Zbanowany komentarz – czyli jak wprowadzić cenzurę ideologiczną i zrobić z kogoś wielbłąda.

 

 

Miałam się już pożegnać ostatecznie z tym niegościnnym dla uczciwej dyskusji miejscem, w którym nie czyta się i nie odnosi do fragmentów Pisma Świętego, jeśli udostępnia je oponent, który zalazł ci za skórę. Gdzie zbywa się go argumentem do osoby, jeśli nie ma się żadnych logicznych argumentów. Gdzie nie odpowiada się na konkretne zadane pytania merytorycznie, a jedynie, w najlepszym wypadku, na okrętkę i od czapy, aby odwrócić uwagę zadającego pytanie od meritum sprawy i sprawić wrażenie, że się na coś odpowiedziało. Gdzie ludzie są wrogo nastawieni tylko dlatego, że nie chcą zrozumieć, co do nich mówisz, więc ponosi ich bujna fantazja w oskarżaniu cię o różne tezy, których nie głosisz. Gdzie szufladkuje się ludzi zgodnie z prostymi stereotypami: ateista – nienawistnik, który chce zniszczyć religię; ten co mówi o łasce za łaskę – luterański diabeł itd. Wreszcie opuścić to miejsce, gdzie głosu nie ma ten, kto śmie wyrażać inne od moderatorów zdanie w temacie – choćby było to zdanie prokatolickiego konserwatysty i było ono merytorycznie uzasadnione. Gdzie ludzie nie potrafią przyznać się do tego, że pochopnie, pod wpływem negatywnych emocji, usunęli cudzy komentarz, choć na to nie zasługiwał. Gdzie sojusznika i przyjaciela, który z oddaniem służył pomocą, traktuje się gorzej niż jakiegoś Mośka z Telawiwu. Jest to miejsce okropne, które pokazuje w istocie na czym polega bezbronność polskiego narodu, na tym mianowicie, że obcych, którzy się podlizują traktuje się jak przyjaciół, a swoich za nieco inne zdanie odsądza się od czci i wiary zamiast spróbować ich posłuchać i zrozumieć jakie racje stoją za ich przekonaniami. Polacy wiecznie sobie zazdroszczą i dlatego nie potrafią się zjednoczyć.

Tak, miałam już to “niemiejsce” opuścić, ale widząc to, w jaki sposób redaktor naczelny Czarna Limuzyna, (który w sposób haniebny poparł ocenzurowanie mojego komentarza) oraz bezpośredni autor cenzury pan Poruszyciel, w mistrzowski sposób wykręcają kota ogonem, czyniąc z siebie ofiary szalonej napaści jakiejś furiatki; postanowiłam, że nie będę milczeć i odtworzę z pamięci zanihilowany przez nich komentarz, aby sami czytelnicy mogli ocenić, czy moje oburzenie było zasadne i czy faktycznie jestem jedynie histeryczką – jak próbują mnie przedstawić ci, którzy nie chcą przyznać się do tego, że za usunięciem komentarza stała jedynie czysta złośliwość z ich strony. Czy walczę jedynie o wolność słowa, wolność myślenia nieco inaczej w tym “niemiejscu”. Gdyż prawdę powiedziawszy żaden uczciwy oponent nie posunąłby się do tak niskiego postępku jak usuniecie mojego komentarza, widząc bezstronnie, co faktycznie napisałam.

Aby czytelnik mógł osadzić moją odpowiedź w stosownym kontekście, przytoczę fragment wymiany zdań, jaka zaszła miedzy mną, a inną nowo-przybyłą blogerką. To, co napisałam i zostało wykasowane, stanowiło odpowiedź na poniższy komentarz:

 

J. S.: zbawienie to “łaska za łaskę” i nie zależy od nas w najmniejszym nawet stopniu.

kolejna teologia Joanny Serafińskiej

czyli w tym przypadku “róbta to chceta”, grzesz ile chcesz, do woli według własnej wolnej woli…
bo przecież
...zbawienie…nie zależy od nas w najmniejszym nawet stopniu…

Cokolwieka pani jeszcze ew. powie, jest to moje ostatnie zdanie w krótkiej dyskusji z panią.

 

A tak brzmiała moja odpowiedź, odtwarzam ja z pamięci, więc nie będzie ona identyczna, ale na pewno wierna, co do istoty treści:

Gada pani jak Pelagiusz. Otóż nie odpowiadam za błędne wnioski, które pani wyciąga z powyższej tezy, a które wcale nie zachodzą. Nic takiego, co pani pisze nie wynika z tego, co wyżej. Widzę, że nie ma pani bladego pojęcia o temacie, inaczej nie pisała by pani bzdur.

Kiedy dyskutujemy o łasce istotnym jest odróżnienie różnych definicji łaski, bo wszystko, co jest pozytywne, jest darem Boga i w tym sensie Łaską (nie ma na świecie nic, co by nią nie było). Żeby dobrze wszystko zrozumieć należy odróżnić przynajmniej trzy rodzaje łaski. Po pierwsze: łaskę szczerej miłości Boga (dobra wola). Po drugie: łaskę dobrych uczynków (dobre czyny, które nie muszą być motywowane miłością do Boga, ale na przykład chęcią zysku, poklasku, czy instynktem). Po trzecie: Łaskę odpuszczenia grzechów – wybaczenie przez Boga, na sądzie ostatecznym, tym którzy szczerze żałują zła, które popełnili i szczerze kochają Boga).

Powiedzenie, że “zbawienie jest łaska za łaskę” pochodzi od św. Augustyna. I trzeba je dobrze rozumieć w kontekście tych trzech definicji łaski. Pierwotną łaską jest łaska szczerej miłości Boga, kto jej nie ma, ten nie czyni szczerze dobra, może czynić coś, co z zewnątrz oceniane jest jako dobre, ale w rzeczywistości motywowane jest w podły sposób (np. mafiozo korumpuje jakiegoś biskupa i daje pieniądze na  budowę kościoła, co oficjalnie wygląda ładnie, a ładnym nie jest). A zatem, aby mieć prawdziwą łaskę dobrych uczynków, najpierw trzeba mieć łaskę szczerej miłości Boga. Nie odwrotnie. Nie jest tak, że zły człowiek czyni dobro i dostaje za to łaskę miłowania Boga. Bo żeby czynić dobrze, najpierw trzeba kochać, mieć już łaskę miłości. To nasza miłość pociąga za sobą niezawodnie dobre uczynki, a nie dobre uczynki pociągają czy tworzą dopiero naszą miłość od zera. LOGIKA!

Zatem zbawienie, rozumiane jako łaska odpuszczenia grzechów, Bożego przebaczenia. Jest łaską, za łaskę miłości Boga, którą otrzymaliśmy już wcześniej od Boga. Owa łaska miłości pociągnęła za sobą z konieczności dobre uczynki, ale de facto nie za uczynki zostaliśmy zbawieni, ale za ta szczerą miłość, którą Bóg nam dał. W tym sensie nie można sobie zasłużyć na zbawienie, bo wszystko jest łaską i miłość i uczynki i wybaczenie grzechów.

 

Mniej więcej tak wyglądał mój komentarz, choć uważam, że poprzedni był nawet bardziej przejrzysty pod względem merytorycznego objaśnienia i być może nieco dłuższy. Jeśli chodzi o śmieszne oskarżenia o rzekomy agresywny ton, to sprowadzał się on jedynie do tego, co zaznaczyłam na wstępie i ręczę, że nic bardziej “agresywynego” w owym komentarzu się nie pojawiło. Może poza nieubłaganą “agresją” logiki – jak wiemy od niejakiego Baumana, logika to opresja.

A teraz proszę zadać sobie pytanie, ile złej woli trzeba mieć wobec autora powyższego wpisu, aby go usunąć, BEZ JEDNEGO NAWET OSTRZEŻENIA (sic!), gdyż wbrew oświadczeniu cenzora, nie ostrzegał mnie pod tym postem, pod którym toczyła się akurat dyskusja, o tym, że cokolwiek mu się nie podoba w moich wypowiedziach, choćby były to jedynie poglądy, których nie jest w stanie strawić bez ciężkich boleści skutkujących rozwolnieniem. Otóż pan Poruszyciel, raczył wystosować kiedyś, RAZ JEDYNY, pod innym postem, który komentowałam, jakieś śmieszne pogróżki w związku z tym, że nie znosi moich poglądów w tym temacie i nie będzie ich tolerował. Żaden normalny człowiek nie przejąłby się takimi absurdalnymi groźbami, bo co tu cenzurować? Cudze uargumentowane poglądy? Toteż nawet na owe pogróżki nie odpowiedziałam, uważając je za śmieszne i żałosne. Nie sądziłam jednak, że redaktor naczelny, traktuje je równie serio i się pod nimi całym sercem i głową podpisuje, jak się okazało w powyższym przypadku.

A oto, co napisał cenzor, niesiony falą fantazji czy może raczej obłędu, w który już popadł, bo go krew zalała na widok merytorycznego objaśnienia moich słów:

Uprzejmie informuję, że skasowałem ostatni komentarz pani Joanny Serafińskiej, ponieważ w uparty sposób podważa ona nauczanie Magisterium Kościoła i forsuje w agresywny sposób potępione przez Kościół heretyckie nauki, rzucając jednocześnie pomówienia na swoich dyskutantów i autorytety Kościoła. Pani Joanna Serafińska otrzymywała już wcześniej ode mnie oficjalne upomnienia w tej sprawie, które zignorowała. Ten portal nie jest miejscem, w którym ateiści będą rozstawiać katolików po kątach i pouczać ich, w tym kapłanów i biskupów, jak należy interpretować Pismo Święte.
Pani Joanno, proszę powstrzymać się od forsowania tutaj protestanckiej trucizny, bo grozi Pani ban i brak możliwości zamieszczania jakichkolwiek komentarzy.

(Aż prosi się o to, by pouczyć pyszałka Poruszyciela słowami św. Augustyna: “gdziekolwiek znajdujemy prawdę, pochodzi od Boga”. Nie ma więc znaczenia, czy wypowiada ją ateista, czy buddysta, czy komunista, czy Kalwin, czy Luter, czy Marks, czy Magdalena Środa. Prawda jest niepodważalna i próba jej obalenia poprzez stwierdzenie, że taki, a taki osobnik ja wypowiada, jest po prostu żałosna).

Jak widać zbanowano mnie, za inne poglądy niż pan Poruszyciel, łaskawy jest w swojej wiedzy uznawać, za prawowierne. Wszystko to było gołosłowne z jego strony, pominąwszy już sam fakt, że tego typu cenzura przypomina najgorszą stalinowską cenzurę światopoglądową i nawet na słynnym z żydowskiej cenzury pejsbuku nikt nie ośmieliłby się mnie “zbanować” za taki komentarz. Pan Poruszyciel nie ośmielił się za to zbanować pana Marka za jego poglądy w sprawie kary śmierci, które też uważa za heretyckie, ale może nie były one forsowane w dość agresywny sposób. A może ma kłopot z tym, że zgodnie z obecnym katechizmem, to on jest heretykiem i powinien siebie w związku z tym zbanować, a do tego równie chętny już nie jest. Podobnie z redaktorem naczelnym Czarną Limuzyną, który oświadczył, że podtrzymuje swoją herezję.

Co więcej, pan Poruszyciel kłamał, że forsuję rzekomo jakąś protestancką truciznę, podczas gdy cytowałam jedynie św. Pawła z listu do Rzymian, do którego żaden oponent wyzywający mnie nieustannie, a to od kalwinów, a to od ateistów, nie chciał się ni jak odnieść. A cytat ten potwierdzał jedynie, to co pisałam, że nie mówię niczego, czego nie ma w Piśmie Świętym.

A oto ów fragment, który budzi lęk nie miłościwie panujących na tym portalu moderatorów. Wklejałam im go co najmniej kilka razy. Milczenie na temat św. Pawła i ataki, to jedyne co dostałam w odpowiedzi, a finalnie oczywiście usuniecie komentarza.

Rzym. 9:

8 To znaczy, że nie dzieci cielesne są dziećmi Bożymi, lecz dzieci obietnicy liczą się za potomstwo.

11 Albowiem kiedy się one jeszcze nie narodziły ani też nie uczyniły nic dobrego lub złego – aby utrzymało się w mocy Boże postanowienie wybrania,

12 Oparte nie na uczynkach, lecz na tym, który powołuje – powiedziano jej, że starszy służyć
będzie młodszemu,

13 Jak napisano: Jakuba umiłowałem, a Ezawem wzgardziłem.


14 Cóż tedy powiemy? Czy Bóg jest niesprawiedliwy? Bynajmniej.

15Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję.

16 A zatem nie zależy to od woli człowieka, ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego.

17 Mówi bowiem Pismo do faraona: Na to cię wzbudziłem, aby okazać moc swoją na tobie i aby rozsławiono imię moje po całej ziemi.

18 Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce przywodzi do zatwardziałości.

19 A zatem, powiesz mi: Czemu jeszcze obwinia? Bo któż może przeciwstawić się jego woli?

20 O człowiecze! Kimże ty jesteś, że wdajesz się w spór z Bogiem? Czy powie twór do twórcy: Czemuś mnie takim uczynił?

21 Albo czy garncarz nie ma władzy nad gliną, żeby z tej samej bryły ulepić jedno naczynie kosztowne, a drugie pospolite?

22 A cóż, jeśli Bóg, chcąc okazać gniew i objawić moc swoją, znosił w wielkiej cierpliwości naczynia gniewu przeznaczone na zagładę,

23 A uczynił tak, aby objawić bogactwo chwały swojej nad naczyniami zmiłowania, które uprzednio przygotował ku chwale

 

No cóż, jaki jest wielBŁĄD, (to jest “heretyk” św. Paweł) każdy widzi. Każdy, kto nie odwraca wzroku.

O autorze: Joanna Serafinska