Nemo propheta in patria sua.

 

 

„ Nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczeńsi uznanie..” (Eklezjasta, 9,11)

 

Polskie społeczeństwo nie szanuje swoich elit. To „przypadkowe społeczeństwo” (jak je raczył nazwać jeden z przedstawicieli tych zupełnie nie szanowanych elit) rządzi się rzekomo nienawiścią do lepszych od siebie i prymitywną zawiścią. W całkowitej sprzeczności z tą diagnozą jest spontaniczna radość Polaków z olimpijskich sukcesów naszych sportowców , choćby  Justyny Kowalczyk czy Adama Małysza.

 

Domorośli psychologowie tłumaczą, że szary obywatel oglądając przy piwku Justynę na podium czuje się zwycięzcą, jak napoleoński żołnierz, który wierzył, że nosi w plecaku marszałkowską buławę.

Taki mechanizm projekcji i identyfikacji działa moim zdaniem wyłącznie w przypadku, gdy oglądamy popisy różnych, wykreowanych ex nihilo celebrytów. Szary obywatel z jednej strony dowartościowuje się wyśmiewając ich głupotę i nieporadność, z drugiej – widząc ich niczym nieusprawiedliwione sukcesy łudzi się, że podobny sukces mógłby stać się jego udziałem i zazdrości im szczęścia. Ten sam szary obywatel dobrze jednak wie, jakiego talentu wymaga i jak heroicznym wysiłkiem został okupiony sukces Kowalczyk i wcale go  nie zazdrości. Bo wie, że jest to sukces prawdziwy, a nie uzyskany dzięki koneksjom i protekcjom.

 

Polacy potrafią docenić lepszych od siebie. Buntują się jednak przeciwko wieloletniej dominacji „równiejszych”. Za czasów komuny wiele osób wybierało kierunki matematyczno fizyczne albo politechniki w złudnej nadziei, że tam nie sięga władza KC. Nie do końca mieli rację, bo wprawdzie przez protekcję nie da się nauczyć teorii względności czy mechaniki kwantowej, jednak bez poparcia SB można było mieć kłopoty z wyjazdem na zagraniczne stypendium czy z profesurą.

Realiści łączyli wybitne osiągnięcia ze współpracą, jak pewien znany fizyk, który za cenę wyjazdu do Paryża, udostępnił swoje mieszkanie do spotkań esbeków z donosicielami. Przyznam, że wiadomość o tym bardzo mnie swego czasu zabolała, bo byłam głęboko przeświadczona, że wśród fizyków panuje hierarchia naturalna i o sukcesie decyduje wyłącznie talent i praca.

 

 

Tak zwane piekło polskie (szewc zazdrości kanonikowi, że ten został biskupem) związane jest z faktem, że przez stulecia musieliśmy znosić i do tej pory znosimy elity okupantów, elity wrogie, samozwańcze, złożone z ludzi, do których czuliśmy raczej pogardę niż podziw. Ludzi, którzy uważali, że przynależność do elity polega na pokazywaniu  maluczkim, co to znaczy dobrze żyć. Inaczej mówiąc – ludzi, którzy w imieniu narodu gotowi byli spijać koniak, ale nic dobrego dla tego narodu nie zamierzali zrobić.

 

W próżni, która wytworzyła się po wymordowaniu przez komunistów i faszystów licznych przedstawicieli elit przedwojennych, w tym elit rodowych, zanikł etos rycerski, który był historyczną i moralną legitymacją społecznej pozycji tych elit. Zanikły też surowe wymagania dotyczące sposobu bycia, który mógłby być uważany za wzorcowy i godny naśladowania. Za przedstawiciela elity mogą być obecnie uważani: telewizyjny błazen, złodziej, agent a nawet tancerka przy rurze.

 

Kogo mamy dzisiaj szanować i podziwiać? Senatora, który zadawał  się z prostytutkami i wciągał biały proszek. Arystokratę, który zachowuje się jak parweniusz i macza palce w podejrzanych aferach wywiadowczych czy  parweniusza, który w kupionym za grosze poniemieckim dworku bawi się w arystokratę?

Mamy jeszcze do dyspozycji człowieka ze świńskim ryjem i gumowym penisem  oraz mężczyznę przerobionego na kobietę. Za dawnych dobrych czasów mogliby popisywać się

w cyrku.

 

Elity artystyczne, pozostające przez całe lata z komunistyczną władzą w miłosnym uścisku zwanym przez Francuzów „soixante neuf”, też budzą raczej pogardę niż podziw i zaufanie.

Bo czyż mamy podziwiać i uważać za wzór osobowy zręcznego reportażystę, który zmyślał swe reportaże a poza tym okazał się ( nomen omen) kapustą.? Albo poetessę, która pisała wiernopoddańcze ody do Stalina.?  Albo dziennikarza katolickiego, który nakłaniał do prześladowania biskupa Kaczmarka? Jakie wzorce moralne i osobowe mogą nam oni przekazać?

 

Kult Małysza czy Kowalczyk świadczy, ze społeczeństwo polskie odczuwa potrzebę prawdziwych, niekwestionowanych sukcesów. A przecież te sukcesy są – tyko media robią wszystko żebyśmy o tym nie wiedzieli.

Czy wszyscy wiedzą, że Teresa Żylis-Gara wybitna śpiewaczka, dostała ostatnio francuską Legię Honorową? Czy zamiast dręczyć nas matką małej Madzi nie lepiej byłoby zaprezentować jej dokonania.

 

Kto z państwa wie, że pewien polski naukowiec należy do ścisłego grona ojców pierwiastka 112 nazwanego Copernicium? Opracował on detektor cząstek alfa, który posłużył do potwierdzenia istnienia tego pierwiastka.

 

Moglibyśmy i powinniśmy o tym informować, ale najpierw nasz portal musi wypłynąć na szerokie wody, czyli stać się opiniotwórczy. Inaczej utworzymy jeszcze jedną piaskownicę i będziemy zazdrośnie pilnować swoich łopatek.

O autorze: izabela brodacka falzmann