Nie matura, lecz chęć szczera

Podobnie jak nad prawem, marksistowskie pomazanie ciąży nad wydziałami filozoficznymi i ogólnie rzecz biorąc nad całą humanistyką. W lepszej sytuacji są wydziały przyrodnicze i techniczne gdzie działa selekcja naturalna. Nie wszyscy są po  prostu zdolni do pracy naukowej w tym kierunku i nie pomogą tu żadne protekcje ani parytety. Trudniej jest, jak w filozofii czy socjologii,  pisać bzdury. Wiemy jednak dobrze, że można taką pracę imitować i wzajemnie przyznawać sobie granty na lasery, które nigdy nie zaświecą i zimne fuzje jądrowe  przeprowadzone w wannie. Bo poza talentem, pracowitością i szczęśliwymi zrządzeniami losu ważny jest etos zawodowy, czyli etos naukowy, który najłatwiej zniszczyć i najtrudniej odtworzyć.

Minister oświaty poinformował nas kilka dni temu, że tematy maturalne oraz tematy egzaminu ósmoklasistów będą w tym roku łatwiejsze i ograniczone ( cokolwiek miałoby to znaczyć ) o 30%. Ma być mniej zadań otwartych i zadania będą prostsze. Uczniowie odetchnęli z ulgą, zastanówmy się jednak co oznacza ta zmiana dla systemu oświaty i całego społeczeństwa.
Jeżeli matura będzie w istotny sposób łatwiejsza to do jednego miejsca na uczelni i w szkole średniej będzie pretendować więcej osób. Co gorsza z identycznymi wynikami.

Kiedyś rekrutacja na uczelnie odbywała się na podstawie egzaminów wstępnych. Poziom egzaminów, których tematy ustalała uczelnia był dostosowany do wymagań tej uczelni. Oczywiste jest, że inny poziom znajomości matematyki jest potrzebny do studiowania matematyki na UW a inny dla studiowania rolnictwa na SGGW nic nie ujmując tej uczelni. Ma ona po prostu inne cele i inne zadania. Stosowanie jako kryterium rekrutacyjnego konkursu matur (co nastąpiło po reformie oświaty)  spowodowało, że na wiele wydziałów dostawali się niewłaściwi kandydaci co generuje nie tylko problemy osobiste lecz  koszty społeczne, przede wszystkim finansowe. Obecnie konkurs uproszczonych matur problemy te tylko pogłębi. Wyobraźmy sobie, że aby dostać się na pewien wydział trzeba z danego przedmiotu zdobyć co najmniej 80%, na wydziale jest  50 miejsc a w skali kraju 500 osób osiągnęło ten sam wynik 85% . Kogo należy wybrać? Czy konieczne będzie przyznawanie dodatkowych punktów za pochodzenie? A może za wolontariat? Na przykład wyprowadzanie na spacer piesków ze schroniska. A może za właściwe poglądy polityczne? Takie metody były stosowane w niechlubnej przeszłości i wracają jak bumerang. Właściwe pochodzenie w USA to przynależność do czarnoskórych. Podobno filmy kandydujące do Oskara jako warunek wstępny mają obecnie udział w filmie przedstawiciela jakiejś rzekomo prześladowanej mniejszości-czarnoskórego, albo członka społeczności LGBT. Czarnoskórych w Polsce jest chyba zbyt mało, aby zagrażali naszym uczniom, ale zapisać się do jaczejki  LGBT może każdy, podobnie jak kiedyś aby dostać się na uprawniony wydział zapisywano się do ZMP. Historia rzeczywiście powtarza się jako farsa.

Partyjne kryteria przyjmowania na uczelnie, preferencyjne punkty za pochodzenie społeczne czyli dyskryminowanie młodzieży ze środowisk przedwojennej inteligencji oraz ziemiaństwa  zaowocowało samo powielaniem się marksistowskich elit naukawych. (Piszę złośliwie  naukawych  nie naukowych bo to co uprawiali choćby filozofowie trudno nazwać nauką). Filozof Kroński był zwolennikiem wbijania studentom marksizmu kolbą karabinu, jego uczniowie wbijali równie skutecznie swoim przykładem oraz perswazją. Kolejni filozofowie byli  zatem marksistami nie tyle z przekonania co ze zwykłego oportunizmu. Oni jednak uczyli , wychowywali i kształtowali następne pokolenia.  Wywodząc się z selekcji negatywnej stosowali te same zasady selekcji przy doborze swoich asystentów i współpracowników. Byli w pewnym sensie bardziej groźni niż Kroński gdyż wbijanie przekonań kolbą karabinu może budzić  protest natomiast wobec mętnych kryteriów doboru kadry naukowej większość społeczeństwa jest bezradna.
Wracając do naszych czasów. Regulamin przyjęć na wyższe uczelnie pozwala na podstawie wyników tego samego egzaminu maturalnego wielokrotnie kandydować na wybrany kierunek. Rocznik 2020 uprzywilejowany obniżeniem wymagań egzaminacyjnych będzie zatem miał handicap przez kilka kolejnych lat.

Pandemia w oczywisty sposób obniżyła poziom nauczania. Nauczanie online choć podobno bardzo nowoczesne ma wiele pułapek. Wiem co mówię bo prowadzę zajęcia online. Egzaminowanie online jest jeszcze bardziej problematyczne. Nikt nie przeszkodzi rodzicom ucznia zatrudnić korepetytora czy wujka do rozwiązywania testów. Nie ma sensu odwoływać się do uczciwości uczniów i ich rodziców. Rodzice wiedzą, że dzieci są źle uczone, że tracą czas, więc usiłują je ratować jak tylko mogą. Zostać  na drugi rok nauczania w systemie online to przecież absurdalne. Absurdalne byłoby również zrezygnowanie z bezpłatnych studiów na rzecz płatnych na o wiele gorszym poziomie.
Oczywiście można zażądać aby w czasie prac klasowych dzieci były na wizji  i w kontakcie głosowym, ale większość nauczycieli tego nie robi. Nie pilnują też prawdziwego uczestnictwa w zajęciach. Dzieciaki natychmiast po sprawdzeniu listy idą spać, jedzą śniadanie albo oglądają filmy w telefonie.  Rośnie pokolenie młodzieży źle uczonej, oszukującej przy egzaminach, imitującej pracę. Jak za komuny- nauczyciele udają, że uczą, a młodzież udaje że się uczy. „Sprawdzam” usłyszą od życia dopiero za kilka lat.
Można uważać, że pandemia to  kataklizm porównywalny z wojną i usprawiedliwia wprowadzanie praw wyjątkowych. Po II Wojnie Światowej prawnikami zostawali na przykład  ludzie po dwutygodniowym kursie prawa w tak zwanej Duraczówce. (  Centralna Szkoła Prawnicza im. Teodora Duracza w Warszawie to stalinowska szkoła prawnicza funkcjonująca w latach 1948–1953, utworzona zarządzeniem ministra sprawiedliwości z dnia 14 maja 1948). Z  konsekwencjami tego borykamy się do dziś dnia.  Wychowankowie Duraczówki kształtowali etos następnych pokoleń prawników. Na tym właśnie polega samo powielanie się elit.
Podobnie jak nad prawem, marksistowskie pomazanie ciąży nad wydziałami filozoficznymi i ogólnie rzecz biorąc nad całą humanistyką. W lepszej sytuacji są wydziały przyrodnicze i techniczne gdzie działa selekcja naturalna. Nie wszyscy są po  prostu zdolni do pracy naukowej w tym kierunku i nie pomogą tu żadne protekcje ani parytety. Trudniej jest, jak w filozofii czy socjologii,  pisać bzdury. Wiemy jednak dobrze, że można taką pracę imitować i wzajemnie przyznawać sobie granty na lasery, które nigdy nie zaświecą i zimne fuzje jądrowe  przeprowadzone w wannie.

Bo poza talentem, pracowitością i szczęśliwymi zrządzeniami losu ważny jest etos zawodowy, czyli etos naukowy, który najłatwiej zniszczyć i najtrudniej odtworzyć.

O autorze: izabela brodacka falzmann