Kryzys demograficzny i moje dwie bardzo stare notki

W dniu 4 listopada 2019, czyli 25 dni temu, w tygodniku “Do Rzeczy” [nr 45/2019] ukazał się artykuł Przemysława Załuski “Tylko frajerzy mają dzieci” [zajawka {TUTAJ}]. Autor stwierdza w nim:

“Dopóki system będzie karał ekonomicznie za posiadanie dzieci, dopóty nie przezwyciężymy kryzysu demograficznego (…) Podstawowym faktem ekonomicznym wpływającym na decyzje o posiadaniu potomstwa w naszym kraju jest znaczne pogorszenie sytuacji ekonomicznej osób decydujących się na urodzenie i wychowywanie dziecka (…) bilans ekonomiczny posiadania dzieci [dla rodziny] drastycznie się pogorszył. W perspektywie historycznej zwiększyły się obciążenia związane z wychowywaniem dzieci, natomiast prawie całkowicie zniknęły wymierne korzyści.”‘.

Omawiany artykuł jest w istocie jednym z rozdziałów książki Przemysława Załuski “21 milionów – dwie drogi dla Polski” [Spis treści {TUTAJ}, materiały wideo {TUTAJ}] W portalu Polonia Christiana ukazała się {TUTAJ} obszerna jej recenzja pióra Marcina Jendrzejczaka. Recenzent pisze m.in.:

“Niemniej istotna jest także kwestia kultury i religii. Wszak statystyki pokazują, że wzrost religijności idzie w parze ze wzrostem dzietności. Przemysław Załuska słusznie zauważa, że nie można od wszystkich wymagać heroizmu, że materialne zachęty są niezbędne. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by szły one w parze ze stwarzaniem dogodnych warunków dla rozwoju duchowego.” .

Ja uważam, że to duchowy upadek cywilizacji jest najważniejsza przyczyną kryzysu. Dokładnie 10 lat temu, w listopadzie 2009 napisałam notkę “Strach przed przyszłością” {TUTAJ}. Oto ona:

” Dziewięć dni temu /14.11/ Trammer napisał bardzo ciekawą notkę p.t. “Śmierć potomności”, w której zwrócił uwagę na to, że nikt już nie odwołuje się do potomności, jako do ostatecznej instancji. Mniej wiecej do połowy XX wieku artyści często mówili, że tworzą dla potomności, albo, iż ich dzieła osądzi potomność. Dzisiaj nikt już tak nie mówi. Jak słusznie zwrócił uwagę pandada , jeszcze tylko ekolodzy wspominaja czasem o przyszłych pokoleniach, ale w bardzo wąskim kontekście, n.p. stwierdzając : “Jeśli my wyłowimy wszystkie ryby, to zabraknie ich dla przyszłych pokoleń”.

Trammer przypisywał to zanikowi wiary w doskonalenie się człowieka i w lepsze jutro. Miało to być, według niego, spowodowane zbrodniami komunizmu i nazizmu. Ja jednak nie sądzę, aby było to wystarczające wytłumaczenie tego fenomenu. Moim zdaniem ważniejszy jest strach przed przyszłością, który zaczął pojawiać sie już na przełomie XIX i XX wieku. Miejsce pogodnych opowiastek o cudownych wynalazkach, dobrych na wszystko, zajęły ponure wizje, takie, jak “Wojna Światów” Wellsa, “Nowy wspaniały świat” Huxley’a, czy słynny film “Metropolis” Langa. Komunizm i nazizm pokazały jedynie, że takie najczarniejsze wizje często sie spełniają. Właściwa przyczyną tego strachu był przede wszystkim gwałtowny rozwój techniki, wielkie przemiany społeczne, a przede wszystkim pierwsza wojna światowa. To właśnie ona odegrała decydującą rolę w pojawieniu się tego lęku.

Popatrzmy teraz na obecną sytuację. Od zakończenia drugiej wojny światowej minęły w tym roku 64 lata. Był to w naszej części świata okres względnego spokoju i wzrostu dobrobytu. Czy jednak oznaczało to, że opisany powyżej strach zaniknął? Ależ skąd! On się nawet wzmógł! Przyczyną tego paradoksu jest to, że media pospołu z politykami uznali, iż najlepsza socjotechniką jest straszenie ludzi. Nieustannie opisuje się najróżniejsze katastrofy, które jakoby mają się wkrótce wydarzyć. Ostatnio pojawił się film “2012”, a poprzednio było wiele innych. Opisałam to w mojej notce “Katastrofy, którymi nas straszono” /27.07/. Rośnie tez świadomość realnych zagrożeń, które muszą się kiedyś zmaterializować, choć , być może w bardzo odległej przyszłości. Poświęciłam temu wpis “Super katastrofy, które muszą kiedyś się wydarzyć” /18.09/. Warto tez zwrócić uwagę na język, jakim posługujemy się na co dzień . Jest to język walki i bitwy. My nieustannie toczymy batalie, walczymy o coś, jesteśmy na froncie i t.d.. Zupełnie jakbyśmy za chwilę mieli wziąć udział w wojnie na śmierć i życie. Efekt jest taki, że przestraszeni ludzie wolą nie myśleć o przyszłości i starają się żyć chwilą obecną. Sytuację tę dobrze opisuje piosenka Jacka Kaczmarskiego “Manewry” w której śpiewał on: “Wszystko jest strategiczną grą , w której brać udział muszę ja”, oraz “żyjemy, śniąc śmierć” {TUTAJ}.

Opublikowano: 23 listopada 2009, 21:00″.

Cztery miesiące później ukazał się mój tekst “Żywa woda nie istnieje…” {TUTAJ], czyli dalszy ciąg poprzedniego:

” “W baśniach lśnią prawdziwe dzieje, woda życia nie istnieje, ale zawsze warto po nią iść.” śpiewał Jacek Kaczmarski na zakończenie swojej piosenki o Głupim Jasiu, którego bracia posłali na poszukiwanie wody życia. Tuż przed osiągnięciem celu zamienił się on w głaz, ale to właśnie jego poeta stawia nam za wzór. {TUTAJ}

Przypomina mi się też dawno już przez wszystkich zapomniany rosyjski bard Klaczkin, który wyrażał w jednym ze swoich utworów nadzieję na to, że: “kromie stracha peried diawołom i Bohom suszczestwujet szto to wysze czeławieka”. W obu wypadkach widać tęsknotę za czymś do czego warto dążyć i dla czego można poświęcić swoje życie. To właśnie brak tego rodzaju idei, nadającej sens i godność życiu ludzkiemu jest przyczyną załamywania się cywilizacji europejskiej. W Polsce nie odczuwamy może tego tak bardzo, gdyż punkt odniesienia zawsze stanowi dla nas religia katolicka /dla niewierzących też !!!/, ale na Zachodzie pustka duchowa jest dotkliwa. Starają się ją wypełnić różne sekty i gusła, lecz bez powodzenia.

Jeszcze gorzej jest z ideałami o charakterze świeckim. Nazizm skutecznie skompromitował idee narodowe, a komunizm – ideę sprawiedliwości społecznej. Pozostał hedonizm i konsumpcjonizm, ideał wygodnego życia chwilą i nie myślenia o przyszłości. Już Tuwim wykpiwał to pisząc o “strasznych mieszczanach”, którzy “widzą wszystko oddzielnie”. Taki jest jednak teraz wzorzec człowieka Zachodu, coraz częściej odrzucany przez inne cywilizacje n.p. islamską, czy też chińską.

A co na to wszystko polska prawica? Ano nic. Uwikłana w doraźne spory polityczne i reagująca jak pies Pawłowa na kolejne wygłupy różnych Palikotów, jest ona niezdolna do nakreślenia jakiejś wizji przyszłości do której warto by dążyć i dla której warto by pracować. Chce ona zdobyć władzę w Polsce, ale nie jest jasne, po co? Wciąż nie wiemy, co ma być naszą wodą życia?

Uzupełniłam ten tekst komentarzem:

“Brak jasnej wizji przyszłości i skłonność do życia chwilą bieżącą nie jest jednak cechą wyłącznie prawicy. Jest to bardzo charakterystyczne w ogóle dla naszych czasów. W listopadzie zeszłego roku zwrócił na to uwagę Jerzy Trammer w bardzo ciekawej notce “Śmierć potomności”. Tekst ten został niestety później skasowany wraz z całym blogiem, ale na szczęście omówiłam go w mojej notce p.t. “Strach przed przyszłością” [link wyżej].

Polecam !!!’.

Jeśli ludzie nie widzą sensu swojego istnienia, to nie kwapią się też do posiadania dzieci.

O autorze: elig