Słowo Boże na dziś – 27 lutego 2015 r. – piątek – dziewiąty dzień Wielkiego Postu

Myśl dnia

Spiesz się powoli, a unikniesz błędów.

Sofokles

PIĄTEK I TYGODNIA WIELKIEGO POSTU
dk_1_2

PIERWSZE CZYTANIE (Ez 18,21-28)

Bóg nie chce śmierci grzesznika

Czytanie z Księgi proroka Ezechiela.

To mówi Pan Bóg:
„Jeśliby występny porzucił wszystkie swoje grzechy, które popełniał, a strzegł wszystkich moich ustaw i postępowałby według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie umrze: nie będą mu poczytane wszystkie grzechy, jakie popełnił, lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości, z jaką postępował. Czyż ma mi zależeć na śmierci występnego, mówi Pan Bóg, a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?
A gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił.
Wy mówicie: «Sposób postępowania Pana nie jest słuszny». Słuchaj jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne?
Jeśli sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli bezbożny odstąpi od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Zastanowił się i odstąpił od wszystkich swoich grzechów, które popełniał, i dlatego na pewno żyć będzie, a nie umrze”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 130,1-2.3-4.5-7a.7bc-8)

Refren:Gdy grzechy wspomnisz, któż się z nas ostoi?

Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, *
Panie, wysłuchaj głosu mego.
Nachyl Twe ucho *
na głos mojego błagania.

Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, *
Panie, któż się ostoi?
Ale Ty udzielasz przebaczenia, *
aby Ci służono z bojaźnią.

Pokładam nadzieję w Panu, +
dusza moja pokłada nadzieję w Jego słowie, *
dusza moja oczekuje Pana.
Bardziej niż strażnicy poranka *
niech Izrael wygląda Pana.

U Pana jest bowiem łaska, *
u Niego obfite odkupienie.
On odkupi Izraela *
ze wszystkich jego grzechów.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ez 33,11)

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika,
lecz aby się nawrócił i miał życie.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

EWANGELIA (Mt 5,20-26)

Pojednaj się najpierw z bratem

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
Słyszeliście, że powiedziano przodkom: «Nie zabijaj»; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego.
Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar swój.
Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz”.

Oto słowo Pańskie.

 

 

KOMENTARZ

 

 

Nieograniczone miłosierdzie

 

O tym, jaką wagę do miłości bliźniego przykłada Jezus, świadczą słowa dzisiejszej Ewangelii: „najpierw idź pojednać się z bratem”. Bóg nie chce modlitwy człowieka skłóconego z innymi, którego serce przepełnione jest nienawiścią. Droga nawrócenia, czyli powrotu do Boga, wiedzie zawsze poprzez przebaczenie. Wybaczamy doznane urazy i stajemy się miłosierni wobec tych, którzy zgrzeszyli przeciw nam. Wtedy także Bóg okazuje nam miłosierdzie i pozwala oglądać swoje oblicze. Pamiętaj, że Boże miłosierdzie wobec ciebie jest nieograniczone. Ale ty także nie możesz ograniczać się w czynieniu dobra.

Panie, Ty uczysz mnie, jak wybaczać i czynić dobro, a ja wciąż jestem słaby, moje serce jest zatwardziałe. Uczyń mnie nowym człowiekiem, zdolnym do miłowania bliźniego całym sercem i bez obłudy.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”

Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html

*********

#Ewangelia: Być dobrym od wewnątrz

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus powiedział do swoich uczniów: “Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.

 

 

Słyszeliście, że powiedziano przodkom: «Nie zabijaj»; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego.

 

Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar swój.

 

Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.

 

[Mt 5, 20-26]

 

Komentarz do Ewangelii

 

Są ludzie, którzy tylko z lęku przed karą Bożą nie posuwają się zbyt daleko w czynieniu zła. I wielu z nich sądzi, że może nie bez problemów, ale jakoś do Nieba wejdą. Tymczasem nie rozmiary naszych złych czynów są w tej sprawie decydujące, ale to, jakimi jesteśmy ludźmi. Jeśli ktoś nie czyni jakiegoś zła tylko po to, by “załatwić” sobie Niebo, to nadal pozostaje złym człowiekiem, tak jak ktoś, kto czyni zło bez żadnych hamulców.

 

Chodzi o to, abyśmy byli dobrzy “od wewnątrz”, tak naprawdę, i aby dobro było naszym autentycznym sposobem istnienia. Kto takim chce być, ten nie waży czy jeszcze popełnia grzech lekki, czy też może już popełnia grzech ciężki – unika grzechu w każdej postaci.

 

Trzymajmy się Jezusa, uczmy się żyć od Niego, a na pewno staniemy się naprawdę dobrzy.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2351,ewangelia-byc-dobrym-od-wewnatrz.html

********

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 5, 20-26

Mariusz Han SJ

(fot. enggul / Foter.com / CC BY-NC)

Każdy, kto się gniewa na swego brata…

 

Piąte przykazanie
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.

 

Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi.

 

A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: Bezbożniku, podlega karze piekła ognistego.

 

Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!

 

Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia.

 

Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.

 

Opowiadanie pt. “A piąte przykazanie?”
Jane urodziła się z wrodzoną wadą serca i była skazana na rychłą śmierć w razie pozostawienia jej w takim stanie. Operacja mogła uratować życie, lecz zdaniem specjalistów – lekarzy dziecko musiałoby leżeć w łóżku nie mogąc normalnie żyć, wiodąc życie kaleki i wymagając ciągłej opieki otoczenia. Nawet takie życie dziecka trwałoby jednak tylko -zdaniem lekarzy – około 20 lat, po czym musiałaby nastąpić śmierć.

 

Mając takie perspektywy dla dziecka, rodzice zdecydowali, że nie będą poddawali dziecka operacji, która mogłaby uratować mu życie na lat 20.

 

Zadecydowali więc zaraz o śmierci dziecka, ponieważ niewykonanie operacji było równoznaczne ze śmiercią.

 

Aby jednak uniknąć oskarżenia o zabójstwo dziecka, wnieśli sprawę do sądu, aby wydał im urzędowe pozwolenie na niewykonanie operacji.

 

Sąd… przychylił się do prośby rodziców, potwierdził ich decyzję, dziecka nie operowano, nastąpiła jego śmierć. Był to pierwszy wyrok sądu tego rodzaju w Stanach Zjednoczonych, a może w ogóle w świecie.

 

Refleksja
Nikt nie dał nam prawa zabić kogokolwiek. Tak jak każdy inny człowiek żyjacy na ziemi, tak i my, życie otrzymaliśmy za darmo od Boga. Dlatego nie mamy prawa go odbierać nikomu, kogo spotkamy na naszej drodze życia. Życie otrzymaliśmy jedno, dlatego powinniśmy robić wszystko, aby nim ubogacać innych, a nie im je odbierać swoim postępowaniem. To Bóg jest tym, który daje życie, dlatego nie wolno nam Bogu i drugiemu człowiekowi go odbierać…

 

Jezus uczy nas, że życie ma wartość nadrzędną. Bez życia ludzkiego nie ma sensu istnienie świata, który został dany i zadany człowiekowi, aby ziemię robił sobie poddaną, ale także, aby z drugim człowiekiem dzielił swój los. Z tej wspólpracy, zaangazowania i miłości powstaje także nowe życie. Warto pamiętać o tym, że życie, które jest nam raz dane tu na ziemi, trzeba wykorzystać tak, aby dodawało człowieczeństwa ziemi, która jest naszym domem…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego zabijanie jest złe?
2. Dlaczego życie ma wartość nadrzędną?
3. Jak pomagać innym ludziom przeżyć każdego dnia?

 

I tak na koniec…
[…] nie zabiłem człowieka, zabiłem zasadę! Tak, zasadę zabiłem, ale czy przekroczyłem? Nie, pozostałem po tamtej stronie. Potrafiłem tylko zabić! Właściwie, jak się okazuje, nie potrafiłem nawet i tego (Fiodor Dostojewski)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,289,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-5-20-26.html
********
Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła
Homilie do ludności z Antiochii

„Idź i pojednaj się z bratem swoim”

Oto, co głoszę, co poświadczam i mówię rozbrzmiewającym głosem: Niech nikt z tych, którzy mają wroga, nie zbliża się do świętego stołu i nie przyjmuje Ciała Pańskiego! Niech każdy, kto się zbliża, nie ma żadnego wroga! Masz wroga? Nie zbliżaj się! W przeciwnym razie idź najpierw się pojednać, a potem otrzymaj sakrament.

To nie ja tak mówię, lecz Pan. On, który został ukrzyżowany za nas, aby pojednać cię z Ojcem, został zabity i przelał swoją krew, a ty nie chcesz powiedzieć ani słowa by pojednać się z bratem, ani iść do niego? Posłuchaj tego, co mówi Pan o tych, którzy są do ciebie podobni: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie”… Nie mówi: „Poczekaj aż przyjdzie do ciebie, lub niech odwiedzi go któryś z twoich przyjaciół, aby was pojednać” lub jeszcze: „Poślij kogoś innego”, ale: „Ty, osobiście, biegnij do niego!” „Idź -mówi – i pojednaj się z bratem swoim”.

Niewiarygodne! Bóg się nie obraża, kiedy widzi swój dar, odłożony na bok, a ty uważałbyś się za zniesławionego, robiąc pierwszy krok, żeby pojednać się z twoim bratem? Gdzie znajdziesz wymówkę dla podobnego zachowania? Kiedy widzisz odciętą część twojego ciała, czy nie starasz się wszelkimi sposobami zjednoczyć ją z ciałem? Czyń podobnie z braćmi. Kiedy zobaczysz, że są z dala od twojej przyjaźni, szybko, przyprowadź ich, nie oczekuj, że przyjdą pierwsi, ale ty pierwszy się pośpiesz.

**********

Kilka słów o Słowie 27 II 2015

Michał Legan

Michał Legan
http://youtu.be/PBvCvigKZsw
**********
*************************************************************************************************************************************
DROGA KRZYŻOWA

Droga Krzyżowa Roku Świętego 2000 w Koloseum pod przewodnictwem Ojca Świętego Jana Pawła II

21 IV 2000 — Wielki Piątek

Rozważania i modlitwy Ojca Świętego Jana Pawła II

 

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/modlitwy/droga_krzyzowa_21042000.html#

*************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
27 LUTEGO
***************************
Święty Gabriel od Matki Bożej Bolesnej, zakonnik
Święty Gabriel od Matki Bożej Bolesnej Franciszek Possenti urodził się w Asyżu 1 marca 1838 r. Gdy miał 4 lata, zmarła jego matka. Jego ojciec piastował urząd gubernatora tego miasta i okolic z ramienia Stolicy Apostolskiej, gdyż obszar ten należał wówczas do Państwa Kościelnego.
Pierwsze lata swojego życia Franciszek spędził w różnych miejscach, a to dlatego, że jego ojciec nie zdecydował się jeszcze, gdzie obrać sobie stałą rezydencję. W roku 1856 osiadł na stałe w Spoleto.
Franciszek odbywał studia najpierw u Braci Szkół Chrześcijańskich, którzy pogłębili w nim zasady religijne, wyniesione już z domu. Od roku 1850 uczęszczał do kolegium jezuitów. Należał do najlepszych uczniów. Miał wówczas 12 lat. Sakrament bierzmowania przyjął z rąk arcybiskupa Jana Sabbioni. Dbał aż do przesady o swój wygląd zewnętrzny, lubił grę w karty, tańce, imprezy artystyczne, wieczorki towarzyskie, polowania.
Po krótkim okresie zbyt swobodnej młodości 22 sierpnia 1856 r. wstąpił do klasztoru pasjonistów w Morovalle, gdzie przyjął imię zakonne Gabriel. Ojciec, który myślał o ożenieniu go z pewną panienką z dobrej rodziny, był stanowczo przeciwny, by jego syn szedł do zakonu – i to jednego z wówczas najsurowszych. Franciszek zdołał jednak przełamać opór ojca; jako 18-letni młodzieniec pożegnał bliskich i zapukał do bram nowicjatu. Obrał sobie zakon, którego celem było pogłębianie w sobie i szerzenie wśród otoczenia nabożeństwa do męki Pańskiej i do Matki Bożej Bolesnej. Te dwa nabożeństwa szczególnie przypadły mu bowiem do serca. One też uświęciły go tak dalece, że po niewielu latach wzniósł się aż na stopień heroiczny doskonałości chrześcijańskiej. Zachował się jego notatnik, w którym zapisywał postanowienia podejmowania coraz to nowych ofiar w duchu pokuty. Był gotów przyjąć wszystkie, choćby największe męki, byle tylko pocieszyć Serce Boże i Jego Matki.
Zmarł na gruźlicę 27 lutego 1862 r., mając 24 lata, nie doczekawszy święceń kapłańskich. Włosi nazywają św. Gabriela Santo del sorriso – “Świętym uśmiechu”. Jest patronem kleryków i młodych zakonników. Papież św. Pius X ogłosił Gabriela błogosławionym (1908), a papież Benedykt XV wpisał go do katalogu świętych (1920). Papież Pius XI obrał św. Gabriela za patrona młodzieży włoskiej Akcji Katolickiej (1926). W roku 1953 papież Pius XII wyznaczył św. Gabriela na patrona diecezji Teramo i Atri na równi ze św. Bernardynem i św. Reparatą. Jego relikwie znajdują się w Sanktuarium św. Gabriela w Isola del Gran Sasso. Jest patronem studentów, działaczy Akcji Katolickiej oraz księży.

Ksiądz Jan Twardowski napisał o nim krótki wiersz:

O Gabrielu bledziutki,
z bolesnym w ręku obrazkiem;
jesteś mi cały – gdy kocham –
Szczęśliwym wynalazkiem.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-27a.php3
**********
Święty Leander, biskup
Święty Leander Żywot św. Leandra zostawił nam św. Izydor, jego brat i następca na stolicy metropolitalnej w Sewilli. Leander urodził się w połowie VI w. w hiszpańskiej Kartagenie. Jego braćmi byli św. Izydor (+ 636) i św. Fulgencjusz (+ 633), a siostrą – św. Florentyna (+ ok. 611). Już jako młodzieniec wybrał życie zakonne. Inne jednak były wobec niego zamiary Boże: niedługo został wyniesiony do godności arcybiskupa w Sewilli. Dzięki swojej wiedzy i wymowie zdołał pozyskać dla wiary św. Hermenegilda, syna króla Wizygotów hiszpańskich, którzy wówczas wyznawali arianizm. Naraził się przez to królowi, Leowigildowi, przez którego został skazany na wygnanie. Po śmierci króla wrócił do kraju. Zdołał pozyskać dla Kościoła katolickiego króla Rekkareda, z którym cały naród przeszedł na łono Kościoła, porzucając herezję ariańską.
Pełen zasług, Leander zmarł 13 marca roku 600 lub 601. Martyrologium Rzymskie umieszcza jego pamiątkę w dniu 27 lutego. Pochowany został w Sewilli, w kościele świętych Justy i Rufiny. Później przeniesiono jego ciało do katedry. Spoczywa w osobnej kaplicy, w której znajdują się także śmiertelne szczątki św. Ferdynanda. Leander jest czczony w Hiszpanii jako doktor Kościoła. Zostawił bowiem dwie rozprawy przeciwko arianom. Swojej siostrze, zakonnicy, dedykował pismo O wychowaniu dziewic i O wzgardzie świata. Z jego listów zachował się list do papieża św. Grzegorza I Wielkiego. Był także uzdolnionym muzykiem: skomponował szereg melodii do psalmów.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/02-27b.php3
*************************************************************************************************************************************
REKOLEKCJE
****************
JEZUICI

#MwD: Syn prosi i otrzyma

Modlitwa w Drodze

Przemysław Mąka SJ

(fot. scott1346 / Foter / CC By

Dzień powszedni

Mt 5, 20-26 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3

Otwórz swoje serce na spotkanie z przychodzącym Panem. Niech ten czas będzie poświęcony tylko Jemu. Pomyśl, co chcesz od Niego otrzymać.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 5, 20-26
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Słyszeliście, że powiedziano przodkom: „Nie zabijaj”; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu „Raka”, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar swój. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz».

Jezus wymaga od swoich uczniów podniesienia poprzeczki. Wyobraź sobie faryzeuszy i uczonych w Piśmie, elitę religijną narodu – uczniowie Pana mają być jednak bardziej sprawiedliwi i wierni Bogu. Postawa faryzejska to świetna znajomość doktryn i tradycji, a nawet wypełnianie wynikających z nich uczynków. A jednak, by wejść do Królestwa Bożego, trzeba doskonałości serca.

Bóg walczy o twoje serce. Walczył w osobie Jezusa o uwolnienie ludu Izraela z niewoli grzechu. Przyszedł do grzeszników jak lekarz, który uwalnia z choroby. To tak gorszyło poprawnych faryzeuszy. Człowiek, któremu zostały odpuszczone grzechy, uwielbia Pana, który go uratował. Już nie wystarczy mu „nie zabijaj”. On nawet myślą w sercu nie będzie chciał zabić brata. Taki człowiek może wejść do Królestwa. Przypomnij sobie te chwile, kiedy Bóg uwalniał z grzechów twoje serce.

Stawiając wysoko poprzeczkę, Jezus zwraca szczególną uwagę na relacje z bliźnimi i kwestie pojednania. Rozwinie to św. Jan, mówiąc wprost: kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Relacje miłości do bliźnich to kwestia autentyczności naszej więzi z Bogiem. Do czego konkretnie przynagla cię miłość, jaką umiłował cię Bóg?

Proś Pana o taką miłość, która pozwoli ci szybko pojednać się tymi, którzy mają coś przeciwko tobie.

http://www.modlitwawdrodze.pl/home/
*****************
DOMINIKANIE

Mleko i miód. Odcinek 5: Miłosne niezaspokojenie

Piąty odcinek internetowego słuchowiska wielkopostnego MLEKO I MIÓD prowadzonego przez o. Adama Szustaka OP. Po więcej zapraszamy na: www.langustanapalmie.pl.

 

*****************
FRANCISZKANIE

Franciszkańskie rekolekcje na Wielki Post 2015 – NAMRQCENIE.
Odcinek 10 – Oczywista droga.

franciszkanie.tv

Leszek Łuczkanin OFMConv

Franciszkańskie rekolekcje na Wielki Post 2014 – NAMRQCENIE. Rekolekcje oglądać można codziennie od 18 lutego do 5 kwietnia 2015 r. na DEON.pl i franciszkanie.tv Tegoroczny cykl prowadzi o. Leszek Łuczkanin OFMConv, Wikariusz Prowincji św. Maksymiliana.

 

*****************
SERCANIE

Uwielbienie uwalnia SERCE (video)

W dniach 31 stycznia – 1 lutego 2015 r. w Tarnowie – Mościcach w hali sportowej „Jaskółka” odbyła się sesja formacyjna organizowana przez Wydział ds. Nowej Ewangelizacji Kurii Diecezjalnej w Tarnowie oraz Szkołę Nowej Ewangelizacji św. Józefa w Tarnowie. Jesteście ciekawi? Zapraszamy, zobaczcie krótki materiał z tej sesji.

http://youtu.be/rAbZjPC28Ks
*************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
****************************

Czy dzieci powinny oglądać telewizję?

Gianni i Antonella Astrei, Pierluigi Diano / slo

Im więcej osób ogląda dany program, tym lepsze rezultaty daje towarzysząca mu reklama (fot. shutterstock.com)

Postaci z telewizji są nam bliskie, nieustannie wchodzą do naszych domów, goszczą w nich na co dzień i mogą wywierać na nas wpływ. Łatwo zrozumieć, dlaczego najbardziej narażone są dzieci.

 

Dziecko “żywi” się naszym przykładem, wartościami, które mu przekazujemy, radosną atmosferą w rodzinie, jakością relacji łączącej jego rodziców. Dlaczego więc powinniśmy przywiązywać wagę do tego, co przekazuje telewizja?

 

“Telewizor to nie tylko królujące w naszym domu urządzenie, to także nośnik rewolucji komunikacyjnej, jego obecność w naszych domach ma często charakter obsesyjny i wszechogarniający. […] Świat obrazów jest ważny i potężny: niesie z sobą dobro i zło, równowagę i przesadę, miesza spokój ze strachem, konstruktywne wychowanie i ukrytą perswazję, wolną wyobraźnię i przemoc. […] Telewizja nie może być demonizowana (tylko tego by brakowało), mitologizowana, nie można jej też podlegać. Jeżeli pomożemy dziecku, będzie ono potrafiło zapanować nad telewizją, korzystać z tego, co w niej najciekawsze i najbardziej atrakcyjne, wyrośnie na człowieka, który będzie przeżywał w sposób odpowiedzialny telewizyjną rzeczywistość stanowiącą istotny element naszego życia codziennego.”

(Anna Oliverio Ferraris)

Fundamentalne znaczenie ma umiejętność właściwego używania telewizji. Nie chodzi o to, aby ją demonizować albo mieć do niej całkowite zaufanie, bezkrytyczny stosunek. Należy postrzegać ją jako narzędzie. Cele, jakie możemy osiągnąć dzięki telewizji, są bezpośrednio związane z tym, w jaki sposób my i nasze dzieci będziemy z niej korzystać. Na pilocie znajduje się nie tylko guzik do włączania, ale także do wyłączania. Jeżeli będziemy potrafili we właściwy sposób korzystać z tych dwóch przycisków, osiągniemy zamierzone rezultaty.

Telewizja sama w sobie nie jest szkodliwa, niebezpieczne może być natomiast nieumiejętne jej wykorzystanie. Chodzi tutaj zarówno o tych, którzy nią zarządzają i ją tworzą (producenci, politycy, sponsorzy), jak i o widzów, którzy ją oglądają. Jeżeli potrafi się z niej korzystać we właściwy sposób, może ona odgrywać pozytywną rolę, może bawić, a także być stosunkowo ważnym nośnikiem kultury i demokracji.”

(Anna Oliverio Ferraris)

Telewizor nie jest tylko zwykłym urządzeniem domowym, ale przede wszystkim “oknem” na świat, na społeczeństwo i otaczającą nas rzeczywistość. Należy pamiętać, że to, co owo “okno” pozwala nam zobaczyć, jest z góry ustalone przez producentów, sponsorów, reklamę. Nie możemy dać się oszukać i uwierzyć, że to, co widzimy w telewizji, jest obiektywne. Dobór programów nie jest przypadkowy, ale jest owocem uważnej analizy przede wszystkim upodobań widzów.

Postaci z telewizji stają się nam bliskie, nieustannie wchodzą do naszych domów, goszczą w nich na co dzień i mogą wywierać na nas wpływ. Łatwo zrozumieć, dlaczego najbardziej narażone są dzieci. Dziecko “żywi” się naszym przykładem, wartościami, które mu przekazujemy, radosną atmosferą w rodzinie, jakością relacji łączącej jego rodziców. Dlaczego więc powinniśmy przywiązywać wagę do tego, co przekazuje telewizja? Spróbujemy teraz wymienić różne powody.

Mówi się, że w gruncie rzeczy telewizja nie jest niczym innym jak tylko odbiciem rzeczywistości, jej fotografią lub innymi słowy, że telewizja rejestruje rzeczywistość i pokazuje ją nam. Nawet jeśli to prawda, choć wymienić można wiele argumentów przeciwko takiej tezie, to zadanie rodziców polega na budowaniu rzeczywistości odmiennej od tej, w której żyjemy, bardziej ludzkiej. Telewizja jest dzisiaj przede wszystkim sposobem ucieczki. Można powiedzieć, że również ta jej funkcja jest potrzebna. Stanowi odpowiedź na skomplikowany charakter codziennego życia, stres, z jakim się borykamy. Płynie jednak z tego smutny wniosek, że kiedyś żyło się lepiej. Mamy na myśli przede wszystkim wartości ludzkie. Dzisiaj żyjemy w wielkich miastach, dużych blokach, nie znamy nawet sąsiadów z naszego piętra.

W dzisiejszych czasach wydaje się, że nie można żyć bez telewizji. Nie jest to pogląd formułowany wyłącznie z punktu widzenia widza. Jeżeli nie bierze się udziału w programach telewizyjnych, można odnieść wrażenie, że nic się nie znaczy. Im bardziej jest się obecnym w mediach, tym bardziej jest się ważnym.

 

Wiek dziecka a telewizja

 

Aby dobrze zrozumieć telewizję, musimy mieć na uwadze to, czym kierują się i jakim oczekiwaniom starają się sprostać ci, którzy ją tworzą. Osoby odpowiedzialne za tworzenie programów telewizyjnych za wszelką cenę starają się przyciągnąć i utrzymać uwagę publiczności przez dostatecznie długi czas, aby móc zareklamować produkt. Według Johna Condriego, który zajmował się tą kwestią, najważniejszym celem telewizji jest aspekt handlowy, na drugim miejscu znajduje się rozrywka, a na trzecim informacja.

 

Im więcej osób ogląda dany program, tym lepsze rezultaty daje towarzysząca mu reklama, ponieważ emitowane spoty docierają do większej liczby osób. Jednocześnie mechanizm ten obniża jakość programów, trwa prawdziwe polowanie na jak największą liczbę widzów.

 

Do drugiego roku życia dziecko nie jest w stanie oglądać telewizji, nie robi ona na nim żadnego wrażenia. Możemy się tylko domyślać, jak bardzo jest zdziwione, kiedy widzi swoich rodziców i rodzeństwo wpatrzonych w ekran. Jeżeli telewizor jest włączony, dziecku to nie przeszkadza, nadal zajmuje się swoimi sprawami, chodzi po domu ze swoimi zabawkami, możliwe nawet, że przechodzi obok telewizora i nie spojrzy na niego ani razu. Zainteresowanie pojawia się między drugim a trzecim rokiem życia, kiedy dziecko zaczyna dostrzegać, że telewizja może dostarczać emocji i tym samym być czymś przyjemnym.

“Między drugim a trzecim rokiem życia telewizja może ułatwiać i przyśpieszać proces polegający na zapamiętywaniu widzianych obrazów, umiejętności konfrontowania rzeczywistości z tym, co widać na ekranie. Jest to bardzo ważny etap w osiągnięciu umysłowej dojrzałości.

(Giovanni Bollea)

Kiedy rozmawia się z dwu- lub trzyletnimi dziećmi, można dowiedzieć się na przykład, że nie rozumieją one, iż oglądane w telewizji obrazy jedynie coś przedstawiają. Jeżeli rzuci się jajkiem w obiektyw kamery i na ekranie telewizora pojawi się spływające żółtko i białko, dziecko może chcieć je wytrzeć. Czasem dziecko także wierzy w to, że kiedy wyłączy się telewizor, postaci wyjdą z niego kablem.

Między trzecim a szóstym rokiem życia większość dzieci nie wie, jaki jest temat przewodni czy znaczenie danego programu, mogą natomiast pamiętać poszczególne epizody, zwłaszcza najbardziej dramatyczne, imponujące lub takie, które przyciągnęły ich uwagę z jakiegoś powodu, na przykład pojawiło się dziecko podobne do oglądającego, czyjaś mama została zastrzelona, potwór gonił przestraszonych ludzi itd.

 

Śledzenie fabuły w dalszym ciągu stanowi problem dla siedmio- i ośmiolatków, problem tym większy, jeśli historię przerywa się spotami reklamowymi. Dlatego szczególnie przejmujący obraz może wbić się w pamięć najmłodszych, mimo iż nie pamiętają jego związku z fabułą czy znaczenia dla całej historii. Wiele dzieci nie widzi związku między różnymi epizodami i wydarzeniami a końcowym morałem, chyba że ktoś im pomoże to zauważyć.

Aż do siódmego, ósmego roku życia nie pamięta się dokładnie całego programu, w pamięci oprócz dramatycznych scen pozostają stereotypy i slogany, na przykład reklamowe. Dzieje się tak, ponieważ są to uproszczone przekazy, krótkie i przyciągające uwagę. Dzieci w tym wieku zaczynają też rozumieć, że programy informacyjne przedstawiają wydarzenia, które naprawdę miały miejsce; dochodzi do tego, zanim dziecko zrozumie, że programy rozrywkowe są fikcją.

Między szóstym a dziesiątym rokiem życia rozwija się stopniowo umiejętność odszyfrowywania przekazów telewizyjnych, dziecko odróżnia, co jest prawdziwym wydarzeniem, a co fikcją, co jest informacją, a co przedstawieniem. Dziecko w wieku ośmiu, dziewięciu lat rozumie, że aktor, który gra policjanta, w prawdziwym życiu nie jest policjantem, chociaż czasem daje się zwieść sile przekazu i myli z sobą te dwa poziomy. Jeszcze trudniej jest mu rozróżnić to, co prawdziwe, od tego, co prawdopodobne. Wiele z tego, co ogląda się w telewizji, jest prawdopodobne, ale nieprawdziwe – aby dokonać właściwego rozróżnienia potrzebne jest doświadczenie.

Sugestywność niektórych obrazów może być tak wielka, że nawet jeżeli dziecko wie, iż spot reklamowy nie jest “prawdą”, to pozostaje pod jego wpływem, bo występuje w nim mistrz piłki nożnej czy znany piosenkarz. Należy pamiętać, że są również takie programy, w których informacje mieszają się z rozrywką, co powoduje, że można pomylić z sobą te dwie płaszczyzny.  Obrazy wywołują pewne konsekwencje. Musimy pamiętać, że małe dziecko nie odróżnia tego, co wirtualne, od tego, co rzeczywiste. Ta umiejętność o charakterze analitycznym i szacunkowym rozwija się wraz z jego wzrostem.

 

 

Więcej w książce: Błędy mamy i taty. Praktyczny poradnik dla rodziców – Gianni i Antonella Astrei, Pierluigi Diano

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,56,czy-dzieci-powinny-ogladac-telewizje.html

********

Dlaczego powinniśmy być asertywni?

Elena Guarrella, Giorgio M. Sofia / slo

Nie można powiedzieć nie – nie będąc zaprawionym w mówieniu wielu nie wewnętrznych, skierowanych do nas samych (fot. borghetti / flickr.com)

Nauczyć się mówić NIE oznacza utwierdzać się w zdaniu o sobie, szanować się i domagać się szacunku dla siebie, być szczerym, a więc nie nadskakiwać, nie akceptować pozbawiania wartości, wyodrębniać i odrzucać więzi symbiotyczne, każdą formę nadmiernego przywiązania i zależności.

 

Trzeba nauczyć się mówić NIE – przede wszystkim po to, aby nie czuć się wykorzystywanym, nie pozwolić “wejść sobie na głowę”, nie stać się ofiarą oczekiwań i przyzwyczajeń

  1. Dla spójności, w celu potwierdzenia własnej decyzji, wyboru, uczynionego w sposób dojrzały i świadomy, w zgodzie z własnymi wartościami i zasadami.
  2. Dla ochrony przed inwazją ze strony innych (wyznaczenie granic).
  3. Aby nie ulec naciskom ku byciu uprzejmym, hiperprzystosowanym, grzecznym, zgodnie z błędną opinią, że “mówiąc tak będziemy w zgodzie ze wszystkimi i będziemy mieli mnóstwo przyjaciół”.
  4. W celu poszanowania naszych zadań i obowiązków i uniknięcia sytuacji, w której zostalibyśmy zatopieni przez całą serię poważnych i niepożądanych konsekwencji (spowodowanych wypowiedzianym bez namysłu tak), które mogłyby nam uniemożliwić dotrzymanie danego słowa lub mogłyby spowodować obniżenie progu uwagi, a w następstwie drobne (a niekiedy także ciężkie) wypadki, stresy i somatyzacje.
  5. Z powodu umiłowania szczerości, autentyczności, która każe nam wypowiadać nie po namyśle i z przekonaniem, a nie podyktowane kaprysem
  6.  Aby przerwać symbiozę: to znaczy aby uniknąć występowania w roli Wybawiciela i nie pozwolić by ten, kto bierze na siebie rolę Ofiary opierał się na nas, zamiast pamiętać, że może poradzić sobie sam, że jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za własne życie.
  7. Aby odnieść pożytek, czyli uniknąć nadmiernego obciążenia ekonomicznego, czasowego, nadmiernego wysiłku, ponieważ poszanowanie naszych potrzeb, preferencji, a także prostego faktu, iż “lubimy”, nie jest egoizmem (pod warunkiem, że nasz wewnętrzny Rodzic postrzega wszystko to jako zdrowe, uprawnione, pierwszoplanowe), lecz właściwą miłością do siebie.
  8. Aby uchronić się od niebezpieczeństw lub konsekwencji, które uważamy za w jakiś sposób szkodliwe lub niekorzystne.
  9. Aby nie czuć się wykorzystywanym, nie pozwolić “wejść sobie na głowę”, nie stać się ofiarą oczekiwań i przyzwyczajeń.
  10. Aby żyć w pełni tu i teraz, z pogodą ducha, koncentrując się za każdym razem na tylko jednej rzeczy, wartościując, które sprawy są pierwszoplanowe lub niezbywalne, a które mogą być przeniesione na innych.

Nie można jednak powiedzieć tych “nie” – nie będąc zaprawionym w mówieniu wielu “nie” wewnętrznych, skierowanych do nas samych, za pomocą których odrzucamy to, co nas niszczy, działania impulsywne, resentymenty, smutek, depresję, zniechęcenie, nieufność, nasze kompleksy, wątpliwości, lęki i niepokoje; a jeszcze nie, za pomocą których blokujemy swój porozumiewawczy uśmiech w odpowiedzi na śmiech wisielczy, pozbawianie wartości, przyjmowanie biernych postaw zaniechania lub odwlekania, lub te “nie”, które hamują myśli negatywne, rozproszenia, niektóre żarciki umysłu, serca i uczuć.

 

 

Fragment z książki: Sztuka mówienia nie – Elena Guarrella, Giorgio M. Sofia

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,14,dlaczego-powinnismy-byc-asertywni.html

*********

Prosta praktyka wyrzeczenia

Posłaniec
Jacek Poznański SJ

02.03.2012 10:57
(fot. SnaPsi Сталкер/flickr.com)

W okresie Wielkiego Postu wiele osób chce podjąć jakieś wyrzeczenie, zrezygnować z czegoś. Podejmują więc praktyki postne, powstrzymują się od oglądania telewizora, odmawiają sobie spożywania alkoholu czy palenia tytoniu. Nieraz rodzi się jednak pytanie, czym różnią się te praktyki od zwykłego hartowania woli czy kształtowania charakteru?

 

Wątpliwe umartwienia

Posłuchajmy Mistrza Eckharta, trzynastowiecznego mistyka niemieckiego: Wielu jest takich, którzy sądzą, że mają obowiązek dokonywania wielkich zewnętrznych dzieł zwanych “uczynkami pokutnymi”, pościć na przykład, chodzić boso itp. Eckhart ma duże wątpliwości co do tych praktyk. Jest świadom tego, że podejmowanie zewnętrznych pokut może być ambiwalentne. W szczególności, takie praktyki wcale nie muszą prowadzić do głębszej relacji z Bogiem. Przeciwnie, mogą nieraz pogłębiać skupienie się na sobie, czyli egoizm, mogą prowadzić do utwierdzania się w pysze, mogą być też wyrazem zwykłego perfekcjonizmu, a może i nawet nienawiści do siebie. Dlatego dla Mistyka istotniejsza jest wewnętrzna postawa. To wewnętrzna postawa czyni zewnętrzną pokutę owocną, oczyszcza i uzdrawia jej intencję. Prawdziwa pokuta musi mieć cechę całkowitego odwrócenia się od siebie i zwrócenia do Boga. Dopiero wtedy leczy ona z grzechu.

 

Obraz Jezusa Chrystusa

Co sprzyja formowaniu się tej wewnętrznej postawy? Eckhart zachęca, by mieć zawsze przed oczyma Jezusa Chrystusa i starać się odtworzyć Go w sobie. A z im większą szczerością i prostotą Jego będziesz miał przed oczami, w tym większym stopniu wszystkie twoje uczynki będą pokutą za grzechy. Dokonuje się to najpierw przez uwolnienie się od tego, co nazywa “obrazami”. Termin ten może tu oznaczać: “wyobrażenia, pojęcia, praktyki ascetyczne, metody prowadzenia życia wewnętrznego, najrozmaitsze formy poznania, chcenia i posiadania”. Przy tym nie chodzi o zniszczenie tych “obrazów”, ale o brak przywiązania, wolność od zawłaszczania jakiegokolwiek dobra (W. Szymona OP). Następnie człowiek ma napełnić się Bogiem, na ile tylko zdoła, niech Go mocno osadzi w swym sercu i zjednoczy z Nim całe swe dążenie, myśl, chęci i swoje władze, tak żeby w nim nie pozostało miejsce na żaden inny obraz. Wtedy będzie zdolny przyjąć w siebie obraz Jezusa Chrystusa, na który został stworzony.

 

Modlitwa serca

Jak praktycznie zrealizować tak nakreślony ideał? Mam wrażenie, że doskonale czyni to wdrażanie się w praktykę modlitwy kontemplacyjnej ukształtowanej w patrystycznej tradycji modlitwy serca. Eckhart pisze: Prawdziwie ma Boga ten, kto Go ma w sercu, kto w swym wnętrzu, swym duchu zwraca się i dąży do Niego. Niekoniecznie zaś trzeba stale i niezmiennie o Nim myśleć. By zastosować te słowa, najpierw znajdź sobie spokojne i ciche miejsce. Usiądź wygodnie, lecz tak, by nie trzeba było zmieniać pozycji. Następnie powiedz sobie, że chcesz być dla Boga, że On z pewnością tutaj jest, bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy oraz On posłał do serc naszych Ducha, który modli się Abba – Ojcze. Gdy odnajdziesz w sobie ciszę, wypowiedz w swoim wnętrzu jakieś słowo lub krótkie zdanie. Może to być imię Jezus Chrystus, Abba, Ojcze, Maranatha, Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną, grzesznym lub inne. Powoli i ze spokojem powtarzaj je w ciszy, łącząc albo nie z rytmem oddechu. Po dwudziestu minutach zakończ modlitwą Ojcze nasz.

 

Rozproszenia

Przychodzić będzie mnóstwo rozproszeń: myśli, uczucia, wyobrażenia, zachcianki… Ujawnia się to, co jest u źródeł naszych wyborów, decyzji, zachowań, działań. Nieraz zajmują nas godzinami, dręczą albo sprawiają przyjemność. Trudno się od nich uwolnić, człowiek lgnie do nich, łatwo się do nich przykleja, przywiązuje, przytwierdza. Wraz z nimi stajesz przed wyborem. Za czym pójdziesz? – przywrzesz sercem do rozproszenia czy też pozwolisz mu odpłynąć i będziesz trwał przed Bogiem wierny swojemu słowu. Św. Jan Kasjan poucza: Niech dusza nieustannie trzyma się bardzo krótkiej formuły, aż wzmocniona nieprzerwanym i ciągłym jej medytowaniem, porzuci bogate i rozległe myśli i zgodzi się na ubóstwo ograniczając się do jednego wersetu. (…) W ten sposób nasza dusza dojdzie do modlitwy bez skazy, gdzie umysł nie zajmuje się już postaciami wyobraźni, nie wymawia nawet głośno słów; nie zatrzymuje się nad sensem wyrazów; lecz gdzie serce płonie ogniem, pełne jest niewysłowionego zachwytu, a w duchu panuje nienasycone pragnienie.

 

Wewnętrzne wyrzeczenie

Wytrwale i z miłością powracając do swojego słowa czy zdania, uczysz się postawy wyrzekania się, rezygnacji, odcinania przywiązań choćby do najbardziej atrakcyjnych uczuć i myśli, powierzania wszystkiego Bogu i całkowitego zaufania Mu. Ta prosta praktyka wewnętrznego wyrzeczenia, formując w tobie postawę duchową oraz ucząc czujnego i całkowitego skoncentrowania na Bogu, z biegiem czasu będzie sprawiać, że zewnętrzne wyrzeczenia staną się prawdziwą pokutą.
Powróćmy do słów Mistrza: Otóż za prawdziwą i najlepszą pokutę, najłatwiej i najskuteczniej prowadzącą do poprawy, uważać należy całkowite i doskonałe odwrócenie się od wszystkiego, co w samym człowieku i stworzeniach nie jest w pełni Bogiem i boskie, oraz całkowite i doskonałe, w niezłomnej miłości zwrócenie się wielką pobożnością i pragnieniem do umiłowanego Boga. W ten sposób regularna praktyka opisanego sposobu modlitwy ujawnia swój wymiar pokutny i pogłębia życie ascezą chrześcijańską.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,587,prosta-praktyka-wyrzeczenia.html

*********

 

*************************************************************************************************************************************
CHRZEŚCIJANIE A NASZA RZECZYWISTOŚĆ
***********************

Ryzykowna ustawa o In vitro

Dariusz Piórkowski SJ
Dariusz Piórkowski SJ

26.02.2015 11:58

(fot. Tahe Fertilidad / flickr.com / CC BY-ND 2.0

Rozumiem, że intencją autorów projektu ustawy jest ukrócenie dotychczasowej dowolności i braku jakiejkolwiek kontroli nad stosowaniem “in vitro” przez kliniki w naszym kraju. Niemniej dylemat moralny pozostaje.

 

Rządowe Centrum Legislacji ukończyło prace nad nowym projektem ustawy o leczeniu niepłodności. Dzisiaj będzie on rozpatrywany przez Komitet Rady Ministrów. Przed wyborami do parlamentu będzie poddany głosowaniu w Sejmie. Jednakże celem przewidywanej ustawy nie jest bynajmniej zakaz stosowania zapłodnienia pozaustrojowego, lecz prawne uregulowanie “in vitro”, wprowadzenie nadzoru i warunków stosowalności tej metody. Jest to kolejna wersja ustawy po odrzuconej dwa lata temu propozycji Jarosława Gowina.

 

Przypomnijmy, że projekt Gowina zawężał stosowanie metody “in vitro” tylko do małżeństw. Nie wolno było niszczyć i zamrażać ludzkich zarodków ani klonować ludzi. Planowano wprowadzić zakaz korzystania z gamet osób zmarłych. Można było stworzyć najwyżej dwa embriony, a górny wiek kobiety, która chciałaby się poddać sztucznemu zapłodnieniu wynosił 40 lat. W preambule była mowa o “przyrodzonej, niezbywalnej i nienaruszalnej godności człowieka”,  a zapłodnienie pozaustrojowe rozpatrywane było tylko jako “procedura medycznie wspomaganej prokreacji”.

 

W najnowszej wersji proponowanej ustawy te obostrzenia zostały znacznie rozluźnione. Z procedury “in vitro” mogą korzystać nie tylko małżeństwa, lecz także osoby pozostające “we wspólnym pożyciu potwierdzonym zgodnym oświadczeniem dawcy i biorczyni” . Wprowadza się wobec tego pojęcie “dawstwa partnerskiego” i “dawstwa zarodków”. To drugie zarezerwowane jest dla “anonimowej biorczyni”, co w efekcie może doprowadzić do tego, że kobiety będą wszczepiać sobie zarodki ludzkie jako samotne matki. W przeciwieństwie do propozycji Gowina, projekt  Arłukowicza mówi tylko o “zarodku” i “embrionie ludzkim”. We wstępie nie znajdziemy ani słowa, które wskazywałoby na ludzki zarodek. Można odnieść wrażenie, że chodzi po prostu o zbiór komórek pobierany z ciała człowieka. Sama metoda “in vitro”, oprócz “metody wspomagania prokreacji” nazwana jest również “leczeniem niepłodności”, chociaż tej choroby nie leczy.

 

To nie wszystkie zmiany na gorsze. Liczba zarodków koniecznych do przeprowadzenia zapłodnienia pozaustrojowego została zwiększona do sześciu, ale gdy kobieta ma więcej niż 35 lat, cierpi na inną chorobę wpływającą na niepłodność lub zapłodnienie dwukrotnie okazało się niepomyślne, wtedy można stworzyć większą ilość zarodków. Projekt umożliwia również diagnostykę genetyczną, która “pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej”. W ramach dawstwa partnerskiego można przenieść zarodek do organizmu kobiety po śmierci dawcy.

 

Na początku czytamy, że ustawa określa “sposoby leczenia niepłodności, w tym zasady stosowania medycznie wspomaganej prokreacji”. Jednak na próżno szukać tam szczegółowego określenia, na czym mają polegać sposoby leczenia niepłodności inne niż zapłodnienie pozaustrojowe, poza ich wyliczeniem w art. 5.  Jest to kolejna wielka słabość tego projektu, ponieważ wiemy dzisiaj, że wzrastająca niepłodność wśród ludzi ma różne przyczyny, chociażby takie jak szybkie tempo życia, stres, inne choroby organiczne. Pominięcie tego szerszego kontekstu otwiera możliwość drogi na skróty. Uderza się wtedy nie w przyczyny, lecz tylko leczy skutki.

 

Ustawa nie jest oczywiście całkowicie nieetyczna. Generalnie zakazuje niszczenia zarodków, które są zdolne do prawidłowego rozwoju, nie pozwala na handel embrionami, tworzenie chimer i hybryd, wprowadza konieczność ewidencjonowania całej procedury, nakazuje skrupulatny rejestr zarodków i komórek rozrodczych, próbuje zapobiec niebezpieczeństwu kazirodztwa, zakazuje wcześniejszego wyboru płci, wprowadza kary za przestępstwa łamiące prawo w tej dziedzinie itd.

 

Z katolickiego punktu widzenia procedura “in vitro” jest niedopuszczalna, bez względu na to, jak jest motywowana. Najlepiej byłoby, gdyby była ona zakazana. Jednak w rzeczywistości nie wszyscy ludzie, także wierzący, zgadzają się na takie rozwiązanie. I tutaj tkwi problem. Rozumiem, że intencją autorów projektu jest ukrócenie dotychczasowej dowolności i braku jakiejkolwiek kontroli nad stosowaniem “in vitro” przez kliniki w naszym kraju, co jest również skrzętnie i brutalnie wykorzystywane przez obcokrajowców. Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który nie ma jeszcze żadnej ustawy dotyczącej “in vitro”. Jeśli teraz można praktycznie robić wszystko, łącznie z handlem embrionami i ich niszczeniem, to jakiekolwiek obostrzenie tego procederu jest postępem.

 

Niemniej dylemat moralny pozostaje. To jasne, że nie można oczekiwać, by prawo stanowione przez państwo było we wszystkim tożsame z prawem Ewangelii. Żyjemy w świecie, który nie jest królestwem Bożym. Jan Paweł II pisał w encyklice “Evangelium vitae”: “nie ulega wątpliwości, że zadanie prawa cywilnego jest inne niż prawa moralnego, a zakres jego oddziaływania węższy” (EV, 71). Czy jednak takie kompromisowe rozwiązanie, które przedstawia obecny projekt, jest do przyjęcia przez katolików, a zwłaszcza przez katolickich ustawodawców?

 

Encyklika “Evangelium vitae” dopuszcza pewien znamienny wyjątek od reguły a propos aborcji. Jeśli w kraju, w którym dotąd stosowano liberalną ustawę zezwalającą na przerywanie ciąży w każdym przypadku, pojawi się możliwość wprowadzenia ograniczeń, to katolicki parlamentarzysta, który z zasady jest przeciwny aborcji, może głosować za ustawą, która wprawdzie nie zakazuje całkowicie aborcji, ale w jakimś zakresie ją utrudnia. Jan Paweł II pisze: “Jeśli nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerywaniu ciąży, parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej. Tak postępując bowiem, nie współdziała się w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, ale raczej podejmuje się słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów” (EV, 73).

 

Czy tę zasadę można zastosować do proponowanej ustawy o “in vitro”? Pytanie trudne, bo do tej pory nie mamy w Polsce żadnej ustawy regulującej tę procedurę. Obecny projekt nie jest więc przejściem od liberalnej ustawy do bardziej restrykcyjnej, chociaż wciąż zezwalającej na stosowanie “in vitro”. Z drugiej strony, projekt chce wprowadzić regulacje prawne, które zapobiegają zupełnej dowolności, ale generalnie czynią metodę “in vitro” dostępną dla wszystkich. Jedynym ograniczeniem jest to, że trzeba przejść przez gąszcz formalnych wymogów i wyczerpać wszystkie inne sposoby leczenia niepłodności przez okres jednego roku. Jest to oczywiście lepsze niż nic. Ale jeśli ta ustawa wejdzie w życie, nie mamy żadnej gwarancji, że kiedyś zostanie zaostrzona. Zazwyczaj tendencja jest odwrotna – w kierunku liberalizacji. W świetle nauczania Kościoła wciąż  pozostaje ona niezadowalającym i smutnym kompromisem moralnym, ale czy istnieje realna możliwość całkowitego zakazu “in vitro” w obecnej sytuacji społecznej i kulturowej w Polsce?

 

Myślę, że propozycja Jarosława Gowina była zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, choć nie idealnym. Szkoda, że została zaprzepaszczona, bo nie jestem pewien, czy będzie możliwe stworzenie czegoś podobnego.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1925,ryzykowna-ustawa-o-in-vitro.html

*******

Posługa zarządzania

ks. Artur Stopka

ks. Artur Stopka

(fot. Peter aka anemoneprojecto / flickr.com / CC BY-SA 2.0)

Zostałem przymuszony do wysłuchania długiej litanii żali, rozczarowań, przykrości i pretensji związanych ze zmianą proboszcza w pewnej parafii. Istotą przekazu, który został do mnie skierowany, była diagnoza wystawiona przez parafian: “Ten ksiądz zupełnie nie nadaje się do zarządzania czymkolwiek, a co dopiero taką parafią jak nasza”. Diagnoza, w ustalaniu której brali udział m. in. wierni na co dzień zajmujący się zarządzaniem różnej wielkości przedsięwzięciami i zespołami ludzkimi, zwieńczona była pytaniami: “Czy w Kościele ktoś bada predyspozycje księży do zarządzania? A jeśli tak, to jakim cudem ten konkretny ksiądz został proboszczem?”. Świeccy katolicy, z którymi rozmawiałem, uważają, że ustanowienie tego konkretnego księdza proboszczem w ich parafii było poważnym błędem, a także krzywdą zarówno dla niego, jak i dla parafian.

 

28 lutego br. mija druga rocznica rezygnacji papieża Benedykta XVI z posługi biskupa Rzymu. Zapowiadając ją 11 lutego 2013 r. Benedykt XVI powiedział m. in.: “W dzisiejszym świecie, podlegającym błyskawicznym zmianom i wstrząsanym kwestiami o wielkim znaczeniu dla życia wiary, by zarządzać nawą świętego Piotra i głosić Ewangelię, konieczny jest zarówno wigor ciała, jak i duszy, które w ostatnich miesiącach zmniejszyły się we mnie w taki sposób, że musiałem uznać moją niezdolność do dobrego sprawowania powierzonej mi posługi”. Swojej abdykacji nie wykluczył również Franciszek. W styczniu ubiegłego roku tak wyjaśniał dziennikarzom, dlaczego bierze taką możliwość pod uwagę: “Ponieważ nasze życie się wydłuża i w pewnym wieku nie ma już możliwości, by dobrze rządzić, ponieważ organizm się męczy, zdrowie być może dopisuje, ale nie ma zdolności do podejmowania wszystkich, tak wielkich problemów, jakie wiążą się z zarządzaniem Kościołem”.

 

Obydwie te wypowiedzi dotyczą nie tylko kwestii wieku. Obie mówią bardzo wyraźnie, że Kościół potrzebuje sprawnego zarządzania, a więc również ludzi posiadających niezbędne cechy, aby się nim zajmować. Obaj Następcy św. Piotra nie mają wątpliwości, że nie można pełnić tego zadania, jeśli nie ma się wystarczających zdolności i predyspozycji.

 

Dawno temu wbito mi do głowy zasadę, zgodnie z którą nawet w dwuosobowym zespole musi być kierownik, ktoś podejmujący decyzje i biorący na siebie odpowiedzialność. Sprawdza się ona nie tylko w miejscach pracy, ale w każdej społeczności, wspólnocie, grupie. W każdej instytucji potrzebne jest zarządzanie. Także w Kościele. Można powiedzieć, że jest w nim niezbędna posługa zarządzania.

 

Definicji zarządzania jest dużo. Mówią o takich działaniach, jak planowanie i podejmowanie decyzji, organizowanie, przewodzenie, rozumiane jako kierowanie ludźmi, a także kontrolowanie. Mówią o tym, że działania te skierowania są na wszystkie zasoby (ludzkie, finansowe, rzeczowe i informacyjne) instytucji lub organizacji i podejmowane są oraz wykonywane z konkretnym zamiarem. Tym zamiarem jest osiąganie w sposób sprawny i skuteczny konkretnych celów. Celów, które stawia sobie instytucja, organizacja, społeczność, grupa, wspólnota.

 

Sposób zarządzania ma ogromny wpływ na to, czy cele są osiągane. Przewodniczący holenderskiego episkopatu, arcybiskup Utrechtu i prymas Holandii kard. Willem Eijk w poruszającym bolesną kwestię zamykania świątyń orędziu na tegoroczny Wielki Post przyznał, że na skutek błędów popełnionych przez tamtejszy Kościół po Soborze Watykańskim II i faktycznego zaniechania ewangelizacji, w ostatnich dziesięcioleciach drastycznie zmniejszyła się tam liczba wiernych. To były błędy w zarządzaniu.

 

Cele, które stoją przed Kościołem, wykraczają zdecydowanie poza ziemską, doczesną rzeczywistość. Jednak na ich realizację w ogromnym stopniu wpływa sposób, w jaki jest on zarządzany na różnych swoich szczeblach. Trzeba to zarządzanie analizować, poprawiać, modyfikować, zmieniać. Trzeba wykrywać i naprawiać błędy. Przede wszystkim trzeba o tym, w jaki sposób Kościół jest zarządzany, rozmawiać. To nie powinien być temat tabu, który pojawia się dopiero w sytuacjach kryzysowych. Na przykład takich, jak we wspomnianej wyżej parafii.

 

 

NOWA WIZJA ZARZĄDZANIA KOŚCIOŁEM
Damian Wąsek

 

Kościół ze swej natury jest organizmem wymagającym nieustannej odnowy.

 

Od początku swojego pontyfikatu przypomina o tym papież Franciszek, którego styl i podjęte reformy można odczytać jako wezwanie do pogłębienia namysłu nad metodami zarządzania wspólnotą eklezjalną.

 

Książka ks. Damiana Wąska jest teologiczną odpowiedzią na to wezwanie oraz zaproszeniem do podjęcia w Polsce debaty nad kierunkami zmian.

Autor, opierając swoje rozważania na Objawieniu i czerpiąc z bogactwa Tradycji, szuka takich dróg odnowy struktur i urzędów kościelnych, które przesłanie Kościoła uczyniłyby bliższym potrzebom wiernych oraz bardziej wiarygodnym w oczach współczesnego człowieka.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1927,posluga-zarzadzania.html

O autorze: Judyta