiadania Jezusa, ale Ojciec, który go oczekuje, przyjmuje z miłosierdziem i wyprawia ucztę dla już nawróconego. Centralnym tematem Dobrej Nowiny jest więc miłość Ojca – oczekująca, przebaczająca i zbawiająca, Jego Królestwo – Królestwo Miłosierdzia, Pokoju i Radości. Taki jest też język przepowiadania Jezusa. Treścią Jego przepowiadania jest radość płynąca z wielkiej miłości Ojca: „To wam powiedziałem, aby radość moja w Was była i aby radość wasza była pełna” (J 15, 11).
Boża miłość jest większa od największego grzechu
Jezus, głosząc Dobrą Nowinę, nie przemilcza prawdy o grzechu człowieka. Spotykając się z człowiekiem wskazuje na jego grzech. Jego sposób mówienia o ludzkim grzechu jest bardzo prosty, czytelny i jednoznaczny. Mówi jednak o grzechu bez pogrążania człowieka w grzechu. Kobiecie przy studni Jakubowej, zwraca uwagę, że miała wielu mężów. Apostołom wytyka brak wiary, Piotrowi przepowiada zdradę. Równocześnie jednak objawia swoją moc, która zdolna jest uwolnić człowieka z każdego grzechu. Jezus jest zdolny zabrać z serca grzech, odpuścić go. Paralitykowi powie: „Twoje grzechy są ci odpuszczone”. Jawnogrzesznicy: „I ja cię nie potępiam”. Na popełniającego zaprzaństwo Piotra spojrzy z miłością. Przepowiadając prawdę o grzechu Jezus jeszcze bardziej objawia miłość i miłosierdzie Boga. Objawia moc Bożej miłości. Objawia, że Bóg jest „większy” od największego grzechu. Jest zdolny pokonać każdy grzech w świecie. Jezus, który z nieustraszoną mocą walczył z mocami ciemności, mówi do nas: „Ufajcie jam zwyciężył świat”. Pamięć o tym jest nam potrzebna zwłaszcza wtedy, gdy przygniata nas poczucie bezradności pośród zdruzgotanego grzechem świata, a także wtedy, gdy zdruzgotani naszym grzechem tracimy nadzieję na wyzwolenie się z niego, gdy oskarża nas nasze wnętrze. Jan, który osobiście słuchał i wpatrywał się w nauczającego Jezusa, napisze potem w Pierwszym Liście, że nawet gdy nas serce oskarża, to przecież trzeba pamiętać, że „Bóg jest większy od naszego serca” (1 J 3,20). Świat zdruzgotany grzechem i nasze serce obciążone i zranione grzechem ogarnięte są mocą i miłością Boga, który posłał Syna nie po to, aby świat został przez Niego potępiony lecz, aby go zbawić.
Nie lekceważyć powagi grzechu
Trzeba równocześnie pamiętać o trzeciej przesłance: nie wolno nam ignorować lub lekceważyć siły i złości grzechu. Tymczasem wydaje się, że żyjemy w świecie, który jak nigdy dotąd ignoruje powagę grzechu. Co więcej, dzisiejszy świat bawi się grzechem, śpiewa o grzechu, a nawet chwali się grzechem. Próbuje się malować romantyczny obraz grzechu, tak aby był bardziej atrakcyjny od dobra. Redukowane jest właściwe pojęcie grzechu. Zamazuje się różnicę między dobrem a złem; w skrajnych przypadkach (wcale nie rzadkich) aż do całkowitego zrelatywizowania pojęcia dobra i grzechu: „To jest dobre, co mi się podoba, to jest złe, na co nie mam ochoty.” Mówienie o grzechu uważa się też za niezdrowe, ponieważ wzbudza to frustracje, niepotrzebne poczucie winy i nerwice. Tymczasem jesteśmy świadkami zjawiska całkowicie odwrotnego. Im bardziej człowiek próbuje wyciszyć zagadnienie grzechu, ignorować jego powagę, czy wręcz zachwalać go, tym bardziej nasilają się w nim frustracje, nerwice, depresje i lęki. Jak wielka jest powaga grzechu, jego złość i szpetota świadczy zbawcza misja Jezusa na ziemi. Obraz Chrystusa na krzyżu, Sługi Jahwe tak oszpeconego i sponiewieranego, poranionego i zabitego, przypomina najbardziej o tym, jak wielka może być złość grzechu i jak dramatyczne mogą być jego następstwa. Jezus w Ewangelii niejednokrotnie z całą mocą pokazuje grzech i jego plugawe skutki. Nieraz przy tym podnosi głos, gniewa się i uderza słowem w sam brud grzechu. Nie potępia człowieka, lecz potępia grzech. Jeśli człowiek wybiera życie w grzechu, który nigdy nie ma uznania w oczach Boga, ten tym samym wybiera odrzucenie. Do faryzeuszów nie waha się powiedzieć, że są grobami pobielanymi, na zewnątrz pięknymi, ale w środku pełnymi trupich kości i plugastwa.
Mocne słowa Jezusa uczą nas poważnego traktowania powagi grzechu. Trzeba pytać siebie o swój rzeczywisty stosunek do grzechu. Czy rzeczywiście brzydzę się grzechem? Czy mnie zawstydza? Czy na dnie serca nie żywię ukrytego podziwu dla jakiegoś grzechu?
ks. Krzysztof Wons SDS
Zeszyt Formacji Duchowej nr 14, 2000 r.
fot. James_Valma, Leo 

Pixabay (cc)

http://www.katolik.pl/milosc-slowa-i-zlosc-grzechu,25334,416,cz.html?s=3
___________________
ks. Jerzy Bagrowicz

Pokusa odrzucenia prawa moralnego

Don Bosco

Nie da się ukryć, że w potocznym odbiorze każde prawo oraz normy stwarzają wrażenie ograniczenia. Tacy już jesteśmy, że nie lubimy ograniczeń, nawet jeśli spełniają rolę zbawienną dla życia jednostki i społeczności.
Stąd niemal w każdej epoce dziejów spotykamy się z próbami kwestionowania czy wręcz odrzucania prawa moralnego, szczególnie tego, które nazywamy prawem Bożym objawionym. Można śmiało powiedzieć, że żyjemy dziś w epoce zakwestionowania czy nawet odrzucenia norm moralnych. Wielu ludziom wydaje się, że prawo moralne ogłoszone na Synaju jest przestarzałe i anachroniczne, a wynalazkiem mającym rzekomo uszczęśliwić czy wyzwolić współczesnych ludzi jest niemal całkowite odrzucenie norm moralnych.
Kiedy jednak uważniej przyjrzymy się rezultatom odrzucenia objawionych norm moralnych, przekonujemy się, że pokusa „wolności” od prawa moralnego przynosi człowiekowi, zamiast wolności, zniewolenie i niebezpiecznie narastające zjawisko wszelkich form uzależnienia i tragedii w życiu osobistym oraz w życiu narodów. Ostatnio dał temu wyraz filozof religii, profesor Zbigniew Mikołejko, człowiek niewierzący, mówiąc: „Dramat naszej cywilizacji polega na tym, że jest ona pozbawiona wymagań, bez progów, a przecież w życiu są one potrzebne. Gdzieś to zgubiliśmy. Niestety, moje ukochane lata 60., których jestem dzieckiem, mają obecnie takie konsekwencje. Wyniesiony stamtąd sposób na zbudowanie wolności polegał na tym, żeby osiągnąć nie wolność polityczną, bo takiej nie mogliśmy mieć, ale wolność zachowań. A teraz to się rozhasało ponad miarę, prowadząc do zła”.
Drogi wtajemniczenia człowieka w prawo moralne 
Tak jak potrzebne jest stopniowe wtajemniczenie w prawdy wiary, tak potrzebne jest wprowadzenie w zasady życia moralnego. Nie chodzi tu jednak o zwykłe zapamiętanie reguł moralnych, ale o inicjację w treść prawa moralnego, która najowocniej dokonuje się na początku przez doświadczenie udziału w życiu wspólnoty rodzinnej, a następnie przez doświadczenie świadectwa życia moralnego wspólnot wierzących i szerszych kręgów społeczeństwa.
Dziesięć przykazań Bożych, czyli Dekalog, jest swego rodzaju skrótem praw i norm, którymi człowiek powinien się kierować we własnym najlepiej pojętym interesie. Ogłoszony na górze Synaj Dekalog był jednym z pierwszych darów dla wyzwolonych z niewoli egipskiej Hebrajczyków. Wierność otrzymanemu prawu stała się warunkiem właściwego korzystania z darowanej im wolności. Jak wiemy, także na podstawie historii spod Synaju, Izraelici byli wystawieni na wiele prób wierności woli Boga. Nie wszystkim takim próbom sprostali. Gdy Mojżesz schodził z góry Synaj, aby im przekazać tablice przykazań, ujrzał swoich rodaków tańczących wokół złotego cielca. Na ten widok rozbił kamienne tablice. Był świadom, że lud, który wyprowadził z niewoli, jest ludem słabym, niestałym w dotrzymaniu wierności Przymierzu. Wiedział, że gniew Boga może ten lud zniszczyć, ale modlił się za lud i wołał: „Oto niestety lud ten dopuścił się wielkiego grzechu, gdyż uczynił sobie boga ze złota. Przebacz im jednak ten grzech! A jeśli nie, to wymaż mię natychmiast z Twej księgi, którą napisałeś” (Wj 32, 32). To słowa pełne żaru i troski Mojżesza o lud, który wyprowadził z niewoli, słowa niemal szantażu wobec Boga. Bóg pozwolił wykuć nowe tablice. I powiedział Bóg do Mojżesza: „Uczynię to, o co prosisz, ponieważ jestem ci łaskawy, a znam cię po imieniu” (Wj 33, 17).
Jezus Chrystus nie zniósł Dekalogu, ale w Kazaniu na górze (zob. Mt, roz. 5-7) wskazał drogi jego realizacji, natomiast  syntezę Bożego prawa zawarł w przykazaniu miłości Boga i bliźniego (Mt 22, 34-40; Mk 12, 28-30). Najpełniejszy wykład Jezusa na temat rozumienia sensu i celu przykazań znajdujemy w Jego mowie pożegnalnej w Ewangelii Janowej, gdzie między innymi słyszymy: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”, i „Jeśli kto Mnie miłuje, będzie zachowywał moją naukę” (J 14, 15. 23).
Nie wszystko wolno i nie wszystko jest względne
W imię źle pojętej demokracji rezygnuje się dziś z norm etycznych w życiu publicznym, a konsumistyczna wizja życia oraz sekularyzacja przynoszą relatywizm etyczny w życiu prywatnym jednostek. Wtedy wszystko wolno i wszystko jest względne, bo nie ma żadnych stałych norm i podstaw życia osobistego oraz społecznego. Źle pojęta wolność rodzi pokusę odrzucenia prawa moralnego, które – jak się wydaje wielu współczesnym – odbiera człowiekowi resztę wolności i niezależności wewnętrznej. Człowiekowi wydaje się, że będąc wolnym od jakiejkolwiek zależności i kontroli, może osiągnąć pełnię rozwoju osobowego oraz szczęście w życiu osobistym i społecznym.
Na tym tle rodzi się szczególnie u ludzi młodych konflikt wolności i prawa moralnego, antagonizm między niezależnością a przykazaniem. Taka właśnie filozofia życia, u podstaw  której leży odrzucenie Boga, rodzi odruch sprzeciwu, niechęci czy wręcz lęk przed przykazaniem. Stąd Dekalog bywa niekiedy przedstawiany jako krępujące i niepotrzebne więzy, rodzaj „ogrodzenia”, ograniczającego wolność i odbierającego radość życia.
Wielu myślących ludzi naszej epoki (także niewierzących) wskazuje, że nie można sobie wyobrazić społeczeństwa przyszłości bez dziesięciu przykazań i norm Ewangelii Jezusa Chrystusa. Nie ustaje więc aktualność misji Kościoła, który ma zlecony przez Chrystusa obowiązek głoszenia Dobrej Nowiny, bo nie ustała wartość przykazań, które ze swej natury są niczym innym jak wyrazem miłości Boga do człowieka.

Pilna potrzeba nie tylko nauczycieli prawa moralnego, ale i świadków wiary
Dekalog stał się kodeksem etycznym nie tylko dla Izraelitów, ale dla całej ludzkości. Co więcej, stał się on także podstawą systemu wychowania człowieka, wszedł w dziedzictwo wychowawcze ludzi wszystkich kręgów kulturowych. Nie można sobie wyobrazić wychowania bez oparcia na systemie wartości etycznych, a te – niezależnie od ideologii – zawsze będą opierały się na tym, co najbardziej pierwotne – na Dekalogu.
Tak jak wtedy na pustyni i dziś jawi się przed współczesnym człowiekiem pokusa odrzucenia Dekalogu jako prawa danego od Boga, bo to podobno tablice już mocno zmurszałe, naznaczone patyną wieków i nieprzystające do współczesnego życia. Taka filozofia zwodzi nie tylko ludzi młodych, także i dorosłych. Znaczenie Dekalogu w życiu człowieka przypomniał św. Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1991 roku. Podkreślał, że naród potrzebuje nie tylko polityków, ekonomistów, inżynierów, ale potrzebuje też wychowawców na szarą codzienność. Takich, którzy będą z nim nie tylko w chwilach powodzenia, ale i w chwilach cierpienia czy buntu.
Lud na pustyni nie zginął przede wszystkim dlatego, że Bóg był zawsze z nim, że powoływał przewodników i wychowawców, którzy byli nie tylko nauczycielami prawa Bożego, ale i świadkami Boga. Zgodnie z nauczaniem papieża Pawła VI, który napisał: „Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami”.
ks. Jerzy Bagrowicz
Don BOSCO 12/2015
fot. Foundry, Stop 
Pixabay (cc)
Przeczytaj i rozważ:
Księga Wyjścia 20, 1–17; 34, 1-35
Kazanie na górze – Mt rozdziały: 5-7
http://www.katolik.pl/pokusa-odrzucenia-prawa-moralnego,25337,416,cz.html
_____________________

O autorze: Słowo Boże na dziś