Czy rzeczywiście zmarnowaliśmy ostatnie 25 lat?

Mamy ostatnio falę publikacji o Okrągłym Stole.  Mainstream próbuje przedstawiać go jako wspaniały sukces, a obóz patriotyczny twierdzi, że była to zdrada narodowa, wskutek której zmarnowaliśmy ostatnie 25 lat, Polska wymiera, a ludzie żyją w nędzy. Gdzie leży prawda?

W grudniu 2009  pisałam  /TUTAJ/ o 20 rocznicy Okrągłego Stołu:

“Z drugiej zaś strony Solidarność była tylko cieniem dawnej potęgi, a społeczeństwo było zastraszone.  Co wiecej, zapomina się na ogół o tym, że w PRL obowiązywał przez ponad 40 lat system t.zw. nomenklatury.  Wszystkie kierownicze stanowiska o jakimkolwiek znaczeniu były zastrzeżone wyłącznie dla członków PZPR.  W efekcie siły antykomunistyczne nie dysponowały kadrą zdolną do kierowania krajem.  To właśnie system nomenklatury był fundamentem władzy komunistów, ważniejszym, niż terror UB i SB.  W takiej sytuacji jakiś kompromis z komunistami był po prostu nieunikniony.

Prawdziwa zdrada interesów Polski dokonała się później, w latach 1990-1992.  To wtedy nie wykorzystano rozpadu ZSRR i całego bloku komunistycznego dla ostatecznego pozbycia się resztek dawnego systemu.  Stało się tak, bo rządzacy wówczas bali się własnego społeczeństwa oraz chcieli czerpać korzyści materialne z układu z postkomunistami.”.

Nomenklaturę szerzej omówiłam /TUTAJ/.  Stwierdziłam, że:

Gdy bezpartyjny chciał objąć nawet tak niskie stanowisko, to musiał uzyskać rekomendację z POP /podstawowa organizacja partyjna/ swojego zakładu pracy.  W resortach siłowych praktycznie wszyscy oficerowie musieli być członkami partii komunistycznej.  Prowadziło to do sytuacji w której zdolny inżynier musiał wstapić do partii, jeśli chciał zostać n.p. kierownikiem wydziału w swojej fabryce.  On mógł mieć ten cały komunizm gdzieś, ale jako członek PZPR miał obowiązek udawać, że wierzy Marksowi i Leninowi.  Była to świetna szkoła konformizmu i zakłamania.  Co więcej, wystąpienie z PZPR było traktowane jako czyn antypaństwowy i spotykało się z represjami.  Właśnie to, a nie miłość do komunizmu, spowodowało, że za Gierka partia komunistyczna liczyła trzy miliony członków.

Opisana powyżej sytuacja miała decydujace znaczenie dla rozwoju sytuacji po roku 1989.  Spowodowała ona, że postulowana wówczas dekomunizacja była praktycznie niemożliwa.  Wszyscy ludzie mający praktykę w zarzadzaniu czymkolwiek, byli w PZPR.  Większość działaczy Komisji Zakładowych “Solidarności” wyemigrowała po stanie wojennym.  Kompromis “Okragłego stołu” był wiec nieunikniony. (…) Podobna sytuacja była we wszystkich krajach postkomunistycznych, oprócz byłego NRD, dokąd można było ściągnąć kadrę z Niemiec Zachodnich.  Nie jest więc przypadkiem, że dekomunizacja nie udała się w żadnym tych państw.”.

Dziś, po czterech latach nadal mogę się pod tym podpisać.  Moim zdaniem, tak było.  Nie jestem w tym poglądzie odosobniona.  Przytoczę fragment komentarza Janko Walskiego opublikowanego 7.02. 2014  /TUTAJ/:

“Zgoda, kiszczak z jaruzelskim teatr urządzili,
Janko Walski- 07.02.2014 16:18
ale nikt nie miał co do tego wątpliwości wówczas: chcą nas systemową niewydolnością obdzielić i tyle. Nie było też tajemnicą, że ci których kiszczak zaprosił do rozmów nikogo nie reprezentowali, ale wszyscy im ufali! Rzecz jasna poza prowadzącymi, ale tego wówczas nie wiedzieliśmy.  To byli przecież nasi święci męczennicy, Kuroń, Michnik, Geremek, Frasyniuk, Mazowiecki, Wałęsa itd i ich mniej znani giermkowie od merytorycznej roboty! (…)  Świadomość rozbieżnych celów junty nie przeszkadzała popieraniu rozmów ani trochę. W beznadziei końcówki lat osiemdziesiątych, urobionych przez Urbana, Rakowskiego, Waltera i Górnickiego mas i zamykanych coraz częściej drzwi przed kolporterami bibuły nie było żadnego pola manewru. Impuls do nowego ruchu przyszedł z zewnątrz, gdy rewolucja solidarnościowa całkowicie niemal dopalała się. Wykorzystanie tej szansy wbrew niektórym liderom podziemia odciętym od rzeczywistości było jedynym sensownym działaniem. Wszystko zależało od zdolności negocjacyjnych tych z którymi utożsamialiśmy się, a co do których nie było żadnych wątpliwości. W to że to “nasi”, w dodatku najlepsi, nie wątpił nikt.”.

Ci “święci męczennicy”, jak ich ironicznie nazywa Janko Walski, zaraz po 4 czerwca 1989 pokazali, że wolą trzymać z komuną niż z polskim narodem, a potem było jeszcze gorzej,  Efektem ich zdrady, która nastąpiła dopiero  PO Okrągłym Stole było powstanie III RP w obecnym kształcie.  Czy jednak sprowadzilo to na nas same nieszczęścia?  Większość prawicowych publicystów tak uważa.  Weżmy dzisiejszy artykuł Sergiusza Muszyńskiego “Duch Okrągłego Stołu wpędził Polaków w nędzę” w portalu Wpolityce.pl  /TUTAJ/.  Czytamy w nim:

“Faktem pozostaje, że interpretacja Okrągłego Stołu, o której pisałem wyżej zrobiła z Polaków nędzarzy i niewolników, a na wielu wymusiła emigrację. W imię „nieuchronnych kosztów transformacji” ludzie przestali być ludźmi, stając się środkiem produkcji albo niewartymi zachodu masami. (…) Z „dobrodziejstwa” zafundowanego nam przez Balcerowicza nie podnieśliśmy się nigdy i najprawdopodobniej długo się nie podniesiemy, odczuwając to m. in. poprzez dramatycznie niskie płace (stale malejący, obecnie 35,6% udział płac w PKB).

25 lat po Okrągłym Stole żyjemy w kraju olbrzymiej niesprawiedliwości, w którym władza nie myśli o dobru wspólnym ani o budowaniu poczucia wspólnoty. Żyjemy w państwie, które zamiast prowadzić suwerenną politykę zagraniczną, stało się narzędziem polityki Niemiec i Rosji. W III RP nie ma polskich banków, handlu ani przemysłu, zaś jako konsumenci uzależnieni jesteśmy od zagranicznych produktów. Nie ma też polityki historycznej ani rozliczenia dawnego systemu. Jest za to gigantyczna korupcja, afery i złodziejstwo, bieda i bezrobocie, niż demograficzny, wykluczenie oraz niskie płace. To wszystko ma swoje źródła w unoszącym się nad nami duchu Okrągłego Stołu.”.

Ten ponury obraz nie jest na szczęście prawdziwy.  Jest on zakłamany mniej wiecej w tym samym stopniu, co zachwyty prorządowych mediów nad “transformacją ustrojową”, o których Rafał Ziemkiewicz pisał dziś tak  /TUTAJ/:

“Przez tzw. wiodące media przetoczył się istny korowód komunistycznych zombich − po części na okoliczność jubileuszowego mebla, po części ku obronie i chwale WSI. Funkcjonariusze agit-propu III RP jakoś się zupełnie nie brzydzą rozmawiać z Kiszczakiem, Urbanem czy generałem Dukaczewskim (…) Prorządowi propagandyści wiedzą doskonale, że w dyskusji nie mają najmniejszej szansy. Oficjalna narracja o Okrągłym Stole jest w świetle faktów nie do obrony, a faktom tym zaprzeczyć nie można. Można jedynie rozpaczliwie zamykać się w getcie jedynej słuszności, topić w rocznicowym spijaniu miodu z dzióbków i krzykiem, moralnym szantażem, graniem na emocjach i wszelkimi innymi sposobami starać się wpływać na lemingi,”.

Tyle o mainstreamie, ale na czym polega zakłamanie prawicowych mediów?

Weźmy na przykład problem bezrobocia, które pociąga za sobą emigrację i niskie płace.  Nie jest prawdą, że spowodował to Balcerowicz, czy nieudolność Tuska.  Już w II RP, przed wojną, pisano wiele o utajonym wielomilionowym bezrobociu na wsi.
Po wojnie, w latach 50-tych, 60-tych i 70-tych forsowna komunistyczna industrializacja poukrywała rzesze bezrobotnych w kombinatach i na “wielkich budowach socjalizmu”.  Dowcip z czasów PRL mówil o zagranicznym ekspercie, który widząc, że czterech ludzi robi to, co u niego wykonuje dwóch, zapytal: czemu tu pracuje czterech robotników?  Otrzymał odpowiedź: bo dwóch pozostałych jest na chorobowym.

Po 1989 roku to ukryte bezrobocie ujawniło się w pełnej krasie.. Stałoby się tak niezależnie od tego, kto by rządził.  Oczywiście postkomunistyczne sitwy, fasadowa demokracja i nieudolnośc rządów PO problem ten pogłębiają, ale nie są jego przyczyną,.

Nie jest prawdą, że nie mamy przemysłu i handlu.  Od 1989 roku powstało ponad 2 miliony firm.  Małe i średnie przedsiębiorstwa wytwarzają 2/3 PKB i zatrudniają 3/4 pracowników.  Polecam wpisanie w Google “nowa fabryka”. Otrzyma się wiele informacji o nowootwieranych zakładach.  N.p. w Sosnowcu zbudowano nową fabrykę kolektorów słonecznych, a w Bytowie buduje się właśnie duży zakład  produkujący okna, który zatrudni 1000 osób.  Takich przykładów jest mnóstwo.

Kryzys demograficzny to wspólna  cecha WSZYSTKICH europejskich krajów postkomunistycznych od byłego NRD, poprzez Bułgarię po  Rosję i Ukrainę.  W Polsce dopiero teraz zaczyna się on dawać we znaki.  Pisałam o tym  /TUTAJ/.

Warto też przypomnieć, że w 2008 roku zaczął się światowy kryzys gospodarczy, który pod koniec 2009 dotarł do Polski z Zachodu.  Poprzednie 6 lat, 2004-2009 były chyba najpomyślniejsze dla Polaków od czasu zakończenia drugiej wojny światowej.  Niestety, następne cztery lata zastoju i regresu zniweczyły już ich efekty.  Ten fakt w połączeniu z wyjątkowo skorumpowanymi i nieudolnymi rzadami PO spowodował, że w naszym kraju panuje obecnie ponury nastrój beznadziei.

Mimo to trzeba zauważyć, że Polska jest już innym krajem niż w 1989 roku, a wiele zmian jest na lepsze.  Malowanie obrazu naszego kraju wyłącznie czarną farbą jest tak samo nieuprawnione, jak opowiadanie propagandowych bredni o “zielonej wyspie”.

O autorze: elig