Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg świętego Marka
Mk 16,1–7
Gdy minął szabat, Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa. Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu, gdy słońce wzeszło. A mówiły między sobą: „Kto nam odsunie kamień z wejścia do grobu?” Gdy jednak spojrzały, zauważyły, że kamień został już odsunięty, a był bardzo duży. Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca, siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. Lecz on rzekł do nich: „Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. A idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: „Podąża przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział”.
***
Kobiety szły do grobu, zdając sobie sprawę z trudności, z którymi miały się zmierzyć. Wiedziały, że nie będą w stanie same odsunąć kamienia zamykającego grób. Zrobiły to, co mogły, podjęły decyzję, zakupiły wonności, wyruszyły. Nie zatrzymało ich to, na co i tak nie miały wpływu. Czego ciebie uczy taka postawa przedstawionych w tym fragmencie kobiet? Czy masz w sobie taką wolność, która pozwala ci realizować pragnienia również wtedy, gdy nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik?
Jezus zmartwychwstał! Kobiety, które nie poddały się rozpaczy męki i śmierci, nadal kochające swojego Mistrza, były tymi, które jako pierwsze mogły się cieszyć tą wspaniałą nowiną. Na jaką radość Bóg dziś chce otworzyć twoje oczy? Do odkrywania jakiej życiodajnej prawdy to ciebie zaprasza Zmartwychwstały?
W czasach Jezusa kobiety nie posiadały pełni praw, nie traktowano ich jako wiarygodnych świadków. Jednak to Marię Magdalenę Bóg wybrał na apostołkę apostołów, to kobiety mogły zanieść dobrą nowinę swoim braciom, to one były tymi, które jako pierwsze niosły najważniejszą w dziejach wieść: Jezus żyje! Kto w twojej codzienności głosi dla ciebie dobrą nowinę? Być może jest to ktoś, kogo z jakiegoś powodu nie doceniasz lub nie jesteś wdzięczny za trud posługi tej osoby?
Dobry Boże, proszę Cię, nie pozwól, aby dopadło mnie zwątpienie i rozpacz, nie pozwól mi zapomnieć o radości zmartwychwstania, która jest niewyczerpanym źródłem nadziei. Proszę Cię, Panie, abym pamiętał, że dla Ciebie nie ma nic niemożliwego.
Chwała Ojcu…
-
Dlaczego Apostołowie nie czuwali 3 dnia przy grobie Jezusa, czekając na Jego Zmartwychwstanie?
-
Od Jezusa historycznego ważniejszy jest Chrystus Żywy
No właśnie, dlaczego? Wydaje się, że powinni przyjść 3 dnia i czekać z Nadzieją na Jego Zmartwychwstanie. Jednak pod wpływem wydarzeń podczas których aresztowano ich Mistrza, a potem pobito, zelżono, torturowano, katując podczas biczowania i ostatecznie zamęczono na krzyżu, załamali się…
Widok tortur jakich doznał Jezus był przerażający. Współczesny Medyczny opis agonii osoby ukrzyżowanej budzi grozę.
„Ze wszystkich kar, ta przez ukrzyżowanie jest najbardziej okrutna i najbardziej poruszająca” – pisał Cicero. Nie można chyba dzisiaj mieć najmniejszych wątpliwości o przerażającej słuszności tych słów – o niewyobrażalnym cierpieniu Jezusa Chrystusa opowiada i wyjaśnia przyczyny śmierci prof. Władysław Sinkiewicz, kardiolog, religioznawca, kierownik II Katedry Kardiologii Collegium Medicum w Bydgoszczy.
Jakie były etapy cierpienia i męki w trakcie procesu ukrzyżowania Chrystusa?
Pierwsze objawy cierpienia psychicznego i fizycznego opisuje ewangelista Łukasz podczas modlitwy Jezusa w Ogrodzie Oliwnym po ostatniej wieczerzy. Krwawy pot (haematidrosis), który pojawił się na ciele Jezusa, zdarza się bardzo rzadko, bo zaledwie w kilku przypadkach opisano go w światowej literaturze medycznej. Uważa się, że może być powodowany przez gwałtowny strach, niezwykle intensywne przeżycia psychiczne czy też nadmierny wysiłek. Wzmagający się lęk przed czekającym cierpieniem i rychłą, okrutną śmiercią oraz osamotnienie i silne przeżycia psychiczne spotęgowane opuszczeniem przez najbliższych mogły wywołać takie objawy u skazańca.
Jak znosił te katorgi Jezus?
W nocy po aresztowaniu Jezus przebył około 4 km, popychany i bity w czasie marszu oraz podczas przesłuchań. Bezsenna noc w więzieniu, prawdopodobnie w ciężkich warunkach, przymusowej pozycji i bez jakiejkolwiek możliwości zaspokojenia pragnienia, musiały poważnie osłabić i odwodnić skazańca przed czekającym biczowaniem i ukrzyżowaniem.
Wymierzane razy zwane policzkowaniem były w rzeczywistości uderzeniami pięściami lub wręcz kijem. Ze śladów na Całunie Turyńskim – który jest dzisiaj uważany za wysoce prawdopodobne świadectwo cierpienia i ukrzyżowania Jezusa – wynika, że na uderzenia narażona była głównie prawa strona twarzy, która została prawie zmasakrowana. Wytworzony duży krwiak pod okiem znacznie utrudniał, jeżeli nie uniemożliwiał widzenia. Szeroka rana od nosa przez policzek, obrzęk, liczne krwiaki i pęknięta żuchwa świadczą o szczególnie stosowanym okrucieństwie. Głębokie kolce czepca cierniowego wbijając się przez skórę i często dochodząc do okostnej powodowały nieznośny ból o charakterze neuralgii nerwu trójdzielnego. Okrucieństwo biczowania powodowało często zmasakrowanie ciała, co w połączeniu z silnym bólem i utratą krwi miało wpływ na okres agonii ofiary na krzyżu. Jezusa biczowali dwaj żołnierze biczami o krótkiej rękojeści z kilkoma rzemieniami zakończonymi żelaznymi kulkami lub ostrymi kośćmi zwierzęcymi, które podczas uderzeń wyrywały często ciało ofiary, rozrywały naczynia, odsłaniały nerwy i penetrowały do kości.
Tak wycieńczony, zmaltretowany miał jeszcze siły nieść krzyż?
Z powodu całkowitej utraty sił wywołanej poprzedzającymi zadawanymi mu cierpieniami Jezus z dużym prawdopodobieństwem nie mógł sam nieść krzyża. Nawet krótki dystans długości 600 – 650 m pomiędzy pretorium pałacu Piłata, gdzie nastąpiło biczowanie, a miejscem ukrzyżowania naznaczony był kilkunastokrotnymi upadkami. Tak więc można przypuszczać, że Jezus już przed ukrzyżowaniem był w stanie krytycznym, uwzględniając utratę krwi, silne przeżycia emocjonalne i wielkie cierpienie fizyczne oraz brak snu, posiłku i jakichkolwiek płynów, co w gorącym klimacie śródziemnomorskim miało istotne znaczenie. Wielkie cierpienie zadano również wbijaniem gwoździ – podobnych do używanych dzisiaj do podkładów kolejowych, o długości od 13 do 18 cm i średnicy – 1 cm pomiędzy kość promieniową a kości nadgarstka lub pomiędzy same kości nadgarstka. Uszkodzenie okostnej wywoływało ból nie do zniesienia. Co więcej, wbijany gwóźdź mógł miażdżyć lub uszkodzić nerw pośrodkowy, powodując rozrywający ból obu ramion, porażenie części kończyny i niedokrwienne przykurcze. Jest bardzo prawdopodobne, że zarówno nerw strzałkowy, jak i gałązki nerwu podeszwowego w czasie gwoździowania stóp ulegały urazom, co powodowało rozdzierający ból, który – jak dzisiaj wiemy – jest trudny do opanowania nawet środkami narkotycznymi.
Jak długo trwała agonia na krzyżu zanim nastąpiła utrata świadomości i zgon?
Według przekazów ewangelicznych Jezus zmarł stosunkowo szybko, w przedziale czasu od 3 do 6 godzin po ukrzyżowaniu, co w aspekcie zadanego uprzednio okrutnego cierpienia jest bardzo prawdopodobne. Fakt, że Jezus zwiesił głowę i skonał po głośnym okrzyku może sugerować możliwość dodatkowej nagłej przyczyny zgonu. Taką najprostszą interpretacją może być pęknięcie serca wolnej ściany lewej komory z wylaniem się krwi do worka osierdziowego i wtórną tamponadą serca, aczkolwiek rzadko dochodzi do tego powikłania w pierwszych godzinach zawału. Wstrząs z utraty krwi i płynów ustrojowych, duże urazy ciała i wielkie cierpienie fizyczne mogły być również przyczyną rozsianego krzepnięcia wewnątrznaczyniowego z ewentualną embolizacją naczyń wieńcowych serca drobnymi skrzeplinami i wtórnym zawałem serca. W mechanizmie finalnego zgonu należy także uwzględnić opisywany w literaturze toksyczny wpływ na serce wysokich stężeń katecholamin uwalnianych w wyniku nadmiernie silnych doznań fizycznych i emocji, uszkadzających mięsień lewej komory z dramatycznym spadkiem frakcji wyrzutowej, obrzękiem płuc, wstrząsem kardiogennym i wyzwalających śmiertelne arytmie z migotaniem komór włącznie.
Dlaczego śmierć krzyżową uważano za najbardziej okrutną i poruszającą ze wszystkich kar?
Najbardziej brzemiennym w skutkach, patofizjologicznym następstwem ukrzyżowania, było uniemożliwienie prawidłowego oddychania, zwłaszcza uzyskania prawidłowego wydechu. Ciężar ciągnący ciało w dół na rozciągniętych ramionach i zgiętych kolanach wymuszał ustawienie mięśni międzyżebrowych w pozycji wdechowej i uniemożliwiał bierny wydech. Wydech mógł się dokonywać tylko za pomocą mięśni przepony, oddychanie było więc płytkie, niewydolne, z szybko rozwijającą się hiperkapnią i kwasicą oddechową. Aby dokonać wydechu, ofiara musiała wznieść ramiona i opierając się na stopach rozprostować kolana. Ten manewr wywoływał z kolei przeszywający ból przebitych stóp i nadgarstków z podrażnionych i uszkodzonych gwoźdźmi nerwów oraz ból poranionych pleców, ocierających się o nieociosane, surowe drzewo krzyża. Rozwijające się w następstwie zmęczenia i zaburzeń gospodarki wodno-elektrolitowej tężcowe kurcze mięśniowe powodowały, że oddychanie stawało się niemożliwe. Jak podaje przekaz ewangeliczny, Jezus odezwał się z krzyża tylko siedem razy. Każde wypowiadane słowo musiało sprawiać duże cierpienie, gdyż wypowiedzi mogły odbywać się tylko w fazie czynnego, niefizjologicznego wydechu wymuszonego pozycją zwisającego ciała.
Co mogło być bezpośrednią przyczyną śmierci?
Mechanizm zgonu Jezusa był wieloprzyczynowy, aczkolwiek każdy z opisywanych czynników niezależnie i osobno – jak wstrząs pourazowy, pokrwotoczny i hipowolemiczny, ostra niewydolność oddechowo-krążeniowa spowodowana ciężkimi penetrującymi urazami klatki piersiowej, ciężkie zapalenie płuc z płynem wysiękowym w jamie opłucnowej, uduszenie z niewydolności wydechowej spowodowanej ukrzyżowaniem, zawał serca, czy groźne arytmie serca – mogły doprowadzić do szybkiego zgonu.
Cicero w I wieku po narodzeniu Chrystusa napisał, że „ze wszystkich kar, ta przez ukrzyżowanie jest najbardziej okrutna i najbardziej poruszająca”. Nie można chyba dzisiaj mieć najmniejszych wątpliwości o przerażającej słuszności tych słów.
W dalszej części katechezy ks. Pawlukiewicz opowiada o przypadku św. Pawła, który nie znał Chrystusa i jego “śledztwie” po wydarzeniach u bram Damaszku
Szanujmy Tych, którzy są na początku swojej drogi do Boga. Często ostatni okazują się być pierwszymi.
Chrystus. Mój PAN, wycierpiał męki niewyobrażalne dla żadnego człowieka stworzonego przez Jego OJCA.
Dość niezdarnie, próbujemy we Mękach Pańskich uczestniczyć.
Cielesność i materializm nas zabijają.
Bywajcie.