O relatywizowaniu dobra i zła, wyjątek

Czy można relatywizować dobro i zło?

Oczywiście, nie można.

Bardzo wygodnie się nie relatywizuje siedząc z pełnym brzuchem i solennie deklarując – ja nie zazdroszczę nikomu dobrobytu. Albo zwykłego bezpieczeństwa. Ale to już trudniej sobie uzmysłowić – jak ja mogę siedzieć z brzuchem pełnym bezpieczeństwa? Co to znaczy?

Tego oczywiście nie wiemy, ale można siedzieć z brzuchem pełnym NIEBEZPIECZEŃSTWA, szczególnie i mało egoistycznie to odczuwając, niebezpieczeństwa grożącego bliskim i rodakom. I sąsiadom. Czy w takiej okoliczności myślimy tymi samymi kategoriami, co człowiek syty i bezpieczny?

Stanowisko Kościoła wobec samobójców jest znane.

Piszę oczywiście o Ryszardzie Siwcu. Miał wobec otaczającej go rzeczywistości obawy i sprzeciw tak silny, że postanowił dokonać samospalenia.

Czyn samobójczy sam w sobie jest skrajnie egoistyczny, dwojako – wobec Boga, który dał nam życie i wobec bliźnich, których ranimy.

Jeśli ktokolwiek uzna, że czyn Siwca był samolubny – tego w kaftan i do Tworek. To był czyn heroiczny i głęboko humanitarny. Ofiara.

Moją wiarą nieustannie targają rozterki, ale nie w sprawie Siwca. Tutaj kryterium samobójstwa, szczególnie samobójstwa przy ograniczonej poczytalności, nie aplikuje się. Siwiec był poczytalny i, całkiem serio piszę, „jedyny sprawiedliwy”.

O autorze: Lars Owen

Nieopisanie stary informatyk, pamiętający komputery napędzane parą i deskę Galtona. Antysocjalista z wyboru.