Dlaczego Ziemkiewicz ekshumował Miniszewskiego?

W sobotę 25.09.2021, czyli wczoraj, w sieci ukazała się {TUTAJ(link is external)} kolejna pogadanka Rafała Ziemkiewicza z cyklu “Z mojej półki”. Jej tytuł brzmiał “Miniszewski, czyli nożem pisarza”. Ziemkiewicz poświęcał na ogół swoje wykłady wybitnym dziełom wybitnych pisarzy. Tym razem stało się inaczej. Ziemkiewicz przypomniał postać od dawna zapomnianego pisarza i publicysty z czasów Powstania Styczniowego Józefa Aleksandra Miniszewskiego. Był on zagorzałym zwolennikiem margrabiego Wielopolskiego i , zdaniem Ziemkiewicza, został właśnie za to zamordowany przez “sztyletników”.

Ziemkiewicz wspomina wprawdzie o tekście Michała Głowińskiego “Pismak”, w którym Miniszewski przedstawiony został jako słusznie ukarany zdrajca Polski, ale sądził, że był to tylko wybieg dla zmylenia PRL-owskiej cenzury. Ta ostatnia zmylić się nie dała i napisany w roku 1982 artykuł Głowińskiego mógł ukazać się dopiero w 1989 roku w miesięczniku “Znak” [patrz {TUTAJ(link is external)}]. Problem polega jednak na tym, że nie tylko Głowiński uważał Miniszewskiego za zdrajcę. W roku 2013, w portalu Niezalezna.pl Jarosław Szarek, znany historyk, były prezes IPN opublikował pracę “Smutne dziedzictwo podłości…” {TUTAJ(link is external)}. Stwierdził w niej m.in.:

“Pisarz i publicysta Józef Miniszewski, autor cyklicznych artykułów w rządowym warszawskim „Dzienniku Powszechnym”, był „jawnym zdrajcą i renegatem sprawy narodowej, współuczestnikiem wszystkich prac przedsiębranych przez Moskwę”. Nie było „podłości, której by za pieniądze nie popełnił”. (…) Nie za swoje poglądy zginął autor, ale za służbę Moskwie i donosy, które przekazał policji. Niejedno mieszkanie padło ofiarą rewizji, niejeden człowiek trafił do Cytadeli. Wśród nich wymieniano również znanego działacza Edwarda Jürgensa, który zmarł za jej murami kilka miesięcy później. Na łamach powstańczej prasy tłumaczono, że właśnie zdrada Miniszewskiego była powodem jego śmierci, a nie jego opinie (…)
Zanim wykonano wyrok, posłaniec dostarczył Miniszewskiemu kopertę z zarzutami, żądając ustosunkowania się do nich i proponując wyznaczenie obrońcy. Ten przesyłkę zlekceważył, podobnie jak następne wezwania. Poprosił jedynie policję o ochronę, kpiąc z otrzymanej korespondencji w kawiarniach, gdzie kiedyś usłyszał szept: “Źle robisz, nie dając żadnych wyjaśnień; sam będziesz winien, jeśli ci się coś przytrafi”. W końcu wyrok – wydany z polecenia Jana Karłowicza „Małego Janka”, naczelnika policji narodowej – wykonano.”.

Jarosław Szarek przytoczył opinię Jerzego Łojka, słynnego historyka. Według niego:

“To w nim zamieścił rozdział „Niejaki Miniszewski”. I uczynił z niego postać ponadczasową: „Józef Miniszewski (1823–1863) nie przeszedł do historii Polski – a powinien był, jako uosobienie łajdaka-zdrajcy czysto polskiego pochodzenia i wychowania, służącego – jak wielu dawniejszych, jemu współczesnych i potem żyjących (zwłaszcza po 1945 r.) – w sprawie panowania Rosji w Polsce i nad Polską…”.

Wygląda więc na to, że Miniszewski rzeczywiście był moskiewskim agentem i donosicielem, słusznie ukaranym za zdradę. Nie jest dla mnie jasne, czemu Ziemkiewicz postanowił wydobyć właśnie tę postać z mroków zapomnienia i sławić ją jako pisarza zamordowanego za poglądy.

O autorze: elig