Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem_Środa, 23 marca 2016r._Wielka Środa

Czy jesteś gotowy na zmiany?

Ktoś, kto jest szczęśliwy, jest hojny! Jedną z największych zdrad Boga jest zrobienie na Bogu interesu. Ten grzech grozi każdemu. Także księdzu. Dobry pieniądz jest na służbie miłości.

ks. Bohdan D. ms 

_______________________________________________________________

Myśl dnia

Sakrament kapłaństwa czyni kapłana zdolnym do skutecznego
użyczania Naszemu Panu swego głosu, rąk, całego swego jestestwa.

św. Josemaría Escrivá de Balaguer

Nie mówi się nigdy za długo,
gdy się mówi to, co powiedzieć trzeba.
Eugene Delacroix
Szatan, który postępuje według zasady “dziel i rządź”,
zasiewa zdradziecki chwast w sercach najbliższych.
ks. Mariusz Szmajdziński
Zdrajca musi mieć dobrze przygotowany plan, by osiągnąć cel,
zdobyć korzyści i uniknąć zdemaskowania.
ks. Mariusz Szmajdziński
Jeśli, na przykład, dusza ujrzy oblicze pięknej kobiety lub coś zakazanego przez przykazania Chrystusa,
usiłuje znaleźć sposób na osiągnięcie tego, co ukazało się jej jako piękne.
Ulega wyobrażeniom umysłu i popełnia zło, na swą zgubę.
Hezychiusz z Synaju
1d4104a06e
Panie, podczas Eucharystii jestem tak blisko Ciebie. Słucham Twych słów, klękam przed Tobą,
a Ty przychodzisz do mego serca. Obroń mnie przed zwątpieniem, zdradą i zaparciem się Ciebie.
________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

_________________________________________________________________________________________________

modlitwa w drodze

Wielka Środa

Mt 26, 14 – 25 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3
0,15 / 11,10

Dzisiaj w Ewangelii czytamy, że arcykapłani zapłacili Judaszowi za zdradę swego Nauczyciela. Jezus jest świadomy zdrady. Tego faktu nie ukrywa przed zdrajcą ani przed pozostałymi uczniami. Jednak to nie zdrada stanowi centrum dzisiejszej Ewangelii, lecz… PASCHA.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza.
Mt 26, 14 – 25

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam». A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać. W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?» On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami». Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę. Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi». Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?» On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził». Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak jest, ty».U ciebie chcę urządzić Paschę… Jezus pragnie spotkania z tobą. Chce właśnie z tobą szczerze porozmawiać. Czy jesteś gotowy? Czy w wirze przygotowań do świąt wielkanocnych potrafisz się zatrzymać i znaleźć czas dla Boga?

Pascha dosłownie oznacza przejście. Pascha to zmiana dotychczasowego trybu życia, jak to było w historii Izraelitów. Mieli spożyć Paschę na cześć Pana, prędko porzucić niewolę egipską i z ufnością Bogu przekroczyć Morze Czerwone, by następnie przez pustynię podążać do Ziemi Obiecanej. Jezus chce u ciebie urządzić Paschę. Co w twoim życiu jest warte bądź konieczne porzucenia i podjęcia ryzyka wejścia na drogę jeszcze bardziej Chrystusową? Czy jesteś gotowy na zmiany?

Pierwszą swoją paschę przeżyłeś w czasie sakramentu chrztu świętego, kiedy to stałeś się dzieckiem Bożym; Pascha dokonuje się również w czasie przyjmowania Komunii świętej z żywą wiarą. Ilekroć pozwalasz Bogu na dokonywanie w tobie cudów przemiany sposobu myślenia, życia, wtedy jest Pascha. Czy i tym razem, jak uczniowie, przygotujesz Jezusowi Paschę? Czy uczynisz wszystko tak, jak Jezus polecił uczynić? Co możesz jeszcze zrobić, by to, co niedoskonałe, grzeszne umarło w tobie, a zmartwychwstał w tobie Chrystus?

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam». A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać. W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?» On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami». Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę. Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi». Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?» On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził». Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak jest, ty».

Możesz Jezusa prosić o przemianę twojego serca słowami świętej Siostry Faustyny: „O mój Jezu, przemień mnie w siebie mocą miłości Twojej, abym była godnym narzędziem do głoszenia miłosierdzia Twego” (Dz. 783).

Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu jak było na początku teraz i zawsze i na wieków wieków Amen.
http://modlitwawdrodze.pl/home/
_______________________________

WIELKA ŚRODA

wielka_sroda

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 50,4-9a)

Proroctwo o cierpiącym słudze Boga

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie!
Oto Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 69,8-10.21-22.31 i 33-34)

Refren: W Twojej dobroci wysłuchaj mnie, Panie.

Dla Ciebie bowiem znoszę urąganie, +
hańba twarz mi okrywa. *
Dla braci moich stałem się obcym, +
i cudzoziemcem dla synów mej matki.
Bo gorliwość o dom Twój mnie pożera *
i spadły na mnie obelgi złorzeczących Tobie.

Hańba złamała me serce i sił mi zabrakło, +
czekałem na współczucie, lecz nikt się nie zjawił, *
i na pocieszycieli, lecz ich nie znalazłem.
Domieszali trucizny do mego pokarmu, *
a gdy byłem spragniony, poili mnie octem.

Pieśnią chcę chwalić imię Boga *
i wielbić Go z dziękczynieniem.+
Patrzcie i cieszcie się, ubodzy,
niech ożyje serce szukających Boga. *
Bo Pan wysłuchuje biednych +
i swoimi więźniami nie gardzi.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

Witaj nasz Królu i Zbawicielu,
Ty sam zlitowałeś się nad grzesznymi.

albo:

Witaj, nasz Królu, posłuszny woli Ojca,
jak cichego baranka na zabicie
zaprowadzono Ciebie na ukrzyżowanie.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (Mt 26,14-25)

Zdrada Judasza

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.
W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: „Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?”
On odrzekł: „Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: «Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami»”. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: „Zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi”.
Zasmuceni tym bardzo, zaczęli pytać jeden przez drugiego: „Chyba nie ja, Panie?”
On zaś odpowiedział: „Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”.
Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: „Czy nie ja, Rabbi?” Mówi mu: „Tak jest, ty”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Wątpliwość

Zdrajca musi mieć dobrze przygotowany plan, by osiągnąć cel, zdobyć korzyści i uniknąć zdemaskowania. Tak było w przypadku Judasza Iskarioty. Jednak w tej zdradzie jest coś przerażającego. Z chwilą, gdy Jezus wypowiedział te znamienne słowa, uczniowie bardzo się zasmucili i zaczęli pytać: Chyba nie ja, Panie? Przecież gdyby byli pewni swojej miłości i mieli czyste sumienie, to ta wątpliwość by nie powstała. Bynajmniej! Szatan, który postępuje według zasady “dziel i rządź”, zasiewa zdradziecki chwast w sercach najbliższych. Jednak Jezus, nie przestając miłować, obdarza zaufaniem. On wlewa w serca nadzieję, że pomimo zdrad i niewierności pozostaniemy Jego przyjaciółmi. On oddał z miłości swoje życie dla nas.

Panie, podczas Eucharystii jestem tak blisko Ciebie. Słucham Twych słów, klękam przed Tobą, a Ty przychodzisz do mego serca. Obroń mnie przed zwątpieniem, zdradą i zaparciem się Ciebie.

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”

  1. Mariusz Szmajdziński
    Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

_____________________________

Wielka Środa

Dzisiejsza liturgia przesycona jest cierpieniem. Sługa Pana osaczony przez prześladowców nie traci jednak wiary i pewności, że Pan Bóg jest przy nim i go wspomaga. Podobnie psalmista. Początkowo żali się: Hańba złamała me serce i sił mi zabrakło, czekałem na współczucie, lecz nikt się nie zjawił (…), ostatecznie swoje zwierzenia kończy uwielbieniem i dziękczynieniem.
Cierpienie i uwielbienie to dwa przeciwległe bieguny, które pomimo ogromnych różnic łączą się w jedno. Jezus zdradzony przez Judasza doznaje smutku. Cierpienie będzie się wzmagać i zakończy się z chwilą śmierci na krzyżu. Po trzech dniach ciszy nastąpi wielki tryumf życia nad śmiercią. Ta prawda sprawiła, że pomimo udręk Jezus radował się w duszy i wielbił Ojca za niepojęty plan zbawienia ludzkości.

Komentarz do I czytania (Iz 50, 4-9a)

Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Niesamowita odwaga! Ale czy to nie zakrawa na szaleństwo? Bóg oszalał z miłości do człowieka, poświęcając jedynego Syna. Co więcej, Jezus zjednoczony z wolą Ojca chciał oddać życie, abyśmy byli jedno z Nim w sercu Ojca. Dlatego pozostaje nieczuły na obelgi, przyjmuje na siebie razy i jest pewien wsparcia: Oto Pan Bóg mnie wspomaga!
Jesteśmy zaproszeni do takiej ufności. Codzienność bywa trudna i w jakiejś cząstce doznajemy cierpień naszego Pana. Próbujemy zrozumieć, dlaczego życie tak smaga i tyle w nim bólu, ale to okazuje się niemożliwe. Bóg jest w takich chwilach bardzo blisko i podtrzymuje nas swoją prawicą.

Komentarz do Ewangelii (Mt 26, 14-25)

Szczególne miejsce w dzisiejszej Ewangelii zajmują okoliczności zdrady. Tak jak pozostali uczniowie Judasz otaczany był przez Jezusa szacunkiem i miłością. Widział cuda, które dokonywały się mocą Bożą, także przez jego ręce, ponieważ tej władzy udzielił Pan wszystkim apostołom.
Biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Wybór Judasza na apostoła i zdrada, jakiej się dopuścił – będąca w Bożym planie zbawienia – tylko pozornie pozostają ze sobą w sprzeczności. Bóg dał człowiekowi wolność i nigdy tego daru nie cofnął. Mamy więc możliwość wyboru między dobrem a złem.Wiemy, jak potoczyły się losy Apostoła, który przedłożył pieniądze nad Mistrza. Mogło być inaczej, gdyby Judasz nie zamknął przed Jezusem drzwi do swojego serca.

Pomyśl:

  • Jak odpowiadam na miłość Boga? Czy doceniam Jego ofiarę i poświęcenie?
  • Jak często w moich wyborach pozwalam sobie na drobne niewierności wobec Jezusa?
  • Jakie obszary mojego życia pozostają zamknięte i niedostępne dla Jezusa i dlaczego na to pozwalam?

Pełne teksty liturgiczne oraz komentarze znajdziesz w miesięczniku liturgicznym Od Słowa do Życia.

_____________________________

Przyjaciel Jezusa… Wielka Środa (23 marca 2016)

przyjaciel-jezusa-komentarz-liturgiczny

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam». A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.

W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?»

On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami». Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.

Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi».

Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?»

On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził».

Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak jest, ty» (Z rozdz. 26 Ewangelii wg św. Mateusza)

 

Jezus jest wierny tym, których kocha. Kiedy Judasz podejmuje decyzję o zdradzie, Jezus, być może, podejmuje kolejną próbę pozyskania serca tego człowieka. Przemawia, niby do wszystkich, podczas Ostatniej Wieczerzy, o nadchodzącej zdradzie. Czyni to jednak tak, że nikt nie orientuje się o kogo chodzi. Jezus nie ujawnia imienia zdrajcy, do końca zachowuje wobec Judasza szacunek, w Getsemani nazwie go przyjacielem (z pewnością bez odcienia ironii).

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Iz 50, 4-9a; Mt 26, 14-25

To, co stało się później pozostaje tajemnicą pomiędzy Jezusem, a Jego przyjacielem.

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą

http://ps-po.pl/2016/03/22/przyjaciel-jezusa-wielka-sroda-23-marca-2016/

________________________

Możemy mieć nadzieję, że także Judasza dosięgła – w sposób Bogu wiadomy – zbawcza moc Wielkiej Nocy…”

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

Judasz

Nigdy człowiek nie jest przegrany, choćby był na samym dnie. Św. Leon pytany, dlaczego Pan Jezus pozwolił Judaszowi uczestniczyć w ustanowieniu Eucharystii, miał odpowiedzieć: „Bo Judasz nie był jeszcze przegrany”.

 

Wznieś serce nad zło!

To ostatni dzień przed Triduum Paschalnym. Mimo, że w uszach brzmią nam pieśni pasyjne, to jednak czytając o Judaszu pomyślałem o piosence Ryszarda Rynkowskiego „Wznieś serce”. Warto przytoczyć jej słowa:

„Z żalu, co przygniata cię, z czarnej nocy pełnej łez,

Nawet z beznadziei złej podniesiesz się.

Choćbyś już kamieniem był,

Choćbyś zwątpił albo pił,

Choćbyś całkiem był na dnie, podniesiesz się.

Choćbyś wyparł się swych korzeni, bogów swych;

Spotkasz ludzi, co pokażą drogę ci.

Z głodu, który zjada sny, z gęstych obojętnych dni,

Nawet z dna, co nie ma dna, potrafisz wstać.

Choćbyś ogień w sobie zgniótł,

Choćbyś zabił w sobie bunt,

Jeśli iskrę wiary masz, potrafisz wstać.

Wznieś serce nad zło,

Znajdź drogę przez mrok,

Wzleć ptakiem nad mgły,

W obłokach mieszka świt.

Wznieś serce nad zło!

W życiu możemy się zagubić na wiele sposobów, ale wystarczy, że wzniesiemy serce nad zło… spojrzę na Jezusa i powiem, że zgrzeszyłem…

Judasz widział tylko swoją zdradę. Zły ukradł mu słowo skruchy i nadzieję. Zgorszył się sobą, nie wytrzymał! Wszystko stało się za ciężkie i nie do udźwignięcia.

 

Grzech Judasza

Mówi się, że ludziom inteligentnym powierza się pieniądze. Pewnie Judasz takim był, ale to nie uchroniło go przed upadkiem. Wspólnota powierzyła mu pieniądze. Byli pewni, że dobrze będzie zarządzał. Tymczasem zaczął wykradać, podbierać, tak zwyczajnie „kręcił lody”. Zmiękczył swoje serce, uszła z niego wrażliwość na zło.

Jego zdrada ma źródło w poważnym grzechu. Judasz z Boga uczynił rzecz, na której można się wzbogacić i skończył źle!

Jedną z największych zdrad Boga jest zrobienie na Bogu interesu. Ten grzech grozi każdemu. Także księdzu. W czasie Wielkiego Postu wielu księży głosi rekolekcje. Sieją, ale na końcu też i żniwują. Jeśli rekolekcjonista jedzie głosić i myśli o zyskach, o zrobieniu interesu… to jest jak Judasz! Na Bogu chce zarobić. To prawda, że godzien jest robotnik zapłaty… ale trzeba czuwać, by nie ulec grzechowi Judasza!

 

Miłość

Ktoś, kto jest szczęśliwy, jest hojny! Pamiętamy hojność kobiety, która na nogi Jezusa wylała drogocenny olejek. Wartość tego olej­ku Judasz Iskariota wycenił na trzysta denarów (roczny dochód zwykłego robot­nika). Judasz był zgorszony zachowaniem kobiety. Oburzony moralizuje innych – lepiej byłoby sprzedać i wesprzeć ubogich. Na wszystkim chce zaoszczędzić. Oszczędzanie może zapędzić w tzw. „kozi róg”, do bycia sknerą. Judasz nie rozumie, że pieniądz jest na służbie miłości.

Miłość do pieniędzy zaślepiła Judasza, nie umie odróżnić hojności od rozrzutności. Na wszystko patrzy przez pryzmat pieniądza, wszędzie jest gotów zrobić interes, nawet na Bogu!

ks. Bohdan D. ms

http://saletyni.pl/slowo-na-dzis

_________________________

Komentarz do Ewangelii:

Bł. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997), założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości
Jesus, the Word to Be Spoken

“Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi”
 

Popatrzcie, jakim współczuciem wykazał się Jezus w stosunku do Judasza – człowieka, który otrzymał tyle miłości, a jednak zdradził swojego Mistrza. Ten sam Mistrz zachował świętą ciszę, nie zdradzając jego imienia apostołom. Jezus mógł łatwo odkryć zamiary Judasza i powiedzieć innym o jego zamiarach; ale nie. Wolał dać dowód swojego miłosierdzia i miłości; zamiast go potępić, nazwał go przyjacielem (Mt 26,50). Gdyby tylko Judasz spojrzał Jezusowi w oczy tak, jak to zrobił Piotr (Łk 22,61), to stałby się przyjacielem miłosierdzia Bożego. Jezus zawsze odczuwał miłosierdzie.

_______________________

_______________________

#Ewangelia: przed tym przestrzega cię Jezus

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: “Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.

 

W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: “Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?” On odrzekł: “Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: «Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami»”. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: “Zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi”. Zasmuceni tym bardzo, zaczęli pytać jeden przez drugiego: “Chyba nie ja, Panie?”
On zaś odpowiedział: “Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: “Czy nie ja, Rabbi?” Mówi mu: “Tak jest, ty”.

 

Mt 26, 14-25

 

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Jezus przestrzegł Judasza, próbując go przekonać, jak straszną rzeczą jest zdrada, którą planował. Mimo to Judasz nie zrezygnował. Widocznie nie wierzył Jezusowi i uważał, że “wie, co robi” i że jego postępowanie jest słuszne.
Nas też Jezus przekonuje jak może, czasem nawet straszy, byśmy nie popełniali jakiegoś błędu (grzechu), a my i tak robimy “swoje”. I potem wpadamy w rozpacz, jak Judasz, uświadamiając sobie, co zrobiliśmy. Warto więc ufać Jezusowi. Czy znany jest ktoś, kto miałby obiektywne powody do rozpaczy, bo posłuchał Jezusa? Czy Jezus kogoś zniszczył tak, jak to potrafi zrobić grzech?

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2815,ewangelia-przed-tym-przestrzega-cie-jezus.html

 

_________________________________________________________________________________________________

Świętych Obcowanie

_________________________________________________________________________________________________

23 marca

 

Święty Turybiusz z Mongrovejo Święty Turybiusz z Mongrovejo, biskup
Święty Józef Oriol Święty Józef Oriol, prezbiter
Błogosławiony Metody Dominik Trćka Błogosławiony Metody Dominik Trćka, prezbiter i męczennik
Święta Rafka Święta Rafka, dziewica

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Afryce północnej – Wiktoriana, Frumencjusza i Towarzyszy, męczenników. Zginęli oni w roku 434, w czasie prześladowania zwanego wandalskim. W dziełku poświęconym temu prześladowaniu opowiada o nich Wiktor z Wity, niestety nie podaje on szczegółów ani dokładnych dat. Pod dniem dzisiejszym umieścił ich średniowieczny hagiograf.

oraz:

św. Benedykta, męczennika (+ VI w.); św. Nikona, męczennika (+ 251)

 

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/03-23.php3

_________________________________________________________________________________________________

Czytelnia

_________________________________________________________________________________________________

Co to znaczy, że Jezus zstąpił do piekieł?

Zastanawiasz się, co to są “piekła”? Dlaczego Bóg wkracza do miejsca, które jest całkowicie od Niego oddzielone? To wygląda na jakiś paradoks.

Zauważmy najpierw, że nie ma niczego, co byłoby całkowicie od Boga oddzielone, całkowicie od Niego niezależne. Bóg utrzymuje wszystko w istnieniu, również piekła (starotestamentalny szeol), które nie tyle są jakimś miejscem, gdzie Boga nie ma, ile stanem człowieka, który o własnych siłach nie jest w stanie być blisko Boga albo – co byłoby dużo gorsze – sam Boga odrzuca. Innymi słowy, piekła to stan ludzi niezbawionych. Jezus Chrystus solidaryzuje się z każdym człowiekiem nie tylko w śmierci, lecz także w wejściu w ów stan niezbawienia. W ten sposób przyjmuje do końca ludzki los.

 

Dlaczego to robi? By zbawić człowieka. Ojcowie Kościoła mawiali, że co nie zostało przyjęte przez Boga, nie może być zbawione. Bóg przyjął człowieczeństwo do końca, do czeluści piekieł, aby człowieka zbawić. Rzeczywiście wygląda to na jakiś paradoks, ale czyż nie jest paradoksem cała historia Boga z ludźmi, poczynając od stworzenia? Tak! Historia stworzenia i zbawienia jest paradoksalna. W gruncie rzeczy od początku rozmawiamy o paradoksie, jakim jest Bóg, który stał się człowiekiem.
Prawda o zstąpieniu do piekieł znajduje swoją biblijną podstawę przede wszystkim w Pierwszym Liście św. Piotra: “Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem. W nim poszedł ogłosić [zbawienie] nawet duchom zamkniętym w więzieniu, niegdyś nieposłusznym […]” (1 P 3,18-20).

 

W Katechizmie Kościoła Katolickiego możemy wyczytać, że pierwsze znaczenie zstąpienia do piekieł polega na potwierdzeniu, iż Jezus rzeczywiście umarł, doświadczył śmierci jak każdy człowiek, trafił do krainy umarłych. Znalazł się tam jednak – i to jest drugie znaczenie tej prawdy – jako Zbawiciel, zwycięzca śmierci, który ogłasza uwięzionym duchom zbawienie. Pamiętając o tym, że czas na ziemi nie jest czasem po tamtej stronie, można powiedzieć, że zstąpienie do piekieł oznacza ogłoszenie zbawienia wszystkim, którzy umarli przed Jezusem.

 

To tradycyjne rozumienie zstąpienia do piekieł zostało zreinterpretowane i pogłębione przez Hansa Ursa von Balthasara. Szwajcarski teolog nie chce postrzegać zstąpienia do piekieł jako triumfalnego pochodu Chrystusa, wyciąga natomiast ostateczne konsekwencje z Pawłowego stwierdzenia, że “On [Bóg] to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu” (2 Kor 5,21; podkr. – D.K.).

 

Jezus był do końca solidarny z żyjącymi, tak w grobie jest solidarny z umarłymi

 

Balthasar postrzega zstąpienie do piekieł jako kontynuację i radykalizację uniżenia Jezusa na krzyżu. Jak na ziemi Jezus był do końca solidarny z żyjącymi, tak w grobie jest solidarny z umarłymi. W zstąpieniu do piekieł Chrystus należy do refaim, “niemocnych”. Jezus nie tylko przyjmuje ogołocenie krzyżowej śmierci, ale wchodzi w “ubóstwo trupa”. Po co takie uniżenie? Po to, by dotrzeć z darem zbawienia również do tych, którzy pogrążają się w niemocy przyjęcia Bożego miłosierdzia. W swoim zstąpieniu do piekieł Jezus staje obok bezsilnych grzeszników. Nie przepowiada już aktywnie nowiny o zbawieniu, nie triumfuje – w potocznym tego słowa znaczeniu – nad “mocami piekielnymi”, lecz niepokoi grzesznika swoją bezsilnością..

 

Oto niebywała wizja! Człowiek, który odwrócił się od Chrystusa przepowiadającego i nie chciał zatrzymać się przy Ukrzyżowanym, odnajduje w samym centrum swojego piekielnego osamotnienia bezsilną miłość Boga. Ta bezsiła miłości może się okazać silniejsza od jakiejkolwiek siły. Podobną wizją dzieli się z nami psalmista: “Gdzież się oddalę przed Twoim duchem? Gdzie ucieknę od Twego oblicza? Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę” (Ps 139,7-8).

 

Być może tam, gdzie ludzka samolubna wolność stawia granicę Boskiej wszechmocy, jedynie pozbawiona wszelkiej mocy miłość Jezusa może dopełnić dzieła zbawienia. Być może taka właśnie miłość jest w stanie rozbić krąg rozpaczy grzesznika, nie gwałcąc przy tym jego wolności.

 

Do czego prowadzi ta interpretacja?
Nie mamy pewności, co wyniknie ze spotkania samotności grzesznika z samotnością Ukrzyżowanego. Wieczne piekło pozostaje realną możliwością, wobec której biblijna postawa bojaźni i drżenia wydaje się najwłaściwsza, oczywiście pod warunkiem że nie mylimy jej z neurotycznym lękiem. Odkrycie znaczenia Jezusowego zstąpienia do piekieł pozwala nam jednak mieć nadzieję, że nawet największy grzesznik nie odwróci się od Boga-człowieka, którego odnajdzie w swoim potępieńczym – ale jeszcze nie wiecznym – osamotnieniu.

 

Możemy mieć nadzieję, że miłość Boga, poprzez paradoksalną solidarność z tymi, którzy pozostają zamknięci na jakąkolwiek solidarność, jest zdolna zbawić każdego człowieka właśnie w chwili, gdy zostaje odrzucona.

 

Balthasar nie neguje możliwości sprzeciwu człowieka wobec Boga, po którym jest już tylko piekło rozumiane jako nieodwracalny stan odmowy przyjęcia Bożej miłości. Kontemplując jednak Jezusa zstępującego do piekieł, możemy mieć nadzieję, popartą pokorną modlitwą, że Bóg zdoła przyciągnąć do siebie największych grzeszników, że w każdym zrealizują się słowa Chrystusa ze starożytnej homilii na Wielką Sobotę: “Snem śmierci zasnąłem na krzyżu i włócznia przebiła mój bok za ciebie […], a ta moja rana uzdrowiła twoje zranienie. Sen mej śmierci wywiedzie cię ze snu Otchłani. Cios zadany Mi włócznią złamał włócznię skierowaną przeciw tobie”.

 

Więcej w książce:

CZY JEZUS MÓGŁ SIĘ PRZEZIĘBIĆ?

CZY JEZUS MÓGŁ SIĘ PRZEZIĘBIĆ?
Rozmowy o człowieczeństwie Boga
Dariusz Kowalczyk SJ, Tomasz Rowiński

 Autorzy książki odważnie przyglądają się różnym wymiarom ziemskiego życia Jezusa.

Nie ma wiary bez konkretu, bez tego, co rzeczywiste, wręcz bez dotykania.

To poszukiwanie odpowiedzi na wiele intrygujących pytań, które pokazują, że chodzi o ciało, a nie o ideologię. O ciało Boga, które wywraca całe nasze rozumienie świata – jeśli tylko zechcemy je zauważyć. Jezus był Bogiem i człowiekiem – prawdziwym, zdrowym.

Człowiek to nie tylko rozum i wola, lecz także emo­cje. Człowiek pozbawiony emocji to człowiek chory. Emocje Jezusa nie były udawane ani rytualne, ale autentyczne.

Czy Pan Jezus się śmiał się i płakał?

Jak przeży­wał różnego rodzaju emocje – pozytywne i negatywne?

Jak rozumieć doskonałość człowieczeństwa Jezusa?

Co taka perspektywa oznacza dla współczesnego człowieka?

Jesteśmy po­wołani do świętości, ale czy musimy być genialni i perfekcyjni?

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2407,co-to-znaczy-ze-jezus-zstapil-do-piekiel.html

_________________________________

Ks. Lombardi: terroryzm to akt wiary w nienawiść

Terroryzm jest aktem wiary w nienawiść – uważa dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Ks. Federico Lombardi skomentował dla włoskiej telewizji Tv2000 dzisiejsze zamachy terrorystyczne w Brukseli.

Ich tragiczny bilans wynosi już 34 zabitych i ponad 200 rannych.
Jednocześnie włoski jezuita wezwał, by nie ulec wpływowi tego coraz bardziej rozpowszechnionego zjawiska, gdyż jednym z celów terrorystów jest właśnie podważenie wzajemnego zaufania ludzi i w ten sposób narzucenie dezintegracji społeczeństwa.
Komentując często powtarzane przez papieża Franciszka słowa o “trzeciej wojnie światowej w kawałkach”, ks. Lombardi podkreślił, że w swej religijnej i duchowej misji i posłudze papież sięga do korzeni problemu i zwraca się do ludzkich serc, gdyż tylko w sumieniu każdego człowieka może nastąpić jego nawrócenie. Ojciec Święty nie posiada jednak narzędzi do narzucenia swego nauczania. Ma on moc jedynie religijną i moralną. Jego słowa i zachęty przypominają, że pokój i wzajemny szacunek mogą zrodzić się i przekształcić w prawdziwe i trwałe zachowania tylko gdy opierają się na miłosiernym sercu. Miłosierdzie bowiem dostrzega w innym człowieku osobę, którą trzeba szanować i kochać, podmiot praw i godności – stwierdził dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25485,ks-lombardi-terroryzm-to-akt-wiary-w-nienawisc.html
________________________________

Grzegorz Kramer SJ: tak nie można wykorzystywać ludzkiej śmierci

Grzegorz Kramer SJ

Przeczytałem tweet Tomasza Terlikowskiego i się we mnie zagotowało. Po raz kolejny śmierć ludzi jest argumentem przeciwko innym osobom, które czynią zło. Licytowanie się na liczbę ofiar czy sposób zabijania jest czymś strasznie uprzedmiotowiającym ludzkie życie.

Cel nigdy nie uświęca środków. Zło możemy tylko dobrem zwyciężać, a nie kolejnym złem. Medialnie – w pewnych środowiskach – taki tweet brzmi całkiem nieźle, bo bardzo radykalnie, ale tylko tyle. Dobra – poza dobrym samopoczuciem piszącego – nie ma w tym żadnego.
Natomiast w pewnej sprawie trzeba – pośrednio – przyznać rację Panu Redaktorowi. Po raz kolejny śmierć jednych porusza media, a w konsekwencji wszystkich nas, bardziej od śmierci innych. Zamachy samobójcze cały czas zdarzają się na całym świecie, dotykają nie tylko Europejczyków, ale również Syryjczyków czy Irakijczyków. Dotykają nie tylko chrześcijan, ale i muzułmanów. I choć po raz kolejny dość łatwo przychodzi nam związać terroryzm z islamem, to każdy rozsądny człowiek wie, że to niesprawiedliwe uproszczenie.
Dzisiaj pojawia się jeszcze inna kwestia. Od dłuższego czasu piszę i mówię o tym, że cierpienie samo w sobie jest bez sensu, że ono nie jest potrzebne do zbawienia. I zawsze wtedy dostaję po głowie od bardzo pobożnych ludzi, że zaprzeczam ważnym rzeczom w chrześcijaństwie. Przedziwne jest to, że najczęściej “biją mnie po głowie” za takie tezy ci, którzy dziś krzyczą o tym, że należy z uchodźcami (bo ciągle ich mylą z terrorystami) zrobić porządek, bo nie można dopuścić do kolejnego cierpienia. Nie rozumiem tej logiki. Skoro cierpienie jest dobre i sensowne, to dlaczego pozbywać się tego wszystkiego, co może nam je “zapewnić”? To dość wybiórcze myślenie.
Oczywiście ironizuję. Chcę tylko pokazać, jak bardzo jesteśmy wpatrzeni w nasze lęki i myślenie o swoim małym świecie  i jak bardzo potrafimy do obrony swoich obaw wykorzystywać ruch pro-life, chrześcijaństwo, Boga i drugiego człowieka.
Dość łatwo nam – ludziom wierzącym – przychodzi zapominać o walce duchowej. Nie, nie zamierzam zwalić zła, które dzieje się w świecie, na diabła, ale chcę nam wszystkim przypomnieć, kto jest prawdziwym wrogiem. To pomoże nam pozbyć się nienawiści do drugiego człowieka, nawet jeśli jest on naszym ziemskim wrogiem. Dopóki będziemy zapominać o tej fundamentalnej prawdzie, dopóty będziemy dawali się zapędzać w kozi róg strachu i lęku, a w konsekwencji zabijać innych.
Chrześcijaninowi nie wolno wykorzystywać ludzkiej śmierci do walki z kimkolwiek. Wierzymy, że choć śmierć to coś okrutnego i totalnie niezrozumiałego, to w perspektywie Zmartwychwstania jest jedynie etapem – środkiem do celu. Kiedy w Wielkim Tygodniu giną kolejni ludzie (nie tylko w Europie), my – chrześcijanie – mamy obowiązek modlić się o to, by nienawiść nie wkradała się w nasze serca (za które jesteśmy realnie odpowiedzialni), a śmierć ofiar nie była wykorzystywana do walki z kimkolwiek.

Grzegorz Kramer SJ – duszpasterz powołań Prowincji Polski Południowej TJ, współtwórca projektu Banita. Na jego blogu znajdziesz codzienne rozważania do Ewangelii

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25482,grzegorz-kramer-sj-tak-nie-mozna-wykorzystywac-ludzkiej-smierci.html

___________________________

Wspólne rekolekcje imama, księdza i rabina

Radio Watykańskie

Mamy w życiu wiele bałaganu – w emocjach, myślach, relacjach, czasie i rzeczach. A gdyby tak to uporządkować? Wejdź na 8-tygodniową drogę prostoty z chrześcijańskim psychologiem.

 

Jest sobota wieczór. Zmęczona po warsztatach o prostocie, na których właśnie byłam, przechodzę przez nocny krakowski Rynek. Zabawa, radość, pierwsze randki i spotkania przyjaciół, ale też chaos, hałas oraz miejskie powietrze, które uniemożliwia wzięcie głębokiego oddechu. Zastanawiam się, czy w ogóle wiem, czym jest prostota. Tak trudno odnaleźć ją w świecie i w sobie. Idę do kościoła, w którym o tej porze można spotkać Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

 

Otwieram drzwi, wchodzę. Po chwili orientuję się, że pani, która mija mnie w wyjściu, jest ostatnią osobą, która była w kościele. Wokół mnie nieskazitelna cisza, tylko Jezus i ja, w samym środku miasta, zabawy, hałasu. Biorę głęboki oddech – właśnie tu mogę. Idę do pierwszej ławki, bo tęskniłam i chcę być blisko. Klękam, spoglądam Mu w oczy i już wiem – prostota jest tu. Właśnie tu, w Nim i przed Nim.

 

Niepokoisz się o wiele, a potrzeba tylko jednego

 

Mija kilka chwil, rozmawiam z Jezusem o tym, jak trudno mi jest odpocząć. Bo pracuję, załatwiam, biegam i działam. Bo tyle ważnych spraw, tylu ludzi potrzebujących, tyle obowiązków, które przecież nie mogą czekać. On wie, jaki chaos panuje w moim życiu, jak mi się spod kontroli wymyka kalendarz, jak nie ogarniam czasu, robię wokół siebie bałagan, ze wszystkim jestem na ostatnią chwilę. On wie, że żaden ze mnie spec od zarządzania czasem – jestem tylko człowiekiem, który szuka i próbuje. No więc szukam, przepełniona po brzegi pytaniami: “Jezu, jak się uprościć? Jak zredukować do spraw najważniejszych? Co chcesz, bym uczyniła?”. I czekam, czekam, aż odpowie…

 

Nagle w głowie pojawia mi się jeden z moich ulubionych fragmentów Ewangelii: “Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego…” (Łk 10, 41-42). Te słowa z mocą przeszywają moje serce, delektuję się nimi i wiem, że są odpowiedzią na wszystko. “Przestań uwijać się koło rozmaitych posług… Tak dawno ze mną po prostu nie siedziałaś…” (por. Łk 10, 40) – słyszę dalej. Nagle cały ciężar ze mnie spływa. Orientuję się, że faktycznie dawno nie siedziałam z Jezusem.

 

Tak, modliłam się, czytałam Słowo, ale w jakiejś nieobecności, niepokoju, otoczona bałaganem. A tu chodzi o to, by usiąść, odpocząć. Właśnie przy Nim można. To On jest przecież źródłem porządku i prostoty w naszym życiu. To On może trudne emocje i negatywne myśli przemienić, chaotyczny kalendarz doprowadzić do porządku, zmotywować do większej wydajności i mądrości w planowaniu, nauczyć, jak dbać o moje relacje, mój dom, moje ciało. To On jest przyczyną i źródłem wszelkiej aktywności, wszelkiego poruszenia. To On.

 

Kłamstwa w Twojej głowie

 

W naszym życiu jest wiele bałaganu. Większość z nas w którymś momencie wpada w niewolę złej organizacji życia: czasu, nawyków, przestrzeni, relacji i wielu innych spraw. Notorycznie się przepracowujemy, bierzemy na siebie nadmiar obowiązków lub zniewoleni lenistwem i brakiem umiejętności planowania zaniedbujemy pracę i realizację rzeczy ważnych. Wieczorami wracamy do domu przemęczeni i choć jesteśmy świadomi piętrzących się spraw do zrobienia, padamy ofiarą silnych i niekoniecznie dobrych nawyków – marnujemy czas na seriale, bezmyślne przeglądanie internetu, zajadanie emocji niezdrowym jedzeniem.

 

W naszym kalendarzu zazwyczaj brakuje czasu na odpoczynek, sport, rekreację czy urlop, a codzienność jest zdominowana przez stres, który rozładowujemy poprzez używki czy nawet nałogi. Negatywne emocje są na porządku dziennym, od podszewki znamy brak motywacji, smutek, lęk, złość i frustrację. Nie radzimy sobie ze strachem o przyszłości, przytłacza nas trudna przeszłość, zablokowani negatywnymi myślami tkwimy w miejscu od lat.

 

Po głowie zazwyczaj krążą różne kłamstwa na swój temat (że nie dam rady, że się nie uda, że nigdy nikogo nie spotkam albo nie będę dobrą matką, że nie znajdę dobrej pracy, że zabraknie mi pieniędzy, że zostanę sam i wszyscy o mnie zapomną…) i na temat Boga (że jest obojętny, nieskory do wsparcia, że nie odpowiada na moje prośby lub że całkiem się pomylił, gdy mnie stwarzał…).

 

Bóg w bałaganie

 

W relacjach jest nam trudno się odnaleźć – nie potrafimy mówić szczerze o sobie, poszukujemy bliskości i poczucia bezpieczeństwa, ale często bezskutecznie, nie potrafimy mądrze stawiać granic, żyjemy w toksycznych związkach lub nieprzebaczeniu. Pragniemy nawiązywać przyjaźnie i relacje damsko-męskie, ale czujemy się w tym temacie jak dzieci we mgle, nienauczone, jak kochać i być kochanym. W efekcie często się ranimy, przenosząc na nasze relacje zranienia, których sami kiedyś doświadczyliśmy.

 

Tęsknota za drugim człowiekiem czasem popycha nas w ramiona nieodpowiednich osób lub nawet w niewolę grzechu. Wierzymy, że bliskość cielesna da nam to, czego potrzebujemy, lecz po czasie boleśnie się przekonujemy, że to tylko pogarsza sprawę. Temat pasji, zainteresowań czy stawiania i realizacji celów to dla większości z nas czysta egzotyka – owszem, przy odrobinie wysiłku możemy odpamiętać, jakie mamy marzenia, ambitne plany i pomysły, pasje, które chcielibyśmy rozwinąć, ale ostatecznie pokonuje nas lęk przed wdrożeniem zmian do swojego życia, niepewność, czy damy sobie radę oraz niskie poczucie własnej wartości, które sugeruje nam, że akurat nam prawdopodobnie się nie uda.

 

Kiedy w naszym towarzystwie ktoś robi coś, co sami chcielibyśmy robić, a na co nie mamy odwagi, jest duże ryzyko, że zamiast zmotywować się do działania, skończymy płacząc nad sobą i zajadając smutek chipsami. We wszystkim tym odnosimy całkowitą lub przynajmniej sporą porażkę w relacji z Bogiem – niestety jest ona równie zabałaganiona, jak pozostałe sfery naszego życia. Dobijamy się do nieba z podobnymi od kilku lat prośbami lub po prostu zanudzamy Boga utartymi formułkami modlitewnymi.

 

Pora na zmiany?

 

Nie ma w nas ognia i pasji, dawno już zapomnieliśmy albo nigdy nie poznaliśmy, jak to jest być zakochanym w Jezusie, a w Bogu widzieć swojego ukochanego Tatę. Summa summarum wszystko to wygląda niezbyt optymistycznie i trzeba otwarcie przyznać – nie jesteśmy zadowoleni ze swojego życia, szczęścia doświadczamy sporadycznie i coraz częściej podskórnie przeczuwamy, że to chyba nie to miał na myśli Jezus, gdy obiecał nam “życie w obfitości” (J 10, 10)

 

Trwa Wielki Post – czas, który wielu z nas kojarzy się z narzucaniem sobie dużych wymagań i serwowaniem umartwień, które przerastają nasze możliwości. A gdyby tak tym razem zrobić coś innego? Gdyby posiedzieć z Jezusem, przyjrzeć się wspólnie różnym sferom naszego życia, stanąć w prawdzie i pozwolić się przemienić? Gdyby uporządkować bałagan w naszym życiu nie poprzez klasyczne postanowienia, których nie wypełniamy, lecz poprzez analizę przyczyn nieporządku, zrozumienie ich i siebie w tym wszystkim oraz próbę ich zmiany – stopniową, mądrą, wymagającą wysiłku, ale współpracującą z łaską?

 

Gdyby zrobić coś dla siebie, uczciwie, mądrze i w sposób usystematyzowany? Bóg nie chce, byśmy mechanicznie postanawiali nie oglądać seriali czy jeść mniej słodyczy. Bóg pragnie, byśmy “wyprostowali dla Niego ścieżki” (Mk 1, 3), tak, aby On mógł na stałe zamieszkać w ziemi naszego serca. A żeby to się stało, potrzebujemy stanąć w świetle prawdy o nieuporządkowaniu w swoim życiu i podjąć wysiłek zmiany.

 

Uporządkuj swoje życie w 8 tygodni

 

Chcę zachęcić Cię do wspólnej drogi przez najbliższe 8 tygodni. W cotygodniowych psychologicznych artykułach opartych o Słowo Boże zaproszę Cię do realnej i konkretnej zmiany Twojego życia – dzięki wskazówkom, praktycznym ćwiczeniom, historiom z życia wziętym oraz wsparciu Słowa Bożego przejdziesz od bałaganu i chaosu do porządku i prostoty.

 

Zajmiesz się porządkiem w czasie, nawykach, emocjach, myślach, poczuciu własnej wartości, relacjach, celach, priorytetach i pragnieniach. W końcu, co najważniejsze, uporządkujesz swoją relację z Bogiem – znajdziesz przestrzeń na to, by móc “usiąść u Jego stóp” (Łk 10, 39), tak jak sam Jezus do tego zachęca. Każdy z nas nie tylko może zmienić swoje życie, ale również, jako chrześcijanin, jest do tego zobowiązany!

 

Bóg stworzył Cię pięknie, pełnym potencjału i możliwości, ale potrzebuje Ciebie, byś podjął wysiłek i zaczął z Nim współpracować. Choć to od Niego pochodzi łaska i On jest ostatecznym Panem wszystkiego, to Ty sam jesteś odpowiedzialny za konkretne działanie. Twoje życie nie tylko nie musi być szare i męczące – jesteś wybrany i przeznaczony do rzeczy większych. Niebo jest nad Tobą otwarte – czy wierzysz w to? Czy sięgniesz po to, co Bóg przygotował? Zrób to, a Twój świat odmieni się nie do poznania i nic już nie będzie takie samo. Wyprostuj ścieżki!

 

 

O pierwszym kroku do prostoty przeczytasz w najbliższym tygodniu na DEON.pl

 

 

Maria Krzemień – psycholog chrześcijański i trener. W praktyce i codzienności jest po prostu wierzącym psychologiem, bo jakiś czas temu postanowiła połączyć nie tylko swoje życie, ale też pracę na dobre z Panem Bogiem. Prowadzi warsztaty psychologiczne w oparciu o Słowo Boże. Jej teksty można przeczytać na blogu Żyj po Bożemu.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/lifestyle/art,472,8-krokow-do-prostoty-ktora-zmieni-twoje-zycie.html

_____________________________

Nie jesteś tym, co o sobie myślisz

“Ty słabeuszu”, “Nie uda ci się”, “Jesteś za mało atrakcyjna” – takie głosy skutecznie rujnują pewność siebie, relacje i marzenia. Chcesz uporządkować swój myślowy bałagan?

 

Na początku Wielkiego Postu przy posypywaniu głów popiołem usłyszeliśmy słowa: “Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Większość z nas prawdopodobnie potraktowała je jako zachętę do odwrócenia się od grzechu – i słusznie, bo taki jest bodaj ich pierwszy i najważniejszy sens. Mają w sobie jednak dużo więcej znaczeń, niż “tylko” zachętę do niegrzeszenia. Jednym z nich jest coś, do czego chciałabym Was zaprosić na początku tego porządkującego życie cyklu – coś, bez czego żadna prostota nie ma szans zaistnieć.

 

Słowo “nawrócenie” to greckie “metanoia”. Jednym ze znaczeń tego słowa jest “przemiana umysłu”, czy inaczej “zmiana myślenia”. Dlaczego Bóg nie mówi “Przestań grzeszyć!”, ale “Zmień myślenie!”? Nas, którzy często zakładamy, że podstawowym wyznacznikiem dobrej relacji z Bogiem jest niegrzeszenie, powinien ten dodatkowy sens mocno zdziwić i sprowokować do zadawania sobie pytań. Co w takim razie miałaby oznaczać zmiana myślenia? O co może chodzić Bogu, gdy nawołuje nas do takiej zmiany? I w końcu, jak w praktyce miałoby to wyglądać?

 

Śmietnik w głowie

 

Myśli to jedna z najbardziej zabałaganionych sfer naszego życia. Jako psycholog często mam okazję słuchać, jak ludzie, z którymi pracuję mówią o sobie negatywnie, krytycznie, obraźliwie, a nawet z pogardą. Sama codziennie przyłapuję się na tym, że zbyt surowo oceniam siebie, krytykuję własne błędy, nieprzychylnie odnoszę się do swoich słabości. Czasem mam wrażenie, że nasze głowy to śmietniki, do których ktoś kiedyś nawrzucał krytycznych zdań, a my nie potrafimy ich opróżnić.

 

W efekcie myśli te gniją i zarażają każdą część naszego “ja”. To może nieco przedramatyzowany opis, ale taka jest właśnie moc myśli – to, co o sobie myślimy, potężnie warunkuje to, co czujemy i robimy. Kiedy np. mamy przekonanie: “Nie nadaję się do związku, jestem za głupi i nieatrakcyjny”, to oczywistą konsekwencją będzie smutek, lęk o przyszłość oraz podejmowanie takich decyzji, które z całą pewnością nie doprowadzą do zbudowania związku (w podanym przykładzie może to być decyzja o pozostaniu w domu, gdy znajomi zapraszają na imprezę, na której będzie dużo nowych osób, lub rezygnacja z rozpoczęcia rozmowy z podobającą się nam osobą).

 

Ostatecznie, w efekcie takiego ciągu “myśl-emocja-działanie”, padamy ofiarą własnych negatywnych przekonań! W innym wypadku, kiedy myślimy: “Chcę związku, mam coś od siebie do dania, mogę się komuś podobać”, będziemy się czuć i zachowywać zupełnie inaczej – z radością i entuzjazmem podejmiemy propozycję randki lub sami sobie zorganizujemy okazję, by kogoś poznać. Widzicie, jak wiele zależy od tego, co o sobie myślimy?

 

Myśli, które rujnują życie

 

Prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie czuć się ze sobą dobrze, ani żyć w spełniony i zadowalający sposób, dopóki nie uporamy się z nieustannymi głosami w głowie: “Ty słabeuszu…”, “Nie masz na to wpływu…”, “Nic ci się nie uda…”, “Nikt cię nie pokocha…”.  Te głosy skutecznie odbierają nam radość i rujnują nasze życie, relacje, marzenia…

 

W dzieciństwie dla wielu z nas stało się coś przykrego – nasi rodzice, którzy mieli być ciepłą i bezpieczną ostoją, mieli nas kochać i szanować, wzmacniać i budować, często robili coś zupełnie odwrotnego. Zamiast miłości dawali pogardę, zamiast bezpieczeństwa wlewali w nas permanentny lęk, a zamiast budowania, siali zniszczenie. To, co zrobili lub powiedzieli, zostało w naszych sercach jak głęboka rana, która sączy się tak długo, dopóki nie odważymy się zawalczyć o zdrowe, konstruktywne i Boże myślenie na swój temat.

 

W życiu wielu z nas przychodzi moment, kiedy uświadamiamy sobie, że konsekwencje zranień niepokojąco się przedłużają, wpływają na właściwie każdą sferę naszego życia: wnikają w relacje, w których odtwarzamy te same błędy, które oglądaliśmy u naszych rodziców, wpędzają nas w nałogi, fatalne nawyki czy beznadziejną rutynę, odbierają motywację do działania. W końcu, gdy nic nie jest tak, jak być powinno, orientujemy się, że żyjemy jak niewolnicy, którym obce jest “życie w obfitości”.

 

Boisz się, że nigdy nie będziesz szczęśliwy?

 

W takiej sytuacji pierwszym frontem pretensji nierzadko staje się sam Bóg – mówimy: “Boże, jak to się ma do tego, co mi obiecałeś?”, “Dlaczego cierpię?”, “Dlaczego wciąż nie przemieniasz mojego życia?”. Za błędy, które popełnili nasi rodzice lub inne ważne osoby obrywa się Bogu, a my sami pozostajemy nieświadomi tego, że Bóg wcale nie maczał w tym palców. Wręcz przeciwnie – On jeden stanowi dla nas realną alternatywę zmiany życia o 180 stopni…

 

W księdze Izajasza Bóg stwierdza: “Myśli moje nie są myślami waszymi” (Iz 55,8) – a więc to, co myśli o nas Bóg jest dalece inne od tego, co sami o sobie myślimy. Choćbyśmy doznali niewiadomo jakich zranień, a nasze poczucie wartości leżało w gruzach, nie zmienia to naszej królewskiej tożsamości! Myślisz o sobie, że jesteś dzieckiem swoich rodziców, które przez różne ojcowskie czy matczyne błędy zostało zdeterminowane na zawsze? Myślisz, że nigdy nie będziesz szczęśliwy? Myślisz, że nie uwolnisz się od przekleństwa, niewoli, depresji czy lęku?

 

Nic bardziej mylnego! Jesteś Bożym dzieckiem i do Ciebie należy Królestwo Boże. Bóg obdarza Cię czułą i troskliwą miłością Ojca, ma dla Ciebie dobry plan, cieszy się Tobą i chce Ci błogosławić. W Piśmie Świętym znajdziemy tysiące wersetów wskazujących na bezgraniczną i bezwarunkową miłość Boga, która nadaje nam wyjątkową wartość – już nie musisz dłużej zmagać się z poczuciem bezwartościowości, samotnością czy przekonaniem, że nie zasługujesz na miłość. Bóg dał Ci wszystko, czego potrzebujesz. Tylko… czy Ty w to w ogóle wierzysz?

 

Zranienia przeszłości i obietnice przyszłości

 

Pierwszym i podstawowym pytaniem, które musisz sobie zadać, jeśli chcesz uporać się z negatywnymi przekonaniami i ich konsekwencjami, jest pytanie – w co wierzysz? Czy w Boga i Jego pełne błogosławieństwa Słowo, czy raczej w swoje myśli i słowa osób, które Cię skrzywdziły? Poddajesz swoje życie wiarygodnemu i prawdomównemu Bogu, czy kłamliwemu, krytycznemu i podstępnemu bożkowi złych myśli? Wierzysz w zranienia przeszłości czy w obietnicę przyszłości? Jako dziecko Boże masz nową perspektywę i nie wolno Ci poddawać się w niewolę nieszczęśliwej przeszłości.

 

Musisz zdawać sobie sprawę, że to, na czym się koncentrujesz, zacznie nad Tobą panować – ostatecznie więc to Ty decydujesz, jaka będzie jakość Twojego życia w przyszłości i czy doświadczysz w końcu tego, czego pragniesz. Jeśli chcesz zmienić swoje myśli, musisz z mocą uświadomić sobie, że w praktyce oznacza to zupełną i radykalną rezygnację z negatywnego i krytycznego sposobu myślenia o sobie oraz powiedzenie “STOP!” negatywnym myślom, a zwrócenie się ku Słowu Bożemu, które mówi prawdę, określa naszą tożsamość, wartość i powołanie.

 

Można zaryzykować stwierdzenie, że wcale nie jesteśmy tym, co o sobie myślimy, jak chciałaby dzisiejsza psychologia. Jest znacznie więcej – jesteśmy tym, co myśli o nas Bóg! Przestań myśleć, że nie masz wpływu na swoją rzeczywistość – masz ogromny wpływ na to, w co będziesz wierzyć. Pora, byś na poważnie potraktował Słowo Boga – przestań w końcu je negować, podważać i stawiać kontrargumenty, nie czekaj, aż coś poczujesz lub na cud, który sam spadnie z nieba.

 

Bóg dał nam najlepszy podręcznik radzenia sobie z trudnymi myślami, a jest nim Jego Słowo – po prostu zdecyduj się na to, by w nie uwierzyć! A wtedy, dzięki wierności, posłuszeństwie i dyscyplinie trwania przy Panu, zaczniesz odkrywać nową rzeczywistość, którą odkryła też Maria, gdy usiadła u stóp Jezusa – że “potrzeba tylko jednego” (Łk 10,42)

 

Ćwiczenie praktyczne: zrób “rachunek myśli”

 

Każdy z nas zna i praktykuje rachunek sumienia – to jeden ze stałych elementów życia duchowego. A gdyby tak w stałą praktykę wprowadzić “rachunek myśli”? Nie tylko sumienie wymaga ciągłej weryfikacji, ale również zabałaganione myśli! Jeśli chcesz wprowadzić w swoją codzienność nowy, zdrowy nawyk, który przyniesie Ci dużo korzyści, zapraszam Cię do kilku kroków:

 

1. Kup mały notatnik, nazwij go “Rachunek myśli” i połóż w widocznym miejscu.

 

2. Przynajmniej raz w tygodniu otwórz go i zastanów się: Jakie w tym tygodniu miałem negatywne myśli o sobie? Co krytycznego na swój temat myślałem? Pamiętaj, że negatywne myśli pojawiają się zazwyczaj w trudnych, stresujących sytuacjach, w momentach gorszego nastroju, okoliczności czy pogody. Zapisz wszystkie myśli.

 

3. Przy każdej myśli spróbuj odtworzyć ciąg “myśl-emocja-działanie”. Zanotuj, jakie emocje pojawiły się, gdy miałeś daną myśl oraz do jakiego działania Cię to doprowadziło.

 

4. A teraz pora znaleźć myśl prawdziwą i konstruktywną! Przy każdej negatywnej myśli zastanów się: Czy to na pewno jest prawda? Czy istnieje jakieś inne wyjaśnienie? Czy mam na to jakiś kontrargument? Czy mam jakiś dowód, że może być inaczej? Dla przykładu – kiedy myślisz: “Na pewno nie dam rady tego zrobić”, myślą konstruktywną może być: “To faktycznie trudne zadanie, ale wiele razy radziłem sobie z podobnymi. I teraz mam dużą szansę!”. Kiedy to zrobisz, zobacz, jak zmieniają się Twoje emocje!

 

5. Na koniec przy każdej negatywnej myśli zastanów się: Jakie jest spojrzenie Boga? Co On o mnie myśli w tej sytuacji? Co mógłby mi powiedzieć? Czy jest coś na ten temat w Słowie Bożym? Kiedy myślisz: “Nie potrafię”, Bóg daje Ci słowa: “Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13). Zapisz to i pielęgnuj w swoim sercu!

 

Stosuj regularnie “rachunek myśli”, czytaj Słowo Boże, które jest pełne dobrych myśli Boga na Twój temat i zobacz, jak zmienia się Twoje życie!

 

Kolejny krok do prostoty to “Porządek w poczuciu własnej wartości…”. Już za tydzień na DEON.pl

 

Maria Krzemień – psycholog chrześcijański i trener. W praktyce i codzienności jest po prostu wierzącym psychologiem, bo jakiś czas temu postanowiła połączyć nie tylko swoje życie, ale też pracę na dobre z Panem Bogiem. Prowadzi warsztaty psychologiczne w oparciu o Słowo Boże. Jej teksty można przeczytać na blogu Żyj po Bożemu.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/lifestyle/art,473,nie-jestes-tym-co-o-sobie-myslisz.html

______________________________

O stawianiu granic w relacjach. Jak to robić?

Na umiejętność budowania dobrych relacji składa się wiele czynników. Jednym z podstawowych jest sztuka stawiania granic.

 

Chrześcijanie nierzadko mają na tym gruncie problem. Uważamy, często nieświadomie, że wprowadzanie kogoś w dyskomfort czy nawet mocniej – urażenie kogoś, co może mieć miejsce przy zdecydowanym postawieniu granicy, zakrawa na grzech. Tymczasem jest przeciwnie: łamanie czyichś granic jest według oceny etycznej złym zachowaniem, a postawienie granicy – stosownym upomnieniem, do którego jesteśmy zobowiązani. W momencie, gdy ktoś łamie nasze granice, niemoralne byłyby dwa rodzaje zachowań. Pierwszy to agresja, czyli obrona oparta na psychicznej przemocy, która narusza godność drugiej osoby. Drugie niewłaściwe zachowanie to bierność, czyli zaniechanie obrony własnej, zgoda na traktowanie nas bez szacunku, który przecież należy się każdemu. Jak twierdzi o. Mateusz Roman Hinc OFM Cap., za agresją kryje się buta i lęk, za biernością tylko lęk.

Jak rozpoznać agresora?

Kiedy możemy mówić o łamaniu granic? Odwołam się tutaj do niezbywalnych praw każdego człowieka, korzystając z ich opracowania na potrzeby terapii DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików). Oczywiście, nie wszyscy dorastaliśmy w tak dysfunkcyjnych rodzinach, ale często podobnie, godząc się na łamanie naszych granic, podzielamy pewne patologiczne przekonania.
Odpowiedzmy sobie: czy jestem głęboko przekonany i wyraża się to w moim zachowaniu, że:

 

  • mam prawo do trwałej radości
  • mam prawo aktywnie dążyć do sytuacji, ludzi i miejsc, które pomagają mi osiągnąć dobre życie
  • mam prawo powiedzieć, gdy czuję, że coś nie jest dla mnie bezpieczne lub gdy nie jestem do czegoś gotowy
  • mam prawo zmieniać moje nastawienie, strategię i mój sposób myślenie
  • mam prawo do popełniania pomyłek i do niespełniania oczekiwań
  • mam prawo opuścić towarzystwo osób, które świadomie lub przez nieuwagą tłamszą mnie, wpędzają w poczucie winy lub upokarzają
  • mam prawo położyć kres obcowaniu z ludźmi, którzy powodują, że czuję się poniżony lub upokorzony
  • mam prawo ufać swoim uczuciom, sądom, wrażeniom, intuicji
  • mam prawo wyrażać wszystkie moje uczucia w sposób niedestrukcyjny, w bezpiecznym miejscu i czasie
  • mam prawo do zdrowego psychicznie sposobu życia, nawet jeśli będzie on odbiegał od sposobu życia przekazanego mi przez bliskich
  • mam prawo do znalezienia swojego miejsca w świecie

Jeśli subiektywnie czujemy, że ktoś łamie którekolwiek z tych praw, powinniśmy adekwatnie zareagować. Co ważne, trzeba reagować od razu, od pierwszego przypadku naruszenia strefy naszej godności i intymności. Brak natychmiastowego postawienia granic, uczy agresora powtarzania zabronionych zachowań. Jeśli na samym początku nie powiemy: stop, później może znaczyć “za późno”.
Trudne słowo na A

W nauczeniu się stawiania granic z pomocą przychodzi nam zwłaszcza jedna ze szkół dotyczących umiejętności psychologicznych: asertywność. Wiele się o niej mówi, niewiele osób naprawdę ją stosuje. Często za asertywność uważa się coś, co jest co najmniej jej wykoślawieniem – aspołeczność, a nawet agresję. Tymczasem asertywność na pierwszym miejscu stawia przede wszystkim szacunek do siebie i innych, zgodnie z poglądem, że “moje prawo kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo drugiego”. Nie można jednak zapominać, że ta zasada działa również w drugą stronę: prawa drugiego kończą się tam, gdzie zaczynają się moje prawa.
Asertywność to trudna sztuka, zwłaszcza jeśli z domu wynieśliśmy inne wzorce zachowań. Na szczęście, człowiek uczy się całe życie, więc także w tym przypadku, meandry asertywności można i trzeba przyswajać sobie w każdym wieku. Najtrudniejsze, jak zwykle, są początki. To, co nowe, zawsze wzbudza lęk, więc również nasze próby odmiennych od dotychczasowych reakcji będę wiązały się z tym nieprzyjemnym uczuciem. Już na początku musimy założyć, że bronienie naszych granic będzie początkowo oznaczało stanięcie oko w oko ze swoim lękiem. To jego najpierw musimy pokonać. Przy pierwszych próbach obrony siebie tylko na tym się skupmy: mam do pokonania lęk. Na naukę wywoływania odpowiedniego wrażenia będzie jeszcze pora.
Co ważne, lęk za każdym naszym wystąpieniem, będzie malał i wtedy możemy zacząć pracować nad poprawianiem trafności używanych słów i ćwiczeniu się w opanowywaniu dystansu do agresorów. Pamiętajmy też: jeśli coś nas przerasta i w danym czasie nie jesteśmy w stanie sprostać agresorowi, lepiej wycofać się z danych okoliczności, niż dopuścić do ataków skierowanych na naszą osobę. Takie zachowanie nie oznacza od razu, że później nie będziemy w stanie sprostać kolejnej, nawet analogicznej sytuacji. Należy wtedy pierwsze zdarzenie przemyśleć, wyciągnąć wnioski i na drugi raz uczyć się na błędach.
Jak konkretnie reagować? Można używać następujących formuł:

 

 

  • nie podoba mi się…
  • nie akceptuję tej formy…
  • nie życzę sobie…
  • nie mam teraz ochoty…
  • nie lubię, kiedy…
  • proszę uszanować to, że…

Nie należy dodawać tłumaczenia, dlaczego właśnie tak odczuwamy daną sytuację. Jak to już było wspomniane: mamy prawo do własnych uczuć i – co więcej – mamy prawo im ufać!
Stawianie granic to troska o siebie, która nie pozostaje bez konsekwencji także dla innych. Tylko bowiem kiedy ja jestem mocny, mogę dawać z siebie innym i kochać ich bez skrywanych pretensji, zakopanego żalu – jasno i czysto.

***
Bibliografia: “Relacje a potrzeba stawiania granic”, o. Mateusz Roman Hinc OFMCap., Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2015

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,791,o-stawianiu-granic-w-relacjach-jak-to-robic.html

_____________________________

ks. Zbigniew Kapłański

Jego Pasja

Droga

Jest w Roku Liturgicznym czas, w którym przypatrujemy się miłości, Miłości Bożej. To oczywiście czas Wielkiego Tygodnia, dni nazywane Triduum Paschalnym.
Jezus Chrystus i Jego życie to dowód wielkiej Bożej Miłości. Miłości, która jest ofiarowana jako wielki dar, z którego może skorzystać każdy człowiek, który tę Miłość rozpozna. To nie tylko teoria, nie tylko prawda wypowiedziana przez teologię. Syn Boży przychodzi na ziemię i żyje z pasją, żyje dynamicznie, w każdej chwili pokazuje, że człowiek jest Jego pasją. Wie doskonale, że potrzebujemy przykładu, nie tylko słów zapewnienia. Dlatego decyduje się na wydarzenia, które historia zapamiętała jako Pasję, jako wielkie cierpienie, które ma być dla człowieka wszechczasów dowodem jak bardzo Bogu zależy na każdym z nas. Pasja to konkret – co dla mnie i dla Ciebie potrafi zrobić Bóg.
Pasja i Pascha
Pamiętamy, że słowo „Pascha” oznacza „przejście”. Pierwsze było przejście Anioła Śmierci przez Egipt – ów Anioł ominął domy Izraelitów oznaczone krwią baranka. Potem przejście Izraelitów przez Morze Czerwone (woda jest symbolem grzechu, stąd znak chrztu przeprowadzającego przez wodę – grzech). Przejście przez pustynię, przez Jordan do Ziemi Obiecanej. Wreszcie przez prawdziwą śmierć, tę na krzyżu, aż do prawdziwego Zmartwychwstania.
Czas miłości
Można by w ogóle zadać pytanie: Czy jest w ogóle jakiś czas miłości? Czas szczególnie przeznaczony na miłość? Czy kiedykolwiek jesteśmy zwolnieni od miłości? Intuicja mówi każdemu, że rezygnując z miłości, rezygnujemy z sensu życia.
Jest jednak w Roku Liturgicznym czas, w którym przypatrujemy się miłości, Miłości Bożej. To oczywiście czas Wielkiego Tygodnia, dni nazywane Triduum Paschalnym. W Wielki Czwartek rano we wszystkich katedrach świata kapłani gromadzą się wokół swoich biskupów, aby uczestniczyć we Mszy Krzyżma – poświęca się wtedy olej krzyżma i błogosławi olej chorych, a kapłani odnawiają swoje przyrzeczenia wobec Pana Boga i swego ordynariusza. W godzinach wieczornych radujemy się na Mszy Wieczerzy Pańskiej – jest to przecież pamiątka ustanowienia sakramentów Eucharystii i kapłaństwa, by zaraz potem modlić się wobec Najświętszego Sakramentu w tak zwanej „ciemnicy” – jest to pamiątka uwięzienia Pana Jezusa po modlitwie w Ogrodzie Oliwnym (w Ogrójcu). W Wielki Piątek wielbimy Boga za Jego Miłość okazaną przez Ofiarę Krzyżową Chrystusa – nie ma wówczas Mszy Świętej, wierni gromadzą się w świątyniach na Nabożeństwie Męki Pańskiej. Wreszcie po zmroku w noc z soboty na niedzielę świętujemy Tajemnicę Zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią, grzechem, złem i cierpieniem – jest to Liturgia Wigilii Paschalnej i Mszy Zmartwychwstania.
Z encykliki „Deus Caritas est” Benedykta XVI:
Prawdziwą nowością Nowego Testamentu nie są nowe idee, lecz sama postać Chrystusa, który ucieleśnia pojęcia – niesłychany, niebywały realizm. Już w Starym Testamencie nowość biblijna nie polega po prostu na abstrakcyjnych pojęciach, lecz nieprzewidywalnym i w pewnym sensie niebywałym działaniu Boga. To Boże działanie przybiera teraz dramatyczną formę poprzez fakt, że w Jezusie Chrystusie sam Bóg poszukuje „zaginionej owcy”, ludzkości cierpiącej i zagubionej. Gdy Jezus w swoich przypowieściach mówi o pasterzu, który szuka zaginionej owcy, o kobiecie poszukującej drachmy, o ojcu, który wychodzi na spotkanie marnotrawnego syna i bierze go w ramiona, wówczas wszystko to nie sprowadza się tylko do słów, lecz stanowi wyjaśnienie Jego działania i bycia. W Jego śmierci na krzyżu dokonuje się owo zwrócenie się Boga przeciwko samemu sobie, poprzez które On ofiarowuje siebie, aby podnieść człowieka i go zbawić – jest to miłość w swej najbardziej radykalnej formie. Spojrzenie skierowane na przebity bok Chrystusa, o którym mówi św. Jan (por. J 19, 37), zawiera to, co było punktem wyjścia tej Encykliki: „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8). To tu może być kontemplowana ta prawda. Wychodząc od tego można definiować, czym jest miłość. Poczynając od tego spojrzenia, chrześcijanin znajduje drogę swego życia i swojej miłości.
Wypowiedź ks. prof. Stanisława Urbańskiego na temat encykliki papieża Benedykta XVI „Deus Caritas est” („Bóg jest miłością”):
Jest to najwspanialsze przypomnienie światu, że Bóg jest miłością. Prawda ta została, zwłaszcza w ostatnich latach, nieco zapomniana. Stąd epoka kłamstwa i nienawiści. Człowiek, który wie, że Bóg jest miłością i że jest kochany, nie może czynić zła. Wewnętrzne przekonanie i osobiste zaangażowanie kierują go do dobrego działania. Poza tym w ostatnich latach przeakcentowaliśmy miłosierdzie Boże. Skoro Bóg wszystkim przebacza – myśleliśmy – to możemy Go nie kochać, a On i tak wszelkie zło nam przebaczy. Tak skrajne rozumienie, które zresztą nie jest nauczaniem Kościoła, powodowało, że zapomnieliśmy o podstawowej prawdzie, że miłość Boga jest darem, a człowiek ma obowiązek na ten dar odpowiedzieć.
Nie martw się
Nie martw się
że się Kościół przewróci
że znów grzesznik
dłubie dziurę w niebie
magistrze, doktorze, głuptasku
nie martw się o Boga
ale o siebie
[ks. Jan Twardowski]
Gdzie więc, śmierci, jest twój oścień?
Gdzie twe piekło, zwycięstwo?
Zmartwychwstał Chrystus – i tyś zostało zrzucone.
Zmartwychwstał Chrystus – i upadły demony.
Zmartwychwstał Chrystus – i weselą się aniołowie.
Zmartwychwstał Chrystus – i życie świeci swą pełnią.
Zmartwychwstał Chrystus – i nikt martwy nie pozostał w grobie.
[Fragment homilii wielkanocnej św. Jana Złotoustego]
W dłoń jego wbijasz gwóźdź On krzyczy, że Cię kocha.
Tak wygląda prawdziwa miłość.
Taka miłość pochodzi od Boga.
[(Znalezione w Internecie)]
Twój Krzyż
Bez względu na krzyż
Bez względu na ból
Zawsze będzie słońce
Po deszczu.
Być może można natknąć
Być może nawet spaść
Ale Bóg jest zawsze
Aby pomóc przez to wszystko.
„Nigdy nie zostawię cię, nigdy cię nie opuszczę.” (Hbr 13, 5)
[(1 sierpnia 2004) Autor nieznany]
Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. (1 J 4, 10)
(…) Tak Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (J 3, 16)
Nie łudźcie się. Nie można „zasłużyć” na zbawienie przez wiele „dobrych” zachowań, członkostwo w organizacji, przestrzeganie jakiegokolwiek rytuału. Zbawienie jest darem Boga, który można otrzymać poprzez wiarę w Jego Syna, Jezusa Chrystusa (por. Ef 2, 8–9). Jezus Chrystus jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6).
Bóg w swojej miłości i łasce proponuje zbawienie od grzechu i śmierci. Twoja odpowiedź Bogu określa, czy będziesz spędzał wieczność w niebie. Czy chcesz przyjąć Go jako swojego Zbawiciela i mieć życie wieczne?
[Stephen Ross]
Zmartwychwstanie
to wielkie święto ma przynosić nadzieję,
sercom odrodzona, niesie ze sobą chwilę zbawienia
wszystkim wierzącym w mękę cierpienia
oddane życie Boga Żywego, oznacza miłość w sercu każdego.
Każdego, który doświadczył łaski,
życia danego przez najwyższego
każdego, który doświadczył łaski,
życia danego przez Najwyższego.
To życie, które nam dane, przez krew i mękę i jest oczyszczane.
Aby otrzymać w wieczności życie i z grzechów obmycie.
Miłość to słowo wyraża pełnię,
jak Bóg ukochał tą ludzką głębię.
[Mariusz Stankiewicz]
ŚW. FAUSTYNA PRZYBLIŻA TAJEMNICĘ WIELKIEGO CZWARTKU
Wieczerza Pańska zastawiona,
Jezus z Apostołami do stołu zasiada,
Jego Istota cała w miłość przemieniona,
Bo taka była Trójcy Świętej rada.
Wielkim pożądaniem pragnę pożywać z wami,
Nim będę cierpiał śmiertelnie,
Odchodząc miłość Mnie zatrzymuje z wami,
Przelewa Krew, oddaje życie, bo kocha niezmiernie.
Miłość kryje się pod postać chleba,
Odchodząc – by zostać z nami,
Takiego wyniszczenia nie było trzeba,
Ale miłość gorąca spowiła Go tymi Postaciami.
Nad chlebem, winem mówi te słowa:
To jest Krew, to jest Ciało Moje.
Choć tajemnicze, lecz miłosne słowa,
I podał Kielich między ucznie Swoje.
Zatrwożył się Jezus Sam w Sobie,
I rzekł: jeden z was wyda Mistrza swego,
Zamilkli i cisza, jak w grobie,
A Jan pochyla głowę na piersi Jego.
Wieczerza skończona,
Pójdźmy do Ogrójca,
Miłość nasycona,
A tam już czeka zdrajca.
[Fragment „Dzienniczka” św. Faustyny Kowalskiej (1002)]
ZASŁUGĄ JEST MIŁOWAĆ BOGA W NIEPOWODZENIACH
Chociaż nie jest to łatwe żyć w ustawicznym konaniu,
Być przybitą do krzyża różnych boleści,
Jednak rozpalam się miłością w kochaniu,
I jak Serafin, kocham Boga, choć jestem słabością.
O, wielka to dusza, gdy wśród cierpienia,
Stoi wiernie przy Bogu i pełni Jego wolę,
I wśród, największych tęcz i burz, jest bez pocieszenia,
Bo czysta miłość Boża słodzi jej dolę.
Niewielka to rzecz, kochać Boga w pomyślności
I dziękować Mu, jak wszystko się nam dobrze dzieje,
Ale wielbić Go wśród największych przeciwności
I kochać Go, dla Niego Samego, i położyć w Nim nadzieję.
Gdy dusza przebywa w cieniach ogrójcowych,
Wśród bólu goryczy samotna,
Wznosi się do wyżyn Jezusowych,
A choć stale pije gorycz? Nie jest smutna.
Gdy dusza pełni wolę Boga Najwyższego,
Choćby wśród ustawicznych mąk i katuszy,
Przyłożyła usta swe do kielicha jej podanego,
Staje się mocarna i nic jej nie wzruszy.
Choć udręczona, ale powtarza: stań się wola Twoja,
Czeka cierpliwie na chwilę, gdy będzie przemieniona,
Bo choć w największych mrokach, słyszy głos Jezusa: tyś Moja,
I pozna to w całej pełni gdy spadnie zasłona.
[Fragment „Dzienniczka” św. Faustyny Kowalskiej (995)]
Odpowiedzi uczniów na pytania:  Co to znaczy, że Bóg nas kocha? W czym przejawia się miłość Boga do człowieka?
• Bóg opiekuje się nami.
• Bóg pomaga nam w trudnościach.

• Bóg jest gotowy wziąć mnie w ramiona, gdy już nie mam siły iść.

ks. Zbigniew Kapłański
Nasza Droga 6/2012
fot. Senlay Cruz
Pixabay (cc)
http://www.katolik.pl/jego-pasja,25654,416,cz.html
______________________________

O autorze: Słowo Boże na dziś