Słowo Boże na dziś – 9 kwietnia 2015r. – Czwartek w Oktawie Wielkanocnej

Myśl dnia

Człowiek inteligentny, ale bez ambicji jest jak ptak bez skrzydeł.

Salvador Dalí

W miłości niema “happy endu”, to ciągłe czekanie w trwodze na dzień, w którym usłyszymy jedno ciche, ale jakże bolesne słowo – Żegnaj
Lena Sorrow
Trwoga i lęk to źli doradcy, bo zamykają nas we własnych lękach. Zamknięcie się w sobie ogranicza nam spoglądanie na siebie w świetle obiektywnej prawdy, ale również nie pozwala na dostęp do nas innym ludziom.  Żyjemy wtedy w iluzorycznym i hermeneutycznym świecie własnych pragnień i nadziei, które z biegiem czasu stają się iluzoryczną demagogią…
Mariusz Han SJ
******

CZWARTEK I TYGODNIA WIELKANOCNEGO
(OKTAWA WIELKANOCY)

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 3,11-26)

Bóg naszych ojców wsławił Sługę swego

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Gdy chromy, uzdrowiony, trzymał się Piotra i Jana, cały lud zdumiony zbiegł się do nich w krużganku, który zwano Salomonowym.
Na ten widok Piotr przemówił do ludu: „Mężowie izraelscy! Dlaczego dziwicie się temu? I dlaczego także patrzycie na nas, jakbyśmy własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi? Bóg naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba wsławił Sługę swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Zaparliście się świętego i sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami.
I przez wiarę w Jego imię temu człowiekowi, którego widzicie i którego znacie, Imię to przywróciło siły. Wiara wzbudzona przez niego dała mu tę pełnię sił, którą wszyscy widzicie.
Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak przełożeni wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone, aby nadeszły od Pana dni ochłody, aby też posłał wam zapowiedzianego Mesjasza, Jezusa, którego niebo musi zatrzymać aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy, co od wieków przepowiedział Bóg przez usta swoich świętych proroków.
Powiedział przecież Mojżesz: «Proroka jak ja wzbudzi wam Pan, Bóg nasz, spośród braci waszych. Słuchajcie Go we wszystkim, co wam powie. A każdy, kto nie posłucha tego Proroka, zostanie usunięty z ludu». Zapowiadali te dni także pozostali prorocy, którzy przemawiali od czasów Samuela i jego następców.
Wy jesteście synami proroków i przymierza, które Bóg zawarł z waszymi ojcami, kiedy rzekł do Abrahama: «Błogosławione będą w potomstwie twoim wszystkie narody ziemi». Dla was w pierwszym rzędzie wskrzesił Bóg Sługę swego i posłał Go, aby błogosławił wam w sprawie odwrócenia się każdego z was od swoich grzechów”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 8,2 i 5.6-7.8-9)

Refren: Jak jest przedziwne imię Twoje, Panie!

O Panie, Panie nasz, *
jak przedziwne jest imię Twoje po całej ziemi.
Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, *
czym syn człowieczy, że troszczysz się o niego?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów, *
uwieńczyłeś go czcią i chwałą.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich, *
wszystko złożyłeś pod jego stopy:

Owce i bydło wszelakie *
i dzikie zwierzęta,
ptaki niebieskie i ryby morskie, *
wszystko, co szlaki mórz przemierza.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 118,24)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Oto dzień, który Pan uczynił,
radujmy się w nim i weselmy.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Łk 24,35-48)

Musiały się wypełnić zapowiedzi Pisma

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba.
A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam”.
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich.
Potem rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma.
I rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego”.

Oto słowo Pańskie.

 ***************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

Spotkanie z Bogiem-człowiekiem

Spotkanie z ważnymi osobami tego świata budzi w nas czasem zakłopotanie. Nie do końca wiemy, jak mamy się zachować, a to rodzi napięcie i stres. Uczniowie po śmierci Jezusa przeżywali niepokój. Nie bardzo wiedzieli, co mają dalej począć, tym bardziej że po trzech dniach od Jego śmierci On sam zaczął się pojawiać w różnych miejscach. Ale nie po to, aby wypominać im ich wątpliwości albo demonstrować swoją wyższość. Jezus, ilekroć spotykał swoich uczniów, pozdrawiał ich przyjaźnie i wyjaśniał cierpliwie, na czym polega zmartwychwstanie. Jako Bóg-człowiek nigdy nie dał im odczuć swojej wyższości i zamiast powodować napięcie, starał się je rozładowywać.

Panie, naucz mnie wyrozumiałości i cierpliwości dla tych, którzy są słabsi ode mnie i bardziej zalęknieni. Spraw, abym zawsze podchodził do nich z miłością, z jaką Ty podchodzisz od mnie.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
********
Św. Cyryl z Aleksandrii (380-444), biskup i doktor Kościoła
Komentarze do Ewangelii św. Jana 12; PG 74, 704-705

„Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem! Dotknijcie się Mnie”

Ewangelista, święty Mateusz, napisał, że Chrystus wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i przemienił się przed nimi: Jego twarz zajaśniała jak błyskawica, a ubrania stały się białe jak śnieg. ale oni, nie mogąc znieść takiego widoku, upadli twarzą na ziemię (Mt 17,1nn), To dlatego, żeby działać zgodnie z planem bożym, w Wieczerniku, nasz Pan, Jezus, pojawiał się jeszcze pod postacią, którą posiadł wcześniej, a nie wedle należnej chwały, która lepiej pasowała do świątyni jego przemienionego ciała. Nie chciał, żeby wiara w zmartwychwstanie kierowała się w stronę innej postaci i innego ciała, niż to, które otrzymał od świętej Dziewicy i z którym umarł na krzyżu, jak oznajmia Pismo. Bowiem śmierć mogła władać tylko nad ciałem, z którego miała zostać przepędzona. Ponieważ jeśli martwe ciało nie jest wskrzeszone, co to za śmierć, którą zwyciężył?… To nie mogła być tylko dusza, ani anioł, ani jedynie Słowo Boże…

Zresztą każdy rozumny uzna za dowód zmartwychwstania fakt, że Pan wszedł pomimo zamkniętych drzwi. Pozdrawia swoich uczniów słowami: „Pokój wam”, ukazując w ten sposób, że On sam jest pokojem. Ponieważ ci, którym się ukazuje, otrzymują doskonale spokojnego ducha. Tego z pewnością święty Paweł życzył wiernym, mówiąc: „Niech pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie” (Flp 4,7).

*******

*******

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 24, 35-48

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. khrawlings / flickr.com / CC BY 2.0)

Zatrwożonym i wylękłym zdawało się…

 

Jezus ukazuje się Apostołom
Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: Pokój wam!

 

Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha.

 

Lecz On rzekł do nich: Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.

 

Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: Macie tu coś do jedzenia? Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich.

 

Potem rzekł do nich: To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach.

 

Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł do nich: Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego.

 

Opowiadanie pt. “O modzie”
Z wiosną cała przyroda przyodziewa nowe szaty: Człowiek, związany wielorakimi nićmi ze światem roślinnym i zwierzęcym, też chętnie w tym czasie wkłada na grzbiet coś bardziej świeżego.

 

Łatwo zaraża się wiosną, jej życiem, światłem i kolorami. Być może tu należy szukać początków mody.

 

Zresztą Wielkanoc, główne święto wiosny, podpowiada to samo: Zmartwychwstanie Jezusa jest bowiem obrazem nasiej szaty na wieczność. Materiał zawiera dużą domieszkę boskości; gatunkowo najlepszy. Dlatego też wiara wielkanocna będzie zawsze na czasie, aczkolwiek jest też w niej coś z mody: powiedz mi jak się ubierasz, a powiem ci, kim jesteś: Reguła ta odnosi się tak do czasu ziemskiego, jak i do wieczności.

 

Nasze życie jest nie tylko autostradą między narodzinami, a śmiercią, lecz także parkowaniem w słońcu. Z pewnością moda jest też takim przystankiem, oddechem, wyprostowaniem kości w męczącej podróży.

 

Refleksja
Trwoga i lęk to źli doradcy, bo zamykają nas we własnych lękach. Zamknięcie się w sobie ogranicza nam spoglądanie na siebie w świetle obiektywnej prawdy, ale również nie pozwala na dostęp do nas innym ludziom.  Żyjemy wtedy w iluzorycznym i hermeneutycznym świecie własnych pragnień i nadziei, które z biegiem czasu stają się iluzoryczną demagogią…

 

Jezus  usuwa lęk i trwogę, które towarzyszą często naszemu życiu. Przezwycięża je tym, że daje nadzieję, że po życiu nie ma końca, tylko jest Zmartwychwstanie. W ten sposób otwiera nowe horyzonty naszego myślenia, które dotychczas nie potrafiły widzieć w nas i poza nami “to jeszcze więcej”…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego trwoga i lęk to źli doradcy?
2. Jak przezwyciężać swoje słabości?
3. Jak zdobywać nowe horyzonty widzenia?

 

I tak na koniec…
“W miłości niema “happy endu”, to ciągłe czekanie w trwodze na dzień, w którym usłyszymy jedno ciche, ale jakże bolesne słowo – Żegnaj” (Lena Sorrow)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,217,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-24-35-48.html

********

#Ewangelia: “Tak miało być…”

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: “Pokój wam”.

 

Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: “Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.

 

Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: “Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich.

 

Potem rzekł do nich: “To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma. I rzekł do nich: “Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego”.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Bardzo często, patrząc z perspektywy czasu na różne trudne życiowe sytuacje, mówimy: “Tak miało być”. Nie oznacza to, że panuje nad nami jakieś fatum, przed którym nie da się uciec. Ani że wszystko jest wolą Boga (np. grzech nie jest wolą Boga). Jednak nie da się nie odnieść wrażenia, że jest jakiś Rozum, który ingeruje w nasze życie i robi coś, co nie zawsze jest po naszej myśli, ale ostatecznie okazuje się bardzo dobrym posunięciem. Tym Rozumem jest miłujący nas Bóg.

 

Jeśli zdarzyło nam się doświadczyć czegoś trudnego i w pierwszej chwili niezrozumiałego, a co później okazało się dobrym wydarzeniem, dawajmy o tym świadectwo. Trzeba o takich rzeczach mówić, bo to bardzo pomaga – człowiekowi żyć, a Bogu działać w naszym życiu.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2391,ewangelia-tak-mialo-byc-.html
***************************************************************************************************************************************
Nowenna do Miłosierdzia Bożego

Dzień siódmy: Dusze szczególnie czczące i wysławiające miłosierdzie Jezusa

Dziś sprowadź mi dusze, które szczególnie czczą i wysławiają miłosierdzie Moje, i zanurz je w miłosierdziu Moim. Te dusze najwięcej bolały nad moją męką i najgłębiej wniknęły w ducha Mojego. One są żywym odbiciem Mojego litościwego Serca. Dusze jaśnieć będą szczególną jasnością w życiu przyszłym, żadna nie dostanie się do ognia piekelnego, każdej szczególnie bronić będę w jej śmierci godzinie.

Jezu najmiłosierniejszy, kórego Serce jest miłością samą, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze, które  szczególnie czczą i wysławiają wielkość miłosierdzia Twego. Dusze te są mocarne siłą Boga samego; wśród wszelkich udręczeń i przeciwności idą naprzód ufne w miłosierdzie Twoje, dusze te są zjednoczone z Jezusem i dźwigają ludzkość całą na barkach swoich. Te dusze nie będą sądzone surowo, ale miłosierdzie Twoje ogarnie je w chwili zgonu.

Dusza, która wysławia dobroć swego Pana,
Jest przez Niego szczególnie umiłowana.
Jest zawsze bliską zdroju żywego
I czerpie łaski z miłosierdzia Bożego.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze, które wysławiają i czczą największy przymiot Twój, to jest niezgłębione miłosierdzie Twoje – ktśre są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Dusze te są żywą Ewangelią, ręce ich pełne uczynków miłosierdzia, a dusza ich przepełniona weselem śpiewa pieśń miłosierdzia Najwyższemu. Błagam Cię, Boże, okaż im miłosierdzie swoje według nadzieji i ufności, jaką w Tobie położyli, niech się spełni na nich obietnica Jezusa, który im powiedział, że: Dusze, które czcić będą to niezgłębione miłosierdzie moje – ja sam bronić je będę w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie, jako swej chwały. (1224-1225)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

http://www.faustina.ch/swieto_milosierdzia/nowenna/nowenna.htm

***************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

9 KWIETNIA

*******

Święty Gaucheriusz, prezbiter
Święty Gaucheriusz

 

Gaucheriusz (Walter) urodził się w Meulan-sur-Seine we Francji. Otrzymał staranne chrześcijańskie wychowanie oraz klasyczne wykształcenie. Kiedy przyjął święcenia kapłańskie, poczuł wielką tęsknotę za życiem pustelniczym. Porzucił świat i razem ze swoim przyjacielem Germondem zamieszkiwał w regionie Limoges, gdzie prowadzili samotne życie. Z biegiem czasu zaczęła tworzyć się wokół nich wspólnota, której Gaucheriusz nadał regułę św. Augustyna i wybudował dla niej klasztor w Aureil. Wspólnota ta wydała wielu świętych i uczonych mężów, między innymi św. Lamberta, Faucheriusza i Stefana z Grammont.
Gaucheriusz zmarł w wieku 80 lat w roku 1140 w Aureil na skutek upadku z konia. Kanonizowano go w 1194 r.

 

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/04-09a.php3

*******

Święta Maria, żona Kleofasa
Święta Maria Kleofasowa Maria należała do rodziny Maryi. Być może była rodzoną siostrą św. Józefa. Św. Hegezyp (+ ok. 180), który żył w początkach chrześcijaństwa i któremu była dobrze znana tradycja apostolska, nazywa Kleofasa (Klopasa, zwanego także Alfeuszem) – bratem św. Józefa, Oblubieńca Maryi. Synami Marii Kleofasowej byli: św. Jakub Młodszy, Józef i Juda Tadeusz (Mt 27, 55-56; Łk 24, 10; Mk 15, 40-41), których Ewangelie nazywają “braćmi”, czyli krewnymi Jezusa.
Maria należała do najbliższego grona Pana Jezusa. Towarzyszyła Mu podczas wędrówek apostolskich i razem z innymi pobożnymi niewiastami troszczyła się o doczesne potrzeby Pana Jezusa, takie jak pożywienie, pranie, a nawet dach nad głową. Trwała przy Nim aż do śmierci. “Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra matki Jego, Maria, żona Kleofasa” – potwierdza w swojej Ewangelii bezpośredni świadek, św. Jan Apostoł (J 19, 25). Kiedy udała się razem z Marią Magdaleną i Joanną w poranek wielkanocny do grobu Pana Jezusa, aby namaścić Jego ciało olejkami, pierwsza ujrzała anioła – świadka zmartwychwstania – i rozmawiała z nim (Mt 28, 1-8; Mk 16, 1-8). Jej też pojawił się w powrotnej drodze Pan Jezus Zmartwychwstały (Mt 28, 9-10). O dalszych losach św. Marii Kleofasowej nic nie wiemy.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/04-09b.php3

Św. Mario – żono Kleofasa! Czemu jesteś taka tajemnicza?

Ks. Antoni Tatara

Sądzę, że każda kobieta ma w sobie coś, co sprawia, że jest tajemnicza. Być może w moim przypadku owa tajemniczość bardziej rzuca się w oczy. Pewnie jest tak dlatego, że przez długi czas żyłam niejako w cieniu odwiecznej Tajemnicy, czyli Jezusa z Nazaretu.
Według tradycji kościelnej, sięgającej II wieku, mój mąż Kleofas był bratem św. Józefa. Dlatego też od samego początku byłam bardzo blisko Świętej Rodziny, z którą się przyjaźniłam. Urodziłam trzech synów (Jakuba, Józefa i Judę Tadeusza – por. Mt 27,56; Mk 15,40; 16,1; Jud 1).
Jestem jedną z licznych uczennic Jezusa. Wraz z innymi kobietami zajmowałam się różnymi sprawami mojego Mistrza (np. przygotowywaniem posiłków czy też praniem). Osobiście nie znoszę bylejakości i tzw. prowizorki. Zawsze potrafiłam się wznieść ponad to, co zwykłe i pospolite. Stąd też lubię, kiedy znaczenie mojego imienia wywodzą z języka hebrajskiego. W przenośni oznacza ono „być pięknym”, „doskonałym”, „umiłowanym przez Boga”. Nie chciałabym się przechwalać, ale cechuje mnie spokój, rozsądek, prostolinijność, subtelność i sprawiedliwość. Zawsze dotrzymuję danego słowa. Bardzo serio traktuję rodzinę i wszystkie sprawy, które są z nią związane.
Wytrwałam przy Panu aż do Jego zgonu na drzewie krzyża (por. J 19, 25).
Wiedziałam jednak, że Jego życie nie może się tak zakończyć! Byłam tego wręcz pewna! I nie myliłam się, gdyż za parę dni m.in. właśnie mnie ukazał się Zmartwychwstały – Władca życia i śmierci! Wpatrywałam się w Jego oblicze i wsłuchiwałam w Jego słowa (por. Mt 28,1-10; Mk 16,1-8). Poczułam wtedy radość nie do opisania. Chciałam całemu światu wykrzyczeć, że Jezus żyje!
Czyż nadal jestem tajemnicza? Jestem raczej świadkiem tajemniczych wydarzeń związanych z życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. One całkowicie zmieniły moje życie. Głęboko wierzę, że mogą one również zmienić i Twoje życie. Wystarczy tylko – tak jak ja – otworzyć się na dar łaski Pana i z Nim być.

Z wyrazami szacunku – św. Maria Kleofasowa

Niedziela Ogólnopolska 15/2006 , str. 16E-mail: redakcja@niedziela.pl
Adres: ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa
Tel.: +48 (34) 365 19 17

http://www.niedziela.pl/artykul/79033/nd/Sw-Mario—zono-Kleofasa-Czemu-jestes

*******

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Mezopotamii – św. Heliodora, biskupa. Został uwięziony przez siepaczy króla Persów Sapora II. Stało się to prawdopodobnie w roku 355.

W Mons, w belgijskiej Hannonii – św. Waldetrudy. Córka świętych rodziców i matka czworga świętych dzieci, długo spełniała swe obowiązki rodzinne. Potem usunęła się na ubocze i żyła samotnie. Jej pustelnia stała się z czasem zalążkiem żeńskiego opactwa. Wokół niego to wyrosło potem miasto Mons. Święta zmarła w roku 688. Mons uważa ją za swą patronkę i po dziś dzień czci barwnymi procesjami.

W Savigliano, w Piemoncie – bł. Antoniego Pavoni, dominikanina. Był inkwizytorem, a następnie przeorem. Wysyłany na nawrócenie waldensów, przemierzał Piemont, głosząc wszędzie żarliwe kazania. Podobno dobrze przewidział swą śmierć i dlatego na czas udał się m.in. do balwierza. Zginął pod murami kościoła, w którym dopiero co wygłosił kazanie. Stało się to w roku 1374. Spontanicznie wzywany przez wiernych, miał wspomóc jakiegoś szlachcica w odnalezieniu doniosłego dokumentu; to właśnie wydarzenie sprawiło, że wzywano go zwłaszcza w czasie zguby, co potem przeniesione zostało na innego Antoniego – sławnego kaznodzieję z Padwy.

oraz:

św. Akacjusza, biskupa (+ V w.); św. Eupsychiusza z Cezarei Kapadockiej, męczennika (+ ok. 362); św. Hugona, biskupa Rouen (+ 730); św. Marcelego, biskupa Digne (+ 474)

**************************************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ Posłuchać Zobaczyć

*****

Jak zwracać innym uwagę?

Ks. Piotr Pawlukiewicz 0

“Zwrócenie uwagi jest zawsze dla człowieka bolesne, a jak coś jest bolesne to robi się nieraz znieczulenie”

Wśród młodzieży znany przede wszystkim z porywających konferencji obfitujących w setki życiowych przykładów. Przez wiele lat duszpasterz środowisk parlamentarnych oraz akademickich. Kaznodzieja, który potrafi z sukcesem przemówić do każdego (nie)wiernego.

*******

Zając kontra baranek

ks. Artur Stopka

ks. Artur Stopka

(fot. GrahamPics1 / flickr.com / CC BY 2.0)

Przy okazji błogosławienia pokarmów wielkanocnych w Wielką Sobotę, nazywanego potocznie “święceniem”, wikariusz pewnej parafii wytropił, że w przyniesionych przez wiernych koszykach zające zdobyły zdecydowaną przewagę liczebną nad barankami. Podjął się więc misji wytłumaczenia zgromadzonemu ludowi, dlaczego baranków nie powinno wśród przeniesionych do kościoła wiktuałów zabraknąć. Czy jego akcja była skuteczna, okaże się być może za rok. Jednak spostrzeżenie młodego duszpasterza warte jest chwili zastanowienia.

 

Refleksja jest tu przydatna miedzy innymi dlatego, że ów wikary wskazał kolejne miejsce toczącego się już od dawna zmagania chrześcijan w sferze symboli. O toczącej się na tym polu konfrontacji przypomniał (trochę pośrednio) m. in. rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w tradycyjnym liście odczytywanym z polskich ambon w Poniedziałek Wielkanocny. W ostatnich latach szczególnego nasilenia walka o symbole chrześcijańskie nabiera w okresie Bożego Narodzenia, przyjmując m. in. postać obrony jasełek w szkolnych salach, a nawet choinek w miejscach publicznych. Wypieranie baranka wielkanocnego przez zająca odbywało się dotychczas cichaczem, bez żadnych sporów, a tym bardziej bez administracyjnych decyzji.

 

Dlaczego zajęcza ofensywa okazuje się tak skuteczna? Przecież nawet w Wikipedii wyczytać można, że jest to jeden ze świeckich symboli wielkanocnych i próżno szukać jakiegoś teologicznego uzasadnienia dla jego obecności wśród znaków związanych z najważniejszymi świętami wyznawców Jezusa Chrystusa. Natomiast symbol baranka jest głęboko zakorzeniony w Piśmie Świętym, w teologii, w liturgii. Także w sztuce.

 

Obawiam się, że sukces uszatego zwierzaka ma pewien (całkiem spory) związek z toczącą się w ostatnich tygodniach w krajowych mediach bez szczególnego rozgłosu dyskusją dotyczącą bardzo ważnej dla Kościoła katolickiego w Polsce sprawy. Chodzi o kwestię szkolnej katechezy.

 

Medialna wymiana poglądów w tej materii toczy się niespiesznie i bez krzyków. Jednak dochodzi w niej do zastanawiających zdarzeń. Na przykład w obronie obecności katechezy w szkolnych murach stają niektórzy publicyści “Gazety Wyborczej”, natomiast na łamach “Rzeczpospolitej” znaleźć można tekst zatytułowany “Szkoła bez religii? Dlaczego nie”. W tym drugim dzienniku pojawił się też zwerbalizowany wprost postulat, aby katechezę zastąpić “wiedzą religijną”. Ta nieoczekiwana zamiana miejsc nie ma w sobie nic komediowego. Wynika ona w dużym stopniu z oczekiwań, jakie przedstawiciele poszczególnych opcji wiążą z katechezą dzieci i młodzieży. Ci, którzy chcą, aby była ona przekazem wiary, biorąc pod uwagę doświadczenia minionego ćwierćwiecza skłonni są optować za jej powrotem do pomieszczeń przykościelnych. Natomiast ci, którzy widzą w niej raczej rodzaj ideologicznej indoktrynacji prowadzonej przez przedstawicieli Kościoła, woleliby, żeby odbywała się ona nie tylko w szkolnych salach, ale również pod państwowym nadzorem.

 

Jaki jest związek szkolnej katechezy z przewagą zająca nad barankiem w “święconkowych” koszykach? Myślę, że znaczący. Duża część z tych, którzy w tym roku pojawili się z zającami, a bez baranków, to absolwenci pełnego cyklu szkolnej katechezy. Okazuje się, że przez kilkanaście lat wielu z nich nie udało się przekazać treści, pozwalającej rozumieć znaczenie tak elementarnych symboli, jak wielkanocny baranek. Moim zdaniem to jeden z wielu powodów, dla których w Polsce rzeczywiście jest potrzeba dyskusja na temat katechezy w szkole. Jednak jej przedmiotem nie powinien być problem “katechizować w szkole czy poza nią?”. To temat zastępczy.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1965,zajac-kontra-baranek.html

******

Od Pana Boga do zasmuconych

Pustynia serc / psd

(fot. shutterstock.com)

Znam ciężar, który niesiesz na swoich barkach, ponieważ dźwigam go razem z Tobą – zobacz przejmujący list od Pana Boga do zasmuconych.

********

Zobacz, do czego powołani są mężczyźni

Pustynia Serc / youtube.com / pk

Zostali stworzeni do walki. Mieli dawać oparcie swoim żonom, dzieciom i wszystkim, którzy potrzebują pomocy. Zamiast tego wybrali egoizm i zamknęli się na wołanie o pomoc. Co się stało z mężczyznami?

 

Zobacz niezwykły teledysk do filmu “Odważni” i przekonaj się, że twoje prawdziwe powołanie to nie ślepa pogoń za karierą i przyjemnościami.

*********

Po co nam ten ślub?

Marek Babik / bedziemymielidziecko.pl

(fot. atkinson000 / flickr.com)

Mam do czynienia z wieloma studentkami, które żyją w luźnych związkach. Mieszkają z partnerami, jednak nie wiążą ich żadne deklaracje. Niby się na to godzą, ale w tych dziewczynach jest straszna tęsknota za mężczyzną, który przyniósłby im kwiaty i powiedział: “Wyjdź za mnie, chcę spędzić z Tobą życie” – o znaczeniu małżeństwa rozmawiamy z dr Markiem Babikiem.

Można się nauczyć miłości?
Marek Babik: Tak, można! Są badania, które pokazują, że większość par małżeńskich ma te same problemy. Różni je to, jak sobie z nimi radzą. Jedni się rozstają, inni nie. Te pary, które nauczyły się miłości rozumianej jako sztuki komunikacji, pokonały trudności. Nad tym właśnie pracujemy na kursach przedmałżeńskich – uwrażliwiamy ludzi na to, że samo zakochanie i emocje nie wystarczą. Aby stworzyć trwały związek, trzeba nauczyć się rozmawiania ze sobą, współpracy.
Czyli poważny związek to bardziej decyzja niż uczucia?
Nie, najlepiej połączenie tych dwóch sfer. Powinno być i szaleństwo, i odpowiedzialność. Do tego wspólne wartości, cele i wizja miłości.
Czy Pan potrafi rozpoznać wśród uczestników kursu takie idealnie dobrane pary?
Nie, tak samo, jak nie można rozpoznać, że są niedobrane. Nie ma reguły. Spotyka się pary, które czasem budzą wątpliwości, ale nie wiem, jak potoczyło się ich życie.
Na przykład?
Dziewczyna przychodzi z obcokrajowcem. On jest Duńczykiem, ona od miesiąca uczy się duńskiego, trzy słowa potrafią ze sobą zamienić, nie więcej. Ale chcą się pobrać.
Tata mojej znajomej jest Polakiem, mama Francuzką. Poznali się na imprezie, następnego dnia on się jej oświadczył. Rozmawiali ze sobą po angielsku. Pobrali się, są już małżeństwem 20 lat, mają trójkę dzieci. To szaleństwo, ale im się udało, więc może czasem po prostu wie się, że to TA osoba.
To prawda. Jak Pani widzi, nie da się przewidzieć, jaka para jest dobrze, a jaka źle dobrana. Jeśli ludzie szaleją za sobą, to jest to dobry powód do tego, aby pracowali nad swoją relacją i aby im się udało.
Ciężko jest skłonić pary do takiej pracy podczas kursu?
Pary przychodzą do nas z pewną stereotypową wizją kursu. Spodziewają się, że przyjdzie pani w wieku emerytalnym, nie bardzo zorientowana w rzeczywistości i będzie przynudzać, więc są wyposażeni w dwie baterie do różnych elektronicznych gadżetów, aby móc zająć sobie jakoś czas. Lubię ten moment, kiedy mija pierwsza godzina i wszystkie gadżety idą w odstawkę. Ludzie zaczynają się angażować.
Jak Pan to robi?
Zaczynam zawsze od pytania, dlaczego chcą zawrzeć związek monogamiczny, bo to jest przecież wbrew naturze. Facet potrzebuje dwóch kobiet. Panie z przerażeniem mnie słuchają, a faceci okazują zrozumienie. Potem przechodzę do Pań i analizując ich różne potrzeby, dochodzę do lepszego wniosku – że dzisiejsza kobieta potrzebuje dwóch mężczyzn i koleżanki. Pytam ich: po co Wam związek monogamiczny? Może po jakimś czasie obudzicie się jako dwie sfrustrowane osoby? Przedstawiam im inne rozwiązania: dyskutowane w Belgii małżeństwa wielorodzicielskie czy wspólnoty domowe w Szwecji.
A jednak decydują się na życie we dwójkę.
Tak, bo dochodzą do wniosku, że właśnie tego chcą. My na naszych kursach zapraszamy do miłości bezwarunkowej. A przy poligamii nie jest to możliwe. Jak masz trzy żony, to żadnej nie powiesz “kocham cię za nic”. Obecność trzech osób w związku pokazuje, że służą do zaspakajania różnych potrzeb, z którymi jedna by sobie nie poradziła – od potrzeb seksualnych, przez finansowe, po związane z rodziną. Ale wtedy taka potrzeba bycia pokochanym “za nic” bywa nieosiągalna. I miłość myli się z rachunkami. A stając na ślubnym kobiercu, ludzie ślubują sobie miłość bezwarunkową, że będą razem niezależnie od tego, co ich spotka.
Czy istnieje para idealna? Jakiś wzór, do którego powinien dążyć związek?
Aby się dowiedzieć, czy jesteśmy “idealnie dobrani”, trzeba przede wszystkim stanąć naprzeciwko siebie i sprawdzić, czy sobie się podobamy – tak zwyczajnie, wizualnie. Następnie powinniśmy spojrzeć na swoje wartości i porozmawiać o marzeniach, oczekiwaniach związanych z rodziną i miłością. Jeśli mamy zbliżoną wizję przyszłości, to mamy spore szanse, że nam się uda. Dobrze jest, jeżeli para razem się w coś angażuje. Optymalnym rozwiązaniem jest wspólna praca. Ja sam prowadzę kursy wraz z moją żoną. W małżeństwie nigdy nie ma za dużo czasu, zawsze jest go za mało. Jeśli małżonkowie się ze sobą męczą, to coś jest nie tak. Podsumowując – trochę szaleństwa, trochę rozsądku, na pewno pociąg fizyczny i chęć tworzenia czegoś razem.
Jeśli spełniamy te warunki, to po co jeszcze ślub?
Każdy musi odpowiedzieć sobie sam na to pytanie. Przecież można żyć bez niego. Małżeństwo to taka przestrzeń, gdzie wchodzimy w religię, ale nie tylko. Osobiście bronię ślubu jako takiego, nawet cywilnego, ponieważ małżeństwo jest bardzo poważną sprawą. Czymś innym jest danie słowa publicznie, gdy słyszy je wujek Mietek, wujek Władek i cała rodzina, a czymś innym powiedzenie partnerowi na ucho “będę Cię kochać”,  gdy siedzicie samotnie na szczycie góry. Natomiast w rozumieniu chrześcijańskim – w Księdze Rodzaju jest napisane, że najpierw Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, później im pobłogosławił, a potem powiedział “Idźcie i rozmnażajcie się”. Więc ten schemat poprzez małżeństwo w jakiś sposób się odtwarza. Najpierw oni się “stwarzają dla siebie”, potem Bóg im błogosławi i tworzą rodzinę.
Taki schemat przemawia do ludzi wierzących.
Tak, bo ślub w kościele jest adresowany do osób wierzących, ale ze względu na jego piękną oprawę wiele osób niewierzących też go bierze.
Albo ze względu na naciski rodziny.
To są jeszcze inne sprawy – naciski rodziny i presja społeczna. Zauważyłem, że często on bierze ślub dla niej. Jemu w ogóle nie zależy. Uważam, że część mężczyzn, tu się narażę mężczyznom, jest mało męska – nie potrafi podjąć decyzji. Mam do czynienia z wieloma studentkami, które żyją w luźnych związkach. Mieszkają z partnerami, jednak nie wiążą ich żadne deklaracje. Niby się na to godzą, ale w tych dziewczynach jest straszna tęsknota za mężczyzną, który przyniósłby im kwiaty i powiedział: “Wyjdź za mnie, chcę spędzić z Tobą życie”. Kobieta potrzebuje pewnej stabilności, zdeklarowania, że ktoś będzie jej towarzyszył, natomiast dzisiejszy mężczyzna się asekuruje: “Teraz jest fajnie, po co coś zmieniać. Zobaczymy, co będzie”. Uważam, że jeśli mamy szukać jakiegoś kryzysu męskości, to właśnie w tym niezdecydowaniu i strachu przed byciem odpowiedzialnym.
A co zmienia dziecko? Co daje małżeństwu?
Wszystko! Świat się wywraca do góry nogami! Dla mnie to jest coś nie do opisania. Kiedyś student męczył mnie pytaniem – czy w dzisiejszych czasach posiadanie i wychowanie dzieci się opłaca? Odpowiedziałem mu wtedy pytaniem – a na ile byś wycenił oczy swojego dziecka, któremu przynosisz do domu szczeniaka?

 

Pomysłem na zrobienie czegoś razem w czasie ślubu oraz namiastką posiadania “dziecka” jest udział w projekcie Kochani, będziemy mieli dziecko i zbiórka na rzecz dzieci z Akademii Przyszłości – zamiast zwyczajowych kwiatów lub pluszaków.
Na pewno. To dobre rozwiązanie, by zrobić w czasie ślubu coś “po swojemu”. Uważam, że młodzi powinni podczas przygotowań do ślubu uwzględniać oczekiwania rodziców, ale powinni też zaakcentować swoje pragnienia. I Kochani, będziemy mieli dziecko, może być właśnie takim doskonałym akcentem. To jest właśnie nauka miłości bezwarunkowej.
Aby dowiedzieć się więcej lub zgłosić udział w projekcie wejdź na stronę bedziemymielidziecko.pl
* * *
MAREK BABIK – doktor i wykładowca wychowania seksualnego w Akademii Ignatianum w Krakowie, absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej i Akademii Pedagogicznej, gdzie odbywał studia podyplomowe z zakresu wychowania prorodzinnego. Razem z żoną Martą Babik prowadzi “Kurs na miłość” dla par narzeczonych.

http://www.deon.pl/slub/narzeczenstwo/art,24,po-co-nam-ten-slub.html

O autorze: Judyta