To tytuł bardzo grubej książki Leszka Kołakowskiego poświęconej jak sam pisze;” studiom nad chrześcijaństwem bezwyznaniowym siedemnastego wieku”. Swego czasu do dobrego tonu należało posiadanie tej książki na półce. Niewielu jednak zdołało ją przeczytać, bo liczy sobie przeszło 650 stron.
Zresztą dobry ton nie wymagał wówczas czytania książek, lecz należało je posiadać. Żelazną pozycją na inteligenckiej półce było na przykład „Być i mieć?” Gabriela Marcel. Niektórzy przewrotnie dodawali: „Żeby być, trzeba mieć” Dotyczyło to również książek. Żeby być ( w środowisku) trzeba było książki mieć.
Nic w tym dziwnego- książki były trudno dostępne, kupowało się je spod lady.
Ciekawa jestem ile osób zabijających się żeby kupić „Ulissesa” naprawdę przebrnęło przez ten grubaśny, niebieski tom?
Wracając do „Świadomości..”. Jest to książka ciekawa, dobrze udokumentowana, pozwalająca zrozumieć na czym polega sekciarstwo w kościele i z jakimi cechami charakterologicznymi jest związana zdumiewająca dla mnie potrzeba toczenia zaciekłych walk o imponderabilia. W dawnym i nowym sensie tego słowa. Kiedyś to słowo oznaczało nieistotne drobiazgi. Potem jego znaczenie ewoluowało. Teraz oznacza rzeczy najistotniejsze. Najczęściej są to jednak drobiazgi, które z niezrozumiałych powodów dla niektórych są najistotniejsze.
Czytając na przykład rozdział poświęcony pewnemu człowiekowi, który był autorem około 150 dzieł teologicznych, który przeszedł przez prawie wszystkie główne formacje religijne swej epoki- jezuityzm, jansenizm, kalwinizm, mistykę, aby stać się twórcą nowej sekty chiliastycznej można odnaleźć zarówno w jego rozwoju jak i projekcie religijnym model „sekciarza doskonałego”. Ten człowiek to Jean Labadie. Typowa i pouczająca historia Labdie’ego to mówiąc w skrócie- historia nadziei na kościół widzialny, który utożsami się z niewidzialnym za sprawą, że tak powiem podwójnej predestynacji. Za sprawą wyjątkowej misji, którą – jak wierzył- powierzył mu Bóg i wyjątkowych łask, którymi go w związku z tym obdarzył.
Bardzo łatwo zwekslować zdumiewający fenomen rozwoju chrześcijaństwa bezwyznaniowego w kierunku taniego psychologizowania, doszukując się w mistycyzmie kompensacji erotycznej. Przyczyniły się do tego filmy i powieści na temat afery w Loudun. („Matka Joanna od aniołów”). To banalna trywializacja opisywanego zjawiska.
Na drugim biegunie do sekciarstwa, każącego wierzyć Jeanowi Labadie w jego wyjątkowy charyzmat i doszukującego się fundamentalnych różnic w kwestiach nieistotnych jest wszechpotężna tolerancja zacierająca wszelkie różnice.
Kołakowski powiedział kiedyś, że ten kto twierdzi, że wszystkie kultury są równowartościowe, żadnej z nich nie traktuje poważnie. Nie miał tu na myśli konkretnie religii, była to raczej reakcja na antropologię strukturalną z jej obsesją nie wyrażania sądów wartościujących wobec kultur, ale twierdzenie to religii również dotyczy.
Jeżeli ktoś twierdzi, że równie wspaniały jest islam, judaizm, buddyzm, praktyki woodo i okadzanie dymem znaczy, że traktuje to wszystko jak folklor. Piękny jest kujawiak, ale góralski też nam się podoba. Czy przyszłoby nam jednak do głowy umierać za kujawiaka?
Jest to nieusuwalna antynomia. Każdy wierzący musi być przekonany, że jego religia jest jedynie prawdziwa, w pełnej świadomości, że wyznawcy innych religii mają nie tylko prawo, lecz wręcz obowiązek- jeżeli są wierzący- twierdzić tak samo. Inaczej wierzący nie jest naprawdę wierzący, a jest raczej religioznawcą, albo podróżnikiem po religiach i kulturach i ich kolekcjonerem.
Ekumenizm, religia synkretyczna są w świetle tego zupełnie bez sensu. To gorzej niż folklor, to Cepelia. To tak jakby porównywać autentyczne góralskie pieśni oparte na gamie 12 tonowej z przyśpiewkami ceprów.
Jeżeli przyjmiemy, że wszystkie drogi prowadzą do tego samego Boga, który bywa tylko różnie nazywany, rodzi się pokusa, żeby wybrać sobie ścieżkę własną, najłatwiejszą, najmniej kamienistą. Nie trzeba przestrzegać żadnych zasad. Przecież nikt nie jest święty, a wszyscy jesteśmy „w drodze”.
Prowadzi to do całkowitej laicyzacji życia, albo do tworzenia własnych religii. Ich liczba zarówno w opisywanym przez Kołakowskiego XVII wieku jak i obecnie, na przykład w Stanach Zjednoczonych, świadczy, że nikt w tej dziedzinie nie traktował nigdy poważnie propozycji Ockhama czyli intelektualnej zasady nie mnożenia bytów ponad potrzebę.
A w zrozumieniu tej nieusuwalnej antynomii, w zrozumieniu, że każdy naprawdę wierzący musi swoją religię uważać za jedynie prawdziwą, realizuje się tolerancja, chrześcijańskie miłosierdzie i przeświadczenie, że niezbadane są wyroki Boskie.
Na linni łączącej uczelnie Szczecina i Wrocławia, niepokorni kolekcjonowali dorobek
tej autorki: http://pl.wikipedia.org/wiki/Uta_Ranke-Heinemann.
Budziła ona i chyba dalej budzi wiele kontrowersji. Przyznajmy uczciwie że większość tekstów teologicznych znamy z cytatów, wybranych i dobranych przez autorów których sobie wybraliśmy lub “wypada znać”. Inna grupa wybiera sobie
swojego koryfeusza i tu zaczyna się problem : albo się rozchodzą, zasklepiając
w swojej “sekcie”, albo dla świętego spokoju rezygnują z zasad, często fundamentalnych, dalszy ciąg – jest ciągiem w ateizm z fasadą “kulury przodków”.
Pani Uta ma ” przechlapane” za poglądy dotyczące dziewictwa Maryi i podobne. Nie jest dla mnie postacią zbyt sympatyczną choćby jako kobieta, która “sprawdza się” czy “realizuje” w niekobiecym zawodzie. (Nie mówiąc już o jej poglądach.) Inaczej – mówiąc pcha się tam, gdzie jej nie proszą. Natomiast czytając Kołakowskiego ( mam nadzieję, że nie jest jeszcze na indeksie, zajrzałam do tej książki po 30 latach)czy jakiekolwiek z cytowanych przez niego prac możemy się zorientować jak wyglądała świadomość religijna opisywanych przez niego czasów.
Bardzo mi się spodobało motto pewnego lorda(?) księcia(?) umieszczone pod
herbem: “o moja cnotę dbają wrogowie”
Uta była dla mnie takim testerem mojej wiary. Tak przy okazji: ona chyba ze trzy razy zminiała “ekumenicznie” wyznanie, w obrębie chrześcijaństwa.
Msze ekumenicze obserwowałem przy okazji regat żaglowców, a ostatnio przy
wyjeździe żołnierzy do Afganistanu. To nie działa !
To dokładnie tak jak wspomniany w notce Labadie. Gdzież on nie był? I wszędzie był guru. Opis jego drogi i misji to byłoby kilkadziesiąt stron. Nie ma na to miejsca i czasu. A historia i tak nie uczy niczego. Gdyby uczyła – bylibyśmy w innym punkcie dziejów świata.
Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się kto zacz ów Labadie to :
http://en.wikipedia.org/wiki/Jean_de_Labadie
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jean_de_Labadie
Do polskiej wikipedii trafił zaledwie trzy tygodnie temu. Jeszcze ciepły ;-)
Wpisałem po tym jak wyszukiwarka wciskała mi wyłącznie Żanów L. mających konta
na mordoksiędze. Ogółem 25 głów.
Powtarzam to wielokrotnie. Prawdziwa wiara nie jest dana wszystkim. To dar łaski, który się otrzymuje od Ducha Świętego. Tych, którzy do Boga, podobnie jak ja dochodzili, że tak powiem “naukowo” podsuwane były pokusy, jak to nazywasz “cepelii”, czyli ciekawość innych wyznań i różnic między nimi. To zazwyczaj prowadzi do sekciarstwa i dogmatyzmu, bo każdemu jest wówczas wygodniej znaleźć dobry fotel dla siebie. Czyli trzeba się zakotwiczyć. I to na całe życie.
Pozdrawiam i czekamy na obiecany tekst.
Kościół zauważył wcześniej niż inni, że dialog międzyreligijny jest nieuchronną przyszłością świata, nazwał to zjawisko ekumenizmem i otwarł się na niego. W dobie samolotów, komputerów i migracji toczą się nieustanne rozmowy pomiędzy jakimś chrześcijaninem i muzułmaninem, buddystą, ateistą. Toczą się też rozmowy na szczytach. Pasterze Kościoła wszędzie towarzyszą swoim owcom, a urząd nauczycielski wyprzedza wydarzenia i przygotowuje na przyszłość, co widzimy od początku.
Kto z tego powodu podnosi histerię ( co obserwujemy na każdym kroku) chyba nie przemyślał tej sprawy samodzielnie, albo słabuje mózgowo.
[piszę tu o Dakowskim, który na fizyce zna się na pewno lepiej niż na nauce papieży]
Tak, Kościół przygotował się na ”jedną owczarnię” stwarzając uniwersalną, krótką Mszę, łatwą dla neofitów w buszu, pustyni, Chinach, Afryce, itd.
Tamta stanie się elitarna. To było konieczne, co koń widzi.
Może się też okazać, że w dobie agresywnego globalizmu kulturowego to Kościół uratuje i przechowa narodowe języki od całkowitej zagłady.
Nie wiem, czy ktoś zauważył co dzieje się z pozycjonowaniem w googlach, wyświetla na pierwszych miejscach anglojęzyczne strony. To jeden z elementów pełzającego wynarodowienia narodów.
Ogólnie wkurzają mnie ślepcy z powodu niepokory. To pycha oślepia na prawdę.
Nie mówmy o nieobecnych. Ja z natury jestem ugodowa. Rozmowa między chrześcijaninem i muzułmaninem albo toczy się na zasadzie ” ty swoje – ja swoje” i się nie kłócimy, bo mamy jakiś cel ponad podziałami ( na przykład handlujemy bronią, albo walczymy o pokój co bywa w praktyce tym samym) albo też – jak to jest najczęściej -muzułmanin nie jest muzułmaninem a chrześcijanin chrześcijaninem i wtedy mogą uprzejmie ustalić, że jest im wszystko jedno, czy mszę odprawia katolicki ksiądz, czy ktoś okadza otoczenie ( jak to było w Asyżu), a muzułmanin nawet się przy okazji po cichu napije.
Góralskie przysłowie mówiło: ” gdyby było wszystko jedno toby się chłop z chłopem żenił”. I wyprorokowali skubani. Bo się żeni. Jeżeli jednak jest wszystko jedno, to skąd takie ostre dyskusje i precyzowanie zasad jedynie słusznych?
P.S. Pojęcie ekumenizmu dotyczy wyznań chrześcijańskich, a dialog międzyreligijny- różnych religii, nie do pogodzenia. Można to połączyć w dialog ekumeniczny,to będzie jeszcze bardziej elegancko i poprawnie.
To jest bodaj najbardziej skrywane pytanie dzisiejszego świata.
Ekumenizm jest ruchem dotyczącym jedynie kościołów chrześcijańskich. Jego celem jest przywrócenie całości Kościoła Apostolskiego – czyli pragnieniem przyciągnięcia na powrót do Kościoła Katolickiego odłączonych wspólnot w chrześcijaństwie. Oparty jest na niezłomnej wierze, że „tylko wiara katolicka zawiera prawdę absolutną w pełni” oraz że istnieje „jeden Kościół Chrystusowy, który trwa w Kościele katolickim rządzonym przez Następcę Piotra i przez biskupów w łączności z nim”.
Te zasady – wyróżnione tu cudzysłowem – wyłuszcza z wielką mocą i nie pozostawiając żadnych niedomówień: Deklaracja o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła “Dominus Iesus”. Została ona przygotowana w latach 1998-2000 przez Kongregację Nauki Wiary Kościoła Rzymskokatolickiego i zatwierdzona w czerwcu 2000 r. przez Jana Pawła II , a ogłoszona 6 sierpnia tego roku przez prefekta Kongregacji, kardynała Józef Ratzingera.
Większość mętniackiego gadania – a zwłaszcza podnoszonych wciąż zarzutów antyekumenicznych wobec Jana Pawła II (jak wiemy, w zacietrzewieniu tym celują zwłaszcza lefebryści) – pochodzi z nieznajomości tego najnowszej daty i bodaj czy nie najważniejszego w obecnych latach, dokumentu na temat ekumenizmu. Czasem pojawia się też ewidentnie zła wola i przekręcanie jasno tam wyłożonych zasad „myślenia ekumenicznego” po Soborze Watykańskim II. Zasady te jednoznacznie przeciwstawiają się poglądom relatywistycznym:
• objawienie Chrystusa zawiera jedyną i pełną (całą) prawdę o Bogu,
• Kościół jest obowiązany głosić tę prawdę w drodze ewangelizacji,
• tylko wiara katolicka zawiera prawdę absolutną w pełni,
• święte księgi innych religii nie są objawieniem tej prawdy, a mogą co najwyżej zawierać jej elementy,
• Jezus Chrystus nie był tylko jednym z proroków, lecz Synem Bożym, którego śmierć na krzyżu odkupiła ludzkość w sposób zupełny (tzn. do odkupienia nie są potrzebne żadne inne formy działania Bożego, w szczególności zawarte w innych wyznaniach),
• Boży plan zbawienia obejmuje wszystkich ludzi,
• Królestwo Boże nie może zostać urzeczywistnione bez Kościoła.
Trzeba trzymać się tych prosto wyłożonych zasad i argumentem tym zamykać usta różnym specjalistom od oskarżania papieży (zwłaszcza Jana Pawła II) o „relatywizm” . Np. ulubioną ich opowiastką jest jakoby szkodliwy dla Kościoła Katolickiego „hiperekumenizm” JPII, wyrażający się w jego słynnym ucałowaniu Koranu czy na różny sposób, konsekwentnie prowadzonym dialogu katolicko-judaistycznym, choć sytuacje te nie mają z EKUMENIZMEM nic wspólnego. Papieskie gesty szacunku wobec innych, niechrześcijańskich wyznań, są natomiast częścią DIALOGU międzywyznaniowego. Praktycznym zastosowaniem zasad wzajemnej tolerancji religijnej i miłości bliźniego, znajdujących też wyraz w Deklaracji Dominus Jesus: iż „Boży plan zbawienia obejmuje wszystkich ludzi” jak również, że święte księgi innych religii – choć nie są Objawieniem prawdy Chrystusowej – to „w pewnym stopniu mogą zawierać jej elementy”.
W tym świetle ci, którzy te zarzuty podnoszą, są po prostu nieoczytani lub niedouczeni.
Dziękuję za bardzo precyzyjne podsumowanie.Większość dyskutantów źle zapewne rozumie deklarację, że : “Boży plan zbawienia obejmuje wszystkich ludzi”. Uważa się, że obejmuje bezwarunkowo – zatem stawia pod znakiem zapytania sensowność ich- osób pobożnych – wysiłków. Nie rozumieją chyba też zbyt dobrze przypowieści o synu marnotrawnym. Osobiście nikomu nie żałowałabym zbawienia i wolałabym puste piekło od pełnego.
Powiedz to Jazgdyniowi, Kossoborce i Dakoskiemu. Z góry dziękuję.
Ze dyletanci nie rozumieją, to już pokazali.
Nie widzisz, że tradycjonaliści nawet papieżowi odmawiają zbawienia?
Jak możesz być tak jednostronna?
Co do piekła, jest w necie historia, którą omijałam ilekroć się na nią natknęłam, bo jechała mi wsiocko-chamską propagandą, lub operą mydlaną już w pierwszych zdaniach, ale kiedyś ktoś się na nią mocno powoływał i postanowiłam sprawdzić. Przeczytałam i zadrżałam. Potem 2 dni sprawdzałam wszystkie żródła w necie hiszpańskojęzycznym, gazetach z tamtych czasów itd. To autentyk, który zna już cały świat, bardzo mocno dowiedziony. Po tym wstrząsie poleciałam zrobić spowiedź generalną z całego życia. Chodzi więc o to, by oni nie poszli do piekła,- bo może nam na nich zależy? Tyle ci powiem.
http://www.voxdomini.com.pl/sw/
Glorię Polo zawsze uważałam za osobę niezrównoważoną z bardzo prozaicznej przyczyny. W opisie jej wypadku znalazłam stwierdzenie, że iskry leciały z jej ciała długo po uderzeniu pioruna.Otóż porażone ciało nie może sypać iskrami gdyż zostało porażone tylko dlatego, że ładunek elektryczny przepłynął przez nie do ziemi. Ładunek elektryczny nie gromadzi się w porażonym. Czyli to była bzdura. A jeżeli bzdura( albo kłamstwo) to dlaczego miałabym wierzyć w inne jej enuncjacje. Dodatkowo ( mam specyficzną wrażliwość językową) w tym tekście jest, łatwo uchwytny ,absmak wypowiedzi krążącej (świadomie lub nie) wokół seksu.Te zwęglone jej jajniki i piersi które odrastają, takie piękne. Przypadek kliniczny. Nie wspominałam o niej bo nie chciałam nikogo urazić, szykowałam tekst o nawiedzonych z innych wieków. Na szczęście nie mam obowiązku wierzyć w Glorię i to mnie podtrzymuje na duchu.
Dawno tego nie czytałam. Mokra ziemia była pod napięciem elektrycznym tak że nikt nie mógł jej dotknąć. Akurat. Mokra ziemia nie mogla być pod napięciem elektrycznym, bo jest doskonałym przewodnikiem.Wystarczy.
@izabela brodacka falzmann
Ze świętymi i wizjonerami jest ten problem, że znaki i przekazy otrzymują oni w porządku Boskim, nadprzyrodzonym. Ludzie zaś – przynajmniej ci z nich, którzy kurczowo uczepieni są swych wąsko wyspecjalizowane zmysłów i bezgranicznie wierzą w ograniczony tymi zmysłami rozum – znaki te i objawienia odczytują w porządku ziemskim, przyrodzonym. Stąd te podrwiwania np. z iskier lecących z ciała, wbrew prawom fizyki. Na nieszczęście dla nich, większość Dzieł Jezusa z tych trzech lat Jego nauczania, przeczy tak zwanemu zdrowemu rozsądkowi oraz prawom fizyki (począwszy od cudu w Kanie Galilejskiej).
Mam w swej bibliotece grubą książkę – a zarazem jedną z najgłupszych, jakie w życiu czytałem – napisaną przez sławnego niemieckiego profesora. Na kilkuset stronach dowodzi on, że Św. Jan, Maria Magdalena i inni z otoczenia Jezusa nie mogli być pod Krzyżem, bo prawo rzymskie (tu cytaty) tego zabraniało. Również Matka Boska nie mogła być pod Krzyżem, bo by nie zdążyła dojechać z Nazaretu. Policzył czas wędrówki pieszej, czas jazdy na osiołku – i cięgiem mu wychodziło, że Matka Boska pod krzyżem to czysta fantazja. “Im mądrzej, tym głupiej” – powiedział Witold Gombrowicz. Myślę, że zwłaszcza w oktawie Wielkiej Nocy, warto w pokorze powiedzieć sobie czasem do lustra to bardzo pożyteczne zdanie.
Zaś co do jajników itp. spraw kobiecych Glorii Polo, to nie zabrakłoby trochę więcej delikatności z Pani strony. Gloria Polo, ze wstrząsająca szczerością opisuje swe życie grzesznika, swą skłonność do promiskuityzmu, dokonaną przez siebie aborcję a także te, do których nakłaniała innych – jako taka właśnie “racjonalna” i przemądrzała pani doktor. Gloria Polo opisuje przedsionek piekła, w którym się znalazła, zanim nie uratowało jej stamtąd Boże Miłosierdzie. Zaś Św. Faustyna w swym opisie piekła zaznacza, iż “każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób”.
W kontekście tego zdania – co innego, wedle Drogiej Pani, miałaby mieć spalone Gloria Polo, aby nie zasłużyć sobie na Pani epitet, że jest psychicznie “niezrównoważona”? Oczywiście, nikt Pani nie każe wierzyć w objawienia prywatne. Ale jeśli jest Pani człowiekiem wiary, to przydałby się odrobinę pokorniejszy ton wobec spraw, których Pani nie rozumie.
Jedni z moich znajomych są czcicielami objawień w Medjugorie- inni uważają je za dzieło szatana. Czytałam świadectwa z Medjugorie, które nawet mnie zgorszyły, a o to nie łatwo. Matka Boska żartująca z żołnierzami. Jakaś dama, która twierdzi, że doznała fizycznego dotknięcia w biodro. Nie pisze przez kogo, bo nie będę powielać głupstw zakrawających na bluźnierstwo. Czy wobec tych świadectw też powinnam zachować się z pokorą?
Myślisz naprawdę, że tylko ty jesteś tak bystra, że zwróciłaś na to uwagę?
Czy taki sposób myślenia nie ogranicza cię trochę?
Mogły to być ognie św. Elma, jak już rzeczywiście przyjąć podejście prozaiczne.
http://fronda.gliwice.pl/news.php5?id=254
Proszę nawet nie próbować racjonalnie dyskutować na temat pioruna, przyciągania przez kwarc, miedzianą spiralkę, rozpływu ładunku.
Może to i dobrze że młodych elektroenergetyków, po osiągnięciu odpowidnich
uprawnień, wysyłają by “posprzątali”. Oczywiście nie sprzątają, ale mają
kontakt z tragedią który zapisuje się na całe życie.
Zostawmy ten temat !
Jak zwykle zeszliśmy z prostej drogi w bagno.
Jesteś dość swobodna w kwestiach światopoglądowych, stoisz trochę z boku religii, masz dystans (uważasz, że zdrowy), a twoje pasje i ciekawość kierują się raczej ku temu światu niż tamtemu, stąd pochopność sądu w kwestiach Joanny i powoływanie się na autorytet masońskich libertynów. I w tym stanie umysłu i ducha wyrokujesz o sprawach świętych i o tym co zakrawa na bluźnierstwo lub głupstwo? Czy to nie pycha? Zważ uczciwie.
świadectwa są subiektywne z natury, nie wspominając o różnym języku, umysłowości itp., dot. czyjejś relacji z Bogiem a nam mogą coś wnieść lub i nie. sam jestem ostrożny aż nazbyt ale trudno i mieć opinię czy wartościować jakoś. są jeszcze punkty widzenia i rozum, co czasem przeszkadza (wyobraźmy sobie opinię jakiejś rady racjonalistów czy sanhedrynu nt. IHS). załóżmy nawet, że jakieś należy do wariata (jak czasem ateusze wciskają); czy jest przez to mniej prawdziwe. są i pewne kryteria ale dość szerokie i płynne, ludzie miewają np. sny prorocze a co jeśli przyśni im się rodzaj dialogu z Bogiem i wywrze wpływ? I czy ma to odkrywać coś nowego, czy niekoniecznie? Mistycyzm jest częścią wiary a delikatne bo dot. naszej własnej relacji. O skutkach modlitwy też rzadko można powiedzieć, że spełnione z pewnością przez Najwyższy Czynnik, możliwe że częściej to kwestia naszego pojmowania świata i języka, pojęć (wiele pojęć religijnych używanych na codzień służy do opisywania świata np. jako sposób mówienia ale i oczywiście można we wszystkim widzieć Boga).
Cieszę się, że jestem zbyt głupi by uczestniczyć w takich dyskusjach.
Czy chcesz mnie sprowokować do zacytowania tego świadectwa? Mogę powiedzieć, że nic mnie to nie obchodzi i będzie najlepiej. Ty wiesz lepiej więc powiedz mi czy Medjugorie jest OK? Czy nie? Jest to dla mnie ciekawe, nie z grzesznej ciekawości czy z pychy lecz tylko dlatego, że gdy rozmawiam z ludźmi którzy opowiadają takie rzeczy, że ogarnia mnie litość i trwoga chcę wiedzieć czy mam być o nich spokojna.Zawrzyjmy układ . Ja nie będę wypowiadać się na temat wiary ( faktycznie nie mam wystarczających podstaw), a Ty nie będziesz uczyć mnie fizyki.
Wprost przeciwnie ! Zdrowy instynkt samozachowawczy oparty na ludowej
mądrości ratuje Cię przed stosem.
Moja propozycja jest taka- ja cię poprawię w kwestiach wiary, jeśli będę w stanie, a ty będziesz poprawiać mnie w kwestiach fizyki- możesz na to nie przystać. Zastanów się.
Co do Medjugorie, prześledziłam kiedyś dokładnie ten spór i jest tu wielka trudność, bo mocnych materiałów świadczących za i przeciw jest prawie tyle samo i obie strony mają zarówno mocne dowody, jak i mocne autorytety za nimi stoją. Po coś Bóg to dopuścił i to jest na razie Jego tajemnica. Najbardziej rozsądne stanowisko jakie słyszałam to takie, by rozważać w sercu i brać to co dobre, a odrzucać to co niepewne, bo diabeł potrafi i w świętość się wdać. Wskazana jest więc pokora i uwaga.
Za miarę można wziąć casus świętej Brygidy Szwedzkiej, patronki Europy.
http://kosciol.wiara.pl/doc/596930.Mocna-kobieta-ze-Szwecji/4
Zycie św. Brygidy było w wielu punktach sprzeczne z prawami fizyki. Możesz więc te punkty uznać za heretyckie względem prawa naturalnego i nałożyć na nią świecką ekskomunikę. Kwestia wyboru wiary.
@izabela brodacka falzmann
Dedykuję Pani garść słów Jezusa – bardzo à propos tego, o czym tu mówimy – wybranych dla Pani z „Poematu Boga-Człowieka” Marii Valtorty. Podejrzewam jednak, że Pani kurczowe trzymanie się najbardziej płaskiej odmiany nowoczesnego racjonalizmu – pełnego pychy i drwinek, rodem z Wysokich Obcasów – nie pozwoli Pani również w pismach tej jednej z największych mistyczek naszych czasów, dostrzec pierwiastka nadprzyrodzonego. W takim przypadku rzeczywiście lepiej zajmować się fizyką, niż dyskusjami o religii.
—————————————
„Powiedz ojcu Migliorini, który prosi o znak – aby przekonać współbraci do pewnych prawd w taki sposób, by nie mogli zaprzeczyć – że mu udzielam tej samej odpowiedzi, którą dałem bogatemu Żarłokowi z przypowieści: Skoro nie posłuchali Mojżesza i Proroków, to nie będą słuchać, nawet jeśli ktoś umarły powstanie z martwych”.
„Jeśli nie słuchają głosu natchnionego przeze Mnie sumienia, które wykrzykuje swoje niepodważalne i prawdomówne ostrzeżenia, jeśli duszą niewiarą nawet tę resztę wrażliwości, która w nich pozostaje, to jak chcesz, żeby odczuli coś innego? Jeśli się nie pochylają wobec rzeczywistości, która ich dotyka, i jeśli sobie nic nie przypominają, nie rozumieją, nic nie dopuszczają, to jak chcesz, żeby uwierzyli w jakiś znak?”
„Zaprzeczają i Mnie, nawet kiedy mówią, że nie zaprzeczają. Są ” uczonymi” i zadusili piękną i świętą prostotę, czystą zdolność wiary, pod kamieniami i cegłami swej wiedzy, zbyt przepojonej ziemią, aby móc zrozumieć to, co nie jest z tej ziemi.”
“Ale nawet gdybym się ukazał, nie uwierzyliby Mi. Wprawiliby w ruch wszystkie narzędzia wiedzy, aby zważyć, wyliczyć, przeanalizować cud mojego ukazania się. Wykorzystaliby wszystkie argumenty swego wykształcenia, aby przeszkodzić prorokom i świętym, przytaczając – na opak i w sposób, jaki im najbardziej odpowiada – racje, dla których Ja, Król i Pan Wszechświata, nie mogę się ukazać. Dziś także, jak przed niemal dwudziestoma wiekami, szliby za Mną i uwierzyliby Mi tylko ludzie prostego ducha i dzieci. Prości – gdyż mają serce wolne od racjonalizmu, nieufności i pychy umysłu, jak dzieci.”
“Niewiele rzeczy potępiam tak surowo jak racjonalizm, który zadaje gwałt, bezcześci i zabija Wiarę.[…] Potępiam racjonalizm jako najemnego mordercę. To on mnie zabija w sercach, to on przygotował i przygotowuje bardzo smutne czasy dla Kościoła i dla świata.[…] Błogosławieni ci, którzy, jak zamknęli drzwi przed grzechem i namiętnościami, tak potrafią też zamknąć drzwi tajemnej świątyni na negującą naukę i aż do końca żyją sami z Jedynym, który jest Wszystkim”.
„Przekląłem inne sprawy, lecz żadnej nie potępiłem tak, jak racjonalizm. To ziarno, z którego wyszło tak wiele różnych trujących doktryn. To on, podstępny, otwarł drzwi nieprzyjacielowi. W rzeczywistości otwarł drzwi szatanowi, który – odkąd racjonalizm króluje – nigdy nie panował w takim stopniu”.
„Zaprawdę powiadam ci, że przytulę do serca nieszczęśnika, który popełnił ludzką zbrodnię i nawrócił się z niej – oby tylko zawsze uznawał, że Ja wszystko mogę. Będę jednak miał oblicze Sprawiedliwości wobec tego, kto – bazując na doktrynie ludzkiej nauki – zaprzeczy przejawom nadprzyrodzoności , które ukazuję z woli Ojca.”
“Racjonalizm, Humanizm, Filozofizm, Teofizm, Naturalizm, Klasycyzm, Darwinizm – posiadacie szkoły oraz doktryny różnego rodzaju i wszystkimi się bardzo zajmujecie, choć prawda jest w nich wynaturzona lub z nich usunięta. Jedynie szkoły Chrześcijaństwa nie chcecie ukończyć ani zgłębiać. Pogłębiając bowiem wiedzę religijną, bylibyście zobowiązani albo iść za Prawem, a tego uczynić nie chcecie, albo wyznać otwarcie, że pragniecie zdeptać Prawo. […].”
“Biedni głupcy! I cóż zrobicie z waszymi szkółkami i waszymi słówkami, kiedy będziecie musieli przejść przez mój egzamin? Zgasiliście w sobie nieskończone światło Wiedzy prawdziwej i uwierzyliście, ze umiecie oświecić swe dusze namiastkami światła”.
(za: Maria Valtorta „Poemat Boga-Człowieka”, tłum. Ewa Bromboszcz, Vox Domini 2002)
W Kościele nie ma reguł, są zasady. Wiesz czym różni się zasada od reguły?
Przemyśl. W słownikach nie znajdziesz różnicy, lewactwo dobrze zaciera ślady.
O to kłóciliśmy się z Markulem z pół roku-on nie widział różnicy , bo mu słowniki jej nie pokazały, a różnica jest i to fundamentalna.
No nie wiem.
Pali się tak tak mocno, że i mnie przypieka.
Tak.
Te i wiele innych spraw na jakie Pani zwraca uwagę. I słusznie. Bo i ja dzięki temy sporo pojąłem. Za co Pani dziękuję.
Ale.
Ale ponad tym wszystkim, wysoko, wysoko, szybuje nowe, Chrystusowe przykazanie miłości. I to jego mamy się trzymać. A nie słowników.
I jeszcze jedno małe świadectwo. Do Medjugorie pojechały dwie moje bliskie znajome- kuzynka męża, aktorka Teatru Starego i jej przyjaciółka, architekt, obie słabo wierzące, racjonalistki przywiązane do swoich perfum, koni, reputacji i światowych rozrywek. Pojechały tam z ciekawości, ale na miejscu okazało się, że te ciekawości są różne, bo jedna szukała Prawdy, a druga kuriozów i zmysłowych dowodów, obie miały nadzieję znaleźć tam wiarę, i tylko jedna z nich znalazła żywego Boga. Zgadnij która.
Aha. Ta co była w Medjugorie by zaspokoić próżność, jest bardzo zdegustowana całą sprawą i rozpowiada to wszem i wobec, że NIC się tam nie dzieje, jakaś prowincja, emocje i żenada. O Radiu Maryja ma takie samo zdanie. Jej mąż jest szanowanym członkiem Krakowskiego Klubu.
http://www.klubkrakowski.pl/rys-historyczny.html
Szanowna Pani Izabelo poniżej przedstawiam zalecenia Ojca Świętego Benedykta XVI nt. Objawień Prywatnych.
“Z adhortacji apostolskiej VERBUM DOMINI – Benedykt XVI
Eschatologiczny wymiar słowa Bożego
14. Wszystko to wyraża świadomość Kościoła,
że Jezus Chrystus jest ostatecznym Słowem
Boga; jest On « Pierwszy i Ostatni » (Ap 1, 17).
On nadał stworzeniu i historii ostateczny sens.
Dlatego naszym powołaniem jest życie w czasie,
mieszkanie w Bożym świecie stworzonym
w tym eschatologicznym rytmie Słowa. « Toteż
chrześcijańska ekonomia zbawienia, jako nowe i
ostateczne przymierze, nigdy nie przeminie i nie
należy już więcej oczekiwać żadnego publicznego
objawienia przed chwalebnym ukazaniem się Pana
naszego, Jezusa Chrystusa (por. 1 Tm 6, 14; Tt 2,
13) ».41 Jak bowiem przypomnieli ojcowie podczas
Synodu, « specyfi czny charakter chrześcijaństwa
wyraża się w wydarzeniu, którym jest Jezus
Chrystus, szczyt Objawienia, spełnienie obietnic
Bożych i pośrednik w spotkaniu człowieka i Boga.
On, “który objawił nam Boga” (por. J 1, 18), jest
jedynym i ostatecznym Słowem przekazanym
ludzkości ».42 Św. Jan od Krzyża wyraził wspaniale
tę prawdę: od kiedy Bóg dał nam « swego Syna,
który jest Jego jedynym Słowem (…), przez to
jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz.
I nie ma już nic więcej do powiedzenia (…). To
bowiem, o czym częściowo mówił dawniej przez
proroków, wypowiedział już całkowicie, dając nam
Wszystko, to jest swego Syna. (…) Zatem jeśliby
ktoś jeszcze pytał Boga albo pragnął od Niego
jakichś widzeń czy objawień, postąpiłby nie tylko
błędnie, lecz również obraziłby Boga, nie mając
oczu utkwionych w Chrystusa, całkowicie, bez
pragnienia jakichś innych nowości ».
Dlatego Synod zalecił « pomaganie wiernym
we właściwym rozróżnianiu słowa Bożego i
objawień prywatnych »,44 których rolą « nie jest (…)
„uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa,
lecz pomaganie w pełniejszym przeżywaniu
go w jakiejś epoce historycznej ».45 Wartość
objawień prywatnych różni się zasadniczo od
jedynego Objawienia publicznego: to ostatnie
wymaga naszej wiary; w nim bowiem ludzkimi
słowami i za pośrednictwem żywej wspólnoty
Kościoła przemawia do nas sam Bóg. Kryterium
prawdziwości objawienia prywatnego jest jego
ukierunkowanie ku samemu Chrystusowi. Jeśli
oddala nas ono od Niego, z pewnością nie
pochodzi od Ducha Świętego, który jest naszym
przewodnikiem po Ewangelii, a nie poza nią.
Objawienie prywatne wspomaga wiarę i jest
wiarygodne właśnie przez to, że odsyła do jedynego
Objawienia publicznego. Stąd kościelna aprobata
objawienia prywatnego zasadniczo mówi, że dane
przesłanie nie zawiera treści sprzecznych z wiarą
i dobrymi obyczajami; wolno je ogłosić, a wierni
mogą przyjąć je w roztropny sposób. Objawienie
prywatne może wnieść nowe aspekty, przyczynić
się do powstania nowych form pobożności lub
do pogłębienia już istniejących. Może mieć ono
pewien charakter prorocki (por. 1 Tes 5, 19-21)
i skutecznie pomagać w lepszym rozumieniu
i przeżywaniu Ewangelii w obecnej epoce;
dlatego nie należy go lekceważyć. Jest to pomoc,
którą otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku
z niej korzystać. W każdym razie musi ono być
pokarmem dla wiary, nadziei i miłości, które są
dla każdego niezmienną drogą zbawienia.46
40 Tenże, Homilia podczas Mszy św. w uroczystość Objawienia
Pańskiego (6 stycznia 2009): L’Osservatore Romano, wyd. polskie,
n. 3/2009, s. 19.
41 SOBÓR WAT. II, Konst. dogmat. o Objawieniu Bożym
Dei verbum, 4.
42 Propositio 4.
43 Droga na górę Karmel, II, 22.
44 Propositio 47.
45 Katechizm Kościoła Katolickiego, 67.
46 Por. KONGREGACJA NAUKI WIARY, Orędzie fatimskie
(26 czerwca 2000): Ench. Vat., 19, nn. 974-1021; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 2/2000, ss. 47-48.”
http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/apost_exhortations/documents/hf_ben-xvi_exh_20100930_verbum-domini_pl.pdf
Jeśli chodzi o Medjugorie to polecam Pani książki na temat Objawień w Medjugorie Ojca Livia Fanzagi, dyrektora włoskiego Radia Maria, który od 1985 r. spotyka się i przyjaźni z widzącymi z Medjugorie. Przeprowadził z nimi wiele wywiadów i osobistych rozmów. Jego spojrzenie na Medjugorie, objawienia i tajemnice ma szczególną wartość świadectwa oddania i zawierzenia Maryi.
Po przeczytaniu tych książek (4 tomy) będzie mogła Pani wyrobić sobie własne zdanie, a nie opierać się na opiniach innych.
Dodam tylko, że przeczytanie tych książek polecił mi ks. St. Małkowski.
Wie Pan – nie miałam nigdy w ręku “Wysokich obcasów”. Nawet nie wiem jak wygląda okładka. Tak się nie dyskutuje. Gdybym napisała, że Pana poglądy są z księdza Baki , a potem przyjmując to za fakt użalała się na d pana poziomem nie byłoby to fair.
Dziękuję bardzo. Tego nie czytałam.
Ksiądz Stanisław jest dla mnie bezspornym autorytetem. Był opiekunem Gaudium Vitae gdzie działałam. Tam chodziło o konkretną pomoc i konkretne zadania. Ale ksiądz był zawsze głosem rozsądku.
Tak, to niekwestionowany autorytet. Święty kapłan.
@izabela brodacka falzmann
“Tak się nie dyskutuje”…
Całkowicie się z Panią zgadzam. Jest jednak Pani w błędzie, uważając – i to nie w tej jedynej Pani wypowiedzi – że inni powinni “trzymać poziom” zaś Pani jest z tego zwolniona.
Właśnie te Pani cytaty z czyichś opowiastek o “Matce Boskiej żartującej z żołnierzami”, czy z innej pani, którą w Medjugorie ktoś z łapał za biodro, przypomniały mi dość już dawne czasy, gdy jeszcze czytywałem Gazetę Wyborczą. Pełno tam było tego litościwego pochylania się nad prymitywnym katolicyzmem ludzi widzących gdzieś na szybie twarz Matki Boskiej. Ze pełnym wykwintu zgorszeniem opisywano też – akurat to mi utkwiło w pamięci – sprzedawane w Fatimie buteleczki z wodą święconą, w kształcie figurki Matki Boskiej “z odkręcaną główką”. I z powodu tej główki wprost turlali się ze śmiechu – choć jako żywo, nie widzę w tym nic ani nagannego, ani rozweselającego.
A poza tym – jeśli nawet Matka Boska “żartowała z żołnierzami”, to i co? Czyż nie należy się życzliwe słowo Matki tym biednym chłopakom, poniewieranym przez ich przełożonych, którym pewnie zdrowo by uszu natarto za odwiedzanie miejsca objawień? Chyba nie świadczy o nadmiernie wysokim poziomie przytaczanie tego rodzaju bulwarowych “sensacji” bez właściwego komentarza, a w zamian tego – z pełnym wyższości rozbawieniem.
I jeszcze jedno: nie miałbym nic przeciwko porównaniu mnie do księdza Baki. Był on niezwykłym poetą śmierci, kruchości, przemijania. Nic, tak jak jego wers – oparty na ludowej lamentacji – nie oddaje gorzkiej wspaniałości i pełnego trwogi schyłku baroku, z jego wciąż przeplatającymi się mysterium tremendum i mysterium fascinans. Podobnie, jak w przypadku Medjugorie (- również i ja polecam Pani książki Luigiego Fanzagi) tak w przypadku księdza Baki przydałyby się lektury rozwijające nieco wiedzę na ten temat, np. odkrywcze egzegezy jego poezji, pióra prof. Piotra Wilczka.
Przepraszam, że się wtrącam.
Ale jak już coś, to odkręcana jest korona a nie główka. No ludzie, przecież to z tą główką to jakiś ciężki absurd jest.
Zaświadczam, ja mam wersję z koroną, przyznaję, co prawda z Lourdes, ale to chyba ta sama matruca do wtryskarki jest…
pozdrawiam
Sami wiecie: źle na świecie,
Ej, do nieba nam potrzeba;
Świat bałamut i fiut, fiut,
Nic po nim nie gut, gut, gut.
Mam taka figurkę przywiezioną przez córkę. ( tfu zaraziłam się rymowaniem) Potwierdzam- odkręca się korona. No ale ja nie czytywałam GW więc skąd mogę wiedzieć jak wygląda rzeczywistość.
@ izabela brodacka falzmann
Dlaczego z rozległego, bogatego w szczegóły obrazu przedstawiającego wnętrze barokowej komnaty – a takie jest dzieło Józefa Baki – wybiera Pani nocnik? Znaczy to, że nie pomyliłem się przywołując Gazetę Wyborczą. Stosuje Pani, już nie pierwszy raz, dokładnie tę samą, wybiórczą i dezawuującą metodę.
Jeśli rzeczywiście działała Pani w otoczeniu ks. Małkowskiego, to niech Pani tam szybko wróci. Jeszcze nie jest za późno. Akurat prowadzi on w Warszawie niezwykłe, comiesięczne spotkania formacyjne. O szczegóły może Pani dopytać niejednego z uczestników tego portalu.
@ karoljozef
Witam. Może jest i korona, ale jest też główka, na własne oczy widziałem. Pozdrawiam :-)
Exhortation pour la paix
Non, ne combattez pas, vivez en amitié,
Chrétiens ! changez votre ire avecque la pitié,
Changez à la douceur les rancunes amères
Et ne trempez vos dards dans le sang de vos frères,
Que Christ, le fils de Dieu, abandonnant les cieux
En terre a rachetés de son sang précieux,
Ensemble nous liant par sa bonté divine
De nom, de foi, de loi, d’amour et de doctrine…
@ izabela brodacka falzmann
En vérité, Jésus est ressuscité d’entre les morts. Paix à tous.
Pani Izabelo i Pokutujący Łotr, prośba. Jeśli Państwo zamieszczają teksty w językach obcych, to bardzo proszę o zmieszczenie tłumaczenia w języku polskim.
To jest portal polskojęzyczny.
To fragment wiersza Pierre de Ronsard ( 1524- 1584). Przetłumaczę. Przepraszam, że tak topornie.
Nie, nie walczcie, żyjcie w przyjaźni/ chrześcijanie, przemieńcie wasz gniew w miłosierdzie,/ przemieńcie w słodycz gorzkie urazy/ i nie brodźcie we krwi waszych braci,/ którą Chrystus , syn Boga, schodząc z niebios,/ na ziemi odkupił swą krwią drogocenną,/ razem nas wiążąc przez swą boską dobroć/mianem, wiarą / prawem, miłością i nauką/ pokazując przy odejściu , jak godzi się kochać/ nie żywiąc w sercu gniewu tak gorzkiego.
Widzę, że z rozpędu przetłumaczyłam dwa wersy więcej i dałam ukośnik w złym miejscu.(Po “wiarą” nie ma ukośnika.) Niech tak zostanie.