Hartman tarmosi Glińskiego za pejsy i ostrzega Polskę przed żydowskim gniewem

Szczodrobliwy minister Gliński nie ma ostatnio dobrej passy u Żydów. Na nic się zdały pieniądze polskich podatników, które pan minister oferował w poddańczym geście placówkom i instytucjom żydowskim. Za jedno chlapnięcie językiem Żydzi chcieli go zdymisjonować. Po rytualnym pokajaniu się pisowskiego ministra sprawa przycichła, lecz teraz szef “wspólnego dziedzictwa Żydów i Polaków” znów stał się obiektem smołą i pierzem oblepionym za przyczyną gniewu Żyda Hartmana.

Chodzi o mianowanie nowego dyrektora Muzeum Polin. Decyzja jeszcze nie została podjęta, ale najwyraźniej Żydzi uznali, że przed jej podjęciem, na wszelki wypadek, należy szabes-goja trochę przeczołgać. Oddajmy głos Hartmanowi.

Z Żydami nie ma żartów, a Piotra Glińskiego igraszki z tym ogniem mogą być nader kosztowne, tak jak kosztowne były igraszki z nowelizacją ustawy o IPN. Wtedy na szczęście na jedno żydowskie tupnięcie Kaczyński wycofał się w popłochu, ale kolejna awantura może sprawić, że cierpliwość tych, co zdaniem antysemitów rządzą całym światem, może się wyczerpać na dłużej.

Wypada zauważyć, że Hartman pisząc o muzeum potwierdza słowa Grzegorza Brauna o żydowskiej suwerenności wyspowej w formie eksterytorialnych placówek.

Tylko że Polin to nie jakieś tam muzeum, gdzieś tam w Polsce, z którym władza może sobie robić, co chce, bo cyrk jej i małpy takoż. To placówka tyleż polska (rządowa, miejska i prywatna), co żydowska (przez tematykę i część Rady oraz sponsorów), a przede wszystkim międzynarodowa (…)

Na koniec tego pouczenia Hartman ostrzega:

A Izrael, ufff, Izrael to taki mały, ale wariat. Liczy się jak wrzód na czterech literach, jak brat w więzieniu, jak bank, w którym trzymam oszczędności. Po prostu się liczy. Jak się na kogoś wkurzy, to potrafi zaszkodzić. Izrael nie jest do lubienia. Nie zależy mu. Izrael jest do szanowania, a jak trzeba, to do bania się.

 

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne