Jesteście gotowi rzucić wszystko?_ Niedziela, 10 kwietnia 2016r.

http://www.wga.hu/framex-e.html?file=html/d/duccio/buoninse/maesta/crown_v/cro_v_c.html&find=Calling+of+the+Apostles

Myśl dnia

Nie ma sposobu na ukrycie miłości, kiedy ona jest, i nie ma możliwości jej udawania, gdy jej nie ma.

François de La Rochefoucauld

 

_____________________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

Trzecia Niedziela Wielkanocna

Okres wielkanocny, J 21, 1-14

Posłuchaj

Zobacz, jak idziesz w stronę Jezusa otoczony różnymi osobami. Rozejrzyj się wokół siebie. Kto idzie z tobą?

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana
J 21, 1-14
Jezus ukazał się znowu nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: ”Idę łowić ryby”. Odpowiedzieli mu: ”Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili.
A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: ”Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?”. Odpowiedzieli Mu: ”Nie”.
On rzekł do nich: ”Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.
Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: ”To jest Pan!”. Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę, był bowiem prawie nagi, i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko, tylko około dwustu łokci.
A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: ”Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili”. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: ”Chodźcie, posilcie się!”. Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: ”Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im, podobnie i rybę.
To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.
A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”
Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Rzekł do niego: „Paś baranki moje”.
I powtórnie powiedział do niego: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?”
Odparł Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Rzekł do niego: „Paś owce moje”.
Powiedział mu po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?”
Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: „Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego Jezus: „Paś owce moje.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”.
To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: „Pójdź za Mną!”

Święty to ten

Można przyjąć różną postawę wobec Jezusa. Widać to choćby na przykładzie uczniów będących w łodzi w trakcie połowu. Można, tak jak umiłowany uczeń, który jako pierwszy rozpoznał Jezusa, być wrażliwym na Jego obecność, być osobą kontemplującą. Wyczuloną na obecność Jezusa w życiu swoim i innych, stając się przez to pomocą w wierze dla drugich.

Można także, jak Piotr, uwierzyć słowom jednego z uczniów i popłynąć wpław do brzegu, by tam spotkać się z Jezusem. Po co on to zrobił? Nie mógł cierpliwie dopłynąć z uczniami, którym na pewno jego pomoc by się przydała? Może chciał przebywać z Jezusem sam na sam? Pokazać, że tym razem chce być blisko Niego i już więcej nie chce się Go zaprzeć?

Można być jak pozostali uczniowie, którzy spokojnie dopływają do brzegu, ciągnąc za sobą sieci. Czy nie byłoby szybciej, gdyby zostawili sieci? Na pewno, ale te ryby były potrzebne. Uczeń Jezusa to nie człowiek, który tylko na ślepo podąża za Mistrzem, nie człowiek, który jedynie rozpoznaje Go w swoim życiu, ale osoba twardo stąpająca po ziemi, która wie, co musi robić i przez to kieruje się na spotkanie z Jezusem.

Proś o Ducha Świętego, by pomagał ci w odnajdywaniu Boga w twoim życiu.

 

____________________________________________________________________________________________________________

____________________________________________________________________________________________________________

Ewangelia: Jezus nas odnawia

(fot. shutterstock.com)

Jezus ukazał się znowu nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: “Idę łowić ryby”. Odpowiedzieli mu: “Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili.

A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: “Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?” Odpowiedzieli Mu: “Nie”. On rzekł do nich: “Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: “To jest Pan!” Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę, był bowiem prawie nagi, i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko, tylko około dwunastu łokci.
 A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: “Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili”. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: “Chodźcie, posilcie się!” Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: “Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im, podobnie i rybę.
To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.
A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: “Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” Odpowiedział Mu: “Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: “Paś baranki moje”. I powtórnie powiedział do niego: “Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” Odparł Mu: “Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: “Paś owce moje”. Powiedział mu po raz trzeci: “Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: “Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: “Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego Jezus: “Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę powiadam Ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: “Pójdź za Mną!”
Komentarz do Ewangelii
Apostołowie wrócili na swój brzeg morski i do swoich łodzi. Jezus jednak przyszedł tam za nimi po swoim zmartwychwstaniu. Przyszedł i wszystko w nich odnowił. Zmartwychwstała w nich nadzieja i miłość. Ale nie był to powrót do przeszłości. Teraz już Piotr nie mówi Jezusowi: “Odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny”. Przeciwnie! Szybko do Niego popłynął, a potem powiedział: “Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Jezus zawsze idzie za nami, szuka nas i dba o nas jak o dzieci. Dzięki temu nawet największe odejście od Niego nie stawia nas nigdy w punkcie wyjścia.
_____________________________________________________________________________________________________________

Liturgia słowa na dziś

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 5,27b-32.40b-41)

Cierpienie dla imienia Jezusa

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Arcykapłan zapytał Apostołów: ”Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego człowieka?”.
Odpowiedział Piotr i Apostołowie: ”Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, przybiwszy do krzyża. Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy są Mu posłuszni”.
I zabronili Apostołom przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 30,2 i 4.5-6ab.11 i 12a i 13b)

Refren: Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś.

Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś *
i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie.
Panie, mój Boże, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę *
i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.

Śpiewajcie psalm wszyscy miłujący Pana *
i pamiętajcie o Jego świętości.
Gniew Jego bowiem trwa tylko przez chwilę, *
a Jego łaska przez całe życie.

Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną, *
Panie, bądź moją pomocą.
Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament, *
Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki.

DRUGIE CZYTANIE (Ap 5,11-14)

Chwała Baranka

Czytanie z Księgi Apokalipsy świętego Jana Apostoła.

Ja, Jan, ujrzałem i usłyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu i Zwierząt, i Starców, a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy, mówiących głosem donośnym: ”Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo”.
A wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu, i wszystko, co w nich przebywa, usłyszałem, jak mówiło: ”Siedzącemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc na wieki wieków”. A czworo Zwierząt mówiło: ”Amen”. Starcy zaś upadli i oddali pokłon.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Zmartwychwstał Chrystus, który wszystko stworzył
i zlitował się nad ludźmi.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA DŁUŻSZA (J 21,1-19)

Trzecie zjawienie się Zmartwychwstałego Apostołom

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Jezus ukazał się znowu nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: ”Idę łowić ryby”. Odpowiedzieli mu: ”Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili.
A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: ”Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?”. Odpowiedzieli Mu: ”Nie”.
On rzekł do nich: ”Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.
Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: ”To jest Pan!”. Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę, był bowiem prawie nagi, i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko, tylko około dwustu łokci.
A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: ”Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili”. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: ”Chodźcie, posilcie się!”. Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: ”Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im, podobnie i rybę.
To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.
A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”
Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Rzekł do niego: „Paś baranki moje”.
I powtórnie powiedział do niego: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?”
Odparł Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Rzekł do niego: „Paś owce moje”.
Powiedział mu po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?”
Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: „Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego Jezus: „Paś owce moje.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”.
To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: „Pójdź za Mną!”

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Zobaczyć Jezusa

Nawet najwspanialszy dar może pójść w zapomnienie lub być nienależycie przyjęty. Tak było ze zmartwychwstaniem. Jezus ukazywał się swoim uczniom, a więc wiedzieli, że żyje. Odpowiedzią Piotra na dar nowego życia było lapidarne stwierdzenie: Idę łowić ryby. Wyraził on w ten sposób zamysł innych uczniów, ponieważ bez wahania poszli za nim. Po bezowocnej nocy przychodzi Jezus i zadaje Piotrowi pytanie o miłość: Czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? To pytanie można przetłumaczyć, zachowując poprawność językową, nieco inaczej: Czy miłujesz Mnie więcej aniżeli te rzeczy? To znaczy swoją łódź, sieci, jezioro, czyli to wszystko, co przyćmiewa mu oczy i serce. Prawdziwie zobaczyć Jezusa może tylko ten, kto Go miłuje.

Panie, Ty umiłowałeś mnie do końca. Gdy zapominam o Tobie, stawiasz mi to samo pytanie: “Czy Mnie miłujesz?”. Ty naprawdę wiesz wszystko i znasz mą słabość i niestałość w miłości.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016” ks. Mariusz Szmajdziński/Edycja Świętego Pawła.

____________________________________________________________________________________________________________

Propozycja kontemplacji ewangelicznej według “lectio divina”

I.  Lectio: Czytaj z wiarą i uważnie święty tekst, jak gdyby dyktował go dla ciebie Duch Święty.

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: ‘Idę łowić ryby’. Odpowiedzieli mu: ‘Idziemy i my z tobą’. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: ‘Dzieci, macie coś do jedzenia?’ Odpowiedzieli Mu: ‘Nie’ On rzekł do nich: ‘Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie’. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: ‘To jest Pan!’ Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: ‘Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście’. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: ‘Chodźcie, posilcie się!’ Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: ‘Kto Ty jesteś?’, bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.
J 21,1-14

II. Meditatio: Staraj się zrozumieć dogłębnie tekst. Pytaj siebie: “Co Bóg mówi do mnie?”.

W dzisiejszej Ewangelii spotykamy uczniów tam, gdzie polecił im się udać Zmartwychwstały i w miejscu dla nich dobrze znanym, nad jeziorem Galilejskim. Uczniowie broniąc się przed nudą i biernym oczekiwaniem na spotkanie ze Zmartwychwstałym, postanowili, pod natchniemy Piotra, oddać się zajęciu, które dobrze znali i byli też w tym dobrzy, udali się łowić ryby. Niestety noc ciężkiej pracy przyniosła mierne rezultaty. W sieciach było 0 ryb. Kiedy umęczeni i zapewne rozczarowani dobili do brzegu, pojawia się Pan i łamiąc wszelkie zasady rybackie zachęca ich, aby wrócili na jezioro i ponownie zarzucili sieci. Efekt O zamienia się w 153 złowione wielkie ryby.

Tak zawsze się dzieje tam, gdzie ludzki wysiłek i kompetencje pokornie i wytrwale współpracują z Bożą łaską. Tam pojawia się obfitość, liczne owoce nawet wówczas, kiedy się wydaje, że czas i miejsce tej współpracy nie jest najlepiej dobrany czy wręcz przeczy pewnym ustalanym, profesjonalnym zasadom. Zawsze trzeba pamiętać, że Pan jest profesjonalistą nr 1.

Ten rybacki cud sprawia, że jeden z uczniów, którego Jezus miłował, w nieznajomym rozpoznaje Zmartwychwstałego. Oznajmia to pozostałym obecnym na łodzi, w tym Piotrowi. Ten nie czeka aż obciążona obfitym połowem łódź dopłynie do brzegu. Rzuca się w wody jeziora i wpław płynie ku Panu, aby jak najszybciej być przy Nim.

“To jest Pan” gwarancją obfitego połowu, gwarancją udanego życia. Jakże ważne jest w życiu, aby umieć rozpoznać, kto za tym stoi, zwłaszcza, kiedy tym kimś jest Pan. “To jest Pan” jakże jest jeszcze wielu tych, którzy czekają aż ktoś im pomoże rozpoznać obecnego Pana. Oni są gotowi przepłynąć oceany, przejść ogromne połacie ziemi, aby jak najszybciej być przy Nim, ale nie znają kierunku, w którym mają się udać.

Obfity połów. Uczniowie wiedzieli, co to oznacza, wiedzieli, że tego nie unikną, od tego się nie wymigają. Trzy lata pod okiem Mistrza się do tego przygotowywali, aby ludzi łowić dla Bożego Królestwa. Trzeba będzie zostawić niejako po raz drugi łodzie i sieci a do ręki wziąć sieci Bożego słowa i łowić. Ale nim to uczynią Pan zaprasza ich na śniadanie, na pieczone ryby i chleb. Do tak ważnego zadania Pan ich nie puści bez śniadania, na pusty żołądek. To zadanie wymaga siły, także fizycznej.

Pan Jezus troszczy się nie tylko o serca i umysły swych apostołów, uczniów, posłańców. On także pamięta o ich żołądkach. On się martwi, że w moich czasach tak jeszcze wielu nie ma nic do jedzenia, i to niekiedy wiele dni z rzędu, inni zaś mają za dużo, przejadają się lub jedzenie marnują a do tego niechętnie się nim dzielą. Trzeba jednak uważać, aby na śniadaniu się nie skończyła misjonarska przygoda. Trzeba się najeść, ale trzeba też uważać, aby się nie przejeść, aby nie wpaść w sidła obżarstwa, rozleniwienia i ociężałości.

Zjem dzisiaj porządne śniadanie. Może kogoś na nie zaproszę. Pomodlę się o obfitość Bożej łaski w życiu Kościoła i swoim.

III  Oratio: Teraz ty mów do Boga. Otwórz przed Bogiem serce, aby mówić Mu o przeżyciach, które rodzi w tobie słowo. Módl się prosto i spontanicznie – owocami wcześniejszej “lectio” i “meditatio”. Pozwól Bogu zstąpić do serca i mów do Niego we własnym sercu. Wsłuchaj się w poruszenia własnego serca. Wyrażaj je szczerze przed Bogiem: uwielbiaj, dziękuj i proś. Może ci w tym pomóc modlitwa psalmu:

Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną,
Panie, bądź moją pomocą.
Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament,
Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki…
Ps 30,11-13

IV Contemplatio: Trwaj przed Bogiem całym sobą. Módl się obecnością. Trwaj przy Bogu. Kontemplacja to czas bezsłownego westchnienia Ducha, ukojenia w Bogu. Rozmowa serca z sercem. Jest to godzina nawiedzenia Słowa. Powtarzaj w różnych porach dnia:

Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś

*****

opracował: ks. Ryszard Stankiewicz SDS
Centrum Formacji Duchowej – www.cfd.salwatorianie.pl )
Poznaj lepiej metodę kontemplacji ewangelicznej według Lectio Divina:
http://www.katolik.pl/modlitwa.html?c=22367

_____________________________________________________________________________________________________________

 Kardynał Sarah: Nie wystarczy „tylko być dobrym”

 Polonia Christiana/ PCh24.pl/

Kardynał Sarah: Nie wystarczy „tylko być dobrym”

fot.Fabio Frustaci / EIDON

Ideologia polegająca na „byciu po prostu dobrym” należy do najbardziej niebezpiecznych. W jej efekcie prawdziwe dobro jest deptane i podważane. Prowadzi nas to do uznania za „dobre” wszystkiego. A Jezus nie powiedział do cudzołożnicy: „Idź i rób dalej to, co robiłaś, ponieważ ci wybaczam”, tylko „Idź i nie grzesz więcej”. Tylko jeśli to zrozumiemy, będziemy mogli w pełni cieszyć się owocami, które daje nam Jubileusz Miłosierdzia – mówi w rozmowie z Izabellą Parowicz kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. 

 

To dla mnie wielki zaszczyt, że wolno mi przeprowadzić ten wywiad z Księdzem Kardynałem, zwłaszcza, że polski przekład książki Waszej Eminencji pt: „Bóg albo nic. Rozmowa o wierze” właśnie trafił do księgarni. Wyrażając swą wielką radość z faktu, że książka Księdza Kardynała została udostępniona polskim czytelnikom, chciałabym rozpocząć naszą rozmowę od pytania o powyższy, bardzo frapujący tytuł. Czy należy go rozumieć jedynie jako podsumowanie życia Waszej Eminencji i Jego służby Kościołowi czy raczej jako napomnienie i przesłanie dla wszystkich ludzi dobrej woli?

Chodzi głównie o podsumowanie mojego życia, ponieważ moja książka rozpoczyna się od mojego doświadczenia. Próbuję to wyjaśnić na pierwszych stronach: pragnąłem życia poświęconego kontemplacji Tajemnicy i naśladowaniu Chrystusa. Chciałem się tylko modlić. Lecz Pan miał dla mnie inne plany; to On pragnął tego wszystkiego. Jesteśmy nieużytecznymi sługami; jesteśmy pędzlami w dłoniach wielkiego Artysty: dlatego z łatwością przyszło mi odpowiedzieć “tak” na wielokrotne wezwanie Boga. Było tych wezwań wiele, a wszystkie były zaszczytem, jakiego dostępowałem: zostałem kapłanem, mogłem kontynuować studia i zgłębiać Pismo Święte, zostałem wybrany biskupem, następcą Apostołów, a wreszcie św. Jan Paweł II poprosił mnie, abym pojechał do Rzymu, aby służyć Jego Świątobliwości, który jest następcą św. Piotra. Jednakże życie bez Boga jest życiem, które traci znaczenie. Dotyczy to każdego człowieka, nie tylko mnie, choć nie tyle ludzi dobrej woli, o których wspomina pani w swoim pytaniu, lecz każdego, kto nazywany jest chrześcijaninem. Jeśli jesteśmy ochrzczeni, jeśli uznamy, że jesteśmy dziećmi Boga i wyznawcami Chrystusa, wówczas albo Bóg jest wszystkim dla nas i dla naszego życia, albo próżne będzie nasze życie, spędzone na nieustannym zaspokajaniu własnego „ego”. Wyzwaniem, szczególnie dla naszego współczesnego świata, który nie tyle zabił Boga, ile zepchnął Go w sferę obojętności, jest postawienie Boga w centrum. Przypominają nam o tym zarówno Benedykt XVI, jak i papież Franciszek: z obojętności względem Boga bierze się obojętność względem innych ludzi. W istocie, jeśli nie uznamy, że jesteśmy dziećmi tego samego Ojca, jak możemy uznawać, że jesteśmy nawzajem braćmi?

 

W istocie, od pierwszych stron książki Waszej Eminencji widoczne jest, że Ksiądz Kardynał zawsze postrzegał wiarę katolicką z wdzięcznością, jako przywilej, wielki dar od Boga i wreszcie jako zobowiązanie.  Światło wiary zostało zaniesione do Afryki przez europejskich kapłanów, np. do Ourous, wioski rodzinnej Księdza Kardynała, zaniosło je Zgromadzenie Ducha Świętego. W książce Waszej Eminencji możemy jednak również znaleźć smutną konstatację, że Europa przestała żyć zgodnie z zasadami Wiary, którą dawniej tak owocnie i skutecznie głosiła. Dlaczego tak wielu zachodnich katolików nie pragnie wieść świątobliwego życia, dlaczego czasem wręcz z premedytacją nie chcą oni dążyć do świętości? Dlaczego odrzucają swe cenne, wielopokoleniowe dziedzictwo wiary z taka łatwością, bez żadnego żalu?

Dzieje się tak głównie z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że świętość uznawana jest za przywilej niewielu, tych, którzy są doskonali. Gdy Jezus powołał pierwszego apostoła, Piotra, tego, który się Go wyrzekł w niebezpieczeństwie śmierci… Piotrowi było daleko do doskonałości. Św. Jan Paweł II w ciągu swojego pontyfikatu próbował nam uświadomić, że każdy może odnaleźć świętość w codziennym życiu, o ile jej pragniemy i o ile jesteśmy zdeterminowani, by prawdziwie naśladować Chrystusa. W swojej istocie świętość nie jest powołaniem dla tych, którzy zmieniają świat i czynią go lepszym. Świętość jest powołaniem dla tych, którzy kochają Boga i którzy pozwalają Bogu wejść w swoje serca, którzy żyją miłością, to znaczy miłością Bożą każdego dnia swojego życia. Drugim, przeciwnym powodem jest przekonanie, które każe zsekularyzowanemu światu postrzegać świętość jako zabobon. Wykluczenie Boga z naszego życia popycha nas ku wykluczeniu możliwości tego, że Bóg zbawia nas od naszych grzechów. U źródeł [takiego myślenia] zawsze leży przekonanie o tym, że sami możemy się zbawić, przekonanie o naszej samowystarczalności, i to, o czym mówiły nam pozytywizm i nauka. A ta ostatnia każe nam wierzyć, że jesteśmy w stanie stworzyć życie samo z siebie, dzięki technologii. Już bł. Paweł VI potwierdził to w “Populorum Progressio” pisząc, że „prawdziwy humanizm to tylko ten, który zwraca się ku najwyższemu Bogu poprzez uznanie zadania będącego naszym powołaniem i naprawdę kształtującego życie ludzkie”.

 

Obserwujemy obecnie rozprzestrzenianie się “herezji dobroludzizmu”. Tak wielu ludzi mówi dziś: „Nieważne, co robię, o ile jestem dobrym człowiekiem”. Czego symptomem jest taka postawa? Czy nie jest ona pierwszym krokiem do twierdzenia o własnej bezgrzeszności, co zdają się sugerować opustoszałe konfesjonały? Jeśli nie uznamy naszej potrzeby okazania skruchy, czy będziemy mogli prawdziwie skorzystać z owoców Jubileuszu Miłosierdzia ogłoszonego przez Ojca Świętego? 

Niestety, to, o czym pani mówi, jest częścią współczesnej ideologii, która należy do najbardziej niebezpiecznych – ideologii polegającej na „byciu po prostu dobrym”. W jej efekcie każde prawdziwe dobro jest deptane i podważane. Prowadzi nas to do uznania wszystkiego za „dobre”, zafałszowując w ten sposób nawet to, co prawdziwie jest częścią życia człowieka. Wybitny współczesny filozof, Fabrice Hadjadj, ukuł kapitalną frazę, mówiąc o „herezjach miłości” dzisiejszego człowieka, który myli miłość chrześcijańską ze zwykłym pragnieniem dobra (w najlepszym przypadku) lub z dawaniem jałmużny (w najgorszym przypadku). Lecz miłość chrześcijańska jest miłością Boga: dlatego my „jesteśmy” miłością i dajemy świadectwo miłości wobec innych, ponieważ Bóg najpierw nas umiłował. Podobnie jest z miłosierdziem, powierzchownie rozumianym przez wielu jako puszczenie w niepamięć naszych grzechów. Lecz bez skruchy nie ma przebaczenia. Jezus nie powiedział do cudzołożnicy: „Idź i rób dalej to, co robiłaś, ponieważ ci wybaczam”. Nie! Ponieważ rzuciła się ona do Jego stóp, błagając o przebaczenie, mówi On: „Idź i nie grzesz więcej”. Tylko jeśli to zrozumiemy, będziemy mogli w pełni cieszyć się owocami, które daje nam Jubileusz Miłosierdzia. Ojciec Święty wielokrotnie powiedział, że prawdą jest, iż Pan Jezus zawsze idzie przed nami i czeka na nas z otwartymi ramionami. Lecz to do nas należy, abyśmy wyruszyli w Jego kierunku. Jezus umarł na krzyżu z ramionami wyciągniętymi ku wszystkim; umarł, błagając Ojca o wybaczenie dla nas. Kto może to uczynić, jeśli nie sam Bóg? Jakże możemy go nie rozpoznać?

 

Rok temu Ksiądz Kardynał został mianowany przez papieża Franciszka Prefektem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Jako główny strażnik liturgii w Watykanie, czy mógłby Ksiądz Kardynał podzielić się z nami swoimi obserwacjami odnośnie do obecnej współzależności między lex orandi a lex credendi? Biorąc pod uwagę, że norma modlitwy jest normą wiary, jakie są współczesne deficyty w sposobie, w jaki się modlimy i jak wpływają one na naszą wiarę?

Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że nie ma wiary bez modlitwy. Wiara nie jest spirytualizmem ani sentymentalizmem. Wiara jest podróżą, która rozpoczyna się od spotkania, osobistego spotkania z Bogiem, jak to bardzo dobrze ujął Benedykt XVI w encyklice „Deus Caritas Est”. Ponadto wiara nie jest czymś, co nabyć można raz na zawsze; jest ona relacją, którą trzeba karmić. Jak możemy ją karmić bez modlitwy, która jest dialogiem z Bogiem? Przecież jeśli ktoś kocha drugą osobę, mam na myśli na przykład dwoje oblubieńców lub męża i żonę, chce spędzać z tą osobą więcej czasu. Pragnie żyć z tą osobą przez resztę życia. Jeśli mówimy, że kochamy Boga, czy możemy myśleć o życiu bez Niego lub bez rozmowy z Nim? Dlatego wiara ożywiana jest poprzez uczynki. Jak powiedziałem, Bóg najpierw nas umiłował, uczynił nas swoimi dziećmi i tylko dlatego możemy kochać naszego bliźniego jak brata. To jest miłość, miłość Boga, do której jesteśmy powołani, aby każdego dnia przeżywać nasze życie ze sobą nawzajem.

 

Papież Benedykt XVI nazwał Afrykę kontynentem nadziei, „duchowym płucem ludzkości”. W książce „Afryka – nowa ojczyzna Chrystusa”, zawierającą komentarze biskupów afrykańskich do Synodu o Rodzinie, Ksiądz Kardynał wspomniał o nawyku Afrykan polegającym na głośnym mówieniu lub nawet na krzyczeniu w celu odstraszenia dzikich zwierząt. Czy można mieć nadzieję, że w dzisiejszej sytuacji, w której rośnie zamęt dotyczący ewentualnych zmian praktyk duszpasterskich dotyczących rodziny i małżeństwa, afrykańscy katolicy przemówią głośno, by bronić zranione rodziny przed tymi, którzy mogliby je skrzywdzić jeszcze bardziej? Czy można spodziewać się podobnego, pozytywnego wkładu Afryki w innych sferach życia Kościoła powszechnego?

Każdy katolik musi dawać z siebie wszystko dla Kościoła powszechnego. Kościół to „Mater et Magistra”, jest on Oblubienicą Chrystusa. Dlatego, jeśli jesteśmy częścią tego małżeństwa, jakże moglibyśmy wycofać się i nie wypełniać obowiązków spoczywających na nas jako na małżonkach? Jeśli chodzi o Kościół afrykański, wierzę, że może on dać bardzo dużo. Afryka od samego początku była częścią Bożego planu. Proszę spojrzeć na Objawienie: gdy Bóg postanowił ustanowić przymierze z człowiekiem, rozpoczął w Egipcie. To Afryka ocaliła Jezusa: Maryja i Józef uciekli do Egiptu przed edyktem Heroda wymierzonym we wszystkich nowo narodzonych chłopców i w samego Jezusa. Podobnie to Afrykanin, Szymon z Cyreny, pomógł Chrystusowi dźwigać krzyż na Kalwarię. Tak więc od początku Bóg pragnął ująć Afrykę w planie zbawienia świata. Papieże od dawna kierowali swą uwagę na ten kontynent. W 1969 r. papież Paweł VI powiedział, że „Afryka jest nową ojczyzną Chrystusa”. Liczby świadczą o tym, jak bardzo Afryka otwarta jest na Boga: w przeciągu stulecia liczba chrześcijan wzrosła tam od 2 milionów do 200 milionów. Jan Paweł II powiedział, że imię każdego Afrykanina zapisane jest na ukrzyżowanych dłoniach Chrystusa (por. Ecclesia in Africa, nr 143). Innymi słowy oznacza to, że Afryka, ze swoją słabością i ubóstwem, jest narzędziem, przez które Bóg objawia swą moc. Benedykt XVI nazwał Afrykę duchowym płucem ludzkości. Oto jest skromny wkład Afryki do Kościoła powszechnego: męczennicy pierwszych wieków i współcześni męczennicy, ich wierność Chrystusowi, Jego Ewangelii i niezłomne przywiązanie do nauczania Kościoła. I w efekcie tej wzajemnej miłości papież Franciszek wybrał się do Afryki Środkowej, otwierając tam, jeszcze przed Rzymem, Święte Drzwi Roku Jubileuszowego. Był to niezwykły gest.

 

Czcigodny Sługa Boży Fulton J. Sheen mawiał: “nie potrzeba dużo czasu, aby stać się świętymi; potrzeba tylko dużo miłości”. Od czego, według Waszej Eminencji, należy zacząć, jeśli ktoś chciałby dążyć do świętości?

Punktem wyjścia jest wyłącznie miłość Boga. Nie istnieje żaden inny sposób. Tylko dlatego możemy kochać naszych bliźnich, jak Bóg nas kocha, ponieważ On pierwszy nas umiłował. Zatem jeśli mówimy o miłości, nie mamy na myśli abstrakcyjnego, przemijającego sentymentalizmu, lecz miłość trwałą i wieczną. Miłość jest terminem tak nadużywanym i zniekształcanym we współczesnym społeczeństwie, że wszyscy powinniśmy wykazywać odrobinę rozwagi wypowiadając to słowo. Jesteśmy współcześnie konfrontowani z rodzajem współczującej interpretacji, zgodnie z którą w imię miłości dochodzimy do zabijania siebie nawzajem – poprzez eutanazję lub aborcję – aby wyzwolić drugą osobę od jej cierpienia! Czy zdaje sobie pani sprawę z tego, do jak bardzo odrażającego zbliżamy się punktu? Używamy słów „miłość”, „sentyment”, „uczucie”, aby usprawiedliwić coś, co jest czynem śmierci. Tymczasem, jak pisał Benedykt XVI w swojej encyklice „Deus Caritas Est”: „Miłość jest „Boska”, ponieważ pochodzi od Boga i łączy nas z Bogiem, a ten jednoczący proces przekształca nas w „My”, które przezwycięża nasze podziały i sprawia, że stajemy się jednym, tak, że ostatecznie Bóg jest „wszystkim we wszystkich” (por. 1Kor 15, 28).” Lecz miłość Boga i miłość człowieka są nierozłączne: sam Kościół jest owocem historii miłosnej. Miłość jest wymagająca! Kochać prawdziwie, to kochać aż do śmierci – nawet do śmierci krzyżowej. Współczesnego człowieka odstrasza czekająca go podróż, ponieważ nie rozumie on powodu, dla którego żyje: potrzebuje on wysokich celów, pragnie wysokich celów, ponieważ jego celem jest świętość. Celem alpinisty jest szczyt góry, ponieważ wie on, że znajdzie tam pokój i odpoczynek, ale gdyby słuchał głosów tych, którzy go zniechęcają, wpadłby do szczeliny. Faktem jest, że współcześnie czymś łatwiejszym wydaje się niezobowiązywanie się do wyższych powołań. Żyjemy w sproszkowanym społeczeństwie, w kulturze, w której osobiste pragnienia stają się prawami. Człowiek musi zrozumieć, że świętość jest ścieżką, którą trzeba podążać każdego dnia, ofiarując Bogu wartość rzeczy, które czynimy: w rodzinie, w pracy, w życiu społecznym i wspólnotowym. Tego uczą nas najwięksi święci Kościoła. I nic nie mogłoby być piękniejsze od tego!

 

Z księdzem kardynałem Robertem Sarah rozmawiała Izabella Parowicz /PCh24.pl/.

___________________________________________________________________________________________________________

 

O autorze: Słowo Boże na dziś