.
“A wszystkim, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali synami Bożymi” (Jan 1,12)
_______
Intencja na miesiąc Styczeń
.
.
Oddanie się Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa
.
.
Dużo wśród ludzi krąży domysłów, co nam przyniesie niedaleka przyszłość? Jedni zawsze i na wszystko lubią się czarno zapatrywać, wróżą gorsze od teraźniejszych czasy i zapowiadają zupełny przewrót i rozprzężenie wszystkich ludzkich stosunków, zaciekłą wojnę wszystkich przeciw wszystkim i bliski koniec świata; inni znów, którzy zwykli przedstawiać sobie przyszłość w różowych kolorach, spodziewają się wszystkiego, co najlepsze, – a więc zapanowania prawdy i sprawiedliwości, powszechnego pokoju, zgody, wzajemnej miłości wszystkich ku wszystkim i tym podobnych pięknych i bardzo pożądanych rzeczy. Co do nas, nie chcąc się bawić w żadne przewidywania i przepowiednie, nie chcąc ludzi ani darmo straszyć, ani darmo łudzić, wolimy przypomnieć wszystkim kilka prawd niezawodnych, które więcej znaczą i każdemu człowiekowi bez porównania więcej przyniosą pożytku niż wszelkie, choćby nawet najwnikliwsze dociekania przyszłości.
Pierwszą z tych prawd wypowiedział z woli samego Pana Jezusa i z natchnienia Ducha Świętego święty Paweł Apostoł: “Jeśli tylko w tym niniejszym żywocie w Chrystusie nadzieję mamy, jesteśmy nędzniejsi, niźli wszyscy ludzie”. Mówi to św. Paweł o chrześcijanach, ale dlaczego? Bo poganin, mający mętne pojęcie o bóstwie i o żywocie wiecznym, dla tego samego niewiele się rachuje z sumieniem, owszem wszelkimi sposobami zagłusza jego głos; więc też bez znaczniejszych zgryzot sumienia używa świata, póki służą lata. Nadto, Pan Bóg takim poganom częstokroć tę trochę dobrych uczynków (bez jakich i najgorszy człowiek nie bywa), wynagradza już w tym życiu powodzeniem doczesnym, bo wielu minie wieczna nagroda. Chrześcijanin zaś, który mało, albo tyle co nic dba o wieczne zbawienie, nie może się przecież pozbyć wiary w Boga sprawiedliwego, który za dobre nagradza, a za złe karze w tym, albo gorzej jeszcze w przyszłym życiu. Więc choć używa i nadużywa świata, czyni to jednak z ustawicznym niepokojem sumienia, który mu zatruwa jeśli nie każdą, to przynajmniej niejedną uciechę. A co ważniejsza, Pan Bóg dawszy nam przez chrzest nieoceniony dar wiary i prawo do Nieba, chce nam te dary zachować – i dlatego nawiedza nas różnymi krzyżami i krzyżykami, abyśmy nie zapomnieli, żeśmy uczniami i wyznawcami ukrzyżowanego Chrystusa. Dobrze też mówi nasze na wskroś chrześcijańskie i święte przysłowie, że kogo Bóg miłuje, tego chłoszcze. Zwykł zaś Pan Bóg karać nas na tym, w czym się kto najwięcej kocha. A nie czyni tak, aby kara była tym dotkliwsza, – nie, bo i wtenczas kiedy karze, nie przestaje być Ojcem miłościwym i miłosiernym, – ale dlatego, żebyśmy dla zbyt wielkiej miłości dóbr doczesnych nie lekceważyli i następnie nie utracili wiecznych. Może z tych kilku uwag już poznajesz, jak niemądrze jest dziwić się temu, że nieraz ludziom złym dobrze, a najpoczciwszym i prawdziwie pobożnym źle się wiedzie. Ty, jeśli chcesz być mądry po Bożemu, nie tęsknij za powodzeniem ziemskim i nie ciesz się nim, abyś na sądzie Bożym nie usłyszał strasznych słów: “Wspomnij, żeś odebrał dobra za żywota twego…, a teraz męki cierpisz”. Gdy zaś przyjdą na ciebie boleści, smutki i różne krzywdy, trzymaj się mocno słów św. Jakuba apostoła: “Za wszelką radość poczytajcie, gdy w rozmaite doświadczenia wpadniecie”.
Drugą prawdę wypowiada Psalmista: “Lata nasze jako pajęczyna będą poczytane; dni żywota naszego 70 lat, a jeśli u mocnych, 80 lat, a co nadto więcej, to trud i boleść”. Te lata, któreśmy przeżyli, każdemu z nas jakoś minęły i wraz z nimi minęło wszystko, cośmy dobrego lub złego przeżyli. Minie i ta reszta lat, – a może tylko dni, które ci Pan Bóg jeszcze żyć przeznaczył. Umrzesz i ty! I jak o tych, co pomarli lat temu sto, i o tym wszystkim, co ich trapiło albo cieszyło, dziś już i pamięć zaginęła, – tak też zapomną o tobie i tym wszystkim, co mija i minąć musi; ale pamiętaj na słowa Boskiego naszego Zbawiciela: “Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na duszy swej szkodę podjął?”
Trzecia wreszcie prawda: “Boga się bój, a strzeż przykazania Jego; bo to jest wszelki człowiek”. Nieraz słychać między ludźmi o tym lub owym, że się “wykierował na człowieka”; a jeśli zapytać, co to znaczy, odpowiadają, że dorobił się majątku, albo dobił się stanowiska, znaczenia i rozgłosu itp. Tym czasem niejeden z tych szczęśliwców, jak ich ludzie nazywają, wcale nie jest podobny do człowieka. Bo jak np. rozpustnik, według Pisma Świętego, podobniejszy jest do rozhukanego zwierza, niż do człowieka rozumnego, tak też niejeden z tych, co zbogacili się nie pracą i oszczędnością, ale jakimś złym sposobem, wygląda więcej na wilka drapieżnego, niż na człowieka uczciwego; i niejeden, co się dochrapał znaczenia i rozgłosu, chodzi po świecie jak paw nadęty. Inny znów zamiast być człowiekiem, bądź co bądź na obraz i podobieństwo Boże stworzonym, woli być fałszywym jak kot, jadowitym jak wąż, przebiegłym jak lis, łasić się w oczy, a milczkiem kąsać jak pies, gdakać i przechwalać się jak kura, a na wiecach ryczeć jak lew albo osioł. Takich i innych im podobnych upomina Psalmista: “Nie bądźcie jako koń i muł, którzy rozumu nie mają”. Ty zaś bądź człowiekiem takim, jak Bóg przykazał. Potrzeba do tego niewiele, bo dwóch tylko rzeczy: najpierw, bój się Boga, – po wtóre, strzeż przykazań Jego, na wzór Świętych Pańskich, których bogobojne żywoty w niniejszym dziele są zawarte.
Powyższe trzy prawdy pragnę aby każdemu służyły za gwiazdy przewodnie w tym nowym roku; bo jeśli szczerze ich trzymać się będziesz, to choć i w przyszłości prawdopodobnie niejedna jeszcze bieda tłuc i niejeden smutek, gryźć cię będzie, nie upadniesz na duchu, ale wiedzieć i rozumieć będziesz, że ostatecznie te biedy i smutki doczesne niewiele znaczą, – kiedyś miną, i co najważniejsza, przemienia się w radość i wesele wielkie – byle tylko za łaską Bożą dostać się do Nieba. Dostać się do Nieba! to grunt, tego jednego potrzeba; – a zdrowie i pomyślność, powodzenie w majątku i u ludzi, i inne tym podobne sprawy doczesne, to tylko fraszki, a raczej, jak mówi Pismo św., “marność nad marnościami, i utrapienie ducha”.
Z tym wszystkim, łatwo było o tych trzech prawdach napisać, a tobie nietrudno też przyznać, że są słuszne i święte; a jednak… Cóż za “jednak?” Oto: a jednak trudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę. Trudniej żyć i postępować według tych prawd, niż rozumem je pojąć i sercem odczuć. Póki człowiek ma jaki taki spokój, jeszcze pół biedy; ale niech mu co dogryzie do żywego, – niech w dodatku różne pokusy na niego uderzą, to jak trzcina wichrami miotana chwieje się na wszystkie strony i prawie od rozumu odchodzi. Czy nie ma na to rady? Owszem, jest, i to pewna i dobrze doświadczona: oddaj się szczerze i zupełnie Najsłodszemu Sercu Jezusowemu. Ma bowiem nabożeństwo do tego Najsłodszego Serca dziwną moc, że choć czasem powoli i stopniowo, przecież wcześniej czy później stanowczo przemienia serca ludzkie i czyni je na kształt Serca Jezusowego cichymi w przeciwnościach, pokornymi w powodzeniu i dzielnymi w cierpieniu.
Najsłodsze Serce Pana Jezusa jest nam bezpieczną ucieczką w życiu i przy śmierci. Jemu tedy oddaj całego siebie wraz z sercem, duszą i ciałem swoim. – Kochasz swoje dzieci: w Imię Boże kochaj je serdecznie i uczciwie, wychowuj je w bojaźni Pańskiej i zawczasu przyuczaj i zaprawiaj do chrześcijańskiego zaparcia się siebie, – ale jeszcze więcej oddawaj je Najsłodszemu Sercu, które serdeczniej i skuteczniej dba o nie, niż ty dbać potrafisz. Chodzi ci o mienie, – w Imię Boże staraj się o nie, módl się i pracuj, bądź oszczędny i oględny; ale więcej jeszcze oddawaj je Najsłodszemu Sercu. Ono doskonale nim zarządzi: jeśli raczy ci go przyczynić, to sprawi też, byś nie przykładając do niego serca, tym chętniej i hojniej ratował nim drugich; zechce ci majętności uszczuplić, to poda ci też do głowy, serca i ust one słowa Jobowe: “Pan dał, Pan odjął; jako się Panu upodobało, tak się stało; niech będzie Imię Pańskie błogosławione”. Krótko mówiąc, o cokolwiek dbasz: o zdrowie i życie, o przyjaciół i nieprzyjaciół, o dobre imię i wziętość u ludzi, o ojczyznę i ojcowiznę, – szczerze i zupełnie oddaj to i porucz Najsłodszemu Sercu Pana naszego, a nawzajem otrzymasz tu na ziemi pokój serca i sumienia, a w wieczności zbawienie duszy.
Wreszcie staraj się bliższych i najbliższych twoich nakłonić do tego, aby i oni tak szczerze i zupełnie oddali się i poświęcili Najsłodszemu Sercu Jezusowemu. Często też oddawaj i polecaj wszystkich, którzy w jednym czasie z tobą żyć będą i pomrą, Najsłodszemu Sercu; bo im więcej ludzi będzie szczerze i zupełnie Sercu temu oddanych, tym obfitsze na nich, i przez nich na wszystkich spłynie błogosławieństwo Boże.
.
.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
_______
.
.
Modlimy się do Najświętszego Serca Pana Jezusa
.
.
.
Litania do Najświętszego Imienia Jezus
.
_______
.
.
1 Stycznia
Obrzezanie Pańskie (Circumcisio Domini)
– Oktawa Bożego Narodzenia
_______
A. M. D. G.
_________________________________________________________
W tytule powinno być chyba : “imieniu”?
Pani Joanno,
tak się składa, że podczas wcześniejszej publikacji na moim poprzednim blogu też zwrócono mi uwagę tak, jak Pani dzisiaj.
Otóż, tytuł jest oryginalny, nadany przez Wielebnych Autorów Żywotów Świętych Pańskich: Ks. Piotr Skarga, O. Prokop Leszczyński, O. Otto Bitschnau von Tschagguns.
Pozwolę sobie przenieść moją odpowiedź, jakiej udzieliłam na dawnym blogu:
Pozwoliłam sobie przywołać historyczny Akt… w celu wyjaśnienia, że w Żywotach Świętych Pańskich – za którymi jest wpis w temacie głównym – zachowana jest staropolska pisownia.
Poza tym… myślę, że ta pisownia – może i wbrew współczesności – w odniesieniu do Najświętszego Imienia… jest właściwa także dzisiaj i może właśnie powinna być stosowana, wyróżniając w ten sposób Najświętsze Imię… pośród innych imion – w piśmiennictwie.
W ten sposób odpowiedziałam poprzednio.
Dzisiaj przypływa jeszcze myśl, którą pozwolę sobie podzielić się.
Za zachowaniem staropolskiej pisowni jest Niezmienność Pana Boga.
Świat się zmienia… pisownia się zmienia… nawet niemal każde nowe wydanie Pisma Świętego jest inne od wcześniejszego… w niezauważalny sposób zmieniane jest Słowo Boże.
a…
Pan Bóg nie zmienia się… JEST Niezmienny.
.
Dziękuję.
Szczęść Boże! na Nowy Rok Pański 2019.
O.K. W takim razie: “Imieniowi Jezus” – powinno być w cudzysłowie, jeśli to jest ów oryginalny tytuł (“styczeń poświęcony…” już chyba nie należy do oryginalnego tytułu? To chyba pani dopisek? A jeśli należy, to wtedy też w cudzysłowie winien być zapisany). Nigdzie niżej w tekście nie ma tej starej formy rzeczownika w celowniku – o ile uważnie czytałam. Inaczej tytuł wygląda tak, jakby to pani popełniła błąd – skąd czytelnik ma wiedzieć, że to staropolski celownik, skoro nawet nigdzie później w tekście się nie pojawia? A jak jest w cudzysłowie, to wiemy, że to cytat.
.
.
Niech Imię Pańskie będzie błogosławione!
.
Proszę Pani,
jeszcze raz pozwolę sobie powtórzyć to, co wcześniej napisałam:
Czy dobrze przemyślała Pani swoją propozycję?
Czy postąpiłabym uczciwie, gdybym dodała cudzysłów w oryginalnym tytule, w jego fragmentach?
Poza tym, według tego co Pani napisała w komentarzu, powinnam cały tekst zamknąć w cudzysłów, co – przepraszam – wydaje się nielogiczne.
Tekst (wraz z tytułem) jest zaczerpnięty z Żywotów Świętych Pańskich. Stanowi w Żywotach… całość na dany dzień, i pod nim podałam źródło.
Błędy… największym błędem popełnianym przez człowieka
jest to, że Panu Jezusowi swojego serca nie otwiera…
Właśnie to, ten największy błąd jest jednym z przesłań tego wpisu.
Droga Pani, nie ma przypadków… porozważajmy, proszę…
Załóżmy, że Autorem tego fragmentu Żywotów... jest – spośród trzech – tylko Sługa Boży Ks. Piotr Skarga.
Może teraz pojawić się pytanie: w jakim celu ktoś, kto uwspółcześniał pisownię, pozostawił jeden zwrot staropolski, który może Czytelnika – tak, jak Panią – intrygować?
Spróbujmy teraz odpowiedź: być może chciał Nas – jako czytelników – “przetestować”…
Być może chciał Nas zmusić do myślenia… do zastanowienia się nad tym, czy nie intryguje nas pisownia… bardziej niż szerzący się wokół brak należnej czci dla Pana Boga i dla Jego Najświętszego Imienia, co bardzo często jest – niestety – naszym udziałem.
Często też, kiedy nie robimy tego sami, to – niestety – biernie temu się przyglądamy.
Nie reagujemy tak, jak Pani zareagowała na tytuł wpisu.
Być może… być może chciano nam na to zwrócić uwagę…
(?)
Cały fragment Żywotów Świętych Pańskich, przytoczony w tym wpisie wraz z tytułem, wraz z dołączonymi obrazami, zawiera bardzo głębokie przesłania.
Każdy obraz zawiera przesłanie… tak, jak i tytuł, jak i każde zdanie zawarte w rozważaniach.
Gorąco zachęcam do rozważań nad tymi przesłaniami.
Czytajmy z obrazów, czytajmy uważnie każde zdanie i rozważajmy…
i… módlmy się…
* * *
skąd czytelnik ma wiedzieć, że to staropolski celownik
Serdecznie zachęcam do lektury:
Bibioteka’58.
Tam często napotkamy staropolską pisownię…
Szczęść Boże!
.
.
Adoracja Najświętszego Sakramentu stała się dla Ojca Pio niezwykłą pasją i przygodą duchową. Przygoda ta polegała na oddawaniu czci Bogu przez uznanie Jego Wielkości i Świętości, polegała na bezgranicznym miłowaniu i uwielbieniu Boga w Osobie Jego Syna – Jezusa Chrystusa, który obecny pod postacią chleba był przechowywany w Tabernakulum lub w Monstrancji.
Od najmłodszych lat Ojciec Pio odznaczał się pobożnością eucharystyczną, która kształtowała się wokół sakramentalnej obecności Chrystusa w świątyniach: w Pietrelcinie, w Venafro, w Morcone, w San Marco czy w San Giovanni Rotondo. Jako ministrant codziennie uczestniczył we Mszy Świętej, a jako kleryk, kiedy przebywał w rodzinnej Pietrelcinie z powodów zdrowotnych, wiele godzin, a czasem i całe noce, zamknięty w kościele spędzał przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Również podczas adoracji dojrzewała jego decyzja poświęcenia się Bogu i ludziom na drodze zakonnej i kapłańskiej. Zażyłość z Chrystusem w Eucharystii wyrażał w modlitwie, szczególnie za tych, którzy go o nią prosili. Zapewniał ich serdecznie:
Modlitwę przed Najświętszym Sakramentem uważał bowiem za dar wielkiej miłości i dlatego zanosił ją często za grzeszników i bliskie sercu osoby.
Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu doświadczał niezwykłej bliskości Boga, której towarzyszyła gorąca miłość podobna do płomieni ognia. Był przekonany, że w ten sam sposób i inne osoby przeżywają kontakt z Bogiem, kiedy znajdują się przed Jezusem utajonym w Najświętszym Sakramencie i nie wyobrażał sobie, by to uczucie było obce kapłanowi lub zakonnikowi. W 1912 roku napisał do o. Agostino:
Z czasem jednak odkrył, że był to szczególny dar udzielony mu przez Boga.
Obok płomieni ognia, podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, towarzyszyły mu również silne uderzenia serca. W jednym z listów napisał:
Nie zawsze przebiegało to tak gwałtownie i boleśnie. Niejednokrotnie podczas adoracji Ojciec Pio otrzymywał łaskę wewnętrznego pokoju czy radosnego uniesienia, którą porównywał do pocałunku pokoju udzielonego mu przez Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Niekiedy tym nadzwyczajnym łaskom towarzyszył dar łez, które tak obficie spływały po policzkach zakonnika, iż tworzyły się mokre plamy w miejscu, gdzie odbywał adorację.
Były też i takie chwile w jego życiu, kiedy doświadczał ukrywania się Pana Jezusa. Wtedy najczęściej towarzyszyły mu dokuczliwe pokusy lub dręczące skrupuły. Ojciec Pio zalewał się łzami i z jeszcze większą gorliwością szukał Jezusa na modlitwie.
Ubolewał nad tym, że wielu ludzi lekceważy oddawanie czci Jezusowi i nie tylko tego nie czyni, ale znieważa Go licznymi bluźnierstwami. Również sam Jezus pod czasjednej z mistycznych modlitw skarżył się Ojcu Pio na oziębłość i obojętność, która Go spotykała ze strony ludzi:
.
Zakochany bezgranicznie w Bogu Zakonnik w odpowiedzi na skargi Oblubieńca swej duszy wołał do Niego:
Czyż mógł dać inną odpowiedź niż wyznanie miłości?
Pogłębiając swoją przyjaźń z Jezusem, Ojciec Pio zapisał się do Kapłańskiej Ligi Adoratorów Najświętszego Sakramentu założonej przez św. Piotra Juliana Eymarda. Jako jej członek zobowiązał się do godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu raz w tygodniu oraz do szerzenia kultu i pobożności eucharystycznej. Ilość i czas adoracji stale powiększał, by gorliwiej móc wynagradzać Jezusowi za zło popełniane przez ludzi. O tej wielkiej zażyłości Zakonnika z Jezusem Eucharystycznym napisał jego kierownik duchowy, o. Agostino:
Bliskość Ojca Pio z Jezusem, przedstawioną w obrazie duchowej obecności w Tabernakulum, jeszcze mocniej potwierdzają słowa samego Zakonnika, który, nosząc na swym ciele odbity obraz Boga, adorował Go i kontemplował również w samym sobie:
Podczas długich godzin spędzonych przez Ojca Pio na adoracji Jezus pozwalał mu poznać, jak bardzo go kocha i dlatego obdarzał go radością lub wprowadzał w boleść Swej Męki, zapraszając do współofiarowania.
Zakonnik całym sobą uwielbiał i czcił Boga, chciał Mu służyć i żyć dla Niego, gdyż w Bogu, który jest źródłem wszelkiego życia, widział dobrego Ojca. Napisał:
Kontakt z Jezusem podczas adoracji Najświętszego Sakramentu prowadził Ojca Pio nie tylko do miłości, ale i do poznania Boga, Jego nieogarnionej Wielkości oraz do poznania samego siebie. Pozwalał mu również zachować odpowiedni dystans do rzeczy stworzonych oraz gorliwie żyć cnotami: Wiary, Nadziei i Miłości.
Ojciec Pio praktykował również duchową adorację, szczególnie w sytuacjach, gdy z różnych powodów nie mógł udać się osobiście przed Najświętszy Sakrament. Wtedy wzbudzał w sobie uczucia miłości i uwielbienia, trwając na modlitwie, która przenosiła go duchowo w objęcia Jezusa.
Adoracja Najświętszego Sakramentu pochłaniała go bez reszty. Nie było dnia, by nie znalazł na nią czasu. Za św. Gabrielem od Matki Bożej Bolesnej powtarzał:
Dlatego Ojciec Pio wiele razy w ciągu dnia zginał kolana przed Bożym Majestatem, a tym, którzy go szukali powtarzał:
Pobożność eucharystyczna charyzmatycznego Zakonnika była znakiem dla całego świata – przyciągała do San Giovanni Rotondo rzesze pielgrzymów, którzy widząc, jak Ofiara Jezusa łączy się z ofiarą Ojca Pio sprawującego Mszę Świętą oraz z jakim szacunkiem oraz czcią udziela on błogosławieństwa i adoruje Najświętszy Sakrament, doświadczali wielu nadzwyczajnych łask, szczególnie zaś łaski nawrócenia.
Błażej Strzechmiński OFMCap
„Głos Ojca Pio” (nr 9/2001)
_____________________________________
Dziś przypada Pierwszy Czwartek Miesiąca.
Szczególnie dzisiaj nie zostawiajmy Pana Jezusa …w kościołach samego…
Pamiętajmy też w każdy:
.
Modlitwa w intencji Kapłanów.
Modlitwa św. Teresy od Dzieciątka Jezus za Kapłanów
†
O Jezu, Wieczny Najwyższy Kapłanie, miej Swoich kapłanów w opiece Twego Najświętszego Serca, gdzie nikt im nie może zaszkodzić. Zachowaj nieskalane ich namaszczone dłonie, które codziennie dotykają Twojego Świętego Ciała. Zachowaj w czystości ich wargi, które są czerwone od Twojej Najdroższej Krwi. Zachowaj w czystości i wolności od spraw ziemskich ich serca, naznaczone wzniosłym piętnem Twojego pełnego chwały kapłaństwa. Pozwól im wzrastać w miłości i wierności Tobie i strzeż ich przed zakażeniem świata. Daj im siłę przemiany chleba i wina, a także siłę przemiany serc. Pobłogosław ich pracę bogactwem owoców i użycz im następnie korony wiecznego żywota. Amen.
3 x Zdrowaś Maryjo…
Dozwól mi chwalić Cię, Panno Przenajświętsza.
Daj mi moc przeciwko nieprzyjaciołom Twoim.
.
†
†
.
. .
.
W dniu dzisiejszym przypada Pierwszy Piątek Miesiąca.
.
.
.
.
WIERNY JEST BÓG W OBIETNICACH SWOICH!
.
.
W styczniowym zeszycie hiszpańskiego „Posłańca” czytamy opowieść ciekawego zdarzenia, potwierdzającego ponownie prawdziwość obietnicy Pana Jezusa, danej św. Małgorzacie Marji, że wszystkim, przystępującym przez dziewięć zrzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunji św., da łaskę pokuty ostatecznej: że nie umrą w stanie niełaski, ani bez Sakramentów św. i że Serce Jego stanie się dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci.
Było to w Indjach, dalekim zamorskim kraju południowej Azji. Żyła tam pewna pobożna chrześcijanka, gorliwa czcicielka Boskiego Serca, imieniem Anita. Często przystępowała do Sakramentów śś., a już żaden pierwszy piątek miesiąca nie minął, by nie zbliżyła się do Stołu Pańskiego. Mąż Anity był urzędnikiem kolejowym i oto zdarzyło się, że przeniesiono go na odległą stację w odludnej okolicy. Nigdzie też blisko nie było kościoła, ani kapłana katolickiego. Łatwo sobie wyobrazić, jak bolesnym był dla pobożnej niewiasty ten brak pociech religijnych, brak Komunji św. i odwiedzin Najświętszego Sakramentu, w których przywykła czerpać siły do spełniania codziennych obowiązków. Ale Anita kochała Pana Jezusa prawdziwie, a miłość jest przemyślna. Duchem przenosiła się często przed tabernakulum kościółka dawnego miejsca pobytu i tak, choć zdala, adorowała Boskiego Więźnia i powierzała Mu swe troski.
Pewnego razu utworzyła się jej rana na biodrze. Nie było na tem pustkowiu pomocy lekarskiej, ani środków leczniczych; rana powiększała się i wkrótce zaczęła zagrażać życiu. Jakież przygnębienie zawładnęło duszą Anity! A więc naprawdę sama będzie musiała stanąć na progu wieczności? A gdzież jej Zbawca? Nie, to nie możliwe, by ją opuścił w ostatniej godzinie! Bezustannie w gorącej, a ufnej modlitwie błagała Boga, aby jej przed śmiercią zesłał kapłana, chociaż, po ludzku rzecz sądząc, wydawało się to niemożliwe.
I dobry Jezus wysłuchał ją.
Dochodziła północ. Mąż czuwał przy chorej, ze smutkiem oczekując ostatniego jej tchnienia. Naraz wśród ciszy nocnej rozległa się syrena szybko nadjeżdżającego automobilu. Po chwili podróżni zaczęli wołać do oświetlonego okna. Mąż Anity zerwał się i pobiegł ku drzwiom.
– Kto woła? – zapytał.
– Czy nie moglibyśmy tu przenocować? – odpowiedział głos z ciemności. – Zależy mi wprawdzie bardzo, by jak najprędzej dotrzeć do celu, ale popsuło mi się coś w motorze i nie zdołałem go dziś rano dostatecznie naprawić. Obawiałem się, że w tem pustkowiu nie znajdę żywej duszy, ale Opatrzność czuwa nade mną.
– Bardzo mi przykro, że ugościć was nie mogę – odparł mąż Anity, – ale żona moja jest umierająca. Biedactwo, modli się tylko ustawicznie, ażeby Bóg przed śmiercią zesłał jej kapłana.
– Kapłana? A więc jesteście katolikami? Ależ ja właśnie jestem katolickim kapłanem. Jadę do kilku odległych miejscowości, by odwiedzić moje owieczki. Mam przy sobie wszystko: Oleje św., ołtarzyk polowy, wszystko.
Trudno opisać radość męża, a cóż dopiero powiedzieć o szczęściu Anity. Szybko wszedł kapłan do domu, a oblicze chorej rozjaśnił niebiański uśmiech. Ksiądz wyspowiadał ją, udzielił jej Ostatniego Namaszczenia i przygotował pobożną duszę na ostatnią podróż. Ale Serce Jezusowe chciało dopełnić jej szczęścia. Anita nie umarła w nocy; o świcie kapłan odprawił Mszę Świętą i dał konającej Chleb Żywota na drogę wieczności.
Potem zasnęła cicho na Sercu Boskiego Zbawcy.
Zesłany przez Opatrzność automobil posłużył za karawan. Śmiertelne szczątki Anity przewieziono na nim do najbliższej wioski chrześcijańskiej i pochowano tam na katolickim cmentarzu.
Zaiste >>wierny jest Pan w obietnicach swoich!< < Posłaniec Serca Jezusowego, rocznik 57, listopad 1929, str. 339-340.
(Źródło)
a także:
.
.
NIEPOKALANE SERCE MARYI
Rozmyślanie na Pierwszy Piątek Miesiąca
Przygotowanie 1. Wyobrażę sobie pamiętną chwilę, gdy Pan Jezus umierając za nas na Krzyżu, wskazuje nam Matkę Najświętszą i wypowiada uroczyście słowa: „Oto Matka twoja” (Jan 19, 27).
Przygotowanie 2. Pomny na to oświadczenie Boskiego Zbawcy zbliżę się z największą czcią i miłością do Matki Najświętszej, szukając u Niej nie tylko ratunku, pociechy i pomocy, ale nade wszystko wzoru do naśladowania w Jej Niepokalanym Sercu.
Punkt I. Najświętsze Serce Jezusa i Niepokalane Serce Maryi
Jezus i Marya – dwa Najświętsze Imiona i dwa najdroższe skarby naszej wiary. Jezus – Bóg-Człowiek; Maryja – Bogarodzica. Jezus – nasz Zbawca, Brat i Władca; Maryja – nasza Współodkupicielka, Matka i Pani.
Jezus i Marya są zawsze razem: w odwiecznych zamiarach Bożych, w tajemnicach Swego życia, w dogmatach Objawienia, w najwznioślejszej czci Kościoła, w dziełach Ojców, Doktorów i pisarzy katolickich, w naukach papieży, biskupów i kapłanów, w prześlicznych przykładach Świętych, w najgorętszej pobożności wiernych.
W ostatnich wiekach, kiedy miłosierna Opatrzność Boża raczyła nam objawić niewysłowioną tajemnicę Najświętszego Serca Jezusowego a Jego cześć stała się dla niezliczonych dusz źródłem życia, świętości, łask i darów, zjawia się i rozwija niemal współcześnie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
Nie można nigdy rozdzielać Matki i Syna oraz Ich Serc. Oba te nabożeństwa łączą się z sobą jak najściślej, bo Serce Jezusa i Serce Maryi jednoczyła zawsze nierozerwalna spójnia miłości i świętości. Zaznaczył to dobitnie papież Pius XI w swym przymówieniu: „Droga, która prowadzi do Serca Matki, jest ta sama, którą dochodzi najpewniej do Serca Chrystusa-Króla”.
I nie dziw. Wszak Serce Maryi biło nie tylko największą miłością ku Jezusowi, ale upodobniło się doń także najwyższą świętością, pokorą, czystością oraz dobrocią i miłosierdziem dla biednej ludzkości i Marya stała się jej prawdziwą Matką.
Najświętsza Panna przebywała najdłużej i najbliżej Wcielonego Boga i przejęła najdoskonalej Jego przykład i nauki. Potwierdza to samo Pismo św., mówiąc zwięźle ale dobitnie: „A matka jego wszystkie te słowa zachowywała w sercu swoim” (Łk. 2, 51). Toteż od początków Kościoła spoglądali tak Doktorzy jak i Święci na Serce Maryi jako na niedościgły wzór wszystkich cnót.
Punkt II. Apostolstwo Modlitwy i Niepokalane Serce Maryi
„Boskie Serce Jezusa, ofiaruję Ci przez Niepokalane Serce Maryi wszystkie modlitwy, sprawy, prace i krzyże dnia dzisiejszego” – tak powtarzamy w codziennym ofiarowaniu, tym jakby porannym pacierzu Apostolstwa Modlitwy. Do Najświętszego Serca Jezusowego przez Niepokalane Serce Maryi! – oto najpiękniejsze hasło naszego stowarzyszenia.
Toteż od samego powstania Apostolstwa Modlitwy cześć Najświętszego Serca Jezusowego zrosła się z nabożeństwem do Niepokalanego Serca Maryi. Świadczą o tym nie tylko wspomniane słowa ofiarowania, dowodzi tego znana praktyka drugiego stopnia Apostolstwa Modlitwy, najwymowniejszym też potwierdzeniem łączności i spójni obu nabożeństw jest sama idea, która ożywiała i towarzyszyła pierwszym twórcom Apostolstwa Modlitwy.
„Nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi ma za zadanie zaszczepić nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego. Jak Marya wprowadziła Jezusa na ziemię, tak wprowadza Go ustawicznie do naszych serc”
„Czyż istnieje – pytają dalej – doskonalszy związek nad zespolenie i zjednoczenie Serca Jezusa z Sercem Maryi”? Serca Syna i Serca Matki nie można oddzielać. Jeżeli więc jest to naszą chlubą, że w pierwszym rzędzie uważamy się za sługi Serca Jezusowego i szerzymy Jego kult, to czyż nie powinniśmy się odznaczyć więcej niż inni w służbie i czci Niepokalanego Serca Maryi?
Kul Serca Jezusowego zmierza do uwielbienia nieskończonej Miłości Jezusa, do odwzajemnienia się miłością za Miłość, oraz do wynagrodzenia Mu za zapomnienie i wzgardę. Czyjeż serce przepełniały silniej te pragnienia niż Serca Maryi?
Apostolstwo Modlitwy dąży do zbawienia dusz, a do tego celu posługuje się głównie modlitwą. Osiągnięcia i urzeczywistnienia go nie można pojąć bez Najświętszej Panny.
Albowiem Marya w ekonomii Bożej została obrana na Pośredniczkę wszystkich łask. Krynicą łask i koniecznym jej przewodem jest Niepokalane Serce Maryi. Jak bez Jezusa tak w pewnej mierze i stopniu bez Maryi nie możemy niczego nadprzyrodzonego dokonać, wszak Ona rozdawczynią i szafarką wszystkich łask. Zatem przez Niepokalane Serce Maryi będziemy czynnymi członkami Apostolstwa Modlitwy, tym więcej czynnymi, im więcej otrzymamy łask.
Jeżeli głęboką czcią otaczamy Świętych, skromnych naśladowców Chrystusa, to jakież oznaki uwielbienia należą się Matce Bożej, Królowej wszystkich Świętych?! Jeżeli schylamy się kornie przed relikwiami Świętych, to o ileż więcej czci oddać trzeba Sercu Tej, która dała życie Wcielonemu Bogu?
Serce wyraża osobę, jest niejako jej wykładnikiem i symbolem. Czy zdołamy kiedykolwiek ogarnąć świętość, czystość i miłość Serca Maryi, w której zamieszkał Bóg w Trójcy Jedyny już od chwili Jej Niepokalanego Poczęcia, którą wywyższył nad wszystkie stworzenia, opromienił pełnią łaski, darów i przywilejów; którą też później podniósł do niepojętej wprost godności Matki Bożej i rozpalił w Jej Sercu bezgraniczną prawie miłość ku Bogu i ludziom?
Żywiąc nabożeństwo ku Sercu Maryi, czcimy Jej Serce fizyczne jako najczcigodniejszy organ niepokalanego ciała Matki Bożej, a nadto widzimy w Nim symbol całego wewnętrznego życia Najświętszej Panny: wszystkich cnót, łask i przywilejów, jakimi Bóg obdarzył Jej duszę; upatrujemy w Nim wreszcie bezgraniczną miłość macierzyńską ku nam.
Wobec tego czy może nas dziwić, że kult Niepokalanego Serca Maryi właściwie był w Kościele, że w gronie Jego czcicieli widzimy najsławniejszych Świętych, że nabożeństwo to polecali najwięksi papieże, że Niepokalanemu Sercu Maryi poświęcały się jednostki, rodziny, zakony, społeczeństwa, aż „w tragicznej godzinie dziejów ludzkich”, w pamiętnym dniu 31 października 1942 r. oddał papież Pius XII Niepokalanemu Sercu Maryi cały Kościół oraz cały świat.
Bóg żąda czci Niepokalanego Serca Maryi, raduje się Nim Najświętsze Serce Jezusa, objawia to sama Najczystsza Dziewica w sławnych widzeniach fatimskich.
Czy jestem czcicielem Niepokalanego Serca Maryi? Czy rozumiem Jego głębię, piękno i korzyści? Ożywię w sobie tę cześć tym serdeczniej, im więcej pragnę zbliżyć się do Najświętszego Serca Jezusowego, im wierniej chcę spełnić wymagania Apostolstwa Modlitwy.
Obudźmy więc i praktykujmy nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi według wskazówek Najświętszej Panny z Fatimy. Obejmują one:
1) Poświęcenie się Niepokalanemu Sercu Maryi.
2) Codzienne odmawianie różańca.
3) Szczególniejsze praktyki pobożności w pierwsze soboty miesiąca, a zwłaszcza Komunię Świętą w wyraźnej intencji uwielbienia i pocieszenia Niepokalanego Serca Maryi oraz przebłagania za grzechy i zniewagi.
Pójdę za Jej wezwaniem i zastosuję się do Jej zleceń.
Posłaniec Serca Jezusowego, rocznik 78, Nr. 8, sierpień 1949, str. 241-243.
Za: lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/
Akty strzeliste
Amen.
†
.
.
.
.
.
Akty strzeliste
Amen.
.
.
.
Króluj nam, Chryste!
.
.
Amen.
.
.
.
.
.
Bóg zapłać za modlitwy . Styczeń poświęcony imieniowi Jezus.Bede TU zagladać . Pozdrawiam Jagna.
.
25 stycznia
.
.
.
+
.
.
.
.
.
Bóg zapłać! :)
Dobrego dnia :)
https://secure.i.telegraph.co.uk/multimedia/archive/01391/sheep_1391730c.jpg
Laudetur Jesus Christus et Maria Immaculata!
31 stycznia
.
.
.
Chodziło mi o tytuł pani tekstu, który wyświetla się się na stronie głównej. To naturalne i zgodne z jezykiem Polskim, ze jeśli podajemy tytuł czegoś, oryginalny, to dajemy go w cudzysłowie. Tak dobrze przemyslałam swoją propozycję. Co do podawania informacji o tym, że tekst nie jest napisany przez blogera dopiero na końcu tekstu mam zdecydowanie krytyczne zdanie. Gdy ja zamieszczałam w swoim wpisie fragmenty, dłuższe, tekstu prof. Wolniewicza, to na wstępie zaznaczyłam, że tu piszę moje, a teraz oddaję głos komu innemu. Tytuł cudzego tekstu i autor tekstu winien być podany na jego początku, a nie na końcu, bo już nieraz na ekspedycie nacięłam się na to, że myślałam, że autorem jest bloger, zjeżdżam na dół strony i okazuje się, że to nie bloger taki mądry, tylko ktoś inny. Wiele osób mogłoby posadzić takiego blogera o próbę oszustwa, bo na przykład nie każdy ma dość cierpliwości czy czasu doczytać tekst do końca, a potem wrzuci cytat z niewłaściwą adnotacją. To tak jak gdyby autora książki zapisywać na ostatniej stronie książki, a nie pisać go na okładce.
Czemu napisałam o tym, żeby zawsze na wstępie zaznaczać, że za chwilę będą fragmenty, długie, cudzego tekstu? Dlatego, że zarzuciła mi pani intencje, by podawać na przykład dziesięć stron w cudzysłowie – nic takiego nie sugerowałam. Po to się pisze na wstępie, że autor bloga znalazł taką oto wartościową lekturę, którą chce się z innymi podzielić, by nie dawać dziesięciu stron w cudzysłowie,gdyż faktycznie nie ma to najmniejszego sensu, ale pisząc o jakimś dziele, jego tytuł zawsze podajemy w cudzysłowie. Sama przyznała pani, że “Imieniowi Jezus” to oryginalny tytuł, więc zgodnie z regułami języka polskiego winien zostać zapisany, w pani tytule do posta, w cudzysłowie. Tak samo się robi z krótkimi cytatami i pojęciami, które autor używa w specyficznym sensie.
Bardzo słuszna uwaga. Ja też nie raz tego doświadczyłem, że czytając tekst, blogera brałem za autora, a dopiero potem odkrywałem, że to przedruk z jakiejś innej strony.