Podatek od prostych pleców, czyli dlaczego PiS likwiduje siłownie?

Według bankstera (nawróconego na PiS, ale jednak)  mam prawo korzystać z godzin dla seniorów w sklepach.

Ja to prawo (jak wiele innych) czniam, bo mi ono do szczęścia niepotrzebne.

Co mi potrzebne, to moja sprawa, ale jest kilka rzeczy, które bardzo lubię – na przykład od ponad 40 lat systematycznie trenuję na gorszej lub (jak w ostatnich 2 dekadach) lepszej siłowni, co pozwala mi wyglądać tak, jak wyglądać chcę.

7 lat pracy w Instytucie Żywienia Człowieka skutecznie obroniło mnie przed pokusą koksowania się, czy nawet brania tzw. odżywek, więc jest szansa, że moje, nieuchronne, jak u każdego, kto się urodził,  zestarzenie się, nie będzie oznaczało skapcanienia.

Wszystko było świetnie do wiosny tego roku, gdy socjaliści żoliborscy mi siłownie zamknęli.

Trzeba było sobie jakoś radzić, więc ponieważ wiosna jest porą roku miłą,  wyciągnąłem z piwnicy sprzęt na balkon i ćwiczyłem sobie sam.

Sprzęt kompletowany latami, z sowieckimi sztangielkami z olimpijskim logo z IO Moskwa 80 (i ceną 10 rubli 40 kopiejek) , przywiezionymi z Odessy jesienią 1980, włącznie.

***

Kiedy socjaliści żoliborscy kluby fitness (ja będę jednak nazywał je nieprecyzyjnie, ale krócej – siłowniami)  znów otworzyli – wróciłem i zobaczyłem to:



tak wygląda pusta siłownia, na której zwykle było ludzi sporo lub bardzo dużo (zależnie od pory dnia),
Wspaniale wyposażona w najnowszy sprzęt i dająca możliwość ćwiczenia, jak sobie tylko człek zamarzy, siłownia – pusta.

Nie wróciło wielu klientów, obsada pracowników okrojona do minimum – słowem, smutny widok.

Dla mnie lepiej, bo dostęp do sprzętu bezproblemowy, ale dla biznesu – fatalnie.

A właśnie:

Branża fitness informuje, że ten rynek jest wart 4 miliardy rocznie.

Moim zdaniem branża się myli, bo jak transformatorzy Ciemny Lud nauczyli, przedsiębiorstwo jest warte tyle, ile nabywca jest gotów zapłacić.

Uwłaszczenie czerwonej nomenklatury i jej różowych kontrahentów udowodniło to najlepiej, bo przedsiębiorstwa były kupowane za kwoty mniejsze, niż stan ich lokat na bankowym rachunku, że o wałku na wałkami, czyli programie powszechnej prywatyzacji, gdy 500 topowych przedsiębiorstw przeszło w godne ręce za przysłowiowe drobniaki dziś nie wspomnę, bo wspominałem już wcześniej.

Kiedy już właściciele tych siłowni zbankrutują, to dostaną oferty za 10, no – niech będzie 20% dzisiejszej (a raczej wczorajszej) wartości.

To tak, jak z likwidowanym właśnie przez żoliborskich socjalistów polskim biznesem futrzarskim czy hodowlą bydła ubijanego koszernie i halalowo.

***

Niestety (dla mnie niestety) przy dzisiejszej temperaturze 8 oC,  na balkonie ćwiczy się niekomfortowo a i niezbyt bezpiecznie, bo trudno utrzymać mięśnie w stanie rozgrzania, a kto uprawiał jakikolwiek sport, ten wie, że to prosta droga do kontuzji.
A ponieważ nie wierzę w tzw. globalne ocieplenie wiem, że zimą będzie jeszcze zimniej.

Zatem zimą pozostanie mi pewnie robienie tylko pompek, brzuszków i przysiadów + gumy i sprężyny, czyli – powrót do głębokiego PRLu.

***

Przygotowywanie przez żoliborskich socjalistów polskich branż do wyprzedaży za bezcen to jedno, ale uwzięcie się ferajny nowogrodzkiej akurat na siłownie ma jeszcze jeden aspekt, który zrozumie tylko ten, kto obejrzał klasykę filmową ot „O dwóch takich, co ukradli księżyc”.

Film ten, dziś sprowadzony dziś do epizodu w życiu dwóch polityków, powinien stać się obowiązkową pozycją każdego myślącego (wiem, jestem wymagający) Polaka, bo tłumaczących dzisiejszą rzeczywistość wątków w nim jak mrówków, ale ja się zatrzymam na jednym:

Bracia Kaczyńscy trafiają do miasta, w którym rządzi garbaty namiestnik, wynikiem czego jest wprowadzony przez Władze przymus bycia garbatym, co przejawia się w masowym fundowaniu sobie przez tzw. populację sztucznych garbów .

Gdy przybywa posłaniec króla, z obwieszczaniem zakończenia dyktatorskich rządów namiestnika-garbusa, Ciemny Lud ogarnia entuzjazm, wszyscy pozbywają się sztucznych garbów, by…

za chwilę znów je sobie pozakładać: tym razem z przodu.

Bo nowy namiestnik też ma garb, ale z przodu właśnie.

Teraz proszę się tylko przyjrzeć tym kilku zdjęciom:

 

co za piękne brzuchy!

Jak można się tak zapuścić, ktoś niezorientowany zapyta?

No jak to „jak można” ? Nie można, a trzeba:

oto wzór nad wzorami.

 

Jakiś niereformowalny pisowiec się mnie teraz pewnie czepnie – a bankster?

Bankster ma inną zaletę: klatkę prawidłowo zapadniętą, co jest równie ważną oznaką niechęci do siłowni, jak wyhodowany macieka jednocześnie oznaką szykowanych  nam przez Kniazia Nowogrodzkiego, Jarosława Dobrego, chudych lat.

***

Na koniec, jak to u mnie w zwyczaju, coś optymistycznego:

Otóż na filmie, nowy namiestnik (ten z garbem z przodu) na dzień dobry wprowadził nowy podatek:

od prostych pleców .

To pewnie na wypadek, gdyby się komuś zachciało (jadąc Herbertem)

iść wyprostowanym.

O autorze: Ewaryst Fedorowicz