Mądre zbieranie skarbów_ Niedziela 31 lipca 2016 r.

Bogaty człowiek_Holbein

Cytat dnia

Mądry czeka na swoją porę, szalony ją uprzedza, głupiec pozwala jej minąć.

Enver Pascia

______________________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

Łk 12, 13-21

Zaraz zatrzymasz się na chwilę refleksji. Ten czas, chociaż krótki, może być bardzo owocny. To zależy także od twojego nastawienia. Spróbuj na ten moment odsunąć inne myśli i sprawy.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 12, 13-21
Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?» Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia». I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj”. Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem».

Nie jest dobrze, gdy człowiek swoje zaufanie pokłada jedynie w dobrach materialnych. Dobra jako takie nigdy nie wypełnią ludzkiego serca. Działanie człowieka nie polega jedynie na zewnętrznej aktywności i gromadzeniu tego, co jest marnością nad marnościami.

Działanie człowieka staje się dojrzalsze jedynie wtedy, kiedy zapuści korzenie w kontemplacji Boga. Spotkanie młodzieńca z Panem wyzwoliło modlitwę ustną, lecz nie wyzwoliło jeszcze modlitwy serca. Modlitwa serca jest darem Boga i wymaga odpowiedniego wewnętrznego przygotowania ze strony człowieka.

Jeśli szczerze kocha się Pana, to miłość do Niego podpowiada, aby wiernie przy Nim trwać. Trwanie przy Jezusie polega na tym, aby umieć Mu nieustannie dziękować i umieć Go nieustannie uwielbiać. Chodzi o to, że „modlimy się tak, jak wierzymy, a żyjemy tak, jak się modlimy”.

Jeśli jesteś stworzony na obraz Boży, to w tobie samym jest wyciśnięty Jego wizerunek. Dlatego nie jesteś niewolnikiem rzeczy, nie możesz być chciwy, zaborczy, rozpustny, nie możesz zionąć nienawiścią do drugiego człowieka.

Liturgia słowa na dziś

PIERWSZE CZYTANIE  (Koh 1,2;2,21-23)

Marność doczesnych osiągnięć

Czytanie z Księgi Koheleta.

Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami, wszystko marność.
Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło. Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem i zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 95,1-2.6-7ab.7c-9)

Refren: Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie.

Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu, *
wznośmy okrzyki ku chwale Opoki naszego zbawienia,
stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem, *
radośnie śpiewajmy Mu pieśni.

Przyjdźcie, uwielbiajmy Go padając na twarze, *
zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On jest naszym Bogiem, *
a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.

Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego: +
”Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba, *
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie kusili wasi ojcowie, *
doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła”.

DRUGIE CZYTANIE  (Kol 3,1-5.9-11)

Szukajcie tego, co w górze, zadajcie śmierć temu, co jest przyziemne

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Kolosan.

Bracia:
Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.
Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem.
Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 5,3)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 12,13-21)

Marność dóbr doczesnych

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Ktoś z tłumu powiedział do Jezusa: ”Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”.
Lecz On mu odpowiedział: ”Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?”.
Powiedział też do nich: ”Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia”.
I powiedział im przypowieść:
”Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: »Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów«. I rzekł: »Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj«”.
Lecz Bóg rzekł do niego: ”Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?”.
Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Głupiec

Życie nie polega na gromadzeniu bogactwa. Wielu ludzi ulega jednak przekonaniu, że jest odwrotnie. Życiowa aktywność jest skoncentrowana na “mieć”. Mieć spadek, pełne spichlerze lub wysoko oprocentowane konto. Jeżeli nawet nie jest to możliwe do osiągnięcia, to pozostaje przynajmniej w sferze marzeń. W przypadku bogacza z Ewangelii był to stan faktyczny. Zaczął on sam ze sobą rozmawiać, planując przyszłość. Wewnętrzny dialog pokazuje, że był zamknięty na Boga i drugiego człowieka, był zamknięty na miłość. Opływał we wszystko, ale nie w to, co najważniejsze. Dlatego nabył sobie jeszcze jedno – imię, które brzmi “Głupiec”. Taki człowiek zawsze pozostanie z pustymi rękoma, zwłaszcza jak stanie na sądzie Bożym.

Jezu, Ty mi przypominasz, że prawdziwym skarbem jest miłość Boża, którą objawiasz. Do gromadzenia takiego bogactwa jestem wezwany. Nie pytam, co mam zrobić, bo już wiem.


Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016” ks.Mariusz Szmajdziński/Edycja Świętego Pawła

_____________________________________________________________________________________________________________

Bogactwo ma być prawdziwe – Łk 12, 13-21

(fot. kama / flickr.com)

Komentarz do Ewangelii:

 

Chciwość, rozumiana jako nieodparte dążenie do posiadania coraz więcej, jest pogonią za wiatrem, czyli marnowaniem energii. Coś takiego eksploatuje człowieka, a nie przynosi mu żadnych korzyści, poza chwilową przyjemnością towarzyszącą nabywaniu nowej rzeczy. Zamiast tego lepiej jest całą swoją energię skupić na byciu dla innych.

 

Pracujmy ciężko i zarabiajmy dużo, jeśli możliwe, ale po to, by coś dać innym. “Choć można cię okraść z tego, co otrzymujesz, kto ma moc okraść cię z tego, co dajesz?” – pyta retorycznie Antoine de Saint-Exupery. To, co daliśmy innym z czystej miłości owocuje w nas nie tylko przez kilka czy kilkanaście lat, ale przez całą wieczność.

______________________________________________________________________________________________________________

CHCIWOŚĆ albo MIŁOŚĆ!

Człowiek  pozbawiony – wskutek własnej winy czy za sprawą różnych uwarunkowań – żywej więzi z Bogiem OJCEM w Jezusie Chrystusie, nieuchronnie doświadcza zasadniczego niepokoju i lęku o siebie, a także chciwości, wypływającej by tak rzec z bycia na ciągłym głodzie.

 

A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabili sprawiedliwego: nie stawia wam oporu (Jk 5, 1-6).

 

  • Na ogół zaczynamy osobistą refleksję i modlitwę od uważnego (może nawet parokrotnego) przeczytania Słowa Bożego, które przypada na dany dzień. Czasem jednak (choćby eksperymentalnie) wolimy zacząć od czyjejś refleksji, będącej już owocem przemyśleń i modlitwy. Oto kilka myśli (wyrażonych zwięźle i „punktowo”).

Słowo Boże z drugiego czytania zawiera pouczenia i przestrogi, ale można zobaczyć w nim portret, zrobiony grubą kreską, człowieka, który doświadcza wielkiej wewnętrznej pustki i biedy. Głównym powodem jego biedy jest to, że nie doświadczył wewnętrznego odrodzenia w Chrystusie i smaku nowego życia w Nim!

W sportretowanym przez świętego Jakuba bogaczu – wciąż dramatycznie … biednym i wewnętrznie pustym – włącza się i działa na wysokich obrotach motor, któremu na imię chciwość! Niestety, człowiek „sformatowany” i napędzany chciwością odczuwa wewnętrzny przymus, by gonić i uganiać się za wszystkim, co składa mu obietnicę, że go ubogaci, że da mu poczucie bezpieczeństwa, że podniesie jego (marny) nastrój i ubarwi życie.

Praktycznie rzecz ujmując, człowiek, o którym mowa, chce mieć:

– dużo bogactwa, pieniędzy,
– dużo barwnych widowisk (programy rozrywkowe, obrazy, filmy),
– dużo ciekawych przeżyć,
– dużo poznanego świata i ludzi,
– duży udział w jakiejś władzy i korzyściach z niej płynących,
– także dużo wiedzy, koneksji i wpływów, itp.

Człowiek  pozbawiony – wskutek własnej winy czy za sprawą różnych uwarunkowań – żywej więzi z Bogiem OJCEM w Jezusie Chrystusie, nieuchronnie doświadcza zasadniczego niepokoju i lęku o siebie, a także właśnie chciwości, wypływającej (by tak rzec) z bycia na ciągłym głodzie.

Z perspektywy nowego człowieka, który rodzi się w osobistym kontakcie z Jezusem, należy wyodrębnić starego (inaczej cielesnego) człowieku, który ma sobie właściwy „styl” postrzegania rzeczywistości, wartościowania jej, a także wybierania i narzucającego się działania.

Tenże stary, cielesny człowiek – pełen głodów, niepokoju i lęku o siebie – uznaje, że te przykre stany i uczucia znikną, gdy uda mu się dostać do nieba … przyjemności, których dostarczy:

– jedzenie i picie (wiadomo, że nie byle czego),
– nasycanie oczu patrzeniem, a uszu słyszeniem…

Wiadomo, że do takiego nieba wchodzą tylko majętni, bogaci, choć dzisiejsza cywilizacja – negująca smak życia duchowego z Bogiem i od Niego odwodząca – stara się wszystkim „potrzebującym” dostarczyć minimum (a może nawet maximum, za niezbyt wygórowaną cenę) niewybrednych wrażeń i przyjemności.

  • Starożytni mówili o konieczności dostarczenia „igrzysk i chleba”, żeby ludzi dogłębnie zdezorientowanych i niespokojnych czymś zająć, wypełnić, a tak naprawdę … związać, uzależnić!
  • Czy większość kanałów telewizyjnych, utrzymywanych z reklam opłacanych przez konsumentów, nie służy przede wszystkim dostarczaniu różnorodnych igrzysk (na które nierzadko, przy pewnym poczuciu „smaku”, nawet kilkanaście sekund nie da się patrzeć bez … niesmaku)?

Niestety (a właściwie na szczęście) głody starego człowieka w nas są nienasycalne! Są one takie (właściwie) z natury, z definicji – w tym sensie, że Bóg stworzył każdego do „wyższych rzeczy”. Jesteśmy nieodwołalnie uformowani – na poziomie duchowych genów – jako skierowani ku samemu Bogu! Zatem nic – oprócz samego Boga – nie zaspokoi głębi ludzkiej osoby; nic jej nie uspokoi, trwale i wystarczająco nie ubogaci ani nie uszczęśliwi!

  • Inną cechą wspomnianych głodów jest to, że zniewalają i dysponują człowieka do tego, żeby był bezwzględnie zaborczy w zdobywaniu środków gwarantujących niebo przyjemności zmysłowych, a także psychicznych, a może nawet i … duchowych (ale pozbawionych miłosnej relacji)!

 W opisywanym tu krótko rodzaju życia fatalny błąd – lepiej powiedzieć w języku religijnym: grzech, czyli chybianie najważniejszego Celu życia i rozmijanie się z „czymś”, a raczej Kimś Najważniejszym – polega na tym, że człowiek coraz bardziej zapatrzony jest w siebie. Zapatrzony o-błędnie i fatalnie! Tak jest do krytycznego momentu, zwanego nawróceniem!

  • Bóg komuś takiemu (dopóki nie wejdzie na drogę nawrócenia) wydaje się coraz mniej realny. Sądzi on również, że Bóg zagraża jego (w pocie czoła wypracowanej) wizji, jak mianowicie dostać się do – co ważne: własnym „przemysłem” zdobywanego – nieba zmysłów, doczesnych przyjemności…

Jedni wiedzą, inni – nie, że jest to super złudny rodzaj życia! U jego kresu (choć i po drodze tego nie brakuje) będą łzy, narzekanie, utrapienie. Okaże się jak marne i znikome są zgromadzone bogactwa i ten cały sposób pojmowania człowieka, jego głodów, zaspokojeń, (pseudo)szczęścia…

Święty Jakub pomaga nam skonfrontować się szczerze z gorzką (ale wyzwalającą) prawdą o fałszywym tropie, którym podążają „bogacze”, marnie bogacący się ludzką krzywdą. Apostoł Jakub doradza sięgnąć po ostrzejsze „okulary”, które pozwolą zobaczyć wszystkie „rzeczy” takimi, jakimi są naprawdę! Póki jesteśmy w drodze, jest jeszcze czas na zmianę … okularów (z fałszujących rzeczywistość na ją wydobywające, w całej ostrości).

A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabili sprawiedliwego: nie stawia wam oporu (Jk 5, 1-6).

Na koniec uwaga – przestroga. Wszyscy, i to do końca życia, musimy się zmagać z „tym”, co chce nas odciągnąć od Boga (od Jego Nieba i szczęścia w Nim). Całe życie mamy do czynienia z fundamentalnym wyborem: Miłość albo chciwość! Ofiarna miłość albo zaborczy i bezwzględny egocentryzm.

  • Chrześcijaństwo jest jedną wielką perswazją, że dla właściwego rozumienia człowieka i przyswojenia sobie optymalnego sposobu życia – warto zaufać Jezusowi Chrystusowi.
  • Warto odkryć Jego Dobrą Nowinę o pięknym człowieczeństwie – spełnionym w miłosnej, służebnej i ofiarnej, relacji wobec Boga Ojca i naszych bliźnich.

[przeredagowane] Częstochowa, 27 września 2015     AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

____________________________________________________________________________________________________________

Trzy klucze do uzdrowienia

WAM
(fot. shutterstock.com)

Co by się działo, gdyby katolicy i inni chrześcijanie naprawdę wzięli sobie do serca nakaz Jezusa, aby głosić Ewangelię nie tylko słowem, ale czynami pełnymi mocy, którymi Bóg potwierdza prawdę przekazywaną w słowach? Dla tych, którzy pragnęliby podjąć to wyzwanie, podaję trzy proste klucze, pomocne w otwarciu nas na Bożą moc uzdrowienia.

1. Bliska więź z Jezusem
Jezus, wybrawszy dwunastu Apostołów, ujawnił przepis na to, aby posługa była zawsze owocna. “Ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy” (Mk 3, 14). Zauważmy, że ich pierwszym, najważniejszym zadaniem było to, “aby Mu towarzyszyli”, to znaczy, aby marnowali czas w Jego obecności, miłowali Go i cieszyli się Jego miłością, uczyli się Jego dróg i dostrajali swoje serca do Jego. Wtedy dopiero Jezus ich posłał, aby głosili, uzdrawiali i uwalniali od Złego. Nie był to model, w którym uczą się od Jezusa przez trzy lata, a następnie ruszają na samodzielną posługę. Pozostawali blisko Niego, przebywali w Jego obecności i ciągle do Niego powracali, aby nabierać sił (zob. Mk 6, 30-31). (…)
Jak możemy budować zażyłość z Jezusem? Czytajmy Jego Słowo, zwłaszcza Ewangelie, codziennie. Św. Ignacy Antiocheński tuż przed śmiercią męczeńską w Rzymie napisał w liście: “Trzymam się Ewangelii, tak jak ciała Jezusa”. Ewangelie stanowią “ciało” Jezusa, ponieważ pozwalają nam dotykać Go w bardzo rzeczywisty sposób: poznawać Jego drogi, miłość, słowa. Zanurzamy się przez nie w Jego miłosierdziu dla upadłej ludzkości, szczególnie w miłosierdziu dla ubogich, chorych i cierpiących. Uwalniani jesteśmy od błędnych wyobrażeń o Nim, którymi nasiąkamy ze świata. Św. Hieronim przestrzegał, że “nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. Jak możemy ukazywać innym Chrystusa, nie znając Go samemu?
Poznajemy Go także, spędzając z Nim czas na modlitwie, dziękując Mu i wielbiąc Go, rozmawiając z Nim o naszych radościach i zmaganiach. W adoracji Najświętszego Sakramentu pozwalamy, aby ogrzewały nas promienie Jego miłości. W oddawaniu chwały i uwielbianiu Go łączymy się z innymi (zob. Ps 33, 1-3). Przyjmując Go w komunii świętej, gościnnie i gorliwie witamy go w naszych sercach, niczym Abraham przyjmujący w gościnie Pana pod postacią trzech mężów (zob. Rdz 18). Sakrament pojednania oczyszcza nasze serca, w czymkolwiek zgrzeszymy, podobnie jak szybkie oddanie występku Panu i pokuta. Gdy zbliżamy się do Pana, dzieje się rzecz ciekawa. Nie odlatujemy z tego świata ani nie zwracamy się ku swoim wewnętrznym sprawom, lecz kierujemy się na zewnątrz. “Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że (…) Jeden umarł za wszystkich” (2 Kor 5, 14). Im bliżej stajemy Jezusa, tym bardziej wypełnia nas On bezwarunkową miłością, którą tym bardziej pragniemy dzielić się z zagubionymi i złamanymi na duchu.

 

2. Pytajcie, szukajcie, pukajcie
Jezus dał swoim uczniom zadziwiające obietnice, które nie straciły na aktualności i tyczą się także współczesnych Jego uczniów: “Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna” (J 16, 24). Nie ma wątpliwości, że Bóg pragnie, abyśmy w imię Jezusa prosili Go o dobre rzeczy. Prosić w imię Jezusa nie oznacza prostego zakończenia modlitwy słowami “w imię Jezusa, amen”, ale powołanie się na Jego autorytet i modlitwę w jedności z Nim. Im bardziej będziemy to robić, tym bardziej ukaże się światu wspaniała moc Jego imienia. Jak uczy Katechizm: “Zmartwychwstanie Jezusa otacza chwałą imię Boga Zbawiciela, ponieważ odtąd właśnie imię Jezus ukazuje w pełni najwyższą moc imienia, które jest «ponad wszelkie imię» (Flp 2, 9). Złe duchy boją się Jego imienia i w Jego imię uczniowie dokonują cudów, ponieważ Ojciec udzieli im wszystkiego, o co Go poproszą w imię Jezusa”.
Św. Paweł przekonywał, że nie ma nic złego w proszeniu Boga o wielkie rzeczy, które służyłyby ukazywaniu Jego miłości w świecie, a więc misji Kościoła. Coś złego dostrzegał raczej w nieproszeniu! “Starajcie się jednak o większe dary (…) ubiegajcie się też o dary duchowe, zwłaszcza o dar prorokowania” (1 Kor 12, 31; 1 Kor 14, 1). W przypadku darów duchowych lud Boży nie prosił o zbyt wiele, raczej za mało. Podobnie i w innych sferach – nasze oczekiwania wobec Pana są nazbyt skromne. “On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8, 32).
O co powinniśmy prosić poza darem uzdrawiania? O wszelkie łaski potrzebne do skutecznego korzystania z niego. O to, abyśmy siebie umniejszali, a wzrastał w nas Jezus (zob. J 3, 30). O prostotę, czystość serca, i bezgraniczne zaufanie do Pana. Każdego dnia prośmy o nowe wylanie Ducha Świętego. O świętą odwagę, abyśmy, na wzór pierwszych chrześcijan, rozgłaszali Dobrą Nowinę i imię Jezusa, nawet w najmniej spodziewanych czy sprzyjających okolicznościach. Prośmy, aby wlał w nasze serca swoje nieskończone współczucie dla zagubionych, cierpiących, samotnych i chorych.
Jedną z największych przeszkód do tego, aby Bóg przez nas uzdrawiał, jest nasza obojętność. Być może, widząc cierpiącą albo oddaloną od Boga osobę, odczuwamy współczucie, trudno jednak je porównać do wiecznie płonącego ognia Bożego współczucia. Zazwyczaj to nie wystarcza, aby pchnąć nas do zaryzykowania rozmowy o Jezusie albo głośnej z kimś modlitwy. Presja społeczna, aby pozostawić własną wiarę tylko dla siebie, pozostaje silna i niełatwa do odparcia. Aby zrobić pierwszy krok i zacząć ewangelizować nieznajomych i modlić się z nimi, potrzeba świadomej decyzji. Kiedy jednak już go postawimy, dalej będzie tylko łatwiej.
3. Zrób wszystko, cokolwiek ci powie
Najważniejszy klucz do bycia narzędziem Pana wskazała osoba, która znała go najlepiej – Jego Matka. “Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Słowa te, wypowiedziane przez Maryję na weselu w Kanie Galilejskiej, wybrzmiewają wyraźnie do chrześcijan wszystkich czasów. Są to ostatnie słowa, jakie wypowiada ona na kartach Ewangelii, jakby Jej ostatnia wola i testament dla  swoich dzieci.
Kiedy Maryja wypowiada te słowa, Jezus nie uczynił jeszcze żadnego cudu i nie rozpoczął publicznej posługi. Był zwyczajnym gościem na weselu, a Jego Matka, wykazując się kobiecą wrażliwością, zauważa po prostu, że skończyło się wino. Zrobiła to, co od tego czasu zawsze już robi: przekazała Synowi potrzeby ludzi. Zaskakujące, że Jezus odpowiada odmownie, wskazując, że czas rozpoczęcia Jego posługi jeszcze nie nadszedł i zapowiadając wydarzenia, które zaprowadzą Go na krzyż. “Jeszcze nie nadeszła moja godzina” (J 2, 5). Pomimo odmowy Maryja zwraca się do sług, radząc im: “Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. W rezultacie zmusiła ręce Jezusa do działania! Miała taką wiarę, wypływającą z bliskiego poznania swojego Syna, że przyspieszyła  Boży plan.
Podobnie jak w przypadku kobiety kananejskiej (zob. Mt 15, 28), Jezus nie był w stanie oprzeć się wierze swojej matki. Dostrzegłszy sześć wielkich stągwi, polecił sługom, aby napełn ili je wodą. Powiedzmy sobie jasno, że z ludzkiego punktu widzenia ta instrukcja nie miała sensu. Problemem nie był przecież brak wody, tylko wina. Słudzy mogliby właściwie odmówić, utyskując: “Co za niedorzeczny rozkaz”. Nie było też łatwo wypełnić te stągwie, skoro każda mieściła od siedemdziesięciu pięciu do stu dziesięciu litrów. Wymagało to serii wypraw do studni w wiosce, czerpania wody i targania z powrotem pełnej stągwi, i tak pewnie sześć razy. Słudzy, wyczuwszy w słowie Maryi jakąś niezwykłą siłę, posłuchali jednak Jezusa i wypełnili stągwie po brzegi. Ich posłuszeństwo, natychmiastowe i gorliwe, może uchodzić za wzorcowe. Otworzyło drogę Panu do uczynienia pierwszego Jego cudu.
Nim ten się dokonał, musieli jednak wykazać się posłuszeństwem raz jeszcze. Jezus poprosił ich, aby zaczerpnęli nieco wody i zanieśli ją staroście weselnemu. Polecenie to znów nie miało sensu. W jaki sposób przekazanie chochli wody staroście zestresowanemu brakiem wina miało w czymkolwiek pomóc? Narażało ich raczej na ostre upomnienie, a w najlepszym wypadku na zawstydzenie. Ewangelie nie wspominają, żeby woda w momencie jej czerpania stała się winem, przemiana nastąpiła już po zaczerpnięciu, a przed jej spróbowaniem przez starostę. Zatem do cudu potrzebny był także ten drugi akt posłuszeństwa.

***

Fragment pochodzi z książki Mary Healy “Uzdrowienie”

_____________________________________________________________________________________________________________

 

 

O autorze: Słowo Boże na dziś

Brak komentarzy

Skomentuj notkę, rozpoczynając dyskusję...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*