Kaskader Morawiecki antyżydowskiej trampoliny próbuje

Warszawską konferencję wojenną uważam za wyjątkowo udaną, a uważam tak dlatego, że w ciągu kilkunastu godzin okazało się, że państwo polskie pod rządami PiSu nie jest nawet z tektury, bo jest z papieru:

toaletowego.

Skąd takie skojarzenie?
A stąd, że nasi (drodzy, ale o tym za chwilę) goście, mający status sojuszników a nawet przyjaciół, spektakularnie sobie na naszych oczach państwem polskim tyłki podtarli.

Ekshibicjoniści pieprzeni.

Pozostając w konwencji defekacyjnej, możemy przyjąć, że syntetyczny opis tej konferencji brzmi następująco:

wprosili się, nażarli, napili i na dywan nas***i.

Ale to byłby opis niepełny – bo jeszcze przy okazji naubliżali gospodarzom, ale to ponoć w kulturach reprezentowanych przez naszych sojuszników (i przyjaciół) normalne.

Tyle, że oni na dokładkę poinformowali nas, że jeszcze tu wrócą:

po dywany, meble, pościel, zastawę, a nawet po babciną obrączkę + akty notarialne na dom i ogródek.

W sumie – skroją nas na jakieś 300 miliardów zielonych.

Dlaczego?
A dlatego, że im wolno!

A skąd wiem, że im wolno?

A stąd, że skoro przez ostatnie 3,5 roku mamy festiwal wchodzenia im przez naszych przywódców w miejsce, z którego opaprali nam dywan, to musieliby być idiotami, żeby nie potraktować tego jako przyzwolenia.

Na wszystko.

W tym kontekście ogłoszenie z Warszawy światu nieuchronnej napaści na Iran to detal.

***

Pytanie, kto za ten skandal odpowiada?

Już spieszę z wyjaśnieniem:

nie ja, bo jak już pisałem, ja głosowałem a Kukiza, a na męża pani Kornhauser dopiero w 2 rundzie i to z litości.

Czyli nie ma winnych?
O, tak dobrze, to nie będzie:

otóż ta odpowiedzialność jest zbiorowa.

Odpowiada mąż pani Kornhauser (no dobrze – pan prezydent), co to dopiero teraz się wykaminałtował, że zamiast świeczek choinkowych palił w domu chyba świeczki chanukowe,

pan premier, który w ostatnim roku częściej się fotografował w jarmułce, niż w zwykłej czapce,

pan Prezes, który rok temu, po bezprzykładnym ataku na Polskę dokonanym w niemieckim obozie KL Auschwitz przez ambasadorkę Izraela, niezadowolonej z doskonałej (tak – doskonałej) noweli ustawy o IPN, najpierw się schował, a jak już wyszedł na słoneczko, to jedyne, co miał Polakom do powiedzenia, to ostrzeżenie przed ciężką chorobą duszy i umysłu, czyli antysemityzmem (psychiatra się znalazł).

A z przecieków wynika, że winien ma być tylko Czaputowicz.

Kto to jest Czaputowicz opisałem dokładnie 9 miesięcy temu w tekście pt. „Ustawa 447 podpisana – czyli „nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!”:

„pomyślałem, że jednak ci sowieci i te ich wszystkie KGB, GRU i BWC (Bóg wie co) to straszne debile są:

otóż pozakładali na Zachodzie, pod nosem służb tamtejszych organizacje pacyfistyczne, a tu, w PRLu, nie zauważyli, jak powstał spontanicznie pacyfistyczny Ruch Wolność i Pokój!

I nie tylko nie został zdławiony zaraz po porodzie pępowiną ze stalowego drutu, ale działał, i działał, i działał.

Nie ma to jak nasza polska smykałka do grania sowietom na nosie!

Z ruchu tego wyszedł kwiat polityków 3RP, a jak kto nie wierzy, to niech tylko zerknie na tę, dalece niepełną listę kwiatków:
Jan Maria Rokita, Konstanty Miodowicz, Konstanty Radziwiłł, Bartłomiej Sienkiewicz, Andrzej Stasiuk, Piotr Niemczyk, Bogdan Klich i – a jakże – Jacek Czaputowicz, który był nawet jednym z założycieli.”

Cóż – taka służba!
Nie ma co go żałować, bo stratny nie będzie.

***

Dużo ciekawsza jest wolta, jaką wywinął premier Morawiecki.

Otóż Morawiecki zorientował się, że w wyniku prowadzonej przez siebie (i męża pani Kornhauser, i Prezesa Kaczyńskiego) polityki znalazł się pod ścianą, a to uczucie nieprzyjemne:

głosowania za głosowaniami (nie mylić z wyborami) za pasem, a tu grozi wypięcie się elektoratu żelaznego, co w jakieś patriotyczne dyrdymały wierzy i przestać nie chce.

Pojechał zatem Morawiecki sprawdzonym patentem Gomułki (i nie wierzgać mi tu, bo i Gomułki i sprawdzonym, ba! – sprawdzonym w boju, i to jakim!) i w hurrapatriotycznej obwolucie odwinął się Izraelowi.

Bo kiedy w 1968 roku, dwa straszne, komunistyczne gangi, z których każdy miał ręce (i nogi ) umoczone we krwi Polaków po łokcie (i po kolana), wzięły się za łby, komunistyczny oberbandyta Gomułka został zaatakowany przez gang antyżydowski.

Celem był idealnym, bo za żonę miał towarzyszkę walki przeciw Polsce, i tak się składa, że towarzyszka była narodowości żydowskiej.

I kiedy się wydawało, że Gomułka zostanie załatwiony po gangstersku (a rżnęli się towarzysze między sobą, uuu…), Gomułka wykonał salto i znalazł się na czele antyżydowskich gangsterów, gromiąc konkurencję aż miło, zyskawszy nawet chwilowe poparcie części ofiar stalinowskich oprawców.

Czy żydowska żona Gomułki miała mu to za złe?

Nie wiem, podobnie jak nie wiem, czy dwie ciotki premiera Morawieckiego osiadłe w Izraelu, cokolwiek mają naprzeciwko zbojkotowaniu przez niego szczytu V4 w Tel Avivie.

Ale nie wykluczam, że na krotką metę (w końcu do głosowania do sejmu 9 miesięcy) ten numer może zadziałać i PiS sobie kolejną kadencję załatwi.

O autorze: Ewaryst Fedorowicz