Andrzej Wallenrod na konwencji PiSu

Konwencja była fulwypaśna, transatlantycki sznyt było widać, słychać, a czuć nie tylko dlatego, że wcześniej monitor sprayem czyszczącym lekkomyślnie spryskałem, co transmisję zapachową skutecznie przykryło.

Z tzw. kontentem było tak sobie, bo o czym tu mówić, gdy wszystko jest dobrze, a będzie dobrzej! (to moje)

Co ja gadam: wszystko jest cudownie tak, że tylko nam kłopotów brak! (to z kolei z PRLowskiego kabaretu).

Te kabarety niegłupie były, bo faktycznie: jeśli czegoś nam do szczęścia potrzeba to… a, nie powiem, bo jeszcze nam te braki nie daj Boże władzuchna kochana wyrówna.

***
Ja czekałem na spicz najważniejszego polityka w PRL-bis, Prezesa Kaczyńskiego.

I słusznie, że czekałem, bo Prezes w syntetycznym skrócie przedstawił życiorys męża pani Kornhauser (dalej MPK) i ta synteza będzie obowiązująca w podręcznikach szkolnych przez lata.

Przez ile konkretnie – nie wiem, ale będzie.
Synteza ma swoje prawa, toteż Prezes Kaczyński pominął szczegóły nieistotne, na przykład taki, że MPK w latach 2001-2002 był członkiem matuszki wszystkich partii, czyli Unii Wolności.

W sumie nic dziwnego, bo Prezes Kaczyński jest znany z zamiłowania do politycznych dryblingów, to i tę, za przeproszeniem, tyczkę z różową chorągiewką z szyldem „UW” gładko ominął.

Różni tacy się dziwią (niesłusznie, rzecz jasna)  jak ktoś tak prawy (przynajmniej tak spozycjonowany) jak MPK, mógł wstąpić do partii tak lewej, że zarządzanej przez Geremka lub Frasyniuka (dokładna, dzienna data akcesji nie jest ujawniona) zaraz po szefostwie Balcerowicza, którego zasługi da zdeformowania polskiej gospodarki są po dziś dzień doceniane za Atlantykiem przez tych, co się podczas tzw. transformacji – proszę wybaczyć właściwą mi precyzję – nachapali.

Wspomniane przez Prezesa późniejsze pojawienie się MPK w kancelarii Lecha Kaczyńskiego było czymś oczywistym i logicznym: PLK najlepiej czul się w otoczeniu ludzi, że tak to ujmę, ukształtowanych przez Unię Demokratyczną/Wolności, a nawet przez babcię PZPR.
No tak miał, że tych nazioli zwanych dla niepoznaki narodowcami nie cierpiał, a tych puławian, znanych z nomenklaturowego osiedla na elitarnym Żoliborzu, to pasjami wręcz lubił.

Jedno mnie tylko w tej Prezesowej laudacji  zdziwiło: że  według Prezesa MPK nie jest karierowiczem.

A co niby złego w byciu karierowiczem, a? (to „a?” to z rosyjska).

Ja bardzo przepraszam, ale jakiś za przeproszeniem uczciwy obywatel mógłby niesłusznie pomyśleć, że skoro MPK nie jest karierowiczem, to wstępując do partii, z której w roku 2001 wiał kto mógł, szukając sobie kolejnego miejsca do brania kasy za bezdurno, musiał być hm… niezbyt mądry.
Albo musiał być prawdziwym, uweckim ideowcem, a to jest gorzej niż idiotą i karierowiczem naraz.

Troszkę (ale tylko troszkę) się dziwię, że przez prawie 5 lat panowania MPK redaktor Holecka nie zadała podczas którejś z audiencji w Pałacu Namiestnikowskim prostego pytania:
– dlaczego Pan, Panie Prezydencie, wstąpił do Unii Wolności?

Bo wtedy MPK, ze swoim dyżurnym uśmiechem, mógłby jej na wizji odpowiedzieć:

– wstąpiłem, gdyż moim idolem był w dzieciństwie Konrad Wallenrod, co to Krzyżaków od środka rozwalał, to i ja postanowiłem tę Unię Wolności rozwalić od środka, ale nie zdążyłem, bo się gadzinie zmarło.

I niech mi ktoś teraz powie, że ja nie umiałbym prowadzić wywiadów z VIPami!

***
W tym rozwalaniu od środka, to szpenio z niego nie byle jaki!

Świadczy o tym sekwencja jego prezydenckich wet:

1. uratowanie samorządowych, strasznych, sitw (nie ma gorszych sitw, niż samorządowe, bo ta centralna, jak zajuma miliardy, to zwykli ludzie jakoś tego nie czują – a jak zajuma miliony czy tysiące sitwa samorządowa, to boli okropnie, bo jest, że tak to ujmę – gołym okiem widoczne i namacalne do tego).

Wspomnianym ratunkiem były dla sitw 2 weta:

ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, pozwalającej usuwać ze stołków złapanych na  „niegospodarności” kacyków  i weto ograniczające liczbę samorządowych kadencji do maksimum 2,  dzięki któremu etatowym, samorządowym feudałom MPK  zagwarantował kolejne dwie kadencje, po minionych 4, 5, 6 czy iluś tam.

2. Weto kolejne, to zablokowanie degradacji najgorszych, komunistycznych zbirów, co jest logiczne,  zważywszy na udział MPK w zniszczeniu doskonałej ustawy lustracyjnej, wprowadzającej prostą zasadę: wszystkie kwity na stół , a zawetowanej przez Lecha Kaczyńskiego ponoć na usilne prośby Romaszewskiego.

Podła plotkara Wiki opisuje tę rolę MPK tak: „Uczestniczył w pracach nad nowelizacją ustawy lustracyjnej, która została przyjęta przez parlament 21 lipca 2006”

Jakie „uczestniczył”?
On własnoręcznie ją kastrował, dzięki czemu te nietknięte, PRLowskie sądy mogły sobie potem orzekać, że czarne jest białe, białe jest czarne
….a czerwone = biało-czerwone
.

3. A kolejne, pardon, rozpierduchy z ustawami sądowymi, które z niechęci (eufemizm) do Ziobry, za którym w początkach swej kariery przysłowiową teczkę nosił i z błogosławieństwem Romaszewskiej (nieocenieni ci Romaszewscy….) zawetował, dając zdychającej kaście drugie życie, to dopiero majstersztyk!

Ktoś nadpobudliwy zakrzyknie: łomatko! To z tego MPK taki numer?!

Spokojnie!  Moim (i całkowicie niesłusznym rzecz jasna) zdaniem, MPK wszystko to zrobił z tego samego powodu, z którego wstąpił do Unii Wolności:

on, wetując co trzeba, rozwalając od środka wszelkie próby zmienienia PRL-bis w Polskę,  pilnuje, by pod grubą szpachlą patriotycznego pudru, wszystko w Kraju nad Wisłą (zacytujmy Lamparta)  zostało po staremu.

I jak wygra tę swoją 2 kadencję, to przez 5 lat będzie to (be)zbożne dzieło kontynuował, bo już będzie miał na wszystko (jak to mówi dzisiejsza młodzież) wytentegowane.

https://www.salon24.pl/u/ewarystfedorowicz/212068,jest-dobrze-bedzie-dobrzej

http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/andrzej-duda-wetem-ksiedza-popieuszke-czci

http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/weto-prewencyjne-czyli-demagdalenkizacja-polsce-nie-grozi

O autorze: Ewaryst Fedorowicz