Murem za Grzegorzem Braunem. Protest w Warszawie

Szczęść Boże i Bóg zapłać serdeczne wszystkim, którzy pojawią się jutro tutaj przy Wiejskiej, żeby udzielić mi poparcia i wsparcia w tej akcji, której charakter jest czysto polityczny.

Za co chcą mi odebrać immunitet?

Parlamentarzysta wyjaśnił, że chodzi o wydarzenie sprzed roku – marsz Konfederacji i „piękna rocznica 7 października – rocznica proklamowania przez Radę Regencyjną odrodzenia Królestwa Polskiego w 1918 roku”.

– Dla nas, wolnościowców, tradycjonalistów, także narodowców, to jest data istotna w kalendarzu i manifestowaliśmy wówczas w Warszawie-Śródmieściu, maszerując spod kolumny Zygmunta Krakowskim Przedmieściem. Zmierzaliśmy, zdaje się, tutaj, na Wiejską pod Sejm – relacjonował.

– I otóż, po drodze, na skrzyżowaniu Nowego Światu ze Świętokrzyską wyrosły nam na naszej drodze betonowe przegrody, których wcześniej tam nie było – dodał. – Policja tak objaśnia, że to były „zapory antyterrorystyczne” – wskazał.

Jak dodał, skutkowało to tym, że „zatrzymać się musiał samochód wiozący nagłośnienie, bez którego komunikowanie się z setkami, tysiącami być może, manifestantów nie było możliwe”. – A zatem kontynuacja tej akcji, a porzucenie samochodu z nagłośnieniem stawiałoby całą naszą manifestację w stan dezorganizacji, a być może i podwyższonego ryzyka dla jej uczestników – ocenił Braun.

– Dlatego też poprosiłem kierowcę – to nie był wielki samochód, na tyle stać Konfederację: furgonetka z nagłośnieniem, aparaturą kolumnami – poprosiłem kierowcę, cywila, że tak powiem, niedziałającego politycznie, żeby ustąpił mi miejsca i z zachowaniem ostrożności ominąłem zaporę betonową, przejeżdżając – być może sąd zechce przeprowadzić w tym miejscu wizję lokalną – może 20, a może 25 metrów, na drugą stronę ulicy Świętokrzyskiej, która i tak była w tym momencie wyłączona z ruchu i ubezpieczana przez policję, która towarzyszyła nam na całej trasie tego marszu – wskazał poseł Konfederacji.

Jak podkreślił Braun, „nikt nie wystąpił wówczas do mnie z próbą kryminalizacji mojego czynu, nikt nie wręczył mi mandatu”. – Po upływie miesięcy do Sejmu wpłynął wniosek Komendanta Głównego w tej sprawie – zaznaczył.

/Najwyższy Czas/

 

O autorze: Redakcja