“Wystarczy nie kraść”, tak grzmiała 1 czerwca 2017 roku ówczesna premier Szydło…wpisując się niejako w retorykę starej nomenklatury, która od czasów rządów partyjnych towarzyszy traktowała każdego przedsiębiorcę jako potencjalnego złodzieja. Nie będę dzisiaj pisał w jaki sposób traktowany był przedsiębiorca za komuny, bo podejrzewam, że każdy, który wtedy próbował być przedsiębiorczy mógłby na podstawie swoich perypetii wydać książkę w tej tematyce. Dziś przeanalizuję rządy “dobrej zmiany”, pod względem jej cudownego “ożywiania” przedsiębiorczości w Polsce, ale i nie tylko, bo w zasadzie wracając wstecz choćby do roku 1989, czyli początku tzw “transformacji ustrojowej” można zauważyć ciągłość tzw “żydowskiego fiskalizmu” …
W którejś wypowiedzi dr Ewa Kurek stwierdziła w czym Polacy nie powinni naśladować żydów. Mianowicie według niej nie możemy nigdy wprowadzać tzw “żydowskiego fiskalizmu”, który w przeciągu jakiegoś czasu doprowadza społeczeństwo zawsze do skraju nędzy. Może nie całe, ale jakąś jego znaczną część. Sama dr Kurek stwierdziła, że cytuję: “przez ponad tysiąc lat istnienia państwa polskiego nasi rządzący – poza nielicznymi krótkotrwałymi wyjątkami – starali się służyć wszystkim obywatelom, ale też żaden Polak w Polsce nigdy nie umierał z głodu.” (link).
Zanim przejdę dalej muszę wrócić do czasów sławetnego, wiekopomnego roku 1989, w którym to pewna znana aktorka oznajmiła, że komuna upadła…oczywiście wielu Polaków wie, że upadła, ale na cztery łapy. Nastąpił wtedy pewien okres, który można powiedzieć był dosyć korzystny dla polskiej przedsiębiorczości. Ustawa Wilczka, która zawierała kilka stron przejrzystego prawa jeśli chodzi o prowadzenie działalności gospodarczej pozwoliła wielu Polakom rozwinąć własne biznesy…małe, duże, średnie. Gospodarka się rozkręcała, ale do czasu kiedy marksistowski doktryner Aron Bucholtz w Polsce posługujący się pseudonimem Leszek Balcerowicz postanowił “schłodzić gospodarkę”, która faktycznie rozwijała się tempie błyskawicznym doprowadzając żydowskich wtedy namiestników do makabrycznego drżenia pejsów…
Od tego czasu wprowadzany był w niemal piorunującym tempie klasyczny żydowski fiskalizm, który przez Polaków nazywany był w sposób prosty i jasny dla każdego, czyli “dokręcaniem śruby”…starsi wiedzą doskonale o czym piszę…
Dobra…to teraz konkrety. Przedsiębiorca obciążony jest na tą chwilę różnymi, ciekawymi podatkami. A ja uważam, że podatek powinien być naliczany w sposób przejrzysty, wedle uzyskanego dochodu, a nie wedle widzimisię rządu, który zastosuje się w każdej sytuacji do stwierdzenia Alexisa de Tocqueville’a…
cytuję: “Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.”
A jak jest…naliczany jest oczywiście podatek dochodowy (podmioty zagraniczne zwolnione), ale także i różnica VAT-u, pomiędzy zakupem i sprzedażą towarów, następnie jest podatek od wynagrodzeń (pracownik), czyli tak de facto od straty (majstersztyk)…mało kto wie, że tzw samorządy mają udział w podatku dochodowym każdego przedsiębiorcy w wysokości około 37 procent, nie przeszkadza im to jednak naliczać dodatkowo podatek od tzw “metrów” pomieszczenia, gdzie prowadzi się działalność gospodarczą, dochodzi też podatek od środków transportu, czyli od pojazdów powyżej 3,5 tony, wspomnieć należy w tym miejscu też o różnych pozwoleniach, zezwoleniach, koncesjach itp, które są następnymi podatkami pośrednimi, które drastycznie podrażają finalny produkt, czy usługę. Dodam do tego też tzw “składki” zusowkie, które w zasadzie składkami nie są, bo nie można składek sobie pobrać w całości, należy je traktować, jako następny podatek dodany.
Pracownicy, którzy może się teraz cieszą i zacierają ręce, że dobrze skurwensenom, pracodawcom-krwiopijcom, niech się nie cieszą, ponieważ także z ich poborów ściągane jest około 40 procent na różne daniny do różnych instytucji. Tutaj sytuację rozwiązała by w sposób perfekcyjny propozycja Grzegorza Brauna, czyli pensje brutto na rękę i niech każdy gospodaruje swoją krwawotą jak chce. Ale niestety, żaden rząd do tego nie dopuści…z dwóch powodów…jakże by dać ludziom tyle kasy, bo pewnie przecież przepiją i jakże dać ludziom możliwość decydowania, gdzie mają się ubezpieczać. Tutaj dygresja, że może rząd się sam wyżywi, ale armia zusowskich urzędników to już niekoniecznie…
Zwykły mieszkaniec, rencista, czy emeryt od swojego dachu nad głową, który ciężką pracą go wybudował też musi płacić za jego używanie…mało może kto wie, że podatek od nieruchomości, czyli podatek od używania swojego mienia został wprowadzony w roku 1991, czyli właśnie wtedy, kiedy Aron Bucholtz, pseudonim w Polsce Leszek Balcerowicz postanowił schładzać czerepy i drenować kieszenie polskich gojów. Dodam, że samorządy już od dłuższego czasu drobią nogami, aby jak najszybciej został wprowadzony podatek katastralny, który wtedy dopiero napędzi kasy urzędniczej kaście…jest to maksymalnie 2 procent od wartości rocznie, niech każdy sobie przeliczy ile zapłaci od domu z działką, czy mieszkania w bloku…nie jest to żadna filozofia. Że wspomnę tutaj jeszcze o innych podatkach, od deszczówki, klimatyczny itp itd…
Zanim dojdę do sedna tego artykułu, to jeszcze chciałbym, poruszyć jedną ciekawostkę. Aby na dobre rozgorzało polowanie na czarownice, czyli polskiego podatnika pod hasłem “wystarczy nie kraść” trzeba było wpierw wyłudzaczy wyprodukować…warto tutaj wrócić do roku 2006, gdzie rząd PiS zaprojektował ustawę, która znosi sankcję za wyłudzanie VAT-u…tak, tak nie przecieraj oczy szanowny Czytelniku…projekt zakładał zniesienie 30-to procentowej sankcji za wyłudzanie VAT-u. W zasadzie ustawa przeszła w roku 2008-2009, ale przegłosowana łapka w łapkę przez Platfonsów jak i też PiSiorów…taaadam!!! (kliknij aby poczytać w tej tematyce)…
A teraz “owoce” żydowskiego fiskalizmu, czyli lista upadłości polskich przedsiębiorstw, a także upadłości tzw konsumenckie na przestrzeni lat 2014-2018…no więc w roku 2014 liczba upadłości polski firm to 4532, w roku 2015 było 7534, w roku 2016 już 15265 ogłoszeń w sprawie upadłości, w roku 2017 to 23995 upadłości…w tym roku do 28 lutego zarejestrowano już 4337…czyli do końca roku może dobić do 30 tysięcy…(link)
Teraz pytanie zasadnicze…czy te wszystkie upadłości znaczą, że oni “wszyscy kradli”?
Szanowny Trybeusie.
Wiesz, że doceniam Twoją twórczość.
Jednak ten wpis mogę określić tylko jednym określeniem.
De-ma-go-gia
Szczerze? Dziwi mnie, że jeszcze tylu dorosłych ludzi uprawia tę dziecinadę i powtarza banały Korwina tak całkiem na serio. Bo to, że naiwni licealiści się na takie głupoty napalają, to jeszcze rozumiem, sam byłem młody i głupi. Przecież to jest bajkopisarstwo!Bo gdyby to było takie piękne, to uwierz, że jakiś kraj by to wypróbował.
“Dać pensję brutto w całości pracownikom,
niech się sami ubezpieczają”. Myślisz, że skoro pracodawca płaci 3000 brutto, to wypłaciłby w takim przypadku 3000 netto? :) Wypłaci tyle samo, co teraz, czyli pewnie jakieś 2000 na wegetację. To, że kogoś nie będzie stać na drogą operację ratującą życie nikogo by nie obchodziło. Inna rzecz, trzeba więcej dowodów po doświadczeniach z OFE, żeby nadal wierzyć prywatnym ubezpieczeniom emerytalnym? Przecież to jeden wielki wał, prywatne firmy ciągną kasę, banksterzy majstrują “kryzys” i pieniędzy nie ma.
O wspaniałości ustawy Wilczka… Zacznijmy od tego, komu służyła. Tym biedakom co sprzedawali na bazarku czy przekręciarzom i grandziarzom z PZPR żerującym na państwowym majątku? Odpowiedź wydaje się retoryczna.
Nie odpowiem na tego typu zaczepki, ponieważ nic nie wnoszą merytorycznego…z Korwinem nic mnie nie łączy, a w zasadzie byłem jego chyba najwiekszym prześmiewcą na Nowym Ekranie (NEon24) jak jeszcze tam pisywał…
Nic nie wiesz o pensjach z tego komentarza wynika…pensja brutto 3000 zł to pensja przed odjęciem podatku i zusowskiej “składki”…koszt pracodawcy to i tak 3000 zł i uwierz mi dla pracodawcy jest wsjo ryba, czy gość dostanie na rękę 3000, czy tylko 1700 a resztę przeleje do ZUS-u…problem jest taki, ze pracownik nie widzi tego, jeśli dostałby na rękę 3000 zł a miałby do ZUS-u oddać samodzielnie 1300 zł to będzie się bardzo skrobał po zadku i wszystko robił, aby zapłacić jak najmniej, albo wcale…to byłby bardzo fajny test i żaden pracownik nie miałby wtedy pretensji do pracodawcy, że ten go okrada…
co do ustawy Wilczka to także okazuje się, że jesteś dyletantem…moja Mama otworzyła w tym okresie sklep spożywczy…jeździliśmy na plac Imbramowski w Krakowie po towar i cośmy przywieźli tośmy sprzedali, podatek był klarowny i jasny, nie trzeba było zatrudniać księgowego…dziś po sklepie pozostały zgliszcza Matka nie mogła dociągnąć do emerytury, sprzedaży nie było, zus trza było płacić…to był naprawdę żałosny finał…
za obowiązywania ustawy Wilczka zaczynał Roman Kluska, sam w Łagiewnikach mówił, że było to przejrzyste prawo…polecam odsłuchać…
przekręciarze z PZPR nie potrzebowali ustawy, aby żerować na państwowym majątku :))))…ale dla zwykłego obywatela był to jednak głębszy oddech i lekka przerwa w dokręcaniu śruby…niestety nic nie wiesz o tym okresie…z racji Twojego wieku jednak mogę to wybaczyć…
Za Wilczka byłem na studiach i otwarłem wtedy swoją firmę, nie mając praktycznie żadnego kapitału. Nie musiałem zatrudniać księgowego i sam mogłem ogarnąć rozliczenia z fiskusem. Byłem w stanie studiować, utrzymać siebie i wspomóc budżet domowy. Nie były to przekręty PZPR i żerowanie na państwowym majątku (tak postrzegasz ustawę Wilczka), tylko ciężka praca biednego studenta w warunkach sprzyjających rozwojowi działalności gospodarczej – no może za wyjątkiem banków, które wtedy doprowadzały mnie do białej gorączki. Trybeus ma rację, że komuchy, sbecja & co, którzy uwłaszczali się na państwowym majątku – pardon, to się nazywało “przekształcanie własności”, nie potrzebowali tej ustawy.
Dzisiaj nie jestem w stanie samodzielnie nadążać za zmianami przepisów, wypełniać wymaganych deklaracji dla US i ZUS, chociaż już nie studiuję, więc MUSZĘ opłacać biuro rachunkowe. Widzę, że księgowy z tego biura, robiąc to na pełny gwizdek, też tych przepisów nie ogarnia i robi różne rzeczy na czuja. Podatki i ZUS to jedno, a dodajmy jeszcze ciężary biurokratyczne związane z BHP, GUS, PFRON, PIP, GIODO, RODO, srodo, itp. to ręce opadają. Kiedyś zatrudniałem 8 pracowników, ale ciężary z tym związane były tak duże, że powiedziałem dość i obecnie pracuję sam, nikogo już nie zatrudniam. To są realne skutki żydowskiego fiskalizmu, o którym pisze Trybeus, i rozdmuchanego do absurdu marksistowskiego prawa. Nie bajkopisarstwo, jak to nazywasz. Z tego, co kojarzę, gdy wchodziła ustawa Wilczka na przełomie PRL i III RP w Polsce w administracji państwowej było zatrudnionych 50 tys. urzędników, a dzisiaj mamy ponad 600 tys. Wszystkie rządy z PIS na czele tę armię urzędników powiększały, kosztem drobnych i średnich przedsiębiorców (oraz naszych dzieci), którym nakłada się na plecy coraz większe ciężary.
Dlatego ja twierdzę, że inne podatki powinny być dla drobnych ciułaczy przytoczonych przez Was, a inne dla dużych przedsiębiorstw, szczególnie dla tych z obcym kapitałem. Problem w tym, że wiele osób nie może sobie pozwolić nawet na drobny biznes, właśnie przez łajdactwa jakie się dokonały w okresie po “odzyskaniu wolności”. Żeby założyć firmę, trzeba mieć jakiś kapitał. Po 89. roku mieli go tylko komuniści. Albo z grandziarstwa, jakie się odbywało przy likwidowanych zakładach, albo z wysokich kredytów wyłudzanych od zaprzyjaźnionych kolegów partyjnych, którzy przecwelili się na “kapitalistów” i bankowców.
No a tak poza tym. Jeśli za komunisty Wilczka było tak zajefajnie, to po kiego grzyba Wasze pokolenie chciało obalić komunę?
Nie wiem, czy Wilczek był komunistą (raczej PZPR-owcem, partyjniakiem, a to nie to samo), ale odpowiedź jest b. prosta: za starej komuny nie działało prawo gospodarcze, które on wprowadził.
Są ważniejsze powody niż gospodarka: komuna to wszechobecne kłamstwo, ideologia zamiast prawdy i sprawiedliwości.
Trzeba pamiętać, że na rynku już zdominowanym przez obcy kapitał wszelkie podatki od zysku/dochodu płacą wyłącznie drobni ciułacze. Podatki nakładane na korporacje są przez nie z łatwością przerzucane na konsumentów.
Kto to powiedział – czy nie Korwin? – że problemem nie jest system podatkowy, ale wywożenie zysków z Polski, czyli otwarcie międzynarodowych przepływów finansowych, czyli UE. Widać to także na przykładzie dziury VAT-owskiej. Gdyby nie wirtualne przekraczanie granic (przez towary i kasę), te przekręty nie mogłyby funkcjonować.
Z tym, że według mnie system podatkowy jest jednak cholernie ważny. Owszem, państwo powinno kontrolować ruch handlowy przez granicę (nie ograniczać, tylko monitorować), ale akurat VAT jest bardzo złym podatkiem. Dlaczego? Bo hamuje wzrost płac, czyli sprzyja pauperyzacji i polaryzacji w dziedzinie zamożności. Firma, która dobrze płaci swoim pracownikom, ale w związku z tym ma dużą “wartość dodaną” będzie płacić duży VAT i przegra z firmą, która wyzyskuje zatrudnionych. VAT działa tu jako dodatnie sprzężenie zwrotne i dodatkowo premiuje redukcję kosztów produkcji, a najlepiej wychodzi ona przy dużej skali. Mamy więc efekt wspierania i konserwowania dominacji dużych firm – coś całkowicie przeciwnego dystrybucjonizmowi.
Wydaje mi się, że optymalny system to proporcjonalny (liniowy) podatek dochodowy, a dla firm – obrotowy, który i tak zapłacą drobni ciułacze, ale będzie on ograniczać niektóre metody robienia przekrętów. Jeśli gdzieś miałaby być progresja stawki podatku – to właśnie przy obrotowym (oczywiście UE krzyknie nielzia! – bo biedne globalne korporacje ucierpiałyby przez uszczuplenie zysków, a niedobre, małe, rodzinne firmy byłyby niesprawiedliwie faworyzowane).
Gdyby rząd chciał i mógł zrobić coś dobrego, to powinien upraszczać system podatkowy i patrzeć na upadłości firm doradztwa podatkowego i księgowych. Powinno zniknąć 100% pierwszych i 90% drugich.
To raczej widzę, że to Ty uprawiasz demagogię zupełnie nie znając tematyki tego okresu…za komuny ludzie uczciwi pieniądze mieli, ale chroniczny brak był towarów, od budowlanki, po tzw spożywkę…potem nastąpił zwrot i towarki były dostępne, było czym handlować…aż trend się tak odwrócił, ze towary były, ale ludzie pieniędzy nie mieli…albo inaczej towar tak podrożał (wprowadzenie VAT), że wiecej pieniędzy trzeba było zapłacić…i tak zaczął siĘ drenaż kieszeni Polaków…i jeszcze jedno moja Matka nie była komunistką, ani Ojciec, ciężko pracowali na swój chleb, więc nie imputuj w czambuł, ze tylko komuniści…komuniści jak już Ci potwierdził Poruszyciel nie musieli mieć żadnych ustaw, aby się “przecwelowywać”…
pisałem o handlu spożywczym na przykładzie naszego biznesu…http://trybeus.neon24.pl/post/102941,wolny-rynek-spozywczy-w-polsce-to-juz-utopia
“obalanie komuny”, to teatr Wałesy i jego esbeckich kolesi…tak w zasadzie komuna się nie skończyła, tylko przepoczwarzyła…powinieneś to widzieć, bo bystry z Ciebie chłopak…
Z tym się zgadzam. Polacy zostali doszczętnie okradzeni ze swojego majątku i strategicznych sektorów gospodarki. Gdyby chodziło o dobro Polaków, tzw. prywatyzacja majątku państwowego zostałaby skierowana do całego Narodu, a nie grupki uprzywilejowanych funkcjonariuszy i obcych podmiotów. Polska była dla nich jak szwedzki stół, do którego miały zapewniony dostęp. Emisja pieniądza też była skierowana do zagranicznych podmiotów, a nie Polaków. Trzeba było im dostarczyć pieniądz, za który te smakowite dla siebie kąski mogli nabyć.
To był krótki czas, kiedy mały polski przedsiębiorca mógł się prężnie rozwijać. Ja dzisiaj chcę bardziej obalić komunę niż kiedyś, ale jestem też nieco mądrzejszy i wiem, że dokona tego w odpowiednim czasie Pan Bóg. Obecnie komuna jest silniejsza i groźniejsza niż wtedy, bo atakuje człowieka nie tylko siłowo z zewnątrz, ale również podstępnie od wewnątrz, bezpośrednio jego duszę. Produkuje sobie nowego człowieka, o którym marzyli już 200 lat temu bogaci komunizujący Żydzi; zniewolonego, oderwanego od rodziny, narodu, tradycyjnych wartości i Boga. Komuna zaciera nam granice między złem i dobrem, między wrogiem i przyjacielem, między wolnością i niewolą, między pięknem i brzydotą, między mężczyzną i kobietą, między człowiekiem i zwierzęciem, między małżeństwem i konkubinatem, między prawdą i fałszem. Człowiek wyniszcza już sam siebie, walczy z prawdą, z własnym narodem, lekceważy swoją kulturę i tradycję (również w Kościele), ignoruje Boże prawo. Chce być wolny, a działa w kierunku zniewolenia. Chce pokoju, a pakuje się chętnie w wojnę. Dlatego już bliski jest czas, kiedy objawi się nam człowiek grzechu, syn zatracenia, który uwiedzie miliony, oferując fałszywy pokój i fałszywe dobro, bo ludzie nie będą już rozpoznawać prawdy. “Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” mówi Chrystus Pan, więc słuchajmy Jego głosu, módlmy się, bierzmy swój krzyż na ramiona, a doczekamy końca komuny.
Amen! Amen!
Dokładnie tak.
Tak, “doradztwo podatkowe” to jest kuriozum. Płacenie podatku powinno być tak klarowne, że wszyscy ci doradcy musieliby poszukać jakiejś pożytecznej pracy.
Migorze, piszesz o jakiejś naiwności korwinowców, a nie dostrzegasz swojej. Tam gdzie u korwinowców jest jakaś naiwność trzeba ją objaśniać, tam gdzie jej nie ma, trzeba im przyklasnąć. ZUS nie istniał prawie 200 tys. lat – tyle trwa ludzki gatunek, a jednak ludzie dawali sobie radę, bo inwestowali w rodziny. Twój argument można łatwo obalić, wystarczy pod twoją tezę podstawić jakąkolwiek szkodliwą działalność ludzką. Na przykład: “Gdyby kradzież majątku narodowego przez politków dałoby się zlikwidować, to jakiś kraj już by to wypróbował”. To pokazuje fałszywość twoich założeń. Z tego faktu, że natura ludzka, a w szczególności ludzi biorących się za politykę jest parszywa, nie wynika, że niemożliwym jest, aby politycy nie kradli. Kradzież wynika z ich diabelskiej woli (gdyby chcieli, to by nie kradli, ale kraść lubią) i z niczego innego. To, że ludzka wola w sposób nieusuwalny jest diabelska, to już inny problem. To, że złodzieje nie chcą oddać władzy i pieniędzy jest oczywiste, to jest ten realny problem, a nie jakaś istotowa niemożliwość likwidacji ZUS z korzyścią dla Polaków. Jest to kwestia dobrego planu – gdyby Polacy rządzili w Polsce i mieli wolną rękę do działania. Zwłaszcza, że kompradorzy wszelkiej maści, nazywani dla niepoznaki “polskim rządem”, do tego właśnie się szykują (do likwidacji ZUS), choć tym nie mówią, a ich plan likwidacji będzie na pewno niekorzystny dla polskiego niewolnika. Oni szykują skok na ZUS – chcą być jedynymi ubezpieczonymi, dzięki dostępowi do żłoba, a reszta nie będzie mieć żadnych praw emerytalnych, tymczasem podatki i tak sobie odbiją w Vacie i podatku dochodowym – po prostu go zwiększą. Polak nie będzie mógł ani inwestować w rodzinę, ani spokojnie żyć na starość, stary Polak ma szybko zdychać, jako niepotrzebny rasie panów, bo niezdolny do roboty. Zmniejszenie podatków nie jest pomysłem science fiction – tak go nam chcą przedstawiać tylko poganiacze niewolników. Jak się tych poganiaczy pozbyć, to jest dopiero zagwostka, gdy budzimy się teraz z ręką w nocniku.Podsumowując, zakończę apelem do kompradorów, który w rzeczywistości jest raczej apelem do naiwnych Polaków: “Politycy PIS! Wystarczy nie kraść i kochać Polskę, ale wy chcecie kraść i Polski nie kochacie, szykujecie tu miejsce dla żydowskiego POLIN, szykujecie nam polski holokaust. Taka jest smutna prawda”.
A propos: “Ludzie uczciwi pieniądze mieli za komuny” Małe sprostowanie. Ci, co nie zostali uznani za zaplute karły reakcji. A jeszcze więcej pieniędzy mieli ludzie nieuczciwi. ;) Tak jest też dzisiaj. Nieuczciwy jest bogaty. Uczciwy, a głupi żyje całkiem nieźle. Natomiast uczciwy i mądry (świadomy gówna wokół) ledwo wiąże koniec z końcem i jest prześladowany. Gdy wrogów kupa, to i Herkules d*.
…może inaczej, nie trzeba było mieć ich aż tyle, aby zrobić jakieś przedsięwzięcie…przykładowo, jeśli się chciało kupić cement do budowy domu, to miało się na cement, ale też i na łapówkę za “załatwienie” cementu…:)))…czy to było nieuczciwe? Pewnie tak, ale każdy chciał budować…natomiast potem cement był dostępny, ale drogi…albo tak jak z kartkami na żywność, była kiełbasa przykładowo po 12 zł za kg, a jak znieśli kartki i można było kupić bez, to kosztowała 24 zł…na tym polegał cały dynks …w kwestii uczciwości to temat nie jest zerojedynkowy…trzeba było jeść, więc każda metoda zdobycia pożywienia choć przez władzę piętnowana była dobra…Matka z Ojcem faktycznie nie byli zaplutymi karłami, nie byli w partii, ale Ojciec prowadząc zakład stolarski potrafił zarobić na utrzymanie rodziny i godziwe jej warunki, nie głodowaliśmy nigdy, choć nie przelewało się, ale podatek płacił zryczałtowany…czyli raz w miesiącu ustaloną kwotę i tyle, nie było tego pierdolamento, typu dochód, przychód, strata, vaty, sraty…płaciło się jeden, prosty podatek…Ojciec potrafił wtedy zarobić i kupić za gotówkę półhektarową działkę w dobrej lokalizacji, dziś, aby kupić działkę trzeba wziąć hipotekę na 200-300 tys…bo młodzi gotówki nie mają…niewolnicy systemu…ale młodym nie przegada
Przy obecnym prawie i przepisach są małe szanse na zrobienie czegoś takiego jak kumulacja kapitału. Od początku działalności musisz płacić haracz jak mafii i nie ma, że boli. Nie masz – kombinuj aby mieć. Na VAT, na ZUS, na NFZ itp itd. Bo inaczej władza spuści cię do “kibla” napuszczając wszelki aparat siły. Prócz podatków kolejnym mordującym elementem jest tak zwana ekologia.Dam przykład – dwa lata temu instalacja wentylacyjna dla zakładu o 7000 m2 kosztowała 300 tysięcy złotych. Dziś 1.5 mln. Instalacje rekuperacji, sredacji etc. 5 razy drożej. W jaki sposób firmy mają przebić szklany mur i stać się ważnymi graczami na rynku jeżeli co chwilę są takie kwiatki?
Wow, jeden dzień absencji i tyle komentarzy. Nie ukrywam, że po cichu na to liczyłem, stąd ten mój kij w mrowisko w poprzednich komentarzach… :)
Ja o tych pomysłach Korwina słyszę od lat, chyba od urodzenia nawet. I nadal twierdzę, że w dzisiejszych warunkach to utopia.
…obsesje masz z tym Korwinem, nikt tutaj nawet o nim nie wspomniał, ty się tutaj nim namiętnie branzlujesz…współczuję
Sory, a kto obsesyjnie w każdym publicznym wystąpieniu wyjeżdża z Tocquevillem?
:)
Przepraszam za to. Ale ja już mam alergię na te rzeczy.
…a co, źle mówił? Ten Tocqueville oczywiście:)))…czy gdybym w notce pominął jego cytat, to wtedy nie byłbym Korwinowcem? Czy wtedy nie uprawiałbym według Ciebie demagogii?
A mają przebić?
Bo zdaje się chodzi właśnie o to aby nie przebiły.
I przy okazji – wysokość podatków to jedno, a ich celowe zagmatwanie drugie, wystarczy zajrzeć choćby do ustawy o VAT. W rezultacie praktycznie w każdej chwili małego polskiego przedsiębiorcę może spuścić do kibla byle skarbowy urzędnik. I jeszcze dostanie za to premię. Ten system jest chory z góry na dół.
Też odnoszę takie wrażenie, że piętrzące się kłody pod nogami, nie są dziełem przypadku, lecz wrogim nam zamysłem. Być może polscy politycy i urzędnicy, którzy biorą w tym udział, nie są w pełni świadomi szerszego obrazu i tego, co czynią. Tak są jednak porozmieszczane dla nich marchewki, po które sięgają, i kijki (np. dyscyplina partyjna, haki), że w konsekwencji działają na szkodę narodu.
Są dziedziny, w których przodujemy na świecie, czyli dźwiganie biurokratycznych ciężarów:
Też się zastanawiałem jak to jest sterowane. Bo z jednej strony niemożliwe aby wszyscy byli “w spisku”. Ale z drugiej strony większość, np. w takim Sejmie, to – nie czarujmy się – zwykłe durnie, tyle że mniej czy więcej wyszczekane. Założę się, że toto nie ma zielonego pojęcia za czym podnosi rękę i jakie będą tego praktyczne konsekwencje – o tym decyduje garstka.
W sumie to w morzu durni (wieloletnia selekcja negatywna) wystarczy obsadzić całkiem ograniczoną ilość punktów, nawet niekoniecznie najwyższych, aby rozłożyć państwo na łopatki.
Weźmy np. takie niszczenie polskich firm – wcale nie trzeba tego robić “ręcznie”. Jedyne co to na pewnym szczeblu należy tak ustawić system premiowania urzędników aby byli nagradzani za destrukcję. Dalej to już pięknie toczy się samo, a na dodatek wszyscy są kryci i działają “w interesie państwa”.
No to od tego masz głowę na karku, aby kombinować jak to zmienić (te dzisiejsze warunki), bo bez tej zmiany, ani rusz.
nie trzeba tego robić…mentalność urzędnicza jest taka, że z automatu to czynią, polskiego przedsiębiorcę traktują jak potencjalnego złodzieja, przy czym zachodniemu wleźli by do rzyci bez mydła…a to jest wynikiem, ze jeszcze wielu jest tam z nadania starej nomenklatury…nadzieja jest taka, ze te z ubeckiego nadania wymrą i zastąpią ich nowi, którzy nie mają może znamienia komunistycznej bestii…i nie będą powielać tej kalki…nadzieja jest…a ona umiera ostatnia
sam jestem pracodawcą i bardzo chętnie place pracownikom więcej jeśli wolą pieniadze pod stolem ;-)
Te schematy się niestety powielają międzypokoleniowo, a do tego są odgórnie premiowane i wymuszane. Więc na naturalną zmianę to bym raczej nie liczył.
Sam kiedyś byłem świadkiem urzędniczego przerażenia wskutek jakiejś odgórnej kontroli. Bynajmniej nie było ono spowodowane tym, że urząd działa opieszale i sabotuje różne sprawy tylko obawą, że nie dość gorliwie egzekwuje idiotyczne przepisy. Fukcjonowanie tego urzędu wówczas wyglądało całkiem jak strajk włoski.
2:01:03
Ustawa Wilczka ’89 – ’94. Czyli wg. Nonenklatury byłej i obecnej, to juz nie komuna.
94 art. 7 koncesji i pozwoleń. 2 lata temu ustawa o działalnosci gospodarczej, zawierała ponad 1200 art. i 211 koncesji i pozwoleń. Czyli kajdany na rękach Polaków. Dlaczego zaczęli zakładać kajdany Polakom? Zobaczyli, że Polacy kupują firmy, zakładają co raz większe biznesy, czyli mają.to samo co np. mendy z WSI rozgrabiające Polskę. Dlatego na to nie mogli pozwolić. Ktoś, kto przeżył tą ustawę, nie pogodzi się z obecną sytuacją, bo nie jest typem niewolnika. Morawiecki jest kolejną mendą, ktora od czasów Mazowieckiego zarzyna Polaków, a Polacy nieświadomi tego że są niewolnikami, pozwalają na to.