ŁAPY PRECZ OD KSIĘDZA MIĘDLARA

Gazeta Warszawska

Pamiętam tamte czasy. Pamiętam księży „patriotów”, którzy potępiali działalność księdza Jerzego Popiełuszki, choć dzisiaj żaden do tego się nie przyzna. To nieprawda, że Kościół stanął murem za bohaterskim kapłanem. Dlatego nie bardzo mnie dziwi, że i dzisiaj górę bierze tchórzostwo, koniunkturalizm i bohaterska walka o święty spokój

Postanowiłem wysłuchać słynnego już kazania ks. Jacka Międlara, wygłoszonego w białostockiej katedrze, po którym zakazano księdzu jakichkolwiek wystąpień publicznych, organizowania zjazdów, spotkań, pielgrzymek. Nie wolno mu również udzielać się w mediach, także tych elektronicznych. Na księdza posypała się potężna fala ataków i krytyki począwszy od wielkich, uzbrojonych przez Michnika w „autorytet”, trąb i tub po mniejszych rozmiarów lewackie i poprawne politycznie trąbki, fujary i piszczałki typu słodka idiotka Agata Młynarska, której wypowiedzi w programie „Świat się kręci” dowodziły, że treści kazania w ogóle nie zna, a wiedzę czerpie z instrukcji wydanych jej przez starszych i niewątpliwie od niej mądrzejszych. Mimo powagi sytuacji nie mogłem powstrzymać się od śmiechu na widok redaktora Pawła Wrońskiego, który w TVP Info, dziwnie pobudzony, wymachiwał tymi swoimi chwytnymi kończynami górnymi i nie mógł usiedzieć na krześle, jakby zaatakowały go owsiki albo dały znać o sobie żylaki odbytu, czyli hemoroidy.

Jak wspomniałem na wstępie, wysłuchałem kazania ks. Międlara dostępnego w Internecie pod linkiem:

i, tak jak się spodziewałem, nie było w nim żadnego faszyzmu, antysemityzmu, wezwania do nienawiści czy sprzeczności z nauką Kościoła. Ks. Jacek Międlar posłużył się Pismem Świętym i porównał naszą sytuację do opisywanego w Starym Testamencie losu Żydów w egipskiej niewoli. Posługując się tym przykładem, mówił ksiądz o ludziach, którzy zniewoleni apatią, tchórzostwem, gnuśnością, ustępliwością oraz brakiem wiary i nadziei nie potrafili przez cztery wieki powstać odważnie z kolan, by stać się ludźmi wolnymi.

To prawda, że zamiast słowa patriotyzm młody kapłan w czasie wygłaszania homilii używał terminu nacjonalizm, ale jestem pewien, że zrobił to słusznie i zupełnie świadomie, aby przywrócić pierwotne znaczenie tego słowa, któremu lewacy przez lata propagandowej obróbki nadali wydźwięk pejoratywny.

Ja rozumiem oburzenie niektórych biskupów i księży słowami ks. Międlara. Najwidoczniej musieli przejrzeć się w lustrze, słysząc dobiegający z białostockiej katedry głos mówiący, że kapłani powinni być odważnymi pasterzami i nie mogą pozwolić uczynić z siebie wylęknionych pastuchów. Tchórzliwą politykę ustępliwości kapłan nazwał „czymś diabelskim” i wezwał do „wyzwolenia się z pęt fanatycznej poprawności politycznej”.

Czy można mieć za złe księdzu, że wzywał młodych ludzi do tego, aby stali się „apostołami Kościoła i Ojczyzny”? Czy nie miał racji, twierdząc, że lekarstwem na nowotwór niszczący Polskę powinien być bezkompromisowy narodowo-katolicki radykalizm, działający jako swoista chemioterapia? Czy zbrodnią było wezwanie młodych Polaków, aby intronizowali Chrystusa w swoich sercach? Czy poniższe cytaty nie zawierają prawidłowej diagnozy czasów współczesnych?

Czy tą zbrodnią nie jest lewicowa, targająca się na życie i wolność słowa ideologia neomarksistowska?

 Lewacka propaganda dwoi się i troi, aby nas zniszczyć. Aby zniszczyć Kościół. Aby zniszczyć naród polski. Nie możemy na to pozwolić.

Warto pamiętać, że najgłośniej o sianie nienawiści oskarżają ks. Międlara ci, którzy po smoleńskiej zbrodni uruchomili wielki przemysł pogardy. Przypomnijmy im, że przez cały okres istnienia III RP doszło do jednej jedynej zbrodni politycznej, do której doprowadziła fanatyczna, z premedytacją nakręcona nienawiść. To ci, którzy dzisiaj próbują cenzurować słowa młodego i oddanego Kościołowi oraz Polsce kapłana do tej zbrodni doprowadzili. To ta banda wściekłych medialnych hien, która udaje dzisiaj pokorne owieczki i wrażliwców zaopatrzonych w niezwykle czułą aparaturę wykrywającą każdy przejaw języka nienawiści. A przecież to oni, czerpiąc wzory i metody wprost z niemieckiego hitlerowskiego i antysemickiego „Der Stürmera” wyhodowali Ryszarda Cybę, który poszedł i zabił działacza Prawa i Sprawiedliwości, śp. Marka Rosiaka, a jego współpracownikowi próbował poderżnąć gardło. Ci zwykli śmierdzący łgarze bez chwili na złapanie oddechu przestrzegają przed „rodzącym się polskim antysemityzmem” i nawet nie zająkną się o tym, że we Francji narasta fala Żydów emigrujących z powodu antysemityzmu, a w Niemczech Mein Kampf Hitlera sprzedaje się jak świeże bułeczki.

12 grudnia 1983 r. ks. Jerzy Popiełuszko stawił się na wezwanie w Pałacu Mostowskich. Przesłuchująca go prokurator Anna Jackowska odczytała mu następujące zarzuty: Przy wykonywaniu obrzędów religijnych w wygłaszanych kazaniach nadużywał wolności sumienia i wyznania w ten sposób, że permanentnie oprócz treści religijnych zawierał w nich zniesławiające władze państwowe treści polityczna, a w szczególności pomawiał, że te władze posługują się fałszem, obłudą i kłamstwem, poprzez antydemokratyczne ustawodawstwo niszczą godność człowieka, a także pozbawiają społeczeństwo swobody myśli oraz działania, czym nadużywając funkcji kapłana, czynił z kościołów miejsce szkodliwej dla interesów PRL propagandy antypaństwowej.

Tak się złożyło, że pamiętam tamte czasy. Pamiętam księży „patriotów”, którzy potępiali działalność księdza Jerzego Popiełuszki, choć dzisiaj żaden do tego się nie przyzna. To nieprawda, że Kościół stanął murem za bohaterskim kapłanem. Dlatego nie bardzo mnie dziwi, że i dzisiaj górę bierze tchórzostwo, koniunkturalizm i bohaterska walka o święty spokój. Kapłani nie biorą się znikąd. Oni rodzą się i wyrastają spośród nas. Pochodzą z tego samego okaleczonego przez komunizm i III RP narodu.

Czy te zarzuty towarzyszki prokurator, służącej komunistycznemu reżimowi, nie brzmią dzisiaj dziwnie znajomo? Nawet nie zdajecie sobie sprawy, bando lewackich wykolejeńców, że to z tej czerwonej studni czerpiecie miotane na wspaniałego kapłana oskarżenia. Dlaczego pośród pasterzy polskiego Kościoła jest ciągle tak wielu słabych, wylęknionych i niestety, na nasze nieszczęście, bardzo wpływowych pastuchów? Dlaczego tak cichy jest głos obrońców księdza Jacka Międlara? Czy wzorcem z Sevres kapłana mają być salonowi kawiorowcy w sutannach i habitach: Kazimierz Sowa, Wojciech Lemański i dominikanin ojciec Paweł Gużyński?

Samo wyborcze zwycięstwo nie sprawi, że nadejdzie wyzwolenie. Ks. Jacek Międlar doskonale odczytuje i rozumie, że cała nadzieja w młodych, którzy staną się odważnymi i bezkompromisowymi Apostołami Kościoła i Ojczyzny i przyświecać im będą hasła: „Młodzi, aktywni, radykalni” oraz „Bóg, Honor, Ojczyzna”.

Warszawska Gazeta 29 kwietnia – 5 maja 2016 r./Mirosław Kokoszkiewicz/ŁAPY PRECZ OD KSIĘDZA MIĘDLARA

____________________________________________________________________________________________________________

 

O autorze: Redakcja