Agnes

***

Odbicie korpulentnej kobiecej sylwetki zafalowało na monitorze. Kierowniczka biblioteki stanęła tuż za nią. Swoim zwyczajem zachodziła podwładnych od tyłu. Czasem stała milcząco nic nie mówiąc i patrzyła. Było to niezmiernie krępujące. Dziś jednak Agnes poczuła że jej przełożona coś powie. Nie myliła się.

– Od 3 miesięcy masz na stanie „Enneagram”. Czytelnicy dopytują się o tą pozycję…

– Tak wiem – Agnes poruszyła się nerwowo na fotelu odwracając się do tyłu. – Wiem…

–  Co z tego, że wiesz –  przerwała jej kierowniczka. – Mówiłam ci przecież kilka dni temu byś to zwróciła. Nie pamiętasz ?! – w jej głosie zawirowała złość.

–  Przepraszam… zwrócę ją na pewno w przyszłym tygodniu…

– A dlaczego nie jutro ?

Jutro… Agnes nie wiedziała co powiedzieć. Jutro… przez krótki moment „jutro” wydało jej się czymś absolutnie nierealnym. Szczególnie w połączeniu z  „Enneagramem”.

– Jak zwykle nieprzytomna, eh ! – zakończyła kwestię gniewnym warknięciem kierowniczka i odwróciwszy się odeszła.

Agnes odetchnęła. Napięcie które odczuwała podczas rozmowy ze swoją przełożoną znikło. Lecz była to tylko chwilowa ulga. W chwilę potem ogarnął ją niepokój. „Enneagram” rzeczywiście figurował jako pozycja wypożyczona na jej koncie, lecz fizycznie pożyczył go ktoś inny. Inny… Tak inny, że aż wyjątkowy…

Jakiś czas temu myślała nawet żeby odkupić książkę, lecz ze względu na specyfikę tego wydania było to niemożliwe. W wydawnictwie powiedziano jej, że i owszem, planują drugie wydanie, lecz będzie to dopiero za kilka miesięcy… Agnes nie mogła już czekać. Trudno, zadzwonię – pomyślała. A wiec jednak los zmienia nasze decyzje. Kiedyś, było to trzy lata temu – obiecała sobie ze już „nigdy”. „Nigdy” – głupie słowo którego jednak użyła do swej wewnętrznej przysięgi, że już nigdy i… zawsze będzie go unikać. Że nigdy nie zadzwoni żeby się spytać „co słychać”, „jak leci” ani z żadnego idiotycznego powodu.

Trzy miesiące temu zupełnie niespodziewanie zjawił się w bibliotece. Chyba rzeczywiście nie wiedział, że ona tu pracuję. Zjawił się on – oficer policji,  jedyny mężczyzna którego tak naprawdę kochała. Kochała..?

Nogi się pod nią ugięły. Wyglądał na zaskoczonego. Jak zwykle z kilkudniowym zarostem sprawiał wrażenie typowego amanta z telewizyjnych seriali. To z zewnątrz. A wewnątrz był zadziwiającą mieszanką męskości z kosmiczną wręcz intuicją i wrażliwością którą nie wiedząc czemu ukrywał przed światem. Dlaczego zdecydował się na pracę w policji nie wiedziała do dziś.

Śpieszył się. Poprosił o „Enneagram”. Zdziwiło ją to. Zazwyczaj działał instynktownie i nie potrzebował „intelektualnych upgradów” Tym bardziej z dziedziny ezoteryki którą uważał za niebezpieczną zabawę z ogniem. Wszystko odbyło się tak szybko, że nie zdążyła założyć mu nawet karty tylko wrzuciła pożyczoną pozycję na swoje konto.

Rozstali się kilka lat temu. On jeszcze wtedy żonaty; ożenił się z powodu dziecka. Który facet by tak zrobił? Wredna suka to przez nią musieli się rozstać. Jego żona nagminnie go zdradzała. Wreszcie wyjechała, a sąd po rozwodzie, to właśnie jej przyznał opiekę nad dzieckiem. Bardzo to przeżył. Nic dziwnego, jego była żona robiła wszystko by mu utrudnić kontakt z synem. “Dziwka” – pomyślała Agnes. Dziwka – powtórzyła sama do siebie.

– Tak bardzo nie lubi pani naszej szefowej?

Agnes zaskoczona zamrugała oczami. Zupełnie nie zauważyła, że tuż koło niej stoi Julia, starsza bibliotekarka. Kobieta patrzyła na nią z wyrzutem. Widocznie usłyszała ostatnie nieopatrznie wypowiedziane słowo.

– Nie – Agnes potrząsnęła głową – Nie… to nie o szefowej…

– Czyżby ? Słyszałam waszą rozmowę.

– Przepraszam… Agnes wstała od biurka i nie czekając na to co powie Julia bezceremonialnie odeszła.

Wyszła na zewnątrz. Tuż koło biblioteki handlowy pasaż łączył się wąskim pulsującym korytarzem z Nowym Centrum. Tam w futurystycznych konstrukcjach, oplecione sztuczną roślinnością kołysały się nad ziemią małe kafejki. I tam, właśnie tam, Agnes znajdowała ciszę, spokój i ukojenie. Postanowiła zadzwonić właśnie stamtąd.

Weszła do pomieszczenia przypominającego do złudzenia stary antykwariat. Wystukała na stolikowym menu zamówienie i usiadła wygodnie.

„Zadzwonić”. „Teraz albo nigdy”. Wyciągnęła telefon… Poprawiła fryzurę, oblizała usta, westchnęła i wybrała numer. Po chwili na ekranie zamigotał obraz. Ukazała się twarz mężczyzny. „ Inspektor Korvin. Niestety nie mogę odebrać połączenia… proszę zostaw wiadomość…” A więc tak jak za ostatnim razem – video poczta. Jedyne co zyskała to widok jego oczu, ust…

– Jak widzisz to ja – Agnes… przepraszam, że cię niepokoję, ale szefowa uczepiła się tej książki którą ci wypożyczyłam… musisz ją zwrócić… sprawa jest pilna… na razie… pa.

Zakończyła połączenie. Jej pierś falowała w przyśpieszonym oddechu. Kelnerka przyniosła zamówiony napój. Ze sztucznym uśmiechem postawiła go na blacie stołu i odeszła. Agnes z uczuciem ulgi zamoczyła usta w chłodnym płynie. Poczuła się dobrze. Zanurzona w łagodnym, równym rytmie pulsującego czasu była teraz w innym świecie.

***

Drzwi windy otworzyły się bezszelestnie. Z kabiny wyszli trzej mężczyźni. Pierwszy z nich był otyłym, krępym, łysym osobnikiem po 50 – tce , w jednej dłoni trzymał chustkę którą wycierał zroszone potem czoło. Żuł gumę. Drugi, młodszy trzydziestokilkuletni szatyn przewyższał pierwszego o głowę. Kolor jego oczu , ich toń przypominała powierzchnię górskiego jeziora, do pewnego momentu przejrzystą, lecz sięgając dalej, w głąb można było odnieść przejmujące wrażenie ciemnej głębi. Trzeci był przewodnikiem, prowadzących dwóch pierwszych do celu.

– Uff ! Klimatyzacja wam siadła ? – wystękał pierwszy z mężczyzn.

Przewodnik nie odezwał się. Szedł naprzód równym, sprężystym, nieomal automatycznym krokiem niczym robot. Mężczyzna, który przed chwilą zadał pytanie, spojrzał wymownie na swego towarzysza.

Prowadzący doszedł do dużych podwójnych drzwi i zatrzymał się. Mężczyźni stanęli tuż przy nim. Minęła dłuższa chwila. Czekali. Prócz wszechobecnych kamer, w górze, tuż przy suficie były również skanery.

– Procedurka, co ? – zagadnął po raz drugi milczącego przewodnika grubszy. Ten ponownie, tak jak za pierwszym razem, zbył uwagę obojętnym milczeniem. Widocznie miał za zadanie tylko doprowadzić ich do celu.

– Zobacz Korvin, przyjacielu – grubszy musiał się widocznie wygadać – zobacz jak nasi przyjaciele z agencji tracą czas.

Na tablicy rozdzielczej zaczęło pulsować zielone światełko. Przewodnik włożył kartę do czytnika i po chwili drzwi otworzyły się. Ukazał się długi, ciemny tunel. Widok niekończącej się wąskiej perspektywy, poprzecinany labiryntem wielu korytarzy nie był zachęcający.

– Oszczędzacie na czynszu ? – uwaga grubszego była zjadliwa. I tym razem przewodnik nie odezwał się. Ruszył pierwszy z obojętnym wyrazem twarzy. Przez jakiś czas szli przez ciemne korytarze.

***

Wiedziała, że nie może jej wszystkiego mówić. Zaakceptowała to dawno temu. Kiedyś podczas rozmowy powiedział: Szukamy kogoś. Spiskowa teoria. Niepaństwowa struktura…  Jak na filmie. Nie martw się. To wszystko co, wiedziała.

 

 

 

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne