Betania_To twoje serce_miejsce gościnne dla strudzonych_Poniedziałek, 21 marca 2016r._Wielki Poniedziałek

Dzisiejszy tekst Ewangelii wzywa cię do dawania z siebie tego daru, jakim jest twoja obecność.

Zastanów się, kim jesteś? Marią czy Judaszem?

Myśl dnia

Najpiękniejszą wiosną jest dobroć serca.
****
Niedoświadczonych niech więc zawsze pobudza modlitwa do Jezusa Chrystusa, by potrafili rozpoznawać i wybierać dobro. Dla doświadczonych zaś najlepszą metodą i nauczycielem jest czynienie dobra oraz utwierdzanie się w nim.
Hezychiusz z Synaju
d536986836
Chryste, powoli objawiasz swoją mękę i śmierć, a czynisz to z wielką miłością.
Przyjmij moje zaproszenie, jak przyjąłeś zaproszenie do domu Łazarza.
Pozostań ze mną, abym miał życie.
Jezu proszę spraw , abym na co dzień stawał się Betanią, to jest darem miłującej obecności. 
Spraw, by w moim sercu znalazł odpoczynek po trudach każdy wędrowiec, w którym Ty jesteś obecny.
_________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

_________________________________________________________________________________________________

Modlitwa w drodze

Wielki Poniedziałek

Casa Betania S. Gaetano – Maria SS. Del Divino Amore

Casa Betania S. Gaetano – Maria SS. Del Divino Amore

J 12, 1 – 11 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3
0,16 / 10,15

Już za kilka dni Jezus zostanie zabity. Udaje się do Betanii, do swoich przyjaciół. Jak myślisz, co Jezus przeżywa w tym czasie?

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana.
J 12, 1 – 11

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. Na to Jezus powiedział: «Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie». Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.Betania… To miejsce odpoczynku Jezusa w gronie swych przyjaciół, to spotkanie, w którym miłość wyrażana jest przede wszystkim konkretnymi gestami, życzliwym dotykiem. Betania to przestrzeń, w której najmniejsze czyny miłości nabierają ogromnego znaczenia, czyli przekraczają wymiary ziemskiego życia. Betania to również jakby ostatnia okazja do spotkania z Jezusem, którego za chwilę możesz utracić, bo jak sam powiedział: „Mnie nie zawsze macie”.

Betania… To twoje serce, w którym pragnienie jeszcze większego miłowania Boga i bliźnich, tęsknota za zgodą i wzajemnym zrozumieniem zderza się z pokusą nadmiernego aktywizmu, pracoholizmu, co w konsekwencji prowadzi do utraty relacji i z Bogiem, i z rodziną, ze wspólnotą i z samym sobą. Czy z powodu zbytniego zaprzątania wokół własnych spraw nie tracisz tego, co najcenniejsze – drugiej osoby?

Zbliżają się święta wielkanocne. Jeszcze mnóstwo pracy cię czeka. Czy potrafisz zatrzymać się i usiąść z Jezusem, z tymi, którzy potrzebują twojej obecności? Czy potrafisz rozlać twój drogocenny czas w postawie adoracji Najświętszego Sakramentu czy lektury Pisma Świętego? Czy swoją życzliwą postawą względem innych napełniasz jak woń olejku nardowego swój dom? Dzisiejszy tekst Ewangelii wzywa cię do dawania z siebie tego daru, jakim jest twoja obecność.

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. Na to Jezus powiedział: «Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie». Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.

Proś Jezusa, abyś na co dzień stawał się Betanią, to jest darem miłującej obecności w myśl słów świętej Siostry Faustyny: ,,Staram się dla Jezusa być zawsze Betanią, aby mógł wypocząć po wielu trudach” (Dz. 735).

http://modlitwawdrodze.pl/home/
______________________________

WIELKI PONIEDZIAŁEK

720059_Bethany4_4

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 42,1-7)

Sługa Boży ofiarowany za zbawienie świata

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

To mówi Pan:

„Oto mój sługa, którego podtrzymuję, wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na nim spoczął; on przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy”.
Tak mówi Pan Bóg, który stworzył i rozpiął niebo, rozpostarł ziemię wraz z jej plonami, dał ludziom na niej dech ożywczy i tchnienie tym, co po niej chodzą:
„Ja, Pan, powołałem cię słusznie, ująłem cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 27,1.2.3.13-14)

Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.

Pan moim światłem i zbawieniem moim, *
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia, *
przed kim miałbym czuć trwogę?

Gdy mnie osaczają złoczyńcy, *
którzy chcą mnie pożreć,
oni sami, moi wrogowie i nieprzyjaciele *
chwieją się i padają.

Nawet gdy wrogowie staną przeciw mnie obozem, *
moje serce nie poczuje strachu.
Choćby napadnięto mnie zbrojnie, *
nawet wtedy zachowam swą ufność.

Wierzę, że będę oglądał dobra Pana *
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny, *
nabierz odwagi i oczekuj Pana.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

Witaj nasz Królu i Zbawicielu,
Ty sam zlitowałeś się nad grzesznymi.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (J 12,1-11)

Namaszczenie w Betanii

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.
Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.
Na to Jezus powiedział: „Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.
Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Drogocenny olejek

Jakże uroczy jest moment, gdy dom wypełnia się wonią olejku, a Maria jako pokorna służebnica jest ponownie u nóg swego Mistrza. Dla jednych jest to zapach śmiercionośny – na śmierć, dla drugich zapach ożywiający – na życie (2 Kor 2, 16). Dla tych, którzy uwierzyli, był to zapach zaiste ożywiający. Dla Judasza i arcykapłanów bez wątpienia – śmiercionośny. Stał się takim, ponieważ odrzucili Jezusa. A odrzucenie Go oznacza odrzucenie życia. Ten olejek na dzień Jego pogrzebu stanie się także dla nas ożywiający, gdy uwierzymy, że Chrystus jest naszym światłem i zbawieniem i zaprosimy Go do swego serca.

Chryste, powoli objawiasz swoją mękę i śmierć, a czynisz to z wielką miłością. Przyjmij moje za-proszenie, jak przyjąłeś zaproszenie do domu Łazarza. Pozostań ze mną, abym miał życie.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”

  1. Mariusz Szmajdziński
    Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

____________________________

#Ewangelia: tego nie zastąpią najlepsze dobre uczynki

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego oleju nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.

 

Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: “Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.
Na to Jezus powiedział: “Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.
Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

“Ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie” – na pewno pomoc ubogim jest wyrazem miłości do Boga, bo “cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, ale osobistej więzi z Chrystusem nie da się budować tylko na pomaganiu potrzebującym. To wymaga osobistego kontaktu – bycia sam na sam z Nim. Nie da się więc zastąpić modlitwy działaniem, nawet najlepszym. Tak, jak nie da się budować miłości małżeńskiej i rodzinnej samym tylko “przynoszeniem pieniędzy” do domu.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2813,ewangelia-tego-nie-zastapia-najlepsze-dobre-uczynki.html

__________________________

Homilia

„Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”

 

W Roku Miłosierdzia moja uwaga skupiła się na słowach: „Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”. Jak rozumieć te słowa i jak stosować je w życiu? Czy słowa te sugerują, że biedni nie są ważni i nie powinniśmy ich biedą się przejmować? Czy godny naszej uwagi jest jedynie Jezus bo  z ludzką biedą i tak sobie nie poradzimy?

 

Chcąc rozwiać nasze wątpliwości spróbujmy zrozumieć sens czynu dokonanego przez Marię, która „wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła”. Określenie „nardowy” wskazuje na to, iż był bardzo czysty. Jeżeli Jezus jawi się nam w tej scenie jako Oblubieniec, to Maria staje się Oblubienicą Pana a olejek wskazuje na jej czystą i wierną miłość. Olejek jak słyszymy dużo ją kosztował. Hojność to cecha zakochanych. Jaka jest wymowa tego czynu? Tłumaczy to sam Jezus mówiąc, że Maria uczyniła to, aby go namaścić na dzień pogrzebu. Kiedy Chrystus w osamotnieniu wypowie słowo „pragnę” – czując zapach olejku – „poczuje” jednocześnie, że jest ktoś, kto Go kocha. Ta myśl pomoże Mu przetrwać.

 

Aby lepiej dostrzec czym był czyn Marii św. Jan stawia obok Niej Judasza. Ten zarzuca Marii zbytnią rozrzutność i brak troski o biednych.  Czy zarzut ten jest prawdziwy? Maria, wyznając miłość w chwili, gdy Jego dzieło zbawcze Jezusa wchodzi w decydujący etap, sama doświadcza owoców zbawienia. A tylko takie doświadczenie stoi u podstaw działalności charytatywnej. Judasz takiego doświadczenia nie miał. Dla Niego zbawienie płynęło z posiadania pieniędzy zdobytych drogą kradzieży. Wyrazy Jego troski o biednych były fałszywe. To porównanie postawy Marii z postawą Judasza kryje odpowiedź na nasze pytania. Biedni powinny być osobami dla nas ważnymi, ale żeby kierując się dobrą intencją okazać im pomoc potrzeba, abyśmy uprzednio doświadczyli zbawienia i rozkochali się w Chrystusie. Zbliżając się z miłością do Jezusa nasze serca zaczną wypełniać się miłością miłosierną do naszych braci i sióstr.

 

Ale jak sobie poradzić z ogromem biedy na ziemi, jak jej zaradzić? Im więcej ludzi zakochanych w jedynym Zbawicielu, tym więcej ludzi niosących pomoc biednym. Widać, że równocześnie z pracą charytatywną powinna postępować działalność ewangelizacyjna. Na czym ona polega? Orygenes komentując tekst dzisiejszej Ewangelii twierdzi, że woń została wytrącona z olejku w momencie jego zetknięcia z ciałem Chrystusa. Naprawdę, to nie woń olejku, ale woń Jezusa rozeszła się po domu, w którym przebywali bohaterowie tego wydarzenia. Potwierdzenie takiego rozumowania znajdziemy w Księdze Pieśni nad Pieśniami, w której czytamy: „Woń twych pachnideł słodka, olejek rozlany – imię twe, dlatego miłują cię dziewczęta. Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy! Wprowadź mnie, królu, w twe komnaty! Cieszyć się będziemy i weselić tobą, i sławić twą miłość nad wino; [jakże] słusznie cię miłują! „ oraz  „ Gdy król wśród biesiadników przebywa, nard mój rozsiewa woń swoją. Mój miły jest mi woreczkiem mirry wśród piersi mych położonym”.  Kiedy Maria otarła namaszczone nogi Jezusa swoimi włosami, to zaczęły one pachnieć wonią Jezusa. Kiedy Maria wyszła z domu i szła ulicą, to mijający ją mogli poczuć woń Jezusa. Kiedy spotkani przez Nią ludzie zbliżyli się do Jej włosów, to i oni zaczynali pachnieć wonią Jezusa. Ewangelizować to pachnieć Jezusem i roznosić Jego zapach.

 

Kerygmat i Caritas muszą w naszym życiu iść w parze. Do tego wzywa nas dzisiaj Słowo Jezusa Pana.

ks. Roman Gierek MS(Kobylanka)

www.centrum.saletyni.pl

_____________________________

______________________________

Łagodność Jezusa – Wielki Poniedziałek (21 marca 2016)

lagodnosc-jezusa-komentarz-liturgiczny

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.

Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.

Na to Jezus powiedział: «Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie».

Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa (Z rozdz. 12 Ewangelii wg św. Jana)

 

Księga Izajasza pokazuje nam dzisiaj łagodnego Jezusa. Uwaga jednak! Łagodny nie znaczy słaby. Prorok mówi, że Ojciec, który takiego Zbawiciela nam posyła, jest jednocześnie Stwórcą, a gdzież szukać większego przejawu mocy Boga niż w dziele stworzenia? Zresztą jedynie potężny swoją miłością Bóg może być prawdziwie łagodny. Nie maskuje ona bowiem nieudolności, ale pokazuje prawdziwą moc, która najpełniej objawia się w łasce przebaczenia. Ta łagodność Jezusa objawia się w Ewangelii: z miłością przyjmuje miłość Marii, która namaszcza Jego stopy, z miłością poucza Judasza, który brutalnie upokarza siostrę Łazarza… Pełnię tej Jezusowej łagodności będziemy kontemplować już w Wielki Piątek.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Iz 42, 1-7; J 12, 1-11

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą

_________________________

Św. Chromacjusz z Akwilei (? – 407), biskup
Kazanie 11 SC 154

„Dobry uczynek spełniła względem Mnie” (Mt 26,10)
 

Ewangelia nam dzisiaj przytacza, że Pan,był przy stole u Łazarza, którego wskrzesił z martwych. „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi”… Święta Maria, jak często czytamy w Ewangelii, bardzo podobała się Jezusowi z powodu nadzwyczajnie wielkiej wiary. W poprzednim fragmencie, opłakując śmierć swojego brata, sprawiła, że zapłakał też Pan, ponieważ wzbudziła tkliwość u sprawcy tkliwości. I chociaż miał już wskrzesić Łazarza z martwych, Pan zapłakał, podczas gdy Maria płakała, aby pokazać zarazem swoją czułość, jak i zasługę Marii… Łzy Pana ukazują nam tajemnicę ciała, kótre przybrał na siebie; zmartwychwstanie Łazarza uwidacznia moc Jego boskości…

W tym zaś fragmencie widzicie oddanie i wiarę tej świętej kobiety. Inni siedzieli przy stole z Panem; ona namaszczała Jego stopy. Inni rozmawiali z Panem, ona, w ciszy, ocierała Jego stopy włosami. Inni zajmowali zaszczytne miejsce, ona usługiwała; ale usługiwanie Marii miało większą cenę w oczach Chrystusa, niż zaszczytne miejsca zaproszonych gości. Zresztą… Pan powiedział o niej: „Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła” (Mt 26,13).

Jaką zatem przysługę oddała ta święta kobieta, że głosi się ją po całym świecie i to każdego dnia? Spójrzcie na jej pokorę. Nie zaczęła od namaszczania głowy Pana, ale od stóp… Zaczyna od stóp, aby zasłużyć na dojście do głowy, ponieważ „kto się poniża”, jak jest napisane, „będzie wywyższony, a kto się wywyższa, będzie poniżony” (Mt 23,12). Ona się uniżyła, aby została wyniesiona.

 

_________________________________________________________________________________________________

Świętych Obcowanie

_________________________________________________________________________________________________

21 marca

 

Święty Mikołaj z Flüe Święty Mikołaj z Flüe, pustelnik
Święta Benedykta od Bożej Opatrzności Cambiagio Frassinello Święta Benedykta od Bożej Opatrzności Cambiagio Frassinello

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Lanconne, w Jurze francuskiej – św. Lupicyna, opata. Był bratem św. Romana, którego wspominaliśmy w dniu 28 lutego. Jako opat interweniował kilkakrotnie w obronie uciśnionych. Zmarł około roku 480.

Pod Cortoną, w Toskanii – bł. Hugolina Zeffirini. Syn możnego rodu, na skutek walk, jakie rozdzielały wówczas państewka Italii, przebywał długo na dworze księcia Mantui, Ludwika Gonzagi. Potem wstąpił do augustianów, a w końcu usunął się do pustelni. Wiódł tam życie podobne do starożytnych anachoretów. Zmarł około roku 1370.

oraz:

św. Serapiona, pustelnika, biskupa (+ ok. 362)

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/03-21.php3

 

_________________________________________________________________________________________________

Czytelnia

_________________________________________________________________________________________________

Spory o istnienie Boga

Do odwiecznego sporu o istnienie Boga włączają się w tym tygodniu chrześcijanie, w sposób szczególny. Otóż mówią po prostu, że Bóg jest. Objawiał swoje istnienie w sposób raczej tajemniczy niektórym Izraelitom, a wreszcie przedstawił się dokładniej: „Jestem, który jestem”.

I wreszcie, gdy naród żydowski się ukonstytuował, chociaż akurat był pod okupacją rzymską, urodził się na ziemi palestyńskiej, zwanej teraz często Ziemią Świętą, Człowiek, który o sobie powiedział JA JESTEM.

Słuchacze, Żydzi, zrozumieli, że mówił o sobie jako o Bogu. Ponieważ jednak Jego nauczanie i sposób bycia nie odpowiadały koncepcji Boga, jaką mieli starsi ludu żydowskiego, więc Go pojmali, osądzili według swego prawa, a otrzymawszy ostateczne pozwolenie od rzymskiego decydenta zabili.

Jezus jednak, bo jak się z pewnością domyślacie, o Niego chodzi, przekroczył granice paru epok i wszedł od razu w klimat gier komputerowych, gdzie bohater zabity ożywa, znika i jeszcze rozgramia nieprzyjaciół. Z tym, że tu sytuacja stała się bardziej skomplikowana, ale o tym za tydzień.

Nie mógł tego znieść Szaweł, nawrócony Żyd, i tak napisał do chrześcijan z Koryntu: „Mówię to, aby was zawstydzić. Bo czyż nie znajdzie się wśród was ktoś na tyle mądry, by mógł rozstrzygać spory między swymi braćmi? A tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi. Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody? Tymczasem wy dopuszczacie się niesprawiedliwości i szkody wyrządzacie, i to właśnie braciom”. Oj, ostre to! Chyba i na dzisiaj.

Leon Knabit OSB | Dziennik Polski

http://ps-po.pl/2016/03/20/spory-o-istnienie-boga/?utm_source=feedburner&utm_medium=email&utm_campaign=Feed%3A+benedyktyni%2FKnAO+%28PSPO+|+Centrum+Duchowo%C5%9Bci+Benedykty%C5%84skiej%29

______________________________

Obecność Jezusa zależy też od Ciebie

WAM

Rzeczywista obecność Chrystusa w twoim życiu to nie tylko dar, ale również odpowiedzialność. O tym, jak sprawić, że Bóg wejdzie w twoją codzienność – pisze o. Raniero Cantalamessa.

 

Tajemnica chrześcijaństwa – pisze św. Tomasz z Akwinu – ma zawsze potrójny wymiar: jest “pamiątką” przeszłości, “obecnością” łaski oraz “oczekiwaniem” na wypełnienie w wieczności. Dlatego nazywa on Eucharystię “świętą ucztą, na której przyjmuje się Chrystusa i obchodzi się pamiątkę Jego męki. Dusza napełnia się łaską, a my otrzymujemy obietnicę przyszłej chwały” (O sacrum convivium).
W Eucharystii zawiera się więc przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jest też w niej obecny ktoś większy niż Jonasz, Salomon, Abraham i Mojżesz. Naprawdę ukrywa się w niej żywy Syn Boga! Tak trzeba rozumieć znaczenie słów: “A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni…” (Mt 28, 20).
Bóg Biblii jest Bogiem z nami, to Bóg obecny. Nie jest to niedostępny Bóg filozofów, którego nie obchodzą ludzkie sprawy. Dlatego właśnie w sposób pełny i ostateczny objawia się On w Eucharystii. Eucharystia jest zatem prawdziwym krzewem gorejącym, w którym Bóg objawia swoje imię – Jahwe, czyli (według pierwotnego znaczenia Wj 3, 14) “Ten, który «jest»; Ten, który jest «obecny»”.

 

Do tego nawiązuje Izajasz, kiedy pisze o dziecku, które zostanie nazwane Emmanuelem, czyli “Bogiem z nami” (por. Iz 7, 14). I wreszcie dokonuje się fakt, w którym wszystkie te obietnice znajdują urzeczywistnienie. “Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). Obecność Boga, która wcześniej manifestowała się w obłoku lub w nieuchwytnej chwale, teraz przejawia się w ciele widzialnym, dotykalnym, które stale przebywa wśród nas.
W tradycji łacińskiej zwraca się uwagę na Tego, “kto” jest obecny w Eucharystii, czyli na Chrystusa. Tradycja prawosławna koncentruje się na Tym, “przez kogo” dokonuje się obecność Chrystusa, czyli na Duchu Świętym. W teologii protestanckiej podkreśla się zaś to, “na kogo” działa ta obecność.
Tylko słowo Chrystusa, które Kościół powtarza, a Duch Święty czyni skutecznym, może “tworzyć” sakrament. Czemu jednak służyłby sakrament, gdyby został tylko “uczyniony”, ale nie byłby “przyjęty”? Orygenes, św. Augustyn czy św. Bernard, odnosząc się do wcielenia, pytali: “Cóż mi z tego, że Chrystus narodził się kiedyś z Maryi w Betlejem, jeśli przez wiarę nie narodzi się również w moim sercu?”.

 

Nie ma muzyki tam, gdzie nie ma ucha, które by mogło jej słuchać. Wiara jest konieczna nie tylko do tego, aby obecność Jezusa w Eucharystii była “rzeczywista”, ale również do tego, żeby była “osobowa”, to znaczy, żeby miała wymiar kontaktu między dwiema osobami.

 

Kiedy św. Augustyn wracał myślami do czasu sprzed swojego nawrócenia, wołał ze smutkiem: “Ze mną byłeś, a ja nie byłem z Tobą!”. Rzeczywista obecność Chrystusa pośród nas to nie tylko dar, ale również odpowiedzialność. Jezus mówi: “Królowa z Południa wystąpi na sądzie z tym pokoleniem i potępi je, bo ona przybyła z krańców ziemi, aby słuchać mądrości Salomona. A przecież tu jest ktoś większy od Salomona” (Mt 12, 42).

 

 

Raniero Cantalamessa OFMCap – ceniony w Polsce i na świecie duszpasterz i kierownik duchowy, kaznodzieja Domu Papieskiego. Doktor teologii i literatury klasycznej, wykładowca historii początków chrześcijaństwa na Katolickim Uniwersytecie w Mediolanie.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2323,obecnosc-jezusa-zalezy-tez-od-ciebie.html

________________________________

Pięć etapów przebaczania. Z gwarancją!

Jeśli cierpisz właśnie z powodu poważnego zranienia, może ci być trudno zrozumieć istotny sens przebaczenia. Nikt prócz ciebie nie dojdzie, co właściwe przeżywasz w swych myślach i w zranionym sercu, nikt nie przeniknie zamętu, jaki w tobie szaleje. Wybaczenie osobie, która jest jego sprawcą, może być ostatnią rzeczą, jakiej pragniesz.

Powinieneś dojrzewać do przebaczenia stopniowo i świadomie i obserwować skutki, jakie wywiera ono w twojej duszy – jak wyzwalasz się dzięki niemu i zdrowiejesz emocjonalnie.

Muszę tu wyjaśnić, że “wybaczyć” znaczy według mnie właściwie “dać komuś spokój”. W istocie rzeczy “wybaczać” może tylko Bóg, a my, ludzie, co najwyżej “dajemy spokój” i niczego więcej nie możemy od siebie nawzajem oczekiwać. Kiedy “dajesz spokój” i przestajesz dbać o coś, co się stało, nie znaczy to, że jest ci wszystko jedno, a tylko że wyrzekasz się negatywnej reakcji na to. Jeśli nie rozpamiętujesz zranienia, jakiego doznałeś, nie oznacza to, że przeczysz jego rzeczywistości – po prostu nie masz innego wyboru, jak przyjąć rzeczywistość tego bólu i oczekiwać na jego uleczenie.
Proces przebaczania może być bolesny, czasem też ciągnie się w nieskończoność. W żadnej sytuacji, niezależnie od tego, jak wielki byłby twój ból, nie możesz sobie pozwolić na bezmyślne odsuwanie tego aktu – każdy dzień zwłoki jest wielkim niebezpieczeństwem. Wybaczenie nie może też mieć w sobie elementu presji. Nie wolno ci mówić z poczuciem wyższości czegoś w rodzaju: “Ach, wybaczyłem jej; po co z tym zwlekać”.

 

Powinieneś dojrzewać do przebaczenia stopniowo i świadomie i obserwować skutki, jakie wywiera ono w twojej duszy – jak wyzwalasz się dzięki niemu i zdrowiejesz emocjonalnie.
W obszernej literaturze poświęconej przebaczaniu proces ten opisuje się zwykle jako zgodny kontrakt między dwiema stronami – skrzywdzoną i krzywdzącą. W kontrakcie musiałyby oczywiście czynnie uczestniczyć obie strony i obie musiałyby pragnąć przebaczenia, tymczasem dla wielu osób, zranionych przez tych, których kochają, nie jest to żadne rozwiązanie, wybaczać trzeba bowiem jednostronnie, nie oglądając się na postawę partnera. Jak wszystkie ważne sprawy w życiu, przebaczenie wymaga cierpliwości i wiary, że poniesiony trud da pożądane skutki – uzdrowienie psychiki i wewnętrzny spokój.
W procesie przebaczania zaznacza się kilka podstawowych etapów:
Etap pierwszy. Oceń jeszcze raz, jak mocno zostały zranione twoje emocje i jak bardzo cię to zabolało. Zastanów się nad stopniem słuszności swojego postępowania w konflikcie między sobą a osobą, która cię skrzywdziła. Określ uczciwie rozmiar swojej odpowiedzialności. Czy panujesz w jakimś stopniu nad doznaną krzywdą? Prawie wcale. Władzę masz nad własnym życiem. Analizując uważnie doznaną krzywdę, możesz lepiej dostrzec, jak w krytycznym zdarzeniu rozłożyła się sprawiedliwość, wierność i zdrada. Niezależnie od tego, jak silny ból teraz przeżywasz, możesz skontaktować się z kimś obiektywnym, kto spojrzy na twoją sytuację świeżym, bezstronnym okiem i pomoże ci ją ocenić.
Etap drugi. Przyznaj, że cierpisz. Powiedz sobie: “To mój ból, niczyj inny. Inni pewnie też są ranieni, ale to już nie moja sprawa. Moją rzeczą jest teraz wybaczyć, nie myśleć o doznanej ranie, bo w niej zawsze będzie siedlisko bólu”. Nie rozpatruj swojej krzywdy w kontekście cudzych. Nie porównuj swojej sytuacji z czyjąś, nie utożsamiaj się z innymi cierpiącymi. Zęby też bolą wielu ludzi; możesz ich żałować, ale czy mógłbyś naprawdę czuć ich ból? Tymczasem własny ząb czujesz, i to jak! Przyjmij swój ból jako niepożądanego gościa i stale pamiętaj o tym założeniu.
Etap trzeci. Ktoś jest odpowiedzialny za poranienie twoich emocji. Kiedy zidentyfikujesz tę osobę, możesz zrzucić na nią całą winę. Możesz też pytać nieustannie: “Czemu mnie to spotkało?”. Nie ma się co dziwić temu pytaniu, ale pamiętaj, że prawdopodobnie nie znajdziesz na nie dobrej odpowiedzi. Ten, kto cię zranił, będzie próbował się bronić, poda jakieś powody, które dla ciebie okażą się pewnie nie do przyjęcia. Jeśli chcesz dochodzić sprawiedliwości, lepiej złożyć to zadanie na barki specjalisty, prawnika czy mediatora, samemu natomiast skupić się na dochodzeniu do równowagi, a w końcu na wybaczeniu.
Etap czwarty. Jeśli wyczerpałeś wszystkie możliwe sposoby, by “dać spokój” zranieniu, a wciąż czujesz chwilami gniew, to pomyśl, że ulegając wściekłości czy też karząc swojego krzywdziciela, na pewno nie odzyskasz spokoju wewnętrznego. Nie ma teraz innej drogi, jak tylko dokończyć dzieła, starając się wybaczyć. Czy jesteś na to gotowy? Zdolność wybaczania wymaga wielkiej siły. Wybaczanie wypływa z najgłębszej istoty człowieka; musi być wsparte przez zalety charakteru – współczucie, wysoką samoocenę, szacunek do samego siebie. Stojąc przed problemem wybaczenia, możesz rozejrzeć się w otoczeniu za osobami, które również rozumieją jego potrzebę w takiej jak twoja sytuacji – ich obecność i rada będą dla ciebie na pewno wsparciem.
Etap piąty. Wybaczenie zależy tylko od ciebie, to ty przecież masz “dać spokój” wyrządzonej ci krzywdzie. Z wybaczenia nie będzie wynikało, że to ty byłeś winien, a tamta strona miała rację; ono znaczy tylko tyle, że jesteś wprawdzie zraniony, ale nie oczekujesz niczego od winowajcy. Kiedy decydujesz się wybaczyć, wzrasta tym samym szacunek, jaki żywisz do siebie, i zakres ponoszonej przez ciebie odpowiedzialności. Istotę tego aktu można streścić w słowach: “Osoba, która mnie zraniła, nie jest już odpowiedzialna za to, co dzieje się dalej z moim życiem, tę odpowiedzialność biorę bowiem na siebie sam”.
Wiecej w książce: ODBUDOWYWANIE ZWIĄZKÓW. 5 rzeczy których powinieneś spróbować zanim powiesz: żegnaj – Peter M. Kalellis

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,343,piec-etapow-przebaczania-z-gwarancja.html

____________________

Jak leczyć się ze zranień?

Skoro w życiu musi dochodzić do zranień – a wszyscy od czasu do czasu ich doświadczamy – trzeba znaleźć sposób leczenia się z nich. W przeciwnym razie nie zaleczone rany jątrzą, sprawiają ból i zatruwają nam życie.

 

Spróbuj wyobrazić sobie zadaną ci krzywdę na podobieństwo ukąszenia węża. Są w nim dwa różne źródła bólu. Po pierwsze, samo mechaniczne ukąszenie, widoczna na ciele rana po zębach, oczywista i nie do zatarcia. Jest umiejscowiona, boli tam, gdzie została zadana, uporczywie krwawi.  Ale od takiego ukąszenia nikt jeszcze nie umarł.  Zabić może co innego – jad, który wsączył się w krew i krąży razem z nią w organizmie. Podobnie jest z zadaną przez kogoś krzywdą i żądzą zemsty, jaką ona w nas budzi. Kiedy zewnętrzna rana krzywdy zostanie już zagojona, duszę skrzywdzonego nadal może zatruwać jego własna postawa, odmawiająca wybaczenia. Tylko on sam jest wtedy w stanie oczyścić psychiczny “organizm” ze śmiertelnej trucizny.
Wybaczanie obok miłości i akceptacji należy do najważniejszych składników partnerskiego związku.
Słyszy się czasem porzekadło: “błądzić jest rzeczą ludzką, a przebaczać – boską”. Pogodzenie się z faktem, że jako niedoskonali śmiertelnicy wszyscy popełniamy błędy, bardzo mocno spaja związek. Z dwóch osób tworzących związek żadna nie jest aniołem. Gdybyśmy popełniali tylko nieświadome błędy!
Tymczasem potrafimy przysparzać sobie nawzajem cierpień z rozmysłem, nieraz bez wyraźnego, rozumnego motywu. Kłamiemy, łamiemy obietnice, upokarzamy się nawzajem, obrażamy, zarzucamy gwałtownymi oskarżeniami, zaniedbujemy, ignorujemy, dopuszczamy się różnych zdrad, odnosimy się do siebie z agresją i opuszczamy w trudnych sytuacjach.
Często robimy to nie wrogom, ale najbliższym nam osobom, zderzając czułość relacji z bezwzględnym zadawaniem bólu. Emocjonalne zranienia pozostają często nie załagodzone, otwarte jak rana, która się nie goi, i prowadzą do zaburzeń emocjonalnych, a także dolegliwości fizycznych.
Wróć myślą do tego, kiedy ostatni raz ktoś cię poważnie skrzywdził czy zranił, albo zabrał coś, co do ciebie należało – przedmiot, czy też jakąś szansę. Czy nie poczułeś wtedy chęci zemsty? Czy nie pragnąłeś walczyć o swoje prawa? Byłaby to normalna reakcja na wykorzystanie czy zranienie. Pomyśl jednak teraz, jak ta twoja ostra reakcja wpływa na ciebie – oczywiście, szkodzi twojemu zdrowiu na poziomie emocjonalnym i fizycznym.
Naturalnie, kiedy ktoś nas zrani, nie może nas to cieszyć ani uspokajać. Chcemy od razu oddać cios, zemścić się lub choćby tylko dojść sprawiedliwości.

 

Rzadko przychodzi nam do głowy, żeby temu, kto nas zranił, odpowiedzieć łagodnie; rzadko chcemy szukać pojednania. Ból i gniew tłumią w nas skłonność do wyrozumiałego, cierpliwego i łagodnego nastawienia wobec naszych krzywdzicieli, a przy tym złość przenika wtedy w inne relacje, mające wszelkie dane, by rozwijać się harmonijnie. Ludzie otaczający nas w pracy, domownicy i przyjaciele czują, że coś jest z nami nie w porządku i zaczynają nas unikać albo zaznaczać swój dystans. W rezultacie nasze życie ulega zakłóceniu; czujemy się wyalienowani, gorzkniejemy, pogrążamy się w bierności i nie wiemy już, jak odzyskać spokój.
Czy zostałeś kiedykolwiek zraniony? Czy w dzieciństwie dopuszczano się wobec ciebie nadużyć, molestowano seksualnie? Czy czułeś się zaniedbywany albo odrzucany przez rodziców? Czy rodzice, albo jedno z nich, faworyzowali któreś z rodzeństwa twoim kosztem? Czy cierpiałeś w dzieciństwie z powodu rozwodu rodziców albo ponownego małżeństwa któregoś z nich? Czy zmuszano cię do kształcenia się w innym kierunku, niż chciałeś? Czy wymarzona ukochana osoba wzgardziła tobą, bo wolała kogoś innego?
Jeśli odpowiedziałeś twierdząco choć na jedno z tych pytań, stoisz być może u wrót wyzwolenia z niewoli, której dotąd byłeś nieświadomie ofiarą. Jeśli nieszczęśliwe zdarzenia z przeszłości potraktujesz jak męczeńskie piętno, jeśli będziesz się z nimi obnosił i pielęgnował bolesną pamięć o nich, ryzykujesz, że sparaliżują twoje życie. Nie jesteś jednak skazany na rolę ofiary, możesz bowiem wprowadzić w swoje życie to, co zawsze było jedynym sposobem na uleczenie złamanych serc i poranionych emocji.
Powinieneś nauczyć się przebaczać. Większość zranień, jakich możemy doznać w życiu, nie należy do niewybaczalnych. Należy zostawić je za sobą i żyć dalej – w przeciwnym razie możemy nie odzyskać spokoju wewnętrznego.
Tylko wybaczenie może uwolnić cię od bolesnego przeżycia krzywdy zadanej przez partnera. Odmawiając wybaczenia, będziesz nadal cierpieć od rozpętanych destruktywnych emocji, których autorem jesteś sam, mimo że u początku całego procesu leży wina drugiej osoby. Kiedy natomiast postanowisz wyzbyć się gniewu i pragnienia zemsty i zastąpić je przebaczeniem, wyzwalasz się wreszcie z zaklętego kręgu negatywnej energii.
Przebaczenie nie oznacza zapomnienia. Nie wymazuje krzywdzącego czynu, nie usprawiedliwia go, nie wyjaśnia, dlaczego ktoś postąpił wobec ciebie w niewłaściwy sposób. Przebaczenie nie jest też rozgrzeszeniem. Kiedy przebaczasz temu, kto cię zranił, nie znaczy to, że winowajca ma przestać odczuwać wyrzuty sumienia. Jest on wciąż odpowiedzialny za swój czyn i sam musi szukać wyzwolenia od niego, by odzyskać spokój. W przebaczeniu nie ma więc elementu poświęcenia się za krzywdziciela; nie chodzi bynajmniej o to, żeby stłumić własne uczucia i kreować się na męczennika.
Zdolność do przebaczania nadchodzi, gdy uświadomimy sobie, że ma ono płynąć z serca i że wszyscy jesteśmy do niego powołani. Oczywiście, wymaga to czasu. Z bolesnymi przeżyciami z przeszłości trzeba się uczciwie rozliczyć, by jątrzące aż do tej chwili – nieraz przez długi czas – rany mogły się nareszcie zagoić.

 

Więcej w książce: ODBUDOWYWANIE ZWIĄZKÓW. 5 rzeczy których powinieneś spróbować zanim powiesz: żegnaj – Peter M. Kalellis

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,342,jak-leczyc-sie-ze-zranien.html

Odbudowywanie-zwiazkow-5-rzeczy-ktorych-winienes-sprobowac-zanim-powiesz-zegnaj_716_130x130

ODBUDOWYWANIE ZWIĄZKÓW. 5 RZECZY KTÓRYCH WINIENEŚ SPRÓBOWAĆ ZANIM POWIESZ: ŻEGNAJ.

Peter M. Kalellis
  • Wydawca: WAM
  • Rok wydania: Kraków 2003
  • Wydanie: I
  • Ilość stron: 218
  • Oprawa: miękka foliowana

nakład wyczerpany – produkt niedostępny u wydawcy

“Oddając tę książkę w ręce czytelników, nie chcę wywierać nacisku na podtrzymywanie związku za wszelką cenę, ale zachęcić tych, co znajdują się u progu jego zerwania, aby przedtem przyjrzeli się jeszcze raz zagrożonej relacji i zastanowili, co mogą zrobić dla jej ratowania. W książce, wskazuję pięć rzeczy, których możesz spróbować, nim zdecydujesz się rozstać.”

Peter M. Kalellis

Spis treści:

1) Poddaj się i zacznij od nowa
– Tak czy nie?
– Na nowo
– Pomysł na zmianę
2) Rozładuj rozsądnie swój gniew
– Uczucie o wielu obliczach
– Skąd bierze się złość
– Konstruktywne wyzwalanie złości
3) Wybacz i wyzwól się
– Błądzić jest rzeczą ludzką
– Siła wytrwałości
– Niezmienność sytuacji
– Sztuka realizacji możliwego
4) Dogadaj się i zbliż
– Jak kształtować relacje?
– Twój potencjał
– Komunikacja i miłość
5) Kochaj i żyj dalej
– Czym jest miłość?
– Czy umiesz kochać?
– Czy można cię kochać?

 

_____________________________

Po niektórych ludziach zostaje tylko skaza

Niedawno odwiedziłem przyjaciela. Mówię panu, jak ja mu zazdrościłem, gdy byłem świadkiem na jego ślubie… Może właśnie dlatego, że byłem tym świadkiem, zaprosił mnie także w smutnej dla niego chwili, kiedy rozwiódł się ze swoją żoną.

Nie to, żeby się nie cieszył, że odeszła. Nie chcę w tej opowieści oceniać jego małżonki… powiem tylko, że nie życzyłbym takiej nawet swemu największemu wrogowi… nawet swemu doradcy podatkowemu, który mnie oszukał na znaczną sumę i jeszcze mi przysłał najbardziej niesprawiedliwy, najgłupszy list, jaki w życiu dostałem.
Tylko że kiedy przed laty stałem przy ołtarzu… I kiedy patrzyłem na ten najwspanialszy profil, jaki kiedykolwiek widziałem… Byłem zazdrosny.
Był to mój największy przyjaciel, a ja mu zazdrościłem.
I teraz zrozumiałem, że mu zazdrościłem… Czego mu właściwie zazdrościłem? Zazdrościłem mu… ciosu siekierą w duszę, jaki mu ta panna zadała…
Siedzieliśmy w kuchni.
Popijaliśmy. Milczeliśmy.
– Wiesz, co mi po niej zostało? – spytał przyjaciel.
– Nie.
Wskazał na podłogę.
Na podłodze z pięknego, drogiego korka była czarna wysepka, regularna… jakby zakreślona cyrklem. Patrzyłem na niego i nie rozumiałem. Jego małżonka nie była przecież artystką…
– Położyła kiedyś w tym miejscu rozpalony rondelek – westchnął przyjaciel – wiesz, nie miała zbyt wiele wyobraźni.
Patrzyliśmy na brązowoczarną, wypaloną wyspę. To było tutaj.
Po niektórych ludziach zostaje tylko… Skaza.
Kiedy wychodziłem od przyjaciela i myślałem o jego życiu, o dwojgu dzieciach, które płaczące i wołające za tatą zabrała jego małżonka…
Mówiłem sobie, że ten krąg, ta czarna wyspa, jest właściwie symbolem.
Co pozostaje po człowieku?
Po niektórych jedynie smutek, rozczarowanie, ból.
Zniszczony kawałek wszechświata…
Czarny krąg.
Jak krąg po smutnej planecie wspomnień, droga jakiejś tragicznej komety…
Co pozostanie po przyjacielu?
Po jego dzieciach? Po mnie?
Próbuję szukać czarnych wysp, jakie wypaliłem, lub jakie mógłbym odcisnąć na cudzym życiu przez swój brak wyobraźni…
I próbuję się zastanowić, czy mógłbym w czyimś mroku, w czyjejś ciemności pozostawić wysepkę, choćby tylko małą wysepkę światła…

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,489,po-niektorych-ludziach-zostaje-tylko-skaza.html

ANIELSKA SZKOŁA MIŁOŚCI
Eduard Martin

ANIELSKA SZKOŁA MIŁOŚCI

Świat jest jak lustro. Jeśli będziesz się do niego uśmiechać, to i on będzie uśmiechać się do ciebie. Jeśli będziesz się na niego gniewać, to i on będzie gniewać się na ciebie. Miłość odbija się w miłości.

Miłość to dobro najwyższe. Dane nam od Boga. Niestety, często zdarza nam się zapominać o pielęgnowaniu miłości. W jej odnalezieniu pomagają nam aniołowie. Musimy ich tylko posłuchać.

Książka jest zbiorem kilkudziesięciu opowiadań o ważnych momentach i sytuacjach życiowych, które miały duży wpływ na losy i sposób postępowania ich bohaterów. Każde z tych opowiadań zachęca nas do refleksji.

_________________________________

Skąd brać zaufanie?!

Nie ma życia bez zaufania. Nie da się podważyć tej prostej prawdy. Zaufanie towarzyszy Wam w życiu codziennym, nawet jeśli czasem nie jesteście tego świadomi. Pozwólcie, że jako dowód na to przytoczę parę, banalnych być może, przykładów.

Kupując słoik dżemu, ufacie, że produkcja tego artykułu spożywczego przebiegła prawidłowo i że użyto odpowiednich składników (chyba, że przyglądaliście się produkcji). Okazujecie zaufanie ludziom, którzy przeprowadzili kontrolę tego produktu i dopuścili go do sprzedaży, itd. W przeciwnym wypadku musielibyście zrezygnować z kupna dżemu albo sami go wyprodukować. Wprawdzie z tym pewnie jeszcze byście sobie poradzili, pomyślcie jednak o innych artykułach spożywczych.
Na ulicy ufacie, że kierowca z samochodu obok ma prawo jazdy, wie, jak prowadzi się wóz, i że zwraca na Was uwagę. Jeśli brak Wam tego zaufania, to nie pozostaje Wam nic innego, jak ciągle bać się, wychodząc z domu, albo w ogóle z niego nie wychodzić. Siedząc w domu, musicie jednak zaufać architektowi, że prawidłowo obliczył statykę sufitu w Waszym mieszkaniu, kontroli budowlanej, że wszystko dobrze sprawdziła, i firmie budowlanej, że wszystko wykonała bez zarzutu.
Zaufanie jest jednak zbyt ważnym pojęciem, abyśmy poprzestali tylko na przykładach z dnia codziennego. Chodzi przecież o ważne zależności i wydarzenia Waszego życia, szczególnie zaś te dotyczące przyszłości. Macie określone cele, które chcecie osiągnąć, ważne jest więc, abyście cieszyli się dobrym samopoczuciem, byli zdrowi i żeby los okazał się dla Was łaskawy. Chcielibyście znaleźć dobre rozwiązanie obecnych problemów lub też, by polepszyła się aktualna sytuacja na świecie. Wasze życzenia odnoszą się również do przyszłych wydarzeń, które, jak sądzicie, mogą przynieść ze sobą rozliczne trudności. I tu już znacznie trudniej o zaufanie.
Przedstawię Wam teraz pewną krótką historię, która wielu ludzi skłoniła do refleksji i pomogła im znaleźć zaufanie, którego im brak.
Wyobraźcie sobie, że do zaprzyjaźnionej z Wami osoby odzywacie się w następujący sposób: “Chciałbym prosić Cię o przysługę. Ale wiesz co – nie mam do Ciebie zaufania”. Jak myślicie, jaka może być jej reakcja? Już słyszę Wasze oburzone głosy: “Nigdy nie powiedziałbym czegoś takiego!” Dlaczego nie? “To nie ma sensu! Jak mogę prosić ją o cokolwiek, jeśli nie mam do niej zaufania?” Może i tak, ale załóżmy, że naprawdę tak powiedzieliście. Jak zareaguje ta osoba? Pewnie popuka się w głowę i wymamrocze coś w rodzaju: “Zwariowałeś?” Albo powie: “To sam się tym zajmij!”
To oczywiste, że nie tędy droga! A jednak – mnóstwo osób dokładnie tak się właśnie zachowuje w stosunku do własnego życia!
“Chciałbym, abyś ty, moje przyszłe życie, wyświadczyło mi przysługę (np. rozwiązało mój problem), ale Ci nie ufam”. I to ma funkcjonować?! Prawidłowości życia rządzą się własnymi prawami, zarówno w rzeczach małych, jak i w dużych. Nic nam nie da, jeśli będziemy chcieli określić je, zgodnie z naszym widzimisię, jako pasujące bądź nie pasujące do naszej sytuacji, jeśli będziemy chcieli dowolnie je zastosować lub odrzucić. Jabłko – jeśli je wypuścimy z ręki – zawsze spada na ziemię, czy nam się to podoba, czy nie.
Wiele osób ma wrażenie, że życie “pokazało im figę”. A ile z tego może powstać rozczarowań, złości czy rezygnacji i określić rzeczywistość tych ludzi! Aż dziw bierze, że ludzie posiadają niby pewną wiedzę (np. w scenie z przyjacielem), ale we własnym życiu prawie w ogóle z niej nie korzystają. Dlatego właśnie osiągają takie a nie inne rezultaty, na które potem zaczynają narzekać (nie biorąc na siebie odpowiedzialności za to, co robią), lub też kłócą się z tego powodu (tracąc energię) – po czym dochodzą do wniosku, że wszyscy wokół są winni takiemu stanowi rzeczy, tylko nie oni!

Przypatrzmy się bliżej “odbiorcy” Waszego braku zaufania: to życie, instancja o nieograniczonych możliwościach! W zależności od Waszych poglądów możecie widzieć w nim Boga, kosmos itd. Weźcie jednak pod uwagę, że to właśnie do tej instancji o nieograniczonych możliwościach nie macie zaufania, jeśli chodzi o możliwość rozwiązania Waszego problemu. Czyżby więc Wasz problem był większy niż życie? Czy naprawdę przewyższa on jego kompetencje? Życie ma przecież w zanadrzu wszystko, co tylko można sobie wyobrazić! Skąd więc ten brak zaufania?
Czy nie sądzicie, że instancja o nieograniczonych możliwościach może rozwiązać Wasz problem?
Jest rzeczą niezwykle istotną, abyśmy właśnie teraz nie zapominali o prawidłowości rezonansu. Zasada ta mówi: podobieństwa się przyciągają i uzupełniają (czasami nawet wzmacniają). Mądrość ludowa ujmuje to słowami: “Jak ty komu, tak on tobie” lub “Kto sieje wiatr, zbiera burzę”.
Podczas moich spotkań terapeutycznych chętnie posługuję się kamertonem, by zademonstrować tę zasadę. Poświęciłem jej również krótki wywód w rozdziale zatytułowanym: Rezonans. Wzmocniony dźwięk, jaki oddaje stół, utrzymuje się w tej samej częstotliwości co kamerton. Nawet jeśli tysiąc razy postawicie kamerton na stole, próbując zmienić ton, zawsze będzie on taki sam! Aby uzyskać tę zmianę, musielibyście posłużyć się inaczej nastrojonym kamertonem.
A przekładając to na nasze życie: my sami jesteśmy kamertonem, a nasze życie to pudło rezonansowe. To, co wyślecie, otrzymacie od życia z powrotem w tej samej “częstotliwości”, ewentualnie jeszcze trochę wzmocnione. To bardzo ważne: jeśli chcecie usłyszeć w swoim życiu inne “dźwięki”, musicie posłużyć się innym “wewnętrznym kamertonem”.
To, czego doświadczacie w życiu, naznaczone jest tym, co wysyłacie.
Trudność polega często na tym, że mogą wchodzić tu w grę duże przesunięcia czasowe, a także to, co wysyła grupa ludzi, poczynając od rodziny, a na narodzie kończąc. W rezultacie często traci się przez to szerszą perspektywę. Warto się więc zatrzymać i uważniej spojrzeć na to zagadnienie.
Jeśli niespecjalnie Was to przekonuje, chciałbym, abyście odpowiedzieli sobie przynajmniej na takie pytanie: czy we własnym życiu doświadczyliście działania zasady rezonansu lub lustrzanego odbicia? Próbując znaleźć odpowiedź na te pytania, możecie dojść do ciekawych wniosków. A to zawsze popłaca.
Wróćmy do tematu: brak zaufania do życia. Chyba już sami wiecie: jeśli nie ufacie życiu, ono nie ufa Wam, niczego Wam nie powierzy ani nie będzie się po Was spodziewać niczego dobrego.
Pamiętajcie: życie to nieograniczone możliwości! Jeśli macie do niego zaufanie, spodziewacie się po nim rozwiązania Waszych problemów i zawierzacie mu swoje marzenia, to wtedy (ale tylko wtedy!) życie również zaufa i zawierzy Wam i będzie się po Was spodziewać pewnych osiągnięć. Wiecie, jakie to nieprzyjemne uczucie, kiedy nikt nie ma w stosunku do Was żadnych oczekiwań. Jeśli jednak macie świadomość, że ktoś się czegoś po Was spodziewa, sam ten fakt działa już jak “zastrzyk witamin”!

Jeśli nie macie zaufania do życia, życie nie będzie miało zaufania do Was.
Wiem, że spotkam się z Waszej strony z wieloma zarzutami. Są osoby, które pomimo okazywanego zaufania – w każdym razie były przekonane co do tego, że je miały – nie mogą na swym koncie zapisać najlepszych doświadczeń. Skoncentrujmy się teraz na paru pytaniach, niezwykle istotnych dla całej kwestii.
Co tak naprawdę było udziałem tych osób? Czy było to rzeczywiście zaufanie, czy też tylko inna, często podświadoma forma jego braku i zwykły sceptycyzm? Wszystko to bowiem ma swoje istotne znaczenie i pociąga za sobą takie, a nie inne skutki.
A może te doświadczenia nie były naprawdę takie złe? Może były to wskazówki co do możliwości nauki i dalszego rozwoju? Z cierpieniem jest podobnie jak z pragnieniem, dopiero ono prowadzi do wody. Czy tylko w sytuacjach trudnych i problematycznych pojawiają się szanse na rozwiązanie problemów? I czy naprawdę tego typu doświadczenie należy określić jako złe!
Obstaję przy swoim: bez zaufania nie dojdziemy do niczego! To ono ma stanowić podstawowy warunek rozwiązania Waszych życiowych problemów i doświadczenia radości życia. Czy kiedykolwiek udało się Wam odnieść długotrwały sukces, nie opierając się przy tym na zaufaniu?
“Wszystko dobrze i pięknie – powiecie – ale skąd brać to zaufanie?” Czasami spotykałem się nawet z komentarzami typu: “Po prostu się boję! Skąd, do diabła, mam to zaufanie wytrzasnąć?!”

To dobre pytanie. Skąd brać zaufanie, którego tak naprawdę (jeszcze) nie ma?
Odpowiedź na nie jest w zasadzie bardzo prosta, praktyczne jej zastosowanie wymaga jednak nieco czasu. Proszę o odrobinę cierpliwości. Niedawno pisałem o sile, jaką posiada ludzka myśl. Wszystko od niej bierze swój początek. Wewnątrz myśli spoczywa dążenie do jej realizacji, tak jak w nasieniu rośliny pęd do życia.
Jeśli więc zaufanie miałoby być tą naszą “rośliną”, to trzeba uświadomić sobie, gdzie jest jej “nasienie”. A ponieważ wszystko zaczyna się od myśli, nasieniem tym może być tylko jedna, konkretna myśl. Myśli nie pojawiają się jednak ot, tak, po prostu, same z siebie – tylko Wy możecie o tym zadecydować (nawet jeśli jest to decyzja nieświadoma). I tu dotarliśmy do tego, co najważniejsze: do decyzji!
Jeśli chcecie mieć określone myśli, musicie podjąć odpowiednią decyzję.
Pytanie brzmi jednak następująco: czy możecie zadecydować o tym, że już posiadacie zaufanie? Odpowiedź na nie nieco Was otrzeźwi: nie, tak się nie da. Łatwo to przecież zrozumieć. Wyobraźcie sobie, że chcecie dostać się do jakiegoś miasta, na przykład do Monachium. A jesteście we Frankfurcie. Czy możecie zdecydować się na to, żeby być w Monachium? Oczywiście, tylko że niewiele Wam to w danej sytuacji pomoże. I tak w dalszym ciągu będziecie we Frankfurcie! I jeśli nie podejmiecie pewnych działań, to nigdy do Monachium nie dotrzecie.
Co w takim razie powinniście zrobić, jakie powziąć decyzje? Myślę, że odpowiedź już znacie. Musicie zdecydować się na pewne określone czynności, a potem je wykonać, a więc: znaleźć pociąg w rozkładzie jazdy, włożyć płaszcz, wyjść z domu, dojechać na dworzec itd. Wtedy rzeczywiście macie szansę na to, żeby dotrzeć do Monachium, nawet jeśli po drodze nastąpi awaria lokomotywy albo pociąg utknie w zaspach śnieżnych.
Decyzja o zaufaniu nie oznacza więc, że już je macie, tylko że chcecie je mieć. To wielka różnica. Oznacza to zatem, że (patrz podróż do Monachium) musicie zabrać się do dzieła, wykazać aktywność, zastosować “środki zaradcze pomagające w zdobyciu zaufania”. Jeśli naprawdę tego chcecie i do tego dążycie, krok po kroku dojdziecie do celu.
Ważna jest decyzja, aby chcieć zdobyć zaufanie.
No, chyba że chcecie mnie przekonać, iż można zasiać pszenicę, a wyrosną marchewki? Zaufajcie zasadzie życiowej prawidłowości (!). Wielki “Dom Wysyłkowy Życia” dostarczy Wam to, co sobie zamówiliście (nawet jeśli czasami będziecie musieli trochę dłużej poczekać).

 

Więcej w książce: Nie bój się jutra – Jens Baum

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,252,skad-brac-zaufanie.html

____________________________

O autorze: Słowo Boże na dziś