Poryjne i pomordne Prezesa Kaczyńskiego

O Prezesie Kaczyńskim można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest idiotą – bo nie jest.

Jest człowiekiem, który swoje decyzje waży, smakuje wręcz i wprowadza w życie w sposób planowy.

Tak też się dzieje w przypadku strajku nauczycieli:

Prezes Kaczyński świadomie, planowo, konsekwentnie doprowadził do sytuacji, jaką mamy w polskich szkołach dziś od rana, a mamy do czynienia z KONFLIKTEM.

I nie ma co udawać, że jest inaczej:

z badań wyszło mu, że nauczyciele w większości nie głosują na PiS, do tego jest ich naście razy mniej niż emerytów, to i postanowił zrobić pokazówkę i wybrał starcie na swoim (jeszcze) polu i takiże warunkach.

Miny nieszczęsnej a posłusznej Beaty Szydło i tego solidarnościowego Proksy, ogłaszających sukces, jakim ma być podpisane przez nich wczoraj wieczorem porozumienie, świadczą o ich pełnym dla Prezesowej decyzji poparciu.

Mój pogląd na temat strajku nauczycieli wyraziłem 2 tygodnie temu w tekście Strajk belfrów – dwa razy daje, kto szybko daje

i czy mam rację co do przewidywanego finału całej afery, czas pokaże, natomiast dziś chcę poświęcić kilka zdań spektakularnemu posunięciu Prezesa Kaczyńskiego, które zagwarantowało, że mamy dziś to, co mamy:

największy strajk w oświacie od lat.
***

Każdy człowiek ma jakieś talenty – każdy.
Jeden większe, inny mniejsze, ten pożyteczne – ów szkodliwe, a bywa, że nawet zbrodnicze.
Każdy jakieś ma i Prezes Kaczyński nie jest tu wyjątkiem.

Talent, jakim Stwórca Prezesa obdarzył, to zarządzanie konfliktem.

W sytuacji konfliktu, a szczególnie konfliktu rozgrzanego do białości (albo czerwoności, jak partyjno-rządowe media strajk nauczycieli odmalowują) Prezes Kaczyński czuje się jak ryba w wodzie.

Kiedy zdecydował się orbi et urbi et interneti wprowadzić poryjne i pomordne (w wysokości po, odpowiednio, 100 i 500 złotych na ryj i na mordę) zamknął na klucz drzwi do klatki, w której tkwi dziś polska polityka, a sam klucz wyrzucił, dzięki czemu zawodnicy nie mają wyboru:

muszą się zacząć ku uciesze/wkurzeniu, ale w żadnym razie ku obojętności Publiki lać.

To ostentacyjne pokazanie belfrom:

ja, Prezes Kaczyński mogę dziś wszystko – mogę (jeśli zechcę) dać kasę nawet świniom i krowom, ale wam, czerwona, Broniarzowa drużyno – NIE DAM!

było rzuconą jak na filmie sensacyjnym zapaloną zapałką, która, w zwolnionym tempie leeeeeci …. i pada na ścieżkę wylanej z kanistra benzyny, po czym następują dwa oklepane ujęcia:

a/ bum!
b/ plecy oddalającego się spokojnym, niespiesznym krokiem podpalacza.

No dobrze, ktoś powie: ale dlaczego Prezes Kaczyński, człek miastowy a nawet wielkomiejski (a sądząc po tym, jak sobie radził, a raczej nie radził ze szpadlem na Mierzei Wiślanej), który wieś zna tylko z okazji takich jak dożynki, postanowił użyć jako gwarancji odpalenia strajku świń i krów?

Otóż Prezes Kaczyński ma też, jak nie tak dawno wyszło na jaw, doświadczenie jako hodowca, świń konkretnie:

przez lata hodował i tuczył przynajmniej dwie świnie:

TW Wolfganga i TW Ryszarda.

 

O autorze: Ewaryst Fedorowicz