Mniejsze zło

Duda to kolejny zgniły kompromis dla Polski, a jednocześnie wybawienie z większego jeszcze kłopotu, jakim byłaby powtórka z „Bronka”. Nie wierzę, że Duda zapewni Polsce niezależność i siłę. Z pewnością poprawi wizerunek Polski za granicą, ale Polska-mocarstwo, której chciałbym ja i wielu podobnie myślących, to nie Polska demokratyczna, rządzona na modłę Kaczyńskich.

 

Mniejsze zło

 

I stało się. Rzeczpospolita ma nowego prezydenta. Jest młody, dość energiczny, wykształcony i ma zamiar naprawić Polskę. Po katastrofie ostatniej prezydentury naprawa jest konieczna, ale czy nowy prezydent, Andrzej Duda, podoła zadaniu, jakie sobie postawił?

Na jednym z transparentów widocznych przed pałacem prezydenckim 6 sierpnia, widniał napis: Habemus presidentem. Nie jestem aż takim optymistą, aby porównywać wybór pana Andrzeja Dudy na prezydenta do wyboru Następcy Św. Piotra, ale obok tego hasła nie należy przechodzić obojętnie. Mogłoby ono być ilustracją sytuacji, którą mamy obecnie w Polsce. Nowy papież oznacza często coś nowego w Kościele, wzbudza ciekawość, jego wyborowi towarzyszy napięcie i wyczekiwanie, a w czasach dla Kościoła gorszych, także nadzieja na poprawę. Jeśli zmarły (bądź ustępujący) papież był dobry, mogą pojawić się wątpliwości czy nowy biskup Rzymu będzie radził sobie z prowadzeniem łodzi piotrowej równie dobrze, co poprzednik. Wiele elementów tego porównania odnieść możemy do zmiany na stanowisku prezydenta.

Andrzej Duda ma jednak to szczęście, że porównywanie go do poprzedniego prezydenta może mu przynieść tylko korzyści. Chyba nie ma cech, którymi prezydentura Bronisława Komorowskiego mogłaby górować nad prezydenturą Andrzeja Dudy. I piszę to w 2 dni po objęciu stanowiska przez prezydenta Dudę. Zbyt pospieszna ocena? Po prostu według mnie gorzej niż było za Komorowskiego już być nie może. Ale mimo uznania (może trochę in blanco) wyższości Andrzeja Dudy nad Bronisławem Komorowskim nie należy popadać w zachwyt i uważać, że oto problemy Polski zostały rozwiązane, a prezydent Duda poprowadzi nas szlakiem wolności i dobrobytu ku wspaniałej przyszłości.

Duda to nie panaceum

Duda nie tylko nie wyleczy polskich bolączek, nie wzniesie naszej polityki na wyżyny i nie uczyni Polski krajem niezależnym od potęg tego świata. Może on jeszcze pogłębić polski serwilizm względem Stanów Zjednoczonych i Izraela. Może pogłębić zależność Polski od Brukseli. Wystarczy, że pójdzie za przykładem PiS, którego członkiem był przez lata oraz śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To o nim nasz nowy prezydent wypowiada się w jak najcieplejszych słowach, jego stawia sobie za wzór i o nim mówi, jako o człowieku, który uczył go polityki. Jeśli Andrzej Duda będzie czerpał z doświadczeń PiS i prezydenta Kaczyńskiego, to nie czeka nas wolność, niezależność i siła, ale co najwyżej tytuł Pierwszego Sojusznika Stanów Zjednoczonych w Europie Środkowej i kolejne traktaty lizbońskie.

Duda jest liberałem

„Człowiek niezłomny i człowiek wiary” jak określa sam siebie Andrzej Duda lubi kompromisy. W sprawie in vitro chciałby wypracować pewien kompromis: in vitro – tak, mrożenie zarodków – nie. W sprawie aborcji twierdzi, że dotąd był jej przeciwnikiem, ale jako prezydent musiałby zrezygnować z radykalnych rozwiązań. Jeśli chodzi o związki pederastów to Andrzej Duda z troską wypowiada się o uregulowaniu ich sytuacji, lecz nie zrównałby ich związków z małżeństwem. Przy okazji podał powód swojego sprzeciwu. Otóż, konstytucja RP definiuje małżeństwo, jako związek mężczyzny i kobiety. Można powiedzieć: panie Duda, pójdźmy na kompromis i zmieńmy konstytucję. Andrzej Duda, jak na liberała przystało, nie wyraża się wprost i nie odwołuje się do wartości bezwzględnych. Od katolika usłyszelibyśmy: nie zgadzam się na legalizację homozwiązków, ponieważ jest to obrzydliwe w oczach Bożych, od liberała słyszymy: konstytucja mi nie pozwala.

Polityka jagiellońska

Prezydent Duda zwrócił się do narodu podczas przemówienia przed Zgromadzeniem Narodowym, mówiąc, że członkowstwo w Unii Europejskiej i NATO to osiągnięcie. Mówił też jak bardzo liczy na silne sojusze i zwiększenie obecności NATO w Polsce. Po co mu więc silniejsza armia, którą obiecuje, jeśli to nie ona ma nam zapewnić bezpieczeństwo, ale niepewne sojusze i NATOwscy „przyjaciele”? Czy Andrzej Duda, będąc, jak sam mówi, politycznym uczniem Lecha Kaczyńskiego, będzie chciał prowadzić politykę sojuszy państw Europy Środkowej w celu zaszachowania działań Rosji? Ciekaw jestem jak rozmowy z Węgrami Orbana czy Białorusią Łukaszenki (jakże tych państw mogłoby zabraknąć w polityce jagiellońskiej?) przyjmie Jarosław Kaczyński i jego partia. Gdy Orban przyjechał do Warszawy, Kaczyński postanowił nauczyć Orbana demokracji i solidarności europejskiej, odmawiając spotkania z nim. Czy jeśli według prezydenta Dudy członkowstwo w Unii jest osiągnięciem to możemy się spodziewać, że ochroni on naród przez wprowadzaniem w Polsce obrzydliwych lewackich ideologii? Może znowu znajdzie tu jakiś ciekawy kompromis?

Duda to kolejny zgniły kompromis dla Polski, a jednocześnie wybawienie z większego jeszcze kłopotu, jakim byłaby powtórka z „Bronka”. Nie wierzę, że Duda zapewni Polsce niezależność i siłę. Z pewnością poprawi wizerunek Polski za granicą, ale Polska-mocarstwo, której chciałbym ja i wielu podobnie myślących, to nie Polska demokratyczna, rządzona na modłę Kaczyńskich.

Demokracja i polityczna świadomość ludu znów kazała nam podczas wyborów prezydenckich wybierać między złem a złem. Lecz w życiu nie ma przypadków. Z jakiegoś powodu Ten, od którego pochodzi wszelka władza, pozwolił na rządy Dudy. Wesprzyjmy duchowo nowego prezydenta i módlmy się, aby nie postawiono go przed wyborami, co do których jak mówi, chciałby kompromisu, a których wynik mógłby pogrążyć nas w jeszcze większym zamęcie.

 

Karol Kilijanek, 9 sierpnia 2015/myslkonserwatywna.pl

 

O autorze: Redakcja