Czy Rosjanie opuszczą Kazachstan?

Wczoraj [12.01.2022] prezydent Kazachstanu, Tokajew nieoczekiwanie oznajmił, że dziś wojska interwencyjne Rosji oraz innych członków ODKB rozpoczną wycofywanie się z jego kraju, co zajmie im 10 dni. Było to zaskakujące, bo wszyscy [w tym i ja {TUTAJ(link is external)}] uważali, że jeśli Rosjanie już tam weszli – to pozostaną na dłużej. Marek Budzisz opublikował na portalu wPolityce.pl {TUTAJ(link is external)} artykuł “Koniec „misji pokojowej” w Kazachstanie. Co realnie osiągnęła Rosja? “Długa gra, w której sukces Moskwy nie jest przesądzony””. Stwierdził w nim m.in.:

“Deklaracja Tokajewa może być uznana za interesujący zwrot, tym bardziej, że jeszcze dwa dni wcześniej na posiedzeniu szefów państw wchodzących w skład tej organizacji Putin powiedział, że jej siły pokojowe pozostaną w Kazachstanie do momentu ustabilizowania sytuacji. Dodał przy tym, że jest to pobyt czasowy, a o jego długości przesądzi stanowisko prezydenta Tokajewa.(…) Z informacji podanych przez władze Kazachstanu wynika też, że liczebność „kontyngentu pokojowego” była mniejsza niźli pierwotnie informowano. Miast 2500 żołnierzy ODKB przyleciało ich 2030 i dysponowali 250 „jednostkami techniki”. (…) jednak najpierw należy zastanowić się, co mogło spowodować, że „misja pokojowa” okazała się tak krótką? W grę wchodzą czynniki zarówno wewnętrznej natury, jak i międzynarodowe.
Zacznijmy od tych ostatnich. Agencja Interfax poinformowała zarówno o rozmowie prezydenta Chin Xi Jinpinga z Tokajewem, jak i o telefonie szefa chińskiej dyplomacji Wanga Yi z jego dialogu z kazachskim kolegą. Po tej ostatniej rozmowie wydano komunikat, w którym znalazł się ciekawy passus. Otóż, jak napisano, „Chiny są gotowe do rozszerzenia współpracy z organami ścigania i służbami bezpieczeństwa Kazachstanu, rozszerzenia współpracy dwustronnej w celu przeciwdziałania ingerencji, utrzymania bezpieczeństwa systemów politycznych i reżimów obu krajów, zapobiegania i przeciwdziałania wszelkim spiskom i „kolorowym rewolucjom”, wspólnego stawiania oporu ingerencji i przenikaniu wszelkich sił zewnętrznych”. (…) Pierwotnie Pekin wystąpił z oświadczeniem, w którym zawarto sformułowania, że zamieszki są wewnętrznym problemem Kazachstanu, który powinien sobie samodzielnie z nimi poradzić. Teraz, już po pojawieniu się „kontyngentu pokojowego” ODKB, oferowana jest daleko idąca pomoc, w tym wojskowa i służb specjalnych. (…) Rosyjscy komentatorzy są zdania, że, per saldo, pozycja Moskwy w Kazachstanie poprawi się, choć nie tak szybko i nie w takim stopniu jak chcieliby tego zwolennicy odbudowy ZSRR. Przede wszystkim dlatego, że Rosja pokazała wszystkim środkowoazjatyckim dyktatorom, których władza może być zagrożona w każdej chwili, iż jest „ostatnią instancją” ratunkową, państwem gotowym wysłać swe siły zbrojne w obronie zagrożonych reżimów w czasie, kiedy inni ograniczają się do oświadczeń z deklaracjami wsparcia.”.

Nikt nie wierzył w twierdzenia Tokajewa, że Ałmaty zaatakowali jacyś “terroryści”. A tymczasem… W TVP Info ukazał się dziś {TUTAJ(link is external)} artykuł “Kazachstan za zamkniętymi drzwiami” Łukasza Zaranka, który przytoczył relację mieszkającej w Ałmatach Polki. Opowiedziała ona o tym, że:

“Co sami ludzie w kraju mówią o zamieszkach? Czy wierzą, że w twierdzenia władz o zagranicznych najemnikach? Oddajmy głos Polce mieszkającej w Kazachtanie. – Ludzie faktycznie wierzą, że w organizację zamieszek zaangażowani byli zagraniczni najemnicy, w Ałmatach słychać było rozmowy w języku arabskim (…) ludzie w kraju nie wierzą, że możliwa jest powtórka z Kirgizji, gdzie obalono postkomunistyczny reżim Askara Akajewa, a potem jeszcze kolejnego prezydenta Kurmanbeka Bakijewa, jednego z przywódców „tulipanowej rewolucji”. Zresztą sytuacja już wraca do normy. (…) Władza poszła najpierw na kompromis i obniżono ceny gazu, ale doszło do zamieszek, choć obecnie w Ałmatach jest cicho. Wszystkie obiekty państwowe są pod ochroną. Sytuacja ustabilizowała się. Na razie nikt nie myśli o tym żeby protestować, tylko o tym żeby wszystko jak najszybciej wróciło do normy (…) Wcześniej ludzie byli spokojni o stabilizację w kraju. Po ostatnich wydarzeniach ta wiara zmalała. Wszyscy w Kazachstanie są przyzwyczajeni do pokoju i byli wstrząśnięci ostatnimi wydarzeniami, przerażeni stopniem agresji i przemocy oraz zniszczeniami, które widzieliśmy (…) Właśnie skala przemocy i okrucieństwa może sugerować, że nie była to oddolna inicjatywa obywateli. – Odcinanie głów policjantom i młodym kadetom szkół wojskowych, włamania do banków i sklepów – to jakieś średniowiecze. Te czyny tak zwanych protestujących są nie po pomyślenia dla nas wszystkich – mówi Polka.

– Niektórzy z mówili po arabsku, choć nie było ich dużo. Wiadomo, że część poszła walczyć za pieniądze. Krążą tu filmiki, na których uczestnicy protestów mówią, że płacili im po 90 tys. tenge (około 900 zł – przyp. red.). Nie wiem, czy są to dżihadyści, czy inni najemnicy, ale zachowywali się okropnie, wręcz nie do pomyślenia – dodaje.

– Porównuje się Kazachstan do Białorusi, ale tu wydarzyło się coś innego. To nie pokojowe protesty, tylko krwawe bójki i rabowanie banków, bankomatów, sklepów. Palono nie tylko pojazdy policyjne, ale i straży pożarnej. Uczestnicy zamieszek kradli karetki pogotowia, blokowali podjazdy do szpitali, a nawet weszli do dwóch szpitali i wzięli jako zakładników lekarzy oraz pacjentów. Dzicz. Czy tak zachowują się ludzie walczący o godne życie? (…) Może wszystko wymsknęło się spod kontroli i uczestnicy rozruchów zaczęli włamywać się do sklepów i banków, ale wiele osób uważa tu, że to wszystko było zaplanowane. To nie były żadne protesty, jak podają niektóre europejskie media. Ci ludzie, wśród nich pijana młodzież, zachowywali się jak bandyci, szabrownicy. Nie wiem, może wśród nich byli nieliczni najemnicy, był przecież ten język arabski. Mogę powiedzieć z pewnością, że to barbarzyńcy (…) Rosjanie i żołnierze z innych krajów przylecieli dopiero jak ich poprosił Tokajew. Samoloty cały czas czekają na powrót, to znaczy, że nie mają zamiaru zostawić żołnierzy u nas. Tak naprawdę Rosja nie musi zwiększać wpływów w Kazachstanie jak na Ukrainie, nasz kraj zawsze był pod dużym wpływem Rosji i nie próbował się „wyrwać” – tłumaczy Polka.
– Dla większości ludzi w Kazachstanie rosyjski jest językiem ojczystym i nie widzą w Rosji wroga. Lotnisko w Ałmatach jest zamknięte, bo bazują się na nim samoloty, które dostarczyły wojska ODKB. Dla mieszkańców Ałmatów oznacza to, że wkrótce odlecą. Także ze strony Chin nie widzi się tu żadnego zagrożenia.”.

Trudno powiedzieć, na ile opinie tej pani są miarodajne. Potwierdzają one słowa Tokajewa. W Salonie 24 ukazała się też obszerna analiza blogera Conspiracious20 {TUTAJ(link is external)}. Powołując się na Brytyjczyków pisze on:

“Zaangażowanie dżihadystów w kazachskie powstanie jest jeszcze nieudowodnione – ale zrzucenie winy przez Tokajewa na radykalne grupy islamskie jest wiarygodne. Choć może się to wydawać zdumiewające, despota z Azji Środkowej może w rzeczywistości mówić prawdę.”.

Bardziej prawdopodobne wydaje się, że chodziło o wewnętrzną walkę kazachskich klanów. Nieudany pucz mógł na przykład zorganizować odsuwany od żłobu klan Nazarbajewa. Mówiący po arabsku bojówkarze mogli być tylko najemnikami. Pozostaje tylko czekać na dalszy rozwój wypadków.

O autorze: elig