Przesławne lanie

Otrzymali kandydaci [w miastach] popierani przez PiS w drugiej turze wyborów samorządowych. Antypis wpadł w ekstazę i założył specjalny hasztag #kleskapisu na Twitterze. W nocy z 4 na 5 listopada 2018 przeglądałam zawarte tam wpisy. Oto kilka z nich:

“Michał:
Arcyciekawa mapka pokazująca jaki jest układ sił w miastach wojewódzkich sprzed reformy: 20 miast – KO (wliczyłem w to Kielce oznaczone na mapce jako “niezależny”) 3 miasta – SLD 2 miasta – PSL 2 miasta – PiS 1 miasto – Kukiz15 21 miast – niezależni {TUTAJ}.

Tomasz Siemoniak:
Kto obudzi jutro rano prezesa i przekaże mu, że stracone Kielce, Nowy Sącz, Ostrołęka, Siedlce? Że Radom nie został odbity? Że Elbląg nie kupił lipy z łopatką? Że Sanok nie nabrał się na superautobusy? {TUTAJ}.

Łukasz Kowalski:
Kraków, Kielce, Ostrołęka, Siedlce, Radom, Elbląg, Sanok, Lesko, Ustrzyki Dolne, Kraśnik, Konin, Trzcianka, Piaseczno, Łomża, Żory, Garwolin, Łomianki, Łowicz, Łańcut, Lubartów, Łuków, Mielec, Zagórz, Nowy Sącz – NIESTETY też {TUTAJ}.

Łukasz Pawłowski:
Korekta: Na 11 miast prezydenckich jakie miał PIS po wyborach 2014 zostanie mu 2: Zamość (64 648), Stalowa Wola (62 636) oraz zdobywa jedno nowe Chełm (63 734) w tej sytuacji Zamość jest największym miastem w którym rządzi prezydent startujący z komitetu PIS {TUTAJ}.”.

Te nieoficjalne informacje znajdują dziś [5.11.2018] potwierdzenie w danych PKW {TUTAJ}. Jan Grabiec zauważył:

“W tych wyborach poparcie Kaczyńskiego, Dudy czy Morawieckiego było dla kandydatów pocałunkiem śmierci” {TUTAJ}.

Piotr Wielgucki [Matka Kurka] pociesza:

“O większości konstytucyjnej mówią debile, ale wynik PiS w miastach na poziomie 35% to nie żadna porażka, ale rewelacja. 15% elektoratu wielkomiejskiego nie jest śmiechem, tylko kluczem. Nie wiem, co będzie za rok, ale tu i teraz PiS ma 42% w wyborach parlamentarnych. {TUTAJ}.
Wyniki 35% dla PiS w wielkich miastach to jest maks, co PiS może osiągnąć. Jak pisałem parę godzin temu, wszystko ponad 40% byłoby sensacją. Jeśli taki wynik osiągnie PiS w miastach w 2019 roku, to łączny wynik powyżej 40% jest pewny. {TUTAJ}”.

Proroctwo Wielguckiego może się nawet spełnić, ale pod jednym warunkiem – twarzą kampanii PiS przed następnymi wyborami nie będzie już Mateusz Morawiecki. Rekonstrukcja rządu na przełomie 2017 i 2018 r. była bardzo źle przyjęta przez elektorat [cały – nie tylko ten PiS]. Wszechobecność Morawieckiego nieustannie o niej przypominała. Co więcej nie ma on charyzmy i umiejętności nawiązywania kontaktu z wyborcami. Jest dla nich wciąż przybyszem z innego świata – świata korporacji oraz banksterów. Owszem, ludzie mogli się nawet poczuć zaszczyceni tym, że sam premier pofatygował się do nich, ale woleli głosować na dotychczasowego burmistrza czy prezydenta [jaki był, taki był, ale dało się z nim jakoś wytrzymać], względnie na przedstawiciela lokalnego komitetu, przedstawiającego się jako “swój chłop”.

To nie toporna propaganda Jacka Kurskiego, ale wszechobecność Mateusza Morawieckiego spowodowała tę porażkę.

O autorze: elig