Wygłupy Ziemkiewicza. Dziennikarz popiera legalizację homozwiązków

0

Ze zdumieniem przeczytałem ostatni Subotnik Ziemkiewicza, który w całości można przeczytać pod wskazanym adresem:

http://dorzeczy.pl/pogodzic-sie-z-homoseksualista/

Nie mogę się nadziwić, jakim prawem jeden z najlepszych obserwatorów życia publicznego w Polsce mógł wpaść na tak nielogiczne pomysły, jak legalizacja homozwiązków. Co gorsza, publicysta poprzez ten wpis wyrządził wielkie szkody środowiskom konserwatywnym toczącym wojnę na śmierć i życie z antycywilizacją skupioną wokół środowisk LGBT. Dodatkowo, popisał się niebywałą naiwnością.

Ale, po kolei. Ziemkiewicz wychodzi w swoim tekście od bardzo mądrych założeń zaważając subtelną różnicę pomiędzy “gejami” a homoseksualistami. Z czego ci piersi oznaczają perwersyjnych i obrzydliwych wesołków dążących do rewolucji obyczajowej obliczonej na rozbicie obecnego ładu społecznego. Ci drudzy, z czym się zgadzam, są jedynie narzędziem w drodze do postępu, tak jak kiedyś marksiści wykorzystywali uciemiężonych: proletariat czy kobiety. I w tym miejscu publicysta pochyla się nad losem homoseksualistów (nie “gejów”), co samo w sobie należy uznać za szlachetne.

Niestety, w kilku miejscach swojego tekstu, delikatnie mówiąc, mija się z prawdą.

“Tymczasem prawica, cokolwiek to słowo znaczy, tkwi w przekonaniu, że homoseksualistów po prostu nie powinno być”.

Zdanie wręcz absurdalne niepoparte ani jednym cytatem płynącym ze źródeł. Chyba, że za “prawicę” Ziemkiewicz uważa nieliczną grupkę wygolonych skinheadów krzyczących na paradach równości “pedały do gazu”. Ani PiS, ani nawet “skrajnie prawicowe” (według prasy) Nowa Prawica czy Ruch Narodowy nie sądzą, że homoseksualistów nie powinno być.

“Rzecz w tym, że oni bez wątpienia są. W ostatnich dziesięcioleciach uwierzyli, że mają prawo do istnienia, i − Bogiem a prawdą − przy wszystkich ideologicznych nadużyciach i pseudonaukowych fałszerstwach, w świetle współczesnej wiedzy nie ma powodu im tego prawa odmawiać”.

Pełna zgoda, to jasne jak słońce. Ale czy ktoś im tego prawa odmawia, jak wydaje się, sugeruje nam Ziemkiewicz? Potem kolejny cytat, który jest kwintesencją złych założeń autora.

“Nie wiem jak państwu, ale mi się wydaje logiczne i oczywiste, że powinno się tworzyć ład społeczny tak, aby homoseksualistom umożliwiał korzystanie z należnych każdemu praw obywatelskich, i nie stawiał ich z góry na pozycji wrogów publicznych”.

Według mnie taki ład jest już dzisiaj i wcale nie musimy go tworzyć na nowo. Dowolny mężczyzna w Polsce może wziąć sobie za żonę dowolną kobietę. A małżeństwo, jako instytucja na specjalnych prawach, posiada pewne przywileje. Jeśli ktoś “kocha inaczej”, co jeszcze do niedawna słusznie nazywano chorobą, straszną chorobą dodajmy, musi się pogodzić z tym, że pewne przywileje mu się nie należą. Tak samo, jak przywilej “kopert” na parkingach nie należy się pełnosprawnym kierowcom.

Ziemkiewicz dał się złapać na sprytnie skonstruowane sidła lewicy obyczajowej, która udaje, że chodzi jej tylko o słynne “odwiedziny w szpitalach”, czy “prawo do spadku”, lub “możliwość pochówku”. Nie, Krystian Legierski, za co niejako chwała mu za szczerość, nie owija w bawełnę: “Naszym celem jest adopcja dzieci przez pary homoseksualne. Ale nie od razu, tylko wtedy, gdy społeczeństwo będzie na to przygotowane”.

A co to znaczy “przygotowane społeczeństwo”? Ano właśnie takie, które zaakceptuje niewinne homozwiązki tworzone z myślą o “odwiedzinach w szpitalu”, przez co łatwiej będzie mu potem przyswoić “małżeństwa”, a na koniec homoadopcję. O to realnie toczy się gra. Bo przecież, nie o te “prawa do spadku”, które mogą być regulowane przez istniejące prawo.

Od bidy, ktoś powie, że te “techniczne” prawa obecnych małżeństw można realizować poza małżeństwem w ramach prawa, ale są one dyskryminujące, m.in. ze względu na to, że w przypadku par pozamałżeńskich to kosztuje więcej czasu i pieniędzy, biorąc pod uwagę choćby kwestie notariusza czy prawne.

Osobiście, nie widzę żadnej przeszkody, skoro takie problemy są podnoszone, aby zostały one rozwiązane w sposób prawny. Dlaczego nie pozwolić na to, by dowolna osoba w kraju, niezależnie od płci, stanu cywilnego czy orientacji, mogła zawrzeć umowę z inną dowolną osobą lub innymi osobami, o widzenia w szpitalu, spadki, itp.? Komu by to przeszkadzało, jeśli tylko nie nazwalibyśmy tego “związkami partnerskimi”?

Tymczasem Ziemkiewicz chce takich praw, ale silący się na tolerancyjność publicysta nieopatrznie dyskryminuje heteroseksualną większość pisząc:

“Ich oczekiwanie, żeby mogli realizować pewne prawa, które dla heteroseksualistów są oczywiste (choćby najczęściej podnoszone sprawy spadkowe czy możliwość odwiedzin w szpitalu) uważam za zupełnie godziwe i nie widzę żadnego powodu, dla którego nie można by ich spełnić. Pod jednym warunkiem − że mówimy o prawnej protezie, poprawiającej los ludzi tkniętych odmiennością, a więc przeznaczonej wyłącznie dla nich.Tam, gdzie pojawia się postulat „związków partnerskich” hetero − tam się zaczyna <<non possumus>>”.

Ale dlaczego samotna starsza osoba nie mogłaby powierzyć swoich osobistych spraw opiekunowi? Dlaczego przyjaciel nie mógłby dokonać pochówku samotnej osoby? Dlaczego najlepszy wspólnik nie mógłby odziedziczyć majątku szefa firmy? Dlaczego wyznawca islamu nie miałby prawa do informacji na temat zdrowia swoich wszystkich, kilku żon? Skoro do tego wszystkiego, według Ziemkiewicza, miałby mieć prawo tylko homoseksualista?

Wydaje się, że publicysta dał się złapać na lewacki haczyk. Jego intencje są jak najbardziej szlachetne, ale w tej sprawie wykazuje nieprawdopodobną naiwność, tak jakby nie wiedział o co toczy się w tej sprawie gra. Od  zgody na “wizyty w szpitalach” tylko dla specjalnej grupy homoseksualistów, do adopcji przez nie dzieci wcale nie taka długa droga. A w walce z antycywilizacją LGBT nie można sobie pozwolić na ani jeden krok na drodze “postępu”, gdyż niezwłocznie poruszy on całą lawinę kolejnych, absurdalnych roszczeń. To kula śnieżna, która raz wprawiona w ruch staje się z czasem śmiertelnie niebezpieczna. W Europie Zachodniej też chodziło “tylko” o spadki, dziś mamy do czynienia z wyścigiem państw, które pierwsze pozwoli na adopcję dzieci prze homoseksualistów.

Co gorsza, Ziemkiewicz zostanie potraktowany przez homolobby jako kolejny “pożyteczny” bojownik o prawa gejów. Bo przecież można użyć takiej socjotechniki, tak samo jak można było wmawiać lemingom, że Ziemkiewicz to “pisior”. Polscy konserwatyści mogą więc czekać na argumenty z drugiej strony, że nawet taki “pisior” jak Ziemkiewicz popiera homomałżeństwa. No to jego ulubieńcy nie poprą?

Mam nieśmiałą i naiwną nadzieję, że ten wybryk Ziemkiewicza to tylko skutek uboczny zbyt częstych wizyt w mainstreamowych programach publicystycznych (co z natury rzeczy popieram całym sercem ze względu na dużą ilość odbiorców). Choćby takich, jak goszczenie u homoseksualisty Raczka, czy rozmowa przy jednym stole z homoseksualistą Michałem Witkowskim.

Ale oprócz tego ostatnio często go widuję u Żakowskiego, Elizy Michalik, Agaty Młynarskiej czy w  przesiąkniętym lewactwem programie “Hala odlotów” w TVP Kultura. Czasem wydaje mi się, że publicysta chce być na siłę “pluralistyczny” i “postępowy”, by w tym mainstreamie był nadal mile widziany. Tak, jak wtedy gdy wypalił, że PiS jest sektą.

Źródło grafiki: http://i4.ytimg.com/vi/g4w20pC1X_U/0.jpg

O autorze: Migorr

Jestem równolatkiem tworu zwanego "Trzecią Rzeczpospolitą". Moje marzenie: Aby jej kres, którego konsekwencją będzie budowa Wolnej Polski nastąpił jeszcze za mojego życia.