Dołek w ziemi i nóż w ręku dziecka

220px-StAnne-Faras-MNW-close

Moja dozorczyni każdą kwestię zaczyna od: „ bo ja już taka jestem proszę pani, że każdemu prawdę w oczy powiem” . Jej ostatnie prawdy pod moim adresem to : „ tego psa najwyższy czas wykąpać”, oraz „ coś się nam ostatnio przytyło”.

Po podwórzu walają się papiery i butelki, klatki schodowe się lepią, a ona głosi swoje prawdy. Właśnie wspólnota zrezygnowała z jej usług. Ja tam ją nawet lubię, psa wykąpałam, obejrzałam się krytycznie przed lustrem ( z bólem serca przyznałam jej rację) i to wszystko co mogę dla niej zrobić. Gdybym stanęła – jak chciałam – w jej obronie,  kazaliby mi (słusznie) za nią sprzątać, a tak daleko nie sięga moja tolerancja dla jej misji.

Zaczęłam się zastanawiać nad tą wszechpotężną prawdomównością.

Faktycznie lekarz ma obowiązek poinformować pacjenta, że grozi mu zawał ignorując fakt, że zrobi mu tym przykrość. Ale czy lekarz codziennie przypomina choremu, że jest chory, jeżeli jego choroba jest nieuleczalna. Czy nauczyciel mówi niezdolnemu uczniowi: „ jesteś tak głupi, że aż trudno w to uwierzyć”.  Czy wypominamy garbatemu , że jest garbaty?

Czy mamy prawo powiedzieć osobie brzydkiej : „ jesteś odrażająca”? Czy jej to pomoże znosić swój los?

Był taki śmieszny film; „ Czego pragną kobiety” . Jego bohater ( grany przez Mela Gibsona)  po wypadku (porażeniu prądem), słyszy myśli kobiet.  Początkowo zadowolony ze swego niezwykłego daru, marzy potem, żeby się od niego uwolnić. Bo strumień świadomości naszego bliźniego, niekontrolowany wyciek jego prawd, nie tylko nie jest elegancki, ale też nie jest ciekawy. Nie ma się czego wstydzić, to prawie fizjologia, ale trzeba nad tym – jak nad każdą fizjologią-  panować.

Niekontrolowane wypowiadanie swoich opinii, a nawet obelg opisał francuski neurolog Gilles Tourette w 1885 roku i od tego czasu ta dolegliwość funkcjonuje jako zespół Tourette’a.

Przysparza nie tylko choremu, lecz jego rodzinie  i osobom postronnym wielu kłopotów.

Bo na ogół są to prawdy, które mogą tylko kogoś , zranić czy popsuć czyjeś relacje, Prawdy niszczycielskie, a nie twórcze.

Gdybym przekazywała każdej żonie, co wygaduje o niej w złości mąż ( i vice versa) doprowadziłabym do kilku rozwodów. To byłaby prawda, która rzeczywiście wyzwala- ale tylko z okowów małżeństwa.

Gdybym ujawniła, że znana śpiewaczka nosi tupecik i się z tym kryje, zrobiłabym jej krzywdę. A przecież to prawda.

Dlatego w dawnych dobrych czasach istniały prawdy magla i prawdy salonu.  Bo istnieli ludzie, którzy umieli odróżnić magiel od salonu. Pewne zasady, na przykład nie otwieranie pod żadnym pozorem cudzej korespondencji, są tak już passe, że nikogo nie dziwi powoływanie się na bezprawnie otwarty cudzy list, czy podsłuchiwanie cudzych rozmów.

Na drugim biegunie jest ekshibicjonizm znanych osób. Opowiadają bez skrępowania o swoich porodach, aborcjach, ciągach alkoholowych, operacjach plastycznych. Czy jest to czysty ekshibicjonizm ( czerpanie satysfakcji z obnażania się) czy chcą w ten sposób wytrącić broń prześmiewcom.?

Pomiędzy dulszczyzną (wyśmiewaną przez Boya i Tuwima   ) i niekontrolowanym praktykowaniem prawdy, nie ma widma ciągłego.

Jest to obszar skwantowany, nieciągły.

Pewne, opisywane wielokrotnie  przez antropologów, plemię  kultywuje bardzo rozsądny moim zdaniem obyczaj.  Jeżeli ktoś ma do kogoś pretensje, wykopuje sobie na boku dołek w ziemi i wyszeptuje do niego wszystko to co ma do powiedzenia.

Idę kopać dołek w ziemi . Przy tej pogodzie nie będzie to łatwe zadanie.

O autorze: izabela brodacka falzmann